Witam <3
Przybywam do was z dość krótkim scenariuszem, mam nadzieję, że praca przypadnie wam do gustu.
Zamówienie: Beata Linka
Nie przedłużając
...
Zapraszam <3
~ ~ ~
Siedziałaś sama na dachu kina, znudzonym wzrokiem obserwowałaś ulicę, która z minuty na minuty robiła się coraz bardziej opustoszała.
Pojedyncze krople łez spływały po twoich lekko zaczerwienionych policzkach, a usta co jakiś czas wypowiadały pojedyncze słowa piosenki, którą słuchałaś. Mimo panującego wiatru nie czułaś zimna, ostatnio przyłapywałaś się na tym, że nie czułaś nic prócz pustki. Ogromnej pustki, która z dnia na dzień stawała się większa i większa, sprawiając, że coraz bardziej popadałaś w depresję.
Nim się zorientowałaś zegarek na wyświetlaczu komórki wskazywał godzinę dwunastą w nocy. Wciąż mało przejęta tym faktem postanowiłaś jednak wrócić do domu, ponieważ czasem twoja rodzicielka sprawdzała dla bezpieczeństwa twój pokój. Zmieniłaś piosenkę na jeszcze bardziej melancholijną, po czym zaczęłaś iść w kierunku schodów przeciwpożarowych, które prowadziły na sam dół. Gdy byłaś już na nich kątem oka zauważyłaś poruszenie, lecz zignorowałaś to chcąc jak najszybciej wrócić do domu.
Kolejny dzień, kolejna walka o przetrwanie w takim miejscu jak szkoła. Powiedzmy sobie szczerze, byłaś wyrzutkiem w tym ogromnym budynku. Nie miałaś przyjaciół ani znajomych, a jeśli nawet ktoś próbował do ciebie zagadać zaraz go zbywałaś. Nie chciałaś mieć nikogo bliskiego, dlaczego?
Pięć lat temu twoja najlepsza przyjaciółka popełniła samobójstwo z przyczyn, których do tej pory nie poznałaś. Nie mogąc się z tym faktem pogodzić popadłaś w depresję nie chcąc mieć już nikogo przy sobie bliskiego. Nie zależało ci na tym, czy umrzesz dziś, jutro czy może dopiero za kilkanaście lat. Nie zależało ci na szkole, ocenach, bliskich osobach. Byłaś niczym wrak człowieka, który po prostu był, lecz nic nie robił ze swoim życiem. Czułaś się jak pusta skorupa, która nie miała nic do zaoferowania.
Siedziałaś znudzona na lekcji historii, stukałaś swoim czarnym ołówkiem o ławkę jednocześnie podpierając się na lewej ręce. Nie mogąc wytrzymać tej ciszy, wyjęłaś ukradkiem słuchawki, po czym włączyłaś swoją ulubioną piosenkę. Wolnymi ruchami swojej prawej dłoni zakreślałaś poprawne odpowiedzi, pamiętając co nieco z ostatniej lekcji. Mimo że nie przykładałaś się do nauki, miałaś całkiem niezłe oceny dzięki swojej dobrej pamięci, dlatego nigdy się nie martwiłaś, gdy przychodziłaś na testy bez wcześniejszego powtórzenia materiału.
-____? Czy ty słuchasz muzyki?! - usłyszałaś wrzask nauczyciela, który z niedowierzaniem na bladej twarzy, patrzył na ciebie jak na kryminalistkę.
-Mhm - mruknęłaś, zerkając na niego niechętnie.
-Oddaj sprawdzian, a najlepiej wyjdź z klasy - warknął, po czym wziął test i szybkim krokiem skierował się w stronę biurka. Ty natomiast westchnęłaś cicho, zabierając plecak z ziemi, nie przejmując się tym jak odbierze to nauczyciel wyszłaś z klasy nawet się nie odzywając. Zamiast zostać na korytarzu i czekać na ostatnią lekcję fizyki, postanowiłaś wyjść wcześniej niż przewidywał to twój plan lekcji. Poprawiłaś więc swój plecak, po czym szybkim krokiem skierowałaś się w stronę wyjścia z budynku nauczania.
Usiadłaś zmęczona na krawędzi dachu kina, swój czarny plecak położyłaś obok siebie chcąc mieć go jak najbliżej. Podgłośniłaś muzykę jednocześnie spoglądając na ruchliwą ulicę Seulu. Twoje myśli krążyły wokół twojej zmarłej przyjaciółki, która tak jak ty uwielbiała pochmurną pogodę i gorącą czekoladę. Przymknęłaś oczy czując, że łzy zaczynały się niebezpiecznie tworzyć w kącikach twoich smutnych oczu. Nim się zorientowałaś ktoś usiadł obok ciebie. Czując czyjąś obecność uchyliłaś jedno oko a potem drugie, widząc obok siebie nieznajomego szatyna, pisnęłaś przerażona przechylając się w stronę krawędzi. O mały włos nie spadłaś z dość dużego budynku, ponieważ nieznajomy chwycił mocno twoją dłoń przyciągając cię w swoją stronę.
-Uważaj - wymamrotał, patrząc na na ciebie z powagą. Od razu wstałaś na równe nogi, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce - zostawisz mnie? - zapytał ze smutkiem - każdy mnie zostawia - dodał, przenosząc swój wzrok na ulicę. Zaskoczona jego słowami patrzyłaś na niego, nie wiedząc co powiedzieć.
-Nie znam cię - wymamrotałaś, chowając słuchawki do kieszeni.
-To mnie poznaj - odparł, zerkając na ciebie. Zaskoczona jeszcze bardziej niż wcześniej, położyłaś plecak na ziemi, siadając zaraz obok nieznajomego - Chen - powiedział ze smutkiem w głosie podając ci dłoń.
-____ - odparłaś równie cicho.
Mimo że tak naprawdę razem nie rozmawialiście, to miło ci się przebywało w jego towarzystwie. Czułaś, że mogłaś mu zaufać, lecz mimo to nie odzywałaś się, nawet jeśli on od czasu do czasu zadawał ci jakieś krótkie pytania.W pewnym momencie oparł swoja głowę o twoje ramię ujmując jednocześnie twoją prawą dłoń. Zaskoczona spojrzałaś na niego, słysząc.
-Jesteś smutna. Zamknięta w sobie. Boisz się odezwać, myśląc, że mógłbym ci coś zrobić z tego powodu. Jesteś w złej kondycji psychicznej, więc siedzisz tutaj codziennie do późnej godziny i wracasz wspomnieniami do dawnych chwil, szukając chwilowego ukojenia.
-S-skąd wiesz? - zapytałaś przerażona faktem, że tak dobrze cię znał.
-Sam tutaj przychodziłem, gdy mój przyjaciel popełnił samobójstwo - mruknął - miewałem takie same dni, jak ty. Jednak otrząsnąłem się. Fakt, zajęło mi to dość sporo czasu, lecz mi się udało. Wiem, że tobie też się uda.
-Nie znasz mnie - mruknęłaś, przenosząc swój wzrok na ulicę.
-Wiem.
-Więc dlaczego uważasz, że jestem tak samo załamana jak ty byłeś?
-Każdy cierpi ___. Na swój sposób, ale jednak. Nawet jeśli chcesz mi wmówić, że jest inaczej, ja wiem, że kłamiesz - po tych słowach, odsunął się od ciebie, po czym z ponurym głosem, mruknął - załóżmy się.
-Słucham?
-Załóżmy się.
-O co? I na co?
-Załóż się ze mną, że w ciągu dwóch miesięcy sprawię, że odzyskasz dawną siebie.
-A jeśli ja wygram?
-Zniknę i dam ci spokój. - oznajmił spokojnie, patrząc uważnie w twoje oczy.
-Nie rozumiem, dlaczego to robisz?
-Odpowiem ci na to pytanie za dwa miesiące. To jak, zgadzasz się?
-Okey - mruknęłaś, po czym uścisnęłaś jego dłoń w geście rozpoczęcia zakładu.
Ku twojemu zaskoczeniu chłopak nic już więcej nie mówił. Przytulił cię tylko do siebie, po czym oparł swój podbródek na twojej głowie. Nic więcej nie robił, a tobie po prostu ulżyło, gdy już nic więcej nie musiałaś mówić.
Siedziałaś późną nocą w swoim pokoju. Twoje oczy i usta były napuchnięte od łez, a dłonie drżały, gdy za każdym razem zerkałaś na zdjęcie twoje i przyjaciółki. Mimo że chciałaś już wreszcie zacząć normalnie funkcjonować, nie potrafiłaś. Wspomnienia i ból po stracie przyjaciółki zamknęły cię w podłym i ponurym świecie nie chcąc wypuścić. To raniło cię najbardziej, ponieważ nie wiedziałaś, jak z tego wyjść.
W pewnym momencie usłyszałaś ciche pukanie do okna, zerknęłaś w tamto miejsce, z przerażeniem stwierdzając, że na drzewie siedział Chen, patrząc na ciebie ponurym wzrokiem. Wstałaś powoli z podłogi, po czym skierowałaś się do okna by je otworzyć.
-Chen? Co tu robisz?
-Przybyłem, żeby cię pocieszyć.
-Skąd wiedziałeś, że potrzebuję pocieszenia? Śledzisz mnie?
-Nie ___, po prostu cię znam - mruknął, po czym ostrożnie przesunąłby się po grubej gałęzi drzewa, by zaraz wejść do twojego pokoju. W momencie, gdy tylko znalazłby się w twoim pokoju od razu by cię mocno przytulił, całując cię delikatnie w policzek. Nie wyrywałaś się tylko stałaś tak, mocno zaskoczona jego zachowaniem. Zaraz jednak sama go objęłaś wtulając się w niego jeszcze bardziej, jednocześnie rozumiejąc, że potrzebowałaś czegoś takiego.
Po krótkiej chwili położyłaś się na łóżku, a chłopak zaraz obok ciebie. Objął cię czule, przyciągając cię bardziej do siebie, po czym wyszeptał cicho.
-To trudne walczyć, gdy myśli się, że nie ma się powodów by to robić. Ale.... walcz dla mnie. Nieważne, że mnie nie znasz. Walcz, to twoja misja - po tych słowach przytaknęłaś tylko, po czym wtuliłaś się w niego, czując coraz większy spokój i senność.
Ku twojemu zaskoczeniu chłopak, który tak bardzo starał ci się pomóc, nazywał się Kim JongDae i chodził dawniej do tego samego liceum co ty, lecz został wydalony. Szatyn był bardzo uzdolniony muzycznie i mimo że bałaś się to przyznać sama przed sobą to, polubiłaś go. Pomagał ci, dbał o ciebie i sprawiał, że nawet w najgorszy dzień się uśmiechałaś. To uczucie było wyjątkowe i bałaś się, że po tych dwóch miesiącach mogłaś znów to stracić.
Wracałaś ze szkoły w ponury i deszczowy dzień. Byłaś zła i roztrzęsiona, ponieważ tego dnia mijała kolejna rocznica od śmierci twojej przyjaciółki. Wiedziałaś, że ten czas będzie najgorszy, ponieważ to wtedy miałaś najwięcej myśli samobójczych. Poprawiłaś kaptur kompletnie nie przejmując się faktem, że byłaś już cała przemoczona, postanowiłaś udać się na cmentarz. Wiedziałaś, że mimo wszystko to był zły pomysł, lecz nie chciałaś z niego rezygnować.
Stanęłaś przed nagrobkiem, patrząc na zdjęcie dziewczyny, która była ci naprawdę bliska. Roniłaś łzy, a drżącą dłonią jeździłaś po mokrej i zimnej płycie.
-Tyle minęło, a ja wciąż jestem w dołku. Nie potrafię zapomnieć - wyszeptałaś, zanosząc się coraz większym płaczem. W pewnym momencie ktoś objął cię czule od tyłu, przyciągając cię do siebie.
-Następna rocznica będzie inna.
-Dlaczego? - zapytałaś, zerkając na równie przemoczonego Chena.
-Zobaczysz - odparł, patrząc ci w oczy - wszystko się zmieni. Zostało już tylko dwa dni.
Tak jak chłopak powiedział tak było. Dwa dni minęły naprawdę szybko, a ty odzyskałaś nowe siły. Może nie byłaś taka jak dawniej, ale na pewno coś się w tobie zmieniło. Byłaś nieco bardziej weselsza, czasem nawet żartowałaś. Każdy był pełen podziwu, że ta cicha i zamknięta w swoim świecie dziewczyna tak odżyła. Minimalnie, fakt, ale każdy mały postęp był bardzo widoczny.
Siedziałaś na dachu kina, słuchając muzyki. Bałaś się spotkania z Chenem, ponieważ myślałaś, że było to wasze ostatnie spotkanie. Nie chciałaś go stracić. Traktowałaś go jak przyjaciela, który pomógł ci wyjść na prostą.
Nim się zorientowałaś zapadł wieczór, a obok ciebie znalazł się JongDae.
-Minęły dwa miesiące - szepnęłaś, zerkając na jego poważną twarz.
-Tak, racja.
-Miałeś mi powiedzieć, dlaczego mi chciałeś pomóc.
-Och, wiem, ale najpierw chcę byś dostałą to - odparł, wyciągając w twoją stronę dłoń. W ręce trzymał bransoletkę, na której było wygrawerowane Słońce, zaskoczona spojrzałaś na niego, pytając.
-Nie rozumiem, co to jest?
-To jest bransoletka, która w chwilach zwątpienia ma pomóc ci się odnaleźć i podjąć dobrą decyzję. Chciałbym, aby to Słońce rozświetlało twój ponury dzień i sprawiało, byś zawsze się uśmiechała.
-Och - jęknęłaś, po czym wtuliłaś się w niego.
-Ja mam Księżyc - zaczął, wskazując ci mały wisiorek na swojej szyi - pomaga mi, gdy miewam koszmary czy bezsenne noce. Od czasu, gdy straciłem kumpla nie potrafiłem zasnąć na dłużej niż dwadzieścia minut. To było trudne, ale już jest lepiej.
-Teraz rozumiem sens tego - odparłaś równie cicho - lecz wciąż nie wiem, dlaczego mi pomogłeś?
-Zasługujesz na pomoc, na miłość i szczęścia. Na każe małe i większe dobro, które przez ostatni czas cię omijało. Wiem, że czasem podnieść się jest trudne, nie ważne jak wielki dołek by to był, sama nie zawsze możesz sobie pomóc, poza tym - urwał, przybliżając się do ciebie - znam cię na tyle długo, że wiem iż jesteś dobra. Zagubiona, ale dobra.
-Chen - urwałaś, ponieważ wtulił się w ciebie, całując cię lekko w zagłębienie twojej szyi.
-Chcę być twoim przyjacielem, ponieważ za długo byliśmy samotni. Chcę pokazać ci wiele rzeczy i jeszcze więcej chce ich z tobą przeżyć - dodał z cichym westchnieniem - jednak muszę wiedzieć, czy chcesz to ze mną przejść.
-Chcę - odparłaś od razu - naprawdę chcę.
-Od dziś już będziemy tylko szczęśliwi - szepnął, tuląc się do ciebie jeszcze bardziej - tylko my dwoje - dodał jeszcze ciszej niż wcześniej.
I co sądzicie o scenariuszu?
Krótki, fakt, ale nie chciałam pisać tego jakoś długo, wystarczająco długo go pisałam.
Nie miałam weny, ale mimo to mam nadzieję, że źle nie wyszło.
Zachęcam was do zaglądnięcia do zakładki z wieloczęściowcami i napisania mi, czy wam się podobają pomysły.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE