niedziela, 30 grudnia 2018

Nadchodzące posty

6 komentarzy:
Cześć
  Przychodzę do Was z małą informacją odnośnie moich przyszłych postów. Nie wiem kiedy je dodam, ale mam nadzieję, że jak najszybciej. Tsa..

1.Baekhyun - Czy to wreszcie koniec?
  Ciepłe dłonie Byuna sunęły delikatnie po nagim i rozgrzanym ciele ___, sprawiając, że na jej skórze pojawiły się dreszcze. Lecz nie były one wywołane uczuciem przyjemności, a wręcz przeciwnie, przez obrzydzenie i strach...
Scenariusz typowo psychopatyczny, powstaje na prośbę jednego ze słoneczek. Jest to nieco odmienna kontynuacja scenariusza z Byunem pt. Kolacja z potworem

2.Kris - Let's play baby!
    Przestronna nowoczesna cela z pięknym widokiem oraz miękki, biały materac, na którym spoczywała zmęczona i obolała ___. Ta sama dziewczyna, która śmiała odrzucić oświadczyny Wu ...

3.Reakcja MONSTA X - Gdy mają atak fanboy'a

4. Jin - Cukiernia
   Wystarczył mały i wspólny wypiek, by pomiędzy młodymi pracownikami cukierni coś małego zaiskrzyło. Czy będą razem, czy może ich miłość przejdzie do konkurencji, huh?

5.Kim Samuel - Don't worry be...
   Bo mój mały aniołek zwie się Samuelem, który najbardziej na świecie potrzebuje troski i miłości, a przede wszystkim MOJEJ obcności.

6. V - You MUST be mine...
    Nie ma takich murów, których nie dam rady przebić. Nie ma wód, których nie przepłynę. A na pewno nie ma takich ludzi, którzy staną mi na drodze do wiecznej miłości!

7. TKC - Awake - Powrót króla

8 /?/ TKC - Butterfly - Efekt motyla 
lub    Key- /Not/ Only boss
   Zgrabne palce Kibuma wsunęły się pod jej ołówkową spódnicę, a zadziorny uśmiech przyprawił ją o zawroty głowy. Jego niski głos przy jej uchu sprawił, że jej serce przyśpieszyło i zapewne doszłoby do igraszek, gdyby nie nagle włączający się, cholerny, faks...

  Planuje rozpocząć aktywność na Wattpadzie i nie ukrywam, że możliwym kosztem bloga I Need U. Zarówno zastanawiam się nad końcem tworzenia scenariuszy, czy reakcji, ponieważ pewna sytuacja sprawiła, że mam wyjebane już na pewne rzeczy. Co będzie? Zobaczymy, na razie jestem, ale niedługo może mnie nie być.

Cześć

niedziela, 9 grudnia 2018

Scenariusz #116 Jungkook Smile again...

2 komentarze:
   Ciemna postać przerażonego i rannego chłopaka mknęła szybko przez las niezdarnie omijając wystające gałęzie drzew. Jego oddech był szybki, łapczywy, sprawiający ogromne pieczenie w płucach młodocianego Koreańczyka. Jego ciemne i zapłakane oczy, patrzyły przed siebie wprost na wyjście z upiornego lasu, na cel, który miał go wybawić od niechybnej śmierci. Wyciągnął drżącą dłoń przed siebie, jakby starając się czegoś złapać i uwolnić, lecz w tej samej chwili poczuł ogromny, przeszywający ból w okolicy klatki piersiowej. W ogromnym szoku i bólu spojrzał na swoją część ciała, widząc miecz, który przebił jego ciało na wylot. Jedynie co zdążył zrobić to jęknąć z bólu i upaść na kolana, ostatni raz wspominając widok swojej pięknej kochanki, do której tak wiernie próbował się dostać.

   Porywisty wiatr, fale deszczu oraz pusta polana, na której leżał samotny, pogrzebany JungKook. Wokół niego było pełno poskładanych, pięknych tulipanów koloru białego, a tuż przy jego ziemnym grobie, klękała jego przepiękna kochanka. Jej blada od ogromnego żalu twarz była wpatrzona w krzyż, na którym było małe nieco już wyblakłe zdjęcie jej niedoszłego męża. Małą, zgrabną i równie bladą dłonią przejechała po mokrej nieco już błotnistej ziemi pod którą leżał piękny i pełny miłości Jeon. Słone łzy spływały po jej zaczerwienionych od zimna policzkach opadając na świeżo złożony bukiet tulipanów. Jej serce z każdą sekundą łamało się na coraz więcej kawałków, a każde jej spojrzenie na to wyblakłe zdjęcie, otwierało jej rany sprawiając ogromny ból.
-Uśmiechnij się do mnie ponownie... - wyszeptała i nie bacząc na nic, oparła swoją głowę na bukiecie kwiatów, przymykając swoje duże, pełne żalu i tęsknoty oczy. Miała wrażenie, że spod ziemi słyszy znów bicie serca, że niewidzialne dłonie JungKooka obejmują ją i wtulają w swój umięśniony tors, dając poczucie bezpieczeństwa i miłości, którą miał bezgraniczną względem niej.
-Błagam, uśmiechnij się do mnie jeszcze raz. - wymruczała, by po chwili zanieść się ogromnym płaczem.
   Z każdym kolejnym dniem zanosiła coraz to piękniejsze bukiety tulipanów, które sama wiernie zbierała. Kładła je na miejsce tych już starych, ale wciąż pięknych roślin. Jego grób musiał być idealny, piękny tak jak on, gdy żył. Lecz pewnego dnia, gdy jak zawsze zapłakana wtulała się w grób, jakaś duża, silna dłoń spoczęła na jej ramieniu. Bez słowa ktoś ją przytulił do siebie, do swojego równie umięśnionego torsu, starając się jej dać ukojenie w bólu, które uśmiercało ją każdego ponurego dnia.
-Musisz zacząć żyć na nowo. Na tyle ile ci serce pozwala. - usłyszała przy uchu niski, głęboki ton głosu. Nie miała pojęcia kim był ten chłopak, ale był równie przystojny jak jej Jeon.
-Nie potrafię, nie mogę bez swojego mężczyzny. - wyszeptała cicho, patrząc w oczy jej narzeczonego, które mimo tego wszystkiego wciąż się do niej uśmiechały.
-Potrafisz, JungKook nie chciałby, abyś się tak katowała. Miej go w sercu, ale otwórz je też na kogoś innego. - poczuła, że ktoś unosi jej głowę delikatnie za podbródek i wtedy jej oczom ukazał się przystojny brunet. Nieco przydługawe i mokre od deszczy włosy, opadały mu na przystojną, nieco owalną i ciemną twarz. Jego wyjątkowo duże i ciemne oczy, patrzyły z nieukrywaną miłością w te jej, a dłoń delikatnie sunęła po jej mokrej twarzy. Jego usta były wykrzywione w delikatnym bardzo subtelnym uśmiechu, dodając jej otuchy. Miała wrażenie, że tonie w objęciach jak i pod wpływem spojrzenia nieznajomego, lecz nie na tyle, by wpuścić go głębiej w swoje poranione i okaleczone serce.
-Kim jesteś i skąd się tu wziąłeś? - zapytała cicho, nie odrywając swoich oczy od nieznajomego.
-Jestem TaeHyung, przyjaciel twojego narzeczonego.
-Nie było cię na pogrzebie, nie było cię nigdy przy moim mężczyźnie, więc skąd mogę mieć pewność, że mówisz prawdę? - zapytała nieco podejrzliwie, by zaraz otrzymać odpowiedź.
-Zawsze trzymałem się na uboczu, nie chciałem nagle zjawiać się na pogrzebie, by wzbudzić jakieś swego rodzaju zainteresowanie. - tak, tu miał rację. Był niesamowicie przystojny, a jego urok osobisty poruszał kobiecie serce.
-Czemu więc nigdy nie widziałam cię przy grobie oppy?
-Chodzę zawsze w nocy, by móc w skupieniu oddać się modlitwie. - oznajmił spokojnie i kolejny raz ją wtulił w swoje ciało. Jednak tym razem, gdy spojrzała na zdjęcie JungKooka miała wrażenie, że patrzy na nią przerażony, chcąc ją o czymś powiadomić.
    Koreańczyk zawsze był jej opiekunem, w każdym momencie, gdy działo się u niej coś złego, wparowywał do jej domu, by ją ratować. Wyczuwał zagrożenie, które mogło ją dosięgnąć i nawet jeśli leżał martwy pod grubą ilością ziemi, wciąż nią wiernie pilnował. Nie mógł pozwolić, by coś się jej stało, a właśnie żyła w zagrożeniu, a to wszystko przez TaeHyunga.
Minęło już całkiem sporo czasu od śmierci Jeona, jakieś siedem lat, a wokół ___ wciąż kręcił się Kim, który pragnął podbić jej serce. Jednak ta była zamknięta na innych mężczyzn, ponieważ jej jedyny kochanek nie żył. Pozostała mu wierna i tej wierności pragnęła umrzeć.
   Siedziała skulona przy grobie swojego ukochanego, sadziła kwiaty, by zawsze miał pięknie wokół siebie. Jednak cały czas działo się coś dziwnego, nie dość że miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, to jeszcze czuła, że czyjeś usta delikatnie muskały jej szyję. Cały ten czas uważała, że to był jej JungKookie, który zawsze w ten sposób poprawiał jej ponury humor. Dlatego przymknęła oczy i rozkoszowała się tą myślą, gdy w pewnym momencie doznała wizji. Jej oczom ukazała się sytuacja, w której Koreańczyk uciekał przez las. Wiedziała, że ktoś go zabił, nie miała jednak pojęcia kto, ponieważ w tych latach i w tej wsi, nie było żadnej policji, która by się zajęła tą sprawą. Dlatego, gdy tylko doznała tej wizji, pragnęła się wybudzić jak najszybciej, lecz coś blokowało jej umysł. Doskonale widziała przerażonego bruneta, który uciekał przed kimś poprzez ponury i ciemny las, był już ranny, zmęczony i obolały, lecz mimo to ciągle biegł. Starał się dotrzeć do swojej niczego nieświadomej kochanki, by móc ją ostrzec przed zbliżającym się do niej niebezpieczeństwem. Jednak jedynie co zdążył zrobić, to wyciągnąć ku wyjściu z lasu swą dłoń, by zaraz upaść na kolana, a następnie na morką ziemię, zamordowanym. Wtedy morderca jej ukochanego, wyjął z ciała Jeona miecz i wyczyścił go dokładnie, by następnie zdjąć kaptur. W tej samej chwili jej przerażone oczy dojrzały zadowolonego TaeHyunga, który pod wpływem obsesji na punkcie ___ i ogromnej miłości do niej, zabił jej niedoszłego męża. Zakopał  miecz w lesie obok grobu Kooka i pociągnął go za nogi na sam środek lasu, mając nadzieję, że okoliczne zwierzęta go zjedzą. Jednak tak się nie stało, a ciało bruneta zostało znalezione przez myśliwego.
   Od tamtej pory nie widziała TaeHyunga, ponieważ tuż po tej wiadomości, którą przekazała rodzinie Jeonowi i swojej, powieszono Koreańczyka na oczach wszystkich mieszkańców wsi. Mogłoby się wydawać, że została sama, lecz tak naprawdę wciąż trwał przy niej jej ukochany, chroniąc ją przed każdym złem jak wtedy, gdy żył.
    W końcu po kilkudziesięciu latach i ona dożyła do sędziwego wieku, jak stara panna z ogrodem pełnym białych tulipanów i wciąż z krwawiącym z tęsknoty sercem. Miała wielu adoratorów, lecz żadnemu nie dała szansy, ponieważ tak jak zawsze sobie przyrzekali. I ona i JungKook będą sobie wierni do końca chwil. W ostatnich godzinach swojego życia, sadziła kolejne piękne kwiaty na grobie swojego ukochanego, który tak jak co dzień, uśmiechał się do niej wesoło dając jej chwilową otuchę.
-Uśmiechnij się do mnie raz jeszcze... - szeptała za każdym razem do zdjęcia niesamowicie pragnąc, kolejny raz choćby na kilka chwil, zobaczyć jego uroczy, pełny radości uśmiech.

     Kilkadziesiąt lat później, równie piękna dziewczyna spacerowała spokojnie po ładnie oświetlonym parku, słuchając muzyki. Od dziecka miała wrażenie, że za czymś tęskniła jednak nie miała pojęcia za czym, dlatego uznawała to za wyobraźnię. Przemierzała kolejne metry wsłuchana w muzykę, mając nieco rozmarzony wyraz twarzy, jej duże oczy wpatrzone były nieobecnie gdzieś w dal, dlatego nie wiedząc kiedy, wpadła na kogoś. Zamrugała szybko kilka razy widząc przed sobą równie zszokowanego, przystojnego i młodego bruneta, na oko osiemnastu lat.
-Omo, przepraszam, zagapiłam się. - powiedziała szybko, tonąc w jego cudownych oczach. I właśnie w tamtym momencie doznała uczucia, jakby kopnął ją prąd, ponieważ nieznajomy uśmiechnął się do niej słodko wyciągając do niej dłoń.
-Jestem JungKook, a ty? - uśmiechnął się, patrząc w jej oczy.
-Ja... ___. - powiedziała wciąż zszokowana, a gdy uścisnęli sobie dłonie, obydwoje poczuli przeszywający prąd, a ich krótkie, ale prawdziwe lata miłości rozbłysnęły w ich umysłach, sprawiając, że dawna para kochanków, miała kolejny raz szansę na przeżycie ze sobą kolejnych i oby tym razem długich chwil.
~ ~
Krótki scenariusz o stracie i następnej szansy.
Podobał Wam się?
Mam nadzieję, że mimo krótkiej ilości tekstu, zdołałam Wam przekazać uczucia, związane z tekstem.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

piątek, 7 grudnia 2018

#121 Reakcja NCT Gdy ich dziecko pyta się skąd biorą się dzieci

Brak komentarzy:
Witam *_*
Przybywam do Was z reakcją NCT, która jest zamówieniem. Jeśli kogoś pominęłam, coś pomyliłam to mi wybaczcie, ale nie należę do fandomu i nie wiem dokładnie jak się nazywają, i jak wyglądają.
Wiem, że chciałaś reakcję z NCT, ale nie lubię gdy ktoś mi nie pisze z jaką podgrupą (jeśli takowa jest), ponieważ mam wtedy problem, z którą pisać. Dlatego... tutaj macie równe 18 członków NCT. Czyli wszystkie podgrupy, dlatego jest możliwość, że będą powtórzenia, bo uwierzcie mi, że ciężko by takowych nie było. Wybacz, że tak długo czekasz, ale mam nadzieję, że ilość chłopaków, o których napisałam ci to zrekompensuje. Gdy ktoś jeszcze będzie chciał jakąś reakcję, NAPISZCIE mi z jaką podgrupą. To naprawdę ratuje tyłek.
   Zamówienie: Anonimek
Ostrzeżenia: Reakcje są krótkie, możliwe powtórzenia oraz możliwe, że gdzieś będzie błąd w gifach, bo tak jak wspominałam. Chłopaków nie poznaję.
  Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
TAEYONG
Po długim i naprawdę wyczerpującym treningu Taeyong usiadł padnięty na fotelu z kubkiem gorącego kakao. Przymknął oczy, by móc nacieszyć się chwilą ciszy i spokoju, gdy w pewnym momencie do salonu wpadła wasza mała, niesamowicie podobna do ojca córka, która była jego oczkiem w głowie. Bez wahania wdrapała się na kolana chłopaka i skradła mu małego buziaka na czole. 
-Tato? Tato, nie śpij!
-Aish nie śpię łobuzie, co się stało, hm? - uśmiechnął się do niej delikatnie, mając podkowy pod oczami i objął ją delikatnie.
-Tato, skąd się biorą dzieci ?
-Hm, skąd to pytanie? - spojrzał na nią nieco większymi oczami, nie za bardzo wiedząc jak wybrnąć z sytuacji.
-Oglądałam dziś bajkę, no i tam taka pani była w ciąży, czy w czymś.. I dlatego pytam, skąd biorą się dzieci?
-Wiesz słoneczko, to bardzo długo by mi zajęło, by ci to wytłumaczyć, a twój tata jest bardzo zmęczony. - ziewnął cicho, by pokazać małej, że nie było szansy na taką rozmowę. - Może w ramach tego, ty opowiesz mi bajkę?
-Dobrze, ale jutro odpowiesz na moje pytanie, dobrze? - posłała mu uroczy uśmiech, ciągnąc go do pokoju.
-Jasne, jak tylko wstaniesz. - zaśmiał się, doskonale wiedząc, że do rana jego mały łobuz zapomni o tym pytaniu.



TAEIL
 Jak każdego wieczoru Taeil i wasz mały synek, oglądali wspólnie bajki, by mały szybko zasnął, lecz często bywało tak, że to twój mąż zasypiał zamiast syna. Jednak tego wieczoru było inaczej, Moon zaczął już powoli przysypiać, gdy wasz synek usiadł mu na brzuchu i pociągnął go za policzku, pytając z uśmiechem.
-Tato, skąd się wziąłem?
-Hm?
-Skąd się wziąłem? Ja i inne dzieci? - Taeil spojrzał na niego nieco w szoku, ponieważ szkrab miał zaledwie pięć lat, ale to nie przeszkadzało mu, by już zadawać nieco krępujące pytania. 
-Jesteś za mały, bym odpowiedział ci na to pytanie, mały.
-Ale tato, ja naprawdę chcę wiedzieć. I jestem duży, sam myje ząbki.  - zaśmiał się, ukazując rząd małych i białych ząbków. 
-Aish, wziąłeś się z brzuszka mamy.
-Tak po prostu? 
-Tak, coś w rodzaju PYK i jesteś. - zaśmiał się cicho Taeil, patrząc na zdziwionego synka.
-To... dlaczego nie ma tego PYK i ja nie mam brata? 
-Wiesz... Mama ostatnio ma dużo na głowie, ale porozmawiam z nią o tym. - uśmiechnął się rozbawiony do małego, mierzwiąc mu nieco bujne, czarne włosy. 


JOHNNY
Seo był na placu zabaw z waszym synkiem, pilnował go, gdy mały się bawił w piaskownicy. 
-Chcesz pić, hm? - kucnął przy synku, podając mu jego ulubiony sok.
-Tato, co się stało tej pani? - pokazał nieco nieśmiało na kobietę w ciąży, która również pilnowała swojego synka.
-Ta pani jest w ciąży, czyli będzie miała małe dziecko. 
-Tak? A skąd?
-Z brzuszka... - mruknął John, nieco skrępowany rozmową. 
-Czy ona zjadła to dziecko...?
-Aish nie mały.
-To skąd je ma w brzuszku? - nie dawał za wygraną, a Seo w duchu się karcił, że zaczął mu już tłumaczyć tak dość odważną sytuację. 
-Wiesz, jak wrócimy do domu to zapytasz się mamy, hm? Jestem pewny, że ona wie skąd biorą się dzieci. - uśmiechnął się do synka dumny, że udało mu się w miarę logicznie ominąć rozmowę.
YUTA
Twój mąż, którym był Yuta pokładał ogromne nadzieje względem syna, który od najmłodszych lat uwielbiał piłkę nożną tak jak i on. Dlatego gdy tylko miał czas, uczył go nowych trików z piłką w waszym ogrodzie. 
-Tato?
-Tak? - uśmiechnął się do niego czule i posadził go na swoich kolanach. Wasz sześcioletni syn nieco skrępowany przeniósł wzrok na ciebie, będącą w zaawansowanej ciąży z bliźniakami. - Mały, coś się stało?
-Tato, bo ja nie wiem... skąd się biorą dzieci? - spojrzał na niego dużymi oczami i z lekkim skrępowaniem na twarzy.
-Aish synku, jesteś jeszcze za mały, ale mogę ci powiedzieć tylko tyle, że gdy rodzice się kochają i chcą stworzyć dużą rodzinkę, to co jakiś czas pojawia się takie małe bubu. 
-Takie, jakie ma mama w brzuchu?
-Dokładnie tak mały.
-Czyli... chcieliście powiększyć rodzinę?
-W rzeczy samej. - uśmiechnął sie do niego nieco również zawstydzony. - Jak dorośniesz nieco to ci wszystko wytłumaczę. 
-Wszystko?
-Wszystko synku.

KUN
Qian siedział spokojnie na werandzie, patrząc spokojnym wzrokiem przed siebie, gdy na dach werandy spadał deszcz. Uwielbiał taką pogodę, bo mógł się wyciszyć i nacieszyć dniem wolnym od pracy.
-Tato! - usłyszał wołanie swojej córki, gdy w pewnym momencie wpadła do pomieszczenia. 
-Omo, co się stało?
-Tato, bo znalazłam taką książkę. - usiadła mu na kolanach, pokazując album. - I co to takie dziwne?
-Hm? To? - popatrzył zaskoczony na zdjęcie USG, na którym była właśnie wasza córeczka. 
-To ty mała. 
-Ja? Ale... To takie... Glutowate... A ja taka nie jestem. 
-To tylko tak się wydaje, wiesz? 
-A skąd się wzięłam, hm? - uśmiechnęła się słodko w jego stronę. 
-Przyniosły cię bociany, tylko ciii, nie mów mamie, dobrze? - zaśmiał sie cicho, patrząc na zaskoczenie na twarzy waszej córki. 
-Omo, naprawdę? Bociany?!
-Dokładnie tak, wpadły do pokoju i wsadziły cię w takiej małej pieluszce do brzuszka mamy. - uśmiechnął się szeroko, tarmosząc nieco jej policzki.
-I mama o tym nie wie?!
-Oj nie, dlatego jej nie mów, dobrze? To taka nasza tajemnica, hm?
-Tak! - klasnęła radosna w dłonie, a Kun uśmiechnął się rozczulony, przypominając sobie jak jego ojciec tak samo mu tłumaczył, skąd dzieci wzięły się na świecie. 

DOYOUNG
Pewnej nocy wasza mała córeczka przyszła do was w nocy, nie mogąc spać. Doyoung z racji tego, że miał wolne, a ty musiałaś rano wstać, wziął małą na ręce i podreptał do jej pokoju. Obydwoje ułożyli się wygodnie na łóżku, chłopak objął swoją druga, najważniejszą kobietę życia i wtulił ją w siebie. 
-Tato, mam takie pytanie. 
-Jakie, hm?
-Bo wujek Taeil będzie miał dzidzie... Skąd ona się wzięła?
-Um... Wiesz. - zaczął nieco zszokowany, że wasza córka weszła na taki temat. - Jest taka dziecięca wróżka... No... I ona przynosi takie dzieci.
-Czyli, jeśli ją poproszę o taką siostrzyczkę to mi przeniesie? 
-Tak, mała. - uśmiechnął się lekko, cały czerwony z zawstydzenia. 
-I długo muszę czekać na prezent?
-Oj trosze tak, ale to tylko dlatego, że wróżka ma bardzo dużo pracy. 
-Dobrze, to ja ją poproszę i zaczekam, dobrze?
-Jasne perełko. - ucałował ją w głowę i wtulił w siebie, nie mogąc się doczekać, aż sam poprosi swoją wróżkę, by pozwoliła mu na złożenie zamówienia...

TEN
Twój narzeczony siedział w pizzeri z waszym czteroletnim synkiem. Obydwaj jedli razem pizze jednocześnie oglądając ulubioną książeczkę małego. Jednak w pewnym momencie duże i czarne oczy waszego synka skierowały się na rysunek kobiety w ciąży, dlatego z jego ust od razu padło pytanie.
-Tato? Skąd biorą się dzieci?
-Um, wiesz mały - zaczął nieco skrępowany Tajlandczyk upijając szybko kilka łyków shake. - Po prostu dorośli ludzi robią kilka... Rzeczy...
-Jakich rzeczy? - patrzył na niego z dużymi oczami.
-Pamiętasz jak mama mówiła, żebyś nie całował każdej napotkanej dziewczynki?
-Tak. Czemu pytasz tato?
-Bo właśnie z takich całusów biorą się dzieci...
-Tak? To czemu ja nie mam dużo braci skoro ty i mama tak dużo dajecie sobie buziaków? - nadal nie dawał za wygraną, a skrępowany do granic możliwości Ten, odpowiedział.
-Bo to bardziej skomplikowany proces niż mogłoby się wydawać. A teraz zjedz resztę pizzy łobuzie, bo zaraz wracamy do domu. - po tych słowach kolejny raz upił sporą ilość shake.

JAEHYUN
Sobotni wieczór był spędzany przez Jaehyuna tak jak zawsze, czyli na kąpieli młodszej córeczki, która nadzwyczaj kochała wodę i jej kąpiel potrafiła trwać nawet półtorej godziny. Koreańczyk mył spokojnie jej głowę, gdy ta bawiła się małą kaczuszką, lecz w pewnym momencie do jego uszu dotarło dość odważne pytanie.
-Skąd biorą się dziewczynki i chłopcy?
-Masz na myśli skąd biorą się dzieci, hm? - uśmiechnął się do niej czule.
-Tak. Skąd się biorą?
-Wiesz, jak tata tak mocno, mocno przytuli się do mamy, to potem jest takie małe bubu jak ty. - zaśmiał się cicho i nalał trochę wody do miski, by opłukać jej głowę, gdy nagle wasza córka z ogromną powagą oznajmiła..
-To... Ja jestem w ciąży?
-Hm? Czemu? 
-No bo HoSeok od wujka Yuty właśnie się tak mocno do mnie przytulił. 
-Omo, kochanie. - zaśmiał się rozczulony Jaehyun. - Jestem pewny, że aż tak mocno się do ciebie nie przytulił, skarbie. - nałożył jej pianę na nosek i dodał. - Spokojnie, akurat w ciążę zachodzą tylko duże dziewczynki. - po tych słowach kolejny raz się zaśmiał już nieco skrępowany.

WINWIN
Chińczyk wracał spokojnie z przedszkola z waszymi bliźniaczkami, gdy nagle jedna z waszych córek powiedziała.
-Tato, dziś jeden z kolegów śmiał się, że wie skąd biorą się dzieci. 
-Tak?  I co powiedział, hm? - spojrzał na nią zaskoczony, ale też zaciekawiony.
-Powiedział, że jak rodzice jadą gdzieś razem na kilka dni, to jak wracają, to mama jest w ciąży. Podobno specjalnie wyjeżdżają właśnie na kilka dni, bo podobno wyjmują dzieci z kapusty!
-Tato, to prawda? - zapytała młodsza z bliźniaczek. WinWin tylko zaśmiał się cicho i wziął obydwie na ręce, podrzucając nieco. 
-Co  do wyjazdu to prawda, ale z tą kapustą to bym się wahał. 
-To w takim razie skąd biorą się dzieci?
-Wiecie, mama wam to dokładnie wytłumaczy, bo właśnie do nas macha. - zaśmiał się cicho, pokazując im skinieniem głowy ciebie, gdy stałaś w progu domu. - Jestem pewny, że to będzie ciekawy wieczór. - dodał ze śmiechem pod nosem.

JUNGWOO
Kim od dłuższego czasu przekładał rozmowę z waszym sześcioletnim synem na temat tego skąd biorą się dzieci. Mimo dorosłego wieku był przerażony myślą, że to on z racji tego, że był mężczyzną i ojcem, będzie musiał przekazać tę wiedze swojemu synowi. Dlatego tuż po obiedzie zabrał chłopca do ogrodu i usiadł z nim na huśtawce. 
-Pytałeś mnie kiedyś skąd biorą się dzieci. Dlatego chciałem ci to wytłumaczyć. 
-Spokojnie tato, już to wiem.
-Co? Skąd? - spojrzał na niego w nie małym szoku.
-Zapytałem wujka Marka i wszystko mi to wytłumaczył. 
-Marka? Czyli... Co ci powiedział?
-Powiedział, że dzieci biorą się z dużej miłości rodziców i czasem z jarmaków. 
-Jarmaków? Czyli...
-No, podobno rodzice tam kupują dzieci. - po tych słowach zapadła cisza, lecz dopiero po kilku chwilach Jungwoo zauważył, że jego syn tak naprawdę zrobił sobie z niego żarty, i że w ciąż nie miał pojęcia skąd biorą się dzieci. 
-Osz ty... - zaśmiał się i zaczął go mocno łaskotać, słysząc tylko i wyłącznie głośny śmiech syna.

LUCAS
Oglądałaś razem ze swoim mężem i synkiem bajki, miałaś głowę na torsie Lucasa, a wasz synek tulił się między wami, co wyglądało bardzo słodko. Jednak w pewnym momencie usiadł ciekawy, prostując się nieco, ponieważ w bajce pojawił się moment, gdzie zaczął się poród. 
-Omo, skąd biorą się dzieci? - zapytał nagle, patrząc na wasze zaskoczone twarze. 
-Cóż... Tata ci to wytłumaczy. - zaśmiałaś się sama ciekawa jak wybrnie z tej sytuacji Chińczyk. Blondyn przeczesał włosy i przytulił do siebie swojego ukochanego synka, śmiejąc się. 
-Dostaliśmy cię w prezencie mały, wiesz?
-Omo tak? Od kogo? - zapytał jeszcze bardziej ciekawy. 
-Przyniosły nam cię takie małe i tak samo piękne aniołki jak ty, w takim małym koszyczku. - ucałował go w głowę i przytulił go również do swojego torsu, by zaraz również przyciągnąć do siebie zaskoczoną ciebie. 
-Czyli... Jestem aniołkiem?
-Tak mały, naszym małym, kochanym aniołkiem. - powiedział radosny i przytulił was mocno do siebie.




MARK
Podczas waszego małego pikniku w parku, wasza córka postanowiła was nieco zaskoczyć, zadając dość krępujące pytanie. 
-Powiecie mi skąd biorą się dzieci?
-Do czego jest ci potrzebna ta wiedza młoda damo, hm? -zapytał Mark patrząc to na ciebie to na waszą córkę. 
-Jestem po prostu bardzo ciekawa tato, no. Powiesz mi?
-Aish, jesteś na to jeszcze za młoda. Poza tym to bardzo skomplikowana sprawa, a mieliśmy spędzić dzień na relaksowaniu się, a nie uczeniu, prawda?
-Aish, no dobrze. Ale wieczorem mi powiesz, prawda? - zapytała, robiąc uroczą minkę. 
-Pogadam o tym z mamą, a potem z tobą, a teraz zmykaj na karuzelę. - oznajmił z uśmiechem, by po chwili spojrzeć na ciebie w ciąż w ogromnym szoku po tym pytaniu. - Ja nie wiem skąd ona bierze te pytania. - dodał, tuląc się mocno do ciebie.

RENJUN
Huang siedział właśnie z synem nad jego zadaniami domowymi, pomagając mu, gdy w pewnym momencie obydwaj trafili na pytanie.
-Właśnie, tato, skąd biorą się dzieci? 
-Nie rozumiem czego oni was uczą w tej drugiej klasie... - zaczął zmieszany, by dodać. - Dzieci biorą się z ogromnej miłości rodziców, wiesz? Tak mocno kocham twoją mamę, że dzięki temu pojawiłeś się na świecie.
-Omo naprawdę?!
- Oczywiście, gdyby nie twoja mama i jej miłość, nie byłoby nas tu obydwóch. - zaśmiał się i pocałował go w głowę. - To samo możesz napisać w zadaniu. Jestem pewny, że mama podzieli moje zdanie, łobuzie. 

JENO
Chłopak właśnie uczył się do swojej nowej roli w dramie, gdy na kanapę wdrapała się wasza mała córeczka, która zawsze podziwiła swojego tatę. Patrzyła na niego dużymi oczami i z uśmiechem, słuchając jego głosu. 
-Tato? Mogę zająć ci chwilkę?
-Omo, oczywiście aniołku. Co się stało, hm?
-Bo wiesz, chciałabym się dowiedzieć skąd biorą się dzieci?
-Nie jesteś na to jeszcze za mała, hm? Masz tylko pięć lat. - usiadł obok  niej i posadził ją na swoje kolana. 
-Naprawdę mnie to ciekawi. Powiesz mi?
-A co będę miał w ramach nagrody?
-Mam ciasteczka bananowe. - zaśmiała się cicho i potarła jego policzki swoimi małymi dłońmi. 
-No dobrze, więc dzieci biorą się z takiego małego koszyczka. Czasami są takie kładzione pod drzwiami domu, mały krasnal puka, a gdy otwierasz drzwi to w środku koszyczka widzisz dziecko.
-Omo, naprawdę? Krasnale dają dzieci?!
-Oczywiście perełko, a któż by inny, hm? -  zaśmiał się cicho, widząc jej nie małe zaskoczenie, lecz wiedział, że niedługo znowu zada to samo pytanie, a on będzie musiał wytłumaczyć dość krępujący temat.

HAECHAN
Lee byłby w trasie koncertowej, gdy jego syn zadałby mu to dość trudne pytanie podczas rozmowy na Skype. Koreańczyk przez chwilę nieco skrępowany szukałby dobrych słów, by zaraz powiedzieć. 
-Wiesz, dzieci biorą się z owoców. Wiesz, jak mama je dużo np. bananów...
-Bananów?
-Tak, tak. Banany mają dużo witamin, które potem dają dzieci w brzuchu... Tak... Wiesz mały... Zawołaj najlepiej mame, hm? Wytłumaczy ci to jeszcze lepiej niż ja. - zaśmiał się cicho, patrząc na zszokowanego syna.
JAEMIN
Na z kolei od razu bez zbędnego owijania w bawełnę, powiedziałby waszej córeczce tuż po zadaniu tego pytania odpowiedź. 
-Wiesz, dzieci biorą się z takich małych, białych pestek. Jak mama ma ich zbyt dużo w sobie to potem robi się w jej brzuchu taka mała dzidzia. 
-Pestek? Takich jak w arbuzie? - spojrzała na niego zaskoczona. 
-Tak mała dokładnie z takich samych, jak ma ich się za dużo to potem jest dzidzia. 
-Więc... Mama chyba dużo ich jadła...
-Tak, w końcu masz trójkę rodzeństwa. - zaśmiał się cicho, patrząc na bawiące się trojaczki w waszym ogrodzie. 

CHENLE
Zhong byłby na zakupach z waszym synkiem chcąc wybrać mu jakieś wygodne i ładne buty do przedszkola, gdy w pewnym momencie wasz mały łobuz zobaczył kobietę w ciąży. Oczywiście jako ciekawe dziecko od razu postanowił zapytać.
-Tato? Skąd biorą się dzieci?
-Aish mały... Wiesz... No... Dzieci przynoszą takie małe bałwanki co zimę.
-Hm? Jak to?
-Wiesz jak jest bardzo zimno, to mama z tatą przykrywają się puchatym kocem i tulą się mocno, a po dziewięciu miesiącach jest właśnie takie małe bubu jak ty. 
-Czyli.. Jak wczoraj widziałem jak tulisz się mocno z mamą pod kocem, to znaczy, że będę miał rodzeństwo? - zapytał zaciekawiony chłopiec, a Chenle słysząc to pobladł nieco i z nieco zażenowanym śmiechem odparł. 
-Chyba nie mały... Chyba nie...



JISUNG
Park spałby jeszcze smacznie, gdy do waszej sypialni wparowała ze śmiechem córka, która od razu skoczyła na Jisunga.
-Tato! Tato, wstawaj!
-Omo, co się stało? - ziewnął cicho zaskoczony. 
-Wiem już skąd biorą się dzieci!
-Hm? Co? Skąd?
-Teraz w bajce mówili, że dziecko przynosi Mikołaj! Podobno można sobie nawet życzyć takie dziecko pod choinkę! - klasnęła w dłonie na co Jisung zareagował cichym śmiechem. 
-Tak mała, to prawda. Dzidzię przynosi Mikołaj. - przytulił ją do siebie rozczulony i przykrył kocem. - To taki prezent dla rodziców. - dodał, przymykając oczy i tuląc do siebie waszą córkę.
~ ~ 
Cóż może nie wyszło cudownie, ale mam nadzieję, że mimo to miło się Wam czytało.
Za wszelkie możliwe błędy wybaczcie, ale jak wspominałam, nie jestem ich fanką, więc mogłam ich pomylić. 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

środa, 17 października 2018

Scenariusz #115 Suga Głodny miłości

7 komentarzy:
Witam *_*
Przybywam do Was z kolejnym scenariuszem, który jest zamówieniem. Dawno takich prac nie pisałam i obawiam się, że już nie potrafię dobrze ich pisać. Jednak mam nadzieję, że i Tobie Killer, i Wam Słoneczka praca przypadnie do gustu. Jest paranormalna, a dawno takich scenariuszy nie było.
   Ostrzeżenia: Wulgaryzmy to na pewno.
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3,
~ ~ ~
 Jedni są spragnieni krwi,
Inni władzy,
A ja...
Ja jestem spragniony twojej miłości.


     Nie łatwo jest być człowiekiem, zwłaszcza w momencie, gdy stanowisz łatwy i pyszny kąsek dla Wampira, Wilkołaka, Demona lub ewentualnie jakiegoś mordercy. Jednak żyć trzeba, nawet jeśli przyszło egzystować ci w paranormalnym świecie, nie czekaj... W normalnym świecie pełnym paranormalnych istot. Albo na odwrót. Może to ty jesteś tą "nienormalną" w ich świecie? Chora sytuacja, bo przyszło ci chodzić do szkoły pełnych różnych ras i nie, wcale nie mam na myśli ras ludzkich...  Ale wracając do historii...

    Spokojnym krokiem szła niska brunetka, która zatopiona w słowach swojej ulubionej piosenki przemierzała kolejne metry dzielące ją od przystanku autobusowego. Wracała ze szkoły, zmęczona i obolała po ostrym wf'ie z nauczycielem Wilkołakiem, który jak na rasę przystało, był cholernie wymagający pod względem atletyki i kondycji. W końcu lepiej jest mieć kolkę po kilometrze biegu niż po pokonaniu pięćdziesięciu metrów, prawda? Przynajmniej ma się większą możliwość przeżycia. 
 Usiadła spokojnie na ławce obok cmokającej się pary Wampirów i w duchu mając nadzieję, że upragniony bus nadjedzie szybko, ponieważ już czuła w okolicy serca cholerne kłucie. Tak, zazdrość. W końcu nie miała nikogo, a wokół niej jak na złość kręciło się od cholery par. To irytujące, zwłaszcza w momencie, gdy nie ma się komu wyżalić, bo większość klasy stanowią właśnie te martwe istoty, przez które w tamtym momencie ___ była zazdrosna. 
-Cholera. - westchnęła pod nosem i podgłośniła bardziej muzykę, by móc skierować swoje pełne złości myśli na inny tor niż na brak partnera u boku. Jednak jak na złość dosiadł się do niej kolega z klasy, co prawda był starszy, bo "kiblował" w drugiej liceum już drugi rok. Nie lubiła go, właściwie... Nie lubiła nikogo, bo jak już było wspomniane, w jej klasie były same Wampiry. 
-Chcesz? - poczuła mocne tyrpnięcie i z mordem w oczach spojrzała na bruneta. Tak, Wampir, w dodatku cholernie przystojny i pewny siebie o imieniu YoonGi. Jego wzrok mimo że cholernie ponury - zresztą jak cała jego twarz - skrywał drobne, wręcz ledwo widoczne iskierki szczęścia. Spojrzała na paczkę miętowych gum, potem na niego i jeszcze raz na tę samą paczkę po czym zdejmując jedną słuchawkę, rzekła. 
-Nie lubię mięty. - już miała założyć znowu mini głośniczek do ucha, gdy ten kolejny raz ją tyrpnął, pokazując tym razem paczkę truskawkowych gum. - Mam uczulenie na truskawki. - westchnęła, przenosząc swój już spokojny, lecz wciąż ponury wzrok na jezdnię. Min - bo tak miał na nazwisko - nie poddawał się, dlatego już po sekundzie wyjął z kieszeni kurtki małego batonika i bez słowa położył go na jej kolanach. Zielone tęczówki dziewczyny spojrzały w dół prosto na jej ulubioną słodycz, uśmiechnęła się minimalnie nie chcąc by ten to widział. Dobrze wiedziała, że YoonGi się w niej kochał.. I tak, wiedziała, że jej złość na zakochane pary była bezsensowna, gdy tak naprawdę tuż obok niej siedział chłopak gotów oddać jej serce. Nawet jeśli było martwe. Bała się Wampirów, bała się ich bliskości, relacji z nimi, spojrzenia dosłownie wszystkiego i mimo to, że chłopak ani razu nie dał jej powodów do strachu, to ona i tak panicznie się go bała, nawet jeśli skrywała to pod maską wrednej dziewczyny. W końcu każdy ma inną metodę obrony, prawda?
-Wiesz, mam motocykl zaraz obok, na parkingu. Może cię odwiozę? - zapytał spokojnie i ponuro.
-Nie, dzięki. Zaraz mam busa. 
-Spóźnia się...
-Zaczekam. - mruknęła jednocześnie wkładając słuchawkę do ucha. YoonGi przez chwilę siedział cicho dosłownie się odcinając od świata, by po chwili spojrzeć na swój ludzki obiekt westchnień i nie wiedząc kiedy, chwycił jej dłoń. Nigdy nie widział większego przerażenia w ludzkich oczach co w momencie, gdy ich dłonie się zetknęły. 
-Zostaw. - pisnęła jakby zrobił jej krzywdę i ruszyła szybkim krokiem do swojego domu kompletnie ignorując deszcz. I nie, uprzedzam, nie było jak w filmach i dramach, że on za nią pobiegł... Znaczy...
Min ruszył za nią jak z procy i szybko zdjął swoją skórzaną kurtkę, zakładając na jej przemoczone już plecy, ramiona i głowę. - Zostaw, głuchy jesteś?! - warknęła. 
-Tak, chyba tak. Dlatego żebyś już nie musiała męczyć swojego cudownego głosu, pozostań ubrana w moją kurtkę, bym nie musiał za tobą iść jak kretyn i ci ją non stop ubierać. - tak, czy było wspomniane, że YoonGi również nie był dobry w relacjach z drugą istotą? Polka dosłownie czerwona na twarzy ze złości, zrzuciła kurtkę Wampira na chodnik i niczym filmowa diva, prychnęła w jego stronę kolejny raz idąc w stronę domu. I właśnie ten moment różnił się od tych w filmach, bo brunet zamiast lecieć za nią, westchnął ciężko i z głośną chrypą, biorąc ubranie z chodnika i kierując się w stronę swojego motocykla. Obydwoje byli uparci, lecz dobrze wiedzieli, że któreś z nich w końcu pęknie. Pozostawało tylko pytanie, które?
   
   Siedziała spokojnie na dachu swojego domu, szkicując piękny widok, który mogła z niego dostrzec. Słuchała muzyki mocno skupiona, robiąc powolne i bardzo dokładne ruchy dłonią, starając się uchwycić najmniejszy detal. Była perfekcjonistką jeśli chodziło o jakikolwiek rysunek, nawet ten, który był rysowany z nudów na matmie. Czuła, że w ten sposób zatrzymuje jakąś chwilę niczym na zdjęciu lub tworzy nowy, lepszy świat. 
Niedaleko, na wysokim drzewie siedział YoonGi lub Suga, bo i tak go nazywali. Przyglądał się ___ z uśmiechem, widząc jej spokojną, śliczną i nieco bladą twarz. Wyglądała niczym Królowa Słońca, ponieważ jej postać była oświetlana przez ów gwiazdę. Jej pełne, malinowe usta układały się co jakiś czas w drobnym uśmiechu, pojedyncze kosmyki czarnych włosów zasłaniały nieco jej śliczną twarz, a duże oczy co jakiś czas patrzyły gdzieś w dal, by zaraz skierować się znów na szkicownik. Była królową, jego królową nawet jeśli się starała przed tym wymigać.

   Jak mało kiedy, uśmiechnął się w jej kierunku jakby chcąc tym małym gestem pokazać jej jakim uczuciem ją darzył. Lecz dobrze wiedział dwie rzeczy. Jedna; dziewczyna się go bała, a druga; siedział zbyt daleko, by to zauważyła. By przede wszystkim jego widziała. Może to i lepiej? W końcu nigdzie nie czuł tak jej spokoju, jak właśnie na tym dachu podczas szkicowania. Szukał sposobu jak ją do siebie przekonać, ale nie był zbyt dobry w okazywaniu emocji, a ona się go zbyt mocno mała, by zauważyć te drobne i pełne miłości gesty. Cóż może i był na przegranej pozycji, ale co jak co nie zamierzał się poddać, a przynajmniej nie tak łatwo. 

   Podobno każdy z nas ma Anioła Stróża, w przypadku Polki miała ich aż dwóch, ponieważ jednym z nich był również nie kto inny, jak nasz zakochany Wampir, Suga.
Koreańczyk bardzo często bywał zazdrosny o ____, nie ważne, czy jakiś chłopak ją dotknął, czy może się odezwał, Sudze wystarczyło, że ten chociażby na nią spojrzał. A z racji tego, że Min był Wampirem to bardzo szybko wpadał w gniew. I właśnie jednym z takich momentów, była lekcja wychowania fizycznego...
   Brunetka grała w siatkówkę ubrana w strój gimnastyczny jak każda osoba na tej sali jednak to ona z racji swojego ludzkiego pochodzenia przyciągała najwięcej męskich spojrzeń. Zwłaszcza w grupie Wilkołaków, którzy bardzo chętnie zawierali znajomości, czy związki właśnie z dziewczynami z ludzkiej rasy, YoonGi z racji tego, że był facetem, to miał wf w tym samym czasie co Polka, lecz na drugiej połowie boiska, bo właśnie tak dzielono uczniów na właśnie takiej lekcji. Jednak nie umknęło mu uwadze, gdy JiMin z rasy Wilkołaków, klepnął w ten nieziemski tyłek Polkę, a to podziałało na bruneta jak oliwa na ogień. Nie wiedząc kiedy, wysunął swoje kły i dosłownie rzucił się na kolegę z klasy, przygniatając go do podłogi i próbując - delikatnie mówiąc - ugryźć go w tętnice. Na ratunek Parkowi rzucili się inni koledzy z tej samej rasy, lecz Min nie chcąc kłopotów większych niż miał zazwyczaj, zszedł z niego jak gdyby nic i poprawił koszulkę, mówiąc.
-Następnym razem upierdolę ci te ręce przy samym tyłku. -uśmiechnął się zadziornie w jego stronę kompletnie w tamtym momencie nie żartując. Suga naprawdę byłby do tego zdolny jeśli chodziło o jego ____.
-Min, do dyrektora, ale już! - wrzasnął facet od wf i szarpnął za ramię Koreańczyka. 
-Nie dziękuj Kruszynko. - uśmiechnął się do zszokowanej i pełnej strachu dziewczyny, która pierwszy raz w życiu widziała Sugę w takim wydaniu. I miała szczerą nadzieję, że również po raz ostatni. 

   Od tamtego zdarzenia minął tydzień, ___ jak tylko mogła tak unikała Sugi, ponieważ bała się go jeszcze bardziej niż wcześniej, lecz jak na złość chłopak starał się z nią złapać kontakt. Jakikolwiek nawet wzrokowy. 
Pech chciał, że ostatnią lekcję mieli na sali gimnastycznej, a nauczyciela z grupy Polki nie było, więc ta musiała mieć łączenie z męską częścią klasy. A co z tym szło? Również z Suga. Dlatego cała podenerwowana przebrała się w szatni i tuż za dziewczynami z klasy, ruszyła na środek sali, gdzie odbywało się wybieranie kto z kim grał. Dziewczyna miała wrażenie, że tamtego dnia coś zrzekło się przeciwko niej, ponieważ jedną z osób wybierających był nie kto inny jak Min. Brunet, gdy tylko dostrzegł swoją Kruszynkę od razu ją wybrał, Polka stanęła za nim niepewnie, widząc, jak biała koszulka opinała jego cudowne mięśnie. Tak, widziała, że jednym z talentów Wampira była czytanie w myślach, dlatego, gdy tylko była  bliżej niego od razu je blokowała lub po prostu myślała o głupotach. Za nic w świecie nie chciała mu pokazać, że się jej podobał, mimo wszystko bała się, że ten wykorzystałby ją lub po prostu ośmieszył przy całej szkole.
   Po paru minutach chłopcy jednogłośnie stwierdzili, że chcieli grać w koszykówkę, a z racji tego, że grali z dziewczynami, to nie mogli być brutalni. Wiadomo płeć piękna była słabsza, zwłaszcza, że jedną z nich była ludzka dziewczyna, której nawet delikatne upchnięcie Wilkołaka, mogło skończyć się śpiączką, bądź co gorsza, śmiercią.  Jednak nawet mając w przeciwnej drużynie Wilkołaków, Wampirów i nawet jednego Hybrydę, nie bała się, ponieważ doskonale czuła za sobą obecność Sugi. Wiedziała, że ten prędzej wymorduje klasę, niż da komuś zrobić jej krzywdę, co - bądźmy szczerzy - mocno się jej podobało, no i przerażało jednocześnie, bo jakby nie było, Suga był niebezpieczny.
Gra się rozpoczęła, lecz tak naprawdę najbardziej grali chłopcy, ponieważ dziewczyny były słabsze i nieco wolniejsze, a zwłaszcza ___. Jednak zdarzały się momenty, gdzie oberwałaby od piłki, czy od kolegi, co jednak się nie zdarzyło, ponieważ Suga jej pilnował jak oczka w głowie. Mimo to w pewnym momencie, gdy brunet był na końcu sali przy koszu przeciwnika, jeden z Wilkołaków z przeciwnej drużyny, rzucił piłkę w stronę kosza, mając nadzieję, że tym oto niesamowitym czynem zdobędzie punkt. Jednak piłka jak na złość nieco zmieniła tor lotu i dosłownie pędziła w stronę niczego nieświadomej ___, ponieważ ta siedziała zmęczona na trybunie mając lekko przymknięte oczy. Mimo to nie poczuła żadnego uderzenia, żadnego bólu, ponieważ własnym ciałem zasłonił ją Suga, który dość mocno oberwał w brzuch przez co cichy jęk wydobył się z jego ust. Polka od razu otworzyła oczy w szoku, ponieważ nie miała pojęcia, że gdyby nie Wampir to prawdopodobnie leżała by już nieprzytomna na podłodze. 
-Omo... - wyszeptała tylko cicho, widząc jak chłopak odrzuca piłkę w stronę równie zszokowanej klasy. 
-Musisz uważać na siebie Kruszynko, oppa nie chce by coś ci się stało. - uśmiechnął się do niej czule pierwszy raz w życiu i złożył delikatny, wręcz ledwo wyczuwalny pocałunek na czole.
I dopiero w tamtym momencie poczuła jego prawdziwą i szczerą miłość do jej osoby.
-Dziękuję, YoonGi. - uśmiechnęła się delikatnie jakby wciąż nie wierząc, że między nimi wreszcie narodziła się niewidzialna nić, która krążyła wokół nich od dawna. Brunet tylko uśmiechnął się nieznacznie w jej stronę i skierował się kolejny raz na środek sali.

   Tuż po lekcjach poczuła, że coś w niej pękło. Pierwszy raz w życiu chciała poznać bliżej Wampira, jego zwyczaje, zachowanie tylko to prawdziwe, a nie to szkolne. W głownie układała zdania jakie miała wypowiedzieć do YoonGiego w momencie, gdyby tylko go zobaczyła, lecz w momencie, gdy ten stanął tuż za nią, dosłownie stanęła jak słup soli. Patrzyła w jego ciemne tęczówki, które pierwszy raz w życiu wyrażały coś więcej niż szczęście, ale także coś podobnego do nadziei. Czegoś, czego  nigdy nie widziała w oczach u innej istoty. Min nieśmiało ujął jej twarz w swoje duże, blade i zimne dłonie, czekając na jej reakcję. Bał się, że ucieknie, że spłoszy się jak wtedy na przystanku, lecz ku jego zdziwieniu i ogromnemu zadowoleniu, uśmiechnęła się do niego delikatnie, mówiąc.
-Naprawdę dziękuję za to co zrobiłeś na ostatniej lekcji, gdyby nie ty, pewnie byłabym teraz w szpitalu.
-Zawsze będę cię chronił, wiesz? Niezależnie, czy będziesz tego chciała czy nie. Jesteś moim oczkiem w głowie i żadna istota, ani żadna sytuacja tego nie zmieni. - te słowa mocno zszokowały dziewczynę, ponieważ brzmiały tak... ludzko i szczerze. Nie było w nich chłodu, nerwów, były to szczere i pełne determinacji słowa. W tamtym momencie sobie uświadomiła, że niezależnie od jej wyborów, Suga i tak będzie za nią podążał.
-Wiesz... Jesteś Wampirem a ja...  - urwała, ponieważ ten przyłożył palec do jej ust mówiąc.
-Zapomnij o granicy jaka nas dzieli i pozwól mi pokazać, że mimo mojej odmienności, mogę być takim samym chłopakiem jak ten z twojego gatunku.
-Nie pozwolą nam być razem, człowiek i Wampir nie mogą być razem.
-A mówił ci ktoś, że lubię łamać zasady? - uśmiechnął się do niej zadziornie i wtulił ją w swoje ciało. I w tamtym momencie przeżyła szok, ponieważ jego martwe serce się delikatnie poruszyło. Czy to oznaczało, że jej odwzajemniona miłość do niego sprawiła, że powróciło do niego człowieczeństwo?  Ze zaczął żyć?  Być może tak, ale na to obydwoje potrzebowali czasu.
-Dasz mi szansę? - zapytał po chwili ciszy. - Jestem cholernie głodny twojej miłości.
-Wiesz, chyba jestem w stanie cię nią nakarmić. - uśmiechnęła się do niego delikatnie, kolejny raz się do niego mocno przytulając.
I co sądzicie o scenariuszu?
Podobało się Wam?
Czy takiego zamówienia oczekiwałaś, Killer?
Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam.
Chętnie przeczytam Wasze opinie na temat tego scenariusza, a kolejne posty będą zapewne już niedługo!
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

piątek, 12 października 2018

#121 Reakcja BTS Gdy mają problemy z uzależnieniami

3 komentarze:
Witam *_*
  Przybywam do Was z raczej długą reakcją BTS, ponieważ zauważyłam iż ostatnia reakcja jakakolwiek, była dodana aż w kwietniu... Obiecuję poprawę w jakimkolwiek stopniu, chociażby z ilością postów, lecz wiadomo szkoła, egzaminy, matura to jednak jest u mnie na pierwszym miejscu.
   Ostatnio jest u mnie średnio, więc to też wpływa na ilość, jakość oraz systematyczność postów.
Zmieniając temat... Na reakcję wpadłam naprawdę spontanicznie, a z racji tego, że mam wenę i reakcji dawno nie było, postanowiłam ją dodać. Wiadomo idole też ludzie, więc i oni mogą mieć swoje "za uszami".
  Nie przedłużając....
Zapraszam!
~  ~ ~
J-HOPE
    Z HoSeokiem chodziłaś już naprawdę sporo czasu i przeżywaliście ze sobą różne lepsze i gorsze chwile. Lecz jedno było pewne, kochaliście się naprawdę mocno i wpieraliście się wzajemnie w każdej sytuacji. Dlatego nawet po dość poważnym wypadku trwałaś wiernie przy chłopaku, pomagając mu przejść każdy kolejny dzień pełen bólu z poważnych ran odniesionych w czasie tego okropnego wydarzenia. Minął już jakiś czas nim zorientowałaś się, że twój mężczyzna był uzależniony od tabletek przeciwbólowych, które brał zdecydowanie zbyt często i zbyt dużo. Nie raz i nie dwa pytałaś go, czy naprawdę ich potrzebował, lecz z każdym takowym pytaniem otrzymywałaś jedną odpowiedź.
-Potrzebuje ich cholernie mocno. - odparł, wyjmując trzy tabletki. Przyglądałaś mu się smutna, rozczarowana i przestraszona mając jednocześnie świadomość, że mimo iż byłaś jego ukochaną, nie mogłaś wiele zdziałać. Skoro groźby rozstania nie pomagały, to co w takim razie mogło pomóc?
   Pewnego razu nie wytrzymałaś i dosłownie siłą wyciągnęłaś chłopaka z domu jednocześnie idąc z nim do lekarza. Chłopak był wściekły, ale  jednocześnie nie chciał cię stracić, więc dla świętego spokoju poszedł tam z tobą. 
-Pan Jung jest uzależniony od tabletek przeciwbólowych, nie potrzebuje ich już.  A przynajmniej tak dużo i w takich ilościach. - oznajmił starszy facet, patrząc to na ciebie to na twojego ukochanego.
-Nie wiecie co czuje. Jaki ból mnie rozrywa od środka, a tylko te leki mi pomagają! Chociaż i one już nie dają rady. 
-Musi pan iść na terapię. Wyniszcza pan organizm. 
-Gówno prawda! - warknął i z tymi słowami opuścił gabinet. Od tamtego zdarzenia minął już miesiąc, chłopak naprawdę wyniszczał swój organizm i było to widoczne gołym okiem, lecz nic nie pomagało. Ani prośba ani groźba. Niestety byłaś zmuszona patrzeć na jego powolną śmierć, mimo że wciąż miałaś nadzieję, że ten jednak się opamięta.

SUGA
    Każdy z nas ma wady, większe lub mniejsze, ale je ma. U YoonGiego - według ciebie - największą wadą, było uzależnienie od papierosów. Nie raz i nie dwa prosiłaś go o to, by je rzucił, bo nic mu nie dają, a odbierają i jemu, i tobie zdrowie. Niestety Koreańczyk z racji tego, że był od ciebie starszy, uważał również, że był mądrzejszy a zwłaszcza w TEJ kwestii. Na próżno szukałaś różnych argumentów odnośnie jego uzależnienia, on zawsze miał w zanadrzu coś, co zmuszało cię do zaprzestania tej rozmowy. 
-YoonGi, kocham cię, ale naprawdę mam dość tego, że palisz tak dużo. Że palisz w ogóle. 
-Kotku, nie chce być niegrzeczny, ale mówiłaś, że będziesz mnie kochać mimo wad. 
-Tak i kocham nadal. - westchnęłaś, siadając na jego biurku i patrząc na niego smutnym wzrokiem. - Ale przeraża mnie to, że z dnia na dzień palisz więcej i więcej. 
-Mam stresującą pracę. - wzruszył ramionami. 
-Yah, ja też mam, ale jakoś nie palę!
-A myślisz, że z dnia na dzień ci rzucę palenie?! Jak ty podjadasz wieczorem słodycze to jakoś ci nie zwracam uwagi. - mruknął zły. - Poza tym myślisz, że twoje podjadanie jest zdrowe? Nie. 
-Ale ja to kontroluje i poza tym mam powody, by to robić Min!
-No jestem ciekaw jakie. - prychnął, wkładając do ust kolejnego papierosa. - Może mi powiesz, że to przejęcie mną zajadasz czekoladami, huh?
-Nie. Po prostu noszę pod sercem twoje dziecko matole! - warknęłaś wściekła i zeszłaś szybko z biurka tym samym kierując się w stronę drzwi. YoonGi nawet nie  był w stanie otworzyć ust, ponieważ był w takim szoku. Nie wiedziałaś, czy to ze względu na to, że pierwszy raz w życiu tak się do niego odezwałaś, czy może na wieść o tym, że po roku małżeństwa będzie wreszcie ojcem. Miałaś jedynie nadzieję, że wiadomość o waszym potomku sprawi, że Suga rzuci palenie. 

RM
   Znałaś się z NamJoonem od gimnazjum, byliście najlepszymi przyjaciółmi, by potem po kilkunastu latach stać się kochającą parą. Chodziłaś na czwarty rok studiów natomiast RM był muzykiem światowej sławy. Pracował długo i ciężko na swoją sławę i sukces, podziwiałaś go naprawdę mocno i byłaś z niego dumna, lecz niestety sława, chęć bycia lepszym sprawiła, że wasz związek z dnia na dzień stawał pod większym znakiem zapytania. Od trzech miesięcy nigdzie nie byłaś ze swoim chłopakiem, nawet na krótkim spacerze, RM ciągle pracował, dniami i nocami tłumacząc to tym, że dzięki temu potem będzie miał wolne. Najpierw wierzyłaś, lecz potem zdałaś sobie sprawę, że był uzależniony. W końcu... Kto nawet podczas kąpieli we wannie pracuje na laptopie pisząc kolejne piosenki? Wiadomo pasja pasją, a praca pracą, lecz to? Zdecydowanie było za wiele.
-NamJoon, ja naprawdę mam dość rozumiesz?! Ile mogę czekać na chociaż kilka minut spędzenia z tobą czasu? Ile mam cię prosić, by wyjść nawet na krótki spacer? 
-Mam pracę, a ty studia. Te dwie rzeczy są chyba ważniejsze niż jakiś spacer, huh? - mruknął przez ramie pisząc kolejną zwrotkę piosenki na laptopie. 
-Cholera, Mon! - wrzasnęłaś już cała czerwona ze złości i zamknęłaś z hukiem mu laptopa, patrząc na niego chłodno.- Masz już przekrwione oczy od tej pracy! Jak nie laptop to komórka, jak nie ona to pracownia! Człowieku wyglądasz jak zombie! Nawet zaczynasz "pachnieć" jak one!
-Ojeju raz nie wziąłem kąpieli...
-Ostatnia twoja kąpiel miała miejsce jakieś trzy tygodnie temu i w dodatku zamiast pod prysznicem to myłeś się pod kranem w pracowni.
-Później się umyje jak ci to tak przeszkadza. - mruknął, starając się na nowo otworzyć laptop, lecz ty kolejny raz go z hukiem zamknęłaś. 
-Męska decyzja NamJoon, praca, czy ja?
-Zdecydowanie praca. - odpowiedział niemal machinalnie. Nie kryłaś rozczarowania i smutku, lecz byłaś już zbyt zmęczona o kolejną walkę, by spędzić z muzykiem kilka minut. Westchnęłaś cicho i opuściłaś bez już zbędnych słów jego pracownię, mając nadzieję, że ten chociaż zauważy brak twojej osoby w jego domu jak i życiu. 


JUNGKOOK
   Co może połączyć ze sobą ludzi bliżej niż wspólna pasja? Wiadomo jeszcze miłość, ale akurat w tym przypadku raczej byłaby ona jednostronna. Ale wracając...Z JungKookiem poznałaś się poprzez kanał YT jak i Snapchat, ponieważ on tak samo jak ty, nagrywał gry na YT i był z tego mega znany. Obydwoje odnosiliście spore sukcesy w tej dziedzinie, dlatego wasi fani postanowili was ze sobą połączyć i właśnie takim sposobem stałaś się bliską przyjaciółką Kooka. Nagrywaliście ze sobą masę gier, rozmawialiście o nich, pisaliście nawet ich recenzje, ale wiadomo... Ile można? Niestety okazało się, że twój przyjaciel potrafił tak przez cały dzień i noc przez siedem dni w tygodniu. Dla niego nie było innego świata poza grami, był zamknięty w czterech ścianach cyberświata, a ty na próżno łudziłaś się, że połączyła was miłość. Koreańczyk kochał tylko i wyłącznie gry, nikogo ani nic więcej. Mimo zranionego serca chciałaś mu pomóc i zapisałaś go na terapię, lecz jak się potem okazało, JungKook nie przyjmował do swojej świadomości nic co było spoza ekranu jego laptopa, czy telewizora. Dlatego musiałaś słono zapłacić, by terapeuta zamiast normalnych spotkań twarzą w twarz, rozmawiał z brunetem przez Skype. 
   Bywały momenty, gdzie naprawdę miałaś nadzieję, że Jeon nieco się ogarnął na świat i ludzi tym samym zaczynając żyć tak, jak od dawna powinien. Niestety potem kolejny raz zasiadał za klawiaturą i laptopem tym samym odcinając się od ludzi i ciebie. Pewnego razu, gdy wyłączyłaś mu laptopa, gdy ten nie zdążył zapisać gry, wpadł dosłownie w szał. Uderzył cię i wyrzucił z domu na okropną ulewę, patrzyłaś na zamknięte drzwi niczym zbity pies, lecz się nie poddawałaś. Do momentu aż przestał cię wpuszczać do domu, odpisywać na wiadomości, czy odbierać od ciebie komórek. Wiedziałaś, że w tamtym momencie zamknięto ci drzwi przed nosem do świata Kooka i jego wyleczenia, dlatego miałaś nadzieję, że pewnego dnia w jego życiu stanie się coś  co sprawi, że przestanie być wiecznym gamerem.

JIN
   Twoim narzeczonym był SeokJin, który od dłuższego czasu był uzależniony od komórki. Nie musiał z niej korzystać, on MUSIAŁ ją chociażby mieć ją w dłoni, potrzebował by ją czuć w garści, w każdym miejscu i o każdym czasie. Wiedziałaś, że to nie było normalne, ale nie interweniowałaś, ponieważ uważałaś, że to nie było aż tak niebezpieczne jak alkohol, czy narkotyki. Niestety nic bardziej mylnego, ponieważ nawet podczas jazdy samochodem Koreańczyk potrafił z niej korzystać i przeglądać chociażby TT. Nie raz go prosiłaś, by chociaż na czas podróży samochodem, gdy jest odpowiedzialny za siebie i innych przestał z niej korzystać, lecz on i tak wiedział lepiej i mówił.
-Spokojnie misiu, mam wprawę. - uśmiechnął się do ciebie, by zaraz kolejny raz zacząć przeglądać internet na komórce, a przecież jechał samochodem! SeokJin był na tyle tym pochłonięty, że nie zauważył grupki dzieciaków z podstawówki, która weszła na pasy, mając zielone światło. Zaciągnęłaś szybko przerażona ręczny hamulec przez co komórka z dłoni Koreańczyka wypadła i uderzyła o kokpit przez co pękł ekran. Z ogromnym przerażeniem patrzyłaś na roześmianych chłopaków, którzy nie mieli pojęcia, że gdyby nie ty i twoja szybka reakcja, prawdopodobnie ten samochód byłby ostatnim, który widzieliby już w swoim życiu. 
-Yah, dziewczyno co ty robisz?! Widzisz, przez ciebie pękł mi ekran i nic nie widzę! - krzyknął zły Koreańczyk kompletnie nie przejęty tym, co mógłby zrobić. 
 -Człowieku, gdyby nie ja to zabiłbyś tych chłopaków!
-Zahamowałbym!
-Właśnie widziałam! Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę co ty mówisz i robisz?! A gdyby to były nasze dzieci?!
-Ale nie są do cholery!
-Jutro  idziesz na terapię nie pozwolę, by twoje uzależnienie od tej elektronicznej pierdoły zniszczyło komukolwiek życie!
-Yah, nic się złego nie dzieje!
-Nie?! - spojrzałaś na niego wściekła i wyrzuciłaś jego komórkę przez okno. - Właśnie w tej chwili ratuje ci życie idioto!
-Nie wierzę, że to zrobiłaś. - oznajmił w prawdziwym szoku i szybko opuścił pojazd, by jak najszybciej znaleźć komórkę. Wiedziałaś, że czeka was ciężka droga przez jego terapię, lecz wiedziałaś, że warto czekać na takiego faceta jak on.

JIMIN
   Od dwóch lat byłaś szczęśliwą żoną Parka, no właśnie, byłaś. Od kilku dniu zauważyłaś, że chłopak wymyka się z domu, a z waszego konta w każdy piątek znika spora suma pieniędzy. Nie widziałaś co mogłoby być tego powodem, lecz wiadomo, jak każda kobieta od razu miałaś na myśli kochankę, która zapewne utrzymywał. Jednak nic bardziej mylnego. 
   Wieczorem, gdy chłopak wymknął się w nocy z domu myśląc, że spałaś, postanowiłaś ruszyć za nim. Panicznie się bałaś, że mógłby mieć inną, lecz coś w głębi ciebie mówiło, że to było zupełnie coś innego. Jak się później okazało, faktycznie to nie byłą kochanka, lecz spore kasyno, gdzie JiMin zostawiał ogromne sumy waszych pieniędzy mając nadzieję, że jednak TYM razem mu się uda wygrać. Patrzyłaś przerażona i w szoku na chłopaka, który z każdą chwilą obstawiał coraz większe sumy, które były zdecydowanie większe niż cały wasz budżet, i dopiero ten widok uświadomił ci, że twój JiMin był hazardzistą. 
   Następnego dnia pierwsze co zrobiłaś to udałaś się z chłopakiem na spotkanie z psychologiem, chłopak zaprzeczał każdej rzeczy, o której mówiłaś, lecz wyciągi z konta bankowego nie kłamały. Twój mąż wyrzucał pieniądze w błoto mając nadzieję, że kiedyś mu się uda wygrać.
   Dni i miesiące mijały, a ty zaczęłaś widzieć poprawę nie tylko u JiMina, lecz także na waszym koncie. Pieniądze nie znikały, a wręcz przeciwnie, napływały tak jak powinny, dlatego pełna nadziei, że terapia mu pomogła, zaczęłaś się starać z nim o dziecko, którego on i ty tak bardzo pragnęliście. 
W końcu, gdy po kilku próbach uzyskałaś pozytywny wynik testu ciążowego, postanowiłaś się nim podzielić z Parkiem. Będąc w jego małym biurze w waszym domu, natknęłaś się na dwa pisma. Jedno było z banku, które udzieliło kredytu JiMinowi na taką sumę, że nawet wasze prawnuki nie byłby w stanie ich spłacić. A drugie pismo było z sądu... Tak, JiMin w kasynie przegrał wasz samochód, dom a nawet działkę na obrzeżach Busan. Kompletnie w szoku i załamana usiadłaś w fotelu nie widząc już żadnego innego wyjścia z sytuacji, jak po prostu rozstanie się z Koreańczykiem. 
   Wieczorem zerwałaś z nim, a  następnego dnia udałaś się po papiery rozwodowe, twoje małe szczęście w prawie całej rodzinie trwało zaledwie dwa lata, lecz wiedziałaś, że kolejne lata już byłby i tak coraz gorsze. Chłopak błagał i płakał byś z nim została, że będzie dobrym ojcem i mężem, lecz w jego obietnicach nie słyszałaś tego, na czym bardziej ci zależało. A mianowicie, ani razu nie zapewnił cię, że przestanie grać w kasynach.

V
   Od dawna wiedziałaś, że twój chłopak, którym był TaeHyung miał drobne problemy. A mianowicie bardzo lubił, a wręcz musiał przywłaszczać sobie nielegalnie cudze rzeczy, nie widząc w tym nic a nic złego. Tak, był kleptomanem. Chłopak za nic w świecie nie uważał, by to co robił było złe i że tymi czynami zagrażał sobie i swojej reputacji. Był chory, lecz za nic w świecie nie chciał się leczyć. 
   Kilkanaście razy wykradał ci pieniądze z portfela jakąś droższą biżuterię z pokoju wciąż nie widząc w tym nic złego. Sama nie potrafiłaś być względem niego złą i surowa, ponieważ byłaś w nim zakochana, a on to perfidnie wykorzystywał, nawet jeśli świadomie o tym wiedział.
   Pewnego wieczoru wracając się z zakupów do swojego domu, usłyszałaś głośne syreny, by zaraz zobaczyć uciekającego ze sklepu V, który coś stamtąd zwędził. W ogromnym szoku zobaczyłaś, jak policja go otacza i w końcu zakuwa w kajdanki. Jednak najbardziej w pamięci utkwił ci w pamięci obraz tego, jak uśmiechnął się zadziornie w twoim kierunku, kompletnie nie przejmując się sytuacją, w której był. Ponieważ tak jak w swoich poprzednich czynach i w tym nie widział nic złego. 
Niestety policja a potem sąd byli innego zdania i na dwa lata zamknęli V w psychiatryku, gdzie miał zostać poddany przymusowej terapii. Jako jego dziewczyna odwiedzałaś go tak często i długo jak tylko mogłaś, lecz nawet w takim miejscu potrafił cię okraść. Byłaś zmęczona ciągłym chronieniem go, wybaczeniem mu tych rzeczy, dlatego przestałaś go już odwiedzać. Miałaś nadzieję, że psychiatrzy wyleczą go i powróci znowu twój dawny Tae, który bardziej od okradania kochał ciebie i czas spędzony w twoim towarzystwie. 
~ ~ 
I reakcja za nami. 
Mam nadzieję że się Wam podobała. 
Kolejne posty postaram się dodać jak najszybciej. 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

czwartek, 4 października 2018

Scenariusz #114 Rap Monster What am i to you +18

1 komentarz:
Witam <3
  Przybywam do Was ze scenariuszem, który powstał tak właściwie na spontanie. Znaczy, jako tako zarys fabuły miałam, ale postanowiłam, że nie będę się dokładnie trzymać tego planu.
Ostrzeżenia: Możliwe wulgaryzmy oraz sceny +18
  Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
    Delikatne, nieco splątane kosmyki kobiecych włosów, opadały na jego nagi i nieco umięśniony tors. Jego nagie biodra były zakryte pościelą po udanej i pełnej wrażeń nocy, śpiąca dziewczyna tuż obok niego była zupełnie nago. Doskonale widział jej idealny i okrągły biust, i delikatny zarys mięśni brzucha, lecz jej biodra również były zakryte. Ledwo widoczne piegi na jej bladej twarzy tworzyły według niego konstelację gwiazd, cudowne, ciemne oczy były zamknięte a malinowe usta, którego zeszłego wieczoru pieścił były delikatnie rozchylone. Mruknął pod nosem, gdy musiał już wstać, nie chciał, ale był do tego zmuszony. Ułożył dziewczynę na łóżku w wygodnej dla niej pozycji i okrył czule pościelą, sam wstał, i kompletnie nie przejmując się swoją nagością podreptał do okna. Rozsunął rolety, by zaraz mruknąć pod nosem głośne przekleństwo, gdy promienie słoneczne zaczęły padać na jego zaspaną jeszcze twarz. Rozejrzał się po pokoju. Wszędzie były ich ubrania, bielizna dziewczyny była rzucona gdzieś w kąt, na wspomnienie jak rozbierał ją zeszłej nocy aż mruknął z podniecenia. A gdy przeniósł swój wzrok na nagie pośladki dziewczyny poczuł również niemałe pożądanie. Ale przecież nie wejdzie w nią, gdy ta śpi, prawda? Zboczeńcem nie był, a poza tym nie miał już prezerwatyw, a aż tak zdesperowany nie był, by kochać się z nią bez zabezpieczeń. Dlatego uśmiechnął się pod nosem i naciągnął na swoje biodra czyste bokserki.
   Zegar ścienny w kuchni wskazywał coś po dziesiątej, gdy do pomieszczenia weszła młoda dziewczyna mająca gdzieś około dwudziestu lat. Ziewnęła znudzona i jeszcze nieco zaspana, by zawiesić swój wzrok na sylwetce NamJoona, który właśnie parzył poranną kawę.
-Zrobiłem na śniadanie gofry z miodem. - powiedział, odwracając nieco głowę w jej stronę.
-Wpadłam tylko po klucze. - oznajmiła spokojnie Polka, by zebrać z kuchennego blatu wspomnianą rzecz.
-Nie zostaniesz chociażby na śniadanie?
-Mogę je zjeść i u siebie. - wzruszyła ramionami. - Poza tym muszę wracać do SeokJina. - dodała obdarzając go tylko przelotnym spojrzeniem.
-No tak, narzeczony. -mruknął pod nosem i upił łyk gorącej jeszcze kawy. - Dobrze, idź. Nie trzymam cię.
-Wiem. - prychnęła i opuściła pomieszczenie, a następnie dom. NamJoon usiadł nieco rozczarowany przy śniadaniu i oparł swój podbródek na zewnętrznej stronie dłoni. Był kochankiem ____. Nikim więcej, mimo że pragnął to zmienić. Był tylko do seksu, czasem do nocnych spacerów, nie więcej i nie mniej.
-Kurwa! - wrzasnął wściekły i rzucił talerzem o ścianę. - Czy ja do cholery wyglądam jak męska dziwka?! - dodał, by zaraz podjeść do ściany na korytarzu i przyjrzeć się w lustrze. Rozmierzwione, blond włosy, dość męskie i wysportowane ciało oraz nieco buntowniczy ubiór. Cały Kim NamJoon, a mimo to wciąż mu czegoś brakowało w oczach ____.
      Odłożył nowy tekst do półki w biurku i z głośnym westchnięciem zamknął ją. Oparł się zmęczony o oparcie krzesła, a zmęczone i nieco zdrętwiało nogi położył na biurku tuż obok laptopa. Był muzykiem. Wciąż mało znanym, ale jednak muzykiem. Nie potrzebował światowej sławy - mimo że za młodu o niej marzył - po prostu chciał trafić swoimi tekstami do serca garstki osób. Kto wie, może potem byłby bardziej sławny? Jego muzą była ____, dziewczyna o europejskiej urodzie i zadziornym charakterku, wiedziała czego chciała i wiedziała też jak to brać. A NamJoon zdecydowanie w niej to pokochał, nie chciał tylko seksu, chciał czegoś więcej. Coś co byłoby bardziej stabilne niż nocne wypady do hotelu by zaspokoić potrzeby dwudziestolatki. Czasem miewał myśli, by wyznać jej uczucia, ale wiedział, że ta by go wyśmiała. Przykre, ale zajebiście prawdziwe.
Zerknął na wyświetlacz komórki, gdzie na tapecie miał śpiącą Polkę w jego sypialni. Kochał to zdjęcie równie mocno jak ją.
-Ty i ja, dziś o dwudziestej, klub pod naszym kinem. - przeczytał pod nosem wiadomość od ___, by zaraz uśmiechnąć się smutno pod nosem. Już dobrze znał jej sztuczki, pewnie i tak wylądują gdzieś w obskurnym hotelu, o ile zdążą tam dotrzeć nim zerwą z siebie ubrania.
       Głośna muzyka dudniła w pełnym ludzi pomieszczeniu, powietrze było ciepłe od szybkich i podnieconych oddechów, a neonowe światła od czasu do czasu drażniły oczy Kima, który siedział ze szklanką whisky pod ścianą. Na skórzanej kanapie w lekko rozpiętej koszuli siedział NamJoon jego nieco już znudzony wzrok przeskakiwał z jednej pary na drugą. Nie zwracał nawet uwagi na striptizerki, które tańczyły dosłownie dwa kroki dalej od niego, on szukał tylko jednej kobiety, która już po chwili mu się ukazała. Uśmiechnął się zadziornie pod nosem widząc ją w czarnej, mocno obcisłej jej kształtne atuty sukience, przyciągnął ją mocno na swoje kolana i wpił zachłannie swoje usta w jej.
-Ktoś tu tęsknił hm? - mruknęła zadowolona z tego ruchu.
-Może trochę. - droczył się zadowolony. - SeokJin cię widział?
-Nie. Siedzi na dyżurze. - zaśmiała się i upiła łyk jego alkoholu. - Chodźmy więc tańczyć Mon, szkoda marnować czasu na pogadanki.
-Jak zawsze. - skomentował pod nosem, by zaraz ruszyć szybkim krokiem na parkiet tuż za nią.
Głośna muzyka i niesamowicie kobiece ruchy ____ doprowadzały blondyna do szaleństwa, dlatego z każdą sekundą coraz trudniej mu się tańczyło. Dlatego chwycił Polkę za biodra i przyciągnął mocno do swojego krocza, by uświadomić jej, że miał inne plany niż tańczenie pośród tłumu już nieco pijanych i napalonych ludzi. Do jego uszu dobiegł seksowny pomruk zadowolenia a następnie poczuł dość mocny uścisk na swoim kroczu przez dłoń dziewczyny.
-No chodź, nie ma co czekać kotku. - mruknęła i wpiła się namiętnie w jego usta od razu wpychając swój język w jego usta. Oczywiście ten nie pozostał jej dłużny, ponieważ już po chwili zaczął pieścić swoim językiem jej podniebienie. Z kolejnymi namiętnymi sekundami zbliżali się do łazienki, ostatecznie wylądowali w jednej z kabin od razu ją z hukiem za sobą zamykając. Ich szybkie oddechy sprawiały, że było im coraz cieplej a nie małe pożądanie wręcz z nich buchało. NamJon nie wahając się ani sekundy uniósł obcisłą sukienkę Polki do góry i zdjął szybko jej skąpą bieliznę, z nie małym zadowoleniem wszedł w nią od razu słysząc jej głośny jęk zadowolenia. Z każdym jego ruchem dziewczyna nie mogła przestać jęczeć i drapać jego i tak już czerwone plecy od ich poprzednich zabaw, dlatego całując ją namiętnie po szyi i pieszcząc jej skórę językiem zaczynał się ruszać coraz szybciej i mocniej doprowadzając dziewczynę do szału z przyjemności. Mruknął nisko zadowolony gdy dziewczyna doszła na nim jednocześnie jęcząc z zadowolenia jego imię, lecz Kim wcale nie miał zamiaru przestać. Chciał jej udowodnić, że to przy nim byłaby szczęśliwa, a każdy stosunek z nim byłby coraz lepszy... Nie to co z SeokJinem.
      Po długim i namiętnym stosunku uśmiechnęli się do siebie i ubrali swoje ubrania, by następnie z uśmiechem opuścić kabinę.
-Byłeś cudowny. - mruknęła szatynka i poprawiła swoją sukienkę.
-Ty również kochanie. - musnął lekko jej ucho i przygryzł jego płatek, słysząc przy tym pomruk zachwycenia, który wydobył się z ust dziewczyny.
    Siedzieli na skórzanej kanapie pijąc drinki i rozmawiając na różne ciekawe dla nich tematy. Co jakiś czas dziewczyna muskała jego pełne usta pomrukując przy tym z uśmiechem, lecz w pewnym momencie RM nie wytrzymał, pytając.
-Dlaczego nie zostawisz Kima?
-Aish, daje mi pieniądza na każde moje zachcianki, nie muszę pracować dzięki niemu. - uśmiechnęła się pod nosem, poprawiając słomkę w szklance.
-Jesteś z nim tylko dla kasy, to wiem. Ale za pół roku bierzesz z nim ślub, jesteś gotowa spędzić z nim całe życie i dać mu dzieci tylko po to, żeby mieć forsę?
-Hola, hola, kolego. - uniosła dłoń. - Nie mówiłam, że dam mu dzieci i tak samo nie wspominałam, że będę z nim do końca życia.
-Zostaw go i bądź ze mną. - ujął jej blade dłonie, patrząc czule i nieco niepewnie w jej brązowe oczy. - Dam ci wszystko, czego tylko sobie zapragniesz, to ci dam.
-Jesteś tylko muzykiem, w dodatku dorabiasz jako mechanik. Co ty możesz mi dać oprócz orgazmu? - wyśmiała go prosto w twarz i cofnęła dłonie. - Jesteś nikim NamJoon. Kompletnym zerem bez fosy i perspektyw na życie.
-Więc... Kim tak naprawdę dla ciebie jestem?
-Facetem do seksu, nic więcej. - wzruszyła ramionami, a NamJoon miał wrażenie, że właśnie w tamtym momencie jego serce pękło na miliony kawałków. Miał nadzieję, że jednak usłyszy coś innego. Głupota... Dlatego, gdy tylko w miarę doszedł do siebie, odstawił drinka na stolik i wstał.
-A ty gdzie? Mieliśmy się zabawić jeszcze w hotelu. - złapała go za dłoń. - I, hej, nie zapłaciłeś za nas.
-Oj, no popatrz. Z tego co wiem, masz przy sobie forsę, więc sobie zapłać za te drinki. - uszedł kawałek, by spojrzeć na nią z ogromnym smutkiem, i dodać. - A, i jeszcze jedno, nie dzwoń do mnie więcej. - po tych słowach skierował się do swojego samochodu. To nic, że był po dwóch mocnych drinkach, musiał się tam dostać samochodem, i to szybko.

  
Od tamtych słów, zdarzenia, minął równy miesiąc. ___ nie odzywała się do niego tak jak jej kazał, lecz ciągle miał nadzieje, że jednak kiedyś zadzwoni. Że powie mu iż zerwała z narzeczonym, że będzie tylko jego, że założą rodzinę, będą szczęśliwi. Jednak nie... Zamiast tych słów, tego zdarzenia, był świadkiem jak jego obiekt westchnień spacerowała po najdroższych sklepach z narzeczonym, paradując z mini spódniczką i zadziornym uśmiechem. Nie miał pojęcia, czy on był aż tak kiepski poza łóżkiem, czy może to ona miała wygórowane pragnienia jeśli chodziło o facetów. Miał nadzieję, że to było jednak to drugie, chociaż... Kto wie, może było pół na pół?

   Pusta puszka piwa wylądowała na stercie równie pustych puszek po alkoholu, głośno westchnięcie wydobyło się z lekko spierzchniętych ust Kima. Lekko drżącym palcem przejechał po ekranie komórki i kolejny raz w ciągu godziny zawahał się nad naciśnięciem małego okienka z napisem "Wyślij". Był głupi i o bardzo skoro to on chciał jako pierwszy odbudować tę - powiedzmy sobie szczerze - jednostronną znajomość. Pragnął jej, nie tylko cieleśnie, ale i emocjonalnie. Był dorosły, gotowy na stały i poważny związek, nawet na rodzinę. Jednak, praca, zachowanie ___ ... Było mu ciężko.
    W końcu postanowił się wziąć w garść tak bardzo jak tylko potrafił. Założył konto na YT pod pseudonimem RM i tam, w nieco przyciemnionym pokoju, dodawał swoje kolejne piosenki. Postanowił utrzeć nosa ____, która miała go za śmiecia, postanowił również udowodnić rodzinie i znajomym, że z pasji da się wyżyć jeśli potrafi się w nią odpowiednio inwestować i oczywiście dobrze ją rozwijać. Wiadomo początki były trudne, masa ludzi którzy go bezpodstawnie krytykowali, oceniali, uważali że ściemnia iż to on pisał teksty. Znalazła się też jednak i garstka osób, która go pokochała od samego początku tak samo jak jego życiowe teksty.
   Zaczął dawać koncerty, wiadomo nie były one jakoś liczne i zapchane przez ludzi. Najpierw to były okoliczne zabawy, czasem czyjeś urodziny, od czasu do czasu nawet dawał koncert na prawdziwej scenie, jednak tylko dla CEO jakiejś wytwórni. Jednak nie poddawał się, walczył ciężko o sukces, którego pragnął jak każdy z nas, nie spał po nocach pisząc teksty, czy tworząc podkład. Jednak wciąż się coś nie zmieniło, a mianowicie Polka nadal była dla niego muzą, lecz w tamtym momencie już tylko tą "muzą od smutnych piosenek".
Nim się obejrzał do ślubu ___ z SeokJinem zostały trzy dni, jednak w pracy, gdy naprawiał auto klienta, zobaczył Kima, który przyszedł odebrać swój samochód. Wysoki, przystojny brunet z poważną miną, rozmawiał z - prawdopodobnie - ze swoim kolegą mechanikiem. Pogadali, pośmiali się, a potem zapłacił i wyjechał z warsztatu. Nie mogąc uwierzyć temu co zobaczył, postanowił ruszyć do również swojego kolegi.
-Um, YoonGi, skąd znasz SeokJina?
-Znamy się od przedszkola, mój dobry kumpel.
-Tak? Nie wiedziałem. Wiesz. - urwał na chwilę. - Co się stało, że miał taką ponurą minę?
-Zerwał miesiąc temu z ____, bo przyłapał ją na zdradzie z jego ojcem. - pokręcił głową, wycierając brudne ręce w spodnie. - Podobno mieszka teraz w jakimś obskurnym mieszkaniu, bo nie ma pracy. I nie uwierzysz co jeszcze.... Kazała mu płacić coś w rodzaju alimentów na nią, bo przez niego rzekomo zrezygnowała ze studiów. - na te słowa blondyn uśmiechnął się nieznacznie. Już jej nie kochał, była mu obojętna i cieszył się, że i ona wreszcie przestała okradać nieświadomego Kima.

   Już po roku NamJoon stał się bardzo sławnym raperem i solistą. Wytwórnia Big Hit, zainteresowała się nim, gdy dodał na YT swój najnowszy kawałek. Zaczął odnosić liczne sukcesy, miał już sporo pieniędzy, które inwestował w dom i pasje jaką była muzyka. Jego radość na scenie była prawdziwa i doceniania przez wielu, nawet krytyków, którzy na samym początku wróżyli mu raczej krótki start a szybki koniec. Na szczęście RM nie dał za wygraną i walczył dzielnie o swoje marzenia i  sukces.
   Późnym wieczorem wracał z kawiarni, gdzie kochał pić kawę i jeść ciastko w miłej i przytulnej atmosferze. Lecz, gdy był już niedaleko swojego samochodu, ktoś złapał go za rękę.
-NamJoon... - usłyszał dobrze mu znany, kobiecy głos. Jego ciemne oczy spojrzały w niemałym szoku na ____, która wciąż się ślicznie prezentowała, nawet w zwykłych jeansach i koszulce.
-Czego chcesz?
-Przepraszam za swoje zachowanie i za to, jak bardzo mocno cię skrzywdziłam. Wiem, że mocno przeze mnie cierpiałeś, ale... Zmieniłam się, wiesz? I wiem, teraz już wiem, że naprawdę mocno i szczerze cię kocham. - uśmiechnęła się do niego czule jak za pierwszym razem, gdy wpadł w jej sidła, lecz w jej oczach wciąż widział brak uczuć i chęć bogactwa. To tylko były pozory, chciała go omamić jak Kima.
-Więc... Kim dla ciebie jestem? - zapytał po chwili ciszy.
-Cudownym, przystojnym kochankiem, która da mi masę szczęścia. - pogłaskała go czule po policzku. Ujął jej dłoń i ścisnął nieco, mówiąc nisko o spokojnie.
-Błąd. W twoich oczach wciąż jestem niespełnionym muzykiem, dorabiającym jako mechanik. A, i jeszcze tylko kochankiem.
-Aish, oppa nie mów tak. Kłamałam wtedy.
-Nie ___, kłamiesz teraz. Szukasz sponsora, nie mężczyzny na całe życie. - odsunął się od niej i kolejny raz ruszył w stronę samochodu.
-Jestem z tobą w ciąży!
-Ze mną? - zaśmiał się cicho.- Kurczę, ponad dwanaście miesięcy jesteś w ciąży? Jakiś z ciebie medyczny cud, hm?
-Yah, mówię prawdę! - krzyknęła za nim, łapiąc się ostatniej i idiotycznej deski ratunku.
-Nie ze mną mała, ale z Jinem, bądź z jego ojcem. - pomachał jej ze swoim cudownym uśmiechem, by potem wsiąść do samochodu i odjechać spokojnie do swojego nowego domu, gdzie czuł się dobrze, spokojnie i przede wszystkim wartościowo.
No cóż kolejny scenariusz za nami.
Miałam go dodać już naprawdę dawno temu, lecz dopiero dziś udało mi się go dokończyć.
Jak zapewne jeszcze wiele, wiele innych, które już rok bądź nawet dwa "kiszą" się w wersjach roboczych.
Wybaczcie za możliwe błędy, ale pisałam to naprawdę szybko.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

Obserwatorzy