niedziela, 28 stycznia 2018

Scenariusz #106 Shin Promise

Witam <3
  Przybywam ze scenariuszem, który miał się pojawić już jakiś czas temu, ale dopiero dziś dałam radę go dokończyć. Nie wiem jak wyszło, wydaje mi się, że dość znośnie.
Zamówienie: Sweet Rose
 Ostrzeżenia: Naprawdę nie wiem, czy użyłam dobrych gifów, bo naprawdę ciężko jest rozpoznać kogoś, kogo widzi się pierwszy raz w życiu (Nawet jeśli to tylko gif). Oraz wiek bohaterów jest celowo zmieniony.
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~ ~
  Dwójka młodych przyjaciół siedziała na dachu sierocińca, w którym mieszkali od dwóch lat. Szesnastolatek objął czule swoją rok młodszą przyjaciółkę i przyciągnął do swojego torsu, by nieco ją ogrzać i ochronić przed dość chłodnym wiatrem. Oparł swój podbródek o jej głowę i delikatnie gładził ją dłońmi po brzuchu słysząc przy tym jej ciche pomruki zadowolenia, które naprawdę kochał. Zresztą nie tylko to kochał, on kochał ją całą dlatego pragnął zmienić ich relacje na coś bardziej śmielszego.
-Jak myślisz, uda nam się kiedyś wyjść z tego domu? - zapytała piętnastolatka, zerkając ukradkiem na swojego przyjaciela.
-Tak, kiedyś nam się uda.
-I co potem? Jak sobie poradzimy w życiu nie mając żadnych bliskich?
-Jak to nie mamy? Ja mam ciebie, a ty mnie. Będę się tobą opiekował. - powiedział z uśmiechem i musnął delikatnie jej czoło. - Nigdy nie pozwolę ci odejść.
-Aish, dobrze wiesz, że gdy osiągniemy pełnoletność, karzą nam się wynieść. Poza tym, ty jesteś starszy.
-Tylko rok. - westchnął.
-To wystarczy, by kontakt nam się urwał.
-Myślisz, że na to pozwolę? Jesteś moją przyjaciółką.
-Tylko przyjaciółką. - mruknęła pod nosem, nie wiedząc, że towarzysz to słyszał.
-Czyżbyś czuła do mnie to samo co ja do ciebie?
-Czyli co?
-To. - uśmiechnął się i pocałował ją czule, obejmując przy tym nieco mocniej. Jaki był szczęśliwy, gdy zamiast niechęci, poczuł, że jego ____ jednak też go kochała. Że nie był w tej miłości sam.
-Czy to oznacza, że teraz jesteśmy razem? - zapytała nieco zawstydzona nastolatka.
-Tak, właśnie to znaczy. - posłał jej uroczy uśmiech i kolejny raz do siebie przyciągnął.
-Obiecujesz, że będziemy razem? Nawet jeśli już opuścisz dom dziecka?
-Tak mała, obiecuję.

    Pół roku później dom dziecka odwiedziło kilka małżeństw, które pragnęło mieć dziecko, lecz nie mogli ich mieć z różnych powodów. Jak każdego takiego dnia, ____ i Shin siedzieli spokojnie w salonie, a czasem młode lub nieco starsze małżeństwa, obserwowali ich i różne dzieci. Wiadomo, na adopcje mieli szansę ci, którzy nie byli zbyt 'starzy'. Dlatego szesnastoletni Shin zdawał sobie sprawę, że jego szansa na znalezienie rodziny, malała z każdym dniem, który zbliżał się do jego urodzin. W końcu jakie małżeństwo chciałoby prawie siedemnastoletnie dziecko? I to w dodatku w okresie buntu?
-____, słoneczko, pozwól na chwilę. - usłyszała głos opiekunki, która wołała ją do osobnego pomieszczenia. Serce chłopaka gwałtownie przyspieszyło, obawiał się, że mógł stracić swoją dziewczynę i przyjaciółkę w jednym. Nie mógł na to pozwolić, ale nie mógł jej też zabronić znalezienia rodziny. To było by straszne z jego strony.
-Niedługo wrócę oppa. - posłała mu smutny uśmiech i ucałowała go mocno w czoło, by następnie zniknąć za drzwiami. Koreańczyk jeszcze przez kilka chwil patrzył na zamknięte wejście, by po chwili położyć się na ziemi i oczekiwać powrotu nastolatki.
   Po pół godzinie dziewczyna wróciła i usiadła na kolanach swojego chłopaka, który bez słowa i nieco smutny, objął ją czule wokół bioder.
-Chyba mnie jednak nie chcą. - zaczęła spokojnie, kompletnie nie wyglądając na smutną z tego powodu.
-Hm? Jak to?
-Nie wyglądali jakoś specjalnie zadowoleni, chociaż kto ich tam wie. - machnęła dłonią w powietrzu, posyłając mu pokrzepiający uśmiech.
-Dlaczego się cieszysz? Miałaś okazję się stąd wyrwać.
-I cię stracić? Albo wezmą mnie z tobą, albo ja tu zostaję.
-Aish, skarbie. - zaczął z delikatnym uśmiechem. - Wiesz, że gdyby nas wzięli razem, nie moglibyśmy być już parą?
-Dlaczego?
-Bo bylibyśmy traktowani jako rodzeństwo, co prawda nie takie prawdziwie, ale jednak. W oczach innych ludzi, nasza miłość byłaby kazirodcza.
-Oh. - westchnęła dziewczyna i oparła swoje czoło o już nieco umięśnioną klatkę piersiową chłopaka. - Nie myślałam o tym w ten sposób. - dodała cicho z nieukrywanym smutkiem.
-To nic mała, ważne, abyś znalazła rodzinę.
-Ale ja mam ciebie, to mi wystarczy. Nie potrzebuje obcych ludzi. Ja chcę ciebie. - te słowa bardzo mocno go rozczuliły i udowodniły mu, jak bardzo dziewczyna go kochała. Dlatego też objął ją mocno, lecz czule i wtulił ją w siebie.
-Nie martw się, nawet gdybyśmy zostali rozdzieleni. Odnajdę cię, wiesz? Nie pozwolę sobie, ani komuś, by nas rozdzielił.
-Obiecujesz?
-Tak kochanie, obiecuję. - musnął jej dolną wargę i kolejny raz tego dnia, wtulił ją w siebie.
   Kilka dni później, gdy Wonho wrócił nieco wcześniej ze szkoły niż zazwyczaj, został świadkiem rozmowy ____ z jej nowymi rodzicami.
-Jutro zabieramy cię do siebie. -  powiedziała troskliwie kobieta po czterdziestce, która objęła nastolatkę.
-A mój oppa? Co z nim? Nie zostawię go tutaj.
-Przykro mi, ale by chcemy tylko córkę. - oznajmił spokojnie i nieco zatroskany mężczyzna, który klęknął przed Polką. - Chcemy tylko ciebie.
-Ja nie mogę tutaj zostawić swojego oppy... Proszę. - zaczęła cicho szlochać, lecz głos zabrała opiekunka.
-Twoi nowi rodzice wypełnili już papiery, jutro z samego rana zabierają cię do twojego nowego domu.
-A Shin? Co z moim Shinem?
-Zostaje u nas. - odparła opiekunka, otwierając przy tym drzwi. - Zmykaj się spakować, dobrze? O dziewiętnastej pamiętaj, że jest kolacja. - po tych słowach nastolatka opuściła szybko pomieszczenie, nie dostrzegając szatyna, który stał zakryty za zasłoną.
  Po kolacji ____ leżała wtulona w Wonho, który gładził ją po plecach jednocześnie w ciszy oddając się chwili ze swoją dziewczyną. Może i byli młodzi, i dla wielu ich miłość była takim przelotnym uczuciem, lecz nikt nie kocha tak mocno jak zraniona osoba lub dziecko z sierocińca. W końcu miłość, którą w sobie ma musi komuś przekazać, prawda? A takimi osobami właśnie była ta dwójka.
-Nie sądziłam, że jednak mnie zechcą. - westchnęła dziewczyna, zerkając na chłopaka.
-Powinnaś się cieszyć mała, masz rodzinę, którą zawsze pragnęłaś mieć.
-Aish, ale co z tobą? Ja nie chcę cię stracić.
-Głuptasie. - uśmiechnął się smutno i pogładził ją po mokrym od łez policzku.- Nigdy mnie nie stracisz. Co jak co, ale ja jestem wierny w uczuciach i szczery w nich. Dopóki sama nie zdecydujesz o naszym rozstaniu, nic nas nie rozłączy.
-Nigdy tego nie zrobię, jesteś jedyną osobą, której ufam, i którą mam.
-Więc się nie martw. Odległość w naszej miłości nie gra żadnej roli. - pocałował ją w czoło kompletnie nie zdając sobie sprawy, że następnego dnia, straci swoją dziewczynę na tak długi dla niego czas.
  Następnego dnia zalany łzami chłopak żegnał się ze swoją przyjaciółką i ukochaną w jednym. Naprawdę nie chciał jej tracić i pozwolić na rozłąkę, ale jego uczucia nie wchodziły w rolę, nie w tej sprawie, gdy w rolę wchodziła przyszłość jego małej Polki.
-Pamiętaj, że oppa cię kocha, dobrze? - powiedział cicho zapłakany. - Jedz zdrowo i sypiaj jak najwięcej, żebyś była wypoczęta. Znajdź sobie dobrych przyjaciół i ucz się pilnie, dobrze? Ja nie będę miał jak cię pilnować, ale obiecuję, że niedługo się zobaczymy. - powiedział nieco roztrzęsiony i napuchniętymi ustami musnął jej policzek.
-Oppa, kocham cię. - jęknęła, gdy jej nowa rodzina zaczęła ją powoli wyprowadzać.
-Ja ciebie też, pamiętaj! - krzyknął za nią, by po chwili rozpłakać się na dobre. Właśnie został sam, nie miał już nikogo. Rodzice go nie chcieli, a dziewczyna, którą kochał została mu odebrana, nie miał nikogo komu mógłby zaufać, poradzić się. Został sam. Już naprawdę sam.

  Po tygodniu od rozłąki z ____, nie dawał sobie rady. Chciał go szlag trafić, ponieważ nie miał się do kogo odezwać, dawny pokój dziewczyny, został już zajęty przez nowe, dziesięcioletnie dziecko odebrane rodzicom. Chłopak nie miał komórki, by móc do niej zadzwonić, w końcu dzieci w sierocińcu nie miały do kogo dzwonić, więc po co im komórka? Listu też nie mógł napisać, ponieważ jego opiekunka nie chciała mu powiedzieć, gdzie jego piętnastoletnia ukochana mieszkała. Bo jak twierdziła kobieta po pięćdziesiątce? Adres ____ nie jest mu do szczęścia potrzebny, te słowa tylko potęgowały w nim złość i bezsilność, w końcu nie potrafił bez dziewczyny długo wytrzymać. Potrzebował jej obok siebie, by móc wreszcie poczuć się potrzebnym i bezgranicznie kochanym.
  To nie było tak, że tylko on starał się skontaktować z dziewczyną. Ona również tego pragnęła, lecz nie mogła wysłać mu wiadomości, bo ten nie miał komórki, gdy ona ją dostała od nowych rodziców. Nie mogła wysłać mu listu, bo sierociniec takowych nie odbierał, nie mogła również wysłać e-maila do palcówki, ponieważ Wonho miał zakaz używania komputera, jeśli ten nie był mu potrzebny do zrobienia projektu do szkoły. Byli od siebie odcięci i to ich bardzo raniło.

    Nim się oboje obejrzeli od ich ostatniego widzenia minął rok. Obydwoje byli już nieco starsi, lecz ich uczucie wcale nie zgasło, a wręcz przeciwnie. Oboje niesamowicie pragnęli się ze sobą wreszcie spotkać, móc się sobą nacieszyć. Shin miał już siedemnaście lat, chodził do dość dobrego liceum, jego wyniki w nauce znacznie wzrosły, ponieważ wiedział, że może w ten sposób zdoła mu się udać przekonać opiekunkę, by ta pozwoliła mu się spotkać z ____. Jednak ku jego rozczarowaniu tak się nie stało, kobieta nie chciała mu podać adresu zamieszkania dziewczyny, więc nastolatek poczuł, że w końcu sam musiał coś z tym zrobić.
Coś po drugiej w nocy wkradł się do gabinetu jego opiekunki i z latarką, która miała wyczerpujące się baterie, zaczął szukać informacji o zamieszkaniu jego dziewczyny. Przejrzał stosy papierów, teczek, wypełnionych arkuszy, zdołał nawet otworzyć mały sejf pod panelami w podłodze, by móc tylko zdobyć chociaż trochę informacji o zamieszkaniu jego Polki. Był tak zdeterminowany, stęskniony za nią, że nie przejmował się konsekwencjami.
-Mam. - szepnął szczęśliwy pod nosem, trzymając w bladych i zimnych dłoniach wypełniony arkusz dotyczący adopcji ____. Spisał szybko najważniejsze informacje i jak najszybciej schował papiery na swoje miejsce, by niepostrzeżenie wrócić do pokoju. Z ogromnym uśmiechem położył się na łóżku w dłoni obracając adres zamieszkania szesnastolatki.
   Wstał wcześniej niż zazwyczaj, zrobił sobie parę kanapek, nalał herbaty do termosu i wsadził to wszystko do plecaka, gdzie miał jeszcze kilka ubrań.
-Gdzie tak wcześnie wychodzisz Wonho, hm? - dobiegł go głos sprzątaczki, która otwierała drzwi placówki.
-Mam lekcje o siódmej rano, nie ma autobusów, więc muszę szybko iść na nogach. - ukłonił się przed nią i jak najszybciej opuścił placówkę. Zerknął przez ramię chcąc się upewnić, że nikt jednak za nim nie szedł, gdy tylko był już pewien, skręcił w boczną uliczkę i ruszył w przeciwną stronę niż była jego szkoła.
Miał przy sobie parę oszczędności, które udało mu się zebrać przez ostatnie pół roku, lecz nie była to na tyle duża suma, by było go stać na taksówkę, czy bilet na pociąg, dlatego był zmuszony iść piechotą. Spojrzał na małą karteczkę, na której miał napisany adres swojej dziewczyny, mieszkała prawie pięć godzin dalej od niego. Dlatego musiał znaleźć sposób jak się do niej szybciej dostać, w końcu do Taegu jechało się pociągiem pięć godzin. A on? Nawet nie miał pieniędzy na bilet, dlatego dojście tam piechotą nie wchodziło w grę.
  Coś po północy był już na najbliższym dworcu kolejowym, dookoła było mało osób, więc miał czas, by rozejrzeć się za rozkładem jazd. Był pewien, że placówka już wysłała za nim policję, dlatego miał coraz mniej czasu. Rozejrzał się szybko za tablicą, która poinformowałaby go, o której miał najbliższy pociąg do Taegu, czuł coraz większy stres związany z poszukiwaniami go przez policję. W pewnym momencie po dworcu rozeszła się informacja, że pociągu jadący do Taegu rozpocznie swoją jazdę za pięć minut z peronu piątego. Chłopak z ogromnym pędem ruszył we wskazanym kierunku po drodze nieco tyrpiąc ludzi, których mijał. Jego serce biło jak oszalałe, to była jego jedyna okazja, by dostać się do Polki, dlatego nie wiedząc kiedy i jak wspiął się na ostatni wagon, chwycił mocno wystającej beli, by po chwili powolnym czołganiem się, dostać się do małego włazu, który był na wagonie. Wślizgnął się do środka niczym wąż i upadł mocno na stopy, zahaczając kurtką o wystający gwóźdź. Ze strachem stwierdził, że gdyby upadł nieco bliżej ściany wagonu, zapewne by się nadział na ów gwóźdź. Włączył latarkę, u której zdążył jeszcze zmienić baterię, rozejrzał się po małym pomieszczeniu, by jednocześnie stwierdzić, że siedział w wagonie pełnym bagaży. Odetchnął z ulgą i oparł się o jedną z walizek praktycznie od razu zasypiając.

   Z samego rana chłopak zdążył w ostatniej chwili wyjść włazem, by uniknąć spotkania z policjantami, którzy już go szukali. Ktoś w Seulu powiedział policjantom, że był widziany przy tym pociągu, więc wiedział, że dojście do domu ukochanej zajmie mu więcej czasu niż przepuszczał. Zjadł szybko po drodze ostatnią kanapkę i wyrzucił pustą reklamówkę do kosza, stał na środku chodnika zapełnionym ludźmi. Czuł taki ścisk, że miał wrażenie iż się dusił.
-I moja kochana ____ tutaj mieszka? Ona nie znosi ścisku. - mruknął pod nosem i wyjął z plecaka małą mapę, by móc dokładniej zlokalizować miejsce, w którym był. Ignorował dziwnie patrzących na niego ludzi, w końcu kto normalny, w środku miasta ogląda mapę, by móc zlokalizować, gdzie właśnie był? W dobie smartfonów było to wręcz nierealne. Koreańczyk westchnął ciężko i schował mapę znów do plecaka, poprawił nieco ubrudzoną bluzę i ruszył bocznymi uliczkami w stronę domu dziewczyny.
   Co jakiś czas mijał radiowozy, policjantów, którzy wciąż uparcie go szukali, starał się nie rzucać w oczy, lecz jego wizerunek był ukazany na bilbordach z napisem 'poszukiwany', więc jego szanse na schowanie się w tłumie malały z każdą minutą. W końcu po jakimś czasie stanął pod drzwiami domu, poprawił włosy by wyglądać w miarę elegancko, by po chwili głośno zapukać.
-Witam, w czym mogę pomóc? - usłyszał niski i nieco zachrypnięty głos mężczyzny po czterdziestce, który zmierzył go nieco chłodnym wzrokiem.
-Witam. Czy mieszka tu może ____? Dziewczyna wzięta z sierocińca w Seulu?
-Mieszkała. - poprawił go. - Tydzień temu wyniosła się z rodzicami do Pusan.
-Pusan? - westchnął zmęczony chłopak i oparł się o barierkę. - Zna pan może jej adres?
-Jesteś kimś z rodziny?
-Chłopakiem. - powiedział prawie szeptem, mając w kącikach oczu łzy.
-Dlaczego więc się z nią po prostu nie skontaktujesz?
-Sam jestem z sierocińca, nie mam nawet komórki, by to zrobić. - westchnął i obrócił się, by móc wrócić na dworzec kolejowy, lecz w pewnym momencie usłyszał.
-Za dwa tygodnie jadę do Pusan, mogę cię zabrać. Zostań ze mną.
-Naprawdę? - siedemnastolatek spojrzał na niego nieco podejrzliwie, ponieważ nieznajomy oferował mu taką pomoc. - Nie mam nawet czym panu zapłacić. Nie mam pieniędzy.
-Wystarczy, że mi pomożesz. Sam się dopiero co wprowadziłem, mam mnóstwo kartonów z rzeczami, prócz tego możesz mi robić zakupy od czasu do czasu, gdy ja będę w pracy.
-Dobrze, lecz jest jeden problem... - urwał nerwowo przy tym bawiąc się zamkiem od bluzy.
-Chodzi o to, że jesteś poszukiwany? Spokojnie, wszystko załatwię, tylko wejdź do środka, bo wiatr mi wieje do mieszkania. - zaskoczony Shin przytaknął tylko i znikł za drzwiami mieszkania nieznajomego.
   Kilka minut po dwunastej młodzieniec mógł zjeść normalne, ciepłe danie w postaci ramenu. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem i zaczął jeść jednocześnie omiatając spojrzeniem kuchnię, która była średniej wielkości. Miała kremowe ściany, białe płytki na podłodze, dwa duże okna na mały taras, oraz dość nowoczesne meble i urządzenia służące do normalnego funkcjonowania.
-Ma pan syna? - wypalił nagle Wonho, widząc na ścianie dość duży obraz rodzinny, składający się z pięknej Koreanki o nieco rudych włosach, mężczyzny, który go przygarnął i chłopca na oko dwunastu lat.
-Miałem. - mruknął pod nosem właściciel mieszkania. - Zginął w wypadku razem z moją żoną pięć lat temu w Seulu. - dodał ponurym głosem i dolał nastolatkowi trochę herbaty.
-Przepraszam, nie wiedziałem. Nie chciałem... - urwał, ponieważ lodowaty wzrok mężczyzny sprawił, że ten stracił głos, obawiał się, że w każdej chwili mógł zostać wyrzucony z mieszkania.
-Spokojnie, wiele osób tak myśli, gdy widzi ten obraz. Nie jestem w stanie go wyrzucić, czy chociażby schować gdzieś na strychu. Muszę go mieć tu, na widoku, inaczej czuję się zagubiony i samotny, a dzięki niemu wiem, że są przy mnie. - powiedział wyjątkowo spokojnie i usiadł na krześle. - Tak w ogóle jestem Lee Donghae .
-A ja Shin Wonho. - powiedział cicho i już bez słowa zaczął znów jeść nieco niespokojnie swój obiad.
   Późnym popołudniem Shin pomagał panu Lee układać jego rzeczy na półki, większość kartonów była pełna płyt, książek, różnych muzycznych nagród. Zwłaszcza te nagrody zaciekawiły młodszego, dlatego z małym wahaniem zapytał.
-Jest pan muzykiem?
-Byłem. - uśmiechnął się smutno na wspomnienie cudownych chwil na scenie. - Po stracie żony i syna, rzuciłem śpiew. Zostałem za to producentem muzycznym, czasem piszę teksty dla różnych gwiazd. W końcu jako tako żyć muszę.
-Rozumiem. - kiwnął głową szatyn i położył dość ciężką, piękną nagrodę na półkę.
-Gdyby mój syn żył, byłby w twoim wieku. - zerknął na chłopaka, widząc delikatne zaskoczenie na jego twarzy.
-Jeśli moja obecność pana rani ze względu na wspomnienia o rodzinie ja mogę... wyjść.
-Spokojnie, cieszę się, że wreszcie mam do kogo się odezwać. Ciężko jest mieszkać samemu, zwłaszcza jeśli lubi się dużo mówić, tak jak ja.
-Nie będę tu długo. Chcę tylko zobaczyć moją ukochaną, której nie widziałem rok. Nie mam możliwości się skontaktowania z nią ze względu na odległość i brak komórki. Naprawdę mocno za nią tęsknię. - westchnął smutny i otarł łzę z kącika oka. Donghae dobrze go rozumiał, ponieważ sam był tak mocno zakochany w swojej zmarłej żonie, dlatego bez wahania zgodził się pomóc młodszemu. Chociaż może też duże podobieństwo do jego zmarłego syna też mu pomogło w podjęciu decyzji.
    Późnym wieczorem tuż po kąpieli pan Lee, zerknął do pokoju młodszego, by upewnić się, że ten niczego nie potrzebował. Lecz, gdy zobaczył chłopaka bez koszulki jego oczy się rozszerzyły z zaskoczenia, to nie tak, że ten widok był dla niego miły, a wręcz przeciwnie. Shin stał do niego tyłem, a światło z lampy nocnej akurat padało na jego plecy, właściciel mieszkania mógł dzieki temu zobaczyć liczne blizny na jego nieco umięśnionych plecach. Niektóre były małe, w kształcie kółek jakby ktoś mu przypalał plecy, a niektóre jakby ślady po ostrym i szorstkim pasie, ponieważ tworzyły dość długie, białe blizny na w różnych miejscach. Lee zatkał usta dłonią, a jego ciemne oczy naszły łzami, nie chciał myśleć co ten siedemnastolatek musiał przeżywać w swoim młodym życiu, nie chciał też myśleć, czy gdzieś jeszcze miał takie blizny. Dlatego odsunął się, bo ten widok mocno go zranił, wrócił do swojej sypialni i położył się na łóżku, starając się ogarnąć po takim widoku.

  Dni mijały im dość spokojnie, Wonho sprzątał mieszkanie pana Lee, robił mu zakupy, gdy ten był zbyt zajęty pracą, czasem nawet starał się coś ugotować, ale jednak nie był z niego dobry kucharz. Mimo to mężczyzna bardzo doceniał to, co robił dla niego młodszy, widział, że ten się starał dlatego chciał mu jakoś pomóc. Jakkolwiek, zwłaszcza, że widok jego blizn wciąż tkwił mu w głowie, starał się dowiedzieć coś o młodszym, lecz ten wręcz przerażająco idealnie omijał temat jego rodzinnego domu.
-Gotowy? Auto już jest nagrzane, więc możemy jechać. - powiedział mężczyzna.
-Tak, chyba tak. - Wonho zabrał swój plecak  z łóżka i smutnym wzorkiem omiótł ostatni raz 'swój' pokój. - Możemy iść. - dodał, ubierając buty.
-Dobrze, chodźmy więc. - posłał mu ciepły uśmiech i poprawił mu grzywkę. - Musisz ją chyba niedługo obciąć inaczej nic nie będziesz widział.
-Dobrze, postaram się panie Lee. - kiwnął głową i wsiadł szybko do samochodu, czując smutek i radość jednocześnie. W końcu nie mógł już wrócić do domu Lee, ale za to będzie mógł spotkać się z ukochaną, a to było dla niego najważniejsze.
   Droga z Taegu do Pusan trwała coś około godziny, mimo to siedemnastolatek nic się nie odzywał tylko podziwiał piękne widoki. Z każdym kilometrem robił się coraz bardziej zestresowany, ponieważ nie miał pewności, czy ____ będzie go nadal chciała. W końcu minął rok, a oni nie rozmawiali ze sobą jeszcze ani razu od tego czasu.
-Widać, że ją bardzo kochasz. Sam też taki byłem, gdy żyła moja żona, potrafiłem uciekać ze szkoły, z domu czasem nawet z treningów, by móc chociaż ją przytulić. Aish, piękne czasy. - westchnął z tęsknotą na twarzy, parkując przed dość ładnym domem. - Jesteśmy na miejscu.
-Już? Tak szybko? - powiedział nieco spanikowany Wonho. - Jak wyglądam? Może być? - zaczął poprawiać włosy patrząc w lusterko.
-Świetnie, a teraz zmykaj do niej. Będę po ciebie o 19.
-Słucham? Jak to?
-Odwiozę cię do Seulu. - posłał mu delikatny, lecz nieco smutny uśmiech.
-Dobrze, dziękuję. - nastolatek wyszedł szybko z samochodu i równie szybkim krokiem skierował się do drzwi jednorodzinnego domu. W pewnym momencie wejście do domu się otworzyło, a w progu stanęła ____, ubrana w śliczną i nieco uroczą sukienkę. Shin stanął jak wryty, patrząc na nią zaskoczony, była jeszcze piękniejsza, a jej uśmiech był tak cudowny, że poczuł miłe ciepło w środku. Nie wiedząc kiedy szesnastolatka skoczyła na niego i objęła go nogami wokół bioder, wtulając się w niego bardzo mocno. Szatyn bez wahania objął ją mocno i pocałował w szyję tak jak zawsze miał w zwyczaju, jednocześnie mając łzy w oczach.
-Omo, mój oppa. Ale zmężniałeś przez ten rok. - posłała mu uroczy uśmiech i musnęła jego usta.
-A ty? Jeszcze piękniejsza niż wcześniej.
-Awww. - ucałowała go mocno w czoło.
-_____, może zaproś go do środka? Zrobiłam ciasteczka krabowe. - dobiegł go przyjazny głos kobiety, która stanęła w progu nieco brudna od mąki.
-Omo, tak. Oppa, moja mama robi takie cudowne ciasteczka krabowe, mówię ci, zakochasz się w nich od razu. - zeskoczyła z niego i ujęła jego dłoń, by zaraz mocno pociągnąć go w stronę domu.
Lee Donghae tylko uśmiechnął się pod nosem widząc szczęśliwego chłopaka, który po chwili zniknął za drzwiami domu ____.
   Już po godzinie siedział z Polką w jej pokoju i rozmawiał z nią na różne tematy. Opowiadał jak minął mu rok bez niej i co robił w wolnym czasie, dziewczyna również mu opowiadała co robiła i kogo poznała. Uśmiechali się do siebie i całowali co jakiś czas, nie mogąc się sobą nacieszyć. Czuli się przy sobie bardzo szczęśliwi, dlatego z bólem patrzyli na zegarek, który pokazywał im szybko mijające dla nich godziny.
  Leżeli wtuleni w siebie, gdy w pewnym momencie do pokoju dziewczyny wszedł Donghae.
-Och, idziemy już? - zapytał zaskoczony i mocno smutny chłopak, patrząc na mężczyznę.
-Zejdźmy na dół najlepiej. - powiedział spokojnie i bez zbędnych słów wyszedł z pokoju, zostawiając zaskoczoną parę w pomieszczeniu. Po kilku minutach Shin ubierał buty, by być gotowym do podróży, gdy w pewnym momencie Lee, oznajmił.
-Mam nadzieję, że fakt iż musisz dojeżdżać do ____ pięćdziesiąt minut busem nie jest dla ciebie zły.
-Słucham? Jak to? Przecież od Seulu do Pusan jest prawie sześć godzin jazdy -mruknął nic nie rozumiejąc szatyn.
-Pan Lee cię zaadoptował. - powiedział pan Park, adopcyjny ojciec ____.
-Słucham?!
-Tak, ma rację. Zaadoptowałem cię, właśnie wróciłem z Seulu, w samochodzie mam twoje rzeczy i papiery adopcyjne. Od dziś jesteś moim 'synem'.
-Ale... Jak to możliwe? Kiedy, dlaczego? - nie wiedząc o co chodzi tak naprawdę, podrapał się po głowie i przytulił się do równie zaskoczonej Polki.
-Bardzo przypominasz mi mojego zmarłego syna, przyzwyczaiłem się do ciebie, a nawet pokochałem jak syna. Widziałem jak  bardzo byłem smutny, gdy musiałeś opuścić moje mieszkanie.
-Omo, czyli dlatego mnie policja przestałą szukać?
-Tak, właśnie dla tego. Tego samego dnia, gdy pojawiłeś się u mnie, zadzwoniłem do twojej opiekunki. Zgodziła się niemal od razu.- po tych słowach mężczyzna został mocno przytulony przez bardzo szczęśliwego Wonho, który ze łzami w oczach ściskał wyprasowaną koszulę starszego.
-Tak bardzo dziękuję, to tak wiele dla mnie znaczy.
-Dla mnie też, uwierz mi. - powiedział Lee i objął mocno, lecz czule chłopaka, przymykając przy tym oczy. Obydwaj kogoś stracili i obydwaj zyskali, dlatego ta chwila była dla nich bardzo ważna.

  Dwa tygodnie później Wonho siedział w salonie z ____ w swoim nowym domu, przytulał ją do siebie i oglądał z nią film w mieszkaniu swoim i jego nowego rodzica. Całował szesnastolatkę co jakiś czas w ucho, czy głowę, by pokazać jej jak bardzo ją kochał. Natomiast Lee Donghae stał oparty o framugę drzwi i z szerokim uśmiechem przyglądał się młodej parze, czując narastające szczęście i wiarę, że następny dzień może być dla niego, dla Shina jeszcze lepszy. Traktował go jak swojego syna, chciał mu dać dużo miłości, bo sam był jej pełen, a młody Wonho przyjmował ją garściami i sam okazywał mu wiele miłości, chcąc mu się jakoś odwdzięczyć za zaadoptowanie.
  Po jakimś czasie młody Wonho został zauważony na występie szkolnym przez jednego z agentów wytwórni. Już po dwóch miesiącach został trainee i razem z innymi chłopakami, zaczął tworzyć muzykę i swoje własne wspomnienia u boku kochającej dziewczyny i najlepszych kolegów.
-Widzisz, obiecałem ci, że cię odnajdę.
-Zawsze dotrzymujesz obietnicy. - uśmiechnęła się brunetka i pocałowała go czule.
-Cieszę się, że cię mam i mogę z tobą być. - przytulił się do niej mocno i schowa twarz w zagłębieniu jej szyi.
-Ja też się cieszę.
-Kochani, zrobiłem kolację!- krzyknął Lee z kuchni.
-Już idę tato! - odkrzyknął młodszy pierwszy raz w życiu mówiąc słowo 'tato' z takim uśmiechem i szczęściem na twarzy.
Hu, wyszedł nieco długi ten scenariusz, ale mam nadzieję, że się wam on podobał.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

3 komentarze:

  1. Ojejciu mój Shin! Mój kochany oppa! Tak cudnie tutaj wyszedł i aż przez moment przemknęło mi przez myśł, że gdybym miała takiego chłopaka przy sobie to mogłabym mieszkać w sierocińcu. Wybacz mamo, tato... Kocham was <3
    Aaa.. Dlaczego on jest taki cudny... Weny <3
    ~ Sweet Rose

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Zgadzam się z komentarzem wyżej. Dla takiego chłopaka mógłbym (ekhem) mieszkać w sierocińcu xD nie żeby coś.
    Scenariusz świetny, porównując do starszych, bardzo poprawiłaś pisanie. Szacun. Weny życzę^^
    ~DarkDragon

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo... Shin tutaj taki uroczy. Tylko kurcze ja go dalej widze jako hakera w "The Legend Of The Blue Sea' i teraz mi tak nie pasuje taka słodka wersja XD Ale opowiadanie fajne, wciągające! Mieć takiego chłopaka to skarb <3
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy