sobota, 23 września 2017

Scenariusz #104 Suga Unhealthy Love

3 komentarze:
Witam <3
  Przybywam z kolejnym scenariuszem, który również - prawdopodobnie - będzie długi, aczkolwiek sami zobaczycie.
Przyznam, że nieco mnie martwi fakt, że Wasza aktywność spadła tak gwałtownie w dół. Nie tylko tu, lecz także na moim wspólnym blogu z Killer. Rozumiem brak czasu, ale mały komentarz motywuje, a wam nie zajmie więcej, niż cztery minuty.
  Scenariusz jest jakby wyjaśnieniem mojego poprzedniego postu, więc jeśli ktoś nie pamięta, wystarczy wejść na poprzedni post.
Dedykacja; Beautiful Killer
  Muzyka: Zombie High   
lub Trick or Treat
  Ostrzeżenia: Mnóstwo wulgaryzmów, no ale wiecie, praca tego wymaga, scenariusz pisany w pierwszej osobie(Suga).
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~
   Tak jak miałem zwyczaju przez ostatnie pół roku, wstałem o równej piątej rano. Przeciągnąłem się mocno jednocześnie cicho przy tym ziewając, by zaraz spojrzeć na kobietę życia. Jak zawsze zakryta po sam nos puchatym kocem, spała spokojnie z delikatnym, prawie niewidocznym uśmiechem na twarzy. Jej niesforna grzywka opadywała na jej ciepłe od gorączki czoło. Przeziębiła się, bo nigdy mnie nie słuchała, gdy ją prosiłem, by założyła dodatkowy sweter. Ucałowałem delikatnie jej rozgrzane czoło i podreptałem do łazienki po mokry ręcznik, by zaraz zrobić jej zimny okład. Mruknęła cicho niezadowolona, lecz nawet nie drgnęła. Zawsze była śpiochem.
  Po porannych ćwiczeniach i zimnym prysznicu, zszedłem na dół jednocześnie zwalając książkę z półki. Nie wiedziałem dlaczego, ale to był mój codzienny rytuał. Zawsze ją zwalałem idąc rano do kuchni.
  Po zrobieniu śniadania i ciepłej herbaty postanowiłem zawołać swoją dziewczynę, która jeszcze spała.
-____! Chodź na śniadanie! - poprawiłem grzywkę i wróciłem do kuchni.
-Yah, nie musisz tak krzyczeć YoonGi oppa. - jęknęła z rumianymi policzkami dziewczyna, siadając na krześle.
-Jak zawsze marudna. Zjedz śniadanie łobuzie i weź leki.
-Jestem duża. - fuknęła, a ja parsknąłem śmiechem. Rozczochrana, będąca za dużej bluzie z czerwonym nosem jak Rudolf, a mimo to wciąż taka piękna. - Na co tak patrzysz?
-Hm? - mruknąłem i pokręciłem głową.
-Zawsze tak wolno trybisz? - mruknęła. Ostatnio miała taki podły humor tylko, czy to przez chorobę?
-Ostatnio tak mam. Ciebie chyba komar w tyłek użarł, bo jesteś wredna. - wystawiłem jej język i upiłem łyk kawy. Czarnowłosa tylko wzruszyła ramionami i znowu zaczęła jeść śniadanie.

Dwa lata. Czterdzieści osiem godzin. Pięć minut. Dwanaście sekund.
Odliczanie rozpoczęto.

  Grałem na pianinie czekając na swoją ____, która od dwóch godzin się spóźniała. Byłem zły i rozczarowany, ponieważ zawsze pisała, gdy miała się spóźnić. Jak każdy kochający facet, bałem się o nią cholernie mocno, bo przecież jak mógłbym inaczej? Po kilkunastu minutach dobiegł mnie dźwięk otwieranych drzwi, odwróciłem się na małym krześle w stronę korytarza, by zaraz ujrzeć przemoczoną ____.
-Dlaczego nie zadzwoniłaś? - zapytałem wyjątkowo spokojnie.
-Nie miałam jak.
-Nie miałaś jak? - warknąłem, czując, że moje ciśnienie gwałtownie wzrosło. - Od czego do cholery masz komórkę?
-Tą? - zaśmiała się i rzuciła nią w moją stronę. - Jak mogę zadzwonić z takiego czegoś?
-Mówiłem ci, że kupię ci nową. Lepszą. - westchnąłem, zerkając na małe, czarne urządzenie.
-W dupę możesz sobie wsadzić i ten, i nowy telefon. - warknęła w moją stronę i ruszyła w stronę schodów. Złapałem jej nadgarstki i odwróciłem w swoją stronę.
-Co się z tobą dzieje ____? - spojrzałem czule w jej oczy, mając nadzieję, że się dowiem. Jednak poczułem tylko mocne uderzenie w prawy policzek. - Za co?
-Za wszystko Min. A teraz daj mi się w spokoju przebrać! - krzyknęła i szybko wyszła na górę. Przez kilka chwil stałem jak idiota przed schodami, trzymając się za piekący policzek. Nie mogłem zrozumieć co zrobiłem źle, że tak oberwałem. Jednak westchnąłem tylko cicho, urazę chowając gdzieś głęboko w sercu. Za bardzo ją kochałem, by móc się chociażby na nią dłużej gniewać. 
Oczywiście to nie było tak, że byłem łagodny i milutki. Byłem strasznym, wrednym, chamskim chujem, lecz nie dla ____. Nie mogłem.

Dwa lata. Pięć godzin. Trzy minuty. Jedna sekunda.

  Minęło dwa może trzy miesiące nim się zorientowałem, że mój związek z ____ sypał się z godziny na godzinę. Miałem wrażenie, że tylko ja się starałem go jakoś uratować. Robiłem wszystko co mogłem, starałem się, ale wciąż miałem wrażenie, że Polkę to tylko bawiło. Że walczę z wiatrakami, z czymś, z czym nie mogłem za nic wygrać. Nie wiedziałem, gdzie popełniłem błąd. Co zrobiłem nie tak, co powiedziałem lub czego nie powiedziałem. Pamiętałem o każdej rocznicy, o każdej ważnej sprawie, gdzie w prawdziwym, normalnym związku zaowocowałoby to jeszcze bardziej w postaci bardziej szczęśliwego związku. Ale nie tu. Nie w tym przypadku. Nie w tej miłości.
-Gdzie się pakujesz? Masz jakiś wyjazd? - zapytałem zaskoczony, wchodząc do pokoju.
-Nie powinno cię to interesować. - warknęła zła.
-Hm? Jak to? Jestem twoim chłopakiem.
-Co? - zaśmiała się co mocno zraniło moje serce. - Nie jesteś moim chłopakiem.
-Jak to?!
-Och, zapomniałam. - wstała na równe nogi i otrzepała spodnie z niewidzialnego kurzu, by zaraz powiedzieć z ogromnym uśmiechem. - Koniec z nami YoonGi.
-Co? Niby dlaczego? 
-Bo tak. - wzruszyła ramionami jakby to miało mi wszystko wytłumaczyć.
-Oszalałaś? Na mózg upadłaś?! Wytłumacz mi dlaczego chcesz ze mną zerwać?!
-Bo mnie denerwujesz. Bo cię nie kocham. Bo mam cię totalnie gdzieś. 
-G-gdzie popełniłem błąd?- zapytałem szeptem.
-W momencie narodzin. - odpowiedziała to z taką powagą, że naprawdę poczułem ból. 
-____, proszę. Nie możesz mnie zostawić, wiedząc, że cię kocham.
-Nie? No to patrz. - chwyciła torbę i ruszyła do drzwi. Złapałem ją, czując ból, smutek, cierpienie, lecz po tym czułem już tylko łzy i mocne uderzenie w policzek. - Zjeżdżaj Min! - upchnęła mnie na koniec i wyszła. Od tak. Po prostu.
  Siedziałem na podłodze z podkulonymi nogami po sam podbródek, płakałem jak małe dziecko za kimś, kto mnie prawdopodobnie nigdy nie kochał. Naprawdę nie wiedziałem dlaczego mi to zrobiła. Ale nie miałem odwagi już pytać.
Pierwszy raz w życiu czułem taką rozpacz, pierwszy raz czułem również taką bezsilność. Chciałem uratować coś, co chyba nawet nigdy nie istniało. Mimo to miałem wciąż tą głupią nadzieję, że ona wróci, a ja znów będę szczęśliwy.

Rok. Trzydzieści godzin. Dwadzieścia minut. Zero sekund.

   Moje początki jako singiel były okropne. Serio. Zakochane pary, komedie romantyczne, pytania co z ____, sprawiły, że znienawidziłem uczucie miłości. Pragnąłem tylko jej, tylko tej jedynej dziewczyny. Dlaczego? Ponieważ pomogła mi się ogarnąć, moje problemy, moje nawyki i zachowanie, to wszystko co składało się na to, że byłem chujem dla innych. Nie kłamię ani nie wyolbrzymiam, serio, byłem chujem i nie wstydzę się tego.
  Postawiłem pustą puszkę na stole, po czym z głośnym westchnieniem oparłem się o kanapę. Ułożyłem nogi na stole a dłonie zaplotłem za głową, oddając się chwili relaksu. O ile myślenie o byłem dziewczynie można było nazwać relaksem.
~ Wracałem wkurzony z bójki z jednym kolesiem z mojego liceum, gdy wpadła na mnie jakaś drobna osoba. 
-Jak łazisz do kurwy. - warknąłem i uniosłem wzrok, blond grzywka spod mojej czapki, kuła mnie w oczy, więc ją poprawiłem. Od razu spostrzegłem przed sobą spokojną, nieco zmartwioną Europejkę, która ubrana w podarte rurki i bluzę z logiem mojego ulubionego rapera, spoglądała na mnie z troską.- I co się gapisz? - syknąłem.
-Jesteś ranny. Powinien to ktoś opatrzyć. - po tych słowach wyjęła z plecaka wodę i chusteczkę.
-Co ty robisz? 
-Czekaj chwilę. - nalała wody na biały materiał, by zaraz go przyłożyć do mojego policzka. Przez chwilę patrzyłem na nią oszołomiony jej zachowaniem, by zaraz poczuć to cholerne ciepło w klatce piersiowej. Pierwszy raz się ktoś mną zaopiekował. Nie wiedząc kiedy odsunąłem jej dłoń, patrząc na nią jak na idiotkę.
-Ogarnij się trochę. - warknąłem, mimo że tak naprawdę nie miałem tego na myśli.
-Chyba musisz bardzo cierpieć...
-Nic o mnie nie wiesz. - syknąłem zły i minąłem ją. Zrobiłem może dwa kroki, by zaraz usłyszeć.
-Jestem ___!
-Po chuj mi to wiedzieć? - mruknąłem pod nosem, mimo że moje usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. ~
  

Rok. Pięć godzin. Trzy minut. Trzydzieści sekund. 

  Uczucie osamotnienia, przygnębienia i nawracającej depresji. Yah, tak, tak, tak... To życie Min YoonGiego, mimo że starałem się funkcjonować jak dawniej nie potrafiłem. Ta pustka w moim mieszkaniu, cisza, brak jakiejkolwiek energii. To tak cholernie przytłaczało. Dawniej wracałem radosny do domu, że zobaczę ____, przytulę się do niej i obejrzę z nią film, a potem? Potem odeszła i zostałem ja, cztery ściany i komar, który ostatnio wleciał mi przez okno. Mógłbym załatwić skurczybyka, ale po co? Jako jedyny był przy mnie cały czas, co prawda, spijał moją krew, ale mimo to był. Serio... zacząłem pragnąć już nawet obecności komara.
  Najgorsze uczucie? Wiem, że jest ich wiele, ale wyobraź sobie, że jesteś dzikim psem. Serio, dzikim, bojącym się ludzi i dobrego dotyku. Ktoś cię znajduje pod domem, zabłąkanego, wygłodniałego, daje ci jeść i schronienie. Wpierw jesteś niepewny i się boisz, prawda? A potem zamienia się to w miłość i oddanie do granic możliwości. A teraz wyobraź sobie, że twój właściciel wywala cię z auta na jakimś pustkowiu. Zostajesz znów sam, głodny, bezbronny i bezdomny, nie wiesz gdzie iść i co zrobić by przetrwać, bo zdążyłeś się  przyzwyczaić do bycia kochanym i do dawania miłości. Ja właśnie byłem takim psem. Ale nie zapominajmy, że nawet ten oswojony kundel, może znów powrócić do bycia tym samym kundlem przed poznaniem swojego właściciela.
   Więc ____, pokochałaś mnie jako chuja, to i znienawidzisz mnie jako chuja.

Rok. Godzina. Jedna minuta. Dwanaście sekund.

  Siedziałem w kawiarni przy kawie, pisząc tekst piosenki. Dopiero po kilku sekundach rozpoznałem ____, która wciągu tego roku, nieźle się zmieniła. Siedziała przy stole z chłopakiem, którego kojarzyłem z jej uczelni. Jak mu było? Jeon....Jungkook? Czy jakoś tak.
Siedzieli obok siebie, całując się i miziając po udach, co jakiś czas mówiąc do siebie jakieś słowa. Dostałem ostry cios w serce, ponieważ to wtedy moja nadzieja zgasła, a powstało inne, niebezpieczne w moim wydaniu uczucie. Nienawiść, bo dopiero widząc ich, pojąłem, dlaczego mój związek się zakończył.
-Zdradzałaś mnie... - urywki naszych kłótni, "rozmów", codziennych docinek przewijały się w moim umyśle cholernie szybko. Z wrażenia aż zalałem tekst kawą, która zniszczyła wszystko. Do tej kawy mogłem przyrównać Jungkooka. Tego małego sukinsyna, który odebrał mi dziewczynę i jeszcze okazywał jej czułość w miejscu publicznym. Wiedziałem, że powinienem zrezygnować z niej, ale nie potrafiłem. Wciąż w środku miałem tego oswojonego kundla, który ją pokochał. Wiedziałem, że moje myśli względem nich były okropne, ale to byłem ja, Min Yoongi, facet, który niszczył każdego, kto zniszczył jego.
  Wychodząc z kawiarni specjalnie tyrpnąłem gościa w ramię przez co się oblał kawą.
-Jak łazisz? - syknął. W tej samej chwili moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Polki. Nie wiedząc kiedy splunąłem w jej stronę, wyrażając pogardę. - Przeproś ją....
-Hm? Za co? Za bycie puszczalską? - parsknąłem ze śmiechem. Jeon słysząc to, chciał mnie uderzyć, lecz chwyciłem szybko jego dłoń i wykrzywiłem boleśnie.
-Oppa przestań. - jęknęła przerażona dziewczyna.
-Jeszcze raz mnie tak nazwij a zmiażdżę mu krtań. - syknąłem wściekły i przycisnąłem Koreańczyka do stołu uniemożliwiając mu oddychanie.
-Yoongi, błagam!
-Wiedziałaś z kim zadzierasz. - warknąłem wściekły, lecz w tej samej chwili ktoś mnie odsunął i gwałtownie wypchnął za drzwi kawiarni. Spojrzałem w okno, gdzie ____ tuliła do siebie Jungkooka ze strachem w oczach. Uśmiechnąłem się szeroko widząc JEJ strach, usatysfakcjonowany ruszyłem w stronę mieszkania.
-Aish, warto było. - zaśmiałem się, kopiąc pustą puszkę z piwa.

Równy rok.

   Każda źle podjęta decyzja w naszym życiu, pozostawia trwały ślad. Nie tylko w naszej biografii, lecz także w naszych umysłach i sercu. Zwłaszcza temu ostatniemu, ponieważ to serce, leczy się najdłużej z tych złych decyzji. Moją najgorszą decyzją w życiu była zmiana się dla kogoś, kto mnie nigdy nie kochał. Po co tyle próbowałem się zmienić? Po co w ogóle próbowałem?
   Z każdym dniem staczałem się na samo dno. Wzloty i upadki, nie przespane noce, ciągłe problemy w pracy jak i poza nią. Moja samodestrukcyjna strona uaktywniła się w dzień mojej rocznicy zawarcia związku z ____. Co prawda ta data już była tylko ważna dla mnie, lecz wciąż kupowałem prezenty, tak, jakby Polka wciąż ze mną była. Nie wiedząc kiedy zacząłem popadać w alkoholizm, codziennie kilka piw, by zaraz je zastąpić wódką bądź dobrą whisky, chociaż zwykły burbon również dobrze na mnie działał. Cóż jeśli miałeś się stoczyć, zrobisz to, bez względu na otaczających cię ludzi, czy świat.
   Burdele, pijani 'kumple', jakieś narkotyki, kradzieże, wandalizm. To było moje ostatnie pół roku. Codziennie staczałem się na samo dno, jak najniżej się dało. I co było najzabawniejsze? Robiłem to zupełnie świadomie, myślałem, że w ten sposób chciałem ukarać dziewczynę, lecz tak naprawdę chciałem ukarać siebie. Za co? Za pozwolenie, by ktoś tak podły mógł mnie "oswoić".

Siedemdziesiąt pięć godzin. Trzydzieści minut. Dwie sekundy. 

   Narąbany w sztos przemierzałem kolejne metry dzielące mnie od domu. 
 Co chwila zaliczałem gleby, więc moje ciało zrobiło się już nieco sine, ponieważ od dziecka miałem tendencje do siniaków. W pewnym momencie dobiegł mnie odgłos podjeżdżającego samochodu. Spojrzałem na pojazd, który przejechał wyjątkowo szybko. Przez moją głowę przebiegła pewna myśl, która wydawała się naprawdę ciekawa i dobra. W moim przypadku rzecz jasna. Wyszedłem na środek drogi, otworzyłem kolejną puszkę piwa i usiadłem na środku jezdni. Upijałem kilka łyków co jakiś czas rozglądając się dookoła. 
Nagle zza zakrętu wypadła dość sporych rozmiarów ciężarówka, nie miałem żadnych szans na reakcje, ale jeśli miałbym być szczery, nawet nie miałem zamiaru reagować. Po prostu położyłem się na jezdni i czekałem aż podjedzie. Ciemna noc, późno, zero ludzi, czy jakiegokolwiek większego ruchu. Słabo oświetlona droga, ja, leżący na ziemi i pędząca we mnie ciężarówka. A w niej facet, który kompletnie nie spodziewał się, że tej nocy zabije człowieka. 
   Głośny klakson. Pisk opon. Nagły strach. A potem już tylko ogromny ból, gdy pojazd o masie pięciu ton najechał na moje ciało. Odgłos łamania się każdej możliwej kości. Pękające organy nie nadające się już do przeszczepu. Kałuża krwi i kierowca, który wjechał w latarnię. 
   Jak coś, to ten, co leży na środku jezdni. Tak, ta miazga to ja. Min Yoongi, jakbyś zapomniała jak mam, a raczej miałem na imię. 

Czterdzieści godzin. Dwie minuty. Trzy sekundy.

  Najlepszy sposób na przemieszczanie? Ciężarówka, a najlepiej ta co cię zabiła. Co prawda byłem martwy, a nowy właściciel nie miał pojęcia, że właśnie siedziałem na jej dachu i machałem do przechodniów. No, okey, nikt mi nie odmachiwał, ale to pewnie dlatego, że byłem duchem. He he... urocze. W chuj.
   Moje ciało zagrzebano w jakimś ponurym miejscu, na równie ponurym cmentarzu. Co zabawne "moje święto" zorganizowała....____! Tak, ta sama dziewczyna, przez którą wąchałem kwiatki od spodu. Słodko, prawda? 
    
Godzina. Minuta. Jedna sekunda.

  Zemsta. Tak, to zemsta sprawiła, że zawarłem pakt z Kostuchą. Nie mogłem inaczej, kara musiała się odbyć. Nie wiedziałem jaką wymierzyć, lecz dostałem moc od "przyjaciółki". Wybacz, ale nie mogłem nie skorzystać. 
  Ktoś mógłby mnie nazwać potworem, ale... Ale... Ja miałem na to wyjebane, robiłem swoje, bez względu na wszystko. Czy to było dobre, czy też złe. To moje "życie", więc będę je sobie niszczył tak, jak ja będę chciał. A zniszczyć można wszystko, możesz zniszczyć betonowy mur kulką z papieru, ale trzeba wiedzieć, gdzie uderzyć, by ta mała szczelina w murze, zrujnowała wszystko. Moją kulką była zemsta, a betonowym murem ____. Więc ta drobna szczelina była kim? Jungkookiem.
  Co noc, gdy spała, pokazywałem jej momenty, gdy Jeon ją zdradzał. Nie, jej sny nie były kłamstwem. Były prawdą i to ona miała ją doprowadzić do ostateczności. Moją mocą była prawda i to ją raniło, ponieważ dopiero po dwóch latach zdała sobie sprawę, że zdradzała mnie z kimś kto jej nie kochał. Poczuła się jak ja. I to było piękne w mojej śmierci. Nie chciałem jej robić krzywdy, nie chciałem jej zabijać, kochałem ją, więc chciałem, by wiedziała, że niszczyła sobie życie z kimś takim jak Kook.

Dziesięć sekund.

   Tylko tyle dzieliło mnie od spotkania się z nią twarzą w twarz. Nie mogłem jej pozwolić, by odeszła w lepsze miejsce. Miała tkwić w tym samym miejscu co ja. Miała cierpieć tak, jak ja przez te dwa lata. Więc gdy tylko skoczyła z mostu, pojawiłem się obok niej. Siedziała zapłakana i skulona przy swoim martwym ciele, stanąłem przed nią, patrząc z uśmiechem.
-I co? Teraz jesteś szczęśliwy?! - pisnęła, wściekła mnie. 
-Jasne. - zaśmiałem się słodko, klepiąc ją po ramieniu. - Prawda to prawda, nie ważne pod jaką postacią. 
-Świnia!
-Yoongi, miło mi. - odparłem rozbawiony, by zaraz ruszyć przed siebie.
-A ty gdzie do cholery?! Masz mi pomóc!
-Eee, nie? - odwróciłem się w jej stronę.
-Jak to? To dlaczego ja tu jestem?
-Bo to twoja kara?
-Niby za co? - zapytała to z taką powagą, że aż mnie to zdziwiło.
-Masz wieczność skarbie na przemyślenia. Jestem pewien, że nawet ty w końcu się połapiesz.
-Jesteś cholernym chamem i egoistą!
-Każdy ma inne zalety. - wzruszyłem ramionami, ruszyłem znowu, lecz ta podbiegła do mnie i przytuliła się.
-Proszę oppa, pomóż mi.
-No dobrze. - powiedziałem z czułością i klasnąłem w dłonie. Po kilku sekundach razem z ____ stałem w pokoju, patrząc jak niczym nie wzruszony Kook posuwał jakąś laskę. Polka zaczęła płakać a ja powiedziałem z uśmiechem.
-Dla ciebie moja miłość była niczym, więc dla mnie twoje cierpienie również takim jest. Teraz wiesz, że zostawiłaś mnie dla kogoś kto cię nigdy nie kochał.
-A ty? Co z tobą?
-Ja idę w inne miejsce. Gdzieś przed siebie. Daleko stąd. Daleko od ciebie.
-Ale oppa...
-Twój oppa właśnie się pieprzy z jakąś dziewuchą, ja jestem Min Yoongi. To "życie" potraktuj jak nasze poprzednie.
-Jak?
-Ja nie znam ciebie, a ty mnie. - warknąłem i zostawiłem ją w pokoju razem z kochającą się parą. 
I jak?
Podobał wam się scenariusz?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

sobota, 9 września 2017

Imagine Suga For You

3 komentarze:
Witam <3
  Przybywam do was z imaginem z Sugą. Na pomysł wpadłam zupełnie przypadkiem, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Dawno czegoś takiego nie dodawałam, więc pomyślałam, że już czas.
Ostrzeżenia: Brak
Muzyka: Come Back Home (piano)
  Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~
Jestem zdumiony, że tak szybko można zapomnieć.
O miłości. O drugim człowieku.
O każdym wspomnieniu, które powinno być zachowane.
Nie, nie mówię tu o sobie.
Mówię tu o tobie ____.
Mimo że ze znudzeniem przeglądam nasze zdjęcia,
to i tak mam to samo uczucie w swoim wnętrzu.
 Dla ciebie zmieniłem praktycznie wszystko w swoim życiu.
Zrobiłem porządek ze swoimi problemami, zakopałem topory wojenne z wrogami,
zacząłem leczenie, by móc pozbyć się depresji.
To wszystko, ponieważ...
Dla ciebie to i tak było za mało. Nocne kłótnie, krzyki,
płacze i wołanie o pomoc, mimo że nikt nigdy nie usłyszał naszego głosu.
 Mógłbym napisać miliony tekstów, mógłbym stworzyć miliony podkładów,
wzorując się tylko na mojej historii i na moich uczuciach.
Ale czy warto?
Z pozoru zwykłe zerwanie przez brak "wspólnego języka".
Chaotyczne myśli, chaotyczne uczucia, a na końcu ogromne
zaskoczenie, że ten z pozoru "cudowny" związek, zniszczył nas oboje.
 Ile razy człowiek musi przejść piekło, by wynieść wnioski ze swoich błędów?
Ile razy muszę jeszcze upaść, by zrozumieć, że tak naprawdę nie mam dla kogo 
wstawać i iść dalej?
Dla samego siebie? 
Oczywiście, że nie. Ja żyłem wyłącznie dla ciebie ____.
Jak efekt motyla, złe podjęte decyzje, wywołały huragan w naszych serach
i umysłach. Z pozoru tak drobne, z pozoru błahe rzeczy, a jakie są tego skutki?
 Dla mnie, dla nas jest już za późno. 
Zegar się zatrzymał, wspomnienia wygasły, a żar, który
rozpalał nasz związek ugasł niczym zapałka na wietrze.
Wystarczył podmuch, by nasz związek upadł, niczym domek z kart.
Złe spojrzenie. Zły dotyk. To była nawet zła miłość.
Jaki człowiek bywa głupi, myśląc, że szczęście może trwać dłużej niż sekundę. 
Dla mnie już za późno.... Ale....
Przechadzam się pustymi uliczkami, nucąc pod nosem nasze do nie dawna
ulubione melodie. Z krwawiącym sercem, bladą twarzą i z Kostuchą za sobą.
Idę w dobrze znanym mi kierunku. Tam, gdzie siedziałem nocami,
słuchałem muzyki i marzyłem, by wreszcie móc pogodzić się z faktem
iż nie jesteśmy razem. Ja i moja nowa przyjaciółka idziemy obok siebie,
ramię w ramię jak dobrzy, starzy przyjaciele.
 Zapytasz gdzie...
Po ciebie ____. 
Dlaczego?
Ponieważ życie nigdy nie było sprawiedliwe, dlaczego ja
mam być martwy a ty żywa?
Pobawimy się w berka, będziesz uciekać, płakać i błagać na raz.
A ja z uśmiechem powiem....
"Przyszedłem po ciebie i robię to właśnie dla ciebie"
 ~  ~
I jak, podobał wam się imagin?
Mam nadzieję, że tak.
Może jeszcze kiedyś tam, coś takiego się pojawi.
No cóż... zobaczymy.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

niedziela, 3 września 2017

Scenariusz #103 Wonho Little Princess

8 komentarzy:
Witam <3
  Przybywam do was z dość długim scenariuszem z moim nowym biasem w Monsta X ( wybacz Minhyuk, nadal cię kocham ). Muszę przyznać, że cholernie ciężko mi się pisało ten scenariusz, dlaczego? Ponieważ A.R.M.Y miała co chwila atak fangirl'a ze względu na gify i samego Wonho *-*
  Szczerzyłam się jak idiotka do tego ekranu pisząc jakiekolwiek zdanie, coś jest nie tak, ponieważ przy V nigdy czegoś takiego nie miałam... Aish...
  Wiem, moje drogie Słoneczko, że chciałaś troskliwego i kochanego Wonho, i obiecuję, że taki będzie, oczywiście nie dla wszystkich.  Mam nadzieję, że wybaczysz moją, nieco inną koncepcję na scenariusz z Wonho.
 Zamówienie: Karina
  Ostrzeżenia: Możliwe wulgaryzmy oraz przemoc... No i słodyczy od cholery
 Nie przedłużając...
   Zapraszam <3
~ ~
   Tańczyłaś na sali prób, słuchając przy tym głośnej muzyki. Wykonywałaś szybkie, płynne ruchy ani razu się przy tym nie myląc, co sprawiło, że dyrektor palcówki zapisał cię na konkurs taneczny, informując cie o nim zaledwie miesiąc przed. W końcu zmęczona usiadłaś na ziemi jednocześnie szybko oddychając.
-___! - krzyknął twój przyjaciel od razu potykając się o próg i z hukiem upadając całym ciałem na panele.
-Omo, MinHyuk oppa, nic ci nie jest?
-Um, nie. - mruknął, masując się po kolanie.
-Co to za ważna sprawa? - zapytałaś szybko, otrzepując go z lekkiego kurzu, który osiadł mu na mundurku przez upadek.
-Do naszej szkoły dochodzi nowy uczeń! Shin HoSeok!
-Mój oppa?! - usiadłaś zaskoczona zaraz obok przyjaciela. - Ale on siedział w poprawczaku.
-Wypuścili go. - wzruszył ramionami jakby było to coś normalnego. - Ma przyjść dzisiaj na trzecią lekcję.
-Omo, stresuję się teraz. - zaśmiałaś się nerwowo, przypominając sobie wysokiego, bladego Koreańczyka o czarnych jak noc włosach. - Nie widziałam go trzy lata.
-To teraz będziesz mieć okazję. Jednak nie wiem, czy będzie tu długo.
-Hm? Dlaczego oppa?
-Shin nie jest grzeczny sama o tym wiesz, da radę wytrzymać bez kłopotów? - westchnęłaś cicho, odkąd WonHo stracił przez wypadek przyjaciela bardzo się zmienił.
-Mam nadzieję. - szepnęłaś, wstając razem z chłopakiem.

   Cała podenerwowana siedziałaś w swojej ławce, która znajdywała się w rzędzie od okna. Tuż za tobą była wolna ławka, więc wiedziałaś, że Wonho za nią usiądzie jeśli tylko wejdzie do klasy. Nie minęło dziesięć minut, gdy twoim oczom ukazał się wysoki, blady chłopak o blond włosach. Otworzyłaś nieco usta z zaskoczenia, ponieważ Shin nie przypominał dawnego siebie. Był nieco wyższy i dobrze zbudowany, zarys jego mięśni brzucha był dobrze widoczny przez opinającą koszulę, więc każda dziewczyna w klasie patrzyła na niego jak na kawałek niezłego ciacha.
-Cześć, jestem Shin HoSeok i będę chodził z wami do klasy. - powiedział z delikatnym uśmiechem, by zaraz dodać. - No, moi drodzy, coś czuję, że to będzie super klasa. - po tych słowach kilka dziewczyn zapiszczało głośno co wywołało uśmiech na twarzy Koreańczyka.
-Shin, nie rób kłopotów na wstępie. - skarciła go niska nieco pulchna Koreanka.
-Się wie psze pani. - zaśmiał się i puścił do niej oczko, by zaraz szybkim krokiem usiąść za tobą. Gdy tylko zajął swoje miejsce, spięłaś się nieco, ponieważ miałaś wrażenie iż chłopak wpatrywał się na ciebie na tyle intensywnie, że na twoich plecach powstawały dziury od jego wzroku.
    Minęło pięć lekcji nim chłopak zorientował się, że ty jesteś jego dawną przyjaciółką, dlatego w momencie, gdy przebierałaś się w szatni po wychowaniu fizycznym, usłyszałaś.
-Gdzie jest moja mała księżniczka? - jego nieco zachrypnięty głos rozniósł się echem po korytarzu przez co poczułaś wypieki na twarz. W końcu od trzech lat nikt cię tak nie nazywał, tylko Wonho miał taki przywilej. Już po chwili do pomieszczenia wszedł blondyn, który od razu zamknął cię w swoim czułym i delikatnym uścisku. - Ale ja się za tobą stęskniłem księżniczko, dlaczego nie pisałaś do oppy?
-Pisałam, ale zabierali moje listy, bo nie chcieli bym miała z tobą coś wspólnego. - powiedziałaś cicho.
-W takim razie muszę nadrobić z moją małą księżniczką stracony czas.
-Oppa, nie nazywaj mnie tak. Nie mam już pięciu lat. - zaśmiałaś się cicho.
-Aish cicho, cicho, dla oppy jesteś jego małą księżniczką. - również się zaśmiał, po czym pocałował cię w czubek głowy.
   Na ostatniej lekcji matematyki, Shin był nieznośny. Ciągle dokuczał nauczycielowi, czy chłopakowi, który uchodził w szkole za kujona, więc czułaś się nieco smutna z tego powodu.
-Shin HoSeok, bo zaraz wylądujesz u dyrektora! - wrzasnął matematyk, patrząc wrogo na Koreańczyka.
-Jak dla mnie spoko. To chyba jedyne pomieszczenie, w którym dziś jeszcze nie byłem. - parsknął ze śmiechem, nieco odchylając się na krześle.
-Oppa. - powiedziałaś cicho, kładąc dłoń na jego dłoni. - Proszę, uspokój się. - ku zdziwieniu klasy i samego nauczyciela, Shin stał się spokojny jak jeszcze nigdy. Usiadł prosto i z delikatnym uśmiechem gładził cię po dłoni już więcej nic nie mówiąc. Jego spokój trwał równe trzydzieści minut przez co reszta lekcji minęła bez zakłócania nienagannej ciszy, która od czasu do czasu przerywana była przez pana Kima.
   -Mamy trzy lata do nadrobienia moja mała księżniczko. - powiedział radosny blondyn, ujmując twoją dłoń, gdy tylko wyszliście ze szkoły.
-Tak oppa. - uśmiechnęłaś się delikatnie.
-Boisz się mnie? - wypalił nagle, przystając na środku chodnika i patrząc na ciebie smutnym wzrokiem.
-Nie oppa. - oznajmiłaś, patrząc na niego czule. - Po prostu martwię się, że znowu cię stracę.
-Dlaczego miałbym cię zostawić? Jesteś moją księżniczką. - przytulił cię czule do siebie delikatnie przy tym muskając twoje czoło.
-Oppa, wiem, że nie należysz do grzecznych chłopców. Nie chcę, byś znowu trafił do poprawczaka.
-Zmieniłem się, dla ciebie. - oznajmił cicho i uniósł lekko twój podbródek, patrząc ci czule w oczy. - Nie chcę cię zostawić, chcę już cały czas być przy tobie. - dodał z uśmiechem i znowu cię do siebie przytulił.
   Późnym popołudniem postanowiłaś się wybrać na rolki razem z HoSeokiem, oczywiście standardowo zabrałaś małą kamerę, ponieważ zawsze kamerowaliście się nawzajem, by móc nocami oglądać wasze wspólne filmiki. Ubrana w czarne spodenki i koszulkę Wonho, - którą podarował ci tydzień przed zamknięciem w poprawczaku- zeszłaś na dół. Już po chwili usłyszałaś pukanie do drzwi.
-Cześć HoSeok. - uśmiechnęłaś się, biorąc rolki z półki. - Gotowy?
-Oczywiście. - posłał ci swój uroczy uśmiech i ujął twoją dłoń. - Już prawie zapomniałem jak się jeździ. Mam nadzieję, że nie będziesz się ze mnie śmiała.
-A jeśli będę?
-To załaskocze i zacałuje cię na śmierć. - powiedział poważnie, by po chwili roześmiać się głośno razem z tobą. Tak jak chłopak mówił, tak też było. Gdy tylko ten ubrał rolki i spróbował ruszyć od razu zaliczył mocny upadek na tyłek, zaśmiałaś się cicho, wyciągając w jego stronę swoją dłoń.
-Aish oppa, oppa. - pokręciłaś rozbawiona głową i powoli pomogłaś mu wstać.
  Tak jak zawsze kamerowaliście siebie nawzajem, a potem was razem. Wonho miał w zwyczaju, że zawsze tworzył pół serce z dłoni, a ty jego drugą cześć, więc już po chwili blondyn podszedł do kamery i zrobił to co zawsze. Oczywiście, nie byłaś mu dłużna, ponieważ po kilku sekundach połączyłaś wasze 'serca' w jedno przez co chłopak uśmiechnął się tajemniczo.
-Dawno tego nie robiłam. - powiedziałaś z delikatnym uśmiechem. - Odkąd cię zamknęli nie miałam żadnych przyjaciół, prócz Minhyuka.
-Kogo? - mruknął, siadając obok ciebie, a w jego głosie była wyczuwalna nuta zazdrości.
-Oppa Minhyuk, chodzi ze mną na lekcje tańca. Pomaga mi często z różnymi układami.
-Ja też mogę, nie potrzebny ci jest żaden inny facet. - na te słowa zaśmiałaś się cicho i wtuliłaś się w niego, mówiąc cicho.
-Tęskniłam za tobą zazdrośniku.
   Późną wieczorem, gdy HoSeok odprowadził cię pod dom, stało się coś, czego się nie spodziewałaś.
-____? - dobiegł cię głos mamy. - Wracaj szybko do domu, mówiłam ci, że nie możesz spotykać się z tym chłopakiem. - dodała, odsuwając się od równie zaskoczonego blondyna. - A ty HoSeok, daj jej spokój. Jeszcze moją córkę sprowadzisz na dno! Masz się stąd wynieść! - upchnęła go zła, by zaraz wciągnąć cię do pokoju.
-Co ty wyprawiasz?! To był mój przyjaciel!
-Nie ____, to był kryminalista, siedział w poprawczaku, nie chcę byś się z kimś taki zadawała.
-To jest ten sam chłopak co dawniej, wiesz jak go zraniłaś takimi słowami? - mruknęłaś z niedowierzaniem, patrząc na kobietę ze złością.
-Nie obchodzą mnie jego uczucia ____. A teraz marsz do pokoju spać. - dodała kompletnie nie przejmując się faktem, że Wonho naprawdę poczuł się urażony.
    Gdy kładłaś się spać, usłyszałaś ciche pukanie w okno. Zaskoczona odsłoniłaś okno, widząc za nim zmarzniętego blondyna.
-Aish, co ty tu robisz? Jest po jedenastej w nocy. - oznajmiłaś jeszcze bardziej zaskoczona.
-Nie zdążyłem się z tobą pożegnać, poza tym wiesz, że zawsze przychodziłem do ciebie nocami. - zaśmiał się cicho i usiadł na łóżku.
-Aish jesteś strasznie zimny. Dlaczego przyszedłeś w samej koszulce? Jest zimno... - mruknęłaś z niedowierzaniem.
-Chciałem zobaczyć jak najszybciej moją małą księżniczkę. - uśmiechnął się uroczo i przyciągnął cię do siebie od razu zamykając w czułym uścisku. Uśmiechnęłaś się delikatnie i wtuliłaś się w jego już nieco cieplejsze ciało.

  Poniedziałek zapowiadał się dla ciebie pechowo, ponieważ tuż po wyjściu z domu, przejeżdżające niedaleko auto ochlapało cię wodą z kałuży, więc musiałaś się przebrać. Przez to, że musiałaś się przebrać, spóźniłaś się na pierwszą lekcji, na której był sprawdzian z chemii.
-Co masz taką smutną minę? - zapytał twój przyjaciel Minhyuk, gładząc cię po policzku.
-Dzisiejszy dzień jest jakiś pechowy. - westchnęłaś cicho i poprawiłaś grzywkę.
-Spokojnie może ten pech jakoś zniknie. - uśmiechnął się delikatnie i ujął twoją dłoń. - Teraz mamy wychowanie fizyczne.
-Nie ćwiczę. Nie chce mi się. - jęknęłaś cicho.
-No chodź mała, dziś gramy przeciwko Minho. - oznajmił uradowany. - Muszę mu skopać tyłek.
-Aish. - mruknęłaś cicho jednocześnie kręcąc głową. 
   Tak jak się spodziewałaś, nawet gra w piłkę nożną była dla ciebie pechowa. Dlaczego? Ponieważ tuż po wejściu na małe boisko tuż za szkołą, dostałaś piłką prosto w głowę przez co aż usiadłaś na ziemi.
-Omo, przepraszam. - jęknął Lee, patrząc na ciebie wystraszony, ponieważ tuż za tobą pojawił się wściekły Wonho. - Ja naprawdę nie chciałem.
-Nie chciałeś? Nie chciałeś?! Ta piłka leciała prosto na ___! - warknął, wściekły i upchnął kolegę z klasy.
-Oppa, daj spokój, nic mi nie jest. - mruknęłaś, łapiąc chłopaka, który przymierzał się do uderzenia Lee.
-Nic? A ten siniak na policzku? Omo, księżniczko. - jęknął przestraszony, delikatnie dotykając siwego miejsca. - Zabiję go....
-Aish, przestań Wonho. Naprawdę.
  Po kilku minutach zaczęła się gra, oczywiście Wonho za każdym razem faulował Lee, ponieważ tylko w taki sposób mógł się na nim w miarę bezpiecznie zemścić. Wiedziałaś, że Wonho bywał agresywny, gdy ktoś tylko próbował zrobić ci jakąkolwiek krzywdę. Blondyn również uwielbiał się przed tobą popisywać w każdej możliwej czynności, wpierw myślałaś, że po prostu taki był, lecz dopiero po jakimś czasie zrozumiałaś, że robił to po to, by ci zaimponować. W pewnym momencie twój drugi przyjaciel Minhyuk, upadł mocno na ziemię, jęcząc głośno z bólu.
-Omo, oppa. - jęknęłaś przestraszona i podbiegłaś do białowłosego, który kulił się na trawie z bólu. - Co się stało?
-Moja noga. Aish, tak cholernie boli. - jęknął z ogromnego bólu, spojrzałaś na część ciała, która go bolała, widząc mocno sine miejsce i do tego mocno spuchnięte.
-Musimy iść do lekarza i to już. -  powiedziałaś przejęta. - Tylko, że ja cię nie uniosę.
-Spokojnie moja mała księżniczko. - stanął nad wami blondyn. - Przeniosę go do samochodu. - po tych słowach pomógł mu wstać. - Trzymaj się mnie, dasz radę na jednej skakać, prawda?
-Yah, tak. - mruknął obolały Minhyuk. Gdy tylko ruszyli w stronę wyjścia, MiHo zaczął się głośno śmiać z twojego przyjaciela, który z bólem na twarzy trzymał się Wonho.
-Daj mu spokój MinHo, to twoja wina.- warknęłaś wściekła.
-Aish, daj spokój mała gnido. - buchnął śmiechem na co Wonho tylko warknął wściekły, po czym oznajmił.
-Przytrzymaj go moja mała księżniczko, a ja temu koledze wyprostuje poglądy. - uśmiechnął się delikatnie i oparł o twoje ramię Minhyuka. Podszedł do MinHo i bez słowa uderzył go mocno prawym sierpowym. - Nigdy, nie mów tak na moją księżniczkę. - po tych słowach kopnął go mocno w żebra i wrócił do was.
  W szpitalu okazało się, że Minhyuk złamał nogę, a jego czas noszenia gipsu wynosił miesiąc.
-I co ja tyle będę robił?
-Spokojnie będę cię odwiedzała. - powiedziałaś z uśmiechem i pocałowałaś go w policzek.
-Ekhem. - odchrząknął zazdrosny blondyn, patrząc na Minhyuka.
-Spokojnie, nie odbiorę ci jej. I tak zamknęła mnie we frendzone. - zaśmiał się ponuro.
-Aish dajcie już spokój, teraz musimy cię jakoś przenieść do samochodu HoSeoka.
-Przeniosę go.
-Co? O nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie.
-Dlaczego niby? - mruknął Shin.
-Bo zahaczyłeś moją nogą o drzwi wejściowe i to specjalnie!
-Ej, nie prawda. To był czysty przypadek....
-Tsa, jasne. Akurat po tym jak powiedziałem ____, że ma piękne oczy. - fuknął niczym małe dziecko.
-Aish z wami to jak z dziećmi. Wsiadaj na wózek, przewiozę cię. - uśmiechnęłaś się uroczo i pomogłaś przyjacielowi usiąść na wózku, by zaraz ruszyć z nim do wyjścia.

  Oczywiście przez cały ten miesiąc odwiedzałaś swojego przyjaciela praktycznie codziennie w obecności wiecznie zazdrosnego Wonho, który zawsze was pilnował. Wiedziałaś, że nie byłaś mu obojętna, lecz wiedziałaś również to, że mimo wszystko Shin był bardzo nieśmiały, w niektórych przypadkach. Dlatego czekałaś cierpliwie aż chłopak wyzna ci swoje uczucia.
-Omo, to jest pyszne. - powiedział radosny HoSeok zajadając się fioletową watą cukrową.
-Wiem, dlatego ją kupiłam. - zaśmiałaś się jednocześnie poprawiając mu grzywkę. Gdy tylko spojrzałaś na jego usta, poczułaś ogromną chęć pocałowania go.
-Aish, na co czekasz księżniczko? - zapytał z delikatnym rumieńcem również patrząc na twoje usta. - Pocałuj oppe wreszcie. - dodał, przybliżając się do ciebie. Nie wiedząc kiedy, pocałowałaś go delikatnie, by zaraz usłyszeć cichy pomruk jego zadowolenia. Gdy tylko się odsunęłaś ten posadził cię na swoich kolanach, mrucząc.
-Oppa chce jeszcze. - po tych słowach to on pocałował cię, lecz pewniej i jeszcze czulej niż wcześniej. Po kilku minutach wtuliłaś się w niego mocno, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. - Wiesz co? -zaczął cicho.
-Hm?
-Kocham cię moja mała księżniczko. - uśmiechnął się delikatnie jednocześnie muskając twoją skroń.
-Ja ciebie też oppa. - zaśmiałaś się cicho, wtulając się w niego jeszcze mocniej.
 I co sądzicie o scenariuszu?
Podobał wam się?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

SMS #1 BTS

4 komentarze:
  Witam <3
 Przybywam do was z krótkimi wiadomościami od BTS!
Ktoś cię ciszy? Mam nadzieję, że tak.
 Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~
1)JiMin

2)J-Hope

3)Jin

4)TaeHyung

5)___/Suga

6)Rap Monster

7)JungKook
~ ~
Jeśli wiadomości się wam spodobają, pojawią się one częściej.
Wszystko zależy od was.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

Obserwatorzy