Cześć
Jak widzicie po tytule posta, postanowiłam stworzyć paranormalną reakcję z chłopakami. Co do tytułu; miałam tu na myśli, że Upadli mają zakaz bycia w związku z Ludźmi, dlatego właśnie go łamią by z tobą być. Cóż, mam nadzieję, że wyjaśni się wszystko lepiej w reakcji.
Znalazłam nieco czasu i odkopałam posty, które pierwotnie miałam dodać na początku tego roku, ale coś nie pykło. Mam jednak nadzieję, że ktoś tu zajrzy i spędzi miło czas, czytając reakcję ;)
Ostrzeżenia: Wulgaryzmy, przemoc
Nie przedłużając...
Zapraszam
~ ~ ~
RM
Uczęszczałaś do ostatniej klasy liceum w Seulu, gdzie również zamierzałaś w niedalekiej przyszłości podjąć studia. Od jakiegoś czasu zaczęłaś pracować jako wolontariusza w pobliskim schronisku dla psów i kotów, które było ogromne i wymagało dużo poświęceń. I to właśnie od momentu, gdy zaczęłaś tam przychodzić zaczęłaś miewać nieco dziwne sytuacje, których nie można było racjonalnie wytłumaczyć, choć wiele razy próbowałaś.
Chowałaś karmę dla psów do jednej z większych półek na zapleczu w schronisku, gdy nagle poczułaś czyjąś obecność tuż za sobą. Odwróciłaś się na pięcie gwałtownie widząc w wejściu przystojnego, wysokiego Koreańczyka o bujnych, blond włosach.
— P-przepraszam? Szukasz czegoś?
— Kogoś — poprawił cię, uśmiechając się przy tym subtelnie. — Jestem Namjoon i od dziś zaczynam swoją pierwszą pracę — dodał prędko, widząc niemały strach w twych oczach.
— Och, to super! Jestem T.I — Uścisnęłaś jego dużą dłoń, nie mogąc oderwać swego wzroku z tych wyjątkowo dużych oczu. — Chodź ze mną to powiem ci, jak to wszystko wygląda.
Późnym wieczorem zbierałaś się do domu po uprzednim wykonaniu wszystkich obowiązków, które miałaś w tym miejscu. Chwyciłaś czerwony plecak do ręki i pewnym krokiem skierowałaś się do wyjścia, gdy nagle ciepły i stanowczy uścisk na twym ramieniu sprawił, że zamarłaś wpół kroku.
— Przepraszam, ale czy mógłbym cię odprowadzić?
— S-słucham?
— Wybacz moje zachowanie, bo pewnie cię przeraziło — RM podrapał się nerwowo po karku, kontynuując. — Jest już naprawdę późno i ciemno, nie chcę by coś ci się stało.
— Spokojnie, mieszkam w naprawdę spokojnej okolicy i — urwałaś, ponieważ chłopak wszedł ci w słowo, ujmując twą lewą dłoń.
— Nie chcę ryzykować, wiesz? Potem nie będę mógł zasnąć w obawie, że coś mogło ci się przytrafić.
— Dobrze, więc chodźmy — Kiwnęłaś głową onieśmielona jego dotykiem i opiekuńczością, które niemalże od razu ci się w nim spodobała. Tym oto sposobem spędziłaś dodatkowe dwadzieścia minut w towarzystwie blondyna, który opowiadał ci o swoich pasjach oraz o tym, jak kocha zwierzęta. Nie miałaś wtedy bladego pojęcia, że twoją dłoń trzymał sam Upadły Anioł, który w przyszłości wywróci twoje życie do góry nogami.
JIN
Seokjina poznałaś jakieś dwa lata temu na warsztatach kulinarnych, w które wkręciła cię twoja kuzynka. Od razu znaleźliście wspólny język, a ta sama pasja tylko was bardziej zbliżyła, co zaowocowało waszym związkiem, który w sumie całkiem nie dawno się zaczął.
Wydawało ci się, że skoro znasz kogoś przez te ponad dwa lata to w większości tę osobę znasz, prawda? Okazało się jednak, że twój ukochany miał więcej sekretów niż mogłoby się to wydawać. Choć zachowywał się normalnie i nic nie wskazywało na to, że Koreańczyk mijał się z prawdą, to mimo wszystko czułaś, że coś było nie tak.
— Oppa? — Przysiadłaś się do bruneta, który oglądał wykonanie przepisu na yt.
— Mhm?
— Chcesz mi o czymś powiedzieć?
— Och, tak — westchnął, a po twoim ciele przeszedł lodowaty dreszcz. — Nie przyznałem ci się do czegoś.
— O czym ty mówisz? Seokjin?
— To ja przypadkowo przefarbowałem twoją koszulę — westchnął, ujmując twoje dłonie. — Spokojnie, odkupiłem ci ją i leży w szafie, nowiuteńka!
— C-co? — Patrzyłaś w jego brązowe tęczówki próbując sobie ogarnąć to, co przed chwilą dotarło do twoich uszu. Otworzyłaś usta, by go skarcić, gdy nagle do waszego salonu wpadł jakiś nieznajomy typ. Twoje oczy momentalnie nawiązały kontakt wzrokowy z nieznajomym, który miał ogromne, czarne skrzydła.
— Jeongguk?! — Kim wstał na równe nogi podchodząc prędko do szatyna, który nie mógł oderwać od ciebie swego wzroku. — Hej, co ty tu robisz do cholery?!
— Złamałeś zakaz Króla, który cię teraz szuka — wymruczał, łapiąc ramiona przyjaciela i nieco nim potrząsając. — Musisz się ukryć.
— Oppa? O co chodzi? — Podeszłaś do swojego wybranka szybkim krokiem, chowając się za jego plecami i ukradkiem zerkając w zupełnie czarne oczy tego całego Jeongguka.
— Zrobiłem wszystko by myśleli, że jestem w innym Wymiarze! Czego on kurwa ode mnie chce?!
— Chyba nie oczekiwałeś tego, że poklepie cię po ramieniu i powie, że to dobrze iż złamałeś jego wieloletnie zakazy i związałeś się z kobietą, która nie jest jedną z nas — Szatyn pokręcił głową, dodając. — Zabierz ją w bezpieczne miejsce, bo jej również grozi niebezpieczeństwo, Strażnicy są już blisko.
— Seokjin? Wytłumacz mi do jasnej cholery o co chodzi i dlaczego ten typek ma sztuczne skrzydła!
— Później, dobrze? Teraz zbieraj szybki najważniejsze rzeczy, bo wyruszamy w podróż — Choć miałaś jeszcze więcej pytań niż to jedno, które mu zadałaś, to nie było ci dane ich z siebie wyrzucić, ponieważ Kim pociągnął cię ku waszej sypialni, którą w tamtym momencie widziałaś ostatni raz w swoim życiu.
JIMIN
Od zawsze byłaś dziewczyną, która lubiła ryzyko, co wiązało się z tym, że w mniemaniu innych byłaś rozrabiaką. Motocykle, tatuaże, wulgarne słownictwo - tak, właśnie te rzeczy stanowiły ciebie, dlatego przyciągałaś chłopaków, którzy również nie należeli do najgrzeczniejszych. I jednym z takich chłopców był twój obecny mąż, Park Jimin. Poznałaś go podczas jednego z nielegalnych wyścigów, w których zresztą zawsze brałaś czynny udział.
Tamtego dnia podjechałaś na swym krwisto-czerwonym motocyklu na linię startu, ubrana w czarny, nieco obcisły strój oraz biały kask, prezentowałaś się nadzwyczaj seksownie, co nie umknęło uwadze zebranym tam chłopakom. Obok ciebie nagle znalazł się zielony ścigacz, który najprawdopodobniej należał do limitowanej edycji Yamaha (zresztą bardzo drogiej). Nieznajomy miał na swej ładniutkiej buźce śliczny uśmiech, który ukazywał rząd białych ząbków. Przydługawe, fioletowe włosy opadały mu nieco na czoło, a ciemne tęczówki wpatrzone były w te twoje z taką intensywnością, że przez przypadek nieco przygazowałaś, co spotkało się z dużym entuzjazmem widzów. Choć przez muzykę i głośne śmiechy nie słyszałaś głosu przystojniaka, to doskonale mogłaś wyczytać z ruchu jego pełnych warg, że życzył ci powodzenia. Zaledwie po trzech minutach wyścig się zaczął, a ty w przypływie adrenaliny ruszyłaś niczym wystrzelona z procy, wyprzedzając tym samym trzech zawodników. Tylko dwa okrążenia wokół czterech, opuszczonych hangarów, w których dawniej chowano drogie samoloty. Licznik wskazywał coś porządnie ponad setkę, gdy znalazłaś się na tyle daleko, że nie byłaś w stanie dostrzec innych zawodników. Uśmiechnęłaś się triumfalnie pod nosem, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy, gdy nagle podmuch wiatru sprawił, że niemalże straciłaś panowanie nad pojazdem. Twym oczom ukazał się ten sam nieznajomy co na starcie i chociaż miał czarny kask na głowie, to w swej wyobraźni widziałaś ten sam łobuzerski uśmieszek co kilka chwil temu. Jechaliście obok siebie, jakby to była zwykła przejażdżka a nie wyścig co tylko potęgowało w tobie frustrację, która rosła z sekundy na sekundę, jednak zaraz minęła, gdy znad przeciwka zaczęły nadjeżdżać trzy radiowozy. Spojrzałaś na nieznajomego, który skręcił w lewą stronę prosto w stronę ogromnego hangaru. Bez namysłu ruszyłaś za nim, jakby coś ciągnęło cię tam na siłę, doskonale wiedziałaś, że dzięki temu istniała minimalna szansa, że unikniecie niemiłych konsekwencji tego wyścigu. Zerknęłaś przez ramię, gdy twój motocykl znalazł się w dużym, pustym pomieszczeniu, którego betonowa podłoga była miejscami nieco spękana przez lata nieużytkowania.
— To było zajebiste — Męski, miły dla ucha głos sprawił, że zerknęłaś na nieznajomego, który stał oparty o swój pojazd. — Jimin jestem.
— T.I — odparłaś, schodząc ze swojego ścigacza, uprzednio zawieszając kask na kierownicy. — Masz rację, to było mega zajebiste.
— Dziewczyna lubiąca dreszczyk emocji, hę?
— Żebyś wiedział — oznajmiłaś pewnie, gdy nagle brunet znalazł się przed tobą na tyle blisko, że czułaś jego ciepły oddech owiewający twą nieco bladą twarz.
— Lubisz niebezpieczne przygody?
— Gdyby tak nie było to bym tu z tobą nie stała — Choć twój głos drżał z zawstydzenia to twoje spojrzenie było wciąż pełne pewności.
— W takim razie chętnie zaproszę cię do pewnej, niebezpiecznej gry, zwanej "randka z Upadłym" co ty na to?
— Może być — To właśnie te dwa, kluczowe słowa sprawiły, że byłaś zmuszona opuścić swój kraj, by móc osiedlić się ze swym chłopakiem w zupełnie innym, oddalonym i nieznanym miejscu. Dopiero po tygodniu dowiedziałaś się kim był Park, ale nawet niebezpieczeństwo i wieczny strach nie sprawiły, że twe zdanie się zmieniło, co do udanej "randki z Upadłym".
SUGA
Byłaś w szkole średniej, gdy zaczęły się twoje niemałe problemy z rówieśnikami, którzy uparcie uprzykrzali ci życie, naśmiewając się z ciebie. Choć starałaś się ze wszelkich sił, by się nie poddać i walczyć z tymi podłymi ludźmi, to pewnego dnia dostałaś porządnego załamania, które zaprowadziło cię nad spory klif nieopodal domu. Stałaś tam sama, przemoknięta, zapłakana i roztrzęsiona nie widząc, co zrobić dalej, by móc podnieść się z tego wszystkiego i z uniesioną głową brnąć dalej, ku marzeniom. Wrzeszczałaś, płakałaś i z narastającej bezsilności kopałaś to, co wpadło ci pod nogi.
— Co mam jeszcze zrobić, by móc wydostać się z tego piekła? — jęknęłaś, stając na krawędzi, która oddzielała cię od ogromnych, ostrych głazów, o które obijały się wzburzone fale wody. Patrzyłaś zapłakana na widok ciemnych fal, kłębiących się chmur tak, jakbyś oczekiwała odpowiedzi, która nie nadeszła. A przynajmniej wtedy. Schowałaś dłonie w kieszeniach spodni, swój wzrok utkwiłaś w punkcie przed sobą, a lewą stopę uniosłaś, chcąc zrobić krok, który po chwili wykonałaś. Porywisty wiatr uderzał w ciebie intensywnie, a serce biło jak oszalałe zapewne ostatni raz, lecz ku twemu zaskoczeniu, ale i też przerażeniu, nie poczułaś uderzenia. Zamiast tego zimne i duże dłonie oplecione na swych biodrach, które trzymały cię mocno i pewne, a ciepły oddech owiewał twoje mokre od łez policzki. Otworzyłaś niepewnie jedno oko, a następnie drugie, nie mogąc zrozumieć jakim cudem zawisnęłaś kilka metrów nad ziemią. Jednak spojrzenie zupełnie czarnych oczu sprawiło, że zapomniałaś o wszelkich troskach i przerażeniu. Otworzyłaś usta, lecz zaraz je zamknęłaś, gdy pod swymi stopami na nowo poczułaś nieco niepewny grunt.
— Głupia — ochrypły, męski głos dotarł do twych nieco czerwonych z zimna uszu, przez co twe oczy otworzyły się szeroko do granic możliwości. — Calutkie życie przed tobą, tak wiele cudownych chwil, a ty skaczesz na te głazy chcąc odebrać sobie coś tak niesamowitego, jak życie?
— To koszmar...
— Każdy z nas ma jakieś złe wspomnienia — Nieznajomy uśmiechnął się słabo, dotykając twych zimnych policzków z taką czułością, jakby były zrobione ze szkła. — Mogę ci pokazać te cudowne aspekty życia jeśli tylko tego chcesz — Dodał, a ty zupełnie onieśmielona tylko przytaknęłaś.
Od tamtej pory twoje życie w zupełności się zmieniło dzięki Yoongiemu, który robił wszystko abyś była najszczęśliwsza. Z czasem okazało się, że mieliście wiele wspólnego, jak chociażby pasja do muzyki i pianina, które stało w dużym salonie w twoim domu. Dni u boku Mina zamieniały się w miesiące, jednak szybko przestało być tak kolorowo, bo zaledwie pięć miesięcy później dowiedziałaś się, kim był.
— Żartujesz sobie ze mnie?! Upadłe Anioły?! Coś takiego nie istnieje prawdziwym życiu, Yoongi!
— Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz — westchnął, siadając na balustradzie. — Dobrze pamiętasz, że to ja zatrzymałem cię przed tym okropnym czynem — Choć chłopak miał rację to starałaś się jakoś zapomnieć o tym, co się wtedy wydarzyło, ponieważ byłaś tym przerażona.
— I co t-teraz?
— Muszę odejść, tworzę dla ciebie zbyt duże zagrożenie — Jego ciemne tęczówki spojrzały w te twoje z nieukrywanym smutkiem. — Nie chcę by coś ci się stało, mała.
— Nie możesz mnie zostawić samej, nie po tym co razem przeszliśmy.
— Nie mam innego wyboru, T.I.
— Wyjadę z tobą niezależnie jak daleko by to nie było — Dotknęłaś jego ramienia, patrząc nieprzerwanie w jego zaskoczone oczy. — Nie ważne, jak bardzo będziemy mieć pod górkę, razem damy radę, prawda?
— Prawda — Przytaknął, całując cię delikatnie w czoło, by następnie objąć cię pewnie i z uśmiechem wzbić się ku niebu, które stało przed wami otworem.
J-HOPE
W tej sytuacji było zupełnie inaczej niż w poprzednich, ponieważ doskonale wiedziałaś kim był twój najlepszy przyjaciel, Hoseok. Z chłopakiem znałaś się od piaskownicy, ponieważ Jung wychowywał się w Świecie Ludzi, gdyż był pod opieką swojej babci. Chociaż mieszkał dwa domy dalej od ciebie to prawo Upadłych wciąż go obowiązywało, a co z tym szło? Zakaz bycia z Ludzką kobietą również.
Jednak z czasem chłopak kompletnie to zignorował, pewny, że skoro nie mieszka w swoim Wymiarze to nic wam nie grozi. Niestety przeliczył się i to całkiem szybko, bo zaledwie pół roku po tym, jak zaczęliście ze sobą chodzić. Tamtego dnia wracaliście z randki, uśmiechnięci, szczęśliwi i przede wszystkim zakochani, lecz ta przyjemna aura nie trwała długo, ponieważ na waszej drodze stanął nie jaki Hansol. Jeden ze strażników Króla, który miał za zadanie zabrać Hoseoka do jego Wymiaru, gdzie miał zostać skazany za złamanie zasad.
— Chyba sobie kurwa kpisz — wycedził przez zęby rudowłosy, patrząc na Hansola z pogardą.
— Sam sobie jesteś winny, HoSeok.
— Nigdzie z tobą nie idę, tu jest moje miejsce i to TU jest moja dziewczyna.
— Szczerze? Twoje zdanie gówno mnie obchodzi — Wyższy i znacznie masywniejszy chłopak stanął na wprost wciąż pewnego siebie Junga, który momentalnie wymierzył wyższemu mocnego kopniaka w krocze. Chłopak upadł na kolana zszokowany takim niecodziennym atakiem, co wykorzystał rudowłosy, który chwycił twoją dłoń.
— Oppa, co my tera zrobimy?! Będzie nas gonił — pisnęłaś przerażona, widząc duże skrzydła, które wyrosły dosłownie z pleców waszego napastnika.
— Nie zapominaj, że jestem równie silny — Uśmiechnął się delikatnie również ukazując swe duże, czarne skrzydła, które zaraz poderwały was z ziemi. Choć Hoseok nie miał żadnego planu i miejsca, gdzie uciec to i tak podjął tę walkę pewny, że miłość przezwycięży wszystko. W końcu dla ciebie byłby w stanie poruszyć każdy Wymiar, byś tylko była szczęśliwa i bezpieczna.
V
Od dziecka byłaś ogromną fanką książek fantasy oraz niesamowitą marzycielką o dużej wyobraźni, która w przyszłości sprawiła, że stałaś się słynną malarką.Choć na karku miałaś zaledwie dwadzieścia dwa lata to na swym koncie miałaś spory wachlarz obrazów, które wśród najsurowszych krytyków dostały miano "perełek". Głównie inspirowałaś się swoimi snami, które były kolorowe, pełne niesamowitych stworzeń oraz historii, które (gdybyś mogła) najchętniej opisałabyś w książce. Wiele twych dzieł przedstawiało głównie istoty ze skrzydłami, wodne piękności, czy chociażby silnych mężczyzn, którzy byli Wilkołakami. Przez ostatni czas cierpiałaś na brak weny, która tylko potęgowała w tobie niechęć do czegokolwiek, zwłaszcza, że z dnia na dzień twoje skrzynka pocztowa była zapychana milionami zapytań kiedy dodasz nowy obraz. Najchętniej pokazałbyś tym wszystkim namolnym dziennikarzom, prezenterom telewizyjnym swój środkowy palec, lecz będąc osobą popularną, nie mogłaś tego zrobić.
Pewnego wieczoru wybrałaś się na krótki spacer, chcąc odetchnąć świeżym powietrzem oraz oderwać swój wzrok od białego, pustego płótna. W swej małej aczkolwiek pojemnej torbie miałaś mały szkicownik i zestaw ołówków, które zawsze przy sobie nosiłaś na takie wyprawy w razie gdyby naszła cię ochota na malowanie. Stanęłaś nieopodal dużej fontanny z motywem kobiety, która w swych dłoniach trzymała beczkę z wodą lekko ją przechylając, co sprawiało, że z ów przedmiotu wylewała się woda. Westchnęłaś pod nosem zrezygnowana, gdy nagle twym oczom ukazał się chłopak o błękitnych włosach oraz figlarnym spojrzeniu utkwionym właśnie na tobie. Od razu oblały cię rumieńce oraz ciepły dreszcz, który z kolei wywołał delikatnie drżenie twego ciała.
— Ach od tak dawna cię szukam — Nieznajomy podszedł do ciebie pewnym krokiem, patrząc nieprzerwanie w twoje oczy.
— Słucham?
— Pytałem, czy się zgubiłaś — Uśmiechnął się łobuzersko, dotykając nieco twojej prawej dłoni.
— Och, nie, ja — urwałaś, zdając sobie sprawę z tego, że pierwotne pytanie niebieskowłosego było zupełnie inne. — Hej, czekaj, mówiłeś mi przed chwilą, że od dawna mnie szukałeś.
— Jesteś znaną malarką, która tworzy dzieła.
— Aish nie mów tak, zawstydzasz mnie.
— Stwierdzam fakty — Wzruszył ramionami, dodając. — Pójdziemy na jakieś ciasto? Znam kawiarnię niedaleko.
— W sumie co mi szkodzi.
— Tak w ogóle to Taehyung jestem — wyszczerzył się uroczo, sprawiając, że i na twojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
— T.I.
Nie spodziewałaś się tego, że ten nieco specyficzny chłopak sprawi, że poczujesz się tak swobodnie w towarzystwie obcej osoby. Żartował z tobą i rozmawiał tak, jakbyś była jego starą kumpelą jeszcze za czasów gimnazjum, dlatego kompletnie nie zauważyłaś tego, że zegarek na twej ręce wskazywał już dziesiątą w nocy*
Nim się zorientowałaś Tahyung zaczął być twoim częstym gościem, sprawiając, że twoja wena zaczęła powoli powracać. Bez żadnego zawahania zapytałaś chłopaka, czy chciałby być twoim modelem, a on również bez żadnego jąknięcia, zgodził się. Motyw przewodni? Upadły Anioł, chciałaś aby Kim przyodział skrzydła, które twój kuzyn zrobił na twoje zamówienie, lecz ku twojemu przerażeniu, niebieskowłosy już takowe posiadał i to w zupełności prawdziwe.
— C-czyli ty naprawdę jesteś...
— Upadłym — Potwierdził z uśmiechem, całując cię w czoło. — Czy to mnie dyskwalifikuje z bycia twoim modelem?
— J-ja... Nie mam bladego pojęcia co powiedzieć...
— Maluj — zaśmiał się rozczulony, lecz zaraz spoważniał, chcąc przybrać pozę pewnego siebie Anioła o dużych, czarnych skrzydłach. Od tamtej pory był twoim stałym modelem, a setki osób zachwycały się jego urodą oraz twoim sporym talentem. Jednak z czasem wieść o przystojnym Upadłym szybko się rozniosła sprawiając, że wasz związek (który w sumie rozpoczął się pół roku po namalowaniu pierwszego obrazu) stanął pod ogromnym znakiem pytania, a życie w realnym zagrożeniu. Jakby nie patrzeć, Kim łamał zasady, które w przyszłości mogą stanowić dla was spore niebezpieczeństwo i wyzwanie.
JEONGGUK
Jeon od zawsze należał do typowych buntowników, robił wszystko by zrobić każdemu na złość i przysporzyć sobie kłopotów, których zresztą wszędzie szukał. Jego charakter był dość trudny, można by powiedzieć, że typowy dla tych Istot, co jednak nie zmieniało faktu, że w głębi serca był całkiem fajnym chłopakiem.
Szatyn szukał wszędzie wzywań, dlatego postanowił wybrać się do zakazanego Wymiaru, chcąc zobaczyć, jak wglądało tam życie. Pech (a raczej w jego przypadku szczęście) sprawił, że wylądował centralnie na środku jezdni w momencie, gdy przechodziłaś przez pasy. Od razu usłyszał twój niepewny głos oraz odgłos szpilek, które tamtej nocy miałaś na sobie, bo wracałaś z imprezy urodzinowej swojej kumpeli.
— Słyszysz mnie? Matko droga, jesteś ranny — jęknęłaś, patrząc na nieco poranioną twarz bruneta, który otarł sobie policzki w momencie, gdy jego profil spotkał się z twardą powierzchnią drogi.
— Aish — Szatyn stęknął pod nosem, łapiąc się twojej ręki tak, aby móc wstać. Był bardziej w szoku niż obolały, choć to drugie również było trafne.
— Zabiorę cię do siebie, nie możesz tu być w takim stanie.
— Dam radę i — urwał w momencie, gdy spojrzał w twoje oczy, w których dostrzegł troskę oraz strach. Momentalnie zaschło mu w gardle, a niebezpieczne ciepło rozniosło się po jego ciele wywołując falę dreszczy. — Jesteś Aniołem?
— Ugh, musiałeś serio mocno dostać — szepnęłaś, pomagając mu wstać. — Dosłownie pięć minut drogi stąd jest mój dom, zaprowadzę cię tam.
— Taka piękna i delikatna.
— Czekaj, zdejmę buty — oznajmiłaś i już po chwil trzymałaś mocno szatyna jednocześnie niosąc w drugiej dłoni swe turkusowe szpilki.
Będąc na miejscu dałaś mu pić i opatrzyłaś jego zadrapania, lecz mimo to Jeongguk co chwila cię komplementował i zachwycał się tym, jak bardzo pięknie wyglądasz będąc naturalną. Choć bardzo próbowałaś to nie mogłaś się oprzeć i co jakiś czas się uśmiechałaś, co tylko motywowało Jeona do tego, aby wciąż ci te komplementy mówić.
— Skąd jesteś? Nie znam cię.
— Pochodzę ze świata Upadłych Aniołów.
— O czym ty mówisz? — zerknęłaś na niego zaskoczona, lecz widząc delikatny uśmiech zrozumiałaś, że to raczej nie był żart. Raczej.
— Mogę ci to udowodnić — I nim zdążyłaś zaprzeczyć, twym oczom ukazały się duże skrzydła, które były czarne i wyglądały na masywne. Momentalnie zasłoniłaś swe usta dłonią pełna szoku i przerażenia, ponieważ nigdy nie sądziłaś, że te bajeczki o tych Istotach były prawdziwe.
— Mogę dotknąć? — Chłopak na to pytanie przytaknął z uśmiechem, natomiast ty poczułaś przyjemne w dotyku pióra, które były wręcz onieśmielające.
— Skoro ty dotknęłaś moich skrzydeł to czy ja mogę cię pocałować? — Kolejny raz nie zdążyłaś się odezwać, ponieważ momentalnie poczułaś na swych ustach te należące do Jeona. Szatyn całował naprawdę dobrze i delikatnie, co sprawiło, że poczułaś przyjemne dreszcze. — Wowo, to było cudowne.
— Yhm — westchnęłaś zawstydzona, chowając swoją twarz w dłonie, by ten (mimo wszystko) wciąż nieznajomy chłopak nie zobaczył twoich rumieńców.
Od tamtej pory rozpoczął się wasz romans, który niósł ze sobą wiele wzlotów i upadków, lecz mimo wszystko żadne z was nie żałowało tego, co pomiędzy wami zaszło. Czy wasza przyszłość była bezpieczna? Oczywiście, Jeongguka nic nie mogło powstrzymać, w końcu mimo wszystko wciąż był buntownikiem, chroniącym swoją kobietę.
~~~***~~~
Okej trochę się rozpisałam w tej rekcji, ale mam nadzieję, że mimo wszystko wyszła ona dobrze. Chętnie przeczytam Waszą opinię moje Słoneczka, dlatego pozostawcie po sobie komentarz, a ja na pewno Wam odpiszę <3
*W Korei tak naprawdę nocą rozkwitają spotkania z przyjaciółmi, więc lokale są otarte do naprawdę późnych godzin ;)