Przybywam do Was z już czternastą częścią Aliena co mnie w sumie cieszy, bo naprawdę zależy mi, aby już zakończyć ten wieloczęściowiec, by móc się zająć czymś innym. Wczoraj wieczorem przyszło mi do głowy nowe zakończenie, dlatego miałam chwilę mocnego zawahania, czy je ostatecznie nie zmienić. Jednak postanowiłam, że połączę ze sobą te dwa zakończenia, mam nadzieję, że go nie zawale i wyjdzie naprawdę dobrze.
Już niedługo przeczytacie jego epilog, ponieważ przewiduje może jeszcze dwie/trzy części i będzie koniec, ponieważ nie ma co ciągnąc dalej opowiadania.
Ostrzeżenia: Opisy walki, wulgaryzmy.
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
W tym świecie musisz być gotowy.
Na wszystko.
Dosłownie.
Somin siedziała skulona pod drzewem, patrząc jak jej przyjaciel toczył walkę ze starszym i nieco silniejszym przeciwnikiem. Pragnęła mu pomóc, dlatego chwyciła pierwszy lepszy kamień i rzuciła prosto w skrzydło Demona, ten spojrzał na nią groźnie i ruszył szybko w jej stronę ukazując swoje potężne kły. Nieco już zmęczony i obolały Park rzucił się ostatkami sił na Hobiego i powalił go swoim ogromnym cielskiem na ziemię, jednak ten doskonale wiedział o co chodzi, więc wyrwał się spod ciała Parka i pewnej chwili uniósł dosłownie nad jego głową głaz. Wilkołak przymknął zmęczony oczy i odetchnął głęboko, lecz widząc przerażenie w oczach swojej przyjaciółki dostał siły jak nigdy, zerwał się z miejsca i odepchnął od siebie Demona.
-Nie wygrasz ze mną śmieciu ! - wrzasnął przyszły Pan Piekieł i wywołał spod ziemi swoich podwładnych, którzy otoczyli ChimChima z każdej strony.
-Prędzej zginę niż dam ci wygrać!
-No, o to się nie martw. - zaśmiał się Demon i oblizał swoim długim, i czarnym językiem sztylet. Wilkołak zaczął walczyć z pozostałymi mniejszymi nawet nieco słabszymi istotami, lecz w pewnym momencie poczuł przeszywający ból. Ryknął nisko na cały las, czując jak książę Piekieł wyrwał mu na żywca żebro, upadł na kolana tamując krwawienie, lecz nic wiele to nie dało, ponieważ rana była zbyt głęboka. - A teraz coś co szybko z tobą skończy. - zaśmiał się Hobi i przejechał językiem po jego ranie, co wprowadziło truciznę w obieg krwi ChimChima.Wilkołak zacisnął pięści z bólu i chwycił mocno szponami szyję Demona, rzucił nim naprawdę mocno i daleko jak na ranę, którą miał. Somin od razu podbiegła do niego i kucnęła szybko przy nim, okrywając jego ranę jak najszybciej swoją bluzą. JiMin tylko uśmiechnął się do niej smutno i łapą podsadził ją na swój grzbiet, musiał się przemóc i zaprowadzić ją znów do JungKooka. W końcu jej bezpieczeństwo było najważniejsze.
-Oppa! - wrzasnęła, ocierając krew JiMina, który leżał wpółprzytomny na trawniku przed domem Wampira.
-Omo, mała. - przytulił ją mocno przestraszny, widząc krew na jej bluzce, rękach a nawet szyi. - Co się dzieję?
-JiMin.... JiMin krwawi. - jęknęła przerażona i nie czekając na reakcję przyjaciela, wyciągnęła go mocno przed dome. Jego oczom ukazał się widok konającego Wilkołaka, który przy głębszym oddechu tracił coraz więcej krwi. Od razu rzucił się na pomoc mu jednocześnie wołając WonHo, który akurat jeszcze był u niego.
-Nie. - wysapał już mocno zmęczony JiMin.
-Co?! Ty umierasz! - wrzasnął Wampir i szybko zabrał go do swojej łazienki. Nalał zimnej wody do niej by ochłodzić rozgrzane ciało przyjaciela, zabrał trzęsącymi dłońmi igłę i nici. - Zaraz ci pomogę.
-Nie. - chwycił go zakrwawioną dłonią za jego dłoń i uśmiechnął się smutno. - Nie pomożesz mi...
-C-co? Jak to?! Mogę to zszyć! Ty się wykrwawiasz!
-Nie dasz rady mi pomóc. - oparł się wygodniej na tyle ile było to możliwe o wannę i przymknął oczy. - HoSeok wtoczył w moją krew swoją truciznę. - Wampir, słysząc te słowa zbladł jeszcze bardziej, jego oczy momentalnie naszły łzami. Jeśli Wilkołak miał w sobie truciznę Demona umierał po kilkunastu minutach, bądź po dwóch godzinach.
-P-pomogę ci ChimChim, obiecuję.... Dam.... Dam radę do cholery...
-Zaopiekuj się naszą księżniczką. - uśmiechnął się lekko do przerażonej i zapłakanej dziewczyny. - I dajcie mi umrzeć w ciszy, wiesz, że nie znoszę gdy jest za głośno. - zaśmiał się cicho i na nowo przymknął oczy.
Polka siedziała skulona przy wannie chłopaka, cała przemoczona od wylewającej się wody, lecz za nic w świecie nie chciała go opuścić. Nawet jeśli JungKook, czy TaeHyung chcieli, by chociaż minimalnie odpoczęła. Ona wiernie przy nim siedziała.
Po półtorej godzinie Wilkołak zmarł, trzymając swoją małą księżniczkę za roztrzęsioną dłoń. Jej przerażony i pełny bólu krzyk rozniósł się echem po cichej willi Wampira. Szarpała się i wyrywała, gdy Tae chwycił ją za ręce i siłą wyciągnął z zalanego pomieszczenia, by JungKook przy pomocy Wonho mógł wyjąć zmarłego.
Leśną drogą szła czwórka przyjaciół, na ich ramionach spoczywała dość ciężka, biała trumna, w której był ich zmarły przyjaciel. Od czasu do czasu spokojną, lecz cholernie smutną ciszę, przerywało tłumione szlochanie Somin, która mocno ściskała w swojej bladej dłoni uchwyt od trumny. Nie byłą gotowa na taką stratę, nie była gotowa na jakąkolwiek stratę.
Tuż obok, po drugiej stronie trumny szedł Wampir, jego bordowe oczy wpatrzone były w ziemię, od czasu do czasu zagryzł aż do krwi swoją dolną wargę, a wolną, lewą dłonią ocierał zbierające się w kącikach oczu łzy. JiMin był jego najlepszym przyjacielem, poznali się w barze tuż po powrocie Kooka z Piekieł. To Park pomógł mu na nowo "ożyć".
Tuż przed Jeonem szedł WonHo, który również jak jego poprzednik był najlepszym przyjacielem Wilkołaka, znali się od piaskownicy, pamiętał doskonale jak razem bawili się w chowanego. JiMin jako młody, szczenięcy wilk, a on jako biała pantera. Najlepsi przyjaciele...
Tuż przed Somin z kolei szedł TaeHyung, nie lubił się za bardzo z JiMinem, jednak było mu cholernie przykro, że ten zmarł tak młodo i w tak okrutny sposób. Ukradkiem zerknął na napuchnięte oczy swojej ukochanej, gdyby mógł, cofnąłby czas nawet i do momentu, gdy przyłapała go w bibliotece. Nawet jeśli przez to nigdy nie mógłby być tak blisko niej.
Stanęli na środku polany, dookoła nich rozpościerał się potężny i przyjazny dla oka las, tuż przy wykopanej dziurze, stało dwunastu innych wilków, którzy należeli do watahy JiMina. To oni czynili honory i włożyli swojego przywódce do grobu, Lu i Byn zasypali jego trumnę, gładką i wyjątkowo jasną ziemią. Na koniec, gdy nastała cisza, by każdy mógł oddać się chwili rozpaczy, Somin przykucnęła przy świeżym grobie i założyła na białą płytę ze zdjęciem JiMina, medalion, który jej dał. To tego momentu pamiętała, jak rozpromieniony niczym dziecko Park, mówił.
-Pilnuj go jak oka w głowie, nie tylko dlatego, że szukałem go tydzień. - zaśmiał się i ucałował ją w czoło. - Ten medalion będzie cię chronił tak długo, jak będę żył.
-Teraz niech ciebie chroni oppa, przed czymkolwiek, z czym przyjdzie ci się tam mierzyć. - wyszeptała cicho i wtuliła się w zimną płytę, która w niczym nie przypominała jej ciepła przyjaciela.
Od tamtego zdarzenia minął tydzień, co noc Somin śniła o roześmianym i pełnym optymizmu chłopaku, który był dla niej bardzo dobry, i czuły. Tęskniła za nim cholernie mocno, miała wrażenie jakby część jej serca się odłamała, a ona sama powoli umierała z bólu. Jednak nie miała pojęcia, że ta strata, była jedną z wielu, którą zapewne będzie jej jeszcze dane przeżyć.
Wracała ze szkoły po skończonych lekcjach, od miesiąca pogoda się nie zmieniła, nadal wiało i padało dlatego humor ludzi był coraz gorszy. Również w mieście jak i na całym świecie nasiliły się ataki różnych ludzi na sklepy, biurowce, zwykłe domu, coraz częściej były liczne morderstwa, dlatego świat powoli popadał w strach i ruinę. Co jakiś czas osiemnastolatka mijała ludzi, którzy mieli pusty wzrok, szli niczym roboty kierowani przez czyiś inny umysł. To straszne jak Polka mało się pomyliła co do tego, ponieważ nie miała pojęcia, że większość ludzi, których miała, była po prostu kierowana przez Demony.
Leżała na łóżku wtulona w ciepły i umięśniony tors TaeHyunga, miała przymknięte oczy i spokojny oddech. Razem z przyjacielem, patrzyła na bajkę, by móc się jakoś odstresować.
-Cieszę się, że dałaś mi szansę. - wyszeptał szczęśliwy Stwórca, patrząc z miłością na Polkę.
-Każdy zasługuje na chociaż jedną szansę.
-Przepraszam za to wredne zachowanie w szkole, ale to była moja forma obrony przed ludźmi.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego się przed nami chroniłeś ? Jako najsilniejsza istota mogłeś spokojnie się z nami zakolegować, przecież jeden twój ruch i połowa ludzkości nie żyje.
-Nie jestem taki jak HoSeok, nienawidzę krzywdzić innych i zapewne nigdy bym tego nie zrobił. A przynajmniej nie z własnej woli i nie z sytuacji, która by mnie do tego zmusiła. - pogładził ją delikatnie po lekko odkrytym udzie.
-Teraz wiem, że nic byś mi nie zrobił, lecz wcześniej? Naprawdę się ciebie bałam cholernie mocno.
-Wiem, czułem to każdą cząstką swojego ciała. - musnął nieśmiało i delikatnie jej skroń, by usłyszeć jej przyjemny pomruk, który naprawdę mocno kochał.
-Oppa? - zapytała cicho.
-Hm?
-Myślisz, że... Że mojemu JiMinowi jest tam lepiej? Że nie cierpi?
-Jestem pewny, że patrzy na ciebie z góry i myśli "Cholera, nienawidzę patrzeć na nią, gdy tak cierpi". Wiesz mała, sądzę że te delikatne i tak rzadkie promienie Słońca na niebie, to po prostu wynik tego, jak JiMin się szeroko uśmiecha, patrząc na ciebie. - uśmiechnął się smutno i wtulił ją w swój tors.
-Oby oppa, bardzo za nim tęsknię.
-Wiem mała. Wiem. - westchnął i okrył ją puchatym kocem.
Całej tej sytuacji przyglądał się JungKook, który całym swoim sercem zaczął nienawidzić V. Dlaczego? Ponieważ czuł, że Somin powoli mu ulega.
Tuż obok, po drugiej stronie trumny szedł Wampir, jego bordowe oczy wpatrzone były w ziemię, od czasu do czasu zagryzł aż do krwi swoją dolną wargę, a wolną, lewą dłonią ocierał zbierające się w kącikach oczu łzy. JiMin był jego najlepszym przyjacielem, poznali się w barze tuż po powrocie Kooka z Piekieł. To Park pomógł mu na nowo "ożyć".
Tuż przed Jeonem szedł WonHo, który również jak jego poprzednik był najlepszym przyjacielem Wilkołaka, znali się od piaskownicy, pamiętał doskonale jak razem bawili się w chowanego. JiMin jako młody, szczenięcy wilk, a on jako biała pantera. Najlepsi przyjaciele...
Tuż przed Somin z kolei szedł TaeHyung, nie lubił się za bardzo z JiMinem, jednak było mu cholernie przykro, że ten zmarł tak młodo i w tak okrutny sposób. Ukradkiem zerknął na napuchnięte oczy swojej ukochanej, gdyby mógł, cofnąłby czas nawet i do momentu, gdy przyłapała go w bibliotece. Nawet jeśli przez to nigdy nie mógłby być tak blisko niej.
Stanęli na środku polany, dookoła nich rozpościerał się potężny i przyjazny dla oka las, tuż przy wykopanej dziurze, stało dwunastu innych wilków, którzy należeli do watahy JiMina. To oni czynili honory i włożyli swojego przywódce do grobu, Lu i Byn zasypali jego trumnę, gładką i wyjątkowo jasną ziemią. Na koniec, gdy nastała cisza, by każdy mógł oddać się chwili rozpaczy, Somin przykucnęła przy świeżym grobie i założyła na białą płytę ze zdjęciem JiMina, medalion, który jej dał. To tego momentu pamiętała, jak rozpromieniony niczym dziecko Park, mówił.
-Pilnuj go jak oka w głowie, nie tylko dlatego, że szukałem go tydzień. - zaśmiał się i ucałował ją w czoło. - Ten medalion będzie cię chronił tak długo, jak będę żył.
-Teraz niech ciebie chroni oppa, przed czymkolwiek, z czym przyjdzie ci się tam mierzyć. - wyszeptała cicho i wtuliła się w zimną płytę, która w niczym nie przypominała jej ciepła przyjaciela.
Od tamtego zdarzenia minął tydzień, co noc Somin śniła o roześmianym i pełnym optymizmu chłopaku, który był dla niej bardzo dobry, i czuły. Tęskniła za nim cholernie mocno, miała wrażenie jakby część jej serca się odłamała, a ona sama powoli umierała z bólu. Jednak nie miała pojęcia, że ta strata, była jedną z wielu, którą zapewne będzie jej jeszcze dane przeżyć.
Wracała ze szkoły po skończonych lekcjach, od miesiąca pogoda się nie zmieniła, nadal wiało i padało dlatego humor ludzi był coraz gorszy. Również w mieście jak i na całym świecie nasiliły się ataki różnych ludzi na sklepy, biurowce, zwykłe domu, coraz częściej były liczne morderstwa, dlatego świat powoli popadał w strach i ruinę. Co jakiś czas osiemnastolatka mijała ludzi, którzy mieli pusty wzrok, szli niczym roboty kierowani przez czyiś inny umysł. To straszne jak Polka mało się pomyliła co do tego, ponieważ nie miała pojęcia, że większość ludzi, których miała, była po prostu kierowana przez Demony.
Leżała na łóżku wtulona w ciepły i umięśniony tors TaeHyunga, miała przymknięte oczy i spokojny oddech. Razem z przyjacielem, patrzyła na bajkę, by móc się jakoś odstresować.
-Cieszę się, że dałaś mi szansę. - wyszeptał szczęśliwy Stwórca, patrząc z miłością na Polkę.
-Każdy zasługuje na chociaż jedną szansę.
-Przepraszam za to wredne zachowanie w szkole, ale to była moja forma obrony przed ludźmi.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego się przed nami chroniłeś ? Jako najsilniejsza istota mogłeś spokojnie się z nami zakolegować, przecież jeden twój ruch i połowa ludzkości nie żyje.
-Nie jestem taki jak HoSeok, nienawidzę krzywdzić innych i zapewne nigdy bym tego nie zrobił. A przynajmniej nie z własnej woli i nie z sytuacji, która by mnie do tego zmusiła. - pogładził ją delikatnie po lekko odkrytym udzie.
-Teraz wiem, że nic byś mi nie zrobił, lecz wcześniej? Naprawdę się ciebie bałam cholernie mocno.
-Wiem, czułem to każdą cząstką swojego ciała. - musnął nieśmiało i delikatnie jej skroń, by usłyszeć jej przyjemny pomruk, który naprawdę mocno kochał.
-Oppa? - zapytała cicho.
-Hm?
-Myślisz, że... Że mojemu JiMinowi jest tam lepiej? Że nie cierpi?
-Jestem pewny, że patrzy na ciebie z góry i myśli "Cholera, nienawidzę patrzeć na nią, gdy tak cierpi". Wiesz mała, sądzę że te delikatne i tak rzadkie promienie Słońca na niebie, to po prostu wynik tego, jak JiMin się szeroko uśmiecha, patrząc na ciebie. - uśmiechnął się smutno i wtulił ją w swój tors.
-Oby oppa, bardzo za nim tęsknię.
-Wiem mała. Wiem. - westchnął i okrył ją puchatym kocem.
Całej tej sytuacji przyglądał się JungKook, który całym swoim sercem zaczął nienawidzić V. Dlaczego? Ponieważ czuł, że Somin powoli mu ulega.
Czasem przyjaciel może się okazać twoim największym wrogiem.
Więc się pilnuj.
Z każdej strony możesz dostać i czasem
nawet jeśli nie poczujesz bólu,
to jego skutki za jakiś czas i tak się pokażą.
~ ~
I co sądzicie o tej części?
Podobała Wam się?
No cóż, mam nadzieję że tak.
Jestem ciekawa jakie obstawiacie zakończenie.
Koniecznie mi napiszcie.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE