piątek, 4 sierpnia 2017

Scenariusz #100 Jin & Jimin Guardian angel

Witam <3
  Przybywam dość z długim scenariuszem, który miał się pojawić już X czas temu, ale dodaję go dopiero dziś.
   Ostrzeżenia: Scenariusz pisany w pierwszej osobie.Pojawi się naprawdę, naprawdę mnóstwo gifów.
Muzyka: Spring Day
 Nie przedłużając...
   Zapraszam <3
~ ~
   Siedziałam na murku obok szkoły, szkicując chłopców, którzy jeździli przed nią na deskorolkach. Słuchałam głośno muzyki, by zagłuszyć gwar, który panował wokół mnie. Byłam raczej osobą zamkniętą w sobie, która dystansowała się od innych. Oczywiście mimo to miałam jednego, bardzo dobrego przyjaciela, który nazywał się Kim SeokJin, był pięć lat starszy, więc czasami traktował mnie jak dziecko. Oczywiście, nie przeszkadzało mi to zbytnio, ponieważ wiedziałam, że robił to dla mojego dobra.
  Usłyszałam głośny dzwonek, tuż po tym, jak zdjęłam czarne słuchawki z uszu.
~Super, teraz matma. - westchnęłam w myślach, by zaraz ruszyć szybkim krokiem do budynku nauczania.
   Tuż po godzinie piętnastej byłam wolna. Piątkowe popołudnie zapowiadało się deszczowo, a ja nie byłam do tego zbyt dobrze przygotowana. Ruszyłam więc szybkim krokiem w stronę domu, chcąc znaleźć się tam przed deszczem, który lunął tuż po tym jak minęłam kawiarnię. Cała przemoczona biegłam do domu, moje płuca piekły mnie niemiłosiernie, ponieważ moja kondycja nie była taka, jaka powinna być. Zatrzymałam się tuż przy pasach, czerwone światło dla pieszych wprawiło mnie w niemałe zdenerwowanie, ponieważ byłam już cała mokra przez co wyglądałam jak ostatnie nieszczęście. W pewnym momencie poczułam mocne szarpnięcie przez co wpadłam w silne ramiona jakiegoś chłopaka. Zaskoczona, zawstydzona i zdenerwowana w jednym spojrzałam na niego chłodno, jednak, gdy tylko go zobaczyłam, odjęło mi mowę. Był nieco blady, ubrany w białą, opinającą jego umięśnioną klatkę piersiową koszulę, prezentował się idealnie. W dodatku błękitne jak dno oceanu oczy i niesamowicie jasne, farbowane różowe włosy dodawały mu jeszcze większego uroku.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1uRTN69Cj7pqo0ewlZRUTYvukEtiSunQSA4c0VtSI1qj-JfYAS1UrHXtkMYE5zFhzGm6koAXEp8vVqp7wUBozIYXoLmyrx7bNufVGF4XkZ-XSVz0WG__B6nGTu_bpEEquGBeVupRihAE/s1600/download-6.gif-Przepraszam, że zrobiłem to bez uprzedzenia. - odezwał się, gładząc mnie po rumianym policzku. - Jesteś cała mokra, masz, ubierz się. - odparł i zarzucił na moje ramiona płaszcz, po czym ujął moją dłoń i rozłożył szybko parasol, którego nie zauważyłam wcześniej.
-J-ja. - mruknęłam jeszcze bardziej zawstydzona.
-Nie ma za co. - zaśmiał się i pociągnął mnie na pasy, ponieważ światło się zdążyło już zmienić.
    Przez całą drogę do domu JiMin trzymał mnie za rękę, a drugą dłonią zasłaniał nas parasolem, który był na tyle duży, że bez problemu nas ochraniał.
-Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - spojrzałam na niego nieco przestraszona.
-Magia. - zaśmiał się uroczo i lekko rozmierzwił mi włosy, cofnęłam się na kilka kroków, przez co deszcz znowu zaczął mnie moczyć.
-Masz. - mruknęłam jednocześnie oddając mu płaszcz. - Muszę już iść.
-Nie ma za co. - znowu uśmiechnął się do mnie uroczo. - Następnym razem weź parasol. - dodał, by zaraz pomachać mi i ruszyć do swojego domu. Patrzyłam za nim dopóki nie zniknął za zakrętem, czułam się dziwnie, ponieważ jego wiedza o mnie sprawiła, że się mocno przestraszyłam.

   Późnym wieczorem siedziałam wtulona w Jina, który oglądał ze mną film. Tak jak w każdy piątkowy wieczór.
-Jesteś śpiąca? - zapytał cicho, głaszcząc mnie lewą dłonią po plecach.
-Tylko trochę oppa SeokJin.
-W takim razie idziemy spać. - odparł cicho od razu wyłączając urządzenie.
-Ale oppa. - jęknęłam mocno się w niego wtulając.
-Cicho moja mała Klusko, idziemy spać. - po tych słowach zaniósł mnie na łóżko i okrył kocem. Po chwili zdjął koszulkę i położył się obok mnie, przez co od razu wtuliłam się  w jego silne ramiona. Zawsze czułam się przy nim bezpieczna, nie tylko dlatego, że był starszy. Jego mięśnie również przekonywały o tym, że byłby wstanie mnie obronić.

    Jednak nie przed wszystkim tak jak myślałam...

 Usiadłam zaspana na łóżku zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że SeokJin jeszcze spał. Poprawiłam mu grzywkę z uśmiechem, by zaraz powoli i po cichu podreptać do łazienki. Ubrałam się szybko i odkręciłam wodę, by orzeźwić się i umyć twarz. Gdy tylko się wyprostowałam w lustrze, tuż za sobą zobaczyłam JiMina, który wpatrywał się we mnie z ogromnym chłodem przez co aż poczułam dreszcze. Odwróciłam się gwałtownie, lecz nikogo za mną nie było, a SeokJin jeszcze spał. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała gwałtownie przez co zaczęły mnie lekko piec płuca.
-Widziałam go, on tu był. - szepnęłam pod nosem rozglądając się jednocześnie po pomieszczeniu. Jednak już więcej się nie pojawił, dlatego od razu pomyślałam, że to tylko mi się wydawało. Przecież to co się wydarzyło było niemożliwe, więc...
  Zrobiłam śniadanie, lecz Jin wciąż spał co również było nieco zaskakujące, ponieważ chłopak zawsze stawał wcześniej, albo zaraz po mnie.
-Oppa? - mruknęłam głośno, otwierając drzwi do swojego pokoju, gdzie miał jeszcze spać SeokJin. Na środku pomieszczenia stał mój przyjaciel, był odwrócony do mnie tyłem, lecz mogłam spokojnie dostrzec jak napina mięśnie pod wpływem nagłego stresu. - Jin? - dotknęłam lekko jego dłoni, a on odwrócił się w moją stronę, mając pusty wzrok.  Gdy stanął już na wprost mnie zauważyłam zarys postaci. Farbowane, wypłowiałe różowe włosy, ciemny różowy sweterek i mocno blada twarz. Zatkałam usta dłonią, widząc na łóżku, siedzącego JiMina. Otworzył usta, by mi coś powiedzieć, lecz w tej samej chwili usłyszałam.
-___? Byłem na dole, bo mnie wołałaś. - do pokoju wszedł Jin, byłam w ogromnym szoku.
-Kogo ja przed chwilą trzymałam za dłoń? - jęknęłam przerażona odskakując od miejsca, gdzie wcześniej stałam.
-Hej, Kluseczko, co jest? - zapytał troskliwie unosząc mnie, od razu się w niego wtuliłam.
-Coś mi się wydawało tylko... Spokojnie oppa. - uśmiechnęłam się sztucznie i znowu schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Jesteś głodna?
-Już nie. - szepnęłam, przypominając sobie JiMina.

  Tak jak każdego popołudnia wybrałam się na zakupy. Przechodziłam między regałami z żywnością, szukając odpowiednich dla mnie produktów. Nagle poczułam delikatny i czuły dotyk na swoim boku tak, jakby ktoś mnie objął. Mocno zaskoczona spojrzałam na tę samą stronę, gdzie poczułam dotyk, lecz stałam sama przy regale ze słodyczami.
-Co do cholery? - mruknęłam zaskoczona.
~Zauważ mnie kochanie - dobiegł mnie cichy szept tuż obok ucha, jednocześnie poczułam ogromny chód tuż za sobą. Odwróciłam się, lecz znowu nikogo nie zobaczyłam, zdziwiona i nieco przestraszona ruszyłam szybko na dział chemiczny, ponieważ była tam jakaś starsza kobieta. Pomyślałam, że przy niej poczułabym się nieco bezpieczniejsza, lecz i to nic nie dało, ponieważ już po chwili do mojego koszyka trafiła paczka prezerwatyw, mimo że nawet jej nie dotykałam.
-Jasna cholera. - mruknęłam zawstydzona i szybko ją odłożyłam na miejsce. Gdy chciałam ruszyć do kasy, zobaczyłam na pustej półce Parka. Chłopak siedział na niej po turecku, a na twarzy miał wymalowane ogromne znudzenie.
-JiMin? - mruknęłam przestraszona pod nosem cofając się do tyłu, przez co uderzyłam w regał za mną.
-Spokojnie mała, nic ci nie zrobię. - uśmiechnął się delikatnie i zeskoczył z półki.
-Czym ty do cholery jesteś? - mruknęłam przerażona.
-A na co ci wyglądam mój mały łobuzie? - pstryknął mnie w nos przez co odruchowo się za niego złapałam.
-Byłeś u mnie w łazience i sypialni...
-Aish, aż tak ci się spodobałem, że o mnie fantazjujesz? - zaśmiał się i przygryzł wargę.
-C-co? Nie.
-Ktoś tu się zarumienił.
-Aish wydaje ci się. - mruknęłam zmieszana. - Dlaczego za mną chodzisz?
-Nie chodzę łobuzie za tobą. Po prostu to przypadek.
-Przypadek?
-Jak najbardziej. - znowu się zaśmiał i delikatnie musnął mój policzek przez co znowu poczułam chłód.
-Mam jakieś dziwne wrażenie. - mruknęłam. - Jesteś jakiś... inny.
-To obelga?
-Jak uważasz. - pstryknęłam go w nos. - Teraz idę do kasy, jeśli znowu cię gdzieś spotkam, wezwę policję.
-Aish, miałem nadzieję, że jednak nie. - nadąsał się.
-Cześć JiMin. - po tych słowach ruszyłam do kasy. Przez całą drogę miałam wrażenie, że ktoś mnie śledził, lecz nikogo nie widziałam.
   Gdy weszłam do kuchni, żeby odłożyć zakupy, usłyszałam głośny huk. Stanęłam na środku kuchni jak słup soli będąc mocno przerażoną. Kolejny huk a razem z nim poczułam coś mokrego. Uniosłam głowę patrząc na sufit, na którym pojawiły się plamy po wodzie.
-Łazienka... to woda z łazienki. - jęknęłam, biorąc nóż z blatu. Gdy stanęłam na schodach by pójść do góry usłyszałam lejącą się wodę do wanny.
-SeokJin pracuje w szpitalu na nocną zmianę, więc to nie on. - szepnęłam, ruszając po schodach wolnym krokiem. Gdy byłam blisko drzwi od łazienki zobaczyłam wylewającą się spod nich wodę, a do mych uszu dobiegł męski, piękny głos. Jakiś chłopak śpiewał w mojej łazience jednocześnie zalewając ją wodą. Uchyliłam lekko wejście, widząc na podłodze mnóstwo wody, która przelewała się z pełnej wanny. Gdy weszłam do środka to wszystko zniknęło, a ja stałam na środku suchego, nienaruszonego niczym pomieszczenia.
-Co tu się wyprawia? - jęknęłam już nic kompletnie nie rozumiejąc, w tej samej chwili światło mignęło, a ja przez kilka sekund widziałam we wannie topiącego się JiMina.
  Wybiegłam przerażona z domu. Nie bacząc na to, że ubrana byłam tylko w koszulkę i podarte rurki. Mimo panującego wiatru nie czułam nic innego jak tylko ogromne przerażenie. Stanęłam na podjeździe, gdy zobaczyłam jak przez drzwi przechodził JiMin. Był mocno blady, a z jego ubrania kapała woda, patrzył na mnie pustym wzrokiem idąc szybo w moją stronę. Nie czekając ani chwili dużej ruszyłam biegiem przed siebie, lecz on także ruszył. Wiedziałam, że był szybszy, lecz nawet nie próbował mnie dogonić, biegł za mną jakby chciał mnie zaprowadzić w jakieś miejsce.

   Upadłam na jeszcze ciepły piasek. Nie wiedziałam, dlaczego akurat tutaj się znalazłam, lecz nie miałam sił nawet więcej o tym myśleć. Płuca piekły mnie niemiłosiernie, kolka utrudniała jeszcze przy tym i tak już płytki oddech. W pewnym momencie tuż obok siebie zobaczyłam Koreańczyka. Patrzył na mnie zamglonymi oczami trzęsąc się z zimna, a ja nie miałam pojęcia co zrobić.
-J-JiMin. - szepnęłam niepewnie, lecz on rozpłynął się w powietrzu. Po kilku sekundach, gdy już w miarę odzyskałam siły, dobiegł mnie znowu ten piękny, męski głos. Niepewnie spojrzałam na połyskujące od księżyca może i w tym samym momencie zobaczyłam na tafli wody, tańczącego chłopaka, który śpiewał tę piosnkę. Jego ruchy były płynne, szybkie i od czasu do czasu nieco chaotyczne, lecz mimo to i tak tworzyły jakoś spójną całość. Gdy podeszłam bliżej wody, mogłam usłyszeć już jego wyraźniejszy głos, który był przepełniony ogromnym smutkiem i strachem. Spojrzałam na jego twarz w momencie, gdy przestał tańczyć, była ona jeszcze bledsza niż wcześniej, do tego mogłam dostrzec jego ogromne przerażenie, gdy na mnie patrzył. Jego niesamowicie niebieskie oczy okropnie kontrastowały z jego cerą, dlatego wyglądał naprawdę przerażająco niż jeszcze wcześniej.

  Otworzyłam gwałtownie oczy siadając szybko na łóżku. Oddychałam szybko czując łzy w kącikach oczu, rozejrzałam się po pokoju, lecz nigdzie nikogo nie zauważyłam. Już powoli nastawał świt, więc.. czy to wszystko było moim snem?
-Moja Kluseczka już nie śpi? - usłyszałam zatroskany głos już mocno zmęczonego Kima.
-Oppa. - rzuciłam się w jego silne ramiona. - Dopiero wróciłeś z pracy?
-Tak Kluseczko. - westchnął zmęczony i wziął mnie na ręce, by zaraz położyć się na łóżku. - Pośpij jeszcze chwilkę z oppą, dobrze? Dziś jest ostatni dzień weekendu.
-Dobrze Jin. - pocałowałam go w czoło i wtuliłam się w niego przymykając lekko oczy. W pewnym momencie poczułam chłód, otworzyłam oczy widząc tuż za Jinem stojącego Parka.
~Spokojnie mój mały łobuzie. - zaśmiał się, posyłając mi smutny uśmiech, by zaraz po tym szybko zniknąć.

  Od dwóch miesięcy nie działo się już nic dziwnego ani strasznego, JiMin również zniknął, więc już niczego nie musiałam się obawiać. Chociaż, przyznam szczerze, że trochę za nim tęskniłam.
  Wyszłam ze szkoły coś po piętnastej, miałam dwa tygodnie wolnego ze względu na ferie, dlatego byłam naprawdę mocno szczęśliwa. Stanęłam przed pasami, ponieważ światło zmieniło się na czerwone, tupałam nogą z zniecierpliwienia, ponieważ chciałam jak najszybciej znaleźć się przy Jinie. W pewnym momencie na psach zobaczyłam znowu Parka, który patrzył na mnie z ogromnym smutkiem, tak, jakbym wyrządziła mu największą krzywdę 
Nagle w jego stronę zaczął jechać samochód, który głośno i przeraźliwie trąbił na niego.
-JiMin! JiMin uciekaj! - krzyknęłam przerażona, lecz chłopak uśmiechnął się słabo i przymknął oczy, czekając na uderzenia. Zakryłam twarz rękoma, lecz zamiast huku, usłyszałam tylko kojący szum lasu i lekki, orzeźwiający podmuch wiatru.
-Hm? - rozglądnęłam się dookoła, zdając  sobie sprawę, że byłam pośrodku jakieś polany, na której stało tylko i wyłącznie jedno drzewo. - Co do cholery?
-Cześć mój mały łobuzie. - usłyszałam przy uchu jego spokojny głos.
-Co się dzieje? Czym ty do cholery jesteś?!
-Aish, nie krzycz. - jęknął, zakrywając uszy. - Jestem twoim... hm... przyjacielem?
-Przyjacielem? Czy ty sobie do cholery jakieś jaja robisz?!
-Ale dlaczego krzyczysz? - zaśmiał się, ignorując fakt, że byłam dla niego wredna.
-Bo mnie nie słuchasz.
-Aish, doskonale cię słyszę kruszyno. - uśmiechnął się i ujął moją dłoń. - Wiem, że mnie nie znasz i cała ta sytuacja jest dla ciebie nowa i dziwna, jednak... Potem wszystko ci wytłumaczę, a raczej Jin.
-SeokJin? Co on ma z tym wszystkim wspólnego? - jęknęłam już nic kompletnie nie rozumiejąc.
-Zaufaj mi. - szepnął i pocałował mnie w czoło.- Wybierzemy się na spacer? Chce spędzić z tobą ostatnie chwile.
-Ostatnie chwile? O czym ty mówisz?
-Jest za wcześnie bym teraz ci to tłumaczył mój łobuzie. - odparł, gładząc mnie kciukiem po policzku. - Jednak chce, by w te chwile były dla ciebie wyjątkowymi wspomnieniami.
-Jesteś ogromną zagadką.
-Potem pomożemy ci ją rozwikłać. - szepnął i razem ze mną, ruszył w stronę jedynego drzewa na polanie.
   Po kilku minutach spaceru JiMin, puścił moją dłoń i potarł nią swój lekko zaróżowiony od wiatru policzek.
-Chłodno, prawda?
-Mi nic nie jest. - wzruszyłam ramionami.
-Zaraz będzie ci okropnie chłodno. - westchnął i oddał mi swój niebieski, puchaty sweterek.
-Dlaczego?
-Aish niecierpliwa jesteś. - zaśmiał się i znowu ujął moją dłoń.
Spacerowałam z nim tak naprawdę długo, Słońce powoli zanikało za horyzontem, a wiatr wdzierał się pod nasze ubrania.
-Każdy zachód słońca jest wyjątkowy kruszyno, ale chce, by ten był jeszcze bardziej wyjątkowy.
-Możesz mi to wreszcie wytłumaczyć? Nie lubię żyć w niewiedzy.
-Niedługo sama się przekonasz. Po prostu bardzo mi zależy na tym, abyś zapamiętała ze mną każdą chwilę, ponieważ już nie będziemy się widzieć. A przynajmniej nie tak często jak do tej pory.
-Dlaczego? Wyjeżdżasz gdzieś?
-Nie, to raczej ty wracasz do domu. - zaśmiał się smutno i poprawił mi grzywkę, która zakrywała lekko moje oczy. Nie wiedząc kiedy i dlaczego wtuliłam się w niego, czując ogromny i ciągle narastający smutek i tęsknotę za nim, mimo że chłopak cały czas przy mnie był. Nagle naszym oczom ukazała się ogromna, spadająca gwiazda, która uderzyła w miejscu, gdzie kilka sekund temu się znalazła.
-Już czas mała. - odparł cicho i pocałował mnie w głowę, odsuwając się jednocześnie ode mnie.
-Na co?
-Na twój powrót do domu.
-Ale... jak ja mam tam wrócić?
-Widzisz to światło? - zapytał, wskazując na palącą się gwiazdę, która wbiła się w ziemię. - Idź tam, dobrze? Ja pójdę w stronę tego drzewa. - wskazał dłonią w odwrotnym kierunku od gwiazdy.
-Dlaczego? Nie chcesz się już ze mną widywać? Myślałam, że naprawdę chcesz być moim przyjacielem.
-I jestem kruszyno, i zawszę będę. Nawet jeśli nie będziemy się widywać. - odparł spokojnie, mając w kącikach oczu łzy,
-Brzmi to tak, jakbyś się ze mną żegnał. - westchnęłam, lecz chłopak nic nie powiedział. Ucałował mnie tylko w czoło i ruszył w stronę drzewa.
-No dalej kruszyno, wracaj do domu, SokJin czeka na ciebie. - machnął na mnie dłonią, jakby chcąc mnie odgonić, więc zrobiłam tak, jak mi kazał. Ruszyłam w stronę przygaszającej się gwiazdy, by zaraz usłyszeć jego niewyraźny głos. - Biegnij kruszyno! - odwróciłam się ostatni raz, by zobaczyć jego już powoli zanikającą sylwetkę, pomachałam mu czując tęsknotę, lecz mimo to nie przystanęłam. W podświadomości czułam, że to nie było moje ostatnie spotkanie z nim. Park JiMin nie mógłby mnie tak samej zostawić, prawda?
  Stanęłam przy ogromnej dziurze, która została zrobiona przez spadającą gwiazdę, nie wiedząc kto i kiedy, popchnął mnie do niej, a ja zaczęłam spadać krzycząc z ogromnego przerażenia.

-Panie SeokJin, obudziła się. - dobiegł mnie nieco niewyraźny głos jakiegoś faceta. Otworzyłam powoli oczy, widząc, że leżałam na miękkim łóżku, otulona moim ulubionym kocem.
-K-kluseczko?- mój starszy przyjaciel wtulił się we mnie, płacząc cicho, lecz ja kompletnie nie miałam pojęcia o co mu chodziło.
-Oppa? Co się stało?
-Miałaś wypadek, trzy miesiące temu, gdy wracałaś podczas ulewy do domu wpadłaś pod samochód na pasach. Przez te trzy okropne miesiące byłaś w śpiączce. - szepnął, odgarniając mi grzywkę tak, jak kilka sekund temu to zrobił JiMin.
-A Park? Park JiMin?
-Kto?
-JiMin, mój nowy przyjaciel. - powiedziałam zaskoczona, że on go nie znał.
-Nie znam nikogo takiego Kluseczko. Park JiMin nigdy nie istniał. - powiedział mocno zaskoczony, by zaraz ucałować mnie w czoło. - Odpoczywaj kruszyno. - dodał i oparł głowę na dłoni, wpatrując się we mnie.
   Trzy tygodnie później razem z SeokJinem, wybrałam się na plażę, którą widziałam w momencie mojej śpiączki. Nie miałam pojęcia skąd w mojej głowie pojawił się JiMin, ale...Nie żałowałam tego, polubiłam go, nawet jeśli nigdy nie istniał.
-Nie jest ci zimno? Zrobiło się chłodno. -  powiedział zatroskany Jin i okrył mnie swoją bluzą. - Może wracajmy do domu, hm? Jutro tu wrócimy.
-Dobrze oppa. - szepnęłam, wstając chwiejnie z piasku, Zrobiłam kilka kroków, gdy nagle usłyszałam znów ten piękny głos, zaskoczona odwróciłam głowę w stronę morza, widząc na tafli wody siedzącego chłopaka o różowych włosach.
-JiMin? - szepnęłam zaskoczona. Chłopak jak na zawołanie odwrócił w moją stronę głowę i uśmiechnął się delikatnie, przez co pierwszy raz w ciągu naszej niedługo trwającej przyjaźni, zobaczyłam radość w jego oczach. Po chwili chłopak wstał i rozłożył swoje śnieżnobiałe skrzydła, by zaraz pomachać nimi w górę i w dół, tworząc przy tym znowu ten orzeźwiający wiatr co w dniu, gdy stałam z nim na polanie.
-____?  Idziemy? - usłyszałam głos swojego oppy.
-Tak. - odparłam cicho znowu spoglądając na miejsce, gdzie kilka sekund temu był JiMin. Lecz jego już nie było, jedynie co mi po nim pozostało to ta piękna piosenka i krótkie chwile spędzone w ramionach mojego własnego Anioła Stróża. 
I co sądzicie o scenariuszu?
Podobał wam się?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE


4 komentarze:

  1. Taki anioł stróz... Brałabym 😏 Chociaż ja bym preferowała Chanyeola. Albo Saengjuna, albo Rowoona XD Dobra nie o tym XD
    Bardzo, bardzo dobra praca. Przyjemnie się czytało, wciągnęło mnie. Kurcze nie sądziłam, że to się tak potoczy. Serio. Myślałam, że Jimin to jakiś demon, albo coś XD Ale anioł stróż? Nigdy.
    Weny i zapraszam cię do mnie
    http://savemebeforeifall.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Omo *_* to było tak wspaniałe że brak mi słów z resztą wiesz jak bardzo kocham Jimina <3
    Dziękuję bardzo za dedykację kochanie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja! To jest takie kochane. ^-^ W Szczególności "kluseczka". Aj, tak bardzo brakuje mi pewnej osoby.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy