Przychodzę do Was Słoneczka z czymś nowym na tym blogu. I zanim powiesz, że to jeden scenariusz z wielu innych, to zaczekaj. Masz rację, to będzie scenariusz, lecz nie horror, nie psychopatyczny, nie słodki, to będzie coś czego tu jeszcze nie było; bajka. Tak, to będzie bajka, taka sama jaką czytano w przedszkolu, czy w domu. Powrócisz na te parę minut do świata, gdzie wszystko wydaje się idealne i łatwe, księżniczki, rycerze a nawet złe wiedźmy. Chcę spróbować, czy będę potrafiła się wywiązać również z czegoś takiego, nie chce się ograniczać, chcę próbować nowych rzeczy. Pamiętaj Słoneczko, że czytając ten scenariusz musisz mieć w pamięci również to, że coś takiego piszę pierwszy raz w życiu i może się to okazać totalną klapą, lub zupełnie na odwrót - w co akurat niestety wątpię - daj i mi, i sobie szansę, okej? Już dawno go Wam obiecałam, a ja zawsze tych obietnic dotrzymuje, z różnym czasem, ale zawsze. Przynajmniej się staram.
Ostrzeżenia: Przemoc, wulgaryzmy, ogólnie świat bajkowy coś tak nierealnego, że może być nawet śmieszne.
Dedykacja: pikachen oraz delfinkek dahwa
Nie przedłużając....
Zapraszam
~ ~ ~
丨Sad Queen丨Park JiMin丨Bajka?丨
Dawno, dawno, nawet bardzo dawno temu w odległym państwie, które zwało się Morzem Łez zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Ciągłe najazdy wrogów, chaos wśród podwładnych, co chwile wykonywane kary śmierci, czasami nawet napady Wiedźm, czy Smoków. Wszyscy dookoła przewidywali szybki jego upadek, grabież, a na koniec pozostawione same sobie ruiny, by w kolejnych dekadach, czy stuleciach mogło powstać nowe państwo. Każdy, kto nie znał osobiście ludzi, władczyni, czy samej historii ów terenów dziwił się, że posiadało taką, a nie inną nazwę. Do ziem tego miejsca z trzech stron przylegało ogromnych rozmiarów, ciemne morze stąd jego pierwsza część, jednak Łez wzięło się ze względu na to, że od wieków władcy i ich potomkowie wylewali słone łzy nad tworzącą się historią ów terytorium. Liczne wojny, awantury między sąsiedzkie, czy zdrady w królestwie. Starsi ludzie często opowiadali, że morze wzięło się dlatego, że tysiące lat temu królowa straciła swojego męża na wojnie i dniami raz nocami płakała przez co dawniej suche równiny zaczęły niknąć pod wodą. Dlatego tym bardziej starszyzna żyła w niepokoju ze względu na ich przyszłą królową, T.I. Była to piękna i młoda dziewczyna, miała gęste oraz ciemne włosy, porcelanową cerę, dość krągłe ciało, lecz wciąż przy tym bardzo kobiece. Jednak największą uwagę w jej wyglądzie przykuwały jej duże, wręcz nienaturalne, czarne oczy. Gdy ktoś się im dłużej przyjrzał, mógł spokojnie dostrzec w nich ogromny smutek, pustkę, która pochłaniała ich posiadaczkę dosłownie od środka. Jej twarz mimo że piękna, młoda i delikatna, wyrażała tylko, i wyłącznie jedną emocję. Rozpaczliwy smutek. Nigdy w życiu się nie uśmiechnęła i nikt nie potrafił temu zaradzić, nawet okoliczni błaźni, którzy słynęli z tego, że udawało im się rozśmieszyć nawet najtrudniejszych ludzi. Jednak na T.I nie działało żadne ich zachowanie, czy słowa. Ludzie obawiali się, że ta ślicznotka i następczyni tronu urodziła się pod złą gwiazdą, i że te najazdy, walki, były przez nią. Więc nikogo nie zdziwi fakt, że wiele osób chciało aby zrezygnowała ze swego tronu tym samym ustępując miejsca komuś innemu.
Na ogromnym tarasie stała księżniczka, trzymała swe zmarznięte dłonie na wysadzanej złotem barierce, patrząc z melancholią na niespokojne fale. Jej zamek stał na ogromnym klifie, gdyby rzuciła czymkolwiek przed siebie, ten przedmiot rozbiłby się albo o ogromne oraz ostre głazy, lub wpadłby do wody, która podmywała ziemię. Jej prosta, miejscami koronkowa suknia powiewała delikatnie na wietrze, a ciemne włosy spięte były w warkocz. Z tęsknotą na bladej twarzy patrzyła na kłębiące się chmury tuż nad horyzontem, które zwiastowały zbliżający się sztorm. W oddali przemykające po nieboskłonie błyski, narastające odgłosy grzmotów i ogromny statek, który popychany wiatrem i wzrastającymi falami, mknął w stronę królewskiej przystani. Z natury była spokojną, rozważną oraz odpowiedzialną kobietą, która mimo młodego wieku, zachowywała się tak, jakby miała doświadczenie w rządzeniu.Wielu doradców pochwalało jej sposób bycia, lecz znaleźli się również tacy, którzy w takiej roli widzieliby kogoś innego niż akurat ją.
— Ach, gdybym mogła podróżować. Zwiedzać nieznane, poznawać nieznajomych, rozumieć nowe kultury — szepnęła, zaciskając dłonie na barierce.
— T.I rozchorujesz się! — wrzask za jej plecami przyprowadził ją na nowo do szarej rzeczywistości. Zerknęła na swą matkę przez ramię, by potem obrócić się do niej przodem i bez słowa podjeść do czterdziestoletniej kobiety, która niemalże od razu okryła ją puchatym kubrakiem. — Dobrze wiesz, że dziś jemy uroczystą kolację z Sir* Jiminem Parkiem oraz z Królem HoSeokiem II.
— Czyżby ten statek w oddali należał do nich?
— Och, tak! Weź kąpiel ciepłą i ubierz najlepszą suknię jaką masz w szafie. Prędko, nie ma czasu, będą tu lada chwila — Wysoka bruneta delikatnie pociągnęła swą córkę za rękę tym samym wprowadzając ją do ogromnej sypialni.
Ciepła kąpiel w mleku kokosowym, dokładne umycie gęstych, czarnych włosów oraz wyszorowanie każdej możliwej części ciała. Księżniczka przyodziała długą, krwisto-czerwoną suknię, która uwydatniała jej dość spory biust. Po obydwóch stronach głowy od skroni ku potylicy miała małe, warkocze, które po splątaniu ze sobą delikatnie opadały wraz z resztą włosów co podkreślało jej delikatne rysy twarzy. Wpleciono w nie obowiązkowo białe kwiaty, które dziewczyna wręcz uwielbiała. Na stopy ubrano ładne, czerwone buciki z małym obcasem, by dodać jej nieco wzrostu - i wyglądając jak na prawdziwą, przyszłą królową przystało, zaprowadzono ją do ogromnej jadalni. Przy głównych drzwiach stał Król w towarzystwie dwóch postawnych strażników, którzy gotowi byli do ataku w razie zagrożenia. Natomiast osiemnastolatka stała spokojnie przy swoim krześle wraz ze swą matą, która nerwowo poprawiała kosmyki swych długich, ciemnych włosów za lewe ucho.
— Witam HoSeoku — Niski głos króla Mina przyprawił gości o delikatne dreszcze. — Widzę, że przybyłeś ze swym najlepszym i najszlachetniejszym rycerzem, Sir JiMinem.
— Witaj YoonGi, tak masz rację, przybyłem z JiMinem, ponieważ darzę go ogromnym zaufaniem i wiem, że przy nim nic mi nie grozi.
— Muszę przyznać ci rację, królu — Pogodny głos rycerza rozbrzmiał echem po ogromnym holu. — Jest mi niezmiernie miło, że dane mi jest poznać tak powszechnie znanego i szanowanego króla — Ukłonił się z uśmiechem, oddając tym samym wyraz szacunku czterdziestoletniemu właścicielowi zamku.
— Przyjemność po mojej stronie, naprawdę. Teraz jednak zapraszam was na kolację, którą przygotowali moi najlepsi kucharze, lecz najpierw — Urwał chwilowo, wskazując dłonią na dwie, śliczne kobiety stojące obok siebie. Jedna z dużymi i czarnymi jak noc oczami, która z powagą patrzyła na przybyłych gości, natomiast druga, znacznie wyższa, patrzyła na nich z ciepłym uśmiechem. — Poznajcie, to ma żona Min Victoria oraz ma jedyna córeczka, Min T.I — Uśmiechnął się szeroko z dumą w głosie, patrząc na dwie kobiety swego życia. Siedemnastolatka spojrzała wpierw na króla, który przyodziany w najlepsze ubrania prezentował się naprawdę dobrze, mimo pięćdziesięciu dwóch lat oraz na jego towarzysza. Koreańczyk o średnim wzroście, bujnych, brąz włosach oraz uroczej nieco pulchnej twarzy. W jego lewym uchu tkwił mały kolczyk, na sobie miał ciemne spodnie oraz wygodną, dobraną koszulę, która opinała jego mięśnie.
— Och, słyszałem o waszej urodzie, ale Mój Aniele, wyglądacie niczym dzieła sztuki — odparł zachwycony mężczyzna, patrząc na nie z prawdziwym szokiem i uwielbieniem. — Mnie raczej znacie, lecz tegoż młodego paniczna zapewne nie.
— Sir Park JiMin, rycerz królestwa Suiren — Ukłonił się, całując przy tym damy w dłonie tak, jak na rycerza przystało. Ten mały, nieco nieśmiały uśmiech na twarzy dwudziestoctrzylatka przyprawił T.I o miłe uczucia, lecz jej mimika twarzy wcale tego nie okazywała. Chłopak z trudem odrywał od niej swój ciekawy wzrok, chcąc podziwiać jej piękno znacznie dłużej, lecz głos władcy tego państwa, przywrócił go na ziemię. Tym oto sposobem ona poznała słynnego rycerza, a on słynną "Zimną Księżniczkę", która znana była w wielu zakątkach świata.
Kolacja trwała w najlepsze, królewski grajek odgrywał spokojną melodię na harfie natomiast głębokie, pozłacane kielichy co jakiś czas uderzane były o siebie na znak toastu. Victoria co jakiś czas zajadała się soczystymi winogronami od czasu do czasu karmiąc nimi również męża. YoonGi rozmawiał żywo ze swym gościem na temat licznych walk na morzu oraz lądzie, który powoli zaczynał otaczać również Suiren. Natomiast T.I spokojnie popijała sok z owoców leśnych, słuchając w skupieniu rozmowy starszych, którzy prawdopodobnie zapomnieli o dwójce młodych, nudzących się kompanach.
— Córeczko, oprowadź proszę Sir JiMina po ogrodzie, hm? — Brunetka spojrzała wymownie na dziewczynę, widząc, że rycerz był bardziej zainteresowany księżniczką niżeli rozmową odnośnie walk.
— Dobrze, w razie problemów będziemy na zewnątrz nieopodal zamku — Ukłoniła się jednocześnie zerkając na brązowowłosego. Królowie nawet nie zauważyli, że młodsi opuścili jadalnię byli zbyt pochłonięci piciem czarnego wina i debatą odnośnie zbierającej się zgrai Smoków.
Obydwoje wyszli na ścieżkę, która wyłożona była płaskimi kamieniami wtapiającymi się idealnie w ziemię. Ruszyli w ciszy przed siebie obserwując ogromne krzewy z kwiatami, które były przycięte na tyle aby było widać również inne kwiaty posadzone wokół nich. Na ciemnym już nieboskłonie pojawiła się spora pełnia w towarzystwie kilku chmur zwiastujących zmianę pogody. Mimo że Park naprawdę się starał to nie potrafił iść obojętnie obok tak delikatnej, smutnej dziewczyny, której ciemne oczka połyskiwały od blasku księżyca. Zerknął na nią ukradkiem, widząc, że delikatnie drżała z zimna, dlatego nie pytając o zgodę, zarzucił na jej ramiona swój płaszcz.
— Och dziękuję, ale pan zmarznie — Jej spokojny, melodyjny głos idealnie wpasowywał się w ten magiczny, osobliwy klimat. Dlatego też starszy mimowolnie uśmiechnął się szeroko, poprawiając podwinięty kołnierz przy karku dziewczyny.
— Jestem JiMin, nie musisz zwracać się do mnie w taki sposób. A co do twoich trosk, nie martw się, gdyby było mi zimno nie oddawałabym ci płaszczu.
— Jesteś dobrze wychowanym rycerzem, dobrze wiem, że i tak byś to zrobił zważywszy na to, że noszę tytuł księżniczki — Spojrzała na niego, a jej wzrok wręcz go mroził. Był przepełniony rozpaczą, tęsknotą i wieloma innymi równie przykrymi odczuciami. Ujął niespodziewanie jej prawą dłoń i delikatnie ją ucałował, szepcząc.
— Usiądźmy na ławce i spokojnie porozmawiajmy. Pragnę cię bliżej poznać.
— Bezpośredni — Skomentowała i bez zbędnych słów wyminęła go, kierując się tym samym w stronę drewnianej ławki, z której był widok na piękną pełnię tuż nad połyskującą od niej taflą wody. Chłopak od razu ruszył za nią nieco onieśmielony, ponieważ dziewczyna roztaczała wokół siebie aurę tajemniczości, smutku i troski zarazem.
Ponownie między nimi zapadła cisza, którą przerywał tylko spokojny szum fal. Szatyn spoglądał na widok przed sobą, lecz co jakiś czas również na brunetkę, która bawiła się guzikiem od jego płaszczu. Odnosił wrażenie, że siedział obok anioła, który za karę został zrzucony na ziemię bez swych skrzydeł, mając tym samym nauczyć się jak funkcjonuje człowiek. T.I właśnie takiego anioła mu przypominała, dlatego obrócił się nieco przodem do niej tym samym przyciągając jej uwagę. Ich wzrok się skrzyżował, a on na nowo odczuł, że tonął.
— Opowiedz mi coś o sobie, hm? Coś, czego nie wie nikt — Zaczął, chcąc jakoś odwrócić uwagę towarzyszki od swojej czerwonej z zażenowania twarzy.
— Skąd mogę mieć pewność, że mogę powierzyć ci swe tajemnice? Wszędzie są ludzie, którzy chcą mnie zabić, poniżyć, zniszczyć.
— Obydwoje doskonale wiemy, że ja taki nie jestem. Możesz mi w pełni zaufać, a przynajmniej na tyle, na ile pozwala ci twe serce i rozum — Uśmiechnął się czule do niej, chcąc tym samym wywołać podobny wyraz twarzy u niej, lecz twarz osiemnastolatki pozostała nadal niewzruszona niczym kamień.
Rozmawiali naprawdę długo i spokojnie, dzielili niemalże identyczne pasje, posiadali nawet podobne poglądy na różne tematy. Byli niczym dwie połówki jabłka, pasowali do siebie w każdym calu.
— T.I! JiMin! Już północ pora wracać! — Usłyszeli królową, która z lampionem w ręku szukała ich wzrokiem.
— Idziemy! — Głos dziewczyny był melancholijny, wręcz ponury co mocno dziwiło Parka. Przecież starał się poprawić jej humor, dać powód do małego uśmiechu. — Dziękuję za miłą rozmowę, przyznaję, że brakuje mi kompana do nocnych rozmyślań na różne tematy. Nie mam nikogo bliskiego z kim mogłabym spędzać podobne chwile.
— Obiecuję, że następnym razem również spędzimy podobnie czas — Odparł, całując jej zmarzniętą dłoń tuż przed schodami prowadzącymi na górne piętro zamku. Osiemnastolatka oddała rycerzowi płaszcz i uniosła nieco suknię, by móc w spokoju wyjść po nieco stromych schodach.
— JiMinie?
— Tak?
— Wiem, że tego nie widać, ale naprawdę poprawiłeś mi humor i dałeś mi dużo nadziei — Zaczęła, patrząc w jego zaskoczone, duże oczy. — Doceniam twoje starania, by sprawić na mej twarzy uśmiech, ale wiedz, że to jest niemożliwe. Nikomu się to nigdy nie udało i nie uda, ale doceniam to co robiłeś podczas rozmowy — Dodała na koniec, by zaraz udać się do swej sypialni jednocześnie zostawiając zszokowanego Parka na środku holu.
Rycerz naprawdę nie rozumiał skąd w księżniczce było tyle smutku i rozpaczy skoro miała wszystko o czym marzyła, a król Min bardzo ją rozpieszczał Chłopak jeszcze przez chwilę stał przy schodach z dumą patrząc na ich samą górę, by zaraz nieco smętnym krokiem skierować się do sypialni dla gości.
Tak jak każdego dnia o równiutkiej ósmej rano rodzina Minów jadła pożywne śniadanie na tarasie, który przynależał do ogromnej jadalni. Tamtego dnia była przepiękna, słoneczna pogoda, więc nie tracąc takiej okazji, postanowili zjeść na świeżym powietrzu. T.I siedziała spokojnie w różowej sukni do połowy łydek, jedząc spokojnie chleb z miodem i popijając to schłodzonym mlekiem. Jej ciemne włosy powiewały nieco na rześkim wietrze, co sprawiało iż dziewczyna wyglądała niczym anioł. Przynajmniej tak uważał Park, który w kompletnym oszołomieniu zerkał na nią, nie mogąc oderwać swego rozanielonego spojrzenia od jej bladej twarzy i dużych, czarnych oczu.
— Za dwadzieścia minut wyruszamy ponownie do domu, JiMinie. Przygotowałeś nasze walizki, prawda?
— Tak, HoSeoku — Przytaknął z uśmiechem, dolewając swojemu królowi wina. Były na "T" z HoSeokiem, gdyż znali się naprawdę długo i byli dla siebie niczym najlepsi przyjaciele. Mimo różnicy statusu społecznego. — Nasz statek już czeka od dwudziestu minut przygotowany na kilkugodzinną podróż — Dodał, zerkając w prawą stronę tym samym kierując swe spojrzenie na ogromny, drewniany statek w królewskim porcie.
— Ile godzin trwa wasza podróż? — zapytała zaciekawiona osiemnastolatka, patrząc ze skupieniem w oczy nieco zawstydzonego i onieśmielonego Parka.
— Jeśli jest korzystny wiatr to około dwunastu godzin, lecz jeśli nie układa się nam po myśli to czasem i dwa dni — Zaczął szatyn, dodając szybko. — Potrzeba wielu ludzi i sprzętu, by ręcznie poruszyć takiego olbrzyma.
— Ach tak, zgadzam się — Kiwnął głową HoSeok upijając zaraz spory łyk wina. YoonGi spojrzał na swą żonę, a następnie na córkę, która z wyraźnym zainteresowaniem patrzyła na delikatnie kołyszący się statek. Doskonale wiedział, że jego jedyna córeczka pragnęła wyrwać się Suiren i poznać resztę krain, lecz doskonale wiedział, że zbliżało się do nich ogromne niebezpieczeństwo. Życie jego jedynego dziecka było zagrożone albowiem dostał powiadomienie, że szykowano zamach stanu na jedyną, prawowitą następczynię tronu. Wtem ich spokojnie śniadanie przerwały nagłe odwiedziny jednego z podwładnych króla HoSeoka.
— Przepraszam za nagłe przybycie, ale dostaliśmy wiadomość iż zbiera się na ogromny sztorm. Taka pogoda jest dla nas za bardzo niebezpieczna, myślę, że najlepszym wyjściem będzie zaczekanie aż pogoda się unormuje. Co sądzisz, królu? — Mężczyzna spojrzał na JiMina, a potem na jednego człowieka z załogi, mówiąc.
— Dobrze, czy mamy taką możliwość YoonGi? Czy możemy u ciebie jeszcze dzień przenocować?
— Oczywiście przyjacielu, miejsca mamy pod dostatkiem — Wraz z wypowiedzeniem tych słów, na twarzy Parka pojawił się ogromny uśmiech świadczący o jego niemałym zadowoleniu.
Tuż po śniadaniu starsi wybrali się na spacer po ogrodzie i dalsze rozmowy odnośnie zbierających się ludziach przeciwko młodej T.I. Natomiast wspomniana dziewczyna i rycerz, wybrali się na przejażdżkę konną wzdłuż klifu. Rozmawiali spokojnie na różne tematy, wymieniali się małymi ciekawostkami odnośnie siebie samych, a w przypływie odwagi obdarzali się dłuższymi spojrzeniami.
— Nie bez powodu mnie tak nazywają — Skomentowała osiemnastolatka, głaszcząc swego konia po grzywie. — Myślę, że przede wszystkim taką opinię wyrobiła mi miejscowa starszyzna, która chce się mnie pozbyć za pomocą młodych, głupich ludzi. Myślą, że dzięki temu w naszym kraju nastanie pokój.
— Czyli wiesz o — Urwał, ponieważ dziewczyna niespodziewanie ujęła jego dłoń, mówiąc chłodno.
— Wiem. Moi rodzice myślą, że żyję w spokoju od tych wszystkich rzeczy, lecz są w błędzie. Co jakiś czas nocami wybieram się pod osłoną nocy na miasto, przechadzając się między wypełnionymi po brzegi barami idzie dowiedzieć się wielu rzeczy, JiMinie.
— Jestem tu, by cię chronić T.I. Nikt nie zrobi ci krzywdy — Ucałował czule jej zimną dłoń jednocześnie patrząc w jej ciemne oczy.
— Nie martw się, naprawdę. Jestem gotowa na wszystko i pogodzona ze swym losem, urodziłam się pod złą gwiazdą, a przynajmniej tak mówią miejscowi. Mój los jest z góry zaplanowany.
— Nie. Nie zginiesz, nie, gdy jesteś u mego boku.
— Moja kraina się mnie boi, ludzie myślą, że jestem potworem. Według nich ściągam powodzie, susze, najazdy — Zaczęła wyliczać, cały czas trzymając towarzysza za dłoń. — Nie winię ich, gdybym była na ich miejscu, zapewne myślałabym tak samo. — Rycerza oszałamiało to, jak bardzo inteligentna była księżniczka, że myślała o swym ludzie nawet jeśli ten spiskował przeciwko niej.
— Spotka ich kara za to, co robią.
— Spotka, czy nie — Wzruszyła ramionami, patrząc na nie spokojną wodę, nad którą kłębiło się masę burzowych chmur. — Patrz — Kiwnęła głową na wodę. — Raz, dwa, trzy i teraz — Po tym zdaniu ogromny błysk rozświetlił zachmurzone niebo sprawiając, że na przedramionach Parka pojawiła się gęsia skórka.
— Och, skąd wiedziałaś?
— Nocami obserwowałam niebo podczas tego zjawiska, nauczyłam się paru ciekawych i przydatnych rzeczy — Kiwnęła głową jakby samą siebie utwierdzając w tym słowach. — Wracajmy, woda niebezpiecznie podmywa podłoże, sądzę że lada moment nadejdzie ulewa — I nie czekając na reakcję JiMina, ruszyła ponownie do zamku.
T.I była zupełnie inna pod każdym względem, a jej przerażająco duża wiedza odnośnie zjawisk pogodowych utwierdzała starszego w tym, że dziewczyna wiedziała znacznie więcej niż mogłoby się wydawać.
*Tak wiem, że do angielski odpowiednik nazwy szanowanego rycerza, aczkolwiek nie chciałam pisać jego polskiej wersji, na którą się natknęłam, ponieważ nie pasowałaby do scenariusza
I tym oto sposobem dobrnęliśmy do końca pierwszej części tego scenariusza. Pierwotnie miała być to jedna, długa praca, ale stwierdziłam, że niepotrzebnie będę Was tym zanudzać. Dlatego też macie to rozdzielone. W najbliższej części postaram się Was nie przynudzić scenariuszem za bardzo.
Chętnie zapraszam Was na Wattpada, gdzie nazywam się CiasteczkoTae, będzie mi miło jak będziecie śledzić moje prace również tam. Jednak to już Wasza decyzja. Ja tymczasem uciekam, ponieważ mam jeszcze kilka prac do zrobienia.
Na ogromnym tarasie stała księżniczka, trzymała swe zmarznięte dłonie na wysadzanej złotem barierce, patrząc z melancholią na niespokojne fale. Jej zamek stał na ogromnym klifie, gdyby rzuciła czymkolwiek przed siebie, ten przedmiot rozbiłby się albo o ogromne oraz ostre głazy, lub wpadłby do wody, która podmywała ziemię. Jej prosta, miejscami koronkowa suknia powiewała delikatnie na wietrze, a ciemne włosy spięte były w warkocz. Z tęsknotą na bladej twarzy patrzyła na kłębiące się chmury tuż nad horyzontem, które zwiastowały zbliżający się sztorm. W oddali przemykające po nieboskłonie błyski, narastające odgłosy grzmotów i ogromny statek, który popychany wiatrem i wzrastającymi falami, mknął w stronę królewskiej przystani. Z natury była spokojną, rozważną oraz odpowiedzialną kobietą, która mimo młodego wieku, zachowywała się tak, jakby miała doświadczenie w rządzeniu.Wielu doradców pochwalało jej sposób bycia, lecz znaleźli się również tacy, którzy w takiej roli widzieliby kogoś innego niż akurat ją.
— Ach, gdybym mogła podróżować. Zwiedzać nieznane, poznawać nieznajomych, rozumieć nowe kultury — szepnęła, zaciskając dłonie na barierce.
— T.I rozchorujesz się! — wrzask za jej plecami przyprowadził ją na nowo do szarej rzeczywistości. Zerknęła na swą matkę przez ramię, by potem obrócić się do niej przodem i bez słowa podjeść do czterdziestoletniej kobiety, która niemalże od razu okryła ją puchatym kubrakiem. — Dobrze wiesz, że dziś jemy uroczystą kolację z Sir* Jiminem Parkiem oraz z Królem HoSeokiem II.
— Czyżby ten statek w oddali należał do nich?
— Och, tak! Weź kąpiel ciepłą i ubierz najlepszą suknię jaką masz w szafie. Prędko, nie ma czasu, będą tu lada chwila — Wysoka bruneta delikatnie pociągnęła swą córkę za rękę tym samym wprowadzając ją do ogromnej sypialni.
Ciepła kąpiel w mleku kokosowym, dokładne umycie gęstych, czarnych włosów oraz wyszorowanie każdej możliwej części ciała. Księżniczka przyodziała długą, krwisto-czerwoną suknię, która uwydatniała jej dość spory biust. Po obydwóch stronach głowy od skroni ku potylicy miała małe, warkocze, które po splątaniu ze sobą delikatnie opadały wraz z resztą włosów co podkreślało jej delikatne rysy twarzy. Wpleciono w nie obowiązkowo białe kwiaty, które dziewczyna wręcz uwielbiała. Na stopy ubrano ładne, czerwone buciki z małym obcasem, by dodać jej nieco wzrostu - i wyglądając jak na prawdziwą, przyszłą królową przystało, zaprowadzono ją do ogromnej jadalni. Przy głównych drzwiach stał Król w towarzystwie dwóch postawnych strażników, którzy gotowi byli do ataku w razie zagrożenia. Natomiast osiemnastolatka stała spokojnie przy swoim krześle wraz ze swą matą, która nerwowo poprawiała kosmyki swych długich, ciemnych włosów za lewe ucho.
— Witam HoSeoku — Niski głos króla Mina przyprawił gości o delikatne dreszcze. — Widzę, że przybyłeś ze swym najlepszym i najszlachetniejszym rycerzem, Sir JiMinem.
— Witaj YoonGi, tak masz rację, przybyłem z JiMinem, ponieważ darzę go ogromnym zaufaniem i wiem, że przy nim nic mi nie grozi.
— Muszę przyznać ci rację, królu — Pogodny głos rycerza rozbrzmiał echem po ogromnym holu. — Jest mi niezmiernie miło, że dane mi jest poznać tak powszechnie znanego i szanowanego króla — Ukłonił się z uśmiechem, oddając tym samym wyraz szacunku czterdziestoletniemu właścicielowi zamku.
— Przyjemność po mojej stronie, naprawdę. Teraz jednak zapraszam was na kolację, którą przygotowali moi najlepsi kucharze, lecz najpierw — Urwał chwilowo, wskazując dłonią na dwie, śliczne kobiety stojące obok siebie. Jedna z dużymi i czarnymi jak noc oczami, która z powagą patrzyła na przybyłych gości, natomiast druga, znacznie wyższa, patrzyła na nich z ciepłym uśmiechem. — Poznajcie, to ma żona Min Victoria oraz ma jedyna córeczka, Min T.I — Uśmiechnął się szeroko z dumą w głosie, patrząc na dwie kobiety swego życia. Siedemnastolatka spojrzała wpierw na króla, który przyodziany w najlepsze ubrania prezentował się naprawdę dobrze, mimo pięćdziesięciu dwóch lat oraz na jego towarzysza. Koreańczyk o średnim wzroście, bujnych, brąz włosach oraz uroczej nieco pulchnej twarzy. W jego lewym uchu tkwił mały kolczyk, na sobie miał ciemne spodnie oraz wygodną, dobraną koszulę, która opinała jego mięśnie.
— Och, słyszałem o waszej urodzie, ale Mój Aniele, wyglądacie niczym dzieła sztuki — odparł zachwycony mężczyzna, patrząc na nie z prawdziwym szokiem i uwielbieniem. — Mnie raczej znacie, lecz tegoż młodego paniczna zapewne nie.
— Sir Park JiMin, rycerz królestwa Suiren — Ukłonił się, całując przy tym damy w dłonie tak, jak na rycerza przystało. Ten mały, nieco nieśmiały uśmiech na twarzy dwudziestoctrzylatka przyprawił T.I o miłe uczucia, lecz jej mimika twarzy wcale tego nie okazywała. Chłopak z trudem odrywał od niej swój ciekawy wzrok, chcąc podziwiać jej piękno znacznie dłużej, lecz głos władcy tego państwa, przywrócił go na ziemię. Tym oto sposobem ona poznała słynnego rycerza, a on słynną "Zimną Księżniczkę", która znana była w wielu zakątkach świata.
Kolacja trwała w najlepsze, królewski grajek odgrywał spokojną melodię na harfie natomiast głębokie, pozłacane kielichy co jakiś czas uderzane były o siebie na znak toastu. Victoria co jakiś czas zajadała się soczystymi winogronami od czasu do czasu karmiąc nimi również męża. YoonGi rozmawiał żywo ze swym gościem na temat licznych walk na morzu oraz lądzie, który powoli zaczynał otaczać również Suiren. Natomiast T.I spokojnie popijała sok z owoców leśnych, słuchając w skupieniu rozmowy starszych, którzy prawdopodobnie zapomnieli o dwójce młodych, nudzących się kompanach.
— Córeczko, oprowadź proszę Sir JiMina po ogrodzie, hm? — Brunetka spojrzała wymownie na dziewczynę, widząc, że rycerz był bardziej zainteresowany księżniczką niżeli rozmową odnośnie walk.
— Dobrze, w razie problemów będziemy na zewnątrz nieopodal zamku — Ukłoniła się jednocześnie zerkając na brązowowłosego. Królowie nawet nie zauważyli, że młodsi opuścili jadalnię byli zbyt pochłonięci piciem czarnego wina i debatą odnośnie zbierającej się zgrai Smoków.
Obydwoje wyszli na ścieżkę, która wyłożona była płaskimi kamieniami wtapiającymi się idealnie w ziemię. Ruszyli w ciszy przed siebie obserwując ogromne krzewy z kwiatami, które były przycięte na tyle aby było widać również inne kwiaty posadzone wokół nich. Na ciemnym już nieboskłonie pojawiła się spora pełnia w towarzystwie kilku chmur zwiastujących zmianę pogody. Mimo że Park naprawdę się starał to nie potrafił iść obojętnie obok tak delikatnej, smutnej dziewczyny, której ciemne oczka połyskiwały od blasku księżyca. Zerknął na nią ukradkiem, widząc, że delikatnie drżała z zimna, dlatego nie pytając o zgodę, zarzucił na jej ramiona swój płaszcz.
— Och dziękuję, ale pan zmarznie — Jej spokojny, melodyjny głos idealnie wpasowywał się w ten magiczny, osobliwy klimat. Dlatego też starszy mimowolnie uśmiechnął się szeroko, poprawiając podwinięty kołnierz przy karku dziewczyny.
— Jestem JiMin, nie musisz zwracać się do mnie w taki sposób. A co do twoich trosk, nie martw się, gdyby było mi zimno nie oddawałabym ci płaszczu.
— Jesteś dobrze wychowanym rycerzem, dobrze wiem, że i tak byś to zrobił zważywszy na to, że noszę tytuł księżniczki — Spojrzała na niego, a jej wzrok wręcz go mroził. Był przepełniony rozpaczą, tęsknotą i wieloma innymi równie przykrymi odczuciami. Ujął niespodziewanie jej prawą dłoń i delikatnie ją ucałował, szepcząc.
— Usiądźmy na ławce i spokojnie porozmawiajmy. Pragnę cię bliżej poznać.
— Bezpośredni — Skomentowała i bez zbędnych słów wyminęła go, kierując się tym samym w stronę drewnianej ławki, z której był widok na piękną pełnię tuż nad połyskującą od niej taflą wody. Chłopak od razu ruszył za nią nieco onieśmielony, ponieważ dziewczyna roztaczała wokół siebie aurę tajemniczości, smutku i troski zarazem.
Ponownie między nimi zapadła cisza, którą przerywał tylko spokojny szum fal. Szatyn spoglądał na widok przed sobą, lecz co jakiś czas również na brunetkę, która bawiła się guzikiem od jego płaszczu. Odnosił wrażenie, że siedział obok anioła, który za karę został zrzucony na ziemię bez swych skrzydeł, mając tym samym nauczyć się jak funkcjonuje człowiek. T.I właśnie takiego anioła mu przypominała, dlatego obrócił się nieco przodem do niej tym samym przyciągając jej uwagę. Ich wzrok się skrzyżował, a on na nowo odczuł, że tonął.
— Opowiedz mi coś o sobie, hm? Coś, czego nie wie nikt — Zaczął, chcąc jakoś odwrócić uwagę towarzyszki od swojej czerwonej z zażenowania twarzy.
— Skąd mogę mieć pewność, że mogę powierzyć ci swe tajemnice? Wszędzie są ludzie, którzy chcą mnie zabić, poniżyć, zniszczyć.
— Obydwoje doskonale wiemy, że ja taki nie jestem. Możesz mi w pełni zaufać, a przynajmniej na tyle, na ile pozwala ci twe serce i rozum — Uśmiechnął się czule do niej, chcąc tym samym wywołać podobny wyraz twarzy u niej, lecz twarz osiemnastolatki pozostała nadal niewzruszona niczym kamień.
Rozmawiali naprawdę długo i spokojnie, dzielili niemalże identyczne pasje, posiadali nawet podobne poglądy na różne tematy. Byli niczym dwie połówki jabłka, pasowali do siebie w każdym calu.
— T.I! JiMin! Już północ pora wracać! — Usłyszeli królową, która z lampionem w ręku szukała ich wzrokiem.
— Idziemy! — Głos dziewczyny był melancholijny, wręcz ponury co mocno dziwiło Parka. Przecież starał się poprawić jej humor, dać powód do małego uśmiechu. — Dziękuję za miłą rozmowę, przyznaję, że brakuje mi kompana do nocnych rozmyślań na różne tematy. Nie mam nikogo bliskiego z kim mogłabym spędzać podobne chwile.
— Obiecuję, że następnym razem również spędzimy podobnie czas — Odparł, całując jej zmarzniętą dłoń tuż przed schodami prowadzącymi na górne piętro zamku. Osiemnastolatka oddała rycerzowi płaszcz i uniosła nieco suknię, by móc w spokoju wyjść po nieco stromych schodach.
— JiMinie?
— Tak?
— Wiem, że tego nie widać, ale naprawdę poprawiłeś mi humor i dałeś mi dużo nadziei — Zaczęła, patrząc w jego zaskoczone, duże oczy. — Doceniam twoje starania, by sprawić na mej twarzy uśmiech, ale wiedz, że to jest niemożliwe. Nikomu się to nigdy nie udało i nie uda, ale doceniam to co robiłeś podczas rozmowy — Dodała na koniec, by zaraz udać się do swej sypialni jednocześnie zostawiając zszokowanego Parka na środku holu.
Rycerz naprawdę nie rozumiał skąd w księżniczce było tyle smutku i rozpaczy skoro miała wszystko o czym marzyła, a król Min bardzo ją rozpieszczał Chłopak jeszcze przez chwilę stał przy schodach z dumą patrząc na ich samą górę, by zaraz nieco smętnym krokiem skierować się do sypialni dla gości.
Tak jak każdego dnia o równiutkiej ósmej rano rodzina Minów jadła pożywne śniadanie na tarasie, który przynależał do ogromnej jadalni. Tamtego dnia była przepiękna, słoneczna pogoda, więc nie tracąc takiej okazji, postanowili zjeść na świeżym powietrzu. T.I siedziała spokojnie w różowej sukni do połowy łydek, jedząc spokojnie chleb z miodem i popijając to schłodzonym mlekiem. Jej ciemne włosy powiewały nieco na rześkim wietrze, co sprawiało iż dziewczyna wyglądała niczym anioł. Przynajmniej tak uważał Park, który w kompletnym oszołomieniu zerkał na nią, nie mogąc oderwać swego rozanielonego spojrzenia od jej bladej twarzy i dużych, czarnych oczu.
— Za dwadzieścia minut wyruszamy ponownie do domu, JiMinie. Przygotowałeś nasze walizki, prawda?
— Tak, HoSeoku — Przytaknął z uśmiechem, dolewając swojemu królowi wina. Były na "T" z HoSeokiem, gdyż znali się naprawdę długo i byli dla siebie niczym najlepsi przyjaciele. Mimo różnicy statusu społecznego. — Nasz statek już czeka od dwudziestu minut przygotowany na kilkugodzinną podróż — Dodał, zerkając w prawą stronę tym samym kierując swe spojrzenie na ogromny, drewniany statek w królewskim porcie.
— Ile godzin trwa wasza podróż? — zapytała zaciekawiona osiemnastolatka, patrząc ze skupieniem w oczy nieco zawstydzonego i onieśmielonego Parka.
— Jeśli jest korzystny wiatr to około dwunastu godzin, lecz jeśli nie układa się nam po myśli to czasem i dwa dni — Zaczął szatyn, dodając szybko. — Potrzeba wielu ludzi i sprzętu, by ręcznie poruszyć takiego olbrzyma.
— Ach tak, zgadzam się — Kiwnął głową HoSeok upijając zaraz spory łyk wina. YoonGi spojrzał na swą żonę, a następnie na córkę, która z wyraźnym zainteresowaniem patrzyła na delikatnie kołyszący się statek. Doskonale wiedział, że jego jedyna córeczka pragnęła wyrwać się Suiren i poznać resztę krain, lecz doskonale wiedział, że zbliżało się do nich ogromne niebezpieczeństwo. Życie jego jedynego dziecka było zagrożone albowiem dostał powiadomienie, że szykowano zamach stanu na jedyną, prawowitą następczynię tronu. Wtem ich spokojnie śniadanie przerwały nagłe odwiedziny jednego z podwładnych króla HoSeoka.
— Przepraszam za nagłe przybycie, ale dostaliśmy wiadomość iż zbiera się na ogromny sztorm. Taka pogoda jest dla nas za bardzo niebezpieczna, myślę, że najlepszym wyjściem będzie zaczekanie aż pogoda się unormuje. Co sądzisz, królu? — Mężczyzna spojrzał na JiMina, a potem na jednego człowieka z załogi, mówiąc.
— Dobrze, czy mamy taką możliwość YoonGi? Czy możemy u ciebie jeszcze dzień przenocować?
— Oczywiście przyjacielu, miejsca mamy pod dostatkiem — Wraz z wypowiedzeniem tych słów, na twarzy Parka pojawił się ogromny uśmiech świadczący o jego niemałym zadowoleniu.
Tuż po śniadaniu starsi wybrali się na spacer po ogrodzie i dalsze rozmowy odnośnie zbierających się ludziach przeciwko młodej T.I. Natomiast wspomniana dziewczyna i rycerz, wybrali się na przejażdżkę konną wzdłuż klifu. Rozmawiali spokojnie na różne tematy, wymieniali się małymi ciekawostkami odnośnie siebie samych, a w przypływie odwagi obdarzali się dłuższymi spojrzeniami.
— Nie bez powodu mnie tak nazywają — Skomentowała osiemnastolatka, głaszcząc swego konia po grzywie. — Myślę, że przede wszystkim taką opinię wyrobiła mi miejscowa starszyzna, która chce się mnie pozbyć za pomocą młodych, głupich ludzi. Myślą, że dzięki temu w naszym kraju nastanie pokój.
— Czyli wiesz o — Urwał, ponieważ dziewczyna niespodziewanie ujęła jego dłoń, mówiąc chłodno.
— Wiem. Moi rodzice myślą, że żyję w spokoju od tych wszystkich rzeczy, lecz są w błędzie. Co jakiś czas nocami wybieram się pod osłoną nocy na miasto, przechadzając się między wypełnionymi po brzegi barami idzie dowiedzieć się wielu rzeczy, JiMinie.
— Jestem tu, by cię chronić T.I. Nikt nie zrobi ci krzywdy — Ucałował czule jej zimną dłoń jednocześnie patrząc w jej ciemne oczy.
— Nie martw się, naprawdę. Jestem gotowa na wszystko i pogodzona ze swym losem, urodziłam się pod złą gwiazdą, a przynajmniej tak mówią miejscowi. Mój los jest z góry zaplanowany.
— Nie. Nie zginiesz, nie, gdy jesteś u mego boku.
— Moja kraina się mnie boi, ludzie myślą, że jestem potworem. Według nich ściągam powodzie, susze, najazdy — Zaczęła wyliczać, cały czas trzymając towarzysza za dłoń. — Nie winię ich, gdybym była na ich miejscu, zapewne myślałabym tak samo. — Rycerza oszałamiało to, jak bardzo inteligentna była księżniczka, że myślała o swym ludzie nawet jeśli ten spiskował przeciwko niej.
— Spotka ich kara za to, co robią.
— Spotka, czy nie — Wzruszyła ramionami, patrząc na nie spokojną wodę, nad którą kłębiło się masę burzowych chmur. — Patrz — Kiwnęła głową na wodę. — Raz, dwa, trzy i teraz — Po tym zdaniu ogromny błysk rozświetlił zachmurzone niebo sprawiając, że na przedramionach Parka pojawiła się gęsia skórka.
— Och, skąd wiedziałaś?
— Nocami obserwowałam niebo podczas tego zjawiska, nauczyłam się paru ciekawych i przydatnych rzeczy — Kiwnęła głową jakby samą siebie utwierdzając w tym słowach. — Wracajmy, woda niebezpiecznie podmywa podłoże, sądzę że lada moment nadejdzie ulewa — I nie czekając na reakcję JiMina, ruszyła ponownie do zamku.
T.I była zupełnie inna pod każdym względem, a jej przerażająco duża wiedza odnośnie zjawisk pogodowych utwierdzała starszego w tym, że dziewczyna wiedziała znacznie więcej niż mogłoby się wydawać.
*Tak wiem, że do angielski odpowiednik nazwy szanowanego rycerza, aczkolwiek nie chciałam pisać jego polskiej wersji, na którą się natknęłam, ponieważ nie pasowałaby do scenariusza
I tym oto sposobem dobrnęliśmy do końca pierwszej części tego scenariusza. Pierwotnie miała być to jedna, długa praca, ale stwierdziłam, że niepotrzebnie będę Was tym zanudzać. Dlatego też macie to rozdzielone. W najbliższej części postaram się Was nie przynudzić scenariuszem za bardzo.
Chętnie zapraszam Was na Wattpada, gdzie nazywam się CiasteczkoTae, będzie mi miło jak będziecie śledzić moje prace również tam. Jednak to już Wasza decyzja. Ja tymczasem uciekam, ponieważ mam jeszcze kilka prac do zrobienia.