niedziela, 30 grudnia 2018

Nadchodzące posty

6 komentarzy:
Cześć
  Przychodzę do Was z małą informacją odnośnie moich przyszłych postów. Nie wiem kiedy je dodam, ale mam nadzieję, że jak najszybciej. Tsa..

1.Baekhyun - Czy to wreszcie koniec?
  Ciepłe dłonie Byuna sunęły delikatnie po nagim i rozgrzanym ciele ___, sprawiając, że na jej skórze pojawiły się dreszcze. Lecz nie były one wywołane uczuciem przyjemności, a wręcz przeciwnie, przez obrzydzenie i strach...
Scenariusz typowo psychopatyczny, powstaje na prośbę jednego ze słoneczek. Jest to nieco odmienna kontynuacja scenariusza z Byunem pt. Kolacja z potworem

2.Kris - Let's play baby!
    Przestronna nowoczesna cela z pięknym widokiem oraz miękki, biały materac, na którym spoczywała zmęczona i obolała ___. Ta sama dziewczyna, która śmiała odrzucić oświadczyny Wu ...

3.Reakcja MONSTA X - Gdy mają atak fanboy'a

4. Jin - Cukiernia
   Wystarczył mały i wspólny wypiek, by pomiędzy młodymi pracownikami cukierni coś małego zaiskrzyło. Czy będą razem, czy może ich miłość przejdzie do konkurencji, huh?

5.Kim Samuel - Don't worry be...
   Bo mój mały aniołek zwie się Samuelem, który najbardziej na świecie potrzebuje troski i miłości, a przede wszystkim MOJEJ obcności.

6. V - You MUST be mine...
    Nie ma takich murów, których nie dam rady przebić. Nie ma wód, których nie przepłynę. A na pewno nie ma takich ludzi, którzy staną mi na drodze do wiecznej miłości!

7. TKC - Awake - Powrót króla

8 /?/ TKC - Butterfly - Efekt motyla 
lub    Key- /Not/ Only boss
   Zgrabne palce Kibuma wsunęły się pod jej ołówkową spódnicę, a zadziorny uśmiech przyprawił ją o zawroty głowy. Jego niski głos przy jej uchu sprawił, że jej serce przyśpieszyło i zapewne doszłoby do igraszek, gdyby nie nagle włączający się, cholerny, faks...

  Planuje rozpocząć aktywność na Wattpadzie i nie ukrywam, że możliwym kosztem bloga I Need U. Zarówno zastanawiam się nad końcem tworzenia scenariuszy, czy reakcji, ponieważ pewna sytuacja sprawiła, że mam wyjebane już na pewne rzeczy. Co będzie? Zobaczymy, na razie jestem, ale niedługo może mnie nie być.

Cześć

niedziela, 9 grudnia 2018

Scenariusz #116 Jungkook Smile again...

2 komentarze:
   Ciemna postać przerażonego i rannego chłopaka mknęła szybko przez las niezdarnie omijając wystające gałęzie drzew. Jego oddech był szybki, łapczywy, sprawiający ogromne pieczenie w płucach młodocianego Koreańczyka. Jego ciemne i zapłakane oczy, patrzyły przed siebie wprost na wyjście z upiornego lasu, na cel, który miał go wybawić od niechybnej śmierci. Wyciągnął drżącą dłoń przed siebie, jakby starając się czegoś złapać i uwolnić, lecz w tej samej chwili poczuł ogromny, przeszywający ból w okolicy klatki piersiowej. W ogromnym szoku i bólu spojrzał na swoją część ciała, widząc miecz, który przebił jego ciało na wylot. Jedynie co zdążył zrobić to jęknąć z bólu i upaść na kolana, ostatni raz wspominając widok swojej pięknej kochanki, do której tak wiernie próbował się dostać.

   Porywisty wiatr, fale deszczu oraz pusta polana, na której leżał samotny, pogrzebany JungKook. Wokół niego było pełno poskładanych, pięknych tulipanów koloru białego, a tuż przy jego ziemnym grobie, klękała jego przepiękna kochanka. Jej blada od ogromnego żalu twarz była wpatrzona w krzyż, na którym było małe nieco już wyblakłe zdjęcie jej niedoszłego męża. Małą, zgrabną i równie bladą dłonią przejechała po mokrej nieco już błotnistej ziemi pod którą leżał piękny i pełny miłości Jeon. Słone łzy spływały po jej zaczerwienionych od zimna policzkach opadając na świeżo złożony bukiet tulipanów. Jej serce z każdą sekundą łamało się na coraz więcej kawałków, a każde jej spojrzenie na to wyblakłe zdjęcie, otwierało jej rany sprawiając ogromny ból.
-Uśmiechnij się do mnie ponownie... - wyszeptała i nie bacząc na nic, oparła swoją głowę na bukiecie kwiatów, przymykając swoje duże, pełne żalu i tęsknoty oczy. Miała wrażenie, że spod ziemi słyszy znów bicie serca, że niewidzialne dłonie JungKooka obejmują ją i wtulają w swój umięśniony tors, dając poczucie bezpieczeństwa i miłości, którą miał bezgraniczną względem niej.
-Błagam, uśmiechnij się do mnie jeszcze raz. - wymruczała, by po chwili zanieść się ogromnym płaczem.
   Z każdym kolejnym dniem zanosiła coraz to piękniejsze bukiety tulipanów, które sama wiernie zbierała. Kładła je na miejsce tych już starych, ale wciąż pięknych roślin. Jego grób musiał być idealny, piękny tak jak on, gdy żył. Lecz pewnego dnia, gdy jak zawsze zapłakana wtulała się w grób, jakaś duża, silna dłoń spoczęła na jej ramieniu. Bez słowa ktoś ją przytulił do siebie, do swojego równie umięśnionego torsu, starając się jej dać ukojenie w bólu, które uśmiercało ją każdego ponurego dnia.
-Musisz zacząć żyć na nowo. Na tyle ile ci serce pozwala. - usłyszała przy uchu niski, głęboki ton głosu. Nie miała pojęcia kim był ten chłopak, ale był równie przystojny jak jej Jeon.
-Nie potrafię, nie mogę bez swojego mężczyzny. - wyszeptała cicho, patrząc w oczy jej narzeczonego, które mimo tego wszystkiego wciąż się do niej uśmiechały.
-Potrafisz, JungKook nie chciałby, abyś się tak katowała. Miej go w sercu, ale otwórz je też na kogoś innego. - poczuła, że ktoś unosi jej głowę delikatnie za podbródek i wtedy jej oczom ukazał się przystojny brunet. Nieco przydługawe i mokre od deszczy włosy, opadały mu na przystojną, nieco owalną i ciemną twarz. Jego wyjątkowo duże i ciemne oczy, patrzyły z nieukrywaną miłością w te jej, a dłoń delikatnie sunęła po jej mokrej twarzy. Jego usta były wykrzywione w delikatnym bardzo subtelnym uśmiechu, dodając jej otuchy. Miała wrażenie, że tonie w objęciach jak i pod wpływem spojrzenia nieznajomego, lecz nie na tyle, by wpuścić go głębiej w swoje poranione i okaleczone serce.
-Kim jesteś i skąd się tu wziąłeś? - zapytała cicho, nie odrywając swoich oczy od nieznajomego.
-Jestem TaeHyung, przyjaciel twojego narzeczonego.
-Nie było cię na pogrzebie, nie było cię nigdy przy moim mężczyźnie, więc skąd mogę mieć pewność, że mówisz prawdę? - zapytała nieco podejrzliwie, by zaraz otrzymać odpowiedź.
-Zawsze trzymałem się na uboczu, nie chciałem nagle zjawiać się na pogrzebie, by wzbudzić jakieś swego rodzaju zainteresowanie. - tak, tu miał rację. Był niesamowicie przystojny, a jego urok osobisty poruszał kobiecie serce.
-Czemu więc nigdy nie widziałam cię przy grobie oppy?
-Chodzę zawsze w nocy, by móc w skupieniu oddać się modlitwie. - oznajmił spokojnie i kolejny raz ją wtulił w swoje ciało. Jednak tym razem, gdy spojrzała na zdjęcie JungKooka miała wrażenie, że patrzy na nią przerażony, chcąc ją o czymś powiadomić.
    Koreańczyk zawsze był jej opiekunem, w każdym momencie, gdy działo się u niej coś złego, wparowywał do jej domu, by ją ratować. Wyczuwał zagrożenie, które mogło ją dosięgnąć i nawet jeśli leżał martwy pod grubą ilością ziemi, wciąż nią wiernie pilnował. Nie mógł pozwolić, by coś się jej stało, a właśnie żyła w zagrożeniu, a to wszystko przez TaeHyunga.
Minęło już całkiem sporo czasu od śmierci Jeona, jakieś siedem lat, a wokół ___ wciąż kręcił się Kim, który pragnął podbić jej serce. Jednak ta była zamknięta na innych mężczyzn, ponieważ jej jedyny kochanek nie żył. Pozostała mu wierna i tej wierności pragnęła umrzeć.
   Siedziała skulona przy grobie swojego ukochanego, sadziła kwiaty, by zawsze miał pięknie wokół siebie. Jednak cały czas działo się coś dziwnego, nie dość że miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, to jeszcze czuła, że czyjeś usta delikatnie muskały jej szyję. Cały ten czas uważała, że to był jej JungKookie, który zawsze w ten sposób poprawiał jej ponury humor. Dlatego przymknęła oczy i rozkoszowała się tą myślą, gdy w pewnym momencie doznała wizji. Jej oczom ukazała się sytuacja, w której Koreańczyk uciekał przez las. Wiedziała, że ktoś go zabił, nie miała jednak pojęcia kto, ponieważ w tych latach i w tej wsi, nie było żadnej policji, która by się zajęła tą sprawą. Dlatego, gdy tylko doznała tej wizji, pragnęła się wybudzić jak najszybciej, lecz coś blokowało jej umysł. Doskonale widziała przerażonego bruneta, który uciekał przed kimś poprzez ponury i ciemny las, był już ranny, zmęczony i obolały, lecz mimo to ciągle biegł. Starał się dotrzeć do swojej niczego nieświadomej kochanki, by móc ją ostrzec przed zbliżającym się do niej niebezpieczeństwem. Jednak jedynie co zdążył zrobić, to wyciągnąć ku wyjściu z lasu swą dłoń, by zaraz upaść na kolana, a następnie na morką ziemię, zamordowanym. Wtedy morderca jej ukochanego, wyjął z ciała Jeona miecz i wyczyścił go dokładnie, by następnie zdjąć kaptur. W tej samej chwili jej przerażone oczy dojrzały zadowolonego TaeHyunga, który pod wpływem obsesji na punkcie ___ i ogromnej miłości do niej, zabił jej niedoszłego męża. Zakopał  miecz w lesie obok grobu Kooka i pociągnął go za nogi na sam środek lasu, mając nadzieję, że okoliczne zwierzęta go zjedzą. Jednak tak się nie stało, a ciało bruneta zostało znalezione przez myśliwego.
   Od tamtej pory nie widziała TaeHyunga, ponieważ tuż po tej wiadomości, którą przekazała rodzinie Jeonowi i swojej, powieszono Koreańczyka na oczach wszystkich mieszkańców wsi. Mogłoby się wydawać, że została sama, lecz tak naprawdę wciąż trwał przy niej jej ukochany, chroniąc ją przed każdym złem jak wtedy, gdy żył.
    W końcu po kilkudziesięciu latach i ona dożyła do sędziwego wieku, jak stara panna z ogrodem pełnym białych tulipanów i wciąż z krwawiącym z tęsknoty sercem. Miała wielu adoratorów, lecz żadnemu nie dała szansy, ponieważ tak jak zawsze sobie przyrzekali. I ona i JungKook będą sobie wierni do końca chwil. W ostatnich godzinach swojego życia, sadziła kolejne piękne kwiaty na grobie swojego ukochanego, który tak jak co dzień, uśmiechał się do niej wesoło dając jej chwilową otuchę.
-Uśmiechnij się do mnie raz jeszcze... - szeptała za każdym razem do zdjęcia niesamowicie pragnąc, kolejny raz choćby na kilka chwil, zobaczyć jego uroczy, pełny radości uśmiech.

     Kilkadziesiąt lat później, równie piękna dziewczyna spacerowała spokojnie po ładnie oświetlonym parku, słuchając muzyki. Od dziecka miała wrażenie, że za czymś tęskniła jednak nie miała pojęcia za czym, dlatego uznawała to za wyobraźnię. Przemierzała kolejne metry wsłuchana w muzykę, mając nieco rozmarzony wyraz twarzy, jej duże oczy wpatrzone były nieobecnie gdzieś w dal, dlatego nie wiedząc kiedy, wpadła na kogoś. Zamrugała szybko kilka razy widząc przed sobą równie zszokowanego, przystojnego i młodego bruneta, na oko osiemnastu lat.
-Omo, przepraszam, zagapiłam się. - powiedziała szybko, tonąc w jego cudownych oczach. I właśnie w tamtym momencie doznała uczucia, jakby kopnął ją prąd, ponieważ nieznajomy uśmiechnął się do niej słodko wyciągając do niej dłoń.
-Jestem JungKook, a ty? - uśmiechnął się, patrząc w jej oczy.
-Ja... ___. - powiedziała wciąż zszokowana, a gdy uścisnęli sobie dłonie, obydwoje poczuli przeszywający prąd, a ich krótkie, ale prawdziwe lata miłości rozbłysnęły w ich umysłach, sprawiając, że dawna para kochanków, miała kolejny raz szansę na przeżycie ze sobą kolejnych i oby tym razem długich chwil.
~ ~
Krótki scenariusz o stracie i następnej szansy.
Podobał Wam się?
Mam nadzieję, że mimo krótkiej ilości tekstu, zdołałam Wam przekazać uczucia, związane z tekstem.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

piątek, 7 grudnia 2018

#121 Reakcja NCT Gdy ich dziecko pyta się skąd biorą się dzieci

Brak komentarzy:
Witam *_*
Przybywam do Was z reakcją NCT, która jest zamówieniem. Jeśli kogoś pominęłam, coś pomyliłam to mi wybaczcie, ale nie należę do fandomu i nie wiem dokładnie jak się nazywają, i jak wyglądają.
Wiem, że chciałaś reakcję z NCT, ale nie lubię gdy ktoś mi nie pisze z jaką podgrupą (jeśli takowa jest), ponieważ mam wtedy problem, z którą pisać. Dlatego... tutaj macie równe 18 członków NCT. Czyli wszystkie podgrupy, dlatego jest możliwość, że będą powtórzenia, bo uwierzcie mi, że ciężko by takowych nie było. Wybacz, że tak długo czekasz, ale mam nadzieję, że ilość chłopaków, o których napisałam ci to zrekompensuje. Gdy ktoś jeszcze będzie chciał jakąś reakcję, NAPISZCIE mi z jaką podgrupą. To naprawdę ratuje tyłek.
   Zamówienie: Anonimek
Ostrzeżenia: Reakcje są krótkie, możliwe powtórzenia oraz możliwe, że gdzieś będzie błąd w gifach, bo tak jak wspominałam. Chłopaków nie poznaję.
  Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
TAEYONG
Po długim i naprawdę wyczerpującym treningu Taeyong usiadł padnięty na fotelu z kubkiem gorącego kakao. Przymknął oczy, by móc nacieszyć się chwilą ciszy i spokoju, gdy w pewnym momencie do salonu wpadła wasza mała, niesamowicie podobna do ojca córka, która była jego oczkiem w głowie. Bez wahania wdrapała się na kolana chłopaka i skradła mu małego buziaka na czole. 
-Tato? Tato, nie śpij!
-Aish nie śpię łobuzie, co się stało, hm? - uśmiechnął się do niej delikatnie, mając podkowy pod oczami i objął ją delikatnie.
-Tato, skąd się biorą dzieci ?
-Hm, skąd to pytanie? - spojrzał na nią nieco większymi oczami, nie za bardzo wiedząc jak wybrnąć z sytuacji.
-Oglądałam dziś bajkę, no i tam taka pani była w ciąży, czy w czymś.. I dlatego pytam, skąd biorą się dzieci?
-Wiesz słoneczko, to bardzo długo by mi zajęło, by ci to wytłumaczyć, a twój tata jest bardzo zmęczony. - ziewnął cicho, by pokazać małej, że nie było szansy na taką rozmowę. - Może w ramach tego, ty opowiesz mi bajkę?
-Dobrze, ale jutro odpowiesz na moje pytanie, dobrze? - posłała mu uroczy uśmiech, ciągnąc go do pokoju.
-Jasne, jak tylko wstaniesz. - zaśmiał się, doskonale wiedząc, że do rana jego mały łobuz zapomni o tym pytaniu.



TAEIL
 Jak każdego wieczoru Taeil i wasz mały synek, oglądali wspólnie bajki, by mały szybko zasnął, lecz często bywało tak, że to twój mąż zasypiał zamiast syna. Jednak tego wieczoru było inaczej, Moon zaczął już powoli przysypiać, gdy wasz synek usiadł mu na brzuchu i pociągnął go za policzku, pytając z uśmiechem.
-Tato, skąd się wziąłem?
-Hm?
-Skąd się wziąłem? Ja i inne dzieci? - Taeil spojrzał na niego nieco w szoku, ponieważ szkrab miał zaledwie pięć lat, ale to nie przeszkadzało mu, by już zadawać nieco krępujące pytania. 
-Jesteś za mały, bym odpowiedział ci na to pytanie, mały.
-Ale tato, ja naprawdę chcę wiedzieć. I jestem duży, sam myje ząbki.  - zaśmiał się, ukazując rząd małych i białych ząbków. 
-Aish, wziąłeś się z brzuszka mamy.
-Tak po prostu? 
-Tak, coś w rodzaju PYK i jesteś. - zaśmiał się cicho Taeil, patrząc na zdziwionego synka.
-To... dlaczego nie ma tego PYK i ja nie mam brata? 
-Wiesz... Mama ostatnio ma dużo na głowie, ale porozmawiam z nią o tym. - uśmiechnął się rozbawiony do małego, mierzwiąc mu nieco bujne, czarne włosy. 


JOHNNY
Seo był na placu zabaw z waszym synkiem, pilnował go, gdy mały się bawił w piaskownicy. 
-Chcesz pić, hm? - kucnął przy synku, podając mu jego ulubiony sok.
-Tato, co się stało tej pani? - pokazał nieco nieśmiało na kobietę w ciąży, która również pilnowała swojego synka.
-Ta pani jest w ciąży, czyli będzie miała małe dziecko. 
-Tak? A skąd?
-Z brzuszka... - mruknął John, nieco skrępowany rozmową. 
-Czy ona zjadła to dziecko...?
-Aish nie mały.
-To skąd je ma w brzuszku? - nie dawał za wygraną, a Seo w duchu się karcił, że zaczął mu już tłumaczyć tak dość odważną sytuację. 
-Wiesz, jak wrócimy do domu to zapytasz się mamy, hm? Jestem pewny, że ona wie skąd biorą się dzieci. - uśmiechnął się do synka dumny, że udało mu się w miarę logicznie ominąć rozmowę.
YUTA
Twój mąż, którym był Yuta pokładał ogromne nadzieje względem syna, który od najmłodszych lat uwielbiał piłkę nożną tak jak i on. Dlatego gdy tylko miał czas, uczył go nowych trików z piłką w waszym ogrodzie. 
-Tato?
-Tak? - uśmiechnął się do niego czule i posadził go na swoich kolanach. Wasz sześcioletni syn nieco skrępowany przeniósł wzrok na ciebie, będącą w zaawansowanej ciąży z bliźniakami. - Mały, coś się stało?
-Tato, bo ja nie wiem... skąd się biorą dzieci? - spojrzał na niego dużymi oczami i z lekkim skrępowaniem na twarzy.
-Aish synku, jesteś jeszcze za mały, ale mogę ci powiedzieć tylko tyle, że gdy rodzice się kochają i chcą stworzyć dużą rodzinkę, to co jakiś czas pojawia się takie małe bubu. 
-Takie, jakie ma mama w brzuchu?
-Dokładnie tak mały.
-Czyli... chcieliście powiększyć rodzinę?
-W rzeczy samej. - uśmiechnął sie do niego nieco również zawstydzony. - Jak dorośniesz nieco to ci wszystko wytłumaczę. 
-Wszystko?
-Wszystko synku.

KUN
Qian siedział spokojnie na werandzie, patrząc spokojnym wzrokiem przed siebie, gdy na dach werandy spadał deszcz. Uwielbiał taką pogodę, bo mógł się wyciszyć i nacieszyć dniem wolnym od pracy.
-Tato! - usłyszał wołanie swojej córki, gdy w pewnym momencie wpadła do pomieszczenia. 
-Omo, co się stało?
-Tato, bo znalazłam taką książkę. - usiadła mu na kolanach, pokazując album. - I co to takie dziwne?
-Hm? To? - popatrzył zaskoczony na zdjęcie USG, na którym była właśnie wasza córeczka. 
-To ty mała. 
-Ja? Ale... To takie... Glutowate... A ja taka nie jestem. 
-To tylko tak się wydaje, wiesz? 
-A skąd się wzięłam, hm? - uśmiechnęła się słodko w jego stronę. 
-Przyniosły cię bociany, tylko ciii, nie mów mamie, dobrze? - zaśmiał sie cicho, patrząc na zaskoczenie na twarzy waszej córki. 
-Omo, naprawdę? Bociany?!
-Dokładnie tak, wpadły do pokoju i wsadziły cię w takiej małej pieluszce do brzuszka mamy. - uśmiechnął się szeroko, tarmosząc nieco jej policzki.
-I mama o tym nie wie?!
-Oj nie, dlatego jej nie mów, dobrze? To taka nasza tajemnica, hm?
-Tak! - klasnęła radosna w dłonie, a Kun uśmiechnął się rozczulony, przypominając sobie jak jego ojciec tak samo mu tłumaczył, skąd dzieci wzięły się na świecie. 

DOYOUNG
Pewnej nocy wasza mała córeczka przyszła do was w nocy, nie mogąc spać. Doyoung z racji tego, że miał wolne, a ty musiałaś rano wstać, wziął małą na ręce i podreptał do jej pokoju. Obydwoje ułożyli się wygodnie na łóżku, chłopak objął swoją druga, najważniejszą kobietę życia i wtulił ją w siebie. 
-Tato, mam takie pytanie. 
-Jakie, hm?
-Bo wujek Taeil będzie miał dzidzie... Skąd ona się wzięła?
-Um... Wiesz. - zaczął nieco zszokowany, że wasza córka weszła na taki temat. - Jest taka dziecięca wróżka... No... I ona przynosi takie dzieci.
-Czyli, jeśli ją poproszę o taką siostrzyczkę to mi przeniesie? 
-Tak, mała. - uśmiechnął się lekko, cały czerwony z zawstydzenia. 
-I długo muszę czekać na prezent?
-Oj trosze tak, ale to tylko dlatego, że wróżka ma bardzo dużo pracy. 
-Dobrze, to ja ją poproszę i zaczekam, dobrze?
-Jasne perełko. - ucałował ją w głowę i wtulił w siebie, nie mogąc się doczekać, aż sam poprosi swoją wróżkę, by pozwoliła mu na złożenie zamówienia...

TEN
Twój narzeczony siedział w pizzeri z waszym czteroletnim synkiem. Obydwaj jedli razem pizze jednocześnie oglądając ulubioną książeczkę małego. Jednak w pewnym momencie duże i czarne oczy waszego synka skierowały się na rysunek kobiety w ciąży, dlatego z jego ust od razu padło pytanie.
-Tato? Skąd biorą się dzieci?
-Um, wiesz mały - zaczął nieco skrępowany Tajlandczyk upijając szybko kilka łyków shake. - Po prostu dorośli ludzi robią kilka... Rzeczy...
-Jakich rzeczy? - patrzył na niego z dużymi oczami.
-Pamiętasz jak mama mówiła, żebyś nie całował każdej napotkanej dziewczynki?
-Tak. Czemu pytasz tato?
-Bo właśnie z takich całusów biorą się dzieci...
-Tak? To czemu ja nie mam dużo braci skoro ty i mama tak dużo dajecie sobie buziaków? - nadal nie dawał za wygraną, a skrępowany do granic możliwości Ten, odpowiedział.
-Bo to bardziej skomplikowany proces niż mogłoby się wydawać. A teraz zjedz resztę pizzy łobuzie, bo zaraz wracamy do domu. - po tych słowach kolejny raz upił sporą ilość shake.

JAEHYUN
Sobotni wieczór był spędzany przez Jaehyuna tak jak zawsze, czyli na kąpieli młodszej córeczki, która nadzwyczaj kochała wodę i jej kąpiel potrafiła trwać nawet półtorej godziny. Koreańczyk mył spokojnie jej głowę, gdy ta bawiła się małą kaczuszką, lecz w pewnym momencie do jego uszu dotarło dość odważne pytanie.
-Skąd biorą się dziewczynki i chłopcy?
-Masz na myśli skąd biorą się dzieci, hm? - uśmiechnął się do niej czule.
-Tak. Skąd się biorą?
-Wiesz, jak tata tak mocno, mocno przytuli się do mamy, to potem jest takie małe bubu jak ty. - zaśmiał się cicho i nalał trochę wody do miski, by opłukać jej głowę, gdy nagle wasza córka z ogromną powagą oznajmiła..
-To... Ja jestem w ciąży?
-Hm? Czemu? 
-No bo HoSeok od wujka Yuty właśnie się tak mocno do mnie przytulił. 
-Omo, kochanie. - zaśmiał się rozczulony Jaehyun. - Jestem pewny, że aż tak mocno się do ciebie nie przytulił, skarbie. - nałożył jej pianę na nosek i dodał. - Spokojnie, akurat w ciążę zachodzą tylko duże dziewczynki. - po tych słowach kolejny raz się zaśmiał już nieco skrępowany.

WINWIN
Chińczyk wracał spokojnie z przedszkola z waszymi bliźniaczkami, gdy nagle jedna z waszych córek powiedziała.
-Tato, dziś jeden z kolegów śmiał się, że wie skąd biorą się dzieci. 
-Tak?  I co powiedział, hm? - spojrzał na nią zaskoczony, ale też zaciekawiony.
-Powiedział, że jak rodzice jadą gdzieś razem na kilka dni, to jak wracają, to mama jest w ciąży. Podobno specjalnie wyjeżdżają właśnie na kilka dni, bo podobno wyjmują dzieci z kapusty!
-Tato, to prawda? - zapytała młodsza z bliźniaczek. WinWin tylko zaśmiał się cicho i wziął obydwie na ręce, podrzucając nieco. 
-Co  do wyjazdu to prawda, ale z tą kapustą to bym się wahał. 
-To w takim razie skąd biorą się dzieci?
-Wiecie, mama wam to dokładnie wytłumaczy, bo właśnie do nas macha. - zaśmiał się cicho, pokazując im skinieniem głowy ciebie, gdy stałaś w progu domu. - Jestem pewny, że to będzie ciekawy wieczór. - dodał ze śmiechem pod nosem.

JUNGWOO
Kim od dłuższego czasu przekładał rozmowę z waszym sześcioletnim synem na temat tego skąd biorą się dzieci. Mimo dorosłego wieku był przerażony myślą, że to on z racji tego, że był mężczyzną i ojcem, będzie musiał przekazać tę wiedze swojemu synowi. Dlatego tuż po obiedzie zabrał chłopca do ogrodu i usiadł z nim na huśtawce. 
-Pytałeś mnie kiedyś skąd biorą się dzieci. Dlatego chciałem ci to wytłumaczyć. 
-Spokojnie tato, już to wiem.
-Co? Skąd? - spojrzał na niego w nie małym szoku.
-Zapytałem wujka Marka i wszystko mi to wytłumaczył. 
-Marka? Czyli... Co ci powiedział?
-Powiedział, że dzieci biorą się z dużej miłości rodziców i czasem z jarmaków. 
-Jarmaków? Czyli...
-No, podobno rodzice tam kupują dzieci. - po tych słowach zapadła cisza, lecz dopiero po kilku chwilach Jungwoo zauważył, że jego syn tak naprawdę zrobił sobie z niego żarty, i że w ciąż nie miał pojęcia skąd biorą się dzieci. 
-Osz ty... - zaśmiał się i zaczął go mocno łaskotać, słysząc tylko i wyłącznie głośny śmiech syna.

LUCAS
Oglądałaś razem ze swoim mężem i synkiem bajki, miałaś głowę na torsie Lucasa, a wasz synek tulił się między wami, co wyglądało bardzo słodko. Jednak w pewnym momencie usiadł ciekawy, prostując się nieco, ponieważ w bajce pojawił się moment, gdzie zaczął się poród. 
-Omo, skąd biorą się dzieci? - zapytał nagle, patrząc na wasze zaskoczone twarze. 
-Cóż... Tata ci to wytłumaczy. - zaśmiałaś się sama ciekawa jak wybrnie z tej sytuacji Chińczyk. Blondyn przeczesał włosy i przytulił do siebie swojego ukochanego synka, śmiejąc się. 
-Dostaliśmy cię w prezencie mały, wiesz?
-Omo tak? Od kogo? - zapytał jeszcze bardziej ciekawy. 
-Przyniosły nam cię takie małe i tak samo piękne aniołki jak ty, w takim małym koszyczku. - ucałował go w głowę i przytulił go również do swojego torsu, by zaraz również przyciągnąć do siebie zaskoczoną ciebie. 
-Czyli... Jestem aniołkiem?
-Tak mały, naszym małym, kochanym aniołkiem. - powiedział radosny i przytulił was mocno do siebie.




MARK
Podczas waszego małego pikniku w parku, wasza córka postanowiła was nieco zaskoczyć, zadając dość krępujące pytanie. 
-Powiecie mi skąd biorą się dzieci?
-Do czego jest ci potrzebna ta wiedza młoda damo, hm? -zapytał Mark patrząc to na ciebie to na waszą córkę. 
-Jestem po prostu bardzo ciekawa tato, no. Powiesz mi?
-Aish, jesteś na to jeszcze za młoda. Poza tym to bardzo skomplikowana sprawa, a mieliśmy spędzić dzień na relaksowaniu się, a nie uczeniu, prawda?
-Aish, no dobrze. Ale wieczorem mi powiesz, prawda? - zapytała, robiąc uroczą minkę. 
-Pogadam o tym z mamą, a potem z tobą, a teraz zmykaj na karuzelę. - oznajmił z uśmiechem, by po chwili spojrzeć na ciebie w ciąż w ogromnym szoku po tym pytaniu. - Ja nie wiem skąd ona bierze te pytania. - dodał, tuląc się mocno do ciebie.

RENJUN
Huang siedział właśnie z synem nad jego zadaniami domowymi, pomagając mu, gdy w pewnym momencie obydwaj trafili na pytanie.
-Właśnie, tato, skąd biorą się dzieci? 
-Nie rozumiem czego oni was uczą w tej drugiej klasie... - zaczął zmieszany, by dodać. - Dzieci biorą się z ogromnej miłości rodziców, wiesz? Tak mocno kocham twoją mamę, że dzięki temu pojawiłeś się na świecie.
-Omo naprawdę?!
- Oczywiście, gdyby nie twoja mama i jej miłość, nie byłoby nas tu obydwóch. - zaśmiał się i pocałował go w głowę. - To samo możesz napisać w zadaniu. Jestem pewny, że mama podzieli moje zdanie, łobuzie. 

JENO
Chłopak właśnie uczył się do swojej nowej roli w dramie, gdy na kanapę wdrapała się wasza mała córeczka, która zawsze podziwiła swojego tatę. Patrzyła na niego dużymi oczami i z uśmiechem, słuchając jego głosu. 
-Tato? Mogę zająć ci chwilkę?
-Omo, oczywiście aniołku. Co się stało, hm?
-Bo wiesz, chciałabym się dowiedzieć skąd biorą się dzieci?
-Nie jesteś na to jeszcze za mała, hm? Masz tylko pięć lat. - usiadł obok  niej i posadził ją na swoje kolana. 
-Naprawdę mnie to ciekawi. Powiesz mi?
-A co będę miał w ramach nagrody?
-Mam ciasteczka bananowe. - zaśmiała się cicho i potarła jego policzki swoimi małymi dłońmi. 
-No dobrze, więc dzieci biorą się z takiego małego koszyczka. Czasami są takie kładzione pod drzwiami domu, mały krasnal puka, a gdy otwierasz drzwi to w środku koszyczka widzisz dziecko.
-Omo, naprawdę? Krasnale dają dzieci?!
-Oczywiście perełko, a któż by inny, hm? -  zaśmiał się cicho, widząc jej nie małe zaskoczenie, lecz wiedział, że niedługo znowu zada to samo pytanie, a on będzie musiał wytłumaczyć dość krępujący temat.

HAECHAN
Lee byłby w trasie koncertowej, gdy jego syn zadałby mu to dość trudne pytanie podczas rozmowy na Skype. Koreańczyk przez chwilę nieco skrępowany szukałby dobrych słów, by zaraz powiedzieć. 
-Wiesz, dzieci biorą się z owoców. Wiesz, jak mama je dużo np. bananów...
-Bananów?
-Tak, tak. Banany mają dużo witamin, które potem dają dzieci w brzuchu... Tak... Wiesz mały... Zawołaj najlepiej mame, hm? Wytłumaczy ci to jeszcze lepiej niż ja. - zaśmiał się cicho, patrząc na zszokowanego syna.
JAEMIN
Na z kolei od razu bez zbędnego owijania w bawełnę, powiedziałby waszej córeczce tuż po zadaniu tego pytania odpowiedź. 
-Wiesz, dzieci biorą się z takich małych, białych pestek. Jak mama ma ich zbyt dużo w sobie to potem robi się w jej brzuchu taka mała dzidzia. 
-Pestek? Takich jak w arbuzie? - spojrzała na niego zaskoczona. 
-Tak mała dokładnie z takich samych, jak ma ich się za dużo to potem jest dzidzia. 
-Więc... Mama chyba dużo ich jadła...
-Tak, w końcu masz trójkę rodzeństwa. - zaśmiał się cicho, patrząc na bawiące się trojaczki w waszym ogrodzie. 

CHENLE
Zhong byłby na zakupach z waszym synkiem chcąc wybrać mu jakieś wygodne i ładne buty do przedszkola, gdy w pewnym momencie wasz mały łobuz zobaczył kobietę w ciąży. Oczywiście jako ciekawe dziecko od razu postanowił zapytać.
-Tato? Skąd biorą się dzieci?
-Aish mały... Wiesz... No... Dzieci przynoszą takie małe bałwanki co zimę.
-Hm? Jak to?
-Wiesz jak jest bardzo zimno, to mama z tatą przykrywają się puchatym kocem i tulą się mocno, a po dziewięciu miesiącach jest właśnie takie małe bubu jak ty. 
-Czyli.. Jak wczoraj widziałem jak tulisz się mocno z mamą pod kocem, to znaczy, że będę miał rodzeństwo? - zapytał zaciekawiony chłopiec, a Chenle słysząc to pobladł nieco i z nieco zażenowanym śmiechem odparł. 
-Chyba nie mały... Chyba nie...



JISUNG
Park spałby jeszcze smacznie, gdy do waszej sypialni wparowała ze śmiechem córka, która od razu skoczyła na Jisunga.
-Tato! Tato, wstawaj!
-Omo, co się stało? - ziewnął cicho zaskoczony. 
-Wiem już skąd biorą się dzieci!
-Hm? Co? Skąd?
-Teraz w bajce mówili, że dziecko przynosi Mikołaj! Podobno można sobie nawet życzyć takie dziecko pod choinkę! - klasnęła w dłonie na co Jisung zareagował cichym śmiechem. 
-Tak mała, to prawda. Dzidzię przynosi Mikołaj. - przytulił ją do siebie rozczulony i przykrył kocem. - To taki prezent dla rodziców. - dodał, przymykając oczy i tuląc do siebie waszą córkę.
~ ~ 
Cóż może nie wyszło cudownie, ale mam nadzieję, że mimo to miło się Wam czytało.
Za wszelkie możliwe błędy wybaczcie, ale jak wspominałam, nie jestem ich fanką, więc mogłam ich pomylić. 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

Obserwatorzy