Witam <3
Przybywam ze scenariuszem, który miał się pojawić już jakiś czas temu, ale dopiero dziś dałam radę go dokończyć. Nie wiem jak wyszło, wydaje mi się, że dość znośnie.
Zamówienie: Sweet Rose
Ostrzeżenia: Naprawdę nie wiem, czy użyłam dobrych gifów, bo naprawdę ciężko jest rozpoznać kogoś, kogo widzi się pierwszy raz w życiu (Nawet jeśli to tylko gif). Oraz wiek bohaterów jest celowo zmieniony.
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
Dwójka młodych przyjaciół siedziała na dachu sierocińca, w którym mieszkali od dwóch lat. Szesnastolatek objął czule swoją rok młodszą przyjaciółkę i przyciągnął do swojego torsu, by nieco ją ogrzać i ochronić przed dość chłodnym wiatrem. Oparł swój podbródek o jej głowę i delikatnie gładził ją dłońmi po brzuchu słysząc przy tym jej ciche pomruki zadowolenia, które naprawdę kochał. Zresztą nie tylko to kochał, on kochał ją całą dlatego pragnął zmienić ich relacje na coś bardziej śmielszego.
-Jak myślisz, uda nam się kiedyś wyjść z tego domu? - zapytała piętnastolatka, zerkając ukradkiem na swojego przyjaciela.
-Tak, kiedyś nam się uda.
-I co potem? Jak sobie poradzimy w życiu nie mając żadnych bliskich?
-Jak to nie mamy? Ja mam ciebie, a ty mnie. Będę się tobą opiekował. - powiedział z uśmiechem i musnął delikatnie jej czoło. - Nigdy nie pozwolę ci odejść.
-Aish, dobrze wiesz, że gdy osiągniemy pełnoletność, karzą nam się wynieść. Poza tym, ty jesteś starszy.
-Tylko rok. - westchnął.
-To wystarczy, by kontakt nam się urwał.
-Myślisz, że na to pozwolę? Jesteś moją przyjaciółką.
-Tylko przyjaciółką. - mruknęła pod nosem, nie wiedząc, że towarzysz to słyszał.
-Czyżbyś czuła do mnie to samo co ja do ciebie?
-Czyli co?
-To. - uśmiechnął się i pocałował ją czule, obejmując przy tym nieco mocniej. Jaki był szczęśliwy, gdy zamiast niechęci, poczuł, że jego ____ jednak też go kochała. Że nie był w tej miłości sam.
-Czy to oznacza, że teraz jesteśmy razem? - zapytała nieco zawstydzona nastolatka.
-Tak, właśnie to znaczy. - posłał jej uroczy uśmiech i kolejny raz do siebie przyciągnął.
-Obiecujesz, że będziemy razem? Nawet jeśli już opuścisz dom dziecka?
-Tak mała, obiecuję.
Pół roku później dom dziecka odwiedziło kilka małżeństw, które pragnęło mieć dziecko, lecz nie mogli ich mieć z różnych powodów. Jak każdego takiego dnia, ____ i Shin siedzieli spokojnie w salonie, a czasem młode lub nieco starsze małżeństwa, obserwowali ich i różne dzieci. Wiadomo, na adopcje mieli szansę ci, którzy nie byli zbyt 'starzy'. Dlatego szesnastoletni Shin zdawał sobie sprawę, że jego szansa na znalezienie rodziny, malała z każdym dniem, który zbliżał się do jego urodzin. W końcu jakie małżeństwo chciałoby prawie siedemnastoletnie dziecko? I to w dodatku w okresie buntu?
-____, słoneczko, pozwól na chwilę. - usłyszała głos opiekunki, która wołała ją do osobnego pomieszczenia. Serce chłopaka gwałtownie przyspieszyło, obawiał się, że mógł stracić swoją dziewczynę i przyjaciółkę w jednym. Nie mógł na to pozwolić, ale nie mógł jej też zabronić znalezienia rodziny. To było by straszne z jego strony.
-Niedługo wrócę oppa. - posłała mu smutny uśmiech i ucałowała go mocno w czoło, by następnie zniknąć za drzwiami. Koreańczyk jeszcze przez kilka chwil patrzył na zamknięte wejście, by po chwili położyć się na ziemi i oczekiwać powrotu nastolatki.
Po pół godzinie dziewczyna wróciła i usiadła na kolanach swojego chłopaka, który bez słowa i nieco smutny, objął ją czule wokół bioder.
-Chyba mnie jednak nie chcą. - zaczęła spokojnie, kompletnie nie wyglądając na smutną z tego powodu.
-Hm? Jak to?
-Nie wyglądali jakoś specjalnie zadowoleni, chociaż kto ich tam wie. - machnęła dłonią w powietrzu, posyłając mu pokrzepiający uśmiech.
-Dlaczego się cieszysz? Miałaś okazję się stąd wyrwać.
-I cię stracić? Albo wezmą mnie z tobą, albo ja tu zostaję.
-Aish, skarbie. - zaczął z delikatnym uśmiechem. - Wiesz, że gdyby nas wzięli razem, nie moglibyśmy być już parą?
-Dlaczego?
-Bo bylibyśmy traktowani jako rodzeństwo, co prawda nie takie prawdziwie, ale jednak. W oczach innych ludzi, nasza miłość byłaby kazirodcza.
-Oh. - westchnęła dziewczyna i oparła swoje czoło o już nieco umięśnioną klatkę piersiową chłopaka. - Nie myślałam o tym w ten sposób. - dodała cicho z nieukrywanym smutkiem.
-To nic mała, ważne, abyś znalazła rodzinę.
-Ale ja mam ciebie, to mi wystarczy. Nie potrzebuje obcych ludzi. Ja chcę ciebie. - te słowa bardzo mocno go rozczuliły i udowodniły mu, jak bardzo dziewczyna go kochała. Dlatego też objął ją mocno, lecz czule i wtulił ją w siebie.
-Nie martw się, nawet gdybyśmy zostali rozdzieleni. Odnajdę cię, wiesz? Nie pozwolę sobie, ani komuś, by nas rozdzielił.
-Obiecujesz?
-Tak kochanie, obiecuję. - musnął jej dolną wargę i kolejny raz tego dnia, wtulił ją w siebie.
Kilka dni później, gdy Wonho wrócił nieco wcześniej ze szkoły niż zazwyczaj, został świadkiem rozmowy ____ z jej nowymi rodzicami.
-Jutro zabieramy cię do siebie. - powiedziała troskliwie kobieta po czterdziestce, która objęła nastolatkę.
-A mój oppa? Co z nim? Nie zostawię go tutaj.
-Przykro mi, ale by chcemy tylko córkę. - oznajmił spokojnie i nieco zatroskany mężczyzna, który klęknął przed Polką. - Chcemy tylko ciebie.
-Ja nie mogę tutaj zostawić swojego oppy... Proszę. - zaczęła cicho szlochać, lecz głos zabrała opiekunka.
-Twoi nowi rodzice wypełnili już papiery, jutro z samego rana zabierają cię do twojego nowego domu.
-A Shin? Co z moim Shinem?
-Zostaje u nas. - odparła opiekunka, otwierając przy tym drzwi. - Zmykaj się spakować, dobrze? O dziewiętnastej pamiętaj, że jest kolacja. - po tych słowach nastolatka opuściła szybko pomieszczenie, nie dostrzegając szatyna, który stał zakryty za zasłoną.
Po kolacji ____ leżała wtulona w Wonho, który gładził ją po plecach jednocześnie w ciszy oddając się chwili ze swoją dziewczyną. Może i byli młodzi, i dla wielu ich miłość była takim przelotnym uczuciem, lecz nikt nie kocha tak mocno jak zraniona osoba lub dziecko z sierocińca. W końcu miłość, którą w sobie ma musi komuś przekazać, prawda? A takimi osobami właśnie była ta dwójka.
-Nie sądziłam, że jednak mnie zechcą. - westchnęła dziewczyna, zerkając na chłopaka.
-Powinnaś się cieszyć mała, masz rodzinę, którą zawsze pragnęłaś mieć.
-Aish, ale co z tobą? Ja nie chcę cię stracić.
-Głuptasie. - uśmiechnął się smutno i pogładził ją po mokrym od łez policzku.- Nigdy mnie nie stracisz. Co jak co, ale ja jestem wierny w uczuciach i szczery w nich. Dopóki sama nie zdecydujesz o naszym rozstaniu, nic nas nie rozłączy.
-Nigdy tego nie zrobię, jesteś jedyną osobą, której ufam, i którą mam.
-Więc się nie martw. Odległość w naszej miłości nie gra żadnej roli. - pocałował ją w czoło kompletnie nie zdając sobie sprawy, że następnego dnia, straci swoją dziewczynę na tak długi dla niego czas.
Następnego dnia zalany łzami chłopak żegnał się ze swoją przyjaciółką i ukochaną w jednym. Naprawdę nie chciał jej tracić i pozwolić na rozłąkę, ale jego uczucia nie wchodziły w rolę, nie w tej sprawie, gdy w rolę wchodziła przyszłość jego małej Polki.
-Pamiętaj, że oppa cię kocha, dobrze? - powiedział cicho zapłakany. - Jedz zdrowo i sypiaj jak najwięcej, żebyś była wypoczęta. Znajdź sobie dobrych przyjaciół i ucz się pilnie, dobrze? Ja nie będę miał jak cię pilnować, ale obiecuję, że niedługo się zobaczymy. - powiedział nieco roztrzęsiony i napuchniętymi ustami musnął jej policzek.
-Oppa, kocham cię. - jęknęła, gdy jej nowa rodzina zaczęła ją powoli wyprowadzać.
-Ja ciebie też, pamiętaj! - krzyknął za nią, by po chwili rozpłakać się na dobre. Właśnie został sam, nie miał już nikogo. Rodzice go nie chcieli, a dziewczyna, którą kochał została mu odebrana, nie miał nikogo komu mógłby zaufać, poradzić się. Został sam. Już naprawdę sam.
Po tygodniu od rozłąki z ____, nie dawał sobie rady. Chciał go szlag trafić, ponieważ nie miał się do kogo odezwać, dawny pokój dziewczyny, został już zajęty przez nowe, dziesięcioletnie dziecko odebrane rodzicom. Chłopak nie miał komórki, by móc do niej zadzwonić, w końcu dzieci w sierocińcu nie miały do kogo dzwonić, więc po co im komórka? Listu też nie mógł napisać, ponieważ jego opiekunka nie chciała mu powiedzieć, gdzie jego piętnastoletnia ukochana mieszkała. Bo jak twierdziła kobieta po pięćdziesiątce? Adres ____ nie jest mu do szczęścia potrzebny, te słowa tylko potęgowały w nim złość i bezsilność, w końcu nie potrafił bez dziewczyny długo wytrzymać. Potrzebował jej obok siebie, by móc wreszcie poczuć się potrzebnym i bezgranicznie kochanym.
To nie było tak, że tylko on starał się skontaktować z dziewczyną. Ona również tego pragnęła, lecz nie mogła wysłać mu wiadomości, bo ten nie miał komórki, gdy ona ją dostała od nowych rodziców. Nie mogła wysłać mu listu, bo sierociniec takowych nie odbierał, nie mogła również wysłać e-maila do palcówki, ponieważ Wonho miał zakaz używania komputera, jeśli ten nie był mu potrzebny do zrobienia projektu do szkoły. Byli od siebie odcięci i to ich bardzo raniło.
Nim się oboje obejrzeli od ich ostatniego widzenia minął rok. Obydwoje byli już nieco starsi, lecz ich uczucie wcale nie zgasło, a wręcz przeciwnie. Oboje niesamowicie pragnęli się ze sobą wreszcie spotkać, móc się sobą nacieszyć. Shin miał już siedemnaście lat, chodził do dość dobrego liceum, jego wyniki w nauce znacznie wzrosły, ponieważ wiedział, że może w ten sposób zdoła mu się udać przekonać opiekunkę, by ta pozwoliła mu się spotkać z ____. Jednak ku jego rozczarowaniu tak się nie stało, kobieta nie chciała mu podać adresu zamieszkania dziewczyny, więc nastolatek poczuł, że w końcu sam musiał coś z tym zrobić.
Coś po drugiej w nocy wkradł się do gabinetu jego opiekunki i z latarką, która miała wyczerpujące się baterie, zaczął szukać informacji o zamieszkaniu jego dziewczyny. Przejrzał stosy papierów, teczek, wypełnionych arkuszy, zdołał nawet otworzyć mały sejf pod panelami w podłodze, by móc tylko zdobyć chociaż trochę informacji o zamieszkaniu jego Polki. Był tak zdeterminowany, stęskniony za nią, że nie przejmował się konsekwencjami.
-Mam. - szepnął szczęśliwy pod nosem, trzymając w bladych i zimnych dłoniach wypełniony arkusz dotyczący adopcji ____. Spisał szybko najważniejsze informacje i jak najszybciej schował papiery na swoje miejsce, by niepostrzeżenie wrócić do pokoju. Z ogromnym uśmiechem położył się na łóżku w dłoni obracając adres zamieszkania szesnastolatki.
Wstał wcześniej niż zazwyczaj, zrobił sobie parę kanapek, nalał herbaty do termosu i wsadził to wszystko do plecaka, gdzie miał jeszcze kilka ubrań.
-Gdzie tak wcześnie wychodzisz Wonho, hm? - dobiegł go głos sprzątaczki, która otwierała drzwi placówki.
-Mam lekcje o siódmej rano, nie ma autobusów, więc muszę szybko iść na nogach. - ukłonił się przed nią i jak najszybciej opuścił placówkę. Zerknął przez ramię chcąc się upewnić, że nikt jednak za nim nie szedł, gdy tylko był już pewien, skręcił w boczną uliczkę i ruszył w przeciwną stronę niż była jego szkoła.
Miał przy sobie parę oszczędności, które udało mu się zebrać przez ostatnie pół roku, lecz nie była to na tyle duża suma, by było go stać na taksówkę, czy bilet na pociąg, dlatego był zmuszony iść piechotą. Spojrzał na małą karteczkę, na której miał napisany adres swojej dziewczyny, mieszkała prawie pięć godzin dalej od niego. Dlatego musiał znaleźć sposób jak się do niej szybciej dostać, w końcu do Taegu jechało się pociągiem pięć godzin. A on? Nawet nie miał pieniędzy na bilet, dlatego dojście tam piechotą nie wchodziło w grę.
Coś po północy był już na najbliższym dworcu kolejowym, dookoła było mało osób, więc miał czas, by rozejrzeć się za rozkładem jazd. Był pewien, że placówka już wysłała za nim policję, dlatego miał coraz mniej czasu. Rozejrzał się szybko za tablicą, która poinformowałaby go, o której miał najbliższy pociąg do Taegu, czuł coraz większy stres związany z poszukiwaniami go przez policję. W pewnym momencie po dworcu rozeszła się informacja, że pociągu jadący do Taegu rozpocznie swoją jazdę za pięć minut z peronu piątego. Chłopak z ogromnym pędem ruszył we wskazanym kierunku po drodze nieco tyrpiąc ludzi, których mijał. Jego serce biło jak oszalałe, to była jego jedyna okazja, by dostać się do Polki, dlatego nie wiedząc kiedy i jak wspiął się na ostatni wagon, chwycił mocno wystającej beli, by po chwili powolnym czołganiem się, dostać się do małego włazu, który był na wagonie. Wślizgnął się do środka niczym wąż i upadł mocno na stopy, zahaczając kurtką o wystający gwóźdź. Ze strachem stwierdził, że gdyby upadł nieco bliżej ściany wagonu, zapewne by się nadział na ów gwóźdź. Włączył latarkę, u której zdążył jeszcze zmienić baterię, rozejrzał się po małym pomieszczeniu, by jednocześnie stwierdzić, że siedział w wagonie pełnym bagaży. Odetchnął z ulgą i oparł się o jedną z walizek praktycznie od razu zasypiając.
Z samego rana chłopak zdążył w ostatniej chwili wyjść włazem, by uniknąć spotkania z policjantami, którzy już go szukali. Ktoś w Seulu powiedział policjantom, że był widziany przy tym pociągu, więc wiedział, że dojście do domu ukochanej zajmie mu więcej czasu niż przepuszczał. Zjadł szybko po drodze ostatnią kanapkę i wyrzucił pustą reklamówkę do kosza, stał na środku chodnika zapełnionym ludźmi. Czuł taki ścisk, że miał wrażenie iż się dusił.
-I moja kochana ____ tutaj mieszka? Ona nie znosi ścisku. - mruknął pod nosem i wyjął z plecaka małą mapę, by móc dokładniej zlokalizować miejsce, w którym był. Ignorował dziwnie patrzących na niego ludzi, w końcu kto normalny, w środku miasta ogląda mapę, by móc zlokalizować, gdzie właśnie był? W dobie smartfonów było to wręcz nierealne. Koreańczyk westchnął ciężko i schował mapę znów do plecaka, poprawił nieco ubrudzoną bluzę i ruszył bocznymi uliczkami w stronę domu dziewczyny.
Co jakiś czas mijał radiowozy, policjantów, którzy wciąż uparcie go szukali, starał się nie rzucać w oczy, lecz jego wizerunek był ukazany na bilbordach z napisem 'poszukiwany', więc jego szanse na schowanie się w tłumie malały z każdą minutą. W końcu po jakimś czasie stanął pod drzwiami domu, poprawił włosy by wyglądać w miarę elegancko, by po chwili głośno zapukać.
-Witam, w czym mogę pomóc? - usłyszał niski i nieco zachrypnięty głos mężczyzny po czterdziestce, który zmierzył go nieco chłodnym wzrokiem.
-Witam. Czy mieszka tu może ____? Dziewczyna wzięta z sierocińca w Seulu?
-Mieszkała. - poprawił go. - Tydzień temu wyniosła się z rodzicami do Pusan.
-Pusan? - westchnął zmęczony chłopak i oparł się o barierkę. - Zna pan może jej adres?
-Jesteś kimś z rodziny?
-Chłopakiem. - powiedział prawie szeptem, mając w kącikach oczu łzy.
-Dlaczego więc się z nią po prostu nie skontaktujesz?
-Sam jestem z sierocińca, nie mam nawet komórki, by to zrobić. - westchnął i obrócił się, by móc wrócić na dworzec kolejowy, lecz w pewnym momencie usłyszał.
-Za dwa tygodnie jadę do Pusan, mogę cię zabrać. Zostań ze mną.
-Naprawdę? - siedemnastolatek spojrzał na niego nieco podejrzliwie, ponieważ nieznajomy oferował mu taką pomoc. - Nie mam nawet czym panu zapłacić. Nie mam pieniędzy.
-Wystarczy, że mi pomożesz. Sam się dopiero co wprowadziłem, mam mnóstwo kartonów z rzeczami, prócz tego możesz mi robić zakupy od czasu do czasu, gdy ja będę w pracy.
-Dobrze, lecz jest jeden problem... - urwał nerwowo przy tym bawiąc się zamkiem od bluzy.
-Chodzi o to, że jesteś poszukiwany? Spokojnie, wszystko załatwię, tylko wejdź do środka, bo wiatr mi wieje do mieszkania. - zaskoczony Shin przytaknął tylko i znikł za drzwiami mieszkania nieznajomego.
Kilka minut po dwunastej młodzieniec mógł zjeść normalne, ciepłe danie w postaci ramenu. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem i zaczął jeść jednocześnie omiatając spojrzeniem kuchnię, która była średniej wielkości. Miała kremowe ściany, białe płytki na podłodze, dwa duże okna na mały taras, oraz dość nowoczesne meble i urządzenia służące do normalnego funkcjonowania.
-Ma pan syna? - wypalił nagle Wonho, widząc na ścianie dość duży obraz rodzinny, składający się z pięknej Koreanki o nieco rudych włosach, mężczyzny, który go przygarnął i chłopca na oko dwunastu lat.
-Miałem. - mruknął pod nosem właściciel mieszkania. - Zginął w wypadku razem z moją żoną pięć lat temu w Seulu. - dodał ponurym głosem i dolał nastolatkowi trochę herbaty.
-Przepraszam, nie wiedziałem. Nie chciałem... - urwał, ponieważ lodowaty wzrok mężczyzny sprawił, że ten stracił głos, obawiał się, że w każdej chwili mógł zostać wyrzucony z mieszkania.
-Spokojnie, wiele osób tak myśli, gdy widzi ten obraz. Nie jestem w stanie go wyrzucić, czy chociażby schować gdzieś na strychu. Muszę go mieć tu, na widoku, inaczej czuję się zagubiony i samotny, a dzięki niemu wiem, że są przy mnie. - powiedział wyjątkowo spokojnie i usiadł na krześle. - Tak w ogóle jestem Lee Donghae .
-A ja Shin Wonho. - powiedział cicho i już bez słowa zaczął znów jeść nieco niespokojnie swój obiad.
Późnym popołudniem Shin pomagał panu Lee układać jego rzeczy na półki, większość kartonów była pełna płyt, książek, różnych muzycznych nagród. Zwłaszcza te nagrody zaciekawiły młodszego, dlatego z małym wahaniem zapytał.
-Jest pan muzykiem?
-Byłem. - uśmiechnął się smutno na wspomnienie cudownych chwil na scenie. - Po stracie żony i syna, rzuciłem śpiew. Zostałem za to producentem muzycznym, czasem piszę teksty dla różnych gwiazd. W końcu jako tako żyć muszę.
-Rozumiem. - kiwnął głową szatyn i położył dość ciężką, piękną nagrodę na półkę.
-Gdyby mój syn żył, byłby w twoim wieku. - zerknął na chłopaka, widząc delikatne zaskoczenie na jego twarzy.
-Jeśli moja obecność pana rani ze względu na wspomnienia o rodzinie ja mogę... wyjść.
-Spokojnie, cieszę się, że wreszcie mam do kogo się odezwać. Ciężko jest mieszkać samemu, zwłaszcza jeśli lubi się dużo mówić, tak jak ja.
-Nie będę tu długo. Chcę tylko zobaczyć moją ukochaną, której nie widziałem rok. Nie mam możliwości się skontaktowania z nią ze względu na odległość i brak komórki. Naprawdę mocno za nią tęsknię. - westchnął smutny i otarł łzę z kącika oka. Donghae dobrze go rozumiał, ponieważ sam był tak mocno zakochany w swojej zmarłej żonie, dlatego bez wahania zgodził się pomóc młodszemu. Chociaż może też duże podobieństwo do jego zmarłego syna też mu pomogło w podjęciu decyzji.
Późnym wieczorem tuż po kąpieli pan Lee, zerknął do pokoju młodszego, by upewnić się, że ten niczego nie potrzebował. Lecz, gdy zobaczył chłopaka bez koszulki jego oczy się rozszerzyły z zaskoczenia, to nie tak, że ten widok był dla niego miły, a wręcz przeciwnie. Shin stał do niego tyłem, a światło z lampy nocnej akurat padało na jego plecy, właściciel mieszkania mógł dzieki temu zobaczyć liczne blizny na jego nieco umięśnionych plecach. Niektóre były małe, w kształcie kółek jakby ktoś mu przypalał plecy, a niektóre jakby ślady po ostrym i szorstkim pasie, ponieważ tworzyły dość długie, białe blizny na w różnych miejscach. Lee zatkał usta dłonią, a jego ciemne oczy naszły łzami, nie chciał myśleć co ten siedemnastolatek musiał przeżywać w swoim młodym życiu, nie chciał też myśleć, czy gdzieś jeszcze miał takie blizny. Dlatego odsunął się, bo ten widok mocno go zranił, wrócił do swojej sypialni i położył się na łóżku, starając się ogarnąć po takim widoku.
Dni mijały im dość spokojnie, Wonho sprzątał mieszkanie pana Lee, robił mu zakupy, gdy ten był zbyt zajęty pracą, czasem nawet starał się coś ugotować, ale jednak nie był z niego dobry kucharz. Mimo to mężczyzna bardzo doceniał to, co robił dla niego młodszy, widział, że ten się starał dlatego chciał mu jakoś pomóc. Jakkolwiek, zwłaszcza, że widok jego blizn wciąż tkwił mu w głowie, starał się dowiedzieć coś o młodszym, lecz ten wręcz przerażająco idealnie omijał temat jego rodzinnego domu.
-Gotowy? Auto już jest nagrzane, więc możemy jechać. - powiedział mężczyzna.
-Tak, chyba tak. - Wonho zabrał swój plecak z łóżka i smutnym wzorkiem omiótł ostatni raz 'swój' pokój. - Możemy iść. - dodał, ubierając buty.
-Dobrze, chodźmy więc. - posłał mu ciepły uśmiech i poprawił mu grzywkę. - Musisz ją chyba niedługo obciąć inaczej nic nie będziesz widział.
-Dobrze, postaram się panie Lee. - kiwnął głową i wsiadł szybko do samochodu, czując smutek i radość jednocześnie. W końcu nie mógł już wrócić do domu Lee, ale za to będzie mógł spotkać się z ukochaną, a to było dla niego najważniejsze.
Droga z Taegu do Pusan trwała coś około godziny, mimo to siedemnastolatek nic się nie odzywał tylko podziwiał piękne widoki. Z każdym kilometrem robił się coraz bardziej zestresowany, ponieważ nie miał pewności, czy ____ będzie go nadal chciała. W końcu minął rok, a oni nie rozmawiali ze sobą jeszcze ani razu od tego czasu.
-Widać, że ją bardzo kochasz. Sam też taki byłem, gdy żyła moja żona, potrafiłem uciekać ze szkoły, z domu czasem nawet z treningów, by móc chociaż ją przytulić. Aish, piękne czasy. - westchnął z tęsknotą na twarzy, parkując przed dość ładnym domem. - Jesteśmy na miejscu.
-Już? Tak szybko? - powiedział nieco spanikowany Wonho. - Jak wyglądam? Może być? - zaczął poprawiać włosy patrząc w lusterko.
-Świetnie, a teraz zmykaj do niej. Będę po ciebie o 19.
-Słucham? Jak to?
-Odwiozę cię do Seulu. - posłał mu delikatny, lecz nieco smutny uśmiech.
-Dobrze, dziękuję. - nastolatek wyszedł szybko z samochodu i równie szybkim krokiem skierował się do drzwi jednorodzinnego domu. W pewnym momencie wejście do domu się otworzyło, a w progu stanęła ____, ubrana w śliczną i nieco uroczą sukienkę. Shin stanął jak wryty, patrząc na nią zaskoczony, była jeszcze piękniejsza, a jej uśmiech był tak cudowny, że poczuł miłe ciepło w środku. Nie wiedząc kiedy szesnastolatka skoczyła na niego i objęła go nogami wokół bioder, wtulając się w niego bardzo mocno. Szatyn bez wahania objął ją mocno i pocałował w szyję tak jak zawsze miał w zwyczaju, jednocześnie mając łzy w oczach.
-Omo, mój oppa. Ale zmężniałeś przez ten rok. - posłała mu uroczy uśmiech i musnęła jego usta.
-A ty? Jeszcze piękniejsza niż wcześniej.
-Awww. - ucałowała go mocno w czoło.
-_____, może zaproś go do środka? Zrobiłam ciasteczka krabowe. - dobiegł go przyjazny głos kobiety, która stanęła w progu nieco brudna od mąki.
-Omo, tak. Oppa, moja mama robi takie cudowne ciasteczka krabowe, mówię ci, zakochasz się w nich od razu. - zeskoczyła z niego i ujęła jego dłoń, by zaraz mocno pociągnąć go w stronę domu.
Lee Donghae tylko uśmiechnął się pod nosem widząc szczęśliwego chłopaka, który po chwili zniknął za drzwiami domu ____.
Już po godzinie siedział z Polką w jej pokoju i rozmawiał z nią na różne tematy. Opowiadał jak minął mu rok bez niej i co robił w wolnym czasie, dziewczyna również mu opowiadała co robiła i kogo poznała. Uśmiechali się do siebie i całowali co jakiś czas, nie mogąc się sobą nacieszyć. Czuli się przy sobie bardzo szczęśliwi, dlatego z bólem patrzyli na zegarek, który pokazywał im szybko mijające dla nich godziny.
Leżeli wtuleni w siebie, gdy w pewnym momencie do pokoju dziewczyny wszedł Donghae.
-Och, idziemy już? - zapytał zaskoczony i mocno smutny chłopak, patrząc na mężczyznę.
-Zejdźmy na dół najlepiej. - powiedział spokojnie i bez zbędnych słów wyszedł z pokoju, zostawiając zaskoczoną parę w pomieszczeniu. Po kilku minutach Shin ubierał buty, by być gotowym do podróży, gdy w pewnym momencie Lee, oznajmił.
-Mam nadzieję, że fakt iż musisz dojeżdżać do ____ pięćdziesiąt minut busem nie jest dla ciebie zły.
-Słucham? Jak to? Przecież od Seulu do Pusan jest prawie sześć godzin jazdy -mruknął nic nie rozumiejąc szatyn.
-Pan Lee cię zaadoptował. - powiedział pan Park, adopcyjny ojciec ____.
-Słucham?!
-Tak, ma rację. Zaadoptowałem cię, właśnie wróciłem z Seulu, w samochodzie mam twoje rzeczy i papiery adopcyjne. Od dziś jesteś moim 'synem'.
-Ale... Jak to możliwe? Kiedy, dlaczego? - nie wiedząc o co chodzi tak naprawdę, podrapał się po głowie i przytulił się do równie zaskoczonej Polki.
-Bardzo przypominasz mi mojego zmarłego syna, przyzwyczaiłem się do ciebie, a nawet pokochałem jak syna. Widziałem jak bardzo byłem smutny, gdy musiałeś opuścić moje mieszkanie.
-Omo, czyli dlatego mnie policja przestałą szukać?
-Tak, właśnie dla tego. Tego samego dnia, gdy pojawiłeś się u mnie, zadzwoniłem do twojej opiekunki. Zgodziła się niemal od razu.- po tych słowach mężczyzna został mocno przytulony przez bardzo szczęśliwego Wonho, który ze łzami w oczach ściskał wyprasowaną koszulę starszego.
-Tak bardzo dziękuję, to tak wiele dla mnie znaczy.
-Dla mnie też, uwierz mi. - powiedział Lee i objął mocno, lecz czule chłopaka, przymykając przy tym oczy. Obydwaj kogoś stracili i obydwaj zyskali, dlatego ta chwila była dla nich bardzo ważna.
Dwa tygodnie później Wonho siedział w salonie z ____ w swoim nowym domu, przytulał ją do siebie i oglądał z nią film w mieszkaniu swoim i jego nowego rodzica. Całował szesnastolatkę co jakiś czas w ucho, czy głowę, by pokazać jej jak bardzo ją kochał. Natomiast Lee Donghae stał oparty o framugę drzwi i z szerokim uśmiechem przyglądał się młodej parze, czując narastające szczęście i wiarę, że następny dzień może być dla niego, dla Shina jeszcze lepszy. Traktował go jak swojego syna, chciał mu dać dużo miłości, bo sam był jej pełen, a młody Wonho przyjmował ją garściami i sam okazywał mu wiele miłości, chcąc mu się jakoś odwdzięczyć za zaadoptowanie.
Po jakimś czasie młody Wonho został zauważony na występie szkolnym przez jednego z agentów wytwórni. Już po dwóch miesiącach został trainee i razem z innymi chłopakami, zaczął tworzyć muzykę i swoje własne wspomnienia u boku kochającej dziewczyny i najlepszych kolegów.
-Widzisz, obiecałem ci, że cię odnajdę.
-Zawsze dotrzymujesz obietnicy. - uśmiechnęła się brunetka i pocałowała go czule.
-Cieszę się, że cię mam i mogę z tobą być. - przytulił się do niej mocno i schowa twarz w zagłębieniu jej szyi.
-Ja też się cieszę.
-Kochani, zrobiłem kolację!- krzyknął Lee z kuchni.
-Już idę tato! - odkrzyknął młodszy pierwszy raz w życiu mówiąc słowo 'tato' z takim uśmiechem i szczęściem na twarzy.
Hu, wyszedł nieco długi ten scenariusz, ale mam nadzieję, że się wam on podobał.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE
niedziela, 28 stycznia 2018
sobota, 20 stycznia 2018
#115 Reakcja BTS Gdy umierasz
Autor:
A.R.M.Y
10 komentarzy:
Witam <3
Przybywam do Was z kolejną reakcją, mam nadzieję, że się spodoba.
Zamówienie: Tsubaki Aizawa
Ostrzeżenia: Dość krótkie reakcje.
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
Przybywam do Was z kolejną reakcją, mam nadzieję, że się spodoba.
Zamówienie: Tsubaki Aizawa
Ostrzeżenia: Dość krótkie reakcje.
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
JIMIN
Jimin odwiedzałby twój grób każdego dnia bez przerwy o tej samej porze, nie ważne jaka panowała pogoda. On zawsze był.
Tancerz bardzo przeżył moment, gdy lekarze oznajmili mu, że zmarłaś, a on już więcej nie będzie mógł spędzić z tobą tych cudownych chwil. Załamał się. Nie potrafił normalnie funkcjonować, a może nawet nie chciał?
Chłopak stał przed twoim grobem późnym wieczorem, mimo że padał deszcz, on był w krótkiej koszulce. Patrzył pustym wzrokiem na twoje ostatnie zdjęcie i marzył, by móc cofnąć się w czasie, może wtedy zdołałby jakoś ci pomóc? Może teraz byłabyś jego żoną? Westchnął cicho i poprawił wazon z różami, nie odrywając wzroku od twojego zdjęcia. Mimo że był już cały przemoknięty kompletnie się tym nie przejmował. Dla niego czas się już zatrzymał, bez względu, że dla innych wciąż gnał do przodu.
RM
Lider przez jakiś czas tworzyłby piosenki by móc się wyżalić kartce papieru, z czasem jego utwory zrobiły się bardziej smutne, melancholijne, niczym już nie przypominające jego wcześniejszych rytmicznych utworów. Z czasem 'gwiazda' popularności Mona zgasła, a on sam przestał dbać o siebie, karierę, czy znajomości. Wiedział, że chciałbyś aby ten zaczął od nowa życie, na tyle ile dałby radę, jednak on kompletnie tego nie chciał. Nie bez ciebie.
Dlatego też Namjoon rozpił się na tyle mocno, że stracił zdobyty majątek i szacunek jakim go darzyli ludzie. Zamiast na scenie można było go znaleźć przy najbliższym monopolowym, ubranego w brudne i cuchnące ubrania. Lecz byłemu liderowi wcale to nie przeszkadzało. Nie potrzebował dostatku i szczęścia, jeśli nie mógł go już z tobą dzielić.
Dlatego też Namjoon rozpił się na tyle mocno, że stracił zdobyty majątek i szacunek jakim go darzyli ludzie. Zamiast na scenie można było go znaleźć przy najbliższym monopolowym, ubranego w brudne i cuchnące ubrania. Lecz byłemu liderowi wcale to nie przeszkadzało. Nie potrzebował dostatku i szczęścia, jeśli nie mógł go już z tobą dzielić.
JIN
Minął rok nim Seokjin zdecydował się wrócić do waszego wspólnego mieszkania. Z ogromnym trudem i łzami w oczach wszedł do sypialni od razu widząc na ścianie wasze wszystkie wspólne zdjęcia. Wspomnienia z cudownych lat spędzonych razem, raniły na nowo Seokjina, który za nic w świecie nie potrafił sobie poradzić z utratą ukochanej.
-Tak bardzo za tobą tęsknię. - westchnął cicho i dotknął drżącą dłonią bluzy, którą nosiłaś przeddzień wypadku. Omiótł smutnym spojrzeniem całe pomieszczenie i podszedł do okna, od razu spoglądając na widok. Piękny i nieco zaniedbany ogród przypominał blondynowi o waszych wspólnych planach na przyszłość. O sali weselnej, do której nie było wam dane wejść, o rodzinie, której nie zdążyliście założyć. O wszystkim o czym marzyliście nim cię stracił.
SUGA
Każdy dobrze wiedział, że Yoongi bardzo mocno cię kochał nawet jeśli nie okazywał publicznie uczuć. Chłopak był bardzo ci oddany i gdyby mógł to zrobiłby wszystko by pomóc ci praktycznie we wszystkim. Niestety nie dane mu było być przy tobie już na zawsze, ponieważ dwa miesiące temu zmarłaś przez co chłopak całkowicie popadł w depresję. Nie potrafił sobie poradzić ze świadomością, że nie było cię już obok, że nie miał z kim rozmawiać nocami, śmiać się i wyżalać, gdy teksty poszły nie tak. Chłopcy i fani bardzo starali się mu pomóc na każdy możliwy sposób, psycholodzy również, lecz nic nie mogło mu pomóc, ponieważ całkowicie zamknął się w sobie. Z każdymi dniami fani i reszta BTS obserwowała coraz bliższy koniec Mina, a najgorsze było to, że nikt nie mógł mu pomóc, bo ten tej pomocy wcale nie chciał.
Pewnego deszczowego dnia wybrał się na spacer słuchając głośno muzyki, mimo całkowitego przemoczonego ubrania, szedł dalej kompletnie się niczym nie przejmując. Jednym słowem... miał wyjebane.
Późną nocą głośne syreny rozbrzmiały na ulicach Seulu, gnając prosto do samobójcy, który skoczył z mostu. Najgorszą wiadomością było to, że Min Yoongi popełnił samobójstwo na transmisji na żywo, skończył z mostu zapominając się rozłączyć z fanami, więc duża ich większość widziała śmierć ich idola jednocześnie w głowie słysząc jego ostatnie słowa.
-Wybaczcie, ja po prostu za nią tęsknię. Nie zapomnijcie o mnie. Wasz Suga.
JUNGKOOK
Jeon należał do tych bardzo uczuciowych i niesamowicie kochających chłopaków, więc twoja śmierć bardzo wpłynęła na jego psychikę. Pierwsze miesiące były najgorsze, lecz z kolejnymi nieco zachowanie chłopaka się już poprawiło. Od twojego pogrzebu minęły dwa lata, więc każdy myślał, że Kook jakoś powoli sobie życie ułoży, lecz pewnego wieczoru na koncercie każdy fan BTS przeżył szok.
-Bardzo łatwo jest udawać, że coś jest okey, gdy tak naprawdę życie się sypie. - zaczął spokojnie, gdy nastała cisza. - Moje życie posypało się dwa lata temu, gdy straciłem ____, nie mówiliśmy wam, ale... moja dziewczyna była w ciąży. Razem z nią straciłem również nasze dziecko. - łzy zaczęły spływać po jego policzkach, lecz ten nie przejmując się tym, mówił dalej. - W jednej chwili straciłem dwie ukochane osoby. Kogoś, z kim chciałem założyć rodzinę i kogoś, kto tą rodziną zaczął również być. - westchnął i uciął na chwilę, by dodać. - Nie potrafię i nie chcę udawać, dlatego dzisiejszy wieczór jest moim ostatnim występem na żywo. Gdziekolwiek. Gdy tylko zejdę ze sceny, zejdę również z świata idola, osoby publicznej. Chciałem to wyjaśnić teraz , by nie było potem żadnych spekulacji. Dziękuję za wsparcie i dużo miłości, ale nie mogę już dłużej tu z wami być. - po tych słowach na ogromnym ekranie pojawiło się zdjęcie Kooka i ciebie, gdy byliście razem na plaży, gdy chłopak tylko to zobaczył, rozpłakał się.
V
Tak jak w przypadku Kooka, z V było podobnie. Kim również należał do tych bardzo rodzinnych i kochających chłopaków, dlatego utrata ciebie bardzo na niego wpłynęła. Nie radził sobie. Po prostu nie ogarniał co się działo i dlaczego. V zaczął żyć wspomnieniami, ciągle przywoływał do siebie wasze wspólne chwile, oglądał wasze zdjęcia i filmiki, oddając się rozpaczy jaka zaczęła go nawiedzać z każdym kolejnym dniem. Nie zamierzał sobie już nikogo szukać, wiedział, że żadna kobieta nie będzie potrafiła zając twojego miejsca, więc się nie starał o żadne względy, czy nowe znajomości
Nim się obejrzał jego kariera całkiem runęła i jedynie gdzie śpiewał to w waszym mieszkaniu lub na twoim grobie. Czasem mu się zdarzało sypiać na cmentarzu, gdy pod wpływem procentów tracił orientację w terenie. Nie przyznawał się, ale zaczął również brać używki, bo tylko one 'pomagały' mu się z tobą skontaktować. Tęsknił i wciąż kochał, więc chwyciłby się wszystkiego by tylko móc z powrotem cię mieć obok siebie.
Pewnego razu wdał się w bójkę, ponieważ pod wpływem alkoholu wydawało mu się, że jakiś facet cię zaczepia, co było niemożliwe. Lecz nie dla V. Nie wiedząc kiedy zaczął nieznajomego dźgać nożem w każde możliwe miejsce na jego ciele, zalany krwią ofiary siedział przed twoim grobem, a obok niego mężczyzna, którego zabił. Rzeczywistość V kompletnie już gdzieś odleciała, więc został on sam i jego wizje. Kilkanaście godzin później został aresztowany i osądzony ze względu na liczne dowody, zamknięto go w zakładzie psychiatrycznym, ponieważ nie był zdolny funkcjonować gdzieś indziej niż w 'białym pokoju'.
-Omo, kochanie. - uśmiechnął się szczęśliwy i mocno cię pocałował, słysząc pomruki twojego zadowolenia. Bez słowa ujął twoją dłoń i szczęśliwy ruszył z tobą w stronę zachodu słońca.
-Kim Taehyung, przyczyna śmierci. Powieszenie.
J-HOPE
W przypadku Hoseoka było zupełnie inaczej, ponieważ mimo że bardzo chciał, nie mógł się zabić. Dlaczego?
-Tato, tato. - podbiegła do niego wasza czteroletnia córeczka i wskoczyła na jego kolana, całując mocno w czoło. Chłopak uśmiechnął się smutno, ponieważ wiedział, że to ty miałaś w zwyczaju tak go całować w czoło.
-Słucham moje słoneczko. Co się stało?
-Narysowałam nas.
-Nas?
-Mnie, ciebie i mamę. - posłała mu cudowny i pełen niewinności uśmiech, który zawsze go mocno rozczulał. Spojrzał na rysunek, widząc dwie większe postaci i jedną mniejszą, wiadomo od razu rozpoznał kto jest kim, lecz jedno go zdziwiło.
-Księżniczko, dlaczego ta postać ma skrzydła?
-Mówiłeś mi, że mamusia ma takie duże i białe skrzydła. Wiem, bo często ją widzę tato. Nocami, gdy płaczesz w pokoju do jej zdjęcia, ona stoi za tobą z uśmiechem i gładzi cię po głowie. Mówi, że za kilka lat przestanę ją widzieć, bo na razie jestem mała, ale obiecała, że zawsze przy nas będzie. - uśmiechnęła się niewinnie i spojrzała na swój szkic. - Nie potrafiłam narysować tak pięknie mamy jak wygląda, ale mam nadzieję, że nie będzie o to zła.
-Nie skarbie, jestem pewny, że jest z ciebie dumna. - powiedział przez łzy i przytulił córkę do siebie, widząc w niej cały swój świat. Bo tylko ona mu jeszcze została.
-Omo, tato zobacz. Mama przyszła. - mała brunetka klasnęła w dłonie i z uśmiechem pokazała na bujany fotel, gdzie często siadałaś będąc w ciąży.
-C-co?
-Mamusiu. - dziewczyna usiadła na fotelu i zaczęła się na nim bujać co nieco go przestraszyło, ponieważ ta sytuacja była piękna, ale też bardzo niepokojąca.
Późnym wieczorem, gdy położył waszą córeczkę spać, wrócił się do salonu. Coś go podkusiło, by spojrzeć an ten fotel. Stanął jak wryty, ponieważ widział na nim duże, białe pióro i już doskonale sobie zdawał sprawę, skąd wzięły się te duże pióra w jego domu od momentu twojej śmierci.
I co sądzicie o reakcji?
Podobała wam się?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE
poniedziałek, 15 stycznia 2018
#114 Reakcja BTS Gdy ich rodzice cię nie akceptują
Autor:
A.R.M.Y
4 komentarze:
Witam <3
Przybywam do was raczej z dość krótką reakcją BTS, ale mimo to mam nadzieję, że się wam spodoba.
Zamówienie: Anonimek
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~
I co sądzicie o reakcji ?
Podobała wam się?
Przybywam do was raczej z dość krótką reakcją BTS, ale mimo to mam nadzieję, że się wam spodoba.
Zamówienie: Anonimek
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~
JIMIN
Od dwóch tygodni w domu Jimina panowała dość napięta atmosfera, ponieważ Park postanowił przedstawić cię swoim rodzicom. Spotkanie odbyło się właśnie dwa tygodnie temu, lecz zachowanie jego rodziców względem ciebie bardzo źle wpłynęły na ich relacje. Rodzice chłopaka nie chcieli by miał za dziewczynę Europejkę o innej karnacji, kulturze i wychowaniu, więc od razu byli przeciwni waszemu związkowi. Mimo to wytrwale przesiedziałaś tam dwie godziny i pożegnałaś się z nimi kompletnie nie dając po sobie poznać, że ich aroganckie zachowanie tak bardzo cię zraniło.
-Ach, Jiminie - westchnęłaś, widząc blondyna, który siedział pod kocem mając napuchnięte od łez oczy, gdy rozmawiał z tobą na Skype.
-Nie mogę w to uwierzyć, że oni cię tak potraktowali. Myślałem, że będą się cieszyć, a nie. - urwał i otarł resztę łez z policzka. - To było takie chamskie, jak tylko zobaczyłem twoje smutne oczy, poczułem takie cholerne wyrzuty sumienia...
-Jimin nie smuć się, to ich zdanie, naszej miłości nie zmienią.
-Ale nie chcę by oni się tak zachowywali przy każdym naszym spotkaniu rodzinnym. - westchnął, patrząc prosto w twoje oczy. - Oni mają się cieszyć naszą miłością, a nie na odwrót.
-Będą jeszcze, zobaczysz. W końcu się do mnie przekonają, na pewno. - posłałaś mu smutny uśmiech. - Jutro przyjdę do ciebie do Big Hit, dobrze? Spotkamy się.
-Dobrze kochanie, do zobaczenia.
-Pa oppa. - uśmiechnęłaś się i rozłączyłaś, słysząc tylko urywek szlochania Jimina.
V
Dobrze wiedziałaś, że Taehyung był bardzo rodzinnym chłopakiem i niesamowicie kochał swoich rodziców i młodsze rodzeństwo. Dlatego też fakt, że jego rodzicie cię nie zaakceptowali podczas wspólnego wieczoru sprawił, że V się załamał. Pragnął byś miała cudowne relacje z jego mamą i tatą, chciał, spędzać w dużym, rodzinnym gronie miły czas, lecz jego rodzicie widzieli to zupełnie inaczej.
Gdy wróciłaś z V do dormu chłopak się kompletnie rozkleił, pierwszy raz w życiu widziałaś go w takim stanie i wiedziałaś dobrze, że nic nie mogłaś na to poradzić. Przytuliłaś go do siebie czule i pocałowałaś w ucho.
-Oppa, nie smuć się. Przejdzie im.
-Aish oni na ciebie tak głośno krzyczeli, nawet użyli wulgarnych słów ___! Ja nie mogę tego tak zostawić!
-To twoi rodzice oppa...
-Powinni się cieszyć, że mam taką cudowną kobietę, a nie na odwrót!
-Tae... - urwałaś, bo lodowate spojrzenie V dosłownie cię zmroziło.
-Jutro z nimi porozmawiam, jeśli się nie zmienią, to mogą się pożegnać z najstarszym synem.
-Taehyung przecież ty ich tak kochasz. - westchnęłaś, wiedząc determinację w jego oczach.
-Ale to z tobą chce dzielić życie, a nie z nimi. To z tobą chcę mieć gromadkę dzieci a nie z nimi! Albo cię zaakceptują, albo mogą nas już więcej nie widzieć.
-Aish. - mruknęłaś, przytulając go mocno do siebie. Wiedziałaś, że V bywał porywczy jeśli ktoś robił ci krzywdę, więc miałaś świadomość, że przez to rodzicie Kima mogę cię jeszcze bardziej znienawidzić.
J-HOPE
Od jego kłótni z rodzicami na wasz temat związku minął tydzień, w piątkowy wieczór J-Hope miał mieć koncert z resztą BTS. Szykował się do niego dość intensywnie, by móc zapomnieć o problemach w rodzinnym domu, wiedział, że bardzo cierpiałaś i pragnął być dla ciebie oparciem, więc starał się nie pokazywać po sobie tego, że on też równie mocno cierpiał. Gdy wyszli na scenę i zaczęli wykonywać jedną z wolniejszych piosenek Jung po prostu się rozpłakał, a fakt, że stałaś tuż przed scena i widział twój smutek sprawił, że nie mógł sobie poradzić. Raper pragnął twojego szczęścia i gdyby mógł, oddałby ci całe swoje serce, majątek i wszystko inne jeśli tylko to mogłoby ci przynieść radość. Nie miał pojęcia jak przekonać rodziców by ci zaczęli cię wreszcie szanować, zwłaszcza, że byłaś dla nich bardzo miła i pomocna, ale wiedział jedno. Nie podda się, albo oni zaczną cię szanować, albo on zacznie się od nich powoli odsuwać, bo co jak co, ale ty byłaś dla niego najważniejsza pod każdym względem.
JUNGKOOK
Jeon bardzo przeżywał fakt, że jego rodzicie cię nie zaakceptowali, chłopak bardzo cię kochał i starał się to pokazać rodzicom, lecz ci zupełnie to ignorowali. Nie chcieli by w ich rodzinie pojawiła się dziewczyna, która była z zupełnie innego kraju, pochodzenia. Byli zbyt uprzedzeni, by móc dojrzeć, że ich syn był wręcz zabójczo zakochany w Polce. Wieczorne rozmowy z rodzicami kompletnie nie przynosiły żadnych rezultatów, więc załamany wokalista często zamykał się w pokoju i tam w ciszy płakał po kątach czując się bezsilnym.
W końcu po pół roku, gdy zachowanie rodziców Jeona się nie zmieniło, postanowiłaś zerwać z chłopakiem, by nie niszczyć jego relacji. Jungkookie usilnie starał ci się wytłumaczyć, że to jego wybór co stanie się z jego relacjami w domu, a nie żadna twoja wina, lecz ty czułaś zupełnie inaczej. W końcu postanowiłaś, że zamiast zerwania, po prostu odpoczniecie od siebie kilka dni, by móc wszystko na spokojnie przemyśleć.
Od tamtego dnia minęły dwa miesiące, Jungkook kompletnie się zamknął w sobie i znienawidził rodziców, że przez ich zachowanie prawdopodobnie cię straci, dlatego ich ignorował. Już kompletnie nie zwracał na nich uwagi, nawet jeśli ci stali dosłownie tuż obok niego, powoli rozumiejąc co zrobili z synem.
JIN
Seokjin już jako dorosły mężczyzna nie zachowywał się już tak wybuchowo i bezmyślnie jak dawniej, chociaż bywały momenty, gdy nie potrafił zapanować nad nerwami. Takim momentem była jego dość ostra i poważna kłótnia z rodzicami w twoim towarzystwie, gdzie to jego rodzicie za nic na świecie nie chcieli zrozumieć, że Seokjin wybrał na swoją żonę Polkę. Jin obejmował cię czule jednocześnie kłócąc się zw swoimi rodzicami, nie chciał byś widziała go w takim stanie, ale nie potrafił się powstrzymać, gdy z ust jego ojca wydobywały się takie obelgi pod twoim adresem, zwłaszcza, że jego ojciec nie znał cię tak dobrze jak Jin.
-Jeszcze słowo powiesz na jej temat, a obiecuję, że moja noga już tu więcej nie powstanie! - wrzasnął chłopak, mierząc ojca lodowatym spojrzeniem.
-Wyprzesz się rodziny na rzecz Europejskiego ścierwa?! - te słowa podziałały na Jina jak płachta na byka, a oliwy do ognia dodał fakt, że zaczęłaś płakać, ponieważ bardzo zabolały cie te słowa. Nie wiedząc kiedy podszedł szybko do ojca i upchnął go mocno na fotel nie robiąc mu żadnej krzywdy.
-Nie daruje ci tych słów. - warknął i wyszedł z tobą z domu rodziców.
Późnym wieczorem, gdy spałaś już nieco spokojniej w sypialni, Jin siedział w kuchni przy kubku gorącego kakao i wracał wspomnieniami do ostatnich godzin. Kompletnie nie żałował tego co zrobił i tego co powiedział, nie czuł się winny, on tylko bronił swojej ukochanej i przyszłości z nią, bez względu na dalsze konsekwencje w jego rodzinie.
RM
Lider postanowił potraktować rodziców jak chłopców z BTS, gdy był jakiś problem. Usiadłaś obok niego, a ten objął cię czule wokół bioder przyciągając na swoje kolana, jego rodzice natomiast usieli na wprost was.
-A teraz powiedzcie mi, co wam nie pasuje, że jestem z ____.
-Nie chcemy byś był z dziewczyną spoza Korei - mruknął ojciec Kima.
-Ona nie będzie miała dla ciebie czasu, poza tym nie zna naszych zwyczajów. - dodała jego matka.
-A poza tym, to wątpię by Ceo zgodził się na wasz związek.
-Mylicie się pod każdym względem, kierują wami stereotypy i nic więcej. Jakieś durne myśli, które nawet nie są prawdą. Poza tym Ceo zgodził się bym bym z ____, zresztą nawet gdyby nie, i tak bym z nią był. Na tym polega miłość.
-Yah! Nie traktuj nas jak dzieci! - krzyknął pan Kim.
-To przestańcie się tak zachowywać. - odparł poważnie i wstał razem z tobą z krzesła. - Będę z ____ bez względu na waszą opinię, to moja decyzja z kim dzielę życie.
-Nie zgadzamy się!
-Mało mnie to interesuje. Dorośnijcie wreszcie i zrozumcie, że ja ją naprawdę kocham. - po tych słowach zarzucił na twoje ramiona swoją kurtkę i wyszedł z domu rodzinnego, zostawiając kompletnie zaskoczonych rodziców w salonie.
SUGA
Yoongi nigdy nie miał zbyt dobrych relacji z rodzicami, dlatego też długu mu zajęło nim w końcu postanowił przedstawić cię w domu. Reakcja jego rodziców sprawiła, że ten od razu pożałował, że cię tu przyprowadził, ponieważ miał ogromne wyrzuty sumienia, że musiałaś wysłuchiwać takich okropnych słów pod swoim adresem. Jednak jakby nie było, Min stanął od razu po twojej stronie i zaczął kłócić się z rodzicami, używając przy tym bardzo niegrzecznych słów. Chłopak zdecydowanie nie miał zamiaru dawać za wygraną, ponieważ żądał od rodziców by ci przeprosili cię za takie słowa.
-Nie ma mowy. - oznajmił jego ojciec i jak gdyby nic usiadł na kanapie.
-Przeproś ją!
-Nie! Głuchy jesteś?!
-W takim razie już nigdy tutaj nie wrócę! - warknął bardzo wściekły.
-I nikt za tobą płakać nie będzie! Zjeżdżaj do tej swojej lubej! - syknął mężczyzna i spojrzał na Suge z nienawiścią.
-Chodźmy kochanie, nie zasługujesz na takie traktowanie przez takich idiotów jak mój ojciec. - pocałował cię czule w głowę i wrócił z tobą do waszego mieszkania. Od tamtej pory Suga nie utrzymuje z rodzicami kontaktów i wcale nie jest z tego powodu przykro. W końcu żaden mężczyzna - a zwłaszcza on - nie da sobie pozwolić na jakiekolwiek krzywdzenie swojej kobiety.
~ ~ ~I co sądzicie o reakcji ?
Podobała wam się?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE
sobota, 13 stycznia 2018
#113 Reakcja MONSTA X Gdy jest w tobie zakochany
Autor:
A.R.M.Y
2 komentarze:
Witam <3
Przybywam do was z reakcją nikogo innego jak MONSTA X.
Miałam ogromny atak fangirl'a przy Wonho. Czy tylko mi się wydaje, że jest on cudowny w każdym calu? Ten facet to jedno wielkie cudo...
Ostrzeżenia: Będą to raczej krótkie reakcje.
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
Przybywam do was z reakcją nikogo innego jak MONSTA X.
Miałam ogromny atak fangirl'a przy Wonho. Czy tylko mi się wydaje, że jest on cudowny w każdym calu? Ten facet to jedno wielkie cudo...
Ostrzeżenia: Będą to raczej krótkie reakcje.
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
SHOWNU
Od pół roku pracowałaś w kawiarni, ponieważ chciałaś sobie dorobić będąc na studiach. Również od pół roku do kawiarni przychodził stały klient, który miał swoje ulubione miejsce w kącie, gdzie siadało zazwyczaj bardzo mało osób. Codziennie o stałej godzinie zamawiał tą samą kawę i to samo ciasto, ____ już była do niego przyzwyczajona więc nie wzbudzał w niej jakiegoś strachu, czy konieczności bycia względem niego uważną. Shownu było to zdecydowanie na rękę, ponieważ mógł cię obserwować całymi godzinami i od czasu do czasu zamienić z tobą kilka krótkich zdań. Szatyn często pijał kawę i w międzyczasie obmyślając plan, jak mógłby cię poderwać. Ciągle zmagał się sam ze sobą w momentach, gdy byłaś bliżej niego, lecz wciąż nie potrafił się przełamać, by chociażby cię gdzieś zabrać.
HYUNGWON
Chodziłaś razem z Hyungwonem do jednej klasy, byłaś nowa, więc wzbudzałaś zainteresowanie wśród chłopców i dziewczyn, zwłaszcza, że twoja Europejska uroda potrafiła przykuć uwagę płci przeciwnej. Oczywiście Chae nie należał do tego typu chłopców, że spodobałaś mu się tylko z wyglądu, lecz także z twojego niecodziennego sposobu bycia. Byłaś inna od tych typowych Koreanek, milsza, bardziej naturalna w ruchach i makijażu, którego nie nadużywałaś co mu się bardzo podobało. Byłaś też dla niego pomocna, gdy nie radził sobie z jakimiś rzeczami, dlatego ten nawet nie wiedział, gdy zaczął myśleć o tobie w zupełnie inny sposób niż zazwyczaj. Lecz ku jego zdziwieniu, wcale mu nie przeszkadzała myśl, że jest w tobie zakochany, a wręcz przeciwnie. To go motywowało, by chodzić do szkoły nawet, gdy był chory.
I.M
Byłaś początkującą stażystką w Starship, zostałaś przydzielona do zespołu, który zadebiutował dwa lata temu, czyli do Monsta X. Byłaś nieco nieśmiała i skrępowana bliższą pracą w towarzystwie takich utalentowanych oraz przystojnych chłopców. Po kilku tygodniach ty oraz I.M zbliżyliście się do siebie, zwłaszcza, że byłaś w jego wieku i miałaś podobne zainteresowania. Lim i jego dość urocze zachowanie skradły ci serce, lecz prócz tego mogłaś na nim polegać praktycznie w każdej sprawie.
-Yah, jak łazisz cioto?! - warknął jeden z niedawno przyjętych fotografów, gdy w pewnym momencie przez zupełny przypadek wpadłaś na niego.
-Przepraszam ja- urwałaś, ponieważ ten syknął z ogromną nienawiścią głosie.
-Wy te całe Europejki kompletnie nie patrzycie jak łazicie. Jesteście nie dość, że puszczalskie to. - urwał, ponieważ tuż za tobą pojawił się I.M. Objął cię czule wokół bioder i przyciągnął do swojego torsu mówiąc oschle.
-Masz naprawdę przerąbane drogi kolego, tak mówić o mojej przyjaciółce w takim miejscu. Z resztą mówić o niej w każdym innym miejscu zasługuje na porządne lanie. A teraz masz więcej jak pewne, że musisz składać CV w innym miejscu. O ile cię przyjmą.
-Omo, ja.... przepraszam. - zestresował się i uciekł szybko z tamtego miejsca zostawiając cię sam na sam z Limem.
-Dziękuję oppa. - przytuliłaś się do niego smutna.
-Nie masz za co. Zawsze cię obronię, poza tym nikt nie ma prawa mówić o tobie w taki sposób. - uśmiechnął się smutno i ucałował cię mocno w głowę, by dodać ci otuchy i uświadomić ci, że miałaś w nim zupełne oparcie i miłość, którą cię darzył od pół roku.
-Yah, jak łazisz cioto?! - warknął jeden z niedawno przyjętych fotografów, gdy w pewnym momencie przez zupełny przypadek wpadłaś na niego.
-Przepraszam ja- urwałaś, ponieważ ten syknął z ogromną nienawiścią głosie.
-Wy te całe Europejki kompletnie nie patrzycie jak łazicie. Jesteście nie dość, że puszczalskie to. - urwał, ponieważ tuż za tobą pojawił się I.M. Objął cię czule wokół bioder i przyciągnął do swojego torsu mówiąc oschle.
-Masz naprawdę przerąbane drogi kolego, tak mówić o mojej przyjaciółce w takim miejscu. Z resztą mówić o niej w każdym innym miejscu zasługuje na porządne lanie. A teraz masz więcej jak pewne, że musisz składać CV w innym miejscu. O ile cię przyjmą.
-Omo, ja.... przepraszam. - zestresował się i uciekł szybko z tamtego miejsca zostawiając cię sam na sam z Limem.
-Dziękuję oppa. - przytuliłaś się do niego smutna.
-Nie masz za co. Zawsze cię obronię, poza tym nikt nie ma prawa mówić o tobie w taki sposób. - uśmiechnął się smutno i ucałował cię mocno w głowę, by dodać ci otuchy i uświadomić ci, że miałaś w nim zupełne oparcie i miłość, którą cię darzył od pół roku.
WONHO
Od piątego roku życia ty i HoSeok byliście najlepszymi przyjaciółmi, do tego mieszkaliście obok siebie więc codziennie się widywaliście. W czasie, gdy kończyliście gimnazjum Wonho się w tobie zakochał, więc wybrał to liceum, do którego szłaś ty. Bał się wyznać ci uczucia, ponieważ nie chciał tracić twojej przyjaźni, która była dla niego bardzo ważna.
W połowie drugiego semestru w pierwszej liceum Shin coraz trudniej potrafił ukrywać swoją miłość do ciebie, zwłaszcza, gdy widział jak jakiś chłopak przytulał się do ciebie. Mimo to jeszcze starał się jakoś ukryć swoją miłość, mimo że nie wychodziło mu to jakoś specjalnie.
Pewnego wieczoru tak jak w każdy piątek, chłopak przyszedł do ciebie na mały seans filmowy, przyniósł słodycze i usiadł obok ciebie, obejmując czule przy tym.
-Oglądamy?
-Jasne, włączaj. - uśmiechnął się i okrył was kocem by nie było wam zimno. Mimo że leciał już trzeci film z rzędu, chłopak cały czas praktycznie wpatrywał się w ciebie, a gdy już miałaś go na tym przyłapać, udawał, że przecierał oczy. Gdy już zegar pokazywał drugą w nocy, postanowiłaś by Wonho spał u ciebie, ten nawet nie protestował, lecz praktycznie rzucił się zadowolony na łóżko, by zaraz mocno, lecz czule cię objąć.
Z samego rana blondy przyglądał ci się z delikatnym uśmiechem i gładził cię po nagim udzie, ponieważ miałaś na sobie szorty. Jego oczy wpatrzone były w ciebie w niczym najcudowniejszy obrazek, pragnął zatrzymać tę chwilę jak najdłużej, lecz wiedział, że nie mógł, a przynajmniej nie teraz.
JOOHEON
Raper przechodził okres buntowniczy, który był nieco opóźniony bo miał go w wieku dwudziestu lat. Starał się znaleźć coś co by go jakoś zachęciło do pisania piosenek, słuchał muzyki i próbował stworzyć swój własny utwór, lecz wciąż nie potrafił nic znaleźć. Kłopoty w domu sprawiły, że ten był nieco porywczy i agresywny, mimo że tak naprawdę taki nie był. W pewnym momencie na jego drodze stanęłaś mu ty, byłaś inna niż on, co już mu się bardzo podobało. Chłopak często cię śledził dzięki czemu zyskał nowe pomysł na teksty piosenek, często też rapował w twojej obecności by móc zwrócić na siebie uwagę. I w końcu mu się udało, zaprzyjaźniłaś się z nim, lecz Lee zdecydowanie chciał czegoś więcej.
-Nie mogę z tobą być oppa. - westchnęłaś.
-Dlaczego? Nie kochasz mnie? - spojrzał na ciebie zaskoczony.
-Kocham, ale nie mogę z tobą być przez twoje zachowanie. Jesteś agresywny, pijesz i palisz, włóczysz się bo klubach nie wiadomo z kim i dlaczego. Nie chcę być z kimś takim.
-Nie możesz mnie zostawić. Potrzebuję cię!
-Nie zostawiam cię głuptasie, po prostu będę twoją przyjaciółką, nikim więcej.
-Nie potrafię cię tak traktować, chcę czegoś więcej.
-Jeśli naprawdę tego chcesz, zmień się. Swoje zachowanie, towarzystwo i okropne uzależnienia, wtedy będę mogła być z tobą.
-Ale... jeśli mi się nie uda?
-Jeśli mnie kochasz, uda ci się. - uśmiechnęłaś się do niego czule i musnęłaś szybko jego dolną wargę. Jooheon od tamtego dnia wziął się porządnie za siebie, powoli rzucił palenie i alkohol, pogodził się z rodziną i wrócił do dawnego stylu bycia, tylko i wyłącznie dzięki tobie, ponieważ bardzo pragnął z tobą być.
KIHYUN
W przypadku Kihyuna było zupełnie inaczej, ponieważ ten znał cię nie całe pół roku i już był w tobie zakochany. Chłopak nie należał do tych co zakochują się szybko, lecz do tych co kochają długo i prawdziwie, więc jego uczucie już od samego początku było bardzo silne. Yoo był dość nieśmiały względem ciebie, więc nie za bardzo wiedział jak ci się przypodobać, a co dopiero jak odpowiednio zagadać. Dzięki śledzeniu wiedział, jakie rzeczy lubiłaś i co ci się podobało, więc już mniej więcej wiedział co robić. Dlatego też po kilku dniach postanowił ruszyć do akcji.
-Omo, dziękuję. - powiedziałaś zaskoczona, gdy ten zaczął pomagać ci zbierać rozsypane produkty ze sklepu.
-Mam reklamówkę. - uśmiechnął się nieco zawstydzony i wyciągnął ją. - Możemy schować tutaj twoje zakupy.
-Naprawdę ci dziękuję. - posłałaś mu swój cudowny uśmiech i schowałaś swoje zakupy do reklamówki.
-Może w ramach podziękować pójdziesz ze mną na kawę? Tutaj obok jest kawiarnia.
-Tak, brzmi super. - uśmiechnął się uwodzicielsko i przygryzł dolną wargę, ciesząc się, że jego plan zadziałał. W końcu równie dobrze mógł nie dać rady przekonać kasjerki by ta, dała ci pękniętą reklamówkę, bo gdyby nie to, jak mógłby się wykazać takim bohaterskim czynem?
MINHYUK
Minhyuk starał ci się jakoś pokazać, że darzył cię głębokim i szczerym uczuciem. Często kupował ci drogie prezenty i zabierał cię na cudowne, i długie wakacje. Czasem udawało mu się zabierać cię w krótsze trasy, ponieważ dzięki temu mógł być bliżej ciebie.
Późnym wieczorem rozmawiałaś ze swoim przyjacielem na Skype, chłopak zarywał nockę by móc z tobą porozmawiać, mimo że następnego dnia miał mieć ciężki trening.
-Dobrze oppa, idź spać. Musisz odpocząć.
-Ale chcę jeszcze z tobą porozmawiać. - uśmiechnął się w swój uroczy sposób.
-Aish, widzę, że jesteś bardzo zmęczony. Odpocznij, dobrze? Jutro do ciebie zadzwonię to porozmawiamy.
-Obiecujesz?
-Oczywiście oppa, nie przepuszczę takiej okazji, by z tobą porozmawiać. - uśmiechnęłaś się w swój uroczy sposób.
-Jak wrócę z trasy, muszę ci coś powiedzieć.
-Nie możesz teraz? Będzie mnie zżerała ciekawość.
-Spokojnie, dowiesz się w swoim czasie. - posłał ci nieco tajemniczy uśmiech. - Śpij dobrze moje Słoneczko.
-Dobrze, ty też oppa. Pa.
-Pa mała. - uśmiechnął się i rozłączył się, by po chwili spojrzeć na twoje zdjęcie. Wiedział, że za kilka dni stanie przed trudnym zadaniem, w końcu nie codziennie wyznaje się komuś skrywaną miłość.
I co sądzicie o reakcji?
Podobała wam się?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANY KOMENTARZ
sobota, 6 stycznia 2018
Scenariusz #105 Daehwi Too young
Autor:
A.R.M.Y
3 komentarze:
Witam <3
Przybywam do was ze scenariuszem, który pierwotnie miał być z Jungkookiem, lecz jest z Daehwim. Jakoś specjalnie Wanna One nie znam, ale Daehwi, Kuanlin, Jinyoung, Jihoon i Seongwu to życie.
Ostrzeżenie:Wiek bohaterów może być zmieniony.
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
Młoda licealistka siedziała na murku obok szkoły jednocześnie słuchając muzyki przez słuchawki. Ciepłe promienie Słońca padały na jej nieco bladą twarz, a ciepły wiatr smagał jej smukłe i kobiece ciało, ponieważ miała na sobie szkolny mundurek, składający się z dość krótkiej, czarnej spódniczki i białej koszuli. Miała delikatnie przymknięte oczy i ledwo widoczny uśmiech na twarzy, trwała półgodzinna przerwa, więc mogła sobie pozwolić na chwilę relaksu.
Zza szkolnego murku, który znajdował się przeciwlegle do dziewczyny, przyglądał jej się dość młody chłopak. Był szczupły, średniego wzrostu, jego duże oczy wpatrzone były w postać dziewczyny w jak najpiękniejszy obraz, a nieco pełne usta były otwarte ze względu na ekscytację, jaka rosła w chłopaku z minuty na minutę. Daehwi - bo tak miał na imię młodzieniec - należał do ostatniej klasy gimnazjum, uczęszczał do budynku nauczania, który leżał po drugiej stronie ulicy od szkoły jego kobiecego ideału, więc z okien klas mógł patrzeć na szkołę Polki. Koreańczyk był bardzo zafascynowany starszą dziewczyną, była jedyną, na którą patrzył w taki sposób. Dlatego też żadna dziewczyna z klasy Lee, nie miała szans w porównaniu z jego ukochaną nooną. Mimo że wielbił ją od roku, ani razu nie zamienił z nią słowa, ponieważ był zbyt płochliwy w stosunku do niej, zwłaszcza, że ta onieśmielała go pod każdym względem.
Osiemnastolatka wracała spokojnie ze szkoły idąc powolnym krokiem, zatopiona w słowach piosenki nie zwracała zbytnio uwagi na gimnazjalistę, który rozmarzony do granic możliwości i zawstydzony w jednym podążał tuż za nią. W pewnym momencie Polka odwróciła się, ponieważ miała wrażenie, że ktoś ją śledził, lecz jedynie dostrzegła młodzieńca, który skupiony patrzył w komórkę jednocześnie opierając się o lampę uliczną. Miała wrażenie, że gdzieś go już widziała, lecz ostatecznie wzruszyła ramionami i ruszyła przed siebie, natomiast Daehwi odetchnął z ulgą, że w ostatniej chwili zorientował się, że jego ukochana miała się za kilka sekund odwrócić.
To nie była obsesja, Lee po prostu był w niej zakochany i uważał ją za swój ideał. Faktem było również to, że miłość do licealistki była jego zupełnie pierwszą miłością, uczuciem, którego nie miał jeszcze okazji poczuć do jakiejś dziewczyny, więc tym bardziej Polka wydawała mu się idealna. Chciał z nią nawiązać jakiś kontakt, chciał popisać z nią wiadomości, móc dzwonić do niej i rozmawiać na różne tematy. Chciał ją wspierać, pocieszać i karcić, gdyby się źle zachowywała, chciał ją przytulać, całować, spędzać cudowne chwile tylko i wyłącznie w jej towarzystwie. Pragnął być kiś ważnym dla niej, lecz wiedział jedno, ona go nie znała. Ona nawet nie wiedziała, że ktoś taki jak Lee Daehwi istniał, a on był zbyt przestraszony jej odrzuceniem, by móc się chociażby przedstawić.
Piętnastolatek leżał na łóżku i wpatrywał się w biały sufit, w głowie obmyślał plan jak mógłby się odezwać do ____. Znał o niej tyle rzeczy ile udało mu się zdobyć z jej Facebook'a, Ask'a, czy chociażby od jej koleżanek, które chętnie rozmawiały z Daehwim. Przewracał się z boku na bok, wiercił się i kręcił, wzdychał tak głośno, że nawet jego kot patrzył na niego jak na idiotę.
-No co? Ja tu próbuję znaleźć sposób jak do niej zagadać. - fuknął na pupila, by zaraz położyć się na brzuchu. - Może napiszę jej piosenkę? Nie, to nie na miejscu. Przynajmniej nie teraz. Podejść do niej nie dam rady, bo się za bardzo wstydzę. Hm, a może. - urwał, gwałtownie przy tym siadając na łóżku, przez co przerażony kot spadł z poduszki. - Wybacz Puszek, ale mam świetny plan. - posłał czworonogowi ukradkowe spojrzenie, by upewnić się, że temu nic się nie stało. Chwycił szybko komórkę i mruknął jedynie. - Hyung, w tobie moja ostatnia nadzieja.
Już po godzinie siedział w pokoju swojego kuzyna, który chodził do klasy z ____. Piętnastolatek nie chciał tak od razu przyznawać się hyungowi o swoich uczuciach, ale nie miał wyboru, jeśli chciał być z licealistką musiał przełamać swoją nieśmiałość względem niej.
-Hyung, opowiesz mi jaka jest twoja koleżanka z klasy? Ta Polka?
-Hm, ____? Jest bardzo miła, jej aegyo potrafi zawrócić w głowie. Z tego co wiem to często jeździ na rolkach po bocznych uliczkach, gdzie nie ma zbyt dużo ludzi. Uwielbia też grać w siatkówkę. - pokiwał głową, myśląc o koleżance. - Wiem, że udziela też korków z matmy i chemii.
-Korków? - powtórzył zaskoczony, a w jego głowie pojawiła się pewna myśl. - omo, hyung to super.
-Dlaczego? - Minhyun spojrzał na niego, po czym się roześmiał. - Omo, ty się w niej kochasz młody.
-Ciii. - młodszy zatkał usta hyunga swoją bladą dłonią. - Podasz mi jej numer? Albo nie, nie. Umów mnie z nią na kroki.
-Korki z czego?
-Z matematyki hyung. - uśmiechnął się szeroko i podkulił nogi pod brodę, ciesząc się jak głupi ze spotkania z jego ukochaną nooną.
-Z tego co wiem to nie masz z nią problemów.
-Ale poćwiczyć nie zaszkodzi hyung. - fuknął i uderzył delikatnie kuzyna w ramię. - Proszę, proszę, proszę. - zaczął go do siebie mocno tulić, by jakoś go przekonać.
-No dobra już dobra. - zaśmiał się osiemnastolatek i sięgnął po komórkę. Już po kilkunastu minutach kuzyn poinformował młodego Lee o jego korkach w każdą sobotę, więc Daehwi mocno zawstydzony i ucieszony przytulił się do hyunga, dziękując mu, że ten pomógł mu z nooną.
Pół nocy młody Koreańczyk nie mógł spać, ponieważ był zbyt podekscytowany wizytą noony, by móc jakoś normalnie zasnąć. Gdy tylko zegarek wskazał siódmą rano, nastolatek wstał z łóżka, odrzucił gdzieś w kąt słuchawki i jak oparzony pobiegł do łazienki, by móc się odpowiednio przygotować do wizyty ___. Tak jak Polka obiecała, tak też było, już po dziewiątej rano zjawiła się w domu młodszego, chcąc pomóc mu z matematyką.
-Dzień dobry. - ukłonił się mocno zakłopotany Daehwi.
-Cześć. Gotowy na naukę? - dziewczyna posłała mu cudowny uśmiech.
-Tak noona. Chodźmy do pokoju. - odwzajemnił nieśmiało uśmiech i zaprowadził ją do swojego małego, lecz przytulnego pokoju, gdzie mógł spędzić z nią dwie godziny sam na sam.
-Ogólnie nie radzisz sobie z matematyką, czy z jakimś konkretnym działem? - zapytała po chwili ciszy, otwierając jego staranny zeszyt.
-Um. - urwał nerwowo przy tym przeczesując włosy. - Geometria. Nie umiem geometrii.
-Tak? Ale wiesz, że do tego działu zostały ci jakieś dwa, trzy miesiące? - spojrzała na niego, a piętnastolatek spłonął rumieńcem.
-Wiem noona, chciałem to poćwiczyć wcześniej, żeby potem nie zajmować ci czasu.
-Och, nie martw się. Zawsze znajdę dla ciebie czas. - uśmiechnęła się do niego uroczo, a oczy Lee otworzyły się do granic możliwości. Czyżby jego noona też go kochała?
Licealistka powoli i spokojnie tłumaczyła mu geometrię, od czasu do czasu zadając mu kontrolne pytania.
-Dobrze i teraz masz tutaj narysować wysokość, a na końcu obliczyć obwód tego czworokąta. Rozumiesz? - nachyliła się nieco nad nim, by zerknąć mu do zeszytu.
-M-mhm. - mruknął zawstydzony i potarł nerwowo rumiane policzki.
Tuż po godzinie jedenastej, ____ zaczęła zbierać się do domu, ponieważ czas nauki Daehwiego minął, młodszy był tym faktem nieco smutny, zwłaszcza, że jeszcze bardziej polubił dziewczynę. Poza tym miał wrażenie, że ona jego też.
-Więc chcesz następne korki też w sobotę? - zapytała zakładając buty.
-Tak, jeśli mogę to tak.
-Jasne, że możesz. - uśmiechnęła się delikatnie i dodała. - Tylko zrób te zadania, które ci dałam, dobrze? Potem je sprawdzę, gdy wyślesz mi zdjęcie.
-Dobrze noona, zrobię co tylko chcesz. - oznajmił z uśmiechem.
-Masz mój numer, prawda?
-Tak, zapisałem go w komórce. Dziękuję noona za pomoc.
-Nie ma za co mały. - uśmiechnęła się i lekko zmierzwiła jego włosy, na co zareagował szczerym uśmiechem.
-Jeszcze raz dziękuję noona, do zobaczenia.
-Do zobaczenia mały. - posłała mu swój cudowny uśmiech i opuściła jego dom. Gdy tylko Lee zamknął drzwi, oparł się o nie i z dużymi rumieńcami westchnął rozmarzony.
-Omo, co za cudowna dziewczyna. - uśmiechnął się szeroko na wspomnienie tych cudownych, zielonych oczu i delikatnego dotyku.
Rozmarzony piętnastolatek spacerował po parku nucąc pod nosem swoją niedawno napisaną piosnkę, gdy w pewnym momencie stanął jak wryty. Jego zaskoczony wyraz twarzy zmienił się w gniew, gdy tylko spostrzegł jakiegoś obcego chłopaka w towarzystwie ____. Nie wiedząc kiedy zacisnął dłonie w pięści i przygryzł nerwowo dolną wargę. Widząc swoją noonę w towarzystwie obcego mu hyunga, poczuł żal i złość w jednym, w końcu Polka miała być tylko i wyłącznie jego. A nie jakiegoś durnego hyunga, prawda? Schował się za drzewem i ukradkiem się im przyglądał, widział delikatne rumieńce na cudownej twarzy licealistki oraz szeroki uśmiech na twarzy nieznajomego. Jego serce łomotało z każdą sekundą coraz bardziej i bardziej, miał ochotę odepchnąć obcego mu sobie gościa, i zastąpić go sobą.
-Dziękuję Daniel za ten miły wieczór. - powiedziała brunetka, rumieniąc się nieco bardziej. - Było bardzo miło.
-Cieszy mnie to ogromnie. - ucałował ją w dłoń, posyłając jej przy tym onieśmielający uśmiech.- Odprowadzę cię.
-Och, nie. Nie musisz, naprawdę. Poradzę sobie sama.
-Aish, nie daj się prosić. - przyciągnął ją do siebie i objął w czuły sposób. - W końcu nie widujemy się zbyt często.
-Jeszcze raz ją dotknij to cię zabiję. - warknął mocno zazdrosny gimnazjalista, czując narastające ciepło na twarzy przez gniew. Nim się obejrzał para już była od niego sporo oddalona, jedynie co zdążył dostrzec to cudowny uśmiech Polki, która była bardzo zainteresowana nieznajomym mu hyungiem.
Nastolatek starał się za wszelką cenę rozkochać w sobie starszą Polkę, pisał jej miłosne liściki, piosenki, często ją odprowadzał ze szkoły, gdy tylko udało mu się skończyć lekcje w tym samym czasie co ona. Lee był bardzo zdeterminowany, starał się jak tylko mógł, nawet jeśli jego kuzyn i koledzy mówili, że to nie miało żadnych szans.
-No proszę noona. - jęknął piętnastolatek, podając jej ciastko, które specjalnie dla niej upiekł. - Tak bardzo się starałem, proszę, spróbuj.
-No dobrze, dobrze. - uśmiechnęła się zielonooka i otworzyła usta, by młodszy włożył jej ciastko do ust. I tak też uczynił, więc już po kilku sekundach mogła się rozkoszować przepysznym smakiem słodyczy.- Tak w ogóle, to naprawdę miłe, że zaprosiłeś mnie tutaj. - dodała z nieco jeszcze pełną buzią.
-Zawsze tutaj lubię przychodzić, gdy czuję się źle. Lub po prostu przychodzę odpocząć od natłoku nauki i obowiązków.
-To piękne miejsce. - uśmiechnęła się, czując jak Daehwi objął ją czule i razem z nią, patrzył na piękny widok z dachu kina. Lee postarał się o każdy drobny szczegół, gdyby nie to, że było to popołudnie ___ mogłaby pomyśleć, że była to randka. Chociaż dla młodszego to spotkanie właśnie nią było.
-Nie tak piękne jak ty noona. - uśmiechnął się zawstydzony na co Polka zareagowała szerokim uśmiechem. Musnęła niewinnie jego prawy policzek przez co serce chłopaka bardzo przyspieszyło. Był już gotów zrobić kolejny krok.
-____? ____ noona?
-Tak Daehwi?
-Bo ja, um. - urwał zestresowany. - Noona, ja cię kocham. Od momentu, gdy tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś w moim typie. Od ponad roku za tobą chodzę, krok w krok.
-Och. - westchnęła zaskoczona brunetka.
-Noona, naprawdę chcę być dla ciebie kimś więcej niż młodszym kolegą, chłopakiem, którego co sobotę uczysz matematyki, ja chcę być twoim chłopakiem. Wiesz? Może ci się wydawać, że to taka szczenięca miłość, ale nigdy w życiu nie byłem niczego tak pewny, jak tego, że darzę cię szczerym i mocnym uczuciem.
-Daehwi. - westchnęła kolejny raz i poprawiła mu grzywkę. - Jesteś bardzo miły i słodki, ale jesteś dla mnie również za młody. Ty masz dopiero piętnaście lat, to nieodpowiednie.
-Noona, prawdziwa miłośc nie liczy lat. - jęknął, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy. - Jesteś moją pierwszą miłością i. - urwał, bo ta mu przerwała.
-Ale nie ostatnią. Poznasz dziewczynę, która będzie dla ciebie idealna.
-Ale noona!
-Nie Daehwi, nie zmusisz mnie do związku. Znajdziesz inną dziewczynę, poza tym ja już mam chłopaka.
-Co?! Kogo?!
- Daniel to mój chłopak.
-Co? Starszy kolega Minyuna?
-Dokładnie ten. - uśmiechnęła się smutno. - Jesteśmy razem dwa i pół roku.
-Ile?! - chłopak momentalnie zrobił się blady. - Ale noona, w czym ja jestem gorszy od niego?
-W niczym mały, w niczym. Po prostu jesteś dla mnie za młody.
-I to jest powodem tego, że nie chcesz ze mną być? A gdybym był starszy? Gdybym zachował się jak starszy chłopak?
-Aish, głuptasie. - pokręciła głową dziewczyna. - I tak by to nic nie dało. Zrozum, że nie pasujemy do siebie.
-Ale ja myślałem, że też coś do mnie czujesz, że...
-Daehwi, z tego co widziałam to jest jedna dziewczyna w twojej klasie, która sie w tobie kocha.
-Ale ja ją mam gdzieś! Ja chcę ciebie noona! - jęknął i zaczął płakać w jej ramię. Polka objęła go i ucałowała mocno w głowę.
-Przykro mi mały, ale nie mogę z tobą być.
Od tamtej pory Daehwi bardzo zamknął się w sobie, przeżywał dość długo to, że nie mógł być z nooną. Mimo wielu prób jego kuzyna nie udało mu się zrozumieć tego, że jego ____ wolała starszego. Kogoś z kim młody Lee nie miałby nigdy szans.
-Noona, obiecuję, że gdy osiągnę coś w swoim życiu, znajdę cię. Znajdę i znowu będę o ciebie walczył. - szepnął, ocierając łzy z policzka jednocześnie patrząc na zdjęcie jego osiemnastoletniego ideału.
I co sądzicie o scenariuszu?
Podobał wam się?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE
Przybywam do was ze scenariuszem, który pierwotnie miał być z Jungkookiem, lecz jest z Daehwim. Jakoś specjalnie Wanna One nie znam, ale Daehwi, Kuanlin, Jinyoung, Jihoon i Seongwu to życie.
Ostrzeżenie:Wiek bohaterów może być zmieniony.
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
Młoda licealistka siedziała na murku obok szkoły jednocześnie słuchając muzyki przez słuchawki. Ciepłe promienie Słońca padały na jej nieco bladą twarz, a ciepły wiatr smagał jej smukłe i kobiece ciało, ponieważ miała na sobie szkolny mundurek, składający się z dość krótkiej, czarnej spódniczki i białej koszuli. Miała delikatnie przymknięte oczy i ledwo widoczny uśmiech na twarzy, trwała półgodzinna przerwa, więc mogła sobie pozwolić na chwilę relaksu.
Zza szkolnego murku, który znajdował się przeciwlegle do dziewczyny, przyglądał jej się dość młody chłopak. Był szczupły, średniego wzrostu, jego duże oczy wpatrzone były w postać dziewczyny w jak najpiękniejszy obraz, a nieco pełne usta były otwarte ze względu na ekscytację, jaka rosła w chłopaku z minuty na minutę. Daehwi - bo tak miał na imię młodzieniec - należał do ostatniej klasy gimnazjum, uczęszczał do budynku nauczania, który leżał po drugiej stronie ulicy od szkoły jego kobiecego ideału, więc z okien klas mógł patrzeć na szkołę Polki. Koreańczyk był bardzo zafascynowany starszą dziewczyną, była jedyną, na którą patrzył w taki sposób. Dlatego też żadna dziewczyna z klasy Lee, nie miała szans w porównaniu z jego ukochaną nooną. Mimo że wielbił ją od roku, ani razu nie zamienił z nią słowa, ponieważ był zbyt płochliwy w stosunku do niej, zwłaszcza, że ta onieśmielała go pod każdym względem.
Osiemnastolatka wracała spokojnie ze szkoły idąc powolnym krokiem, zatopiona w słowach piosenki nie zwracała zbytnio uwagi na gimnazjalistę, który rozmarzony do granic możliwości i zawstydzony w jednym podążał tuż za nią. W pewnym momencie Polka odwróciła się, ponieważ miała wrażenie, że ktoś ją śledził, lecz jedynie dostrzegła młodzieńca, który skupiony patrzył w komórkę jednocześnie opierając się o lampę uliczną. Miała wrażenie, że gdzieś go już widziała, lecz ostatecznie wzruszyła ramionami i ruszyła przed siebie, natomiast Daehwi odetchnął z ulgą, że w ostatniej chwili zorientował się, że jego ukochana miała się za kilka sekund odwrócić.
To nie była obsesja, Lee po prostu był w niej zakochany i uważał ją za swój ideał. Faktem było również to, że miłość do licealistki była jego zupełnie pierwszą miłością, uczuciem, którego nie miał jeszcze okazji poczuć do jakiejś dziewczyny, więc tym bardziej Polka wydawała mu się idealna. Chciał z nią nawiązać jakiś kontakt, chciał popisać z nią wiadomości, móc dzwonić do niej i rozmawiać na różne tematy. Chciał ją wspierać, pocieszać i karcić, gdyby się źle zachowywała, chciał ją przytulać, całować, spędzać cudowne chwile tylko i wyłącznie w jej towarzystwie. Pragnął być kiś ważnym dla niej, lecz wiedział jedno, ona go nie znała. Ona nawet nie wiedziała, że ktoś taki jak Lee Daehwi istniał, a on był zbyt przestraszony jej odrzuceniem, by móc się chociażby przedstawić.
Piętnastolatek leżał na łóżku i wpatrywał się w biały sufit, w głowie obmyślał plan jak mógłby się odezwać do ____. Znał o niej tyle rzeczy ile udało mu się zdobyć z jej Facebook'a, Ask'a, czy chociażby od jej koleżanek, które chętnie rozmawiały z Daehwim. Przewracał się z boku na bok, wiercił się i kręcił, wzdychał tak głośno, że nawet jego kot patrzył na niego jak na idiotę.
-No co? Ja tu próbuję znaleźć sposób jak do niej zagadać. - fuknął na pupila, by zaraz położyć się na brzuchu. - Może napiszę jej piosenkę? Nie, to nie na miejscu. Przynajmniej nie teraz. Podejść do niej nie dam rady, bo się za bardzo wstydzę. Hm, a może. - urwał, gwałtownie przy tym siadając na łóżku, przez co przerażony kot spadł z poduszki. - Wybacz Puszek, ale mam świetny plan. - posłał czworonogowi ukradkowe spojrzenie, by upewnić się, że temu nic się nie stało. Chwycił szybko komórkę i mruknął jedynie. - Hyung, w tobie moja ostatnia nadzieja.
Już po godzinie siedział w pokoju swojego kuzyna, który chodził do klasy z ____. Piętnastolatek nie chciał tak od razu przyznawać się hyungowi o swoich uczuciach, ale nie miał wyboru, jeśli chciał być z licealistką musiał przełamać swoją nieśmiałość względem niej.
-Hyung, opowiesz mi jaka jest twoja koleżanka z klasy? Ta Polka?
-Hm, ____? Jest bardzo miła, jej aegyo potrafi zawrócić w głowie. Z tego co wiem to często jeździ na rolkach po bocznych uliczkach, gdzie nie ma zbyt dużo ludzi. Uwielbia też grać w siatkówkę. - pokiwał głową, myśląc o koleżance. - Wiem, że udziela też korków z matmy i chemii.
-Korków? - powtórzył zaskoczony, a w jego głowie pojawiła się pewna myśl. - omo, hyung to super.
-Dlaczego? - Minhyun spojrzał na niego, po czym się roześmiał. - Omo, ty się w niej kochasz młody.
-Ciii. - młodszy zatkał usta hyunga swoją bladą dłonią. - Podasz mi jej numer? Albo nie, nie. Umów mnie z nią na kroki.
-Korki z czego?
-Z matematyki hyung. - uśmiechnął się szeroko i podkulił nogi pod brodę, ciesząc się jak głupi ze spotkania z jego ukochaną nooną.
-Z tego co wiem to nie masz z nią problemów.
-Ale poćwiczyć nie zaszkodzi hyung. - fuknął i uderzył delikatnie kuzyna w ramię. - Proszę, proszę, proszę. - zaczął go do siebie mocno tulić, by jakoś go przekonać.
-No dobra już dobra. - zaśmiał się osiemnastolatek i sięgnął po komórkę. Już po kilkunastu minutach kuzyn poinformował młodego Lee o jego korkach w każdą sobotę, więc Daehwi mocno zawstydzony i ucieszony przytulił się do hyunga, dziękując mu, że ten pomógł mu z nooną.
Pół nocy młody Koreańczyk nie mógł spać, ponieważ był zbyt podekscytowany wizytą noony, by móc jakoś normalnie zasnąć. Gdy tylko zegarek wskazał siódmą rano, nastolatek wstał z łóżka, odrzucił gdzieś w kąt słuchawki i jak oparzony pobiegł do łazienki, by móc się odpowiednio przygotować do wizyty ___. Tak jak Polka obiecała, tak też było, już po dziewiątej rano zjawiła się w domu młodszego, chcąc pomóc mu z matematyką.
-Dzień dobry. - ukłonił się mocno zakłopotany Daehwi.
-Cześć. Gotowy na naukę? - dziewczyna posłała mu cudowny uśmiech.
-Tak noona. Chodźmy do pokoju. - odwzajemnił nieśmiało uśmiech i zaprowadził ją do swojego małego, lecz przytulnego pokoju, gdzie mógł spędzić z nią dwie godziny sam na sam.
-Ogólnie nie radzisz sobie z matematyką, czy z jakimś konkretnym działem? - zapytała po chwili ciszy, otwierając jego staranny zeszyt.
-Um. - urwał nerwowo przy tym przeczesując włosy. - Geometria. Nie umiem geometrii.
-Tak? Ale wiesz, że do tego działu zostały ci jakieś dwa, trzy miesiące? - spojrzała na niego, a piętnastolatek spłonął rumieńcem.
-Wiem noona, chciałem to poćwiczyć wcześniej, żeby potem nie zajmować ci czasu.
-Och, nie martw się. Zawsze znajdę dla ciebie czas. - uśmiechnęła się do niego uroczo, a oczy Lee otworzyły się do granic możliwości. Czyżby jego noona też go kochała?
Licealistka powoli i spokojnie tłumaczyła mu geometrię, od czasu do czasu zadając mu kontrolne pytania.
-Dobrze i teraz masz tutaj narysować wysokość, a na końcu obliczyć obwód tego czworokąta. Rozumiesz? - nachyliła się nieco nad nim, by zerknąć mu do zeszytu.
-M-mhm. - mruknął zawstydzony i potarł nerwowo rumiane policzki.
Tuż po godzinie jedenastej, ____ zaczęła zbierać się do domu, ponieważ czas nauki Daehwiego minął, młodszy był tym faktem nieco smutny, zwłaszcza, że jeszcze bardziej polubił dziewczynę. Poza tym miał wrażenie, że ona jego też.
-Więc chcesz następne korki też w sobotę? - zapytała zakładając buty.
-Tak, jeśli mogę to tak.
-Jasne, że możesz. - uśmiechnęła się delikatnie i dodała. - Tylko zrób te zadania, które ci dałam, dobrze? Potem je sprawdzę, gdy wyślesz mi zdjęcie.
-Dobrze noona, zrobię co tylko chcesz. - oznajmił z uśmiechem.
-Masz mój numer, prawda?
-Tak, zapisałem go w komórce. Dziękuję noona za pomoc.
-Nie ma za co mały. - uśmiechnęła się i lekko zmierzwiła jego włosy, na co zareagował szczerym uśmiechem.
-Jeszcze raz dziękuję noona, do zobaczenia.
-Do zobaczenia mały. - posłała mu swój cudowny uśmiech i opuściła jego dom. Gdy tylko Lee zamknął drzwi, oparł się o nie i z dużymi rumieńcami westchnął rozmarzony.
-Omo, co za cudowna dziewczyna. - uśmiechnął się szeroko na wspomnienie tych cudownych, zielonych oczu i delikatnego dotyku.
Rozmarzony piętnastolatek spacerował po parku nucąc pod nosem swoją niedawno napisaną piosnkę, gdy w pewnym momencie stanął jak wryty. Jego zaskoczony wyraz twarzy zmienił się w gniew, gdy tylko spostrzegł jakiegoś obcego chłopaka w towarzystwie ____. Nie wiedząc kiedy zacisnął dłonie w pięści i przygryzł nerwowo dolną wargę. Widząc swoją noonę w towarzystwie obcego mu hyunga, poczuł żal i złość w jednym, w końcu Polka miała być tylko i wyłącznie jego. A nie jakiegoś durnego hyunga, prawda? Schował się za drzewem i ukradkiem się im przyglądał, widział delikatne rumieńce na cudownej twarzy licealistki oraz szeroki uśmiech na twarzy nieznajomego. Jego serce łomotało z każdą sekundą coraz bardziej i bardziej, miał ochotę odepchnąć obcego mu sobie gościa, i zastąpić go sobą.
-Dziękuję Daniel za ten miły wieczór. - powiedziała brunetka, rumieniąc się nieco bardziej. - Było bardzo miło.
-Cieszy mnie to ogromnie. - ucałował ją w dłoń, posyłając jej przy tym onieśmielający uśmiech.- Odprowadzę cię.
-Och, nie. Nie musisz, naprawdę. Poradzę sobie sama.
-Aish, nie daj się prosić. - przyciągnął ją do siebie i objął w czuły sposób. - W końcu nie widujemy się zbyt często.
-Jeszcze raz ją dotknij to cię zabiję. - warknął mocno zazdrosny gimnazjalista, czując narastające ciepło na twarzy przez gniew. Nim się obejrzał para już była od niego sporo oddalona, jedynie co zdążył dostrzec to cudowny uśmiech Polki, która była bardzo zainteresowana nieznajomym mu hyungiem.
Nastolatek starał się za wszelką cenę rozkochać w sobie starszą Polkę, pisał jej miłosne liściki, piosenki, często ją odprowadzał ze szkoły, gdy tylko udało mu się skończyć lekcje w tym samym czasie co ona. Lee był bardzo zdeterminowany, starał się jak tylko mógł, nawet jeśli jego kuzyn i koledzy mówili, że to nie miało żadnych szans.
-No proszę noona. - jęknął piętnastolatek, podając jej ciastko, które specjalnie dla niej upiekł. - Tak bardzo się starałem, proszę, spróbuj.
-No dobrze, dobrze. - uśmiechnęła się zielonooka i otworzyła usta, by młodszy włożył jej ciastko do ust. I tak też uczynił, więc już po kilku sekundach mogła się rozkoszować przepysznym smakiem słodyczy.- Tak w ogóle, to naprawdę miłe, że zaprosiłeś mnie tutaj. - dodała z nieco jeszcze pełną buzią.
-Zawsze tutaj lubię przychodzić, gdy czuję się źle. Lub po prostu przychodzę odpocząć od natłoku nauki i obowiązków.
-To piękne miejsce. - uśmiechnęła się, czując jak Daehwi objął ją czule i razem z nią, patrzył na piękny widok z dachu kina. Lee postarał się o każdy drobny szczegół, gdyby nie to, że było to popołudnie ___ mogłaby pomyśleć, że była to randka. Chociaż dla młodszego to spotkanie właśnie nią było.
-Nie tak piękne jak ty noona. - uśmiechnął się zawstydzony na co Polka zareagowała szerokim uśmiechem. Musnęła niewinnie jego prawy policzek przez co serce chłopaka bardzo przyspieszyło. Był już gotów zrobić kolejny krok.
-____? ____ noona?
-Tak Daehwi?
-Bo ja, um. - urwał zestresowany. - Noona, ja cię kocham. Od momentu, gdy tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że jesteś w moim typie. Od ponad roku za tobą chodzę, krok w krok.
-Och. - westchnęła zaskoczona brunetka.
-Noona, naprawdę chcę być dla ciebie kimś więcej niż młodszym kolegą, chłopakiem, którego co sobotę uczysz matematyki, ja chcę być twoim chłopakiem. Wiesz? Może ci się wydawać, że to taka szczenięca miłość, ale nigdy w życiu nie byłem niczego tak pewny, jak tego, że darzę cię szczerym i mocnym uczuciem.
-Daehwi. - westchnęła kolejny raz i poprawiła mu grzywkę. - Jesteś bardzo miły i słodki, ale jesteś dla mnie również za młody. Ty masz dopiero piętnaście lat, to nieodpowiednie.
-Noona, prawdziwa miłośc nie liczy lat. - jęknął, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy. - Jesteś moją pierwszą miłością i. - urwał, bo ta mu przerwała.
-Ale nie ostatnią. Poznasz dziewczynę, która będzie dla ciebie idealna.
-Ale noona!
-Nie Daehwi, nie zmusisz mnie do związku. Znajdziesz inną dziewczynę, poza tym ja już mam chłopaka.
-Co?! Kogo?!
- Daniel to mój chłopak.
-Co? Starszy kolega Minyuna?
-Dokładnie ten. - uśmiechnęła się smutno. - Jesteśmy razem dwa i pół roku.
-Ile?! - chłopak momentalnie zrobił się blady. - Ale noona, w czym ja jestem gorszy od niego?
-W niczym mały, w niczym. Po prostu jesteś dla mnie za młody.
-I to jest powodem tego, że nie chcesz ze mną być? A gdybym był starszy? Gdybym zachował się jak starszy chłopak?
-Aish, głuptasie. - pokręciła głową dziewczyna. - I tak by to nic nie dało. Zrozum, że nie pasujemy do siebie.
-Ale ja myślałem, że też coś do mnie czujesz, że...
-Daehwi, z tego co widziałam to jest jedna dziewczyna w twojej klasie, która sie w tobie kocha.
-Ale ja ją mam gdzieś! Ja chcę ciebie noona! - jęknął i zaczął płakać w jej ramię. Polka objęła go i ucałowała mocno w głowę.
-Przykro mi mały, ale nie mogę z tobą być.
Od tamtej pory Daehwi bardzo zamknął się w sobie, przeżywał dość długo to, że nie mógł być z nooną. Mimo wielu prób jego kuzyna nie udało mu się zrozumieć tego, że jego ____ wolała starszego. Kogoś z kim młody Lee nie miałby nigdy szans.
-Noona, obiecuję, że gdy osiągnę coś w swoim życiu, znajdę cię. Znajdę i znowu będę o ciebie walczył. - szepnął, ocierając łzy z policzka jednocześnie patrząc na zdjęcie jego osiemnastoletniego ideału.
I co sądzicie o scenariuszu?
Podobał wam się?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE
Etykiety:
Daehwi,
Scenariusz,
Wanna One
Subskrybuj:
Posty (Atom)