środa, 4 lipca 2018

#14 Alien - Żegnaj... Oppa

15 komentarzy:
Witam <3
Przybywam do Was z już czternastą częścią Aliena co mnie w sumie cieszy, bo naprawdę zależy mi, aby już zakończyć ten wieloczęściowiec, by móc się zająć czymś innym. Wczoraj wieczorem przyszło mi do głowy nowe zakończenie, dlatego  miałam chwilę mocnego zawahania, czy je ostatecznie nie zmienić. Jednak postanowiłam, że połączę ze sobą te dwa zakończenia, mam nadzieję, że go nie zawale i wyjdzie naprawdę dobrze.
   Już niedługo przeczytacie jego epilog, ponieważ przewiduje może jeszcze dwie/trzy części i będzie koniec, ponieważ nie ma co ciągnąc dalej opowiadania.
Ostrzeżenia: Opisy walki, wulgaryzmy.
   Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
    W tym świecie musisz być gotowy.
Na wszystko.
Dosłownie. 

   Somin siedziała skulona pod drzewem, patrząc jak jej przyjaciel toczył walkę ze starszym i nieco silniejszym przeciwnikiem. Pragnęła mu pomóc, dlatego chwyciła pierwszy lepszy kamień i rzuciła prosto w skrzydło Demona, ten spojrzał na nią groźnie i ruszył szybko w jej stronę ukazując swoje potężne kły. Nieco już zmęczony i obolały Park rzucił się ostatkami sił na Hobiego i powalił go swoim ogromnym cielskiem na ziemię, jednak ten doskonale wiedział o co chodzi, więc wyrwał się spod ciała Parka i pewnej chwili uniósł dosłownie nad jego głową głaz. Wilkołak przymknął zmęczony oczy i odetchnął głęboko, lecz widząc przerażenie w oczach swojej przyjaciółki dostał siły jak nigdy, zerwał się z miejsca i odepchnął od siebie Demona. 
-Nie wygrasz ze mną śmieciu ! - wrzasnął przyszły Pan Piekieł i wywołał spod ziemi swoich podwładnych, którzy otoczyli ChimChima z każdej strony. 
-Prędzej zginę niż dam ci wygrać!
-No, o to się nie martw. - zaśmiał się Demon i oblizał swoim długim, i czarnym językiem sztylet. Wilkołak zaczął walczyć z pozostałymi mniejszymi nawet nieco słabszymi istotami, lecz w pewnym momencie poczuł przeszywający ból. Ryknął nisko na cały las, czując jak książę Piekieł wyrwał mu na żywca żebro, upadł na kolana tamując krwawienie, lecz nic wiele to nie dało, ponieważ rana była zbyt głęboka. - A teraz coś co szybko z tobą skończy. - zaśmiał się Hobi i przejechał językiem po jego ranie, co wprowadziło truciznę w obieg krwi ChimChima.Wilkołak zacisnął pięści z bólu i chwycił mocno szponami szyję Demona, rzucił nim naprawdę mocno i daleko jak na ranę, którą miał. Somin od razu podbiegła do niego i kucnęła szybko przy nim, okrywając jego ranę jak najszybciej swoją bluzą. JiMin tylko uśmiechnął się do niej smutno i łapą podsadził ją na swój grzbiet, musiał się przemóc i zaprowadzić ją znów do JungKooka. W końcu jej bezpieczeństwo było najważniejsze. 
  Somin prawie wyważyła drzwi od willi Kooka, ponieważ wpadła przerażona i zapłakana do jego salonu. 
-Oppa! - wrzasnęła, ocierając krew JiMina, który leżał wpółprzytomny na trawniku przed domem Wampira. 
-Omo, mała. - przytulił ją mocno przestraszny, widząc krew na jej bluzce, rękach a nawet szyi. - Co się dzieję?
-JiMin.... JiMin krwawi. - jęknęła przerażona i nie czekając na reakcję przyjaciela, wyciągnęła go mocno przed dome. Jego oczom ukazał się widok konającego Wilkołaka, który przy głębszym oddechu tracił coraz więcej krwi. Od razu rzucił się na pomoc mu jednocześnie wołając WonHo, który akurat jeszcze był u niego. 
-Nie. - wysapał już mocno zmęczony JiMin.
-Co?! Ty umierasz! - wrzasnął Wampir i szybko zabrał go do swojej łazienki. Nalał zimnej wody do niej by ochłodzić rozgrzane ciało przyjaciela, zabrał trzęsącymi dłońmi igłę i nici. - Zaraz ci pomogę. 
-Nie. - chwycił go zakrwawioną dłonią za jego dłoń i uśmiechnął się smutno. - Nie pomożesz mi...
-C-co? Jak to?! Mogę to zszyć! Ty się wykrwawiasz!
-Nie dasz rady mi pomóc. - oparł się wygodniej na tyle ile było to możliwe o wannę i przymknął oczy. - HoSeok wtoczył w moją krew swoją truciznę. - Wampir, słysząc te słowa zbladł jeszcze bardziej, jego oczy momentalnie naszły łzami. Jeśli Wilkołak miał w sobie truciznę Demona umierał po kilkunastu minutach, bądź po dwóch godzinach. 
-P-pomogę ci ChimChim, obiecuję.... Dam.... Dam radę do cholery...
-Zaopiekuj się naszą księżniczką. - uśmiechnął się lekko do przerażonej i zapłakanej dziewczyny. - I dajcie mi umrzeć w ciszy, wiesz, że nie znoszę gdy jest za głośno. - zaśmiał się cicho i na nowo przymknął oczy. 
   Polka siedziała skulona przy wannie chłopaka, cała przemoczona od wylewającej się wody, lecz za nic w świecie nie chciała go opuścić. Nawet jeśli JungKook, czy TaeHyung chcieli, by chociaż minimalnie odpoczęła. Ona wiernie przy nim siedziała. 
Po półtorej godzinie Wilkołak zmarł, trzymając swoją małą księżniczkę za roztrzęsioną dłoń. Jej przerażony i pełny bólu krzyk rozniósł się echem po cichej willi Wampira. Szarpała się i wyrywała, gdy Tae chwycił ją za ręce i siłą wyciągnął z zalanego pomieszczenia, by JungKook przy pomocy Wonho mógł wyjąć zmarłego. 
  Leśną drogą szła czwórka przyjaciół, na ich ramionach spoczywała dość ciężka, biała trumna, w której był ich zmarły przyjaciel. Od czasu do czasu spokojną, lecz cholernie smutną ciszę, przerywało tłumione szlochanie Somin, która mocno ściskała w swojej bladej dłoni uchwyt od trumny. Nie byłą gotowa na taką stratę, nie była gotowa na jakąkolwiek stratę.
Tuż obok, po drugiej stronie trumny szedł Wampir, jego bordowe oczy wpatrzone były w ziemię, od czasu do czasu zagryzł aż do krwi swoją dolną wargę, a wolną, lewą dłonią ocierał zbierające się w kącikach oczu łzy. JiMin był jego najlepszym przyjacielem, poznali się w barze tuż po powrocie Kooka z Piekieł. To Park pomógł mu na nowo "ożyć".
Tuż przed Jeonem szedł WonHo, który również jak jego poprzednik był najlepszym przyjacielem Wilkołaka, znali się od piaskownicy, pamiętał doskonale jak razem bawili się w chowanego. JiMin jako młody, szczenięcy wilk, a on jako biała pantera. Najlepsi przyjaciele...
  Tuż przed Somin z kolei szedł TaeHyung, nie lubił się za bardzo z JiMinem, jednak było mu cholernie przykro, że ten zmarł tak młodo i w tak okrutny sposób. Ukradkiem zerknął na napuchnięte oczy swojej ukochanej, gdyby mógł, cofnąłby czas nawet i do momentu, gdy przyłapała go w bibliotece. Nawet jeśli przez to nigdy nie mógłby być tak blisko niej.
   Stanęli na środku polany, dookoła nich rozpościerał się potężny i przyjazny dla oka las, tuż przy wykopanej dziurze, stało dwunastu innych wilków, którzy należeli do watahy JiMina. To oni czynili honory i włożyli swojego przywódce do grobu, Lu i Byn zasypali jego trumnę, gładką i wyjątkowo jasną ziemią. Na koniec, gdy nastała cisza, by każdy mógł oddać się chwili rozpaczy, Somin przykucnęła przy świeżym grobie i założyła na białą płytę ze zdjęciem JiMina, medalion, który jej dał. To tego momentu pamiętała, jak rozpromieniony niczym dziecko Park, mówił.
-Pilnuj go jak oka w głowie, nie tylko dlatego, że szukałem go tydzień. - zaśmiał się i ucałował ją w czoło. - Ten medalion będzie cię chronił tak długo, jak będę żył.
-Teraz niech ciebie chroni oppa, przed czymkolwiek, z czym przyjdzie ci się tam mierzyć. - wyszeptała cicho i wtuliła się w zimną płytę, która w niczym nie przypominała jej ciepła przyjaciela.

   Od tamtego zdarzenia minął tydzień, co noc Somin śniła o roześmianym i pełnym optymizmu chłopaku, który był dla niej bardzo dobry, i czuły. Tęskniła za nim cholernie mocno, miała wrażenie jakby część jej serca się odłamała, a ona sama powoli umierała z bólu. Jednak nie miała pojęcia, że ta strata, była jedną z wielu, którą zapewne będzie jej jeszcze dane przeżyć.
   Wracała ze szkoły po skończonych lekcjach, od miesiąca pogoda się nie zmieniła, nadal wiało i padało dlatego humor ludzi był coraz gorszy. Również w mieście jak i na całym świecie nasiliły się ataki różnych ludzi na sklepy, biurowce, zwykłe domu, coraz częściej były liczne morderstwa, dlatego świat powoli popadał w strach i ruinę. Co jakiś czas osiemnastolatka mijała ludzi, którzy mieli pusty wzrok, szli niczym roboty kierowani przez czyiś inny umysł. To straszne jak Polka mało się pomyliła co do tego, ponieważ nie miała pojęcia, że większość ludzi, których miała, była po prostu kierowana przez Demony.

   Leżała na łóżku wtulona w ciepły i umięśniony tors TaeHyunga, miała przymknięte oczy i spokojny oddech. Razem z przyjacielem, patrzyła na bajkę, by móc się jakoś odstresować.
-Cieszę się, że dałaś mi szansę. - wyszeptał szczęśliwy Stwórca, patrząc z miłością na Polkę.
-Każdy zasługuje na chociaż jedną szansę.
-Przepraszam za to wredne zachowanie w szkole, ale to była moja forma obrony przed ludźmi.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego się przed nami chroniłeś ? Jako najsilniejsza istota mogłeś spokojnie się z nami zakolegować, przecież jeden twój ruch i połowa ludzkości nie żyje.
-Nie jestem taki jak HoSeok, nienawidzę krzywdzić innych i zapewne nigdy bym tego nie zrobił. A przynajmniej nie z własnej woli i nie z sytuacji, która by mnie do tego zmusiła. - pogładził ją delikatnie po lekko odkrytym udzie.
-Teraz wiem, że nic byś mi nie zrobił, lecz wcześniej? Naprawdę się ciebie bałam cholernie mocno.
-Wiem, czułem to każdą cząstką swojego ciała. - musnął nieśmiało i delikatnie jej skroń, by usłyszeć jej przyjemny pomruk, który naprawdę mocno kochał.
-Oppa? - zapytała cicho.
-Hm?
-Myślisz, że... Że mojemu JiMinowi jest tam lepiej? Że nie cierpi?
-Jestem pewny, że patrzy na ciebie z góry i myśli "Cholera, nienawidzę patrzeć na nią, gdy tak cierpi". Wiesz mała, sądzę że te delikatne i tak rzadkie promienie Słońca na niebie, to po prostu wynik tego, jak JiMin się szeroko uśmiecha, patrząc na ciebie. - uśmiechnął się smutno i wtulił ją w swój tors.
-Oby oppa, bardzo za nim tęsknię.
-Wiem mała. Wiem. - westchnął i okrył ją puchatym kocem.
Całej tej sytuacji przyglądał się JungKook, który całym swoim sercem zaczął nienawidzić V. Dlaczego? Ponieważ czuł, że Somin powoli mu ulega.

Czasem przyjaciel może się okazać twoim największym wrogiem. 
Więc się pilnuj. 
Z każdej strony możesz dostać i czasem
nawet jeśli nie poczujesz bólu, 
to jego skutki za jakiś czas i tak się pokażą. 

~ ~ 
I co sądzicie o tej części?
Podobała Wam się?
No cóż, mam nadzieję że tak. 
Jestem ciekawa jakie obstawiacie zakończenie. 
Koniecznie mi napiszcie. 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

poniedziałek, 2 lipca 2018

#13 Alien - I na dodatek Hybryda?!

9 komentarzy:
Witam <3
Przybywam do Was z już trzynastą częścią Aliena. Już nie mogę się doczekać aż napiszę jego ostatnią część, nie dlatego, że chcę ją szybko skończyć, lecz dlatego, że bardzo jestem zadowolona tym co w tym zakończeniu będzie. No jeśli nic się nie zmieni...
  W tej części dowiecie się kim jest Tae do jakiej rasy należy i jakim połączeniem dwóch ras jest. Mam nadzieję, że Was miło zaskoczę. Cóż, zobaczymy...
Ostrzeżenia: Wulgaryzmy.
  Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~   ~
   Pierwszy raz od półtorej miesiące TaeHyung otworzył oczy, od razu zobaczył swoją ukochaną, która spała oparta o krzesło. Miała lekko napuchnięte oczy i zaschnięte łzy na policzkach od razu wiedział, że jeszcze kilka sekund temu musiała płakać. Czy ona też go pokochała?
Przejechał kciukiem po jej dolnej wardze i nie wiedząc kiedy musnął delikatnie jej dolną wargę, czując nieco jeszcze słone krople łez. Uśmiechnął się czule, gdy w pewnym momencie usłyszał cichy pomruk, a piękne, błękitne oczy dziewczyny spojrzały wprost na niego.
-Oppa... -wyszeptała z niedowierzaniem, po czym wtuliła się w jego nagi tors, chłopak od razu ją przytulił i schował twarz w zagłębieniu jej szyi, czując ogromne szczęście, ponieważ Polka pierwszy raz w życiu go przytuliła.
-Długo byłem nieprzytomny ?
-Jakieś trzy miesiące. - westchnęła cicho i pogładziła go po policzku. - Jak się czujesz? Lepiej ci?
-Tak, zdecydowanie.
-Była u ciebie twoja matka. - zaczęła cicho, bo nie wiedziała jak zareaguje Kim. - Miała racje, jesteś bardzo silny. - uśmiechnęła się do niego szczerze.
-Tak, trochę jednak tej siły we mnie jest. - również się do niej uśmiechnął. - Wiesz, chciałbym ci coś powiedzieć...
-Hm? Co takiego?
-Muszę ci wyjaśnić... Kim jestem. - spojrzał na nią ukradkiem, dziewczyna o turkusowych włosach kiwnęła tylko głową i rozsiadła się wygodniej na krześle.
-Więc słucham oppa.
-Jestem przyszłym królem Hybryd lub jak to ładniej brzmi Stwórców.
-Czyli... Jesteś połączeniem jakiś ras?
-Dokładnie tak, jestem połączeniem Demona i Upadłego Anioła. - uśmiechnął się smutno. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy jej kolega ze szkoły nie dość, że książę to jeszcze... Mieszaniec?!
-Jesteś Mieszańcem?
-Nie jestem psem. - zaśmiał się cicho. - Niektórzy nas tak nazywają, ale wolę, gdy mówią po prostu Hybryda, a najlepiej Stwórca zważywszy na to, że pochodzę od pierwszej rasy w świecie.
-Czyli masz każdą moc Upadłego i Demona?
-Tak, ale w dodatku mam też "swoje" moce, nie tyle te, które wywodzą się od tych dwóch ras, lecz też te, które po prostu dostałem z chwilą urodzin.
-Czyli... Jakie te moce?
-Cóż wiesz jakie moce mają poszczególne rasy, ale ja w dodatku mam moc władania burzami, mogę zabijać poprzez wyładowania elektryczne.
-Wow...- otworzyła zaskoczona usta nie za bardzo wiedząc co więcej sensownego powiedzieć.
-Ciekawi cię pewnie czego od nas chce HoSeok hm? - zapytał po chwili ciszy, siadając na skraju łóżka. Polka kiwnęła szybko głową na znak potwierdzenia jego pytania.
-Jung HoSeok to mój brat... Przyrodni brat. - powiedział ledwo dosłyszalnie a usta dziewczyny otworzyły się do granic możliwości. - Moja matka miała romans z królem Piekieł i tej namiętnej relacji przyszedłem na świat. HoSeok jest ode mnie starszy, miał jakieś dwadzieścia lat, gdy się urodziłem od tamtej pory mnie szczerze nienawidzi.
-D-dlaczego?
-Jego prawdziwa matka odeszła od nich, gdy dowiedziała się o romansie, a fakt, że jej mąż miał mieć drugiego syna i w dodatku Hybrydę, wyrzekła się rodziny.
-Więc to dlatego chce cię zabić Jung?
-Nie tylko, jak już ci mówiłem jestem przyszłym królem, lecz jeśli zginę to miejsce po mnie może zająć ... drugi syn nawet przyrodni mojej matki. Dlatego też HoSeok chce mnie zabić, by rządzić Demonami i Hybrydami, a następnie wszystkimi rasami na świecie.
-Omo.- dziewczyna z ogromnego szoku zatkała usta, nie wiedziała co myśleć i jak się zachować. Wtedy już totalnie czuła się zagubiona. - Ale. - zaczęła po chwili. - Ale czego on ode mnie chce? - na to pytanie chłopak dość mocno się zawahał, ponieważ bał się wyznać, że to ze względu na jego miłość do niej, dlatego oparł.
-Po prostu wie, że znasz prawdę jako jedyny człowiek. Poza tym przyjaźnimy się, więc w ten sposób chce mnie ukarać.
-Spokojnie, nic nam nie grozi. Mamy przecież tyle ras, które staną po naszej stronie.
-Nie możesz być tego taka pewna mała, jeśli HoSeokowi się uda pokazać im wizje nawet te zmyślone mogą się nas wyrzec i. - urwał, ponieważ do pokoju wpadł niesamowicie blady blondyn, którego Somin zdążyła już poznać. Jego twarz była poraniona, ubrania podarte, a z pleców kapała mu krew.
-YoonGi...- zaczął Tae i wstał na równe nogi. - Czego chcesz?
-Demony zdołały się przebić przez świat Zmiennokształtnych idą tutaj... Do ludzi.
-Omo co?! - dziewczyna pisnęła przerażona wizją okropnych, śliskich istot w jej rodzinnym mieście. Świecie... - Tae, oni nie mogą tu wejść.
- Wiem, coś się wymyśli. - mruknął i ubrał szybko czarną koszulkę na swój tors.
-Musisz odpocząć, nie możesz teraz znowu wracać do walki Tae. - mruknęła Somin, łapiąc go za rękę. Kim uśmiechnął się do niej naprawdę czule i ucałował ją w dłoń jak swoją damę, którą w sumie rzeczywiście była.
-Nie martw się o mnie mała, poradzę sobie. Gdyby coś się zaczynało dziać, idź do Kooka.
-A co  z moimi rodzicami?
-JiMin zabierze ich do schronu dobrze?
-Co? Nie znają go, nie pójdą z nim.
-O to się nie martw. Z nami ty i twoja rodzina jest bezpieczna.
-A co z resztą ludzi? - spojrzała na niego niepewnie.
-Dla mnie tyko ty się liczysz, reszta ludzi może zginąć. - posłał jej nieśmiały uśmiech i opuścił szybko pokój, kolejny raz zostawiając zszokowaną Somin.

    Z każdą kolejną chwilą Somin była coraz bardziej roztrzęsiona, jej najgorsze wizje powoli zaczynały się spełniać, zresztą nie tylko jej, bo JungKooka również. Dlatego też JungKook postanowił cały czas być przy dziewczynie, chciał ją chronić za wszelką cenę i był w stanie nawet dla niej stracić życie. Jednak szkoda, że sama zainteresowana nie wiedziała co kierowało brunetem.
-Co zrobimy, gdy Demony wyjdą tutaj na powierzchnię?
-Zrobią to, ale do tego mamy jeszcze trochę czasu. Poza tym nie ukażą się ludziom od tak, jak wyglądają, lecz wejdą w ciała najsłabszych ogniw i za ich pomocą zaczną siać zamęt. - westchnął Wampir i przytulił do swojego torsu dziewczynę. - Nie martw się obronię i ciebie, i twoją rodzinę.
-A jeśli nie dasz rady? - zapytała cicho.
-Dam, obiecuję. - ucałował ją w czoło, mając nadzieję że jednak uda mu się dotrzymać obietnicy. Nawet jeśli miałby sam zniszczyć świat ludzi zrobiłby to bez problemu, tylko po to by ochronić jego skarb.
   Po południu tuż po cichym obiedzie, do domu JungKooka przyszedł JiMin, który miał za zadanie wesprzeć Somin i zabrać ją w ciche i spokojne miejsce, by odpoczęła psychicznie. TaeHyung był zajęty, JungKook miał zamiar pomóc WonHo przy zabezpieczeniu domu Wampira, by w razie inwazji Demonów mieli czas na ratunek i ewentualną ucieczkę.
-Gdzie jest moja mała, kochana księżniczka? - zapytał jak zawsze roześmiany Wilkołak, mimo że sytuacja była cholernie trudna.
-Tutaj oppa. - westchnęła cicho i od razu wtuliła się w jego silny i umięśniony tors.
-Aish, nie bądź taka ponura moja księżniczko. - musnął czule i delikatnie jej czoło. - Teraz twój ulubiony oppa zabiera cię w cudowne i spokojne miejsce.
-Czyli gdzie, hm? - zapytała nieco zaciekawiona.
-To na razie tajemnica, ale ubierz się ciepło, bo troszkę zaczyna wiać i padać. - uśmiechnął się nieznacznie, nie chcąc dodawać, że to ze względy na powoli wychodzące z Piekieł, Demony.
  Już po kilku minutach Somin grzecznie siedziała na grzbiecie potężnego nieco puchatego i czarnego wilka, którym był JiMin. Trzymała się mocno jego obroży, którą specjalnie założył na tę okazję, z delikatnym, lecz wciąż smutnym uśmiechem podziwiała piękne widoki. Wilkołak miał rację, zrobiło się nieco chłodniej i powoli zaczynało padać, lecz dziewczyna się tym bardzo nie przejmowała, bo nie miała już na to sił. Dlatego też wtuliła się w ciepły grzbiet zwierzęcia i przymknęła swoje wciąż piękne, lecz pełne łez, błękitne oczy.
  
   W czasie, gdy Polka i Wilkołak powoli docierali na miejsce, JungKook czynił wszystko, by zabezpieczyć swój dom przed napaścią Demonów. Zdjął swoją już zabrudzoną i przemoczoną koszulkę, zostając tylko w samych spodenkach i czarnych trampkach. Poprawił mokre od potu włosy i spojrzał ukradkiem na WonHo, który z nie małym zaskoczeniem spojrzał na niego.
-No co? - mruknął Wampir za bardzo nie wiedząc o co chodzi Zmiennokształtnemu.
-Nie wierzę...
-Nie wierzysz w co?
-Kochasz się w Somin. - mruknął mocno zaskoczony chłopak o białych włosach.
-Niby skąd takie przypuszczenia, huh?
-Nie znosisz TaeHyunga, a jednak dbasz o Somin tak bardzo, że to przechodzi wszelkie możliwe oczekiwania... Kochasz się w niej, przyznaj.
-Nie będę się do niczego przyznawał jeśli nie jest to prawdą. - mruknął zły Wampir, lecz w tym momencie Zmiennokształtny chwycił go za ramiona, mrucząc.
-Kochasz ją, to widać w twoich czynach, słowach, nawet w tym w jaki sposób na nią patrzysz... Jakbyś świata poza nią nie widział.
-Nawet jeśli... To co z tego?
-Wiesz, że nie możesz zadzierać ze Stwórcą, prawda? On cię zabije jak psa, nawet gorzej jeśli się dowie...
-Nie dowie się, nie ma jak i kiedy, bo jest zbyt zajęty. - wyrwał się z jego uścisku.
-To Stwórca, Kook. On wie wszystko.
-Ale nie to.
-Skąd wiesz? Może po cichu planuje twoją śmierć, hm? Wcale bym się nie zdziwił, bo ma bzika na punkcie tej ludzkiej dziewczyny.
-Nie będzie z nią. - powiedział spokojnie z nutą groźby w swoim niskim głosie Kook.
-Skąd wiesz, co?
-Jest zbyt cienki by ją nawet przytulić. - prychnął rozbawiony.
-Kiedy się w niej zakochałeś, co? Kiedy ją pilnowałeś na samym początku w szkole?
-Nie.
-Więc kiedy?
-Dużo wcześniej. - mruknął już mocno podminowany, mając czerwone jak krew oczy.
-Wcześniej?
-W Piekle, kurwa no. W Piekle, podpisałem tej pierdolnięty pakt z HoSeokiem tylko dlatego, że obiecał mi wieczną i szczęśliwą miłość z Somin. Tylko zapomniał dodać, że ona mnie nie będzie kochać. - syknął i odszedł szybko od przyjaciela, zamykając się na nowo w sobie, pełny bólu i cierpienia. WonHo tylko spojrzał za Wampirem, zdając sobie sprawę, że Kook będzie już do końca swojego istnienia kochał Somin, żadnej innej nie pokocha, ponieważ podpisał pakt. A skoro do końca istnienia.... Czyli wiecznie będzie cierpiał katusze, jeśli Polka nie wybierze jego.

    Jeszcze w tym samym czasie, Stwórca patrolował ulice w poszukiwaniu Demonów, by móc je szybko i łatwo wytępić, póki były na tyle słabe. Od czasu do czasu musiał zabijać ludzi, lecz robił to w dobrej wierze, ponieważ ci byli już 'zainfekowani' istotami z Piekieł i wcześniej czy później i tak by zginęli. Jednak w pewnym momencie dostrzegł młodego chłopaka, który z ogromną brutalnością zadźgał jednego z policjantów. TaeHyung bez namysłu rzucił się na zainfekowanego i z ogromną siłą przypilił go do chodnika, wyjął szybko nóż z jego dłoni i odrzucił na bok, patrząc w zupełnie czarne oczy nieznajomego. Przyduszał go mocno i boleśnie, chcąc jak najszybciej wyciągnąć z niego Demona, który zdążył się zakorzenić w jego sercu i mózgu, dlatego już po chwili młodzieniec zmarł, a z jego ciało wyślizgnął się ohydny, i nieco krzywy Demon, który od razu rzucił się na TaeTae. Po mocnej szamotaninie i wyzwiskach pod adresem Kima, istota z Piekieł straciła życie i padła na środku chodnika w postaci mokre, czarnej plamy. W tym czasie Kim chciał usunąć ciała, lecz policyjny patrol go zauważył, policjanci wyszli z pojazdu i wymierzyli z niego z broni.
-Ręce do góry i cofnij się pod ścianę! - wrzasnął policjant, widząc dwa trupy obok V.  Stwórca grzecznie uniósł poranione nieco dłonie odwrócił się plecami do stróżów prawa, gdy mężczyźni powoli i niepewnie do niego podchodzili, Kim postanowił się wyrwać. Z jego skóry na plecach wyrosły dwa potężne, czarne skrzydła, chłopak bez słowa i czekania wzbił się ku burzowym chmurom, jednocześnie ginąc z oczu przerażonym ni niedowierzającym policjantom.

   - Omo, ale tu pięknie. - uśmiechnęła się zachwycona i nieco już spokojna dziewczyna o turkusowych włosach, by zaraz usiąść na nieco popękanym molo. JiMin objął ją od tyłu i usiadł za nią, wtulając ją w swój ciągle ciepły i umięśniony tors.
-Podoba ci się tu?
-Jest naprawdę magicznie oppa, tak cicho i spokojnie.
-Tak, jezioro w środku lasu i mały domek to jest to co kocham. - uśmiechnął się i okrył swoją bluzą jej nieco zziębnięte ciało.
-Przyprowadzisz mnie tu jeszcze kiedyś? Jak... Jak będzie po wszystkim?
-Oczywiście księżniczko, przyprowadzę ci tu i w wiele jeszcze innych naprawdę, pięknych i spokojnych miejsc.
- Taką mam nadzieję oppa. - uśmiechnęła się delikatnie i przymknęła oczy. Jednak ich spokój nie trwał zbyt długo, ponieważ uderzył w nich ogromny wiatr, dwójka przyjaciół spojrzała na środek jeziora, widząc, że powoli wyszło z nich kilka naprawdę paskudnych i zdeformowanych Demonów.
-Omo, mała. - przemienił się szybko w wilka i nakazał jej usiąść na swoim grzbiecie, był pewny, że w tym miejscu ich nie będzie, że będą tu sami i bezpieczni, lecz się mylił. Zagłada zbliżała się coraz szybciej i szybciej, dlatego musieli działać. Park ruszył biegiem w stronę lasu, gubiąc za sobą parę Demonów, która jeszcze nie wiedziała o obecności przyjaciół, dlatego mieli nadzieję, że dotrą do domu cali i zdrowi.
    Wilkołak biegł naprawdę szybko i zwinnie omijał drzewa starając się nie ranić przy tym Somin, lecz nie przewidział jednego. HoSeoka.
Polka została zepchnięta z JiMina i mocno upadła na ziemię nieco się przy tym raniąc, głośny śmiech Junga odbił się potężnym echem, wibrując przy tym mocno w ich głowach.
-O, jak słodko, dwójka przyjaciół wybrała się na spacer. Jaka szkoda będzie, jeśli nie przeżyjecie tego. - zaśmiał się rozbawiony, gdy w tym samym momencie Park zmienił się w potężną bestię. Rzucił się bez ostrzeżenia na księcia Piekieł i zaczął toczyć z nim walkę.  Somin miała tylko nadzieję, że albo JiMin wygra, albo przyjdzie im ktoś na pomoc, bo czuła, że to mogło się skończyć naprawdę tragicznie.
~ ~
I co sądzicie o tej części?
Podobała Wam się?
Oczywiście, walka zostanie jako tako opisana w kolejnym rozdziale, więc się nie martwice, że jest tutaj tak urwane. Nie chciałam by rozdział wyszedł zbyt długi by Was nie zanudzić.
Zaskoczyłam Was z V?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

Obserwatorzy