wtorek, 5 czerwca 2018

#11 Alien - Mój przyjaciel Wampir

Witam <3
Kolejna część Aliena już jest, dlatego nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam miłego czytania.
  Ostrzeżenia:Większość rozdziału poświęcona będzie Wampirowi, czyli wiadomo chodzi o Kooka. Pojawią się urywki jego "życia" w Piekle, być może pojawi się mały spoiler odnośnie ukrywanej wizji JungKooka. Mogą pojawić się niesmaczne sceny.
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~ ~
Błagam uratuj mnie.
Wybaw od tych czeluści Piekieł.
 Zaprowadź tam gdzie będę bezpieczny,
gdzie będę kochany, gdzie będę
po prostu szczęśliwy i wolny.
Tylko tego pragnę.

   Chcąc czy nie chcąc Somin również stała się przyjaciółką JungKooka, mimo że dzieliło ich sporo ponad dwieście lat, to dogadywali się niczym przyjaciele z piaskownicy. Dziewczyna sprawiała, że JungKook czuł się jak człowiek, a on chronił ją jak tylko mógł. Nie tylko dlatego, że była jego przyjaciółką...
Polka siedziała spokojnie na jego kolanach i gładziła go z niesamowitą czułością po zimnym jak lód policzku. Od czasu do czasu muskała delikatnie jego nos swoimi nieco pełnymi ustami, sprawiając, że ten czuł się naprawdę dobrze. W końcu ponad dwieście lat nikt nie był dla niego tak czuły, jak właśnie Somin. 
-Jesteś śpiąca hm? - zapytał z uśmiechem, widząc jak osiemnastolatka przecierała zmęczona swoje oczy.
-Aish tak, uczyłam się do późna wczoraj. Mogę się u ciebie przespać oppa?
-Skarbie, tutaj jest twój drugi, bezpieczny dom. - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. Nie czekając na reakcję dziewczyny o turkusowych włosach, wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni, ponieważ chciał mieć ją non stop na oku. Gdy tylko ją położył na łóżku zauważył, że ta spała już w najlepsze wyglądając niczym bezbronna dziewczyna. Zaśmiał się cicho pod nosem i okrył ją kocem, przysiadł na krawędzi łóżka tak, by jej nie zbudzić, po czym z niesamowitą czułością pogładził ją po lekko odkrytym udzie. Traktował  ją delikatnie niczym najdelikatniejszy kwiat, był dla niej miły jak dla dziecka, kochał ją nie tylko jak przyjaciółkę. Mimo że chłopak w życiu był na naprawdę złej ścieżce i zabijał ludzi od tak bez powodu, tak odkąd został wyratowany z Piekieł, zmienił się. Na lepsze. Zdecydowanie. 
Westchnął cicho na wspomnienie okrutnego miejsca, gdzie spędził  okropnie długie dwa lata. Ułożył się po kilku minutach obok śpiącej Polki i wtulił się w nią jakby szukając w jej ramionach ukojenia od tych złych i ciągle nękających go wspomnień. 
  
   Pamiętał tamten dzień doskonale, ostatnie minuty jego życia na wolności były przepełnione alkoholem i mnóstwem nagich dziewczyn, które pragnęły jego silnego, lecz namiętnego dotyku. Leżał wpół nago na kanapie dopijając już kolejny kieliszek mocnego burbonu, gdy obok niego nagle pojawił się HoSeok. 
-Dam ci możliwości jakich nigdy nie miałeś. - zaczął spokojnie, patrząc na wpół trzeźwego Wampira. - Dam ci mnóstwo ofiar, nagich kobiet, szybkich samochodów. Lecz w zamian chce tylko jednego. 
-No dajesz, czego. - mruknął.
-Twojej wolności. 
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. - ziewnął Kook i dolał sobie z nowej butelki trochę alkoholu. - Coś za mało mi dajesz, bym mógł ci oddać tak cenną rzecz jak wolność.
-Więc czego jeszcze chcesz?
-Nigdy nie byłem zakochany...
-Chcesz miłości za wolność?
-Tak, chce. - odparł niemal od razu.

-Mogę ci ją dać, silną być może nawet prawdziwą. Tylko jest jedno "ale".
-Aish, jakie?
-Musisz na nią zaczekać parę lat.
-Parę, czyli ile?
-Czy to ważne? Grunt, że dam ci to czego pragniesz. - oznajmił Jung i wyjął zza paska kawałek papieru. Z kieszeni również wyjął mały, lecz ostry scyzoryk, przeciął sobie trochę nadgarstka i parę kropel nalał na papier. - Teraz ty. - dał narzędzie Wampirowi, który wciąż się wahał. 
-Pokaż mi tą, która będzie miłością mojego życia...
-Uparty jesteś jak osioł. - skomentował Demon i chwycił w swoje silne dłonie głowę Kooka, przymknął oczy i mrucząc gardłowo przelał wizje dziewczyny z przyszłości, która miała rzekomo pokochać Jeona tak, jak on ją. Lecz wtedy nie miał pojęcia, że tą dziewczyną miała być niczemu winna Somin, a to co widział prawdopodobnie miało być kłamstwem, lecz pod wpływem procentów i mocnych emocji, zgodził się. Zgodził się na zniewolenie tylko dlatego, że najbardziej na świecie pragnął prawdziwej miłości. Już po chwili krople jego krwi złączyły się z czarną krwią Demona, na papierze pojawił się podpis ich obydwóch tylko po to, żeby już nigdy nie wypuścić na wolność niczego jeszcze nieświadomego Kooka. 
    Obudził się nieco obolały, zasapanymi jeszcze oczami rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz zamiast widzieć znajome meble, mógł dostrzec tylko i wyłącznie czerwone ściany i drzwi, które nie posiadały od środka klamki. Wstał gwałtownie ignorując zawroty głowy i niczym zamknięte zwierze zaczął się miotać po dość ciasnym pomieszczeniu.
-Yah! Wypuście mnie! - wrzeszczał uderzając pięściami w drzwi, myślał, że to był jakiś żart. Nie pamiętał za wiele z poprzedniej nocy, dlatego w jego głowie zapaliła się czerwona lampka. Zmierzwił zły swoje już i tam zmierzwione włosy, po czym spojrzał przez dziurkę od klucza. Mógł dostrzec wiele takich sal jak ta, w której był, każde drzwi były - prawdopodobnie - zamknięte, a od czasu do czasu mógł usłyszeć głośne jęki bólu, czasem nawet gardłowy krzyk. Tak, był w Piekle, a utwierdził go w tym widok wpół żywego Upadłego, który był ciągnięty przez Demony za potężne, na wpół urwane skrzydła skąd lała się krew. Odsunął się od drzwi zrozpaczony, ponieważ z tego miejsca nie było ucieczki, zdał sobie sprawę, że właśnie został skazany na śmierć, bądź wieczne katusze. Oczywiście szukał drogi ucieczki, jak każdy w takim miejscu, lecz Demony słynęły z potężnych twierdz, z których nie było ucieczki od środka bez niczyjej pomocy. Nie było jeszcze żadnej istoty, która sama potrafiłaby uciec z takiego miejsca, dlatego Kook wiedział, że nie było już dla niego ratunku. Nie było nikogo kto mógłby mu pomóc, był sam, nie miał rodziny czy przyjaciół. Oczywiście jakiś tam znajomych miał, lecz nie był z nimi aż tak blisko, by ci ryzykowali dla niego życiem. Usiadł zrezygnowany na podartym łóżku, spojrzał na swój nadgarstek.
-JungKook ty cholerny matole. - mruknął pod nosem. - Podpisałeś pakt z synem Diabła. 
    Na swoją kolej nie musiał czekać zbyt długo, ponieważ już po pół godzinie w jego 'pokoju' pojawił się zadowolony HoSeok. Jeon bez zastanowienia rzucił się na niego sycząc niczym zdenerwowany kot, lecz Demon chwycił go spokojnie za szyję i ścisnął ją na tyle mocno, że czuł idealnie pod swoimi palcami tętnice młodszego.
-Przystopuj, bo ze mną nie wygrasz. - zaśmiał mu się w twarz i odrzucił go mocno na przeciwległą ścianę, Jeon zdając sobie z tego sprawę w porę zdążył się odbić od niej bez żadnych ran. Oddychał szybko wściekły, a jego oczy przybrały kolor ognistej czerwieni.
-Wypuść mnie do cholery! Czego ty ode mnie chcesz, co?! - warknął, patrząc z mordem w oczach na rozbawionego Junga. 
-Sam się zgodziłeś na to. - wzruszył ramionami i poprawił włosy, by zaraz dodać. - Wiedziałeś co robisz.
-Byłem pijany!
-Wiesz co? Chuj mnie to obchodzi tak szczerze mówiąc. - zaśmiał się mocno rozbawiony HoSeok. Wampir chciał skoczyć do niego, rozerwać mu tętnice, wydłubać oczy, wyrwać serce, lecz wiedział, że nie miał szans. Nie tylko dlatego, że był w Piekle, lecz także dlatego, że Jung był synem Diabła. A co z tym idzie? Księciem Piekieł, dlatego każdy był mu podwładny i gdyby trzeba było, to nawet ci co cierpieli katusze  w tym miejscu, rzuciliby się bez przeszkód na Kooka tylko po to, by móc wyjść z tego miejsca. Nikt by się im nie dziwił, zwłaszcza Jeon. 
-Czego chcesz? Nic nie mam...
-Ale to co chciałem to już sobie wziąłem.
-Moją wolność. - mruknął pod nosem, gdy w  pewnym momencie do pomieszczenia weszły dwa, małe, śliskie i nieco zdeformowane Demony, które były najniższe rangą w Piekle. Chwyciły szponami go za nadgarstki i siłą zaczęły ciągnąć w stronę wyjścia. - Yah, gdzie mnie prowadzicie ?!
-No kombinuj krwiopijco. - mruknął rozbawiony książę i ruszył za nimi w stronę dobrze znanego mu miejsca. Już od drzwi Wampir mógł poczuć odór krwi, martwych ciał i wnętrzności, które kisiły się w pomieszczeniu obok sali tortur. Próbował uciec, ale co mógł zrobić? Chyba pozostało mu mieć nadzieję, że gdzieś tam, w odległym świcie był jednak ktoś, kto go potrzebował na tyle, by móc go uratować z Piekieł.  
    Godziny, dnie, tygodnie, miesiące mijały naprawdę wolno, z każdą kolejną minutą chłopak czuł, że jego śmierć była coraz bliżej. Masa ran po przypalaniu, dźganiu, pełno porażeń od prądu, a to tylko garstka tego, co działo się z nim w tym miejscu. Nawet w nocy, gdy po wielogodzinnych torturach próbował zasnąć mimo bólu, przychodził do niego Jung. Siadał na krześle i z zadziornym uśmiechem wpatrywał się w wykończonego Jeona, który walczył z wizjami. Były straszne bardziej i mniej, lecz każde miały być cząstką jego przyszłości, czasami widział w snach Somin, która była jego dziewczyną i dawała mu mnóstwo miłości. Lecz wiedział, że nie dane mu będzie jej poznać, dotknąć, pocałować, czy chociażby pogadać. Była tylko wizją, która miała być kłamstwem. Prawdopodobnie. Jednak tylko te wizje z nią, sprawiały, że jeszcze ostatkami sił próbował przeżyć. O ile Wampiry mogą przeżyć, w końcu są martwe, prawda?
   Z każdą kolejną nocą wizje te były coraz gorsze, dłuższe i pełniejsze krwi, bóli i cierpienia. Lecz tylko jedna z nich była systematycznie powtarzana w umyśle Kooka. Dotyczyła ona wojny wszystkich ras z Demonami, martwi ludzie, martwi odmieńcy, palące się miasta i wsie. Ogromne katusze i masa przerażenia, a pośrodku tego wszystkiego miała być jego mała, bezbronna Somin, która musiała to wszystko dźwigać na swych ramionach. Tuż za nią, gdzieś w oddali było widać wpół żywego TaeHyunga, który resztkami sił próbował ją ocalić od śmierci, która zbliżała się do niej ogromnymi krokami. Pisnął przerażony, gdy książkę Piekieł stanął tuż za nią i poderżnął jej gardło, rozległ się potężnym ryk pełen bólu i cierpienia, wydobywający się z sinych już ust Tae, który patrzył na śmierć swojej ukochanej. Gdy Kook tylko spojrzał w jego pełne przerażenia, bólu i smutku oczy, poczuł sam te same uczucia co Kim. Upadł na kolana tuż obok ciała Somin, lecz gdy tylko spojrzał ku górze, zobaczył Demona, który z głośnym śmiechem trzymał nad swoją głową sporych rozmiarów głaz.
-Nie. - jęknął Wampir nim on i Polka zostali przygniecieni ów głazem przez Junga.

  Usiadł gwałtownie na łóżku oddychając szybko, jego policzki były mokre od łez, a umięśnione ciało pełne blizn, zakryte białą koszulką. Osiemnastolatka spała obok niego co tylko raniło go bardziej, ponieważ każda ta wizja się spełniła. Poznał Somin, był jej przyjacielem, wojna toczyła się wśród niczego nieświadomych ludzi, a TaeHyung za wszelką cenę starał się uratować od śmierci swoją ukochaną. Dlatego każdy dzień powodował u Jeona ogromny strach, ponieważ skoro wszystkie te wizji spełniły się w większym bądź mniejszym stopniu, to czy oznaczało to, nieuniknioną śmierć jego, Somin i Tae? Bał się, naprawdę się cholernie bał o wszystkich jego przyjaciół, dlatego robił wszystko, by odgonić od nich śmierć, lecz gdyby nawet miała ona nastać.... Pragnął, by było to dopiero za jakiś czas, w końcu zakochał się pierwszy raz i pragnął czuć to miłe uczucie jak najdłużej nawet jeśli potem miałoby zostać zastąpione ogromnym bólem.
    Późnym popołudniem gdy Somin i JiMin wybrali się na zakupy, JungKook postanowił nieco odpocząć psychicznie. Nalał sobie do średniej wielkości kieliszka swoje ulubione czerwone wino, po czym usiadł na kanapie, która stała na werandzie. Upił mały łyk rozkoszując się przyjemnym smakiem alkoholu, po czym przymknął oczy wsłuchując się w krople deszczu, które uderzały w szybkim tempie o dach werandy.
    Idealnie pamiętał dzień odzyskania swojej wolności, leżał wtedy już wpółprzytomny na łóżku po świeżo przebytych torturach. Tak jak zawsze było słychać jęki i krzyki bólu istot, które również jak on cierpiały katusze w Piekle. Pamiętał jak czuł iż powoli tracił przytomność, ponieważ krew lała się dość mocno z jego pootwieranych ran, czuł wtedy jedynie ogromną bezsilność i smutek, że nie dane mu było poznać kogoś, kto mógłby go pokochać. Pierwszy raz w ciągu tych wampirzych lat, czuł się samotny. Gdy tylko stracił przytomność do jego sali wpadł Wonho w towarzystwie Jina, wynieśli go jak najszybciej z sali po odurzeniu sporej grupki Demonów, które pełniły wartę w lochach, gdzie był zamknięty Wampir. W pamięci przemknął mu szybki i nieco niewyraźny obraz Upadłego Anioła, który z wyciągniętą ku niemu lewą dłonią błagał o ratunek, który nigdy nie miał nadejść. Pamiętaj jego wyrwane skrzydła przez co nie mógł już nigdy latać, ogromne sznity po mocnych chłostaniach pejczem. Plamy krwi w jego sali po ranach, które zdążyły już się zabliźnić co tylko świadczyło o długim przebywaniu Upadłego w tym miejscu. 
-Wyniosę go tunelem. - usłyszał męski głos, który należał do Zmiennokształtnego. 
-Dasz radę? Tam mogą być pułapki, czy nawet ochrona. - mruknął Upadły, który z nieco bladą twarzą okrył wpółprzytomnego Kooka swoją kurtką. 
-Nie martw się, dam radę. Teraz zmykaj tym wejściem skąd przyszliśmy. - po tych słowach się rozdzielili, a JungKook wciąż spoczywając w ramionach Zmiennokształtnego czuł ulgę, że jednak dane mu będzie być na wolności. Jak długo? Tego nie wiedział, nie myślał o tym wtedy, po prostu pragnął zobaczyć skrawek nieba. 
    -JungKook, no. - poczuł mocne tyrpnięcie i niski pomruk głosu Tae, który od pięciu minut starał się wybudzić śpiącego Wampira.
-Aish, co jest?
-Wypiłeś dwie butelki wina...
-Aish tak, możliwe. - przetarł nieco zaspane oczy i rozejrzał się dookoła od razu napotykając ponury, lecz nieco zatroskany wzrok Kima. - Coś nie tak?
-Wojsko matki wkroczyło do świata Wampirów.
-Och.- mruknął cicho Jeon przypominając sobie świat, gdzie się urodził. - To dobrze, niedługo wkroczą do Demonów?
-Świat Zmiennokształtnych jest praktycznie cały zainfekowany Demonami, najprawdopodobniej tam pójdą nasi najpierw. - poprawił nieco włosy i spojrzał na wciąż zamyślonego i ogarniętego wizjami kolegę. - Ej, odlatujesz, co się dzieje Kook?
-C-co? - wyrwał się z ciągle nękającej go wizji i spojrzał na wyraźnie już zatroskanego księcia, widząc w nim rywala o serce Somin. Mimo że brunet zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie potrafił rozkochać w sobie Polkę to miał nadzieję, że jednak jakimś magicznym trafem mu się uda. Nawet jeśli musiałby skrzywdzić Stwórcę - bo tak przezywano rasę Tae.
-Zaczynam się o ciebie martwić, serio.
-Tylko chwilę się zamyśliłem. Już mi przeszło. - poprawił włosy i dodał. - Gdzie moja... znaczy, gdzie Somin?
-Jak leciałem do ciebie widziałem ją w parku jak świetnie bawiła się w towarzystwie JiMina. - mruknął zazdrosny.
-Aish, niech się wybawi. Tyle dziewczyna przeszła, że należy jej się psychiczny odpoczynek.
-Tak, zdecydowanie. Wiesz. - urwał na chwilę blondyn i spojrzał na Wampira. - Zamierzam wyjawić Somin prawdę.
-Hm? Kiedy?
-Za kilka dni,
-Dlaczego nie od razu?
-Chyba jeszcze nie jestem gotowy. - westchnął cicho i wstał na równe nogi. - Pilnuj jej, dobrze?
-A ty?
-Matka chciała mnie widzieć...
-Um... No dobra, rozumiem. - uśmiechnął się smutno do blondyna i dodał. - Uważaj na siebie.
-Ty też Kook. - mruknął Kim i nie czekając ani chwili rozłożył swoje potężne skrzydła, by zaraz wzbić się ku zachmurzonemu już niebu.
-To o was się martwię. - mruknął pod nosem zrezygnowany Wampir i udał się do salonu, by tam w miarę ogarnąć swoją psychikę.
I jak Wam się podobała jedenasta część?
Przepraszam za możliwe błędy
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

3 komentarze:

  1. Rozdział cudowny ❤❤ wsm to tak jak każdy inny :D
    Czekam na kolejny i życzę WENY ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak strasznie mi przykro z powodu Jungkooka.. To co przeżył było okropne, a teraz jeszcze zakochał się w Somin bez wzajemności.. Istna postać tragiczna.
    Mam chociaż nadzieję, że przeżyje do końca i wyjdzie cało z tej wojny, bo naprawdę go polubiłam w tym opowiadaniu.. Jak on zginie to moje serce rozpadnie się chyba na milion drobnych kawałeczków TT On tak bardzo zasługuje na miłość i szczęście TT

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Kook strasznie mi go szkoda 😔 Mam nadzieje ze jednak jego wizja o śmierci tej trójki się nie spełni 😔 Rozdział cudowny czekam na kkolejny życzę mnóstwo weny ❤🙈

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy