niedziela, 9 grudnia 2018

Scenariusz #116 Jungkook Smile again...

   Ciemna postać przerażonego i rannego chłopaka mknęła szybko przez las niezdarnie omijając wystające gałęzie drzew. Jego oddech był szybki, łapczywy, sprawiający ogromne pieczenie w płucach młodocianego Koreańczyka. Jego ciemne i zapłakane oczy, patrzyły przed siebie wprost na wyjście z upiornego lasu, na cel, który miał go wybawić od niechybnej śmierci. Wyciągnął drżącą dłoń przed siebie, jakby starając się czegoś złapać i uwolnić, lecz w tej samej chwili poczuł ogromny, przeszywający ból w okolicy klatki piersiowej. W ogromnym szoku i bólu spojrzał na swoją część ciała, widząc miecz, który przebił jego ciało na wylot. Jedynie co zdążył zrobić to jęknąć z bólu i upaść na kolana, ostatni raz wspominając widok swojej pięknej kochanki, do której tak wiernie próbował się dostać.

   Porywisty wiatr, fale deszczu oraz pusta polana, na której leżał samotny, pogrzebany JungKook. Wokół niego było pełno poskładanych, pięknych tulipanów koloru białego, a tuż przy jego ziemnym grobie, klękała jego przepiękna kochanka. Jej blada od ogromnego żalu twarz była wpatrzona w krzyż, na którym było małe nieco już wyblakłe zdjęcie jej niedoszłego męża. Małą, zgrabną i równie bladą dłonią przejechała po mokrej nieco już błotnistej ziemi pod którą leżał piękny i pełny miłości Jeon. Słone łzy spływały po jej zaczerwienionych od zimna policzkach opadając na świeżo złożony bukiet tulipanów. Jej serce z każdą sekundą łamało się na coraz więcej kawałków, a każde jej spojrzenie na to wyblakłe zdjęcie, otwierało jej rany sprawiając ogromny ból.
-Uśmiechnij się do mnie ponownie... - wyszeptała i nie bacząc na nic, oparła swoją głowę na bukiecie kwiatów, przymykając swoje duże, pełne żalu i tęsknoty oczy. Miała wrażenie, że spod ziemi słyszy znów bicie serca, że niewidzialne dłonie JungKooka obejmują ją i wtulają w swój umięśniony tors, dając poczucie bezpieczeństwa i miłości, którą miał bezgraniczną względem niej.
-Błagam, uśmiechnij się do mnie jeszcze raz. - wymruczała, by po chwili zanieść się ogromnym płaczem.
   Z każdym kolejnym dniem zanosiła coraz to piękniejsze bukiety tulipanów, które sama wiernie zbierała. Kładła je na miejsce tych już starych, ale wciąż pięknych roślin. Jego grób musiał być idealny, piękny tak jak on, gdy żył. Lecz pewnego dnia, gdy jak zawsze zapłakana wtulała się w grób, jakaś duża, silna dłoń spoczęła na jej ramieniu. Bez słowa ktoś ją przytulił do siebie, do swojego równie umięśnionego torsu, starając się jej dać ukojenie w bólu, które uśmiercało ją każdego ponurego dnia.
-Musisz zacząć żyć na nowo. Na tyle ile ci serce pozwala. - usłyszała przy uchu niski, głęboki ton głosu. Nie miała pojęcia kim był ten chłopak, ale był równie przystojny jak jej Jeon.
-Nie potrafię, nie mogę bez swojego mężczyzny. - wyszeptała cicho, patrząc w oczy jej narzeczonego, które mimo tego wszystkiego wciąż się do niej uśmiechały.
-Potrafisz, JungKook nie chciałby, abyś się tak katowała. Miej go w sercu, ale otwórz je też na kogoś innego. - poczuła, że ktoś unosi jej głowę delikatnie za podbródek i wtedy jej oczom ukazał się przystojny brunet. Nieco przydługawe i mokre od deszczy włosy, opadały mu na przystojną, nieco owalną i ciemną twarz. Jego wyjątkowo duże i ciemne oczy, patrzyły z nieukrywaną miłością w te jej, a dłoń delikatnie sunęła po jej mokrej twarzy. Jego usta były wykrzywione w delikatnym bardzo subtelnym uśmiechu, dodając jej otuchy. Miała wrażenie, że tonie w objęciach jak i pod wpływem spojrzenia nieznajomego, lecz nie na tyle, by wpuścić go głębiej w swoje poranione i okaleczone serce.
-Kim jesteś i skąd się tu wziąłeś? - zapytała cicho, nie odrywając swoich oczy od nieznajomego.
-Jestem TaeHyung, przyjaciel twojego narzeczonego.
-Nie było cię na pogrzebie, nie było cię nigdy przy moim mężczyźnie, więc skąd mogę mieć pewność, że mówisz prawdę? - zapytała nieco podejrzliwie, by zaraz otrzymać odpowiedź.
-Zawsze trzymałem się na uboczu, nie chciałem nagle zjawiać się na pogrzebie, by wzbudzić jakieś swego rodzaju zainteresowanie. - tak, tu miał rację. Był niesamowicie przystojny, a jego urok osobisty poruszał kobiecie serce.
-Czemu więc nigdy nie widziałam cię przy grobie oppy?
-Chodzę zawsze w nocy, by móc w skupieniu oddać się modlitwie. - oznajmił spokojnie i kolejny raz ją wtulił w swoje ciało. Jednak tym razem, gdy spojrzała na zdjęcie JungKooka miała wrażenie, że patrzy na nią przerażony, chcąc ją o czymś powiadomić.
    Koreańczyk zawsze był jej opiekunem, w każdym momencie, gdy działo się u niej coś złego, wparowywał do jej domu, by ją ratować. Wyczuwał zagrożenie, które mogło ją dosięgnąć i nawet jeśli leżał martwy pod grubą ilością ziemi, wciąż nią wiernie pilnował. Nie mógł pozwolić, by coś się jej stało, a właśnie żyła w zagrożeniu, a to wszystko przez TaeHyunga.
Minęło już całkiem sporo czasu od śmierci Jeona, jakieś siedem lat, a wokół ___ wciąż kręcił się Kim, który pragnął podbić jej serce. Jednak ta była zamknięta na innych mężczyzn, ponieważ jej jedyny kochanek nie żył. Pozostała mu wierna i tej wierności pragnęła umrzeć.
   Siedziała skulona przy grobie swojego ukochanego, sadziła kwiaty, by zawsze miał pięknie wokół siebie. Jednak cały czas działo się coś dziwnego, nie dość że miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, to jeszcze czuła, że czyjeś usta delikatnie muskały jej szyję. Cały ten czas uważała, że to był jej JungKookie, który zawsze w ten sposób poprawiał jej ponury humor. Dlatego przymknęła oczy i rozkoszowała się tą myślą, gdy w pewnym momencie doznała wizji. Jej oczom ukazała się sytuacja, w której Koreańczyk uciekał przez las. Wiedziała, że ktoś go zabił, nie miała jednak pojęcia kto, ponieważ w tych latach i w tej wsi, nie było żadnej policji, która by się zajęła tą sprawą. Dlatego, gdy tylko doznała tej wizji, pragnęła się wybudzić jak najszybciej, lecz coś blokowało jej umysł. Doskonale widziała przerażonego bruneta, który uciekał przed kimś poprzez ponury i ciemny las, był już ranny, zmęczony i obolały, lecz mimo to ciągle biegł. Starał się dotrzeć do swojej niczego nieświadomej kochanki, by móc ją ostrzec przed zbliżającym się do niej niebezpieczeństwem. Jednak jedynie co zdążył zrobić, to wyciągnąć ku wyjściu z lasu swą dłoń, by zaraz upaść na kolana, a następnie na morką ziemię, zamordowanym. Wtedy morderca jej ukochanego, wyjął z ciała Jeona miecz i wyczyścił go dokładnie, by następnie zdjąć kaptur. W tej samej chwili jej przerażone oczy dojrzały zadowolonego TaeHyunga, który pod wpływem obsesji na punkcie ___ i ogromnej miłości do niej, zabił jej niedoszłego męża. Zakopał  miecz w lesie obok grobu Kooka i pociągnął go za nogi na sam środek lasu, mając nadzieję, że okoliczne zwierzęta go zjedzą. Jednak tak się nie stało, a ciało bruneta zostało znalezione przez myśliwego.
   Od tamtej pory nie widziała TaeHyunga, ponieważ tuż po tej wiadomości, którą przekazała rodzinie Jeonowi i swojej, powieszono Koreańczyka na oczach wszystkich mieszkańców wsi. Mogłoby się wydawać, że została sama, lecz tak naprawdę wciąż trwał przy niej jej ukochany, chroniąc ją przed każdym złem jak wtedy, gdy żył.
    W końcu po kilkudziesięciu latach i ona dożyła do sędziwego wieku, jak stara panna z ogrodem pełnym białych tulipanów i wciąż z krwawiącym z tęsknoty sercem. Miała wielu adoratorów, lecz żadnemu nie dała szansy, ponieważ tak jak zawsze sobie przyrzekali. I ona i JungKook będą sobie wierni do końca chwil. W ostatnich godzinach swojego życia, sadziła kolejne piękne kwiaty na grobie swojego ukochanego, który tak jak co dzień, uśmiechał się do niej wesoło dając jej chwilową otuchę.
-Uśmiechnij się do mnie raz jeszcze... - szeptała za każdym razem do zdjęcia niesamowicie pragnąc, kolejny raz choćby na kilka chwil, zobaczyć jego uroczy, pełny radości uśmiech.

     Kilkadziesiąt lat później, równie piękna dziewczyna spacerowała spokojnie po ładnie oświetlonym parku, słuchając muzyki. Od dziecka miała wrażenie, że za czymś tęskniła jednak nie miała pojęcia za czym, dlatego uznawała to za wyobraźnię. Przemierzała kolejne metry wsłuchana w muzykę, mając nieco rozmarzony wyraz twarzy, jej duże oczy wpatrzone były nieobecnie gdzieś w dal, dlatego nie wiedząc kiedy, wpadła na kogoś. Zamrugała szybko kilka razy widząc przed sobą równie zszokowanego, przystojnego i młodego bruneta, na oko osiemnastu lat.
-Omo, przepraszam, zagapiłam się. - powiedziała szybko, tonąc w jego cudownych oczach. I właśnie w tamtym momencie doznała uczucia, jakby kopnął ją prąd, ponieważ nieznajomy uśmiechnął się do niej słodko wyciągając do niej dłoń.
-Jestem JungKook, a ty? - uśmiechnął się, patrząc w jej oczy.
-Ja... ___. - powiedziała wciąż zszokowana, a gdy uścisnęli sobie dłonie, obydwoje poczuli przeszywający prąd, a ich krótkie, ale prawdziwe lata miłości rozbłysnęły w ich umysłach, sprawiając, że dawna para kochanków, miała kolejny raz szansę na przeżycie ze sobą kolejnych i oby tym razem długich chwil.
~ ~
Krótki scenariusz o stracie i następnej szansy.
Podobał Wam się?
Mam nadzieję, że mimo krótkiej ilości tekstu, zdołałam Wam przekazać uczucia, związane z tekstem.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

2 komentarze:

Obserwatorzy