niedziela, 14 kwietnia 2019

sobota, 6 kwietnia 2019

Who Are You // BONUS

6 komentarzy:
Cześć
   Pojawiam się kolejny raz, lecz tym razem z czymś innym. Z czymś wyjątkowym i mam nadzieję, że to co przeczytasz Słoneczko sprawi, że spojrzysz na to opowiadanie z zupełnie innej strony. Jedno ze Słoneczek prosiło mnie o dodatek do TKC, więc po długim zastanowieniu i ubieraniu weny w całość jak i pomysłów, przybywam do Ciebie. Miałam tyle planów na ten dodatek, tak różne jego wersje zupełnie odbiegające od siebie, że postanowiłam je wszystkie skreślić i poszukać pomysłu gdzieś indziej. I ten pomysł poddała mi w sumie Delfinkek Dahwa, przypominając mi o czymś i tym samym zmieniając mi zupełnie plany. Za co bardzo dziękuję, naprawdę! Moim głównym celem w tym dodatku jest umocnienie głównego konceptu w TKC zamiast w Alienie jak miało to być pierwotnie. Kilka razy przewijało się to między zdaniami bohaterów, wydarzeniami, lecz nie wiem, czy ktoś to wychwycił nawet jeśli nie, to nic, jakoś sobie poradzimy tutaj, spokojnie.
   Wiem, że może początek jest teraz długi i chaotyczny, ale chcę zmienić coś w tym blogu co już pewnie zostało zauważone, przynajmniej mam takową nadzieję. Z każdym dniem mam wrażenie, że dorastam bardziej niż wcześniej i staram się, by w przyszłości zaowocowało to lepszymi postami, które będą posiadały większy zasób słów, by opisy były lepsze i bardziej szczegółowe, a bohaterowie bardziej różni od tych na samym początku. Jednak teraz ...
    Ostrzeżenia: Możliwe, że będzie nieco chaotycznie, ale postaram się, by można było się w tym całym chaosie odnaleźć.
Nie przedłużając...
    Zapraszam Słoneczko
~ ~  ~

│Kim jesteś // Dodatek do TKC丨


Gdyby koszmar kończył się za każdym razem, gdy tylko otworzę oczy, to na pewno nigdy bym ich nie zamykała


   Drobne dłonie Polki powoli sunęły po nagiej i zimnej skórze jej ukochanego, sporych rozmiarów blizny, kilka zagłębień po odniesionych ranach, a mimo to w jej oczach wciąż był idealny. Ciemne oczy pełne miłości, lecz także strachu i przemęczenia. Delikatne, lecz zimne usta. Policzki szczupłe, ukazujące nieco kości policzkowe, lecz prócz nich również kilka głębszych blizn. Całe ciało od głowy aż po stopy miał pokryte znakami przeszłości, ukryte pod ciemnymi, dopasowanymi ubraniami, lecz gdy tylko je zdejmował jego pewność siebie ulatywała niemal od razu. Lecz mimo tego wszystkiego wciąż był dla niej idealny, jedyny w swoim rodzaju. Mężczyzna, który pokochał ją kilkanaście lat temu, będący jej ukochanym mężem, a być może w przyszłości ojcem dzieci. Ktoś, kto sprawiał, że czuła się jak najważniejsza kobieta na świecie, chroniona i kochana, będąca całym jego światem, lecz z dnia na dzień oddalająca się od niego. 
   -Moja kochana królowa. - westchnął zmęczony i obolały, kładąc głowę na jej klatkę piersiową i ujmując jej lewą dłoń. - Jestem tak bardzo zmęczony. - dodał ciszej, wtulając się w nią jeszcze mocniej.
  -Przyniosę ci ciepłe mleko i ciastko, hm? - ucałowała jego bujne i poplątane włosy, które nieco przydługawe opadały na jego policzki i czoło.
  -Chcę ciebie, twojej miłości i czułości. - odparł w jej umyśle, siląc się na to, by brzmieć spokojnie, lecz doskonale obydwoje wiedzieli, że taki nie był. - Nie zostawisz mnie, prawda? Będziesz moja na zawsze?
   -Kochanie jestem twoja od trzech lat. - zaśmiała się cicho, lecz spoważniała momentalnie, widząc jego przymglone, ciemne oczy. - Zawsze będę u twego boku, nieważnie gdzie będziesz. - na te słowa mężczyzna uśmiechnął się smutno i przymknął oczy, wydając przy tym głośny i ochrypły pomruk zmęczenia. W ich świecie czas płynął zupełnie inaczej, szybko, dużo szybciej niż tam na dole, u ludzi. Tutaj jeden rok był tygodniem na Ziemi.
   -Kocham cię. - oznajmił przez sen Koreańczyk, obejmując pod nocną koszulą swoją ukochaną Somin i mimo że ich miłość była jak najbardziej szczera, to z każdym dniem odsuwali się od siebie z jednego, ważnego powodu.


    -Kochanie, zobacz to spadająca gwiazda! - pisnęła radosna dziewczyna, pokazując swojemu ukochanemu płonącą gwiazdę, która spadała coraz to szybciej w stronę ziemi.
   -Ta. - urwał, by niemal momentalnie wstać na równe nogi pociągając za sobą swoją ukochaną. - Kochanie, to nie gwiazda.. To Meteoryt! - wrzasnął przerażony zaczynając uciekać w stronę lasu, by znaleźć w nim miejsce na schron, lecz w momencie, gdy ich dłonie się zetknęły, ogromny kamień pędzący w ich stronę uderzył mocno w ziemię, zabijając i ich, i okoliczne zwierzęta.
    A tuż za nim, zaczęły spadać kolejne, większe i mniejsze, silniejsze i słabsze, lecz ich nagłe pojawienie się w licznych "stadach" oznaczało jedno. 
Świat Stwórców przestał istnieć, a kamienie spadające na Ziemię były jego pozostałością...

   Do katastrofy u Hybryd doszło w momencie, gdy zaginął ich jedyny król, pozostawiając po sobie tylko i wyłącznie koronę wysadzaną najdroższymi kamieniami. Chaos i panika, tylko tak można było nazwać w tamtym momencie zachowanie dużej grupy ras z różnych światów. Z racji tego, że TaeHyung był królem nie tylko Hybryd, lecz także wszystkich Ras w Galaktyce to duża ich część zaczęła po prostu panikować, zwłaszcza, że od dawna były problemy ze Światem Wampirów. 
   Dni i miesiące mijały, a brak władcy dawał się wszystkim we znaki, gdyż zaczął panować ogólny chaos, liczne niebezpieczne zachowania zaczęły być niemal codziennością w całej Galaktyce, a Wampiry zaczęły powoli dobierać się do korony Stwórców. Całej tej sytuacji starała się zapobiec Somin, która wepchnięta w wir niebezpiecznych zdarzeń sama stała się celem ataku. Pierwotnie miała zostać zlikwidowana cicho, lecz ostatecznie stała się głośnym celem Krwiopijców, którzy nie hamowali się przed żadnym czynem, ukazując swoją prawdziwą, okropną naturę. 
   W końcu do Świata Stwórców zostało sprowadzone ciało samego ich króla, który zginął od złotego sztyletu, który miał tylko i wyłącznie jednego właściciela, którego świat nie widział na oczy jakieś... Sześć lat.
   -Oppa! - krzyknęła zapłakana Polka, wtulając się w zimne, martwe ciało swojego męża. - Oppa, wstawaj, potrzebuję cię! - dukała przez ataki paniki, które zaczęła miewać od razu po zaginięciu ukochanego. 
   -Somin, proszę. - usłyszała za sobą poważny głos matki Kima. - Pozwól pochować mi syna. 
   -Nie!  On żyje! Musi! - krzyczała zapłakana, szarpiąc mocno ubraniami młodego władcy, jakby ten czyn miał go jakoś magicznie wybudzić. Lecz ostatecznie chłopak nie otworzył oczu, jego serce nie poruszyło się ani na milimetr, jego życie zakończyło się szybko i niemal bezboleśnie,  zakończone przez Wampira. Tego samego, którego udało mu się na kilka lat, zamknąć w kamieniu.

   Tuż po pochówku jak na jakiś sygnał, do Hybryd masowo zaczęły wkraczać Wampiry, chcące przejąc władzę. Jeśli nie dobrowolnie to siłą! - krzyczeli chórem, patrząc kolejno na każdego Stwórcę, którego mijali. To nie było tak, że najsilniejsza rasa w Galaktyce nie robiła nic, by się ochronić, bronili się długo i wiernie, lecz gdy pozostała ich tylko garstka zrozumieli, że najlepszym sposobem było się poddać. Po śmierci TaeHyunga nie było prawowitego władcy, jego matka zrzekła się praw do rządzenia światem tym samym zamykając sobie drogę na ponowne wejście na tron królewski, nawet jeśli wciąż była królową. Tak, królową bez władzy. A Somin będąca pół Człowiekiem - pół Stwórczynią również nie miała większych szans na objęcie władzy, ponieważ pogrążona w żałobie nie była w stanie chronić domu swego zmarłego męża. 
   Ostatecznie władzę w Galaktyce przejęły Wampiry, które powoli i skutecznie doprowadzały do całkowitego zniszczenia Świata Hybryd czego skutkami były liczne tsunami i spadające meteoryty na Ziemi. Polka została wygnana ze swojego starego domu i ostatecznie musiała wrócić do swojego ludzkiego domu, gdzie musiała zacząć się na nowo uczyć żyć. Już nie tylko po stracie męża, lecz także z milionami wspomnień z ostatnich, kilkunastu lat. Nie było łatwo, ba, było cholernie ciężko jednak dziewczyna starała się na tyle ile mogła, ostatecznie na nowo stając się Somin z Daegu.
   Z czasem z jej psychiką stało się na tyle źle, że została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, gdzie została poddana leczeniu głębokiej depresji i stresu pourazowego. Jej lekarzem prowadzącym był nie kto inny jak Jeon, ten sam mężczyzna, który wyzwolił się z kamiennej pułapki i ostatecznie doprowadził do zawalenia jej dotychczasowego życia co właśnie skutkowało jej pobytem w tej placówce. Z racji tego, że z dziewczyną po przyjęciu do szpitala było na tyle źle, to spokojnie mógł użyć na niej swojej mocy tak jak na samym początku. Wymazał jej pamięć tym samym lecząc ją z tych wszystkich psychicznych i emocjonalnych chorób, które nią targały przez ostatnie dwa lata. Polka nie pamiętająca nic ze swojego poprzedniego życia wyszła z placówki, chcąc zacząć na nowo żyć u boku kochającego mężczyzny, którym był JungKook...
    I chociaż to wszystko wydawało się być zawiłe, przemyślane i dziejące się szybko, miało w sobie konkretny cel, który został osiągnięty, ponieważ już po roku Somin z Daegu, stała się Somin Jeon.

    Jednak tym razem nie miał jej kto uratować ze szklanej pułapki, do której kolejny raz wpadła. Kim nie żył, nie mógł tym samym uratować swojej byłej żony przez podjęciem tak szybkiej i w sumie nie indywidualnej decyzji jaką było wzięcie ślubu z największym kłamcą jakiego Ziemia nosiła. Lecz pasmo życia ludzkiego było i będzie przeplatane jakimś kłamstwem, a niestety ostatnie trzynaście lat życia Somin właśnie takim kłamstwem było. 
    
    Światło z pełni Księżyca padło na zmęczoną i bladą twarz Polki, która powoli się przebudzała z głębokiego snu. Westchnęła cicho pod nosem i przetarła zmęczone oczy, zerkając na swojego męża który spał w najlepsze, obejmując ją wokół bioder, by w razie czego mieć ją jak ochronić przez ewentualnym zagrożeniem. Świat, który pamiętała za dawnych czasów zniknął, obraz, który panował w jej życiu był postapokaliptyczny. Dawniej piękne i znane krajobrazy przerodziły się w scenerię filmu z horroru, ludzie zmienili się na tyle poważnie, że dawni sąsiedzi wydawali się sobie obcy. To już nie była ta dawna Ziemia, którą pamiętała za czasów dzieciństwa, to było już miejsce pełne czarnych i szarych barw z ciągłą możliwością całkowitego zniszczenia, ponieważ Świat Hybryd wciąż się starał dzielnie bronić tym samym sprawiając, że od czasu do czasu był deszcz meteorytów lub fal tsunami. 
   Somin westchnęła cicho pod nosem i wtuliła się w zimny tors swojego ukochanego, starając się wybyć z umysłu dawnych wspomnień pięknych i barwnych okolic, do których tak bardzo pragnęła wrócić. Dlatego ostatecznie zakryła się po sam nos kocem i przymknęła oczy, dosłownie zmuszając się do ponownego zaśnięcia, jednocześnie nie mając pojęcia, że cały czas przyglądał jej się wiecznie czujny i opiekuńczy Kook.

  
    Jednak ostatecznie wszyscy dostali ostatnią szansę na poprawę i zmianę decyzji, która została pierwotnie podjęta. Męska i mała dłoń chwyciła ogromny zegar, wiszący w starej sypialni Somin i TaeHyunga, by otworzyć szkiełko i zacząć powoli przesuwać wskazówki zardzewiałego zegara do tyłu tym samym cofając czas. Park, który jak obiecał sobie za życia i potwierdził po śmierci, chciał by jego malutka Somin była szczęśliwa, lecz prawdziwie szczęśliwa, a nie sztucznie jak po tych wszystkich zdarzeniach. Dlatego przebił barierę Śmierć-Życie i zaczął dawać wszystkim ostatnią szansę i tym samym sobie też. Nie wiedział, czy to co robił mogło wypalić, lecz chciał spróbować, w końcu już nikt w Galaktyce nie miał nic do stracenia. 
    Dlatego Jeon i Somin śpiący w swoich ramionach nie zauważyli jak zegary w ich domu zaczęły wskazywać poprzednie godziny, a kartki z poprzednich dni z kalendarza, zaczęły wracać na swoje miejsce. Jednak ostatecznie czas zatrzymał się o godzinie osiemnastej, czternastego czerwca trzynaście lat wcześniej. 

    Jej serce gwałtownie przyśpieszyło, gdy Kim się zatrzymał i patrzył na nią z takim chłodem, jakby jego spojrzenie miało ją zamrozić.
-Taehyung do szatni! - wrzasnął trener i upchnął młodszego w stronę szkolnej, męskiej szatni. Szatyn spojrzał ostatni raz na Somin, a jego oczy wróciły do normalnego koloru. Wtedy już wiedziała. Wiedziała, że było  z nim coś nie tak.
-Kim jesteś? - szepnęła, patrząc na oddalającą się sylwetkę Kima, który zniknął po chwili zza drzwiami od szatni.*
   -Och to nikt ważny mała, chodź, zjemy jakąś pizzę! - klasnął w dłonie chłopak, odciągając Somin od boiska szkolnego, gdzie wpatrywała się w TaeHyunga.
   -Hm? Nie znam cię. - mruknęła w szoku i nieco przestraszona.
   -Jestem Park JiMin, twój przyszły najlepszy przyjaciel i Anioł Stróż w jednym. - zaśmiał się głośno, chwytając na nowo dłoń Polki i idąc z nią w stronę pizzeri. Jednak wciąż czuł na sobie palący wzrok Jeona i Kima, którzy mimo wszystko na nowo chcieli podjąć walkę nawet jeśli obydwaj znali jej zakończenie.

      Nikt nie spodziewał się, że efekt motyla może być tak katastroficzny nie tylko dla tej trójki, lecz dla całej Galaktyki. Apokalipsa, którą dawniej ludzie się nawzajem straszyli była niczym w porównaniu z tą, która mogła dopiero nadejść. 


THE END
~ ~ 
I taki oto jest prawdziwy koniec tej historii jeśli miałabym to opowiadanie ciągnąć dalej. Ostatecznie z niego zrezygnowałam i postanowiłam napisać inne co sami wiecie, ale mam nadzieję, że ten dodatek do TKC jest jeszcze lepszy niż epilog - Tear. 
*Fragment 1 rozdziału pt. - Kim jesteś?// Alien
I co sądzicie? Zaskoczyłam Was? Napiszcie mi swoje odczucia jestem bardzo ciekawa co sądzicie. 
Wiem że cały dodatek może być za szybki i nie ma dialogów, lecz ostatecznie chciałam skrócić mniej więcej całe opowiadanie, by pokazać wam najważniejsze jego części. Myślicie, że Kim i Jeon podjęliby się kolejnej walki? Czy może rozegraliby to jakoś inaczej? 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

Obserwatorzy