środa, 22 sierpnia 2018

#113 Scenariusz Jungkook Album

3 komentarze:
Witam <3
Przybywam do Was z kolejnym scenariuszem, lecz tym razem z JungKookiem. Praca raczej nie będzie należała do długich, ale mam nadzieję że mimo to przypadnie wam do gustu.
  Ostrzeżenia: Brak
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
  ~  ~ ~

    Głośny brzęk otwieranego zamka rozniósł się echem po pustym, jednorodzinnym domu. Przez próg przeszła młoda dziewczyna mająca zaledwie siedemnaście lat, jej rude, farbowane włosy były nieco rozmierzwione, ponieważ na zewnątrz zerwał się spory wiatr. Zamknęła niepewnie za sobą drzwi, zrobiła mały krok od razu czując sporą ilość kurzu na meblach, ponieważ od razu kichnęła. Wspomnienia w jej głowie zaczęły gwałtownie przybierać na sile, a w zielonych oczach pojawiły się łzy. Jej blada i szczupła dłoń przejechała powoli po kanapie, zbierając na opuszki palców resztę kurzu, rozejrzała się po salonie i niczym kierowana czyjąś dłonią wyszła na schody. Na końcu korytarza były brązowe drzwi, na których była masa różnych naklejek i napisów przez chwilę patrzyła niepewnie na wejście, by zaraz powolnym krokiem zbliżyć się do nich. Nacisnęła klamkę i delikatnie pchnęła drzwi, słysząc głośne skrzypienie, ponieważ zawiasy, na których były drzwi już dawno zardzewiały. Stanęła na środku pokoju, ściany dawniej kremowe przybrały nieco szarego odcienia, pajęczyny wisiały z sufitu, z lampy, z każdego możliwego mebla. Duże i wygodne łóżko stało pod ścianą zupełnie puste, żadnego koca i poduszki, po prostu jakby było kupione i jeszcze nie używane. Biuro było również zupełnie puste tak samo jak komoda i szafa, cały pokój był pusty, tylko jedno z okien miało na sobie firankę, dlatego podeszła do niego niepewnie i wyjrzała za nie. Jej zielonym oczom ukazał się zarośnięty, dawniej bardzo piękny ogród kolejną rzeczą, którą zauważyła była dwuosobowa huśtawka, aż wtedy mogła usłyszeć jej nieco denerwujące skrzypienie, gdy się na niej huśtała. I właśnie w tamtym momencie jej oczy naszły łzami, a serce zabiło szybciej na wspomnienie dziecięcych lat i jej ukochanego przyjaciela, który był dla niej całym światem, tak samo jak ona dla niego. Bez problemu mogła sobie przypomnieć jak biegali wokół huśtawki i polewali się wodą w gorące dni, ona ubrana w sukienkę, i na bosko i on w za dużej koszulce brata, która sięgała mu kolan. Zaśmiała się cicho na tę myśl, by zaraz przejechać dłonią po zimnym szkle.
-JungKookie... - wyszeptała najciszej jak tylko mogła, by zaraz poczuć spływającą łzę po bladym policzku.
   Po godzinie siedzenia na parapecie w swoim dawnym pokoju i wspominania szczęśliwych lat jako dziewczynka, postanowiła udać się w jeszcze jedno miejsce. Mimo że mózg kierował ją w zupełnie inne miejsce w domu, serce prowadziło ją prosto na strych, wiedziała że to nie był dobry pomysł, ale nie mogła się zatrzymać. W końcu właśnie po to przyszła. Stanęła na środku nieco ciemnego pomieszczenia, były tylko jedno dość spore okno dachowe, więc po kątach było całkiem ciemno i ponuro. Polka spięła włosy w kucyk i powolnym krokiem ruszyła pod jedną ze ścian, gdzie stał stary, biały fortepian. Usiadła na małym krześle i westchnęła głośno jednocześnie omiatając strych szybkim krótkim spojrzeniem, w pewnym momencie jej wzrok zatrzymał się na pudełku, które było nieco zniszczone. Sięgnęła po nie mocno drżącą dłonią i położyła je na swoje kolana, otworzyła je od razu widząc masę zdjęć, listów, małych liścików, rysunki. Wszystkie od dzieciństwa aż do szesnastego roku życia, chwyciła niepewnie jedno ze zdjęć, które przedstawiało ją przebraną za wróżkę i jej przyjaciela, którym był JungKook przebrany z kolei za Piotrusia Pana. Przejechała palcem po postaci chłopaka, po czym ze łzami odłożyła zdjęcie, do ręki wzięła kolejne zdjęcia i tak powoli zaczęła przeglądać uwiecznione wspomnienia.
   -Kochanie tylko nie biegaj dużo i szybko! - krzyknęła Koreanka o ciemnych włosach do swojego syna.
-Hm, czemu ? - zapytała ciekawa Polka swojego przyjaciela, który również tak jak ona miał pięć lat. 
-Mama mówi, że moje serduszko jest bardzo słabe. Nie mogę długo i szybko biegać jak inne dzieci. 
-Och, boli cię? 
-Czasami, gdy jestem zmęczony to bardzo, mama wtedy panikuje i daje mi jakieś leki. - uśmiechnął się czule i usiadł na kolanach ___, która zaraz go mocno objęła. 
-Czyli nie zagramy w piłkę?
-Przykro mi ale nie. Za to mogę pobawić się twoimi lalkami, co? Ja będę księciem, a ty księżniczką, którą będę ratował ! - klasnął w dłonie radosny.
-Omo, tak! - przytuliła się do niego mocno i zaraz chwyciła za dłoń, by zaprowadzić go do swojego pokoju. 
  Rudowłosa uśmiechnęła się przez łzy i chwyciła do ręki kolejne zdjęcie, które tym razem przedstawiało ją i bruneta w dzień ich szkolnych zawodów, w których uczestniczyła ___. Była najlepsza w biegach w całej szkole, prócz tego była kapitanką kobiecej drużyny siatkarskiej, dlatego każdy uważał, że jej przyszłość będzie oparta na siatkówce bądź biegach.
   -Dobrze mam dla ciebie wodę, ręcznik i batonika proteinowego. - uśmiechnął się Kook pełny dumy ze swojej przyjaciółki. 
-Dziękuję. - ucałowała go w policzek widząc urocze rumieńce na jego twarzy. - Mam nadzieję, że uda mi się dojść chociaż na trzecie miejsce. 
-Jestem pewny, że  wygrasz. - przytulił ją mocno do siebie, dziewczyna bez wahania go objęła i pocałowała lekko  w szyję.
-Będziesz mnie dopingował ?
-Zawsze i wszędzie mój Promyczku. - poprawił jej grzywkę. - Teraz zmykaj na start i daj z siebie wszystko. 
-Tak zrobię Kookie. - zaśmiała się cicho i podeszła na linię startu. Doskonale widziała jak Jeon czuł się źle, że nie mógł brać udziału w lekcjach wychowania fizycznego, jak nawet nie mógł się z nią dla zabawy pogonić wokół domu. Cierpiał nie tylko z  braku możliwości aktywnego życia, lecz także dlatego, że często miewał ataki bólu w klatce piersiowej. 
Wyścig się rozpoczął, ___ ruszyła z linii startowej jak z procy i już po pierwszym okrążeniu prowadziła. Po czwartym okrążeniu przekroczyła linię mety jako pierwsza przez co wygrała zawody i dość sporą sumę. Uradowana skakała, trzymając w dłoni złoty medal, gdy w pewnym momencie zobaczyła jak w jej stronę biegł radosny Jeon.  Przytulił się do niej mocno i zaraz uniósł ją dumny, i lekko podrzucał do góry. 
-Omo, nie możesz. Nie wolno ci robić takich rzeczy. - powiedziała nieco spanikowana Polka.
-Cii. - zaśmiał się i podrzucił ją tak wysoko jak tylko potrafił, tłumiąc w sobie jęk bólu i grymas na twarzy. Przebiegł może pięć metrów, a miał wrażenie jakby sam zrobił pięć okrążeń i w dodatku mając przy tym na plecach jakiś potężny ciężar.
   Kolejne wspomnienia jakie wpadło do ręki ___ był krótki, ale pełen ukrytych znaczeń list od Kookiego, który na tydzień wakacji wyjechał do USA na specjalne badania. Zielonooka otarła łzę i zaczęła czytać. Po chwili otarła kolejne łzy, które co chwila wypływały z jej już i tak napuchniętych oczu. Kochała go bardzo mocno nie tylko jako wspaniałego przyjaciela i kompana do nocnych schadzek i podjadania słodyczy z barku jego brata, lecz także jako chłopaka. Chciała znów móc się do niego przytulić i wyżalić, lecz od półtorej roku nie miała już takiej możliwości.
   Od trzech dni trwały ferie zimowe, niestety tak się złożyło, że pierwszy tydzień JungKook  był u babci, a ____ nie mogła tam z nim jechać, bo się przeziębiła. Każdy dobrze wiedział, że Kook nie dałby za wygraną i siedziałby przy chorej dziewczynie, a z racji tego, że sam miał naprawdę liche zdrowie, musiał wyjechać do babci. Niby pod pretekstem odwiedzin. 
Mimo odległych kilometrów Jeon i tak "był' przy Polce, ponieważ ciągle gadali razem przez Skype, albo wysyłali sobie krótkie filmiki. Nie mogli bez siebie żyć, byli ze sobą połączeni już od najmłodszych lat, lubili się, a nawet kochali mimo młodego wieku. 
-Potem ulepimy bałwana, ale wiesz, takiego wielkiego. - pokazał brunet z uśmiechem. 
-Aish, albo zrobimy takie słodkie aniołki, co? Byłoby super!
-Omo to też świetny pomysł, mała! - zaśmiał się cicho rozczulony widokiem rozczochranej, owiniętej w koc niczym w kokon Polki i jej czerwonych policzkach i  nosku. - Kurczę, ale teraz bym cię przytulił i wytarmosił za te słodziutkie, czerwone policzki. - dodał ze śmiechem i położył się wygodnie na łóżku. Dziewczyna na chwilę zamilkła, by przyjrzeć się lepiej przyjacielowi. Nie wiedziała, czy to przez światło, czy nie, ale chłopak był cholernie blady. Obawiała się, że jego zdrowie pogorszyło się znacznie, dlatego zapytała niepewnie.
- Kookie?
-Tak, mała?
-No wiesz... Nie mówiłeś mi jak badania. - podrapała się nerwowo po karku. 
-Dobrze, myszko. Z każdym dniem naprawdę coraz lepiej. - posłał jej uroczy uśmiech, chowając kartę badań pod koc. 
-JungKook, ale powiedziałbyś mi, gdyby było coś nie tak? Gdyby... Gdyby było gorzej, prawda?
-Oczywiście, nigdy w życiu bym cię nie okłamał. - kolejny raz się uśmiechnął, ściskając w dłoni kartę z napisem  "Skierowany do przeszczepu".
    
    Dziewczyna westchnęła głośno patrząc zamglonym wzorkiem na sufit, nie miała już łez, obawiała się, że za te półtorej roku naprawdę wszystkie łzy już zdążyły opuścić jej ciało. Podobno ci, którzy nie mają już czym płakać są w najgorszym przypadku i zdolni do wielu rzeczy. Ale ___ taka nie była, chciała żyć pełnią życia, musiała być silna, w końcu obiecała to wielu osobom.
  
   Dnie mijały a z sercem chłopaka było zdecydowanie coraz gorzej, w ostatnim tygodniu szkoły tuż przed wakacjami wylądował w szpitalu. Przeszedł szereg badań, przemyślał "za i przeciw" by razem z rodzicami zgodzić się na przeszczep serca. Jednak był jeden dość konkretny problem... Nie było jeszcze dawcy. 
-Oppa, oddam ci swoje. - powiedziała przez płacz dziewczyna. - Jest zdrowe, silne, pełne energii. Takie, jakie potrzebujesz oppa. 
-Aish nie mów takich głupot. - przytulił ją do swojego torsu i odetchnął ciężko, całując ją przy tym. - Oppa da radę, znajdzie się ktoś z serduszkiem, na pewno. 
-Nie zostawisz mnie, prawda?
-Nigdy mała, nigdy. - wtulił ją w siebie i pogładził delikatnie po głowie. 
    Ich relacje stały się jeszcze mocniejsze i bliższe, dziewczyna walczyła godzinami, dniami o serce dla przyjaciela, dzwoniła po szpitalach, po ludziach, ale nikt nic nie wiedział, albo nie było już dawcy. W końcu na świecie było wiele osób takich jak JungKook, czasami nawet młodszych. Rudowłosa już była w takim stanie, że była gotowa wyrwać sobie serce i dać je do przeszczepu przyjacielowi, nie mogła patrzeć jak się męczył i żyć ze świadomością, że mógłby odejść i to w wieku prawie szesnastu lat. 
   Kolejne dni mijały tworząc tygodnie, a następnie miesiące, stan chłopaka był coraz gorszy a wiadomość o przeszczepie była bardzo oczekiwana, niestety nawet nie było wspomnienia o dawcy. 
Zielonooka, leżała spokojnie na łóżku szpitalnym Jeona i tuliła go do siebie, gdy ten powoli tracił nadzieję, była jego wsparciem mimo że sama  również go potrzebowała. Jednak w pewnym momencie usłyszała cichy szloch, a następnie głośny płacz przyjaciela, który mówił.
-Nie chce cię zostawiać samą. Boje się... Boję się śmierci i tego że nigdy w życiu cię już nie zobaczę, nie dotknę ani nie przytulę. 
-Cii, mój oppa, nic się takiego nie stanie. Jesteś silny, bardzo silny i wiem, że dasz radę zaczekać na nowe serduszko. - ucałowała go w czoło i wtuliła w siebie czule. 
-Naprawdę się o ciebie boję, że nie będzie mi dane już być twoim przyjacielem, że nie przeżyję tego co inni chłopcy w moim wieku. - szlochał cicho, a dziewczynie dosłownie łamało się serce na te słowa. 
-Oppa, będzie dobrze. Naprawdę. Nawet lekarze mówią, byś nie tracił nadziei.
-A jeśli nie?
-Ciii, będzie dobrze. - uśmiechnęła się smutno i nie wiedząc kiedy, musnęła delikatnie jego nieco spierzchnięte usta. 
    Pewnego ranka do sali chłopaka wpadła uradowana aż do łez Polka, wtuliła się w niego mocno i krzyknęła.
-Znalazł się dawca! - nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek w życiu ucieszy się z czyjegoś nieszczęścia. 
-Omo...N-Naprawdę?!
-Tak oppa, lekarze mówili,  że za godzinę serce będzie w szpitalu, a ty będziesz operowany! - przytuliła się kolejny raz mocno i otarła łzy szczęścia. W końcu jej przyjaciel będzie mógł robić to co ona, kto wie, może nawet razem w końcu pobawią się w berka?
   Już po półtorej godzinie Kook leżał na sali operacyjnej czekając na nowe, zdrowsze życie, a ___ i jego rodzicie dreptali po całym korytarzu czekając wiernie na syna i przyjaciela. Chcieli mieć to już za sobą i znów móc go widzieć radosnego jak jeszcze pół roku temu. 
-Omo, mój oppa... Mój oppa... - powtarzała cicho, patrząc z tęsknotą na pokój, gdzie jeszcze kilka minut temu leżał Kookie. 
Gdzieś po pięciu godzinach chłopak wrócił na sale, lekarze oznajmili, że najważniejsze są dla niego pierwsze czterdzieściosiem godzin, potem będzie tylko lepiej. Szesnastolatka wiernie siedziała przy chłopaku, który jeszcze nie wybudził się z narkozy, dlatego ze strachem czekała, aż wreszcie ujrzy jego piękne, radosne oczy. 
  Jednak coś poszło nie tak...
Po czterech godzinach wywieziono JungKooka znowu z sali, w ranę wdała się infekcja, a serce okazało się odrzucone przez organizm Koreańczyka. Głośny płacz i krzyki rozniosły się echem już po pustej sali chłopaka, rodzina w żałobie a przyjaciółka ze złamanym sercem wciąż wtulała się w jeszcze ciepłe łóżko przyjaciela. To nie tak miało wyglądać... Nie tak!
   Trzy dni później tłum ludzi zebrał się na cmentarzu wokół białej trumny, w której leżał Jeon. ___ nie była w stanie stać blisko niej, dlatego stałą na samym końcu, gniotąc w dłoni ich wspólne zdjęcie i zalewając się łzami. Obiecała mu, że będzie lepiej, że będą dzielić ze sobą każdą chwilę, lecz dla chłopaka czas się zatrzymał... W sumie... Dla niej już też. 
   Po dwóch miesiącach się przeprowadziła, ponieważ nie potrafiła dalej mieszkać w tej samej okolicy i w tym samym domu. Wszystko do niej wracało ze zdwojoną siłą, nie mogła tak żyć... Wiedziała, że Kookie chciał jej dobra i żeby żyła tak jak dawniej, dlatego musiała odejść z tego domu. Wszelkie wspomnienia z brunetem schowała do pudełek i zamknęła na strychu w bezpiecznym miejscu. Budynku nie sprzedano, ponieważ rodzina miała do niego sentyment. 

   W końcu po półtorej roku postanowiła znów powrócić na chwilę, tylko po to by powspominać. Powoli godziła się z jego śmiercią i starała się żyć tak, jakby wciąż był obok niej. Wiele rzeczy wciąż jej o nim przypominało, lecz już nie robiło takich ran jak dawniej.
Spojrzała na zegarek, było już coś po szesnastej a autobus do domu miała o siedemnastej, schowała szybko rzeczy do pudełka i kolejny raz je ukryła. Zabrała kurtkę i ostatni raz spojrzała na kartony.
-Tęsknię Kookie. - wyszeptała cicho by zaraz opuścić dom i kolejny raz zamknąć go na klucz. Rozejrzała się szybko i weszła na jezdnię. Nic nie jechało, dlatego z uśmiechem ruszyła na pasy, chcąc szybko znaleźć się na przystanku. Już prawie schodziła z pasów, gdy usłyszała głośny klakson, spojrzała przerażona w prawą stronę i dałaby sobie rękę uciąć, że za kierownicą widziała .. JungKooka.

   To nie możliwe, fakt. Ale jak wyjaśnisz to, że w rocznicę jego śmierci, po półtorej roku i ona zginęła w wypadku? Była gotowa by żyć dalej mimo straty, wciąż mając go w swoim sercu, lecz... Chyba to JungKookie nie potrafił się pogodzić ze stratą przyjaciółki,a nie na odwrót...
~ ~
Taki oto krótki scenariusz, co o tym myślicie ?
Podobał Wam się?
Mam nadzieję, że tak.
P.S Wybaczcie za możliwe błędy, ale pisałam to naprawdę szybko.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

sobota, 18 sierpnia 2018

Scenariusz #112 Suga Always Together

4 komentarze:
Witam <3
   Przybywam do Was z dość długim scenariuszem z Min YoonGim, ponieważ taką miałam ochotę. Po Alienie postanowiłam wreszcie wziąć się do pracy nad scenariuszami i reakcjami. Zapraszam do składania zamówień i czytania regulaminu!
Ostrzeżenia: Chcę Wam po prostu pokazać, że nie każdy jest taki jakim się wydaje być. Czasem ten chłodny, arogancki cham może się okazać troskliwym i nadopiekuńczym facetem. I że każdy w życiu zbłądził na tyle, że poniósł spore konsekwencje tego. Mogą pojawić się wulgaryzmy. Jest to nietypowy scenariusz, ponieważ będzie on cóż... Mieszany. Nie wiem jak to określić, po prostu liczę na to, że ogarniecie o co mi chodzi.
  Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
*Pierwsze poznanie*
  Mała dziewczynka o długich do pasa, jasnych brąz włosach huśtała się z uśmiechem na huśtawce, która znajdywała się w parku dla dzieci. Miała pięć lat, gdy przeprowadziła się z mamą do centrum Seulu, nie była gotowa na taki tłok, hałas i ogromne zamieszanie, zwłaszcza, że wcześniej mieszkała w małym, cichym miasteczku. Jej duże, zielone oczy mocno kontrastowały z jej nieco oliwkową cerą, dlatego budziła zaciekawienie wśród dorosłych Koreanek, które uważały ją za chodzący ideał dziecka. Przymknęła na chwile oczy, bo Słońce dość mocno ją raziło, gdy w pewnym momencie jakiś chłopak tyrpnął nią na tyle mocno, że dziewczynka upadła na kolana. Z racji tego, że miała na sobie kolorową sukieneczkę, szybko poraniła sobie biedne, lewe kolano. Zaczęła cicho szlochać, drżącą dłonią ocierając krew z kolana i przerażonym wzrokiem szukając swojej mamy, która ku jej większemu przerażeniu gdzieś się zapodziała. Tuż nad nią stanął niski, blady i dość szczupły Koreańczyk i nieco przydługawych, czarnych włosach. Kucnął przy niej z ponurą miną i nie wiedząc kiedy, przyłożył swoją ulubioną, zieloną chusteczkę w autka do kolana dziewczynki. 
-Hm? - spojrzała na niego wciąż przestraszona, czując mocne pieczenie i pulsowanie wokół rany na kolanie. 
-Przepraszam, że cię tyrpnąłem. - mruknął nieco niechętnie i otarł resztę krwi z kolana dziewczynki. - Nie sądziłem, że nie uda mi się ciebie wyminąć. Mam nadzieję, że już cię tak bardzo nie boli.
-Piecze. Już nie jest tak źle. - uśmiechnęła się do niego smutno i wstała nieco niepewnie.
-Masz ładne oczy, wiesz? - przyjrzał się jej wciąż mając powagę na buzi.
-Czemu masz taką minę?
-Jaką?
-Ponurą. -  tym razem to ona mu się przyjrzała bardziej. Lecz ten wzruszył tylko ramionami, kompletnie nie mając ochoty dalej ciągnąć tej rozmowy. - Jestem ____, a ty?
-YoonGi.
-Pobawisz się ze mną w piaskownicy? Zrobimy taki fajny zamek. - klasnęła w dłonie z uśmiechem.
-W sumie.... Możemy. - mruknął brunet i razem z nią poszedł do piaskownicy.

*Kolejne spotkanie* 
   Czwarta podstawówka to już nie przelewki, kartkówki, sprawdziany i pytania nauczycieli. Tu już zaczynała się dżungla, przetrwają najsilniejsi. 
Młoda Polka siedziała spokojnie w środkowym rzędzie w ostatniej ławce, notowała uważanie słowa nauczyciela nie chcąc nic ważnego przegapić, była kujonką, fakt, ale nie taką typową jak na filmach. Uczyła się bardzo dobrze, ale miała też wielu przyjaciół, nie była wyśmiewana za swoje cudowne oceny, wręcz przeciwnie, doceniana. 
  Klasowe drzwi zaskrzypiały dość mocno, a w ich progu pojawił się średniej wysokości brunet o bladej karnacji. Był poważny na twarzy, a jego postura dawała do zrozumienia, że ten kompletnie nie miał zamiaru tu być. 
-Poznajcie waszego nowego kolegę, Min YoonGi. - powiedział dyrektor, patrząc to na klasę to na zniechęconego Mina.Wszyscy zgromadzeni się z nim przywitali, lecz sam zainteresowany uniósł tylko rękę jednocześnie witając się z nimi tym gestem.
-Aish, skądś cię kojarzę. - mruknęła pod nosem Polka, starając się jednocześnie przypomnieć sobie skąd kojarzyła tego chłopca. 
-Dobrze YoonGi, usiądź obok ___. - no tak, dziewczyna jako jedyna siedziała sama w ławce. Brunet usiadł obok niej kładąc plecak na ławkę, poprawił niechętnie mundurek i obdarzył ją znudzonym spojrzeniem. Gdy ich wzrok się skrzyżował, obydwoje w tym samym momencie wyszeptali pod nosem.
-To ty...
    Gdy tylko lekcja się skończyła, Polka chwyciła za dłoń nowego kolegę w klasie i z uśmiechem zapytała.
-Pamiętasz mnie?
-A powinienem? - obdarzył ją znudzonym wzrokiem udając, że nie pamiętał jej cudownych oczu i uroczego sposobu zachowania.
-Um, nie... nie. - pokręciła głową szybko, czując mocne zażenowanie, ponieważ czuła, że mocno się przed nowym wygłupiła. Wzięła swój czarny plecak i szybko opuściła klasę, mając na policzkach delikatne rumieńce z zażenowania.
Lekcje i przerwy mijały, a ___ doskonale widziała jak jej nowy kolega w klasie siedzi sam i słucha muzyki, to nie było tak, że nikt do niego nie zagadywał. To on odpychał innych nie chcąc z nimi rozmawiać, dlatego nikt już do niego więcej nie podchodził. Siedział więc tak sam pod klasą, zatapiając się w szybkich słowach swojego ulubionego rapera, Polka doskonale go pamiętała, lecz nie wiedziała jak do niego zagadać, by się przy tym nie wygłupić.

*Wciąż bohater*
    Tygodnie mijały a Min cały ten czas przesiadywał sam na przerwach i lekcjach, dziewczyna o zielonych oczach nie raz i nie dwa do niego zagadywała, uśmiechała się i pomagała mu nawet jeśli ten tego nie chciał, lecz wciąż między nimi nie było więzi. A przynajmniej tak zdawało się Polce. 
Zamknęła spokojnie swoją szafkę i wzięła z podłogi plecak, widząc kątem oka jak zbliżał się do nie bardzo powoli Min. Jak zwykle słuchał muzyki, a jego mundurek był nieco pognieciony przez to, że ten ciągle trzymał dłonie w kieszeniach. ___ westchnęła cicho i nieco rozkojarzona ruszyła w stronę wyjścia, pech chciał, że się potknęła z racji tego, że czasami była większą gapą niż chciała. Upadła dość mocno na kolana raniąc lewe na tyle mocno, że pojawiła się na nim gruba i cholernie piekąca rana. Usiadła obolała na schodku tuż przed szkołą i trzęsącymi się dłońmi szukała chusteczek w plecaku.
-Cholera, jak zawsze ich nie mam kiedy ich potrzebuje. - fuknęła pod nosem, gdy w pewnym momencie poczuła miły chłód na obolałym kolanie. Spojrzała zaskoczona, widząc tuż przed sobą Mina, który tak jak kilka lat temu, kucał przy niej i przykładał mokrą, zieloną chusteczkę do jej lewego kolana. Podobna sytuacja już miała zdarzenie i obydwoje o niej pamiętali. 
-Jesteś gapą, wiesz? - powiedział z powagą, lecz mając delikatny uśmiech na bladej buzi. 
-Um, tak... Trochę tak. - powiedziała nieco nieśmiało, mając na twarzy rumieńce. Nie przejmowała się piekącym kolanem, nawet tym że zaczęło kropić, cały czas była zapatrzona w ładnego bruneta z delikatnym uśmiechem.
-Gotowe. - pocałował ją lekko w kolano i wstał na równe nogi, wyciągając w jej stronę bladą dłoń. Polka bez zastanowienia ją ujęła i również wstała.
-Bardzo dziękuję. - posłała mu swój uroczy uśmiech. - Jesteś moim bohaterem tak samo jak wtedy, gdy też mi pomogłeś z kolanem. - Min tylko przytaknął nieznacznie się uśmiechając. Dopiero obydwoje zdali sobie sprawę, że wciąż trzymali się za ręce, dziewczyna chciała ją odsunąć, lecz kolega z klasy wcale nie miał tego w planach. Przyciągnął ją bliżej siebie i powiedział.
-Odprowadzę cię, może być?
-Um, tak. Dziękuję YoonGi. - znowu się zarumieniła co naprawdę mocno się spodobało brunetowi. 

 * Coraz starsi *
   Nie wiedząc kiedy stali się już nieco bardziej dorośli niż wcześniej. Co logiczne, bo w końcu lata mijają, prawda? Jednak stali się niesamowicie bliskimi przyjaciółmi i spędzali ze sobą każdą możliwą chwilę. Każdy jej się dziwił, że może się przyjaźnić z takim gburem i chamem jednak żadna z tych osób nie miała pojęcia, z jaką delikatnością i czułością traktował ją według nich zimny cham. Byli już w drugiej gimnazjum już niedługo miały być egzaminy i wybór nowej szkoły, lecz Min doskonale wiedział, gdzie pójdzie. Tam gdzie ona tam też i on. 
Każde z nich się zmieniło, ___ stała się nieco wyższa, jej kształty były już bardziej kobiece a europejska uroda sprawiała, że wielu kolegów w jej klasie miało mokre sny. YoonGi również do nich należał, lecz to on miał ten zaszczyt i mógł ją mieć tylko i wyłącznie dla siebie. 
   Kupowała produkty, o które prosiła ją mama, gdy w pewnym momencie poczuła przyjemny dotyk i ciepło drugiego ciała.
-To co kupujemy mój mały aniołku? - mruknął jej dość nisko do ucha i położył podbródek na  jej ramieniu.
-Mama chciała zrobić lazanię. - uśmiechnęła się szeroko. - Przyjdziesz? 
-Jeśli mogę to jak najbardziej. - również uśmiechnął się szeroko. Dopiero kilka dni temu zauważyła, że YoonGi uśmiechał się szczerze i czule tylko, i wyłącznie przy niej i do niej. Przy każdym innym robił się oschły i ponury. 
-Zawsze i o każdej porze mój oppa. - ucałowała go z uśmiechem w policzek. - A teraz pomóż mi znaleźć te durne produkty. - fuknęła i podała mu listę zakupów. 
   Tuż po kolacji leżeli razem na łóżku jak każdego prawie wieczoru, zajadali się w najlepsze piankami i oglądali tandetną krskówkę. Jednak obydwoje nic nie mówili, bo każde z nich kochało te wieczory równie mocno. YoonGi zerknął na nią, widząc delikatny uśmiech na jej ślicznej twarzy, a czuje, zielone oczy spoglądały na kolorowy ekran. Uśmiechnął się pod nosem i musnął delikatnie jej skroń tym samym bliżej przyciągając ją do swojego torsu, uwielbiał ją. Całą.

* Nie ważne jak bardzo jest źle *
  Dorastanie to ciężki czas, hormony buzują, wszystko wkurza, ma się powoli swoje własne zdanie, a przez to kłóci się z bliskimi. Zresztą nie tylko. Poglądy się zmieniają, charakter się kształtuje a chęć na próbowanie różnych rzeczy rośnie z dnia na dzień. Nawet jeśli są złe, czy... nielegalne...
    Pierwsza liceum, masa materiału, nowi ludzie i nauczyciele. Człowiek zagubiony szuka bratniej duszy, lecz dopiero z czasem przekonuje się, czy to co zrobił było słuszne i czy ta osoba, z którą się kumpluje jest tą odpowiednią. Jedną z takich osób był Min, który nie dostał się do tego samego liceum co ___, ponieważ dziewczyna wybrała taki profil, który za cholerę nie wchodził w rachubę u bruneta. Z racji tego podłapał pierwsze lepsze liceum, wybrał w miarę interesujący go profil mając nadzieję, że jego przyjaciółka wciąż będzie miała dla niego tak samo dużo czasu jak dawniej. 
Chcąc czy nie chcąc popadł w dość złe towarzystwo w końcu w każdej szkole i klasie znajdzie się jakaś czarna owca, prawda? Tą czarną owcą dla Mina był niejaki Daniel, chłopak kochający wyścigi, wandalizm i używki każdego rodzaju. Wiedział jak podjeść ludzi, a z Minem nie miał żadnego problemu, ponieważ ten z racji tego, że "stracił" ___ stał się podatny na manipulowanie, ponieważ nie miał ochoty ani siły by bronić się przed takimi ludźmi. Ale ... czy czasem sam nie chciał zejść z dobrej ścieżki?
   Z każdym kolejnym dniem z Sugą - bo takie przezwisko mu nadano -  było coraz gorzej. Palił i pił czasem sięgał po coś znacznie mocniejszego, kupił sobie motocykl i razem z Danielem brał udział w nielegalnych wyścigach na obrzeżach Seulu. Do szkoły chodził jak sobie przypomniał, nie uczył się, bił się z uczniami czasem nawet zaczynał się do nauczycieli. To nie był już ___ przyjaciel, to już był inny chłopak zamknięty w bladym, ponurym ciele dawnego Mina. 
   -Przestań! - krzyknęła ___, gdy przyłapała swojego przyjaciela na rozdrabnianiu lekarstw na depresję. - Przestań do jasnej cholery! - warknęła i wyrzuciła małą, przeźroczystą folie z tabletkami. 
-Co ty do jasnej cholery odpierdalasz, co?! - wstał gwałtownie jednoczenie odpychając od siebie krzesło, które uderzyło o ścianę. To już nie był dawny kochający i pełen troskliwości Min...
-Ratuję ci dupę! Czy ty wreszcie się ogarniesz?! Widzisz jak się staczasz? Dotykasz już dna Min!
-Gówno cię to obchodzi idiotko! Ja ci się nie wpierdalam w życie, więc i ty się ode mnie odwal!
- Jesteśmy przyjaciółmi. - westchnęła, czując ogromny smutek.
-Nie, nie jesteśmy. Już od dawna nimi nie jesteśmy. 
-Proszę cię oppa. - przytuliła się do jego spiętego i nieco cuchnącego ciała. - Tak bardzo tęsknię za moim YoonGim. - lecz w tym samym momencie poczuła mocne uderzenie w prawy policzek. Łzy momentalnie spłynęły po jej policzkach, a zielone oczy spojrzały z niedowierzaniem na wściekłego chłopaka. 
-Spierdalaj, rozumiesz? Nie chcę cię widzieć, znać. Nie chcę mieć nic do czynienia z takim ludzkim gównem jak ty. - upchnął ją na koniec mocno przez co uderzyła plecami o ścianę, pisnęła z bólu i strachu, gdy opętany złością i proszkami Min, ruszył na nią z nożem, który wcześniej służył mu do otwarcia folii z tabletkami. ___ nie czekając ani chwili uciekła z jego pokoju, wiedziała, że to mogłoby się naprawdę tragicznie skończyć. 
   Mimo takiego zachowanie, traktowania, ___ wciąż trwała wiernie przy Minie. Obiecała mu, że będzie przy nim już do końca, a obietnicy zamierzała dochować aż po grób. Była lojalną, pełną miłości dziewczyną, która chciała jak najlepiej dla swojego przyjaciela. Nawet jeśli widziała jak staczał się na dno, nawet jeśli ją wyzywał, upychał, ona wciąż wiernie przy nim była. Miała nadzieję... że na jej miejscu, on też by się tak zachował, w końcu tylko to ją popychało do tego, że była przy nim cały czas. 
   Pewnego wieczoru zobaczyła nieprzytomnego Sugę, który leżał na kanapie, nie oddychał a wokół niego walały się puszki po piwie i resztki białego proszku, który zdążył ją wziąć. Nie czekając ani chwili zadzwoniła na pogotowie, nie chcąc stracić swojego jedynego prawdziwego przyjaciela. 
   Polka spała zmęczona i obolała na krześle obok łóżka Mina tuż po tym jak jego rodzice wyszli. Miała na sobie białą, ładną sukienkę, na jej ramionach widniały mocne i wciąż bolesne siniaki od uderzeń i mocnych chwytów YoonGiego, jej buzia była znacznie bledsza, a usta napuchnięte od codziennego, długiego płaczu. Taki obraz zobaczył brunet, który po kilku godzinach się wybudził, od razu poczuł jakby dostał czymś mocnym i ciężkim w sam środek serca. Wspomnienia tego co robił gwałtownie w niego uderzały z każdą sekundą coraz gorzej, dlatego nie wiedząc kiedy, zaniósł się płaczem. Nie mógł sobie darować tego co robił i jak cholernie mocno krzywdził swojego aniołka. 

*Walka o miłość*
   Czy człowiek jest w stanie wybaczyć wszystko? Czy robi to z miłości? Z chęci posiadania spokoju od takiej osoby? Co kimś takim tak naprawdę kieruje, hm?
   Nie było dnia, nie było nocy, by Min czuwał przy ___ tak wiernie, jak ona przy nim przez te pół roku, gdzie staczał się na samo dno. Pragnął wynagrodzić jej każdą krzywdę, każde przykre słowo. Jednak dziewczyna była głucha na jego błagania, ślepa na jego czyny, zachowywała się względem niego tak samo jak on względem niej. Lecz nie dlatego, że miała go gdzieś, pragnęła go po prostu w ten sposób uświadomić jak bardzo ją krzywdził. 
-Aniołku... Kochanie... Myszko... Skarbeńku. - każde pojedyncze słowo dobiegało do jej uszu nieco przytłumione, ponieważ podczas ogromnej ulewy siedziała w pokoju przy uchylonym oknie, słysząc błagania Mina, który cały mokry siedział na jej balkonie. Nie otwierała mu z zimną krwią, patrzyła spokojnie jak moknie, płacze, wije się z tęsknoty za nią, za jej przyjaźnią. Wiedziała, że to było złe, że nie powinna tego robić, ale nikt nie mówił, że przywrócenie przyjaźni, ukrytej miłości będzie łatwe. Pragniesz? Więc staraj się ze wszystkich sił, by to osiągnąć. 
    Wracała spokojnie ze szkoły, słuchając muzyki, lecz w pewnym momencie poczuła mocny ścisk czyjejś dłoni na jej dłoni. Odwróciła się zaskoczona, widząc przed sobą Sugę, który klęczał i trzymał w dłoni ogromny bukiet  kolorowych róż. 
-Czego chcesz? - zapytała chłodno z trudem ukrywając drobny uśmiech, który sam zaczął wkradać się na jej usta. 
-Ciebie, ciebie chcę. - powiedział cicho i spuścił głowę jak małe dziecko. - Ja wiem, doskonale wiem jak cholernie mocno cię skrzywdziłem, jakie głupoty wyrabiałem. Ale wiem też to jak trwałaś przy mnie, mimo tych słów i czynów. - urwał, mając na policzkach łzy, których nawet nie ukrywał. - Wiem jak bardzo zajebałem, jak zniszczyłem naszą wieloletnią przyjaźń głupim zakolegowaniem się z niewłaściwym gościem. Jednak wiedz, że cholernie tego żałuje, każdej minuty, każdej sekundy tego piekła, które ci urządziłem. - urwał, lecz dziewczyna doskonale wiedziała jak bardzo chłopak tego żałował. Nie wiedząc kiedy ujęła jego twarz w swoje nieco chłodne dłonie i musnęła z czułością jego napuchnięte od łez usta, do jej uszu dobiegł niski pomruk zaskoczenia, a następnie nieukrywanego zadowolenia. 
-Jesteś idiotą wiesz? - zapytała po chwili, biorąc od niego kwiaty. 
-I to kompletnym, wiem. - kolejny raz spuścił głowę. 
-Ale wiedz, że ci wybaczyłam... Jednak nigdy ci tego nie zapomnę. 
-Wiem i nie żądam tego, bo to co zrobiłem nie da się zapomnieć. - wtulił się w nią mocno, mając łzy w kącikach oczu, lecz tym razem ze szczęścia. 

* Ciągle razem *
    Jak w każdym związku bywały kłótnie, lecz nigdy nie było na tyle poważnie, by musieli się obawiać, że ich związek się rozpadnie. 
   Nadeszła ich czwarta rocznica, więc każdy z nich zaplanował jakąś fajną niespodziankę. Dlatego też późnym popołudniem, gdy leżała ___ w objęciach Mina, powiedziała.
-Mam dla ciebie niespodziankę. - uśmiechnęła się i szybkim krokiem skierowała się do swojej sypialni, by po chwili wrócić z dość sporą torbą. - Otwórz. - uśmiechnęła się i podała mu prezent. 
-Aish, wiesz, że nie potrzebuję żadnych prezentów. Wystarczysz mi ty. - musnął lekko jej usta i z ciekawością spojrzał w torbę. Od razu zobaczył cudowną, czarną bluzę, dwie pary słuchawek drogich słuchawek i nowe buty. Rzucił się na szyję swojej ukochanej i namiętnie ją pocałował wydając przy tym niskie pomruki zadowolenia. - Ja też coś dla ciebie mam. - uśmiechnął się uroczo i wyjął z kieszeni małe, białe pudełko. 
-Hm? Co to? - sięgnęła po nie, lecz Suga uklęknął tuż przed jej kolanami z ogromnym uśmiechem zapytał. 
-Czy zechcesz zostać moją wieczną damą serca? Kobietą, która będzie już zawsze kroczyła obok mnie i... obok naszych wspólnych dzieci? - jego oczy błyszczały od szczęścia, a gdy tylko się zgodziła wciąż będąc w szoku, rozpłakał się niczym małe dziecko. Nałożył piękny i drogi pierścionek na jej palec, by zaraz ją namiętnie pocałować. - Omo, moja przyszła pani Min. - wyszeptał do jej ucha i wtulił się w nią jeszcze bardziej. 
    Po półtorej roku wzięli ślub nie chcąc czekać dłużej, ponieważ kochali się na tyle mocno i szczerze, że wiedzieli iż ich miłość będzie wieczna. Mimo wszelkich utrudnień trwali wciąż przy sobie wiernie, tak jak wtedy, gdy byli dziećmi. 
Głośna i spokojna muzyka rozbrzmiewała w całkiem sporym i tłocznym pomieszczeniu, lecz tylko dwoje zakochanych w sobie po uszy przyjaciół, tańczyło swój pierwszy taniec od czasu do czasu muskając nawzajem swoje usta. 
-Moja pani Min. - mruknął szczęśliwy Suga i przyciągnął do siebie bliżej swoją żonę. 
-Mój pan Min. - zaśmiała się Polka i ucałowała swojego męża mocno, uśmiechając się przy tym czule i szczerze. 
-Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi, wiesz?
-I pomyśl, że gdyby nie to, że strąciłeś mnie z huśtawki wtedy w piaskownicy, może nawet byśmy się nie poznali. 
-Aish, cieszę się, że jednak to zrobiłem. - zaśmiał się i poprawił kosmyk jej włosów za ucho. - Gdyby nie to, pewnie byłbym samotnym, starym i brzydkim kawalerem.
-Przecież jesteś bardzo przystojny.
-To twoja miłość działa na mnie jak eliksir młodości. - zaśmiał się i kolejny raz musnął jej usta. 
   Po kilkunastu miesiącach para siedziała wspólnie przy stole w towarzystwie swoich rodziców, zajadając się w najlepsze kimichi. Rozmawiali z uśmiechem, a młode małżeństwo od czasu do czasu muskało swoje usta. 
-Aish, właśnie. - zaczęła spokojnie Polka, sięgając do torebki. 
-Hm? Stało się coś?
-Zapomniałam ci powiedzieć. - włożyła do jego dłoni małe urządzenie i uśmiechnęła się, mówiąc. - Będziesz ojcem panie Min. - przez chwilę YoonGi trawił informacje, nie mogąc za bardzo zrozumieć jej słów. Spojrzał na dwie, czerwone kreski na teście ciążowym i gdyby nie jej ojciec, pewne wciąż nie wiedziałby o co chodzi. 
-Co mówiłaś? - zapytał jej ojciec, udając, że nie dosłyszał. 
-Że będę ojcem. - zaczął Suga, po czym uniósł głowę, patrząc na swoją żonę w szoku. - Czekaj... Będę ojcem?! - krzyknął, by po chwili upaść na podłogę jednocześnie tracąc przytomność z omdlenia. 

* Kolejny etap życia *
   YoonGi i ___ siedzieli spokojnie razem na placu zabaw, rozmawiając i śmiejąc się jednocześnie mając na oku swoich bliźniaków. 
-Yah, JiMin nie wolno jeść robaków. - pokręcił głową Min i wziął z małej dłoni swojego syna  dżdżownicę. - Aish, co za chłopak. - zaśmiał się i ucałował go w głowę, by po chwili wrócić do swojej ukochanej, sadzając ją na swoje kolana. 
-Omo, Jiwoo. - pisnęła zaskoczona Polka, gdy jej czteroletnia córka upadła z huśtawki, lecz ku jej zaskoczeniu kucnął przy niej jakiś mały brunet i pomógł jej wstać, a następnie opatrzył jej kolano. 
-Historia się powtarza, prawda kochanie? - mruknął do jej ucha YoonGi i ucałował ją czule w nie.
-Tak, chyba tak oppa. - zaśmiała się rozczulona widokiem swoich dzieci, bawiących się w tej samej piaskownicy co ona i jej mąż kilkanaście lat temu.
     Późną nocą, gdy para upewniła się, że ich dzieci już smacznie spały, postanowiła nieco powspominać. ___ nalała im czerwonego wina do kieliszków, a następnie usiadła na kolanach swojego męża, przeglądając z uśmiechem album.
-Gdybyś tamtego dnia mnie zostawiła. - zaczął cicho Min, przypominając sobie najgorszy etap w swoim życiu. - Pewnie dziś byłabyś żoną innego szczęściarza, a ja gniłbym już dawno na pobliskim cmentarzu.
-Nie mów tak, wiesz, że nigdy bym cię nie zostawiła. - posłała mu swój czuły uśmiech i ucałowała jego czoło. - Obiecałam ci, że zawsze będziemy razem, zresztą ty mi też. Wiem, że nigdy nie zrobiłbyś mi krzywdy i że nie zostawiłbyś ani mnie, ani dzieci. 
-Prędzej bym umarł kochanie. Nigdy w życiu was nie zostawię, pamiętaj.- uśmiechnął się czule i musnął jej usta. 

* Aż po grób *
   Kochające się małżeństwo doczekało się pięciu wnucząt i dwóch prawnucząt. Już obydwoje w sędziwym wieku, siedzieli spokojnie na kanapie pod kocem, oglądając swoją ulubioną, tandetną kreskówkę tak jak kilkanaście lat temu. Obolały i nieco już zmęczony, lecz cholernie szczęśliwy Min objął swoją ukochaną Polkę i wtulił ją w swój tors. 
-Hm? - jej cichy i nieco ochrypły pomruk przyprawił go o dreszcze.
-Kocham cię mój łobuzie, wiesz?
-Nie sądzisz, że jestem już za stara na takie nazywanie? - zaśmiała się cicho i wtuliła się równie zmęczona w jego tors. 
-Dla mnie jesteś młoda i piękna tak jak dawniej i nic tego nie zmieni. - ucałował ją w siwe włosy i poprawił koc. Kobieta przymknęła już swoje zmęczone, wciąż piękne, zielone oczy i wtuliła się w jego tors. Obydwoje zmęczeni, lecz szczęśliwi swoją miłością zasnęli na kanapie, okryci kocem i wtuleni w siebie z uśmiechami na twarzach, lecz tego wieczoru było inaczej. Żadne z nich nie otworzyło oczu, bo obydwoje odeszli w tym samym czasie, lecz razem, tak jak sobie obiecali za młodu. 
~ ~
I co sądzicie o scenariuszu ?
Podobał Wam się?
Mam nadzieję, że tak. 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

wtorek, 14 sierpnia 2018

Alien - Epilog

7 komentarzy:
Witam <3
Przybywam do Was z ostatnią częścią Aliena, cieszę się, że niektórzy z Was dotrwali do końca razem ze mną. Wasze komentarze są cholernie motywujące, więc aż człowiekowi chce się pisać dalej. Kilka razy zmieniałam koniec historii, bo nie mogłam się zdecydować jaki koniec byłby odpowiedni, dlatego też w jednym zakończeniu są dwa. Oczywiście nie jest to pomieszanie, ale mam nadzieję, że Was mocno zaskoczę, bo cholernie mi na tym zależy.
   Muzyka: Jeśli ktoś ma ochotę sobie posłuchać przy czytaniu, to zapraszam : Singularity lub Stigma
Nie wiem dlaczego, ale cholernie się denerwuje tym, jak wyjdzie mi to zakończenie... Eh.
 Ostrzeżenia: Możliwe wulgaryzmy.
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~ ~
   Czuły i pełny miłości dotyk. Ciepły oddech. Przyjemy dla uszu męski głos. Dwa ciała należące do dwojga kochanków. Taki był ich początek.
   Przyjemny głos młodego dla oka chłopaka zamilkł na chwilę, by zaraz przyciągnąć do swojego nagiego torsu ciało swojej ukochanej. Delikatne usta musnęły jej czoło a szczery i pełny szczęścia uśmiech sam wkradł się na ich twarze.
-Czemu nie dokończysz mi tej bajki?
-Ale księżniczko. - zaśmiał się chłopak, patrząc na nią swoimi dużymi, brązowymi oczami. - Już skończyłem bajkę.
-Już? A ja się tak w nią wciągnęłam. - fuknęła z uśmiechem Polka i spojrzała na niego. - Nie wierzę, że sam na poczekaniu potrafiłeś stworzyć takie niewiarygodne zdarzenia, ludzi i te istoty. Tak samo fakt, że potrafiłeś nawet nas w to wplątać. - musnęła jego nagi tors i przymknęła oczy. Silne dłonie objęły ją czule, by zaraz spocząć na jej delikatnych i ciepłych plecach.
-No widzisz księżniczko? Twój mężczyzna ma wybujałą wyobraźnię, prawda?
-Oj zdecydowanie. Czasem mam wrażenie, jakbyś tę bajkę po prostu wspominał a nie zmyślał. - zaśmiała się cicho. Kochała moment, gdy brunet opowiadał jej tę bajkę, z każdym wieczorem miała w sobie coraz więcej szczegółów tak ciekawych i niebywałych, że aż żal jej było, gdy chłopak kończył ją mówić. Lecz jednego nie była świadoma...
-JungKook? - spojrzała na niego nieco już zmęczona.
-Tak moja księżniczko?
-Będziesz mnie tulił całą noc? - zapytała cicho, ponieważ co noc od dwóch lat śniła o tych zmyślonych postaciach, o których mówił jej chłopak. Miała wrażenie, że jej cząstka za czymś, a raczej za kimś tęskni. Nie miała pojęcia o co chodzi, lecz jej chłopak, którym od dwóch lat był JungKook mówił jej, że to po prostu takie małe, dziwne uczucie kompletnie z niczym nie związane. Co oczywiście było kłamstwem, ponieważ ta rzekoma bajka JungKooka, była samą prawdą.
-Aish, myszko oppa nie wypuści cię z rąk. Jesteś tylko i wyłącznie moja i oppa nikomu cię nie odda. - dziewczyna o turkusowych włosach spojrzała na niego z uśmiechem widząc w jego oczach ten tajemniczy, błysk za każdym razem, gdy opowiadał jej bajkę, lub gdy mówił, że dziewczyna była tylko jego. Biedna Somin od dwóch lat żyła w kłamstwie, którą karmił ją po uszy zakochany Jeon. Jego bordowe jak krew oczy spojrzały na śpiącą już jak dziecko dziewczynę, uśmiechnął się delikatnie ukazując przy tym dwa, ostre kły.
-Mówiłem wam, że ona będzie moja. - zaśmiał się gardłowo, patrząc z uśmiechem i miłością na jego wieczny obiekt westchnień.

    Zapewne ciekawi cię, co tak naprawdę się zdarzyło i jak to się stało, że Jeon stał się chłopakiem Somin, prawda?
Otóż w momencie, gdy walka przez nich została wygrana, wymazał jej pamięć tak jak obiecał V, jednak miał w tym swój plan. Gdy niczego już nieświadoma dziewczyna wróciła do swojego normalnego życia, kompletnie nie pamiętając poprzednich wydarzeń i osób, JungKook postanowił ją w sobie rozkochać. Przyszedł do jej szkoły jako nowy, cichy uczeń, by po kilku tygodniach zaprzyjaźnić się z Polką. Rozkochać ją w sobie było mu cholernie ciężko, ponieważ jak już było wspomniane, dziewczyna za kimś tęskniła, a ona sama nie miała pojęcia za kim, skoro nikogo nie straciła. A przynajmniej niczego takiego nie pamiętała...
Po pół roku udało mu się zdobyć jej serce, choć kosztowało go to sporo wysiłku. Byli ze sobą już dwa lata, szczęśliwi i mocno zakochani, Wampir traktował ją naprawdę bardzo dobrze i czule, w końcu była jego małą, bezbronną księżniczką. Codziennie wieczorem opowiadał jej tę bajkę, ponieważ wiedział, że jeśli kiedyś dziewczyna sobie coś przypomni - co byłoby niemożliwe, ale nigdy nic nie wiadomo - to mógłby to zwalić po prostu na tę historię, o której jej co wieczór mówił.
JungKook pragnął z nią założyć rodzinę, dlatego od kilkunastu dni chodził po sklepach jubilerskich, by móc znaleźć dla niej pierścionek zaręczynowy. To nic, że była dopiero pierwszym roku studiów, on już był w stanie wziąć z nią ślub, chociażby tu i teraz.
   Jednak nie przewidział jednego...

  W ciemnej, opuszczonej sali na samym jej środku stał kamienny TaeHyung. Nie zginął tak jak przypuszczał JungKook, dlatego nie wiedział o zagrożeniu.Stwórca wciąż żył pełny nienawiści do JungKooka i coraz większej miłości do jego małej Somin.
  W pewnym momencie jego zakute kamieniem serce nagle przyśpieszyło na myśl o tych pięknych, błękitnych oczach, kojącym głosie i delikatnym dotyku. A imię jego królowej rozbudziło w nim potężny żar tęsknoty do Somin, dlatego zacisnął swoje dłonie w pięści, przez co kamień pękł w tym miejscu. Następnie ryknął ponuro i nisko, by zrobić mały krok, który również uwolnił go z kamienia. Już po długich minutach walki z tym, stanął na nowo na białych płytkach...
Rozłożył swoje ogromne, czarne skrzydła i swoim błękitnym pełnym chłodu wzrokiem spojrzał na piękny księżyc w pełni, sycząc.
-Znajdę cię parszywy skurwielu, odbiorę ci moją Somin i uczynię ją swoją królową. Nie masz szans z Panem Świata, więc nie stawaj do walki, bo już ją przegrałeś. - uśmiechnął się w nieco psychopatyczny sposób, by zaraz wbić się jednocześnie znikając za kłębiącymi się, potężnymi burzowymi chmurami. 
~ ~ ~ 
I w ten oto sposób dobrnęliśmy do końca historii. 
Ktoś się spodziewał takiego zakończenia?
Mam nadzieję, że kogoś z Was zaskoczyłam. 
Czy tylko ja uważam, że końcowe zdania są zapowiedzią kolejnej części... Hm...
Mam nadzieję, że historia zapadnie Wam w pamięci i że będziecie chętnie do niej wracać. 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

niedziela, 12 sierpnia 2018

#16 Alien - Niech wygra...Najlepszy

2 komentarze:
Witam <3
   Przybywam do Was z już szesnastą częścią mojego Wieloczęściowca, zapewne opowiadanie zakończyłoby się dużo wcześniej, ale jak sami wiecie, nie dodawałam nic ponad miesiąc, dlatego też tak Alien się wlecze. Jednak ta część jest już ostatnią częścią jeśli chodzi o fabułę, ponieważ kolejna część  będzie już epilogiem i tym ostatnim zakończymy Obcego.
Mam nadzieję że mimo tak długiego postoju nadal macie chęć poznania reszty wydarzeń w życiu Somin.
   Ostrzeżenia: Przemoc, wulgaryzmy, samookaleczanie oraz masa gifów.
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~ ~
Dzień wojny Demonów i innych ras nadszedł.
To teraz dowiemy się, czy ludzie zginą,
czy może uda się ich ocalić.
A może....
Oni tak samo utkną w Próżni?

   
   Głośny grzmot wyrwał Somin ze spokojnego snu, usiadła gwałtownie na łóżku rozglądając się z przerażeniem po pomieszczeniu. Tuż za oknem panowała ogromna nawałnica, drzewa dosłownie latały po niebie, padał ogromny grad wielkości piłki do tenisa, pioruny uderzały w przestrzeń pomiędzy willą Kooka a lasem. Polka zerwała się przerażona z miejsca dopadła do drzwi i z całej siły szarpała za klamkę chcąc wyjść, w tym samym momencie przez drzwi balkonowe do pokoju wpadł na wpół złamany dąb, dziewczyna krzyknęła przerażona, żeby tego było mało wszystkie okna dosłownie rozpadły się na kawałki, a resztki szkła leciały prosto na wpół nagie ciało brązowowłosej. Osiemnastolatka odruchowo zakryła się dłońmi, lecz coś mocno szarpnęło ją za nagie ramię i dosłownie wyciągnęło z pomieszczenia. Tym kimś okazał się być JungKook. 
-O-oppa, co się dzieje? - pisnęła i przytuliła się do jego torsu.
-Demony wyszły na powierzchnię, zaczęła się walka. - oznajmił i nie czekając na reakcję młodszej zaczął ją ciągnąć na siłę na schody. 
-Co?! Jak to?! Mówiłeś, że wygrywacie!
-Na pretensje będziesz miała później czas, a teraz chodź. Willa się dosłownie wali! - krzyknął a w tej samej chwili połowa jego dobytku runęła na ziemię, a on trzymał mocno dziewczynę za dłoń, gdy tuż za nią dosłownie pod piętami, pojawiła się krawędź od jeszcze na resztkach fundamentów trzymającego się domu. Wampir przyciągnął ją do swojego torsu, po czym wziął ją na ręce i szybkim krokiem skierował się do piwnicy, gdzie miał swoją siłownię. 
-Gdzie TaeHyung? - zapytała przerażona i zacisnęła swoją małą dłoń na poszarpanej koszuli bruneta. 
-To on jest sprawcą tej nawałnicy... Gdy tylko wyczuł HoSeoka wpadł w szał... - te słowa sprawiły, że serce dziewczyny przyśpieszyło gwałtownie jeszcze bardziej. Bała się o Stwórcę, bo... Bo chyba się w nim do cholery zakochała...
-Nic mu nie jest, prawda? Prawda Kook?
-Nie wiem, straciłem go z oczu, gdy tylko wyczuł Demona. - oznajmił i postawił dziewczynę na miękkim dywanie. Ubrał szybko na jej ciało swoją ulubioną bluzę, a na nagie stopy wdział jego buty, to nic, że były o pięć rozmiarów za duże, ścisnął mocno sznurówki, by się trzymały i chwycił jej drobną dłoń. Zerwał plakat, za którym znajdywała się dźwignia, chwycił za nią i ruszył nią w dół, by po chwili usłyszeć typowy dla horrorów skrzypienie drzwi. Lustra, w których wcześniej widziała się Somin, obróciły się tak że teraz tworzyły drzwi do jakiegoś ciemnego tunelu. 
-Oppa, ja nic nie widzę...
-To nic, to ja będę teraz twoimi oczami i tarczą. - ucałował ją mocno w czoło i kolejny raz mocno ją za sobą pociągnął. Biegła tuż za nic od czasu do czasu się mocno potykając, ponieważ nic nie widziała, lecz zaufała całkowicie Wampirowi i dała mu się kierować, ponieważ on jako paranormalna istota, widział wszystko. Po kilkunastu sekundach biegu w ciemności, znaleźli się tuż przy jeziorze, wybiegli prosto z jakiejś jaskini, której kiedyś jak tu była nie zauważyła Somin. Niebieskooka oddychała szybko, czując cholernie bolesną kolkę, spojrzała niepewnie na Wampira, który wyraźnie zestresowany rozglądał się dookoła. 
-Gdzie biegniemy ?- zapytała niepewnie, lecz nim zdążyła usłyszeć jakąkolwiek odpowiedź z ust bruneta, poczuła niemiłosierny ból w okolicy potylicy. Odruchowo złapała się za nią, by zaraz poczuć śliskie szpony Demona na swoim ciele, piekielna istota rzuciła ją prosto do jeziora, a z racji tego, że dziewczyna nie potrafiła pływać, zaczęła się topić. Jednak nim straciła świadomość, zobaczyła przygniecionego do podłoża Kooka, na którym siedział Demon z najniższej rasy, a tuż obok niego stał Suga, który celował w jego głowę sporym kamieniem. 
-JungKook! - krzyknęła przerażona, by zaraz zacząć zanurzać się coraz bardziej we wodzie. Zaczęła upadać na samo dno jeziora, ostatni raz wydając przy tym głęboki wydech jeszcze żyła i była świadoma, dlatego krzyknęła głucho, by stracić przytomność i całym ciałem opaść na dno.

    W tym samym momencie Wampir odepchnął od siebie śliskiego Demona i wstał szybko na równe nogi, patrząc z przerażeniem na Sugę. Chciał do niego podjeść, lecz zauważył, że ten był już opętany przez HoSeoka, dlatego dla YoonGiego jedynym ratunkiem była tylko i wyłącznie śmierć. Jeon wyciągnął w jego stronę dłoń, lecz poczuł przez to mocne i dość bolesne kopnięcie prosto w kręgosłup, odwrócił się na pięcie i nie czekając ani chwili przygniótł do ziemi piekielną istotę. Ukazał swoje kły i wygryzł się w tętnice niższego tym samym pozbawiając go życia, doskonale też czuł jak życie uchodziło z Somin, ponieważ ta leżała na dnie jeziora, dlatego za wszelką cenę chciał ją uratować, nawet jeśli sam miałby przez to zginąć.Ruszył szybkim krokiem w stronę wody, lecz blada dłoń chwyciła go mocno za włosy i dosłownie odrzuciła go na pięć metrów w tył, oszołomiony tym wszystkim Wampir uderzył z całej siły w brzozę i złamał ją przez to w pół. W jego stronę szybkim krokiem zbliżał się Suga, którego blada twarz zaczęła być pokrywana czarną mazią, która wypalała jego skórę sprawiając, że mięśnie pod nią zaczęły dosłownie gnić. Tak, to była jedna z właściwości jadu Demonów. Upadły Anioł jak mantrę mruczał pod nosem jedno zdanie, które zapewne Jung wmówił mu, gdy wdarł się do jego umysłu, a mianowicie "Zabić JungKooka, zabić JungKooka". Jeon doskonale wiedział, że dla młodszego nie było ratunku, dlatego rzucił się na niego i z całej siły zaczął okładać go pięściami, a ostrymi jak brzytwa kłami, gryźć go w najczulsze miejsca na szyi, i w jej okolicach.  Upadły odrzucił Wampira od siebie tym samym siebie chroniąc, lecz na nie wiele mu się to zdało, ponieważ Jeon nie dawał za wygraną i kolejny raz rzucił się na młodszego. Wygryzł się mocno w jego tętnicę, lecz YoonGi kolejny raz dał radę go odepchnąć jednak tym razem stało się coś innego. Suga upadł na kolana jakby tocząc walkę sam ze sobą, w pewnym momencie rozłożył skrzydła i chwycił za nie, ciągnąć ich końcówki w każdą możliwą stronę. Krzyczał z bólu i szarpał się, jakby ktoś go złapał w tej samej chwili krzyknął nisko i przeraźliwie, wyrywając sobie lewe i tak już poranione skrzydło. Upadł na ziemię i zamglonymi źrenicami wpatrywał się w przerażonego tym widokiem Wampira. Dla Upadłego Anioła ta walka się już skończyła...
   Silne dłonie objęły nieprzytomną Polkę wokół bioder i wtuliły ją w umięśnione i wpół nagie ciało. Białe włosy opadały na oczy Wonho, lecz to nie przeszkadzało mu, by szybko i zwinnie wypłynąć na powierzchnię. Położył wciąż nieoddychającą dziewczynę na ziemi i zawisł nad nią, robiąc jej sztuczne oddychanie. Ona nie mogła umrzeć, dlatego każdy miał za zadanie ją ratować nawet jeśli sam miałby przez to zginąć, bo jeśli coś by się jej stało, każdy zapłaci za to cenę swoim życiem, które bez wahania odebrałby Stwórca o imieniu TaeHyung. 
Błękitne oczy dziewczyny spojrzały na jej wybawcę szeroko, a usta wydały głośny jęk, by zaraz zanieść się głośnym kaszlem, by z płuc wydobyć pozostałości wody. 
-Omo, nic ci nie jest. - szepnął pod nosem Zmiennokształtny i przytulił ją do swojego nagiego torsu. Polka wtuliła się w niego wciąż w szoku i obolała.
-Gdzie JungKook? - zapytała, gdy tylko w miarę doszła do siebie. 
-Nie wiem, usłyszałem tylko jego rozkaz bym cię ratował, nic więcej nie wiem mała. 
-Ale... On ... - szepnęła, przypominając sobie Suge, który nad nim stał, gdy ostatni raz widziała go na oczy. 
-Somin to teraz bez znaczenia, musimy uciekać, armia Demonów jest blisko.
-Nie możemy go tak zostawić!
-Wybacz, ale mam za zadanie ratować ciebie.
-Yah! Czyje to polecenie?! Żeby ratować mnie zamiast przyjaciela?
-Stwórcy, a jemu nikt się nie przeciwstawi. - oznajmił szybko i przerzucił Polkę przez ramię.
-Aish, postaw mnie!
-Nie, musimy uciekać. - po tych słowach białowłosy ruszył biegiem w głąb lasu, zostawiając za sobą Wampira i armię piekielnych istot. 

   Ulice zalewały wszystkie rasy Demonów, które niszczyły wszystko na swojej drodze, a z racji swojej potęgi, mogły sobie bez problemu poradzić nawet z czołgiem, czy rakietą atomową. Pośrodku tego chaosu stało dwóch przyrodnich braci, lecz obaj byli po różnych stronach tej walki, a tylko jednej z nich mógł wygrać. 
-Poddaj się, a daruje ci życie. - zaśmiał się Jung, patrząc na młodszego brata. - Zniewolę cię, ale będziesz żył. 
-Mogę umrzeć, nie boję się śmierci. - odparł pewnie drugi, patrząc z pogardą na starszego Demona. - Jednak jedynie na czym mi zależy to żebyś zginął i żeby moja Somin cieszyła się życiem w spokoju. 
-Ach, no tak, to ludzkie gówno, które kochasz. - zaśmiał się mocno rozbawiony tymi słowami Jung.
-Odszczekaj to!
-Czy ja ci wyglądam na kundla, by to robić? - kolejny raz się wyszczerzył. - A jak tam JiMinek? Poradziłeś sobie po stracie kundla? Aish, aż teraz czuje jego ból i strach. - oblizał usta swoim długim i szpiczastym językiem tym samym uruchamiając w swoim młodszym bracie bombę, która była cholernie groźna. Blondyn rzucił się na niego wściekły, a jego lodowate oczy, gdyby mogły zabijać, sprawiłby, że jego starszy brat leżałby już martwy. Demon rozłożył swe skrzydła i wzbił się akurat w momencie, gdy rzucił się na niego V przez co uniknął mocnego zderzenia, lecz Stwórca przeczuwał taki ruch, dlatego w  momencie skoku sam rozłożył swe większe i dużo potężniejsze skrzydła. 
-Poddaj się skurwielu, a być może daruje ci życie. - warknął Kim patrząc z mordem w oczach na wciąż mocno rozbawionego Demona. 
-A skąd u mego braciszka takie słownictwo, huh?
-Nie zapominaj, że w połowie jestem Demonem. 
-Tchórzem, nie Demonem. Nie potrafisz zabić bez wyrzutów sumienia. 
-Ja w porównaniu do ciebie mam serce.
-Na chuj mi serce, gdy mogę mieć władzę?
-Ach, no tak. Tobie nie pozostało nic innego  tylko władza, nawet ojciec się od ciebie odwrócił. - zaśmiał się Stwóca, ciemne oczy Demona rozbłysnęły czystą nienawiścią przez te słowa, dlatego warknął nisko i rzucił się na brata. Ich ciosy były celne i z każdą chwilą coraz mocniejsze, lecz to TaeHyung był górą, ponieważ dzięki poprzednie walce z bratem osłabił go na tyle, by móc teraz go dręczyć i męczyć samemu nic wiele nie robiąc. 

   Zmiennokształtny postawił Somin na środku pokoju w wysokiej wierzy niczym bajkową Roszpunkę, lecz tym razem nie było kolorowo, a książę z bajki nie miał się pojawić na koniu. 
-Yah, czemu ja tu jestem? 
-Ponieważ jesteś człowiekiem i w niczym nie pomożesz nam w walce. - odparł szybko i rozejrzał się, jakby kogoś lub czegoś szukał.
-Wypuść mnie Wonho chcę wam jakoś pomóc...
-Pomożesz nam siedząc tu i czekając aż ktoś z nas po ciebie przyjdzie, gdy tylko walka się zakończy. 
-Ale Wonho...
-Bez dyskusji! - warknął, by zaraz spojrzeć na nią łagodnym wzrokiem. - Musze iść.
-A ja? Mam być tu sama?
-Nie, masz swojego stróża. 
-Hm? Kogo? - rozejrzała się po pomieszczeniu, by zaraz zobaczyć jak z ciemności wyłania się jej dobrze znana osoba.  - JiMin! - krzyknęła i podbiegła do niego chcąc się przytulić, lecz tylko przeniknęła przez jego wciąż wyrzeźbione, męskie ciało. - Oppa....
-JiMin to duch, dostał na tyle energii od matki Tae, by mógł się tu pojawić, lecz nie dotkniesz go. Nie ma ciała. 
-Ale oppa...
-Ochroni cię jeśli tym się martwisz, jednak nie będziesz mogła się do niego tulić jak dawniej. - ucałował ją w czoło, po czym wyskoczył z okna pod postacią białej sowy.  Polka spojrzała niepewnie na swojego przyjaciela, który patrzył na nią swoimi pustymi, czarnymi jak noc oczami, jednak kącik ust chłopaka uniósł się delikatnie w małym i subtelnym uśmiechu. 

   Potężne kule ognia co jakiś czas trafiały w ciało już poranionego nieco Demona, dlatego TaeHyung postanowił zaciągnąć go w swoją małą pułapkę. Stanął na dachu wysokiego budynku, czekając na ruch nieco już zmęczonego brata.
-No chodź tu parszywy skurwielu, braciszek się tobą zajmie. - zaśmiał się blondyn i wystawił starszemu język, w tej samej chwili Jung skoczył na niego i przygniótł do do dachu, lecz blacha nie wytrzymała tak mocnego uderzenia i po prostu pękła, a dwóch braci wpadło do budynku, na sam środek sali opuszczonej sali muzycznej. Hobi w porównaniu do Tae miał lepsze lądowanie, ponieważ upadł prosto na ciało brata, zaśmiał się gardłowo i wysunął swoje szpony, chcąc rozerwać szyję blondyna, lecz ten odepchnął go mocno i wstał na równe nogi. HoSeok rzucił się na młodszego i zaczął go z całej siły uderzać mocno i bardzo gniewnie, lecz Tae był na to wszystko przygotowany, dlatego radził sobie dużo lepiej niż mógłby przypuszczać Jung. 
TaeTae chwycił Junga za bluzę i rzucił nim mocno o pobliską ścianę, głośne echo rozniosło się po pustym i wymarłym budynku, a ciało księcia Piekieł upadło mocno na białe płytki. Stwórca podszedł do niego od razu i zaczął go mocno kopać w każde możliwe odkryte miejsce, robiąc to bardzo brutalnie i celnie, chcąc mu zadać mnóstwo cierpienia, nawet jeśli to był jego przyrodni brat. 
-Niech wygra.... Najlepszy. - wymruczał Jung i nie wiedząc kiedy wstał na równe nogi rzucając się na zaskoczonego tym czynem Kima. Zaczął go mocno okładać pięściami, a kłami gryźć blisko tętnicy, mimo coraz słabszych uderzeń, lecz wciąż celnych, zaczął wygrywać tę walkę, dlatego TaeHyung sięgnął po ostatnią swoją broń. Rozłożył skrzydła i przymknął oczy, jego całe ciało zaczął pokrywać potężny ogień, który również zaczął łapać się ścian i podłogi, w takiej postaci rzucił się na bruneta i zaczął go po prostu przypalać. Mimo że Jung należał do piekielnych istot, ogień też na niego działał, zwłaszcza ten, który był dziełem Stwórcy. Jego potężny i pełen cierpienie ryk rozniósł się kolejny raz echem po budynku, jego przekrwione, ciemne oczy spojrzały przez dziurę w dachu  i właśnie w tamtym momencie dostrzegł przegraną Demonów. Dlaczego? Dlatego, że z niego zaczęły spadać jasne, potężne kule, które były niczym innym jak armią Stwórców, upadającą na ziemię ludzi. Inne rasy widząc to poczuły większą pewność siebie i zaczęły być bardziej brutalne dla swoich wrogów, którymi były piekielne istoty. Przybycie Hybryd można byłoby porównać do nagłego, niespodziewanego tsunami, które z całej siły brnęło ogromnymi falami na małą wioskę pełną przerażonych ludzi. Właśnie taką mocą dysponowali Stwórcy. 
-Mówiłem. - zaczął V, przygniatając na wpółżywego Hobiego do podłogi. - Że wygramy tę walkę. 
-I tak... Przegrasz. - jęknął brunet przymykając oczy. 
-Nawet teraz nie przyznasz się do porażki. 
-Nie, ty naprawdę przegrałeś. Twoja Somin nie żyje. - zaśmiał się, a TaeTae zbladł tak bardzo i gwałtownie, że ogień, którym jeszcze sekundę temu płonął, po prostu wchłonął się w jego ciało. 
-Kłamiesz! - wstał na równe nogi i wyjął zza paska sztylet. 
-Więc patrz. - zaśmiał się, kiwając głową na jedną ze ścian, gdzie V mógł zobaczyć śmierć swojego małego kochania. Z jego ust wydobył się niesamowicie potężny i niski ryk, a oczy zapłonęły czystym ognień, nie wiedząc kiedy wbił sztylet prosto w serce swego brata. Jung wydał głębokie tchnienie, dlatego Hybryda pewny śmierci brata, zaczął odchodzić od jego ciała, lecz usłyszał ciche, lecz wciaż potężny głos Demona.
-Mówiłem, że... Przegrasz. - na dźwięk jego głosu odwrócił się gwałtownie w jego stronę, lecz nim zdążył się zorientować dostał prosto w serce kulą. Jung zaśmiał się gardłowo, by samemu wydać ostatnie tchnienie i umrzeć, pozostawiając po sobie już tylko i wyłącznie prochy. 
   Demony, czując śmierć swojego przywódcy zaczęły się masowo poddawać lub popełniać samobójstwo, żadne z nich nie chciało żyć bez swojego króla, którym miał być niedługo Jung. 

   Somin nie mogła sobie przez ten czas znaleźć miejsca, chodziła w kółko, wyglądała za okno, po prostu pragnęła by ktoś w końcu przyszedł i oznajmił jej, że to koniec tego horroru. W pewnym momencie rozległo się potężne walenie do drzwi, JiMin automatycznie zasłonił Somin gotów do walki, lecz drzwi zostały wyważone, a oni mogli zobaczyć rannego i obolałego Jeona, który od razu rzucił się w ramiona Somin. 
-Omo, oppa ty krwawisz! 
-To nic... Dam radę mała... Ważne, że tobie nic nie jest. - upadł na kolana i wtulił się w jej ciało. Dziewczyna kucnęła i wtuliła go w siebie, minęło tak kilka cichych minut, gdy usłyszała. 
-Wygraliśmy, Demony zostały pokonane.
-Omo, to cudownie! - krzyknęła szczęśliwa jak dziecko. - Gdzie TaeHyung? - zapytała i rozejrzała się pewna, że ten zaraz wpadnie do pomieszczenia, by ją przytulić.
-Somin...
-Kook...Kook... Omo, powiedz, że on żyje.... Kook?!
-Przykro mi mała... - wyszeptał cicho, mimo że kącik jego ust uniósł się, ukrywając uśmiech. Polka upadła na ziemię nie mogąc nic innego zrobić jak wybuchnąć płaczem. Straciła JiMina, czemu musiała jeszcze stracić Tae?!
-Mała... - szepnął znowu Wampir i ujął jej twarz w dłonie, lecz ta odepchnęła go od siebie,  płacząc głośno i żałośnie. - Somin. - nie dawał za wygraną. - Spójrz na mnie, proszę. - niebieskooka spojrzała na niego zapłakana i w tej samej chwili poczuła, jak w jej głowie zaczyna mocno wirować. Chwyciła się za nią, czując potężne mdłości i jednie co zdążyła zauważyć i usłyszeć, to Kooka, który wziął ją na ręce, szepcząc.
-Teraz będziesz żyła w spokoju. 

   Od tamtej walki minęło dwa tygodnie, niczego nie świadoma Somin żyła tak jak dawniej. Cieszyła się wakacjami i spotykała się z przyjaciółmi kompletnie nie pamiętając ani osób, których poznała ani wydarzeń, które miały w jej życiu miejsce. 
   JungKook żył nadal mimo licznych ran, które odniósł w trakcie walki. Wciąż pilnował Somin, zresztą nie potrafił odejść i nawet gdyby miał przez to umrzeć, wciąż był na to gotów. Potrzebował Polki tak jak chory potrzebuje leku.
  Wonho natomiast również poniósł liczne rany i ledwo udało mu się przeżyć, jednak po kilkunastu dniach udało mu się wyjść ze szpitala. Jednak on w porównaniu do JungKooka wrócił do swojego domu, do świata Zmiennokształtnych, by pomóc sowim braciom i siostrom w odbudowaniu świata na nowo.  
  Ludzie żyli tak jak dawniej, szybko i bez wytchnienia kompletnie nie pamiętając, ani nie wiedząc o tej walce. Dlaczego? Ponieważ Stwórcy przenieśli ich do Próżni na czas walki. 
   No właśnie Stwórcy, a raczej Hybrydy wciąż pozostały bez króla, ponieważ nie było już obydwóch braci. Matka TaeHyunga wciąż rządziła, cierpliwie czekając na syna...
~ ~
I szesnasta część za nami.
Co o niej sądzicie ?
Podobała Wam się?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

piątek, 10 sierpnia 2018

#15 Alien - Jesteś moim życiem/ Konsekwencje

1 komentarz:
Witam <3
Dziś nastał ten wyjątkowy dzień i dodaję kolejną część Aliena. Miałam go dodać nieco wcześniej, ale tak jak zwykle bywa, nieco mi zeszło i dodaję go dziś. Mam nadzieję, że i ta część przypadnie Wam do gustu, bo cholernie mi na tym zależy. I tak, ta część ma dwa tytuły, dowiecie się dlaczego...
  Ostrzeżenia: Wulgaryzmy.
 Długo mnie nie było, bo czas i wena nie chodzą często w parze, a prócz tego miałam liczne problemy z Internetem, więc.... Wyszło jak wyszło.
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~ ~
Dwóch chłopaków. Dwie różne rasy.
Jedna dziewczyna.
Czy tylko ja uważam, że to mieszanka...
Wybuchowa?

   Obudziło ją delikatne smyranie po nieco odkrytym udzie, uśmiechnęła się minimalnie myśląc, że osobą, która ją miziała w ten sposób był JungKook bądź TaeHyung, lecz gdy tylko otworzyła oczy, pisnęła przerażona spadając z łóżka. Na łóżku leżał rozbawiony HoSeok, który swoim długim i szpiczasty językiem oblizał swoje usta, patrząc z pożądaniem na lekko odkryte ciało Polki. W tym samym momencie do pokoju wpadł przestraszony JungKook, gdy tylko zobaczył na podłodze przerażoną do granic możliwości Somin, od razu ją mocno do siebie przytulił.
-Księżniczko, co się stało? - zapytał cicho, wtulając ją mocno w swoje ciało.
-Jung... Jung tu był. - powiedziała przerażona, roniąc kilka łez.
-Mała, jego tu nie było. Nie dałby rady przejść przez moją ochronę na wejście, tutaj jest jedyne miejsce, gdzie nie może cię dosięgnąć. - ucałował ją w głowę.
-On tu był, rozumiesz? Dotykał mnie!
-Księżniczko. - westchnął cicho Wampir, czując jak bardzo dziewczyna była już zmęczona psychicznie.
-Nie wierzysz mi, prawda?
-Wierzę, zawsze będę ci wierzył kochanie. - ujął czule jej twarz w dłonie i nie wiedząc kiedy, musnął delikatnie jej dolną wargę, wydając przy tym pomruk niczym kot. Gdy tylko ich usta się zetknęły, Kook poczuł niesamowicie przyjemne dreszcze, które rozeszły się gwałtownie po jego ciele. Jego martwe serce dziwnie się jakby poruszyło, dając mu znać, że jeszcze ten organ w nim był, dlatego chłopak od razu zdał sobie sprawę, że przez ten mały, lecz bardzo przyjemny czyn, umocnił swoją więź do Somin.
-Um. - mruknęła po chwili, odsuwając się mocno zawstydzona od Wampira.
-Um. - również się mocno zawstydził i poprawił nerwowo swoją grzywkę. - Z-Zrobiłem ci śniadanie księżniczko. Gdy się ubierzesz zejdź na dół.
-Dobrze, zaraz. - wstała szybko i mocno zmieszana, zabrała swoje rzeczy z fotela i czym prędzej udała się do własnej łazienki, JungKook w tym czasie zwilżył swoje usta mocno zachwycony i mruknął nisko, wspominając cudowne usta Polki.
   Przy śniadaniu panowała nieco niezręczna cisza, ponieważ dziewczyna nie miała pojęcia jak zachować się przy Jeonie. Przez ten mały pocałunek czuła się z jednej strony dobrze, a z drugiej znowu źle, nie miała pojęcia dlaczego, ale czuła się winna, że zaszła taka sytuacja. Czuła, że skrzywdziła TaeHyunga, nawet jeśli nie miała z nim aż tak bliskich relacji. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Stwórca, obdarzył dwójkę nieco chłodnym spojrzeniem, jakby wiedząc co się stało, lecz gdy tylko jego wzrok spoczął na Polce o turkusowych włosach, od razu zmienił się na delikatniejszy.
-Chcesz pójść ze mną na zakupy? -  uśmiechnął się do dziewczyny i usiadł zaraz obok niej.
-To nie jest dobry pomysł, by wychodziła z mojego domu. - odezwał się JungKook, patrząc na Tae chłodnym wzrokiem.
-Nikt cię nie pytał. - wzruszył ramionami blondyn. - Dam radę ją ochronić w razie potrzeby.
-Mhm, jasne. Widać było po tych wszystkich sytuacjach.
-Mówisz to tak jakbyś sam odwalił nie wiadomo jaką robotę. - prychnął Kim.
-No bo tak jest.
-Mam ci przypomnieć kto osłabił Junga na tyle, byśmy mogli zdobyć przewagę nad Demonami? - warknął już podminowany TaeTae.
-Chłopcy..... Uspokójcie się. - mruknęła nieco speszona dziewczyna, słysząc tą całą wymianę zdań spojrzała niepewnie na zabijających się wzrokiem chłopaków.
-To ten zaczyna. - mruknął Hybryda i kiwnął głową na Jeona.
-To nieistotne. - pokręciła głową nieco zawstydzona. - Możemy wszyscy razem spędzić czas.
-My? Razem? Ja z nim? - prychnął Kook.
-Jeśli nie chcesz to mogę ten czas spędzić tylko z Tae. - oznajmiła spokojnie, lecz z chłodem w głosie co mocno zaskoczyło obydwóch.
 -Dobrze. - zaczął Tae. - Może zamiast denerwować się jak spędzimy ten czas i z kim, to może chodźmy najlepiej do ogrodu i tam zagramy w siatkówkę?
-Tak, tak będzie najlepiej. - westchnęła dziewczyna i bez żadnego już zbędnego słowa ruszyła na tyły willi Kooka.
   Mimo że od śmierci JiMina minęły już prawie dwa miesiące, dziewczyna wciąż była ponura i nie potrafiła się już tak cieszyć jak wcześniej. Cholernie mocno przeżyła jego śmierć, prawdopodobnie bardziej niż Wonho, czy chociażby JungKook. Żaden z chłopaków nie mógł patrzeć na tak smutną i zamkniętą w sobie Somin, dlatego bardzo starali się jakoś poprawić jej humor. Niestety, żadna z ich sztuczek nie działała.

    Pewnego ranka Somin wstała nieco wcześniej niż zazwyczaj, dlatego od razu pokierowała się do pokoju Jeona, by sprawdzić, czy ten już nie spał. Otworzyła powoli drzwi, by zaraz zauważyć na łóżku odkryte, wpółnagie ciało Wampira. Wyglądał cholernie seksownie, lecz gdy podeszła bliżej, zobaczyła na jego torsie i brzuchu spore, głębokie blizny, które wyglądały na bolesne. Usiadła niepewnie na łóżku i delikatnie opuszkami palców przejechała po białych, zrośniętych ranach, Kook jak na sygnał usiadł gwałtownie, przestraszony na łóżku. Jego tęczówki przybrały kolor mocnej czerwieni, a zęby zamieniły się w kły, jednak nawet taki widok nie przestraszył dziewczyny.
-Omo, to ty mała. - odetchnął z ulgą brunet, i spojrzał na jej ciepłą dłoń, która rozgrzewała jego chłodne ciało.
-Dlaczego twoje ciało pokrywają takie spore blizny? - zapytała cicho nie odrywając wzroki od białych śladów.
-Aish to... Błędy przeszłości. - przytulił  ją do swojego ciała czując to  przyjemne ciepło pomieszane z lawendowym żelem pod prysznic.
-Musiałeś bardzo cierpieć oppa. - szepnęła, przejeżdżając dłonią po jego torsie co mocno spodobało się Wampirowi.
-Teraz ogromnie mi wynagradzasz ten ból.
-Hm? Jak?
-Tym, że jesteś przy mnie. Jesteś moim życiem, wiesz?
-O-Oppa. - spojrzała na niego mocno zaskoczona, lecz Wampir uśmiechnął się do niej czule i musnął jej czoło.
-Pora coś zjeść, aż tu słyszę jak w twoim brzuchu jest burza z głodu. - zaśmiał się cicho i wstał, ujmując przy tym jej dłoń.
-Oppa, czy ty....
-Tak mała, zawdzięczam ci życie. - ucałował ją w dłoń jak damę i nie przejmując się, że był w samych bokserkach, podreptał razem z nią do kuchni.
   Somin siedziała dniami i nocami tylko w willi Kooka, od czasu do czasu pod opieką, któregoś z chłopaków, wychodziła do ogrodu. Nigdy sama. Do szkoły już nie chodziła, bo rozpoczęły się wakacje, klasę ukończyła z świadectwem z paskiem, co było dla niej bardzo ciężkie, zwłaszcza na te wszystkie zdarzenia jakie miały miejsce w szkole, czy poza nią.
Wojna między Demonami a resztą ras trwałą w najlepsze, lecz to istoty z Piekieł zaczęły ją wygrywać, dlatego też życie Somin jak i reszty ludzi było pod wielki  znakiem zapytania.
   -Mogę się przejść? - zapytała spokojnie TaeHyunga, który akurat prasował dla niej sukienkę.
-Nie mała, masz zabronione.
-Ale oppa.... Zaczynam się dusić w tym domu. Chcę zobaczyć się z rodziną.
-Są bezpieczni, zobaczysz się z nimi, gdy wojna się zakończy.
-Gdzie ich zabrano?
-Cóż, są tak jakby w Próżni.
-W Próżni? Czyli?
-JiMin zabrał ich w przestrzeń pomiędzy światami, jest to przestrzeń w której można się zgubić i nigdy nie wrócić.
- Że co?!
-Aish, spokojnie mała. Wrócą, bo akurat ich przebywanie w Próżni jest pod kontrolą, mają wrażenie, że żyją tu, w waszym mieście.- dziewczyna na te słowa nieco odetchnęła z ulgą.Stwórca przyciągnął ją do siebie i zamknął w szczelnym, lecz przy tym czułym uścisku. Ucałował ją w głowę i powiedział nisko. - Nie martw się już niedługo twój świat wróci do normy, wrócisz do szkoły, do dawnych zajęć.
-A co będzie z wami?
-Tego nie wiem mała. - uśmiechnął się smutno. - Część z nas wróci do swoich domów, część pewnie zostanie.
-A ty oppa?
-Ja prawdopodobnie będę musiał wrócić. - powiedział cicho i spokojnie mimo że serce pękało mu na kawałki.
-Zostawisz mnie?
-Somin, za rok będę królem Hybryd, muszę wrócić. Nie mogę rządzić naszym światem mieszkając tu, w Korei.
-Ale oppa...
-Do  tego czasu jeszcze wszystko może się zmienić. - ujął jej twarz w dłonie i musnął jej czoło. -Nie martw się tym, nie teraz.
-Ja nie chcę byś tam wracał, już straciłam JiMina...
-Będę cię odwiedzał tak często jak tylko będę mógł. - znowu ją do siebie przytulił i przymknął oczy, dodając w myślach. - Chyba, że zostaniesz moją królową.
   Polka już naprawdę miała dość siedzenia w willi Kooka, dlatego wymknęła się szybko tylnymi drzwiami, doskonale wiedziała, że tym czynem ryzykowała życiem jednak nie dbała o to. Wiedziała, że i tak zginie, i że to było tylko kwestią czasu, więc uznała, że po co czekać?
Jednak mimo tak pesymistycznego podejścia i nieco też idiotycznego, nie poszła nigdzie dalej jak do małego jeziorka, które było zaledwie dwadzieścia kroków dalej od domu Wampira. Usiadła na kamieniu i przymknęła oczy rozkoszując się przyjemną melodią, starała się zamknąć swoje myśli by móc chociaż raz spokojnie rozkoszować się spokojem od tych ponurych i tragicznych wydarzeń. Minęło może pięć minut, a dziewczyna na nowo otworzyła oczy, rozejrzała się nieco już zmęczona i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że padało i to dość mocno. Mimo to i tak siedziała dalej przed jeziorem w samej sukience i na boso, nie przejmowała się, czy będzie chora czy nie, nie miało to już dla niej większego znaczenia. W pewnym momencie na jej kolana wskoczyła mała, nieco włochata, biała wiewiórka o czarnych jak noc oczach, Somin uśmiechnęła się smutno do niej, mówiąc.
-Długo mnie obserwujesz Wonho? - zwierze pokiwało głową i wtuliło się w jej mokry, lecz wciąż ciepły brzuch. Zaśmiała się czując przyjemne łaskotanie, gdy w pewnym momencie czyjąś dłoń spoczęła na jej ramieniu, przestraszona spojrzała na osobnika, widząc obok siebie JungKooka.
-Dlaczego wyszłaś z willi? Mówiłem ci coś. - mruknął, a w jego głosie była wyczuwalna nuta złości.
-Zwierząt nie trzyma się w klatce, a co dopiero ludzi. - westchnęła Polka.
-Dlaczego nie możesz zrozumieć do cholery, że robię to dla twojego dobra?
-Rozumiem to i naprawdę doceniam, ale potrzebuje wolności.
-Daje ci jej tyle ile jest ci potrzebne. Nie mogę ci dać jej więcej, inaczej zginiesz ty, ja, albo wszyscy razem wzięci ze Stwórcą na czele.
-JungKook....
-Wracamy do willi. Jeśli jeszcze raz wyjdziesz gdzieś beze mnie lub kogokolwiek, obiecuję, że zamknę cię w izolatce. A uwierz mi, że nie jest tam cudownie. - chwycił ją mocno za dłoń, dziewczyna syknęła cicho z bólu nieco przestraszona.
-D-dobrze. - szepnęła cicho i ruszyła szybkim krokiem za ciągnącego ją Wampira. Oczywiście Kook nawet nie miał takiego pomieszczenia w willi, po prostu musiał ją jakoś przekonać, by siedziała grzecznie na swoim nieziemskim tyłu. A groźba zawsze działa.
   Głośna muzyka w słuchawkach, spocone ciało i wpółnagie ciało, taki obraz zastała Somin, gdy zeszła do piwnicy, gdzie Kook miał swoją prywatną siłownię. Odkąd wyszedł z Piekieł bardzo dbał o swoją formę, lecz prócz tego bardzo chciał się przypodobać Polce. Mimo że Wampir doskonale czuł obecność swojego małego skarbu, postanowił udawać, że nie miał o tym pojęcia. Dziewczyna już o brązowych włosach podeszła do niego powoli i położyła swoją dłoń na pełne blizn, umięśnione plecy JungKooka. Ten jak na znak obrócił się z zadziornym uśmiechem w jej stronę jednocześnie wyjmując słuchawkę z prawego ucha, automatycznie dłoń dziewczyny znalazła się na jego torsie.
-Potrzebujesz czegoś moja księżniczko?
-Aish, nudzę się tam u góry sama oppa. - fuknęła cicho i wtuliła się w jego mokre ciało.
-Nie przeszkadza ci to, że jestem mokry? - zapytał z szerokim uśmiechem i objął mocno.
-Wiesz jeśli czegoś chce to to biorę, a w tej chwili chcę się do ciebie przytulić.
-Awww - uśmiechnął się rozczulony i ucałował ją mocno w głowę. - Wykąpię się i zagramy razem w gry wideo, hm?
-Jasne, brzmi i tak bardziej wesoło niż tępe patrzenie w sufit.
-Dokładnie. - zaśmiał się cicho i chwycił dłoń Polki, by zaraz razem z nią wyjść do góry.

   Późnym wieczorem, a raczej już nocą do willi Kooka zawitał nie kto inny jak Stwórca. Somin już spokojnie spała w swoim pokoju, więc blondyn mógł w spokoju nawiązać układ z Wampirem. Usiadł na fotelu i bez pytania nalał sobie do kieliszka ulubionego wina starszego.
-Ekhem, a maniery?
-Ekhem, a są potrzebne? - mruknął Tae i teatralnie przewrócił oczami. - Słuchaj mam do ciebie ważną sprawę.
-Zdziwiłbym się gdyby tak nie było. - warknął Kook i usiadł na kanapie. - Czego chcesz huh?
-Obydwaj dobrze wiemy, że Demony są coraz bliżej twojej willi, a życie mojego kochania jest zagrożone.
-I co w związku z tym? - oczy Wampira przybrały z zazdrości kolor czerwieni, a z racji tego, że Tae był Hybrydą, doskonale wiedział  uczuciach Jeona.
-Chcę by po walce, którą mam nadzieję wygramy, wymazał pamięć Somin.
-Słucham? Wymazać? Całkiem?
-Tak, dokładnie. Ma niczego nie pamiętać, nie chcę by cierpiała. - oznajmił spokojnie, mimo że nie miał pojęcia jakie konsekwencje tego czynu go czekają.
-Jesteś pewny?
- Nie no co ty, tak sobie jebnąłem propozycję. - mruknął zły blondyn.
-Dobrze skoro tego właśnie chcesz.
-Tak będzie dla niej najlepiej.
-Nic nie mówię. - uniósł Jeon dłonie w geście obronnym. - Zrobię jak chcesz.
-I super. - wstał na równe nogi, by spojrzeć na niego swoim lodowatym, błękitnym wzrokiem. Jego miłość do Somin zalewała całą sylwetkę Jeona nawet jego willę, lecz TaeHyung na razie się nie wtrącał. Potrzebował  Wampira, ale tuż po wojnie zamierzał się go pozbyć, niekoniecznie w dobry sposób. - Pilnuj jej. - dodał, po czym opuścił budynek. Niczego nie domyślający się Kook uśmiechnął się tylko pod nosem, nie zdając sobie sprawy, jaka czeka go kara z rąk Stwórcy. A proszę mi uwierzyć, że ich kary są gorsze od kar Demonów.
~  ~
Po długiej nieobecności dodałam piętnasty rozdział. 
Mam nadzieję że opłacało się czekać. 
Jeśli nie to trudno, nic więcej nie poradzę.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

Obserwatorzy