poniedziałek, 11 czerwca 2018

Chwilowy stop

7 komentarzy:
Witam <3
  Przybywam do Was tylko z krótką informacją, a mianowicie zawieszam na chwilę Aliena.
Muszę dopisać części, których już nie będzie zbyt wiele. Poza tym w przyszłym tygodniu we Wtorek i Piątek mam egzaminy, więc wolę się na razie nie rozpraszać pisaniem. Z racji tego, że to ostatni tydzień kiedy mogę podwyższyć sobie oceny, mam dużo nauki. Na pewno wiele z Was też nie m czasu usiąść i złapać oddechu, bo pewnie też lecicie z materiałem, by zaliczyć, czy dostać wyższą ocenę. Więc wiem, że zrozumiecie. Przynajmniej taką mam nadzieję.

PRZEWIDYWANY MÓJ POWRÓT NA BLOGA TO:
23/24 CZERWCA. 
PRAWDOPODOBNIE WTEDY BĘDĘ DODAWAĆ ALIENA CODZIENNIE.

piątek, 8 czerwca 2018

#12 Alien - Mój drugi przyjaciel Zmiennokształtny

4 komentarze:
Witam <3
Nie mam zbyt wiele do pisania, więc życzę Wam tylko miłego czytania.
  Ostrzeżenia:Pojawią się opisy walki, lecz nie sądzę, by były one zbyt niesmaczne. Ale jak kto uważa...
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~ ~ ~
   Bezpieczniej jest komuś nie ufać.
Zdecydowanie. 
W końcu nigdy się wtedy nie zawiedziemy, prawda?
Prawda.

   Jeździła na rolkach spokojnie po parku w towarzystwie ciągle pilnującego jej JiMina. Chłopak siedział na ławce i przyglądał się swojej przyjaciółce, która już zdecydowanie bardziej wyglądała na szczęśliwą i wypoczętą niż zaledwie tydzień temu. Uśmiechnął się nieznacznie, gdy w pewnym momencie dostrzegł ogromne, granatowe chmury, które zwiastowały najgorszą możliwą nawałnicę. Jeszcze kilka sekund temu było cudownie ciepło, lecz ta pogoda zmieniła się tak gwałtownie, że oznaczało tylko jedno.
-Skarbie. - złapał ją szybko za biodra i pociągnął mocno w swoją stronę.
-Omo, oppa, co się stało? - zapytała zaskoczona prawie tracąc równowagę. - Omo. - pisnęła, widząc potężne błyskawice, które co chwilę przecinały niebo pod każdym możliwym kątem. 
-Musimy uciekać i to już. - mruknął i bez zbędnego gadania zmienił się w potężnego wilka, dookoła zrobiło się zupełnie ciemno, z nieba zaczął padać potężny grad w postaci białych, kryształowych kul. Pioruny dosłownie co sekundę uderzały o chodnik, jezdnię czy drzewa. 
-JiMin co się dzieje. - pisnęła przerażona, lecz zamiast odpowiedzi usłyszała jego potężny pomruk, by zaraz ruszyć razem z nim biegiem do domu dziewczyny. Sekundę po tym jak wparowali do jej domu piorun uderzył centralnie w chodnik, gdzie jeszcze chwilę temu stali. - JiMin. - pisnęła cicho przestraszona.
-Spokojnie, to zaraz minie. Taką mam nadzieję.
-Skąd wzięła się ta nawałnica? Przecież nic nie zapowiadało się na taką burzę...
-Aish, to TaeHyung. - szepnął Park i zerknął w okno. 
-Słucham?!
-Jedną z mocy TaeTae jest żywioł nawałnicy inaczej mówiąc burza z gradem, czasem tornado. - mruknął nieco zestresowany wciąż patrząc na potężną nawałnicę.
-Ale... Dlaczego? Co się dzieje?
-Ktoś musiał nieźle wkurzyć Kima. - westchnął Wilkołak i zerknął na przestraszoną dziewczynę. Przytulił ją lekko do siebie i ucałował mocno w głowę, by dodać jej nieco otuchy. W pewnym momencie o okno od pokoju Somin uderzyło coś potężnego, ponieważ szkło pękło, a do pokoju zaczął wdzierać się potężny wiatr. Polka pisnęła przerażona widząc na podłodze TaeHyunga, który leżał z zamkniętymi oczami na jej dywanie. Jego ciało pokrywały liczne krwawiące rany jego czarne, potężne skrzydła zniknęły w jego skórze na łopatkach, był w samych spodniach przez co mogła dostrzec jego umięśnione, lecz poranione ciało. 
-T..-urwała nie mogąc wymówić jego imienia, jak na zawołanie oczy chłopaka gwałtownie się otworzyły, a ona mogła dojrzeć jego mocno błękitne tęczówki. Oddychał szybko przez co mogła dojrzeć dwa kły, które również zniknęły i zamieniły się w normalne zęby.
-Mała... Odsuń się. - powiedział JiMin i zakrył ją swoim ciałem. To nie tak, że Kim był dla niej zagrożeniem, po prostu Kim wpadł w taki szał, że nic ani nikt nie potrafił go uspokoić, był taką rasą, że nikt nie dałby rady z nim wygrać. Somin mimo wszystko spojrzała na niego, chłopak odwrócił się w jej stronę i spojrzał na nią tak, że przeszły ją lodowate dreszcze. Książę wstał na równe nogi i wyskoczył z okna, lecz zamiast rozbić się o podłoże to wzbił się ku niebu na swych potężnych, czarnych skrzydłach. 
-JiMin... Co się dzieje? - zapytała cicho, wtulając się tors chłopaka, lecz ten nic jej nie odpowiedział, ponieważ był zapatrzony w jeden punkt. Dziewczyna nie słysząc żadnej odpowiedzi również spojrzała w to samo miejsce co jej przyjaciel. Bez przeszkód mogła dojrzeć TaeHyunga, który walczył w powietrzu z HoSeokiem, obydwaj mieli skrzydła, lecz te Kima były dużo większe i zapewne silniejsze od tych Junga. Osiemnastolatka zakryła usta dłonią widząc jak dwóch chłopaków biło się mocno i wystarczająco celnie, by na ich ciele zaraz pojawiły się krwawiące rany. Demon chwycił mocno Tae za jedno ze skrzydeł i z nie małym trudem szarpnął za nie chcąc je wyrwać, lecz książę jedynej najpotężniejszej rasy na świecie odwrócił się i wgryzł się swoimi mocnymi kłami prosto w tętnice Hobiego. Krew trysnęła prosto na jego twarz przez co Demon odruchowo złapał się za krwawiące miejsce, blondyn wykorzystał ten ruch, ponieważ od razu powalił chłopaka i przypilił go całym swoim ciałem do ziemi. W jego dłoni ni stąd ni zowąd pojawił się złoty sztylet, zamachnął się nim by wbić go prosto w serce leżącego bruneta, lecz ten po prostu zniknął zostawiając zaskoczonego Kima. 
-Tae! - pisnęła Somin z okna, gdy tuż za jego plecami pojawił się Jung, swoimi mocnymi szponami niczym u sępa wbił się prosto w kręgosłup chłopaka, ścisnął jego długą kość i starał się ją wyrwać z ciała Kima, lecz od tyłu zaszła go biała pantera. Skoczyła na jego pokrwawione wręcz porozdzierane niczym kartka papieru ciało, rozerwała jego plecy swoimi mocnymi pazurami i oderwała kawałek ciała z jego ramienia od razu je pożerając. W tym czasie mocno ranny i obolały blondyn chwycił wpółżywego Demona i płonąc niczym ludzka pochodnia podpalił go. Książę Piekieł znikł zostawiając po sobie tylko ogromną, czarną plamę krwi. Dotychczas biała pantera przybrała postać wysokiego chłopaka o białych włosach i umięśnionym ciele. 
-Tae. - szepnął chłopak i wziął go na swoje barki widząc, że ten był w coraz gorszym stanie. 
-Gdzie... Somin? - wyjęczał wpółprzytomny. - Jest bezpieczna? - znowu zadał pytanie już ledwo kontaktując. 
-Nie martw się. - mruknął Zmiennokształtny i nie czekając ani chwili udał się do domu JungKooka. 

   TaeTae spał wykończony i opatrzony w sypialni JungKooka, gdy do jego willi zawitała Somin z JiMinem, którzy naprawdę mocno martwili się o stan Kima. 
-Gdzie jest oppa? - zapytała Wampira, który zmywał z rąk krew po zszyciu ran księcia. 
-Śpi jest wykończony, lepiej niech nie wstaje, musi zregenerować siły. 
-Nie dał rady się sam podleczyć? - spojrzał na niego wyraźnie przestraszony JiMin, jeśli Stwórca nie mógł się sam podleczyć to oznaczało albo jego szybki koniec, albo długi i ciężki stan. 
W tej samej chwili do salonu wszedł chłopak o białych włosach, uśmiechnął się do zaskoczonej dziewczyny, po czym subtelnie ucałował ją w dłoń. 
-Wonho. - puścił jej oczko. - A ty jesteś tą naszą małą Kruszynką tak? Somin.
-T-tak.. Chyba tak. - mruknęła jeszcze bardziej zaskoczona. - Kim jesteś?
-Zmiennokształtny. 
-Czyli? - zapytała już nieco śmielej. 
-Rasa, która potrafi przybrać formę każdego zwierzęcia na świecie. 
-Prócz wilków. - wtrącił JiMin.
-No tak, są już zajęte. - uśmiechnął się lekko i upił łyk wina.Polka patrzyła na niego nieco podejrzliwie, dlatego JungKook widząc to, oznajmił.
-To twój przyjaciel. Nie musisz się go bać, nic ci nie zrobi. 
-Jestem łagodny jak baranek. - zaśmiał się, by zaraz stanąć na środku w postaci małego, białego baranka. Dziewczyna widząc zaśmiała się cicho, mówiąc.
-Wiesz, wolę psy. 
-Proszę bardzo. - usłyszała nieco niewyraźny głos, by po chwili zobaczyć na swych kolanach małego i słodkiego szczeniaka, który łasił się do niej niczym kot.

   Dni mijały a stan Kima nic się nie zmieniał, cały czas był nieprzytomny a jeśli już odzyskiwał przytomność, tracił ją po minucie. Mimo swojej potężnej natury był na tyle ranny, że nie był w stanie sam się już podleczyć. Co chwilę wartę przy nim pełnili na zmianę Wonho i JiMin, ponieważ jego relacja z JungKookiem nie była na tyle aż dobra. Somin również siedziała przy Kimie i od czasu do czasu nakładała mu na uszy słuchawki i puszczała jego ulubione piosenki, mając nadzieję że chłopakowi jakoś to pomoże.
Mimo ich wszelkich starań stan chłopaka kompletnie się nie poprawiał, a wręcz przeciwnie, pogarszał. Rany zadane przez Demona otwierały się na nowo, stany ropne pękały i powstawały nowe jego usta robiły się już sine a ciało nieco bledsze.
-Czas zawiadomić jego matkę. - oznajmił cicho Wampir, patrząc na powolną i bolesną śmierć jednego ze Stwórców.
-Przyprowadzę ją. - mruknął Wonho i nie czekając na reakcję reszty po prostu wyszedł z domu.
-Oppa... Ty chyba nie mówisz, że Tae. - urwała przestraszona Somin, patrząc to na Kooka to na nieprzytomnego chłopaka - Oppa proszę... Zrób coś...
-Przykro mi, nic nie mogę zrobić. - a czy nie mógł, czy tylko tak mówił to już wiedział tylko i wyłącznie on sam. Osiemnastolatka słysząc te słowa uciekła z płaczem a za nią JiMin, by móc ją pilnować.
   Do pomieszczenia weszła wysoka kobieta, jej twarz była zakryta czarną, przeźroczystą nieco chustą. Jej twarz była lodowata i blada, smukłe i kobiecie ciało zakrywała czarna, prosta suknia. Jej blond włosy były spięte w mocnego i eleganckiego koka. Jej chłodny wzrok spoczął na czwórce młodych ludzi, którzy stali przy łóżku Tae. Jej ogromna moc była wyczuwalna już poza domem co już świadczyło o jej potężnej mocy.
-Zostawcie mnie z moim synem. - oznajmiła z takim chłodem i powagą, że cała czwórka przyjaciół dosłownie wybiegła z pomieszczenie zostawiając ją samą z synem.  Jedynie co można było usłyszeć to jej cichą modlitwę w takim języku, którego nikt nie znał. Nie było go w żadnej księdze co tylko świadczyło, że ów rasa była pierwszą na ziemi.
    Gdy zegar na ścianie wskazał już północ z pokoju Tae wyszła jego matka, założyła na nowo chustę na swoją głowę i z niesamowicie poważnym głosem oznajmiła.
-Mój syn to silna istota, zrobiłam wszystko co mogłam aby odzyskał swoje dawne siły. Jego rany wciąż są groźne dla jego życia, dlatego opiekujcie się nim.
-Ale nie umrze, prawda? - zapytała cicho Somin, patrząc ze łzami w oczach na drzwi od pokoju TaeTae. Kobieta podeszła do niej, ujęła jej twarz w swoje zimne jak lód dłonie i mruknęła z delikatną chrypą.
-Mój syn jest silny, a tę siłę dajesz mu ty. Jesteś nowa w tym wszystkim, nieogarnięta a w dodatku jesteś człowiekiem. - zaczęła z lekko wyczuwalną kpiną w głosie, lecz zaraz dodała już łagodniej. - To ty wbrew pozorom nadajesz mu sens istnienia, gdzie od lat zmagał się z brutalną wiedzą dotyczącą jego życia, rodziny i obowiązku zostania przyszłym królem Hybryd. Jednak wiem, że ma on w tobie oparcie i mimo że nadal się go nieco boisz, trwasz przy nim co świadczy o jednym. Będziesz dobrą królową jeśli wybierzesz tego drugiego mężczyznę, który oddałby ci każdą możliwą rzecz. - po tych słowach odsunęła się od zszokowanej dziewczyny, zerkając na poważnego i bladego JungKooka. Już po sekundzie od tych słów królowa Stwórców rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając na środku salonu zszokowaną Polkę.
~ ~
Czy ktoś się spodziewał takiego obrotu sprawy?
Bo ja szczerze mówiąc nie.
Postanowiłam nieco zmienić swój zarys tego opowiadania, dlatego może wyjść nieco dłuższa część niż wcześniej sądziłam.
Zobaczymy.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

wtorek, 5 czerwca 2018

#11 Alien - Mój przyjaciel Wampir

3 komentarze:
Witam <3
Kolejna część Aliena już jest, dlatego nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam miłego czytania.
  Ostrzeżenia:Większość rozdziału poświęcona będzie Wampirowi, czyli wiadomo chodzi o Kooka. Pojawią się urywki jego "życia" w Piekle, być może pojawi się mały spoiler odnośnie ukrywanej wizji JungKooka. Mogą pojawić się niesmaczne sceny.
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~ ~
Błagam uratuj mnie.
Wybaw od tych czeluści Piekieł.
 Zaprowadź tam gdzie będę bezpieczny,
gdzie będę kochany, gdzie będę
po prostu szczęśliwy i wolny.
Tylko tego pragnę.

   Chcąc czy nie chcąc Somin również stała się przyjaciółką JungKooka, mimo że dzieliło ich sporo ponad dwieście lat, to dogadywali się niczym przyjaciele z piaskownicy. Dziewczyna sprawiała, że JungKook czuł się jak człowiek, a on chronił ją jak tylko mógł. Nie tylko dlatego, że była jego przyjaciółką...
Polka siedziała spokojnie na jego kolanach i gładziła go z niesamowitą czułością po zimnym jak lód policzku. Od czasu do czasu muskała delikatnie jego nos swoimi nieco pełnymi ustami, sprawiając, że ten czuł się naprawdę dobrze. W końcu ponad dwieście lat nikt nie był dla niego tak czuły, jak właśnie Somin. 
-Jesteś śpiąca hm? - zapytał z uśmiechem, widząc jak osiemnastolatka przecierała zmęczona swoje oczy.
-Aish tak, uczyłam się do późna wczoraj. Mogę się u ciebie przespać oppa?
-Skarbie, tutaj jest twój drugi, bezpieczny dom. - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. Nie czekając na reakcję dziewczyny o turkusowych włosach, wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni, ponieważ chciał mieć ją non stop na oku. Gdy tylko ją położył na łóżku zauważył, że ta spała już w najlepsze wyglądając niczym bezbronna dziewczyna. Zaśmiał się cicho pod nosem i okrył ją kocem, przysiadł na krawędzi łóżka tak, by jej nie zbudzić, po czym z niesamowitą czułością pogładził ją po lekko odkrytym udzie. Traktował  ją delikatnie niczym najdelikatniejszy kwiat, był dla niej miły jak dla dziecka, kochał ją nie tylko jak przyjaciółkę. Mimo że chłopak w życiu był na naprawdę złej ścieżce i zabijał ludzi od tak bez powodu, tak odkąd został wyratowany z Piekieł, zmienił się. Na lepsze. Zdecydowanie. 
Westchnął cicho na wspomnienie okrutnego miejsca, gdzie spędził  okropnie długie dwa lata. Ułożył się po kilku minutach obok śpiącej Polki i wtulił się w nią jakby szukając w jej ramionach ukojenia od tych złych i ciągle nękających go wspomnień. 
  
   Pamiętał tamten dzień doskonale, ostatnie minuty jego życia na wolności były przepełnione alkoholem i mnóstwem nagich dziewczyn, które pragnęły jego silnego, lecz namiętnego dotyku. Leżał wpół nago na kanapie dopijając już kolejny kieliszek mocnego burbonu, gdy obok niego nagle pojawił się HoSeok. 
-Dam ci możliwości jakich nigdy nie miałeś. - zaczął spokojnie, patrząc na wpół trzeźwego Wampira. - Dam ci mnóstwo ofiar, nagich kobiet, szybkich samochodów. Lecz w zamian chce tylko jednego. 
-No dajesz, czego. - mruknął.
-Twojej wolności. 
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. - ziewnął Kook i dolał sobie z nowej butelki trochę alkoholu. - Coś za mało mi dajesz, bym mógł ci oddać tak cenną rzecz jak wolność.
-Więc czego jeszcze chcesz?
-Nigdy nie byłem zakochany...
-Chcesz miłości za wolność?
-Tak, chce. - odparł niemal od razu.

-Mogę ci ją dać, silną być może nawet prawdziwą. Tylko jest jedno "ale".
-Aish, jakie?
-Musisz na nią zaczekać parę lat.
-Parę, czyli ile?
-Czy to ważne? Grunt, że dam ci to czego pragniesz. - oznajmił Jung i wyjął zza paska kawałek papieru. Z kieszeni również wyjął mały, lecz ostry scyzoryk, przeciął sobie trochę nadgarstka i parę kropel nalał na papier. - Teraz ty. - dał narzędzie Wampirowi, który wciąż się wahał. 
-Pokaż mi tą, która będzie miłością mojego życia...
-Uparty jesteś jak osioł. - skomentował Demon i chwycił w swoje silne dłonie głowę Kooka, przymknął oczy i mrucząc gardłowo przelał wizje dziewczyny z przyszłości, która miała rzekomo pokochać Jeona tak, jak on ją. Lecz wtedy nie miał pojęcia, że tą dziewczyną miała być niczemu winna Somin, a to co widział prawdopodobnie miało być kłamstwem, lecz pod wpływem procentów i mocnych emocji, zgodził się. Zgodził się na zniewolenie tylko dlatego, że najbardziej na świecie pragnął prawdziwej miłości. Już po chwili krople jego krwi złączyły się z czarną krwią Demona, na papierze pojawił się podpis ich obydwóch tylko po to, żeby już nigdy nie wypuścić na wolność niczego jeszcze nieświadomego Kooka. 
    Obudził się nieco obolały, zasapanymi jeszcze oczami rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz zamiast widzieć znajome meble, mógł dostrzec tylko i wyłącznie czerwone ściany i drzwi, które nie posiadały od środka klamki. Wstał gwałtownie ignorując zawroty głowy i niczym zamknięte zwierze zaczął się miotać po dość ciasnym pomieszczeniu.
-Yah! Wypuście mnie! - wrzeszczał uderzając pięściami w drzwi, myślał, że to był jakiś żart. Nie pamiętał za wiele z poprzedniej nocy, dlatego w jego głowie zapaliła się czerwona lampka. Zmierzwił zły swoje już i tam zmierzwione włosy, po czym spojrzał przez dziurkę od klucza. Mógł dostrzec wiele takich sal jak ta, w której był, każde drzwi były - prawdopodobnie - zamknięte, a od czasu do czasu mógł usłyszeć głośne jęki bólu, czasem nawet gardłowy krzyk. Tak, był w Piekle, a utwierdził go w tym widok wpół żywego Upadłego, który był ciągnięty przez Demony za potężne, na wpół urwane skrzydła skąd lała się krew. Odsunął się od drzwi zrozpaczony, ponieważ z tego miejsca nie było ucieczki, zdał sobie sprawę, że właśnie został skazany na śmierć, bądź wieczne katusze. Oczywiście szukał drogi ucieczki, jak każdy w takim miejscu, lecz Demony słynęły z potężnych twierdz, z których nie było ucieczki od środka bez niczyjej pomocy. Nie było jeszcze żadnej istoty, która sama potrafiłaby uciec z takiego miejsca, dlatego Kook wiedział, że nie było już dla niego ratunku. Nie było nikogo kto mógłby mu pomóc, był sam, nie miał rodziny czy przyjaciół. Oczywiście jakiś tam znajomych miał, lecz nie był z nimi aż tak blisko, by ci ryzykowali dla niego życiem. Usiadł zrezygnowany na podartym łóżku, spojrzał na swój nadgarstek.
-JungKook ty cholerny matole. - mruknął pod nosem. - Podpisałeś pakt z synem Diabła. 
    Na swoją kolej nie musiał czekać zbyt długo, ponieważ już po pół godzinie w jego 'pokoju' pojawił się zadowolony HoSeok. Jeon bez zastanowienia rzucił się na niego sycząc niczym zdenerwowany kot, lecz Demon chwycił go spokojnie za szyję i ścisnął ją na tyle mocno, że czuł idealnie pod swoimi palcami tętnice młodszego.
-Przystopuj, bo ze mną nie wygrasz. - zaśmiał mu się w twarz i odrzucił go mocno na przeciwległą ścianę, Jeon zdając sobie z tego sprawę w porę zdążył się odbić od niej bez żadnych ran. Oddychał szybko wściekły, a jego oczy przybrały kolor ognistej czerwieni.
-Wypuść mnie do cholery! Czego ty ode mnie chcesz, co?! - warknął, patrząc z mordem w oczach na rozbawionego Junga. 
-Sam się zgodziłeś na to. - wzruszył ramionami i poprawił włosy, by zaraz dodać. - Wiedziałeś co robisz.
-Byłem pijany!
-Wiesz co? Chuj mnie to obchodzi tak szczerze mówiąc. - zaśmiał się mocno rozbawiony HoSeok. Wampir chciał skoczyć do niego, rozerwać mu tętnice, wydłubać oczy, wyrwać serce, lecz wiedział, że nie miał szans. Nie tylko dlatego, że był w Piekle, lecz także dlatego, że Jung był synem Diabła. A co z tym idzie? Księciem Piekieł, dlatego każdy był mu podwładny i gdyby trzeba było, to nawet ci co cierpieli katusze  w tym miejscu, rzuciliby się bez przeszkód na Kooka tylko po to, by móc wyjść z tego miejsca. Nikt by się im nie dziwił, zwłaszcza Jeon. 
-Czego chcesz? Nic nie mam...
-Ale to co chciałem to już sobie wziąłem.
-Moją wolność. - mruknął pod nosem, gdy w  pewnym momencie do pomieszczenia weszły dwa, małe, śliskie i nieco zdeformowane Demony, które były najniższe rangą w Piekle. Chwyciły szponami go za nadgarstki i siłą zaczęły ciągnąć w stronę wyjścia. - Yah, gdzie mnie prowadzicie ?!
-No kombinuj krwiopijco. - mruknął rozbawiony książę i ruszył za nimi w stronę dobrze znanego mu miejsca. Już od drzwi Wampir mógł poczuć odór krwi, martwych ciał i wnętrzności, które kisiły się w pomieszczeniu obok sali tortur. Próbował uciec, ale co mógł zrobić? Chyba pozostało mu mieć nadzieję, że gdzieś tam, w odległym świcie był jednak ktoś, kto go potrzebował na tyle, by móc go uratować z Piekieł.  
    Godziny, dnie, tygodnie, miesiące mijały naprawdę wolno, z każdą kolejną minutą chłopak czuł, że jego śmierć była coraz bliżej. Masa ran po przypalaniu, dźganiu, pełno porażeń od prądu, a to tylko garstka tego, co działo się z nim w tym miejscu. Nawet w nocy, gdy po wielogodzinnych torturach próbował zasnąć mimo bólu, przychodził do niego Jung. Siadał na krześle i z zadziornym uśmiechem wpatrywał się w wykończonego Jeona, który walczył z wizjami. Były straszne bardziej i mniej, lecz każde miały być cząstką jego przyszłości, czasami widział w snach Somin, która była jego dziewczyną i dawała mu mnóstwo miłości. Lecz wiedział, że nie dane mu będzie jej poznać, dotknąć, pocałować, czy chociażby pogadać. Była tylko wizją, która miała być kłamstwem. Prawdopodobnie. Jednak tylko te wizje z nią, sprawiały, że jeszcze ostatkami sił próbował przeżyć. O ile Wampiry mogą przeżyć, w końcu są martwe, prawda?
   Z każdą kolejną nocą wizje te były coraz gorsze, dłuższe i pełniejsze krwi, bóli i cierpienia. Lecz tylko jedna z nich była systematycznie powtarzana w umyśle Kooka. Dotyczyła ona wojny wszystkich ras z Demonami, martwi ludzie, martwi odmieńcy, palące się miasta i wsie. Ogromne katusze i masa przerażenia, a pośrodku tego wszystkiego miała być jego mała, bezbronna Somin, która musiała to wszystko dźwigać na swych ramionach. Tuż za nią, gdzieś w oddali było widać wpół żywego TaeHyunga, który resztkami sił próbował ją ocalić od śmierci, która zbliżała się do niej ogromnymi krokami. Pisnął przerażony, gdy książkę Piekieł stanął tuż za nią i poderżnął jej gardło, rozległ się potężnym ryk pełen bólu i cierpienia, wydobywający się z sinych już ust Tae, który patrzył na śmierć swojej ukochanej. Gdy Kook tylko spojrzał w jego pełne przerażenia, bólu i smutku oczy, poczuł sam te same uczucia co Kim. Upadł na kolana tuż obok ciała Somin, lecz gdy tylko spojrzał ku górze, zobaczył Demona, który z głośnym śmiechem trzymał nad swoją głową sporych rozmiarów głaz.
-Nie. - jęknął Wampir nim on i Polka zostali przygniecieni ów głazem przez Junga.

  Usiadł gwałtownie na łóżku oddychając szybko, jego policzki były mokre od łez, a umięśnione ciało pełne blizn, zakryte białą koszulką. Osiemnastolatka spała obok niego co tylko raniło go bardziej, ponieważ każda ta wizja się spełniła. Poznał Somin, był jej przyjacielem, wojna toczyła się wśród niczego nieświadomych ludzi, a TaeHyung za wszelką cenę starał się uratować od śmierci swoją ukochaną. Dlatego każdy dzień powodował u Jeona ogromny strach, ponieważ skoro wszystkie te wizji spełniły się w większym bądź mniejszym stopniu, to czy oznaczało to, nieuniknioną śmierć jego, Somin i Tae? Bał się, naprawdę się cholernie bał o wszystkich jego przyjaciół, dlatego robił wszystko, by odgonić od nich śmierć, lecz gdyby nawet miała ona nastać.... Pragnął, by było to dopiero za jakiś czas, w końcu zakochał się pierwszy raz i pragnął czuć to miłe uczucie jak najdłużej nawet jeśli potem miałoby zostać zastąpione ogromnym bólem.
    Późnym popołudniem gdy Somin i JiMin wybrali się na zakupy, JungKook postanowił nieco odpocząć psychicznie. Nalał sobie do średniej wielkości kieliszka swoje ulubione czerwone wino, po czym usiadł na kanapie, która stała na werandzie. Upił mały łyk rozkoszując się przyjemnym smakiem alkoholu, po czym przymknął oczy wsłuchując się w krople deszczu, które uderzały w szybkim tempie o dach werandy.
    Idealnie pamiętał dzień odzyskania swojej wolności, leżał wtedy już wpółprzytomny na łóżku po świeżo przebytych torturach. Tak jak zawsze było słychać jęki i krzyki bólu istot, które również jak on cierpiały katusze w Piekle. Pamiętał jak czuł iż powoli tracił przytomność, ponieważ krew lała się dość mocno z jego pootwieranych ran, czuł wtedy jedynie ogromną bezsilność i smutek, że nie dane mu było poznać kogoś, kto mógłby go pokochać. Pierwszy raz w ciągu tych wampirzych lat, czuł się samotny. Gdy tylko stracił przytomność do jego sali wpadł Wonho w towarzystwie Jina, wynieśli go jak najszybciej z sali po odurzeniu sporej grupki Demonów, które pełniły wartę w lochach, gdzie był zamknięty Wampir. W pamięci przemknął mu szybki i nieco niewyraźny obraz Upadłego Anioła, który z wyciągniętą ku niemu lewą dłonią błagał o ratunek, który nigdy nie miał nadejść. Pamiętaj jego wyrwane skrzydła przez co nie mógł już nigdy latać, ogromne sznity po mocnych chłostaniach pejczem. Plamy krwi w jego sali po ranach, które zdążyły już się zabliźnić co tylko świadczyło o długim przebywaniu Upadłego w tym miejscu. 
-Wyniosę go tunelem. - usłyszał męski głos, który należał do Zmiennokształtnego. 
-Dasz radę? Tam mogą być pułapki, czy nawet ochrona. - mruknął Upadły, który z nieco bladą twarzą okrył wpółprzytomnego Kooka swoją kurtką. 
-Nie martw się, dam radę. Teraz zmykaj tym wejściem skąd przyszliśmy. - po tych słowach się rozdzielili, a JungKook wciąż spoczywając w ramionach Zmiennokształtnego czuł ulgę, że jednak dane mu będzie być na wolności. Jak długo? Tego nie wiedział, nie myślał o tym wtedy, po prostu pragnął zobaczyć skrawek nieba. 
    -JungKook, no. - poczuł mocne tyrpnięcie i niski pomruk głosu Tae, który od pięciu minut starał się wybudzić śpiącego Wampira.
-Aish, co jest?
-Wypiłeś dwie butelki wina...
-Aish tak, możliwe. - przetarł nieco zaspane oczy i rozejrzał się dookoła od razu napotykając ponury, lecz nieco zatroskany wzrok Kima. - Coś nie tak?
-Wojsko matki wkroczyło do świata Wampirów.
-Och.- mruknął cicho Jeon przypominając sobie świat, gdzie się urodził. - To dobrze, niedługo wkroczą do Demonów?
-Świat Zmiennokształtnych jest praktycznie cały zainfekowany Demonami, najprawdopodobniej tam pójdą nasi najpierw. - poprawił nieco włosy i spojrzał na wciąż zamyślonego i ogarniętego wizjami kolegę. - Ej, odlatujesz, co się dzieje Kook?
-C-co? - wyrwał się z ciągle nękającej go wizji i spojrzał na wyraźnie już zatroskanego księcia, widząc w nim rywala o serce Somin. Mimo że brunet zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie potrafił rozkochać w sobie Polkę to miał nadzieję, że jednak jakimś magicznym trafem mu się uda. Nawet jeśli musiałby skrzywdzić Stwórcę - bo tak przezywano rasę Tae.
-Zaczynam się o ciebie martwić, serio.
-Tylko chwilę się zamyśliłem. Już mi przeszło. - poprawił włosy i dodał. - Gdzie moja... znaczy, gdzie Somin?
-Jak leciałem do ciebie widziałem ją w parku jak świetnie bawiła się w towarzystwie JiMina. - mruknął zazdrosny.
-Aish, niech się wybawi. Tyle dziewczyna przeszła, że należy jej się psychiczny odpoczynek.
-Tak, zdecydowanie. Wiesz. - urwał na chwilę blondyn i spojrzał na Wampira. - Zamierzam wyjawić Somin prawdę.
-Hm? Kiedy?
-Za kilka dni,
-Dlaczego nie od razu?
-Chyba jeszcze nie jestem gotowy. - westchnął cicho i wstał na równe nogi. - Pilnuj jej, dobrze?
-A ty?
-Matka chciała mnie widzieć...
-Um... No dobra, rozumiem. - uśmiechnął się smutno do blondyna i dodał. - Uważaj na siebie.
-Ty też Kook. - mruknął Kim i nie czekając ani chwili rozłożył swoje potężne skrzydła, by zaraz wzbić się ku zachmurzonemu już niebu.
-To o was się martwię. - mruknął pod nosem zrezygnowany Wampir i udał się do salonu, by tam w miarę ogarnąć swoją psychikę.
I jak Wam się podobała jedenasta część?
Przepraszam za możliwe błędy
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

piątek, 1 czerwca 2018

#10 Alien - "No co? Chciałem się popisać"

2 komentarze:
Witam <3
Przybywam do Was kolejny raz z Alienem. Już mam tytuł i zarys zakończenia historii i jestem bardzo ciekawa, czy Was zaskoczy, czy może ktoś się tego spodziewał. No cóż, do zakończenia historii jeszcze trochę czasu mamy, więc pozostaje nam tylko czekać.
  Ostrzeżenia: Brak
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~ ~
Bywają momenty, gdzie człowiek pragnie się ukryć.
Schować gdzieś w kącie własnego pokoju i przeczekać
tam swoje najgorsze momenty.
Lecz nie sztuką jest się skryć i czekać aż problem minie.
Sztuką jest stanąć na baczność i powiedzieć.
"No, problemie, masz przejebane!"

   Tamtego dnia było cholernie ciepło, Słońce grzało a na niebie nie było żadnej chmurki, Somin czuła, że ten dzień może należeć do najlepszych, odkąd poznała paranormalne istoty. Ubrała swoją ulubioną, turkusową sukienkę a do tego czarne trampki. Włosy spięła w luźny kok i spięła je czarną bandamą, uśmiechnęła się do lustra, mówiąc.
-Dziś na pewno będzie cudowny dzień. - po tych słowach zeszła na dół, gdzie śniadanie jedli jej rodzice. Przywitała się z nimi i posłała im swój cudowny uśmiech, by zaraz wziąć miskę i nasypać sobie płatków. 
Tuż po śniadaniu ubrała swoje ulubione białe rolki i wzięła z półki słuchawki, podłączyła je do komórki i tak z uśmiechem, pierwszy raz od prawie pięciu miesięcy wyszła z domu. Za kurs obrała sobie mało zaludnione miejsce, gdzie nie było takich tłoków jak na chodniku tuż przed jej domem. Słuchając sobie spokojnie muzyki jechała na rolkach w stronę wyznaczonego sobie miejsca, gdy nagle ni stąd ni z owąd, napadł ją ogromny, czarny wilk, który zaczął ją radosny lizać po twarzy. Od razu rozpoznała w nim JiMina, dlatego zaśmiała się cicho i pogłaskała go po umięśnionym grzbiecie. 
Już po kilku sekundach znów stała na swoich nogach, patrząc jak szczęśliwy Park gania wokół niej niczym zadowolony szczeniak. Uśmiechnęła się pod nosem na ten widok i ruszyła powoli znów przed siebie jednak i tym razem została zaskoczona, gdyż JiMin zmieniony już w człowieka, wziął ją na swoje plecy i z cichym śmiechem biegł przed siebie. 
   Siedziała spokojnie na kolanach Parka jedząc swoją ulubioną watę cukrową, cieszył ją fakt, że wreszcie miała przyjaciela, któremu mogła zaufać pod każdym możliwym względem. 
-Mogę spróbować pojeździć na twoich rolkach? - uśmiechnął się i ubrał je nieco niezdarnie.
-Zdajesz sobie sprawę, że są one na ciebie za małe?
-To nic, tylko kawałek się przejadę. - puścił jej oczko i zaczął powoli i ostrożnie jechać, po kilku minutach, gdy już nabrał wprawy, postanowił się przed nią popisać, dlatego rozpędził się i skoczył, mając nadzieję, że uda mu się wykonać jakiś trudny i fajny trik. Niestety pech chciał, że kółko od jednej z rolek spotkało się ze szczeliną w chodniku, Park stracił równowagę i całym swoim ciałem runął na ziemię. 
-Omo, nic ci nie jest?
-Nie.. Nie. Ja to planowałem. - zaśmiał się jednocześnie mając na twarzy grymas bólu.
-No tak, dużo osób planuje wylądować na twarz jadąc na rolkach. - głośny śmiech Somin rozniósł się echem, dlatego już po chwili siedział na niej rozbawiony Park i łaskotał ją delikatnie. 
-No co? Chciałem się popisać przed moją małą księżniczką. - posmyrał ją nosem po delikatnie czerwonym od śmiechu policzku. Polka objęła go dłońmi pod koszulką i odparła z uśmiechem. 
-Coś ci chyba nie wyszło oppa.
-Następnym razem wyjdzie na pewno i jestem pewien, że będziesz ze mnie dumna. 
 -Tak, to na pewno. - zmierzwiła mu nieco włosy i wyszła spod jego umięśnionego ciała. 

  - Cholernie mnie wkurza fakt, że Park się tak do niej łasi. - mruknął mocno zazdrosny TaeHyung, siedząc na werandzie u JungKooka. 
-Jest jej przyjacielem...
-Oj chyba już przekracza te granice. - znowu mruknął i upił łyk soku. - To, że jej pilnuje nie znaczy, że ma zdobyć jej serce. 
-Przecież ona się nie zakocha w Wilkołaku....
-Tego akurat nie możesz być pewny. - fuknął na niego jak małe dziecko i spojrzał przed siebie, dodając. - Matka się zgodziła, by część wojska pomogło wam w walce z Demonami. 
-Powiem ci, rychło w czas młody.
-Ciesz się, że w ogóle się zgodziła.
-W sumie to racja, zważywszy na okoliczności....
-Dokładnie. - mruknął niskim głosem i kolejny raz upił łyk soku. Mimo że należał do najsilniejszej rasy, mimo że był przyszłym królem to i tak zachowywał się jak równy innym. Nie był taki jak pewna osoba z jego rodziny, był inny, lecz nie znaczy, że gorszy.
-Co zamierzasz zrobić z Somin? - ciszę przerwało niepewne pytanie Jeona.
-Chciałbym być dla niej kimś tak ważnym jak ona dla mnie. - westchnął cicho i spojrzał na Wampira błękitnymi oczami. - Zapewnij mnie, że ona będzie moja. Że będzie ze mną.
-Przykro mi Tae, ale naprawdę nie mogę tego zrobić. - spojrzał ze smutkiem na poważnego chłopaka, który naprawdę cierpiał z tego powodu. Westchnął cicho przypominając sobie jak HoSeok karmił go dawniej wizjami odnoście TaeTae, dlatego też mruknął. - Jednak zawsze możesz spróbować.
-Umrę jeśli mnie odrzuci...
-Tylko tak ci się wydaje. - uśmiechnął się do niego ponuro. Po krótkiej chwili do willi Jeona zawitał JiMin w towarzystwie Somin, która zaskoczona spojrzała na TaeHyunga.
-Um. - zaczęła nieco skrępowana. - Chciałam cię przeprosić oppa za to jak się zachowałam wczoraj w szkole. Uratowałeś mnie a ja tak okropnie cię potraktowałam. - spojrzała niepewnie na Kima, widząc jego lodowaty wyraz twarzy nieco się cofnęła. JungKook widząc to, kopnął delikatnie w tyłek młodszego od siebie Tae.
-Spokojnie, nie jestem o to zły. Masz prawo nie wiedzieć paru rzeczy. - uśmiechnął się delikatnie a Somin pierwszy raz w życiu zobaczyła, że jej kolega z klasy się uśmiecha. Poczuła nawet delikatną ulgę, że jednak ten nie był takim zimnym chamem jak większość szkoły myślała.
    Wampir siedział spokojnie na kanapie przyglądając się dwójce no trójce jego przyjaciół. Somin jadła ciastka w najlepsze głaszcząc po głowie JiMina, który przysypiał oparty na jej kolanach. Natomiast TaeHyung siedział niczym zaklęty, patrząc na Polkę z niesamowitą miłością w oczach, lecz gdy ta na niego spojrzała zaraz zamieniał się jego wzrok na lodowaty. Jeona zawsze to dziwiło, że Kim tak szybko i bez spostrzeżenia potrafił zmienić swój wyraz twarzy, czy uczucia, które wyrażał swoim spojrzeniem, jednak rasa, do której należał Kim usprawiedliwiała go w tym. Brunet jeszcze raz nieco ukradkowym spojrzeniem zerknął na TaeTae, uśmiechnął się smutno na myśl o wizjach Junga, którymi jeszcze sześć lat temu był karmiony, gdy w walce z nim przegrał i został torturowany przez dwa lata dopóki Wonho i Jin go nie uratowali. Doskonale pamiętał każdą wizję jej najmniejszy szczegół, kogo dotyczyła i czego znaczyła, lecz tylko jedna utknęła mu w umyśle już na zawsze. Nikt o niej nie wiedział, ponieważ JungKook nie potrafił jej nikomu wyjawić, zwłaszcza w niesamowicie zakochanemu Kimowi. Wiedział, że każda wizja była częścią tego co mogło się zdarzyć jeśli Wampir podjąłby takie a nie inne decyzje, dlatego za wszelką cenę starał się robić wszystko, by urywki z przyszłości nie stały się prawdą. Lecz - jak było wspomniane - tylko jedna jedyna wizja nie mogła zostać przez niego zmieniona, mimo że uparcie z nią walczył, nie mógł jej zmienić, bo ów zmiana zależała już tylko i wyłącznie od innej osoby. A na pewno nie był nią Jeon.
-Coś nie tak oppa? - wybudził go z rozmyślań miły dla uszu kobiecy głos.
-Och, nie. Nie.
-Byłeś bardzo smutny. - Somin delikatnie przejechała dłonią po jego policzku, patrząc na niego zmartwionym wzrokiem.
-Aish nie. Wydaje ci się. - uśmiechnął się tak smutno jak jeszcze nigdy. - Ktoś chce wina?
-Ja. - mruknął TaeHyung.
-Zaraz przyniosę. - mruknął Wampir i opuścił szybko salon, ocierając ukradkiem łzę, która spłynęła mu po policzku.

   
     Zegar na półce nocnej wskazał coś po północy, gdy Somin postanowiła wrócić do domu.
-Aish zostań na noc. - mruknął zaspany JiMin, który wtulił się w dziewczynę mocno.
-Powinnam wrócić do domu oppa.
-Tutaj możemy cię chronić, jest nas trzech u ciebie nie ma żadnego. - odezwał się wciąż ponury Wampir.
-Nie mam tutaj żadnych ubrań...
-To nic, pożyczę ci. - kolejny raz odezwał się Wilkołak, który zaraz poleciał po ubrania dla dziewczyny.
-Pokój dla ciebie mam, więc się nie martw. Będziesz tam mogła bezpiecznie sama spać.
-Dziękuję. - uśmiechnęła się delikatnie do Jeona i zabrała urania od Parka.
   Gdy Somin już sobie spokojnie spała do pokoju najciszej jak potrafił wszedł V, który nieco niepewnie ułożył się obok Polki. Poprawił koc na niej by ta nie zmarzła, po czym swoją dużą dłonią przejechał po jej nieco bladym policzku. Patrzył na nią swoimi błękitnymi oczami cicho przy tym pomrukując ze szczęścia, że wreszcie mógł być tak blisko niej i to bez żadnych konsekwencji. Pierwszy raz był tak blisko niej, pierwszy raz dotykał ją w taki sposób co mocno go cieszyło, dlatego uśmiechnął się delikatnie i musnął jej usta, mrucząc przy tym niczym kot. Jednak w jego podświadomości zapaliła się czerwona lampka, dziewczyna przebudziła się na chwilę, lecz jedynie co mogła zobaczyć to resztki czarnego pyłu, które były oznaką szybkiego zniknięcia Tae.

   Kilka dni później siedziała w miejskiej bibliotece szukając informacji o najpotężniejszej rasie o której co nieco napomknął Suga. Jednak ku jej rozczarowaniu nie mogła znaleźć żadnych informacji, jednie co udało jej się znaleźć to to, że taka rasa istniała i żyła sobie spokojnie w ukryciu, lecz nikt nie wiedział czym się tak właściwie wyróżniają. Niektóre księgi pisały o błękitnych oczach, inne o skrzydłach, a kolejne znów nawet o rogach na głowie jednak żadna z nich nie zawierała sobie prawdziwych informacji, ponieważ ta rasa, do której należał Kim była tak zróżnicowana, że żadnej jej odmiany nie można było poznać.
-Aish, poddaje się. - westchnęła zrezygnowana i oparła się o ścianę. Przetarła zmęczone oczy, gdy w pewnym momencie ni stąd ni zowąd tuż przed nią pojawił się Kook. Usiadł obok niej na podłodze doskonale wiedząc, czego dziewczyna szukała w ów księgach.
-Czemu po prostu nie zaczekasz aż on ci sam wyjawi prawdę?
-Sam powiedział, że tego nie zrobi bo mnie nienawidzi.
-Nie słuchaj go, jedno mówi, drugie myśli, a trzecie czuje. - pokręcił głową Wampir. - Daj mu czas.
-Podobno już tego czasu nie ma, toczy się przecież wojna...
-Tym się nie przejmuj, po prostu... zaczekaj aż Kim sam dorośnie i powie ci do jakiej rasy należy.
-Powiedz mi tylko, czy powinnam się go bać?
-Nie. - powiedział bez wahania. - Jest potulny jak baranek.
-Suga mówił, że nie...
-To co mówi Suga nie bierz za prawdę, unikaj go jak tylko możesz.
-Co? Czemu?
-Bo jest niczym lis. Fałszywy.
-Ale przecież on też walczy po waszej stronie. - mruknęła zaskoczona.
-Skarbie, to że walczy po naszej stronie nie oznacza, że zawsze po naszej stronie będzie.
-Czyli... To co Tae mówił jest prawdą tak?
-A co mówił?
-Że nie powinnam wam tak naprawdę na sto procent ufać. - odsunęła się od Jeona nieco niepewnie.
-Mi, JiMinowi i Tae możesz ufać na sto procent. Wonho też.
-Skąd mogę mieć pewność?
-Bo jesteśmy jego przyjaciółmi i gdybyśmy zagrażali tobie już dawno bylibyśmy martwi.
-Dlaczego Tae  mnie tak broni? Tak właściwie nic nas nie łączy.
-Och, łączy i to wiele.
-Hm? Co nas niby łączy? - spojrzała na niego w szoku.
-Wasza przyszłość. - mruknął w myślach, pozostając jednak cichym na pytanie Somin.

I co sądzicie o dziesiątej części?
Podobała Wam się?
Czy macie może jakieś spekulacje co może się stać ?
UWAGA SPOILER:
Z sześciu chłopaków, którzy mieli się pojawić w życiu Somin przeżyje tylko dwóch (być może trzech, lecz to wyjdzie w akcji), a co stanie się z resztą?  Nie tylko śmierć w tym przypadku jest rozwiązaniem....
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

Obserwatorzy