wtorek, 27 grudnia 2016

Scenariusz #82 N Żywy...

Witam <3
Przybywam do was ze scenariuszem, który zamówiła moja Beautiful Killer. Ostatnio mam fazę na smutne prace, więc w najbliższym czasie spodziewajcie się takowych z Rap Monem oraz z Josuhą z Seventeen. Mam nadzieję, że już niedługo się pojawią na moim blogu.
Uwaga: Wystąpi duża ilość gifów, przy każdym scenariuszu je dodaje, ale tutaj będzie ich naprawdę sporo.
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~  ~ ~
    Siedziałaś w swoim pokoju na parapecie. Słuchałaś spokojnej, smutnej melodii, która wydobywała się z twojego odtwarzacza. Od czasu do czasu stukałaś palcami o szybę o którą obijały się krople deszczu, który trwał już od kilku dni. Ubrana byłaś tylko w białą koszulę swojego ukochanego, z którym nie widziałaś się już od tygodnia. Oparłaś czoło o okno przymknęłaś zaszklone oczy, z których zaraz zaczęły spływać pojedyncze łzy.
Tak, wciąż żyję, więc przyjrzyj się uważnie
Nie zatracę się w żadnych ze swych snów
Tak, wciąż żyję, więc patrz na mnie uważnie
Zamknij swe oczy i poczuj mnie każdym swym zmysłem*
 Z każdym kolejnym słowem płakałaś coraz bardziej. Nie mogłaś tego powstrzymać to było zdecydowanie silniejsze od ciebie, więc po prostu schowałaś twarz w dłoniach płacząc tak głośno, że po chwili do pokoju wpadła twoja mama.
-___, spokojnie, nie płacz już - szepnęła, tuląc cię.
-Tak bardzo tęsknię - jęknęłaś, po czym zamknęłaś zaczerwienione oczy, by móc się powoli uspokoić.

   Późnym popołudniem wybrałaś się na spacer ze swoim psem, obowiązkowo zabrałaś ze sobą słuchawki przez które mogłaś słuchać swoich ulubionych piosenek. Ruszyłaś więc powoli w drogę chcąc jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Gdzie? Na placu zabaw, tam zawsze spotykałaś się ze swoim ukochanym, gdy uciekał na wagary, by móc się z tobą spotkać. 
Wasze miejsce było w sumie całkiem blisko twojego domu, więc droga przeważnie zajmowała ci pięć minut drogi. W końcu będąc na miejscu usiadłaś na jednej z huśtawek, schowałaś słuchawki do kieszeni wraz z komórką, a smycz swojego pieska przywiązałaś do barierki, żeby zwierze mogło sobie spokojnie chodzić po placu zabaw. Przymknęłaś oczy powoli się odpychając od ziemi, wiatr muskał delikatnie twoją skórę na twarzy, a ciemne chmury zakryły Słońce. W pewnym momencie poczułaś znajomy dotyk na swoich biodrach, zatrzymałaś huśtawkę, zerkając na wysokiego szatyna, który ubrany w czarną bluzę i spodnie, patrzył na ciebie z uśmiechem. Cmoknął cię lekko w policzek, po czym zajął miejsce obok ciebie na drugiej huśtawce.  
-Kochanie - zaczął z powagą.
image-Hm?
-Muszę coś ci powiedzieć - zaczął, lecz mu przerwałaś mówiąc.
-Nie bądź taki poważny, wyglądasz wtedy na takiego strasznego chłopka.
-To naprawdę poważna sprawa ___, zrozum - znów urwał, ponieważ w tej chwili zabrakło mu słów.
-Nie smuć się, cokolwiek cię męczy, minie - powiedziałaś cicho, po czym nachyliłaś się  w jego stronę, by ucałować go lekko w dolną wargę. N zawsze wiedział, że gdy dowiadywałaś się smutnych lub poważnych rzeczy od razu zamykałaś się w sobie. Chciał tego uniknąć, lecz z każdym dniem miał coraz mniej czasu, by powiedzieć ci to, co go martwiło i przerażało.
-Hakyeon - szepnęłaś widząc, że w kącikach jego ciemnych oczu pojawiły się łzy. Spojrzał na ciebie uśmiechając się smutno. Tylko raz w życiu widziałaś go w takim stanie, wtedy zamknął się w sobie, nic nie jadł i nie pił. 
-___ - również szepnął, po czym wstał na równe nogi, by zaraz uklęknąć przed tobą. Ujął twoje zimne i blade dłonie, po czym powiedział.
-___, kochasz mnie, prawda? Będziesz o mnie pamiętać jeśli pewnego dnia nie będę odpisywał i oddzwaniał? Będziesz nadal mnie kochała, tak jak teraz?
-Oczywiście oppa, dlaczego mówisz takie dziwne rzeczy? Chcesz się ze mną rozstać - zapytałaś przerażona faktem, że mogłabyś stracić kogoś takiego jak Hakyeon.
-Nie kochanie, nigdy w życiu bym cie nie opuścił - powiedział z lekkim uśmiechem - nie w taki sposób - dodał szeptem, po czym wstał.  Przez kilka sekund wpatrywał się w twoje oczy, jakby chciał ci telepatycznie przekazać, co miał na myśli mówiąc to. 

   Ubrana w czarną sukienkę i czarne trampki, przemierzałaś korytarz szpitala. Od pięciu miesięcy byłaś tam prawie codziennie po kilka godzin. Szłaś wolnym krokiem w stronę dobrze ci znanego pokoju, mijałaś co jakiś czas różnych lekarzy, pacjentów oraz odwiedzających, którzy przyszli spotkać się ze swoją bliską osobą, która przebywała w tym miejscu. 
  W końcu stanęłaś przed drzwiami, które prowadziły na salę numer osiemdziesiąt osiem. Poprawiłaś swoje ciemne włosy, po czym  nacisnęłaś klamkę od razu słysząc ciche skrzypienie wywołane otwarciem drzwi. Weszłaś do białego, czystego pomieszczenia, w którym znajdywała się bliska ci osoba. Spojrzałaś nie pewnie na białe łóżko, na którym leżał ktoś ci bliski.
-Cześć - szepnęłaś, zamykając za sobą drzwi, by nikt nie słuchał waszej rozmowy.

   W trudnych chwilach zawsze mogłaś liczyć na swojego ukochanego, który był dla ciebie niczym anioł i bohater w jednym. Zawsze spotykaliście się w swoim ulubionym miejscu, gdzie potrafiliście spędzić cały dzień. Wtedy czekałaś na niego pięć godzin, lecz twój N się nie zjawił. Nie napisał ani nie zadzwonił, od razu przypomniałaś sobie o jego słowach, dlatego szybkim krokiem skierowałaś się do jego domu.
  Po dwudziestu minutach znalazłaś się w jego domu, a dokładnie w kuchni.
-Jest Hakyeon? - zapytałaś zmęczona, gdy tylko zauważyłaś w kuchni jego mamę.
-Jest - powiedziała nie pewnie - źle się czuję, więc nie wiem, czy dobrym pomysłem byłoby go odwiedzać - dodała jeszcze ciszej. Patrzyłaś zaskoczona na jej bladą i zmartwioną twarz, jej oczy były czerwone co poinformowało cię o tym, że dopiero co przestała płakać.
-Naprawdę chcę się z nim zobaczyć. Martwię się - oznajmiłaś spokojnie, mimo że w środku serce waliło ci jak młotem, ponieważ bardzo się o niego bałaś.
-Dobrze - powiedziała po chwili zastanowienia - ale proszę... - urwała, zagryzając mocno wargę - nie ważne - dodała szybko, po czym odwróciła się tyłem do ciebie. Przez kilka sekund patrzyłaś na jej napięte ciało, po czym ruszyłaś do pokoju swojego ukochanego. Zapukałaś lekko do drzwi, po czym niepewnie weszłaś do środka, jakby obawiając się tego co mogłabyś tam zobaczyć.
   Od razu zobaczyłaś N, który leżał na łóżku z zamkniętymi oczami, na uszach miał słuchawki, a jego usta były lekko rozchylone. Po kilku sekundach usłyszałaś.
 Tak, wciąż żyję, więc przyjrzyj się uważnie
Nie zatracę się w żadnych ze swych snów
Tak, wciąż żyję, więc patrz na mnie uważnie
Zamknij swe oczy i poczuj mnie każdym swym zmysłem*
Patrzyłaś na niego w szoku, ponieważ nie wiedziałaś, że twój chłopak miał tak niesamowity głos. Chciałaś jeszcze go posłuchać, lecz ten usiadł powoli na łóżku jednocześnie otwierając oczy.
-____? - szepnął, patrząc na ciebie z zaskoczeniem.
-Oppa - również szepnęłaś, po czym podeszłaś do niego, tuląc go mocno do siebie tak, jakbyś go nie widziała kilka miesięcy lub lat - tak bardzo się martwiłam - wyszeptałaś, roniąc kilka łez - tak bardzo się martwiłam - dodałaś, po czym schowałaś twarz w zagłębienie jego szyi. Cha, westchnął tylko cicho mocno cię przy tym obejmując. Również schował twarz w zagłębieniu twojej szyi, zastanawiając się, czy to odpowiedni czas, by wyznać ci pewną rzecz. 

   Pewnego razu twoje życie uległo całkowitej zmianie. Twoje dotychczas piękne błękitne niebo, zmieniło kolor na czystą czerń. Uśmiechnięta twarz była smutna, a ciało szczuplejsze niż wcześniej. Dlaczego? 
   Siedziałaś na kanapie wraz z rodzicami, było już dość późno, lecz postanowiliście urządzić seans filmowy. Oglądaliście wspólnie horror co chwila się strasząc nawzajem. W pewnym momencie ktoś zaczął mocno walić do drzwi, przerażona spojrzałaś na ojca, który wstał z kanapy i skierował się ostrożnie w stronę drzwi. Nagle usłyszałaś.
-____! ____! Hakyeon trafił do szpitala! On umiera! - wrzasnął Ravi, wpadając do salonu. Był to kuzyn twojego ukochanego, więc i z nim często spędzałaś czas.
-Co?! - krzyknęłaś, podchodząc szybko do niego.
-Nie ma czasu na wyjaśnienia, musimy jechać - mruknął, po czym ujął twoją dłoń i biegiem skierował się do auta.
   Wpadłaś do szpitala takim pędem, że drzwiami uderzyłaś jedną z pielęgniarek. Mimo że ta kazała ci się zatrzymać i ją przeprosić, ani razu się nie obejrzałaś, by chociaż na nią zobaczyć. w tamtym momencie liczył się tylko N.
-Gdzie jest mój chłopak? Gdzie jest Cha Hakyeon? - powiedziałaś zdyszana.
-Pokój osiemdziesiąt osiem - odparła spokojnie. Wraz z Koreańczykiem ruszyłaś biegiem w stronę wyznaczonej wam sali, miałaś łzy w oczach, lecz starałaś się nie płakać. Nie teraz. 
   Na białym łóżku siedział zapłakany i blady szatyn. Chował twarz w dłoniach płacząc tak głośno i tak żałośnie jak jeszcze nigdy w życiu. Usiadłaś szybko obok niego, obejmując go czule.
image-Kochanie - szepnęłaś, próbując spojrzeć mu w oczy - jestem tutaj. Zaraz obok ciebie. Spójrz na mnie. Proszę. - dodałaś, odsłaniając jego napuchnięte od łez oczy.
Był blady, bardzo blady jego twarz był szczuplejsza niż wcześniej, a oczy napuchnięte i smutne.
-___ -jęknął, po czym schował twarz w zagłębieniu twojej szyi - ja umieram - dodał półgłosem, po czym objął cię tak mocno, jakby to miało pomóc mu przeżyć. 
-Nie prawda.To kłamstwo - oznajmiłaś, chcąc się przekonać, że jego słowa to po prostu czysty żart.
-Chciałbym - odparł, po czym sięgnął po kartę badań, by pokazać ci, że zachorował na białaczkę.

   Od tamtej pory byłaś przy nim dzień i noc. Już nawet nie nocowałaś swoim domu, tylko w jego pokoju będąc przy nim cały czas, gdyby źle się poczuł. Pomagałaś mu we wszystkim ponieważ ten stopniowo tracił siły, czasem ubranie się w zwykła piżamę było dla niego niemałym wyczynem. 
Zbliżyliście się do siebie jeszcze bardziej, wtedy ty przejęłaś jego rolę anioła i bohatera. Wtedy ty byłaś dla niego kimś takim.
image  Siedziałaś wraz z nim na balkonie obserwując gwiazdy, które były naprawdę piękne w tamtym momencie. Koreańczyk opierał głowę na twoim ramieniu natomiast ty jeździłaś dłonią po jego plecach.
-Kochanie - szepnął - co ja bym bez ciebie zrobił?Tak bardzo mnie dbasz.
-Kocham cię Hakyeon i będę o ciebie dbała już zawsze.
-Zawsze - zaśmiał się ponuro - nasze zawsze z każdą chwilą może się szybko skończyć - dodał, zerkając na ciebie.
-Nie mów tak.
-___, ale sama prawda i dobrze o tym wiesz.
-Gdzie się podział mój uśmiechnięty i optymistyczny oppa? - zapytałaś, odsuwając się od niego by móc spojrzeć na jego jeszcze bledszą twarz.
-Umarł, teraz czeka na tego pesymistycznego oppe - mruknął, po czym oparł się o ścianę. Wiedziałaś, że z jego psychiką było coraz gorzej. Momenty, w który cierpiał z powodu ogromnego bólu sprawiły, że zaczął mieć myśli samobójcze. Cha po prostu pragnął przestać cierpieć. 
   Z każdym dniem było coraz gorzej. Co drugi dzień lodowaliście na ostrym dyżurze, ponieważ N skarżył się na okropne bóle i co chwila mdlał z tego powodu. Jego umięśnione ciało zapadło się, robiąc z niego niedożywionego chłopaka. Włosy były słabsze i matowe, policzki również się zapadły przez co jeszcze bardziej było widać po nim jego chorobę. 
-___ - usłyszałaś zmęczony głos swojego chłopaka, który leżał na szpitalnym łóżko podpięty do kroplówki.
-Tak? 
-Kochasz mnie jeszcze?
-Zawsze będę oppa - uspokoiłaś go, ponieważ ten od kilku dni obawiał się, że stracił twoją miłość, mimo że tak naprawdę zyskał jej jeszcze więcej. 
-Wiesz, że nasze zawsze - urwał, ponieważ przerwałaś mu mówiąc.
-Nie mów tak. Będziesz zdrowy i nasze zawsze będzie wieczne -po tych słowach ułożyłaś się obok niego. N, położył swoją głowę na twojej klatce piersiowej, a dłonie złączył z twoimi. 
 W otaczającej mnie gęstej mgle
jestem niczym zagubione dziecko
Ogarnięty trwogą krzyczę z całych sił,
lecz mój głos do nikogo nie dociera
Wołają mnie pełne łez wspomnienia,
które skryłem na dnie swego serca
Te delikatne poczucie bliskości
powoli mnie opuszcza*
Wyszeptał, po czym zasnął zmęczony walką o przetrwanie tych kolejnych godzin. 
   Nikt nigdy nie jest gotowy na śmierć. Nie ważne czy jest to śmierć swoja, czy osoby bliskiej. To zawsze rani, nawet jeśli jesteśmy świadomi, że jest ona bliżej niż dalej. Tak było i w twoim przypadku.
   Obudziłaś się w nocy z dziwnym przeczuciem. Tego wieczoru Hakyeon poprosił cię byś wróciła do domu i przespała się wreszcie w wygodnym i miękkim łóżku. Protestowałaś, więc chłopak się złościł, co sprawiało, że miał ataki bólu. Dlatego też wróciłaś do domu, by chłopak mógł spokojnie spać. 
Zerknęłaś na zegarek, dochodziła trzecia rano. Jakieś dziwne przeczucie kazało ci wrócić do szpitala. Nie wiedziałaś dlaczego czułaś coś takiego, lecz nie chciałaś tego ignorować. Ubrałaś się, po czym wyszłaś z domu. 
   Po piętnastu minutach znalazłaś się na miejscu. Szłaś szybkim krokiem do sali, gdzie leżał twój chłopak. W momencie, gdy zauważyłaś go śpiącego, poczułaś ogromną ulgę, że to przeczucie było wynikiem twoich zmartwień. Nagle Cha się obudził, tak jakby wyczuł twoją obecność. 
-Księżniczko - wyszeptał z uśmiechem - co tu robisz?
-Martwiłam się - odparłaś z delikatnym uśmiechem, siadając tuz obok niego. Szaty położył głowę na twoich udach, po czym z uśmiechem powiedział.
-Wiesz na co mam ochotę?
-Na co? - zapytałaś lekko zaskoczona jego dobrym humorem.
-Na pocałunek. Na taki długi i namiętny pocałunek - zaśmiał się, wskazując palcem na swoje usta. Uśmiechnęłaś się do niego czule, po czym nachyliłaś się złączając wasze  usta. Po krótkiej chwili oderwałaś się od niego, widząc, że miał zamknięte oczy i ogromny uśmiech na twarzy. W pewnym momencie do twych uszu dobiegł okropny pisk spowodowany nagłym zatrzymaniem się serca N. Spanikowana spojrzałaś na wciąż uśmiechniętego chłopaka, który miał zamknięte oczy.
-Hakyeon?! Oppa! Oppa! - krzyczałaś przez łzy. Do sali wpadli lekarze i pielęgniarki, zabrali cię na korytarz, a drzwi zamknęli przed nosem. Patrzyłaś przez  małe okienko jak ratują twojego ukochanego, który naprawdę długo walczył o życie, lecz po półgodzinie pisk nie ustawał, a zmęczeni i bladzi lekarze wyszli z sali. Jeden z nich spojrzał na ciebie po czym powiedział tylko dwa słowa.
-Przykro mi.

  Pięć dni później stałaś na cmentarzu, gdzie odbywał się pogrzeb Hakyeona. Stałaś na samym końcu grupy, ponieważ nie mogłaś patrzeć na trumnę ze swoim ukochanym. Gdy ją zamknęli, a ty na zawsze straciłaś możliwość patrzenia na N, szepnęłaś z delikatnym uśmiechem i łzami w oczach. 
Spójrzcie na mnie,
a pokażę wam, na co mnie stać
Tak, żyję, wciąż oddycham,
wkrótce narodzę się na nowo*
Po tych słowach uroniłaś słone łzy, ściskając w ręce zdjęcie twoje i twojego chłopaka, gdy byliście razem na placu zabaw.

I co sądzicie o scenariuszu? 
Podobał wam się? 
Mam nadzieję, że tak.
Pisałam go równe trzy godziny....omo....
* VIXX - Alive
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

 

 

4 komentarze:

  1. Ten scenariusz był tak zajebisty i smutny, że aż mam chaos we łbie.
    Wiesz, że N to moja wielka miłość
    Ba! Wszyscy o tym wiedzą
    Więc każda praca z nim jest dla mnie cenna!
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuźwa... Kobieto, nie rób mi tego. To było zbyt realistyczne, zbyt ściskające za serce, a teraz nie mogę się pozbierać. Po prostu... Jakby cała ochota na wszystko mnie odeszła... Chyba muszę iść się napić herbaty...
    To było... *wzdycha* Nie. Nie powiem tego. Mój wrodzony perfekcjonizm nie pozwala mi napisać czegoś, co nie oddaje w pełni tego, co chcę przekazać. A w naszym języku nie ma takiego słowa. Nah, chyba zacznę się uczyć greki...
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  3. To było tak cholernie, ale tak cholernie smutne, że się popłakałam :'+(

    OdpowiedzUsuń
  4. ...
    I'm okay. Really.
    Nope.
    Nie jest dobrze!
    Tzn scenariusz <3333
    Ale moja osoba przeżywa teraz coś w rodzaju...hmmm no właśnie, w rodzaju czego?
    NIE WIEM!
    Czuję się jakby jakiś demon kurde mnie opętał xd
    To było takie smutne i jak napisała Neko realistyczne...wspaniałe. Nie wiem jakim innym słowem to mam określić...
    Cóż komentarz może i chaotyczny, ale ciężko mi teraz coś napisać...a miałam się za twoje zamówienie z Hobim brać...
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy