sobota, 6 kwietnia 2019

Who Are You // BONUS

6 komentarzy:
Cześć
   Pojawiam się kolejny raz, lecz tym razem z czymś innym. Z czymś wyjątkowym i mam nadzieję, że to co przeczytasz Słoneczko sprawi, że spojrzysz na to opowiadanie z zupełnie innej strony. Jedno ze Słoneczek prosiło mnie o dodatek do TKC, więc po długim zastanowieniu i ubieraniu weny w całość jak i pomysłów, przybywam do Ciebie. Miałam tyle planów na ten dodatek, tak różne jego wersje zupełnie odbiegające od siebie, że postanowiłam je wszystkie skreślić i poszukać pomysłu gdzieś indziej. I ten pomysł poddała mi w sumie Delfinkek Dahwa, przypominając mi o czymś i tym samym zmieniając mi zupełnie plany. Za co bardzo dziękuję, naprawdę! Moim głównym celem w tym dodatku jest umocnienie głównego konceptu w TKC zamiast w Alienie jak miało to być pierwotnie. Kilka razy przewijało się to między zdaniami bohaterów, wydarzeniami, lecz nie wiem, czy ktoś to wychwycił nawet jeśli nie, to nic, jakoś sobie poradzimy tutaj, spokojnie.
   Wiem, że może początek jest teraz długi i chaotyczny, ale chcę zmienić coś w tym blogu co już pewnie zostało zauważone, przynajmniej mam takową nadzieję. Z każdym dniem mam wrażenie, że dorastam bardziej niż wcześniej i staram się, by w przyszłości zaowocowało to lepszymi postami, które będą posiadały większy zasób słów, by opisy były lepsze i bardziej szczegółowe, a bohaterowie bardziej różni od tych na samym początku. Jednak teraz ...
    Ostrzeżenia: Możliwe, że będzie nieco chaotycznie, ale postaram się, by można było się w tym całym chaosie odnaleźć.
Nie przedłużając...
    Zapraszam Słoneczko
~ ~  ~

│Kim jesteś // Dodatek do TKC丨


Gdyby koszmar kończył się za każdym razem, gdy tylko otworzę oczy, to na pewno nigdy bym ich nie zamykała


   Drobne dłonie Polki powoli sunęły po nagiej i zimnej skórze jej ukochanego, sporych rozmiarów blizny, kilka zagłębień po odniesionych ranach, a mimo to w jej oczach wciąż był idealny. Ciemne oczy pełne miłości, lecz także strachu i przemęczenia. Delikatne, lecz zimne usta. Policzki szczupłe, ukazujące nieco kości policzkowe, lecz prócz nich również kilka głębszych blizn. Całe ciało od głowy aż po stopy miał pokryte znakami przeszłości, ukryte pod ciemnymi, dopasowanymi ubraniami, lecz gdy tylko je zdejmował jego pewność siebie ulatywała niemal od razu. Lecz mimo tego wszystkiego wciąż był dla niej idealny, jedyny w swoim rodzaju. Mężczyzna, który pokochał ją kilkanaście lat temu, będący jej ukochanym mężem, a być może w przyszłości ojcem dzieci. Ktoś, kto sprawiał, że czuła się jak najważniejsza kobieta na świecie, chroniona i kochana, będąca całym jego światem, lecz z dnia na dzień oddalająca się od niego. 
   -Moja kochana królowa. - westchnął zmęczony i obolały, kładąc głowę na jej klatkę piersiową i ujmując jej lewą dłoń. - Jestem tak bardzo zmęczony. - dodał ciszej, wtulając się w nią jeszcze mocniej.
  -Przyniosę ci ciepłe mleko i ciastko, hm? - ucałowała jego bujne i poplątane włosy, które nieco przydługawe opadały na jego policzki i czoło.
  -Chcę ciebie, twojej miłości i czułości. - odparł w jej umyśle, siląc się na to, by brzmieć spokojnie, lecz doskonale obydwoje wiedzieli, że taki nie był. - Nie zostawisz mnie, prawda? Będziesz moja na zawsze?
   -Kochanie jestem twoja od trzech lat. - zaśmiała się cicho, lecz spoważniała momentalnie, widząc jego przymglone, ciemne oczy. - Zawsze będę u twego boku, nieważnie gdzie będziesz. - na te słowa mężczyzna uśmiechnął się smutno i przymknął oczy, wydając przy tym głośny i ochrypły pomruk zmęczenia. W ich świecie czas płynął zupełnie inaczej, szybko, dużo szybciej niż tam na dole, u ludzi. Tutaj jeden rok był tygodniem na Ziemi.
   -Kocham cię. - oznajmił przez sen Koreańczyk, obejmując pod nocną koszulą swoją ukochaną Somin i mimo że ich miłość była jak najbardziej szczera, to z każdym dniem odsuwali się od siebie z jednego, ważnego powodu.


    -Kochanie, zobacz to spadająca gwiazda! - pisnęła radosna dziewczyna, pokazując swojemu ukochanemu płonącą gwiazdę, która spadała coraz to szybciej w stronę ziemi.
   -Ta. - urwał, by niemal momentalnie wstać na równe nogi pociągając za sobą swoją ukochaną. - Kochanie, to nie gwiazda.. To Meteoryt! - wrzasnął przerażony zaczynając uciekać w stronę lasu, by znaleźć w nim miejsce na schron, lecz w momencie, gdy ich dłonie się zetknęły, ogromny kamień pędzący w ich stronę uderzył mocno w ziemię, zabijając i ich, i okoliczne zwierzęta.
    A tuż za nim, zaczęły spadać kolejne, większe i mniejsze, silniejsze i słabsze, lecz ich nagłe pojawienie się w licznych "stadach" oznaczało jedno. 
Świat Stwórców przestał istnieć, a kamienie spadające na Ziemię były jego pozostałością...

   Do katastrofy u Hybryd doszło w momencie, gdy zaginął ich jedyny król, pozostawiając po sobie tylko i wyłącznie koronę wysadzaną najdroższymi kamieniami. Chaos i panika, tylko tak można było nazwać w tamtym momencie zachowanie dużej grupy ras z różnych światów. Z racji tego, że TaeHyung był królem nie tylko Hybryd, lecz także wszystkich Ras w Galaktyce to duża ich część zaczęła po prostu panikować, zwłaszcza, że od dawna były problemy ze Światem Wampirów. 
   Dni i miesiące mijały, a brak władcy dawał się wszystkim we znaki, gdyż zaczął panować ogólny chaos, liczne niebezpieczne zachowania zaczęły być niemal codziennością w całej Galaktyce, a Wampiry zaczęły powoli dobierać się do korony Stwórców. Całej tej sytuacji starała się zapobiec Somin, która wepchnięta w wir niebezpiecznych zdarzeń sama stała się celem ataku. Pierwotnie miała zostać zlikwidowana cicho, lecz ostatecznie stała się głośnym celem Krwiopijców, którzy nie hamowali się przed żadnym czynem, ukazując swoją prawdziwą, okropną naturę. 
   W końcu do Świata Stwórców zostało sprowadzone ciało samego ich króla, który zginął od złotego sztyletu, który miał tylko i wyłącznie jednego właściciela, którego świat nie widział na oczy jakieś... Sześć lat.
   -Oppa! - krzyknęła zapłakana Polka, wtulając się w zimne, martwe ciało swojego męża. - Oppa, wstawaj, potrzebuję cię! - dukała przez ataki paniki, które zaczęła miewać od razu po zaginięciu ukochanego. 
   -Somin, proszę. - usłyszała za sobą poważny głos matki Kima. - Pozwól pochować mi syna. 
   -Nie!  On żyje! Musi! - krzyczała zapłakana, szarpiąc mocno ubraniami młodego władcy, jakby ten czyn miał go jakoś magicznie wybudzić. Lecz ostatecznie chłopak nie otworzył oczu, jego serce nie poruszyło się ani na milimetr, jego życie zakończyło się szybko i niemal bezboleśnie,  zakończone przez Wampira. Tego samego, którego udało mu się na kilka lat, zamknąć w kamieniu.

   Tuż po pochówku jak na jakiś sygnał, do Hybryd masowo zaczęły wkraczać Wampiry, chcące przejąc władzę. Jeśli nie dobrowolnie to siłą! - krzyczeli chórem, patrząc kolejno na każdego Stwórcę, którego mijali. To nie było tak, że najsilniejsza rasa w Galaktyce nie robiła nic, by się ochronić, bronili się długo i wiernie, lecz gdy pozostała ich tylko garstka zrozumieli, że najlepszym sposobem było się poddać. Po śmierci TaeHyunga nie było prawowitego władcy, jego matka zrzekła się praw do rządzenia światem tym samym zamykając sobie drogę na ponowne wejście na tron królewski, nawet jeśli wciąż była królową. Tak, królową bez władzy. A Somin będąca pół Człowiekiem - pół Stwórczynią również nie miała większych szans na objęcie władzy, ponieważ pogrążona w żałobie nie była w stanie chronić domu swego zmarłego męża. 
   Ostatecznie władzę w Galaktyce przejęły Wampiry, które powoli i skutecznie doprowadzały do całkowitego zniszczenia Świata Hybryd czego skutkami były liczne tsunami i spadające meteoryty na Ziemi. Polka została wygnana ze swojego starego domu i ostatecznie musiała wrócić do swojego ludzkiego domu, gdzie musiała zacząć się na nowo uczyć żyć. Już nie tylko po stracie męża, lecz także z milionami wspomnień z ostatnich, kilkunastu lat. Nie było łatwo, ba, było cholernie ciężko jednak dziewczyna starała się na tyle ile mogła, ostatecznie na nowo stając się Somin z Daegu.
   Z czasem z jej psychiką stało się na tyle źle, że została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, gdzie została poddana leczeniu głębokiej depresji i stresu pourazowego. Jej lekarzem prowadzącym był nie kto inny jak Jeon, ten sam mężczyzna, który wyzwolił się z kamiennej pułapki i ostatecznie doprowadził do zawalenia jej dotychczasowego życia co właśnie skutkowało jej pobytem w tej placówce. Z racji tego, że z dziewczyną po przyjęciu do szpitala było na tyle źle, to spokojnie mógł użyć na niej swojej mocy tak jak na samym początku. Wymazał jej pamięć tym samym lecząc ją z tych wszystkich psychicznych i emocjonalnych chorób, które nią targały przez ostatnie dwa lata. Polka nie pamiętająca nic ze swojego poprzedniego życia wyszła z placówki, chcąc zacząć na nowo żyć u boku kochającego mężczyzny, którym był JungKook...
    I chociaż to wszystko wydawało się być zawiłe, przemyślane i dziejące się szybko, miało w sobie konkretny cel, który został osiągnięty, ponieważ już po roku Somin z Daegu, stała się Somin Jeon.

    Jednak tym razem nie miał jej kto uratować ze szklanej pułapki, do której kolejny raz wpadła. Kim nie żył, nie mógł tym samym uratować swojej byłej żony przez podjęciem tak szybkiej i w sumie nie indywidualnej decyzji jaką było wzięcie ślubu z największym kłamcą jakiego Ziemia nosiła. Lecz pasmo życia ludzkiego było i będzie przeplatane jakimś kłamstwem, a niestety ostatnie trzynaście lat życia Somin właśnie takim kłamstwem było. 
    
    Światło z pełni Księżyca padło na zmęczoną i bladą twarz Polki, która powoli się przebudzała z głębokiego snu. Westchnęła cicho pod nosem i przetarła zmęczone oczy, zerkając na swojego męża który spał w najlepsze, obejmując ją wokół bioder, by w razie czego mieć ją jak ochronić przez ewentualnym zagrożeniem. Świat, który pamiętała za dawnych czasów zniknął, obraz, który panował w jej życiu był postapokaliptyczny. Dawniej piękne i znane krajobrazy przerodziły się w scenerię filmu z horroru, ludzie zmienili się na tyle poważnie, że dawni sąsiedzi wydawali się sobie obcy. To już nie była ta dawna Ziemia, którą pamiętała za czasów dzieciństwa, to było już miejsce pełne czarnych i szarych barw z ciągłą możliwością całkowitego zniszczenia, ponieważ Świat Hybryd wciąż się starał dzielnie bronić tym samym sprawiając, że od czasu do czasu był deszcz meteorytów lub fal tsunami. 
   Somin westchnęła cicho pod nosem i wtuliła się w zimny tors swojego ukochanego, starając się wybyć z umysłu dawnych wspomnień pięknych i barwnych okolic, do których tak bardzo pragnęła wrócić. Dlatego ostatecznie zakryła się po sam nos kocem i przymknęła oczy, dosłownie zmuszając się do ponownego zaśnięcia, jednocześnie nie mając pojęcia, że cały czas przyglądał jej się wiecznie czujny i opiekuńczy Kook.

  
    Jednak ostatecznie wszyscy dostali ostatnią szansę na poprawę i zmianę decyzji, która została pierwotnie podjęta. Męska i mała dłoń chwyciła ogromny zegar, wiszący w starej sypialni Somin i TaeHyunga, by otworzyć szkiełko i zacząć powoli przesuwać wskazówki zardzewiałego zegara do tyłu tym samym cofając czas. Park, który jak obiecał sobie za życia i potwierdził po śmierci, chciał by jego malutka Somin była szczęśliwa, lecz prawdziwie szczęśliwa, a nie sztucznie jak po tych wszystkich zdarzeniach. Dlatego przebił barierę Śmierć-Życie i zaczął dawać wszystkim ostatnią szansę i tym samym sobie też. Nie wiedział, czy to co robił mogło wypalić, lecz chciał spróbować, w końcu już nikt w Galaktyce nie miał nic do stracenia. 
    Dlatego Jeon i Somin śpiący w swoich ramionach nie zauważyli jak zegary w ich domu zaczęły wskazywać poprzednie godziny, a kartki z poprzednich dni z kalendarza, zaczęły wracać na swoje miejsce. Jednak ostatecznie czas zatrzymał się o godzinie osiemnastej, czternastego czerwca trzynaście lat wcześniej. 

    Jej serce gwałtownie przyśpieszyło, gdy Kim się zatrzymał i patrzył na nią z takim chłodem, jakby jego spojrzenie miało ją zamrozić.
-Taehyung do szatni! - wrzasnął trener i upchnął młodszego w stronę szkolnej, męskiej szatni. Szatyn spojrzał ostatni raz na Somin, a jego oczy wróciły do normalnego koloru. Wtedy już wiedziała. Wiedziała, że było  z nim coś nie tak.
-Kim jesteś? - szepnęła, patrząc na oddalającą się sylwetkę Kima, który zniknął po chwili zza drzwiami od szatni.*
   -Och to nikt ważny mała, chodź, zjemy jakąś pizzę! - klasnął w dłonie chłopak, odciągając Somin od boiska szkolnego, gdzie wpatrywała się w TaeHyunga.
   -Hm? Nie znam cię. - mruknęła w szoku i nieco przestraszona.
   -Jestem Park JiMin, twój przyszły najlepszy przyjaciel i Anioł Stróż w jednym. - zaśmiał się głośno, chwytając na nowo dłoń Polki i idąc z nią w stronę pizzeri. Jednak wciąż czuł na sobie palący wzrok Jeona i Kima, którzy mimo wszystko na nowo chcieli podjąć walkę nawet jeśli obydwaj znali jej zakończenie.

      Nikt nie spodziewał się, że efekt motyla może być tak katastroficzny nie tylko dla tej trójki, lecz dla całej Galaktyki. Apokalipsa, którą dawniej ludzie się nawzajem straszyli była niczym w porównaniu z tą, która mogła dopiero nadejść. 


THE END
~ ~ 
I taki oto jest prawdziwy koniec tej historii jeśli miałabym to opowiadanie ciągnąć dalej. Ostatecznie z niego zrezygnowałam i postanowiłam napisać inne co sami wiecie, ale mam nadzieję, że ten dodatek do TKC jest jeszcze lepszy niż epilog - Tear. 
*Fragment 1 rozdziału pt. - Kim jesteś?// Alien
I co sądzicie? Zaskoczyłam Was? Napiszcie mi swoje odczucia jestem bardzo ciekawa co sądzicie. 
Wiem że cały dodatek może być za szybki i nie ma dialogów, lecz ostatecznie chciałam skrócić mniej więcej całe opowiadanie, by pokazać wam najważniejsze jego części. Myślicie, że Kim i Jeon podjęliby się kolejnej walki? Czy może rozegraliby to jakoś inaczej? 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

piątek, 29 marca 2019

#123 Reakcja MONSTA X Gdy mają atak fanboy'a

3 komentarze:
Witam
Przybywam do Was z niczym innym jak z reakcją mojego ukochanego zespołu. Obawiam się, że BTS z pierwszego miejsca spadnie na drugie i to MONSTA X zajmie ich miejsce, i będzie moim UB zespołem, ale to się jeszcze okaże. Poza tym nawet patrząc na nich widzę pewne cechy jak u chłopaków z BTS i każdy z MX odpowiada poszczególnemu chłopakowi z BTS. A przynajmniej mi się tak wydaje.  W reakcji możecie poczuć się jak znana modelka, aktorka, piosenkarka,czy tancerka dlatego właśnie chłopcy mają atak fanboy'a.
  Ostrzeżenia: Wiem, że dwóch z nich ma zmienione nazwisko/imię, dlatego posłużę się tym drugim.
Nie przedłużając...
  Zapraszam
~   ~   ~
SHOWNU
   Son od zawsze kochał taniec, gdy poruszał się w rytm muzyki jego problemy chociaż na chwilę znikały, pozwalając mu się skupić na ruchach całym sobą. Dlatego nikt z MX nie dziwił się, gdy chłopak cały czas o tobie mówił i oglądał twoje taneczne występy, podobałaś mu się nie tylko z wyglądu, lecz także z charakteru. Kilka razy z tobą rozmawiał i od razu przez to wpadłaś mu w oko, dlatego gdy tylko zaszła możliwość, że stworzysz z nim układ do ich najnowszej piosenki od razu się zgodził. 
   -Tak, zdecydowanie masz rację. - przytaknął, energicznie przy tym ruszając głową, patrząc to w twoje oczy, to na twoje usta. 
   -Myślę, że twój pomysł również jest dobry, dlatego wykorzystamy i to, dobrze? - uśmiechnęłaś się do niego delikatnie, a po jego umięśnionym ciele przeszły mocne dreszcze, natomiast jego poważna twarz rozpromieniła się momentalnie, a policzki przybrały nieco czerwonawy kolor. 
   -Zgadzam się w stu procentach. - kolejny raz przytaknął, gdy w pewnym momencie nie wiadomo skąd i kiedy, zza drzwi wyjrzał roześmiany Jooheon, mówiąc.
  -Uwierz mi ___, hyung zgodzi się na wszystko tylko dlatego, że jest twoim największym fanboyem w Korei. - po tych słowach lider MX wstał gwałtownie z krzesła, by następnie ruszyć biegiem w stronę wciąż rozbawionego rapera zespołu, będąc całym czerwonym z zawstydzenia.

MINHYUK
   Według wielu fanek Lee miał idealną twarz i mimikę, by być modelem do różnych okładek, dlatego również duża ich część wysyłała mu propozycję współpracy. Jednak chłopak był mocno zajęty ćwiczeniem do comabacku, dlatego nic nie mogło go oderwać od tej pracy, do momentu twojej propozycji. 
   -Masz okazję pozować z ___, a ty nie wiesz czy się zgodzić? Jesteś głupi, czy głupi? - wymruczał markotny I.M, bijąc po głowie Lee ręcznikiem. 
   -A jeśli źle wyjdę? Albo akurat dostanę jakiegoś trądziku, czy coś? - wyjęczał starszy, zakrywając twarz dłońmi. 
   -Cały czas wzdychasz do jej zdjęć na IG, oglądasz z nią filmiki i nie powiem co jeszcze po nocach robisz zboczeńcu! - kolejny raz zdzielił go po głowie maknae, widząc jak brunet zrobił się czerwony. - Zresztą już wysłałem za ciebie do niej wiadomość, zgadzając się na wspólną sesję, która jest już jutro po południu. 
   -Że co?! - pisnął wokalista i z niedowierzaniem spojrzał na swój laptop, gdzie widział potwierdzenie wysłanej wiadomości. 
   Następnego dnia po piętnastej stał cały czerwony i podenerwowany na planie zdjęciowym, starając się nie okazywać tego, jak bardzo był radosny, że będzie z tobą współpracował. 
   -Hej, przepraszam, że tak długo czekałeś, ale nie mogłam zapiąć sukienki. - uśmiechnęłaś się do niego delikatnie, kłaniając się nieco.
   -Um, h-hej! - wyszczerzył się cały już czerwony i również się ukłonił. - Spokojnie, dopiero sam tutaj dotarłem. Zaczynamy? 
    Po tych słowach zaczęliście razem pozować, Lee czując twoją ciepłą skórę i oddech na swojej szyi dostawał aż zawrotów głowy i co jakiś czas musiał upijać łyk wody, ponieważ ciągle zasychało mu w ustach. W pewnym momencie pocałowałaś go nieśmiało w policzek co było częścią planu, lecz niczego nieświadom wokalista pisnął jak dziewczyna radosny, klaszcząc przy tym w dłonie. 
   -Podobało mi się, mogę więc jeszcze raz? - zapytał kompletnie już nie hamując swojego ataku fanboya.

HYUNGWON
   Chae od zawsze należał do bardzo nieśmiałych chłopaków, lecz gdy udało mu się zadebiutować starał się nieco swoją nieśmiałość przezwyciężyć co szło naprawdę opornie. Pewnego razu przez zupełny przypadek fani dowiedzieli się, że Hyungwon jest twoim niesamowitym fanboyem, ponieważ jednej z twoich fanek, udało się go nagrać, gdy zamaskowany i ubrany w koszulkę z twoją podobizną świetnie się bawił na twoim koncercie. Dlatego już po miesiącu, gdy filmik ukazał się w Internecie, wokalista został zaproszony na krótki wywiad. Oczywiście większość pytań dotyczyła ciebie, dlatego Koreańczyk przeżył ogromny szok, gdy prowadzący oznajmił mu, że również zostałaś zaproszona. 
   -Omo. - wymruczał tylko cicho i poprawił swoje włosy, lecz w momencie, gdy tylko cię zobaczył zrobił się od razu cały czerwony i z zawstydzenia zaczął bawić się guzikiem od koszuli.
  - Cześć - uśmiechnęłaś się wesoło i uścisnęłaś jego dłoń, siadając tuż obok. I tak właśnie zaczął się wasz wspólny wywiad, lecz każda kamera mogła spokojnie uchwycić jak nieco zawstydzony i onieśmielony Chae, spoglądał na ciebie co jakiś czas, a gdy tylko na niego zerkałaś, robił się cały czerwony i obracał głowę w każdą inną stronę, by tylko nie nawiązać kontaktu wzrokowego 
   -Może zaśpiewacie coś razem, hm? - zaśmiał się prowadzący, widząc zażenowanie na twarzy wokalisty, dlatego gdy ten zaczął śpiewać każdy mógł spokojnie zauważyć, że każde słowo było kierowane tylko i wyłącznie do ciebie.

I.M
   Lim od zawsze lubił dziewczyny, które chociaż w połowie kochały muzykę tak jak on, dlatego był twoim największym fanem, ponieważ byłaś jedną z bardziej znanych producentek muzycznych. Tworzyłaś muzykę od najmłodszych lat i byłaś w tym naprawdę bardzo dobra, dlatego maknae bardzo chciał z tobą współpracować, nie tylko dlatego, że również  mu się podobałaś. W tej sytuacji to akurat on starałby się nawiązać z tobą jakikolwiek kontakt, by móc cię poprosić o możliwą współpracę, dlatego skakał wręcz z radości, gdy tylko przyjęłaś jego propozycję. 
   Gdy nadszedł wasz wspólny dzień pracy, I.M chodził rozmarzony i uśmiechał się szeroko pod nosem, co nieco wyglądało przerażająco. Po powitaniu i zamienieniu kilku słów przystąpiliście razem do pracy, oczywiście brunet bardzo chciał ci zaimponować, dlatego od razu ostro wziął się do pracy. 
   -Przepraszam, skocze na chwilkę do toalety. - uśmiechnął się lekko i dosłownie wybiegł do wspomnianego pomieszczenia zapominając jednocześnie wziąć ze sobą komórki. Nie należałaś do ciekawskich, lecz gdy chłopak dostał powiadomienie to ekran urządzenia się podświetlił, a na tapecie zauważyłaś I.M'a, który całował poduszkę, na której było twoje zdjęcie. Wpierw się mocno przeraziłaś, bo nie wyglądało to na zbyt normalne, lecz ostatecznie roześmiałaś się cicho rozczulona jego zachowaniem. Wiedziałaś, że był twoim fanboyem, bo szło to rozpoznać niemal od razu, gdy się na niego spojrzało, dlatego zarumieniłaś się nieco, a gdy chłopak przyszedł, powiedziałaś spokojnie.
    -Podoba mi się twoja tapeta. Jest... Wyjątkowa. - puściłaś mu oczko, natomiast maknae momentalnie zbladł i zaczął cię szybko przepraszać, tłumacząc się przy tym intensywnie. 

KIHYUN
   Chłopcy doskonale wiedzieli, że Yoo był twoim niesamowitym fanboyem i miał z tobą koszulkę, kilka plakatów oraz masę zdjęć, byłaś jego ulubioną aktorką, dlatego ich pomysł na prezent dla Kihyuna był jeden. Załatwili mu krótki i mały epizod w nadchodzącej dramie, gdzie miał zagrać policjanta, oczywiście nie powiedzieli mu, że byłaś w niej główną bohaterką, bo inaczej chłopak by się powstrzymał od zagrania swojej małej roli. Jednak w momencie, gdy zobaczył cię na planie, czytającą scenariusz zrozumiał ich mały plan.
   -Yah! Dobrze wiecie, że zacznę się jąkać, gdy tylko na mnie spojrzy! - powiedział zestresowany, zerkając kolejno na każdego z kolegów.
   -No wiesz, kiedyś musi być ten pierwszy raz. - zaśmiał się Wonho, ruszając przy tym zabawnie brwiami. 
   -Jak  wrócę do dormu to urządzę wam piekło i - urwał, ponieważ w tej samej chwili, usłyszał twój cudowny głos. 
   -Och, już jesteś Kihyunie, to dobrze, bo właśnie jest nasza scena! Zapraszam! - pomachałaś do niego z szerokim uśmiechem, lecz Yoo był na tyle speszony, że był w stanie tylko i wyłącznie kiwnąć głową. 
    W tej scenie miał cie skuć kajdankami, ponieważ byłaś niesłusznie podejrzana w jednej ze spraw, dlatego gdy tylko za tobą stanął i ujął twoje ręce, zrobił się mocno spięty i czerwony. Bał się, że z wrażenia zapomni te parę zdań, których musiał właśnie lada moment wypowiedzieć. Lecz ostatecznie po trudach wydobycia z siebie głosu, udało mu się odegrać swoją rolę i jednocześnie mógł trzymać cię blisko siebie bez żadnych przeszkód. Dopiero po skończonej scenie rozkuł twoje dłonie.
   - Um, mam nadzieję, że cię to nie bolało.
   -Spokojnie, zagrałeś to naprawdę bardzo dobrze. Nie myślałeś może o tym, by wziąć udział w jakiejś dramie? 
   -Jeśli tylko będziesz tam moją dziewczyną, to mogę się już zgłosić. - powiedział spokojnie i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wymówił to na głos. - Omo, ja... 
   -Spokojnie, chłopcy mnie uprzedzili, że jesteś moim fanboyem. To naprawdę miłe, zwłaszcza, że ja jestem twoja ogromną fanką. 
   -Więc skoro tak, to może wybierzemy się na kawę, huh? - uśmiechnął się szeroko radosny, ujmując od razu twoją dłoń.

WONHO
   Shin jako jedyny z chłopaków nie ukrywał faktu, że był twoim ogromnym fanem i że byłaś również jego inspiracją do tworzenia różnych układów tanecznych. Tak jak w przypadku Shownu, często inspirował się twoimi układami i dokładał, niektóre ruchy do swojej wersji, starając się tym samym ci zaimponować. Pewnego razu wybrałby się na twój taneczny występ, ponieważ miał dzień wolnego, a bardzo pragnął móc się z tobą chociaż na kilka tych chwil widzieć. Jednak chłopak nie przewidział jednego; tamtego wieczoru postanowiłaś wybierać na scenę tych, których taniec ci się naprawdę spodobał, dlatego niemal od razu wybrałaś Wonho na scenę. Blondyn ruszył na nią pewny siebie, lecz gdy stanął z tobą ramię w ramię, skulił się sam w sobie mocno zestresowany i zawstydzony. 
   -Widzę, że masz ogromny talent do tańca, powiesz mi jak masz na imię? - uśmiechnęłaś się wesoło do niego, chcąc zdjąć jego maskę, która utrudniała ci rozpoznanie go, lecz gdy ty i twoi fani usłyszeliście jego głos i imię od razu zrozumieliście. 
   -HoSeok - ucałował czule twoją dłoń, nie chcąc już jej więcej puścić. 
   -Omo, sam wokalista MONSTA X? Czuję się zaszczycona. - zawstydziłaś się nieco, na co blondyn zareagował szerokim uśmiechem.
   -To ja jestem zaszczycony, że mogę trzymać swoją największą idolkę za dłoń. - powiedział spokojnie i z delikatnym zawstydzeniem. I właśnie tamtego wieczoru, twoi fani jak i jego fanki, zaczeli was mocno shipować.

JOOHEON
   Ty i Lee mieliście razem stworzyć duet i napisać wspólnie piosenkę, która miała być występem otwierającym koncert MX. Byłaś nie tylko producentką muzyczną, lecz także znaną na całą Koreę i nie tylko raperką, która co rok zbierała różne nagrody. W wielu wywiadach Lee mówił, że byłaś jego największą idolką i że to właśnie dzięki tobie był w zespole, ponieważ za wszelką cenę chciał cię poznać, a jako zwykły fan nie miał na to szans. 
   Gdy tylko przyszłaś do waszego studia, by napisać wspólnie piosnkę od razu zostałaś miło przyjęta i obdarowana dużym oraz bardzo pięknym bukietem niebieskich róż, które wprost kochałaś. 
   -Omo dziękuje bardzo. To naprawdę miłe Jooheon. - posłałaś mu swój uroczy uśmiech. 
   -Starałem się wybrać te różne, które będą dorównywały twojej urodzie, lecz zdałem sobie sprawę, że nie ma na Ziemi tak pięknego i niepowtarzalnego kwiatu jak ty. - powiedział poważnie, lecz ze swoim specyficznym uśmiechem przez co "zmiękły" ci nogi, ponieważ były to naprawdę kochane słowa. Dlatego tylko podziękowałaś mu cicho mocno zakłopotana, na co raper zareagował szerokim uśmiechem, ponieważ wiedział, że osiągnął swój mały sukces. 
   Podczas waszej wspólnej pracy Lee zdał sobie sprawę jak wiele was łączyło i jak bardzo jesteś w jego typie, dlatego od razu zapytał, czy po pracy poszłabyś z nim na kawę. 
   -Omo, to naprawdę miłe i tak, chętnie z tobą pójdę na kawę. - ucałowałaś jego policzek, na co szatyn uśmiechnął się szeroko i zaczął się kręcić z tobą dookoła własnej osi. 
   -Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi, naprawdę! - zaśmiał się, podrzucając cię wysoko ze szczęścia, że zgodziłaś się z nim spędzić jeszcze kilka godzin poza pracą. 
~~
Mam nadzieję, że te krótkie reakcje przypadły Wam do gustu, moje Słoneczka.
Która reakcja podobała Wam się najbardziej?
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

wtorek, 26 marca 2019

Ach, ten czas tak szybko leci, prawda?

6 komentarzy:
Cześć
   Po krótkim wstępie chciałam  przejść do jeszcze jednej części, lecz tym razem z informacją. A mianowicie:  5 marca o godzinie 23:15 minęło równe trzy lata odkąd I Need U istnieje. Wiem, że pisze to już późno, ale tak się złożyło, że nie miałam kiedy nawet świętować urodzin bloga. Dlatego chciałam przesłać nieco spóźnione podziękowania, że jesteście ze mną. Wiem, że część z Was jest zapewne od połowy, może od niedawna. Wiem również to, że zapewne duża część Słoneczek odeszła z różnych powodów i zupełnie to rozumiem, mimo że mi Was brakuje. I mimo po licznych przykrych, czasem wulgarnych komentarzach, ba, nawet po nie miłych słowach w Ankiecie stwierdzam, że odniosłam naprawdę duży sukces. Większy niż na pewno sobie wyobrażałam, nigdy nie pomyślałabym, że ktoś będzie tak licznie odwiedzał i komentował mojego bloga, zwłaszcza, że INU ma już 752, 515 tysięcy wejść*. Naprawdę dziękuję każdemu Słoneczku z osobna za wkład również w tego bloga, w postaci komentarza, czy chociażby samego odwiedzenia go i być może pozostania tutaj. I mimo że nie ma słów, które określiłby jak bardzo jestem z siebie dumna, że wciąż blog istnieje, i szczęśliwa że Was mam (Nawet jeśli widzę, że z dnia na dzień jest Was naprawdę coraz mniej) to mimo tego chciałabym naprawdę podziękować i powiedzieć, że z Was również jestem dumna. Że wytrwaliście w tych dennych scenariuszach i reakcjach, które z czasem mam nadzieję się poprawiły, że piszecie komentarze, że po prostu ze mną jesteście mimo że wiem, jak wiele moich Słoneczek nie komentuje, lecz mimo to i tak wiem o ich istnieniu, chociażby dzięki tej Ankiecie.
   Dlatego, dziękuję Ci, moje Słoneczko, że jesteś przy mnie od początku/od połowy/od niedawna. Za komentarz lub ciche wspieranie mnie, wiem, że może myślisz, że o Tobie nie wiem. Jednak mylisz się Słońce, wiem o Tobie i o Twoim cichym wsparciu, a każde Twoje wejście na tego bloga tylko motywuje mnie do dalszego działania, mimo że może teraz tego jakoś specjalnie nie widać. Dziękuję, że obserwujesz mojego bloga/lub po prostu go odwiedzasz od czasu do czasu. Dziękuję za pomoc, słowa otuchy, a przede wszystkim za OGROMNĄ cierpliwość, którą - przyznajmy szczerze - trzeba do mnie mieć.
   *Gdy sprawdzałam statystykę taka była liczba, lecz dziś po 14 marca ta liczba się zwiększyła, za co bardzo dziękuję!*
                                         So, I love you, my Sunshine - Always and forever! 






























niedziela, 24 marca 2019

#122 Reakcja BTS Gdy tkwisz z nimi w toksycznym związku

7 komentarzy:
Cześć
  Przychodzę do Was po chwilowej nieobecności jednak to nie będzie moment, w którym będę się Wam tłumaczyła czym ta nieobecność była i będzie spowodowana. Mało kogo to interesuje, poza tym nie sądzę, by była również takowa potrzeba, by mówić co się działo/dzieję/będzie dziać.
Chciałam dodać kilka reakcji, bo dawno ich nie było, poza tym mam chwilowy przypływ weny, więc myślę, że ten sposób na jej użycie jest naprawdę dobry i ma jakikolwiek sens. Jedynie co jeszcze mam do powiedzenia to to, że nie mam po prostu weny, jestem zmęczona i nie mam na nic ochoty, a pisanie jest dla mnie czystą zmorą. Teraz.
   Ostrzeżenia: Wpierw chciałam by reakcja była typowo o związku, lecz moje plany się zmieniły i... Chcę od razu zwrócić uwagę, że pojawi się prawdopodobnie dużo krwi, wulgaryzmów, przemocy, czy samookaleczenia. Dlatego bądźcie gotowi na wszystko lub nic.
Ach, i jeszcze jedno, miałam zamiar dodawać reakcje po reakcji, taki spam, lecz nie wiem, czy w momencie zakończenia tego postu znów nie stracę sił i pomysłów na dalsze rzeczy, więc... Bądźcie gotowi na wszystko lub nic.
  Zapraszam
~ ~ ~
J-HOPE
   Głośne uderzanie pięściami w drzwi roznosiło się potężnym echem po dość dużym i wpół już pustym pokoju waszej sypialni. Siedziałaś skulona pod szeroko otwartym oknem patrząc na drżące od uderzeń drzwi, które z każdą sekundą wydawały coraz to głośniejsze skrzypienie co tylko uświadamiało ci, że lada moment a mężczyzna po drugiej ich stronie wparuje do pokoju. Pomieszczenie, w którym przebywałaś już nie przypominało tego, z którego nie miałaś ochoty wychodzić, ponieważ był miejscem twego spokoju i malutkim królestwem. Jednak dotychczas zielone ściany zaczął pokrywać grzyb i pleśń, białe panele były brudne od zaschniętych plam krwi, alkoholu czy chemikaliów. Okna mimo że czyste to w miejscach popękane, lampa na dawniej białym suficie, wisiała już tylko na ostatnim kabelku, z którego od czasu do czasu wydobywały się iskry. I mimo że to pomieszczenie, ten budynek był dla ciebie już klatką, a nie oazą, to mimo tego wszystkiego to nadal był twój dom...
   -Otwieraj ty cholerna idiotko! Wiem, że tam siedzisz! Nigdy nie potrafiłaś ruszyć tego dupska z pokoju! -warczał i charczał jednocześnie HoSeok, twój dawniej ukochany i najbardziej idealny facet na świecie. Lecz coś w nim pękło, a maska normalnego faceta spadłą, ukazując jego potworną osobowość. 
   -No dalej, rusz się! Albo sam je sobie otworzę! - po tych słowach usłyszałaś, że Koreańczyk musiał kopnąć w drzwi, ponieważ pojawiła się w ich środkowej części ogromna dziura. Pisnęłaś przerażona i chwyciłaś pierwszy lepszy przedmiot obok ciebie, który okazał się być starym pamiętnikiem. Co prawda nie pomogłoby ci to w ewentualnej walce, ale to zawsze coś, prawda? Z każdym kolejnym kopnięciem i przekleństwem byłaś coraz bardziej świadoma, że jeśli nie zaczniesz uciekać, możesz za swoją bezsensowną walkę przepłacić życiem. Dlatego spojrzałaś ostatni raz na drzwi, by zaraz wyskoczyć przez okno, nie dbając o to, że byłaś na trzecim piętrze. 
 

JIMIN
   Codzienne awantury, krzyki, libacje, alkohol, czy wszelkiego rodzaju inne używki zaczęły być twoją rutyną w momencie, gdy Park stracił pracę. Wydawało ci się, że wasz związek był naprawdę silny, zdolny do przetrwania próby czasu, czy większych przeszkód na swojej drodze, lecz to było tylko twoim marzeniem. To było coś o czym marzyłaś, czego pragnęłaś z całego serca, prawdziwej i niepowtarzalnej miłości, lecz klapki na oczach spadły, ukazując ponury wręcz makabryczny, a przede wszystkim realny obraz na całą sytuację w domu i poza nim. Byłaś z charakteru raczej silną osobą, lecz bądźmy ze sobą szczerzy, nawet najsilniejszy człowiek na Ziemi ma jakiś swój malutki, słaby punkt. U ciebie takim słabym punktem było spojrzenie JiMina oraz jego delikatny, nieśmiały uśmiech, którym obdarowywał cię po każdej kłótni. I mimo że mówił same epitety w twoim kierunku i może czasem cię mocniej popychał, to zawsze mu wybaczałaś, nie tylko przez te uśmiechy, lecz także dlatego, że byłaś w nim zakochana po uszy. Nawet jeśli usta były popękane od spożywania alkoholu, nieco napuchnięte od bijatyk, to wciąż potrafiły ukazywać swój cudowny uśmiech, mimo że nie był już tak idealny jak dawniej.
   Całą tą okropną sytuację przerwał moment, w którym zdałaś sobie sprawę, że na uratowanie związku jak i samego JiMina nie było szans. Wszelkie próby leczenia jego uzależnień, czy narastającej depresji nie dawały żadnego innego skutku, jak kolejne siniaki na twoim drobnym ciele. Dlatego odeszłaś od niego nawet jeśli w głębi serca wciąż chciałaś mu dać kolejną szansę, pokazać, że wasza miłość była wstanie przetrać to wszystko. Jednak chłopak trafił do więzienia za mocny uszczerbek na zdrowiu sąsiada oraz ze względu na zadłużenia w banku, który po krótkim czasie zabrał mu nawet dom. I mimo że twoje serce się łamało na miliony kawałków widząc go samego w ciemnej, ciasnej celi, to wiedziałaś, że lepszego "orzeźwienia" nie mógł dostać, dlatego pozostało czekać. Albo stanie znów na nogi, albo stoczy się na głębsze dno, niż był dotychczas.

SUGA
    Nieprzespane noce, jeszcze gorsze poranki, a do tego wszystkiego ciężka i męcząca praca. Ciąg nieprzyjemnych zdarzeń i rozmów sprawił, że zaczęłaś mieć naprawdę złe samopoczucie, twoja samoocena gwałtownie zaczęła spadać w dół. Lecz zamiast pomocnej dłoni, słów wsparcia, czy nawet cichej obecności mogłaś się spotkać tylko i wyłącznie z ludzkim murem. Szklaną powłoką, która nie dość, że nie pozwalała ci się przebić, by ukazać problemy, to jeszcze blokowała ci osoby chcące dać ci pomoc. Takim ludzkim murem dla ciebie był Min YoonGi, zadufany w sobie, egoistyczny, chamski i opryskliwy facet, który nie widział nic prócz własnego czubka nosa. Bagatelizował każde twoje problemy, o których chciałaś mu powiedzieć, lecz o swoich nadawał cały czas nie dając ci nawet dojść do słowa. Przy okazji wychodził z kolegami po pracy do klubów, barów, kina, czy nawet na durny basen, lecz ciebie nie zabierał. Nie chciał takiej kuli u nogi, jaką byłaś dla niego właśnie ty, ponieważ od kilkunastu miesięcy miałaś depresję, czy po prostu jej początki. Wpierw wydawało ci się, że chłopak w ten sposób próbował odreagować stres w pracy i w domu, ponieważ często się kłóciliście, lecz z czasem zdałaś sobie sprawę, że po prostu cię już nie kochał. Traktował cię ozięble i z dystansem, krzyczał i ubliżał, a każdy twój czyn komentował w niemiły sposób. Lecz mimo licznych kłód pod nogami, złych spojrzeń i dogryzań postanowiłaś wreszcie o siebie zawalczyć. Wyjść z tej toksycznej relacji, która na początku była wręcz cudowna, można by rzec, że brawie jak w bajce. 
   Spakowałaś swoje rzeczy, następnie wrzuciłaś je do bagażnika swojego samochodu i mimo że psychicznie byłaś wykończona, to jeszcze gdzieś w głębi potrafiłaś znaleźć jakiś mały punkt zaczepienia, by chociaż spróbować o siebie zawalczyć. O siebie, bo o związek już nie było szans, dlatego zamknęłaś klapę z hukiem i wsiadłaś do czarnego pojazdu, ostatni raz zerkając na dom, który tylko powodował twój głębszy smutek. 
    - Ugh, wreszcie, już się bałem, że będę musiał z nią dalej żyć. - wymruczał Min, zamykając za tobą drzwi z szerokim i pełnym ulgi uśmiechem.

V
   TaeHyung był naprawdę kochanym, czułym i opiekuńczym chłopakiem, lecz miał jedną okropną wadę, która z czasem zniszczyła wasz związek. Był niesamowicie zazdrosny o każdego chłopaka w twoim otoczeniu, zdarzało się czasami, że potrafił pobić twego kuzyna, gdyż ten w jego mniemaniu, dotykał twojej dłoni w niewłaściwy sposób. Na początku udawało ci się go uspokoić, by nie robił i nie mówił głupot, lecz z czasem, gdy wasz związek stawał się coraz bardziej zaawansowany, on zaczął popadać w paranoję. Każde twoje wyjście z domu musiało być zapowiedziane dwie godziny wcześniej, do tego liczne "przesłuchania" czemu idziesz tam i z kim oraz jad długo ma cię nie być. Na początku starałaś się to jakoś od siebie odpychać i z uśmiechem na twarzy mówiłaś mu o swoich planach oraz pozwalałaś mu na kontrolę, lecz z czasem zabronił ci wychodzić  z domu, nawet po ulotkę rzuconą na wasze podwórko musiałaś iść z nim.
    -Przestań Tae! - pisnęłaś, gdy ten uderzył z całej siły klienta za wami, ponieważ zapytał cię o godzinę. Kim nie zamierzał słuchać, a wręcz przeciwnie, chciał udowodnić wszystkim, że to ty byłaś tylko i wyłącznie jego kobietą. Ostatecznie Koreańczyka zgarnęła policja, a klienta karetka, ponieważ Tae dał mu nieźle popalić. 
    W końcu nie mogłaś tak dłużej żyć, wiedziałaś, że po ślubie mogłaś zostać uwięziona w swoim własnym domu, dlatego musiałaś zareagować. Przyszłaś na kilkuminutowe widzenie z V, który nie potrafił bez ciebie wytrzymać. 
   -Koniec z nami, TaeHyung, jesteś niebezpieczny i nieobliczalny. - westchnęłaś, mając łzy w oczach, by zaraz wstać od stołu. Kim słysząc twoje słowa dostał szału i zaczął uderzać w okienko, które was rozdzielało i nawet jeśli sam był odciągany przez policjantów, to nie potrafili mu podołać, ponieważ dostał takiej siły. 
   -Jesteś moja! Znajdę cię wszędzie, nie ukryjesz się przede mną ___!
 

RM
   To co dzieję się za zamkniętymi drzwiami każdego z domów wiedzą tylko i wyłącznie jego domownicy, reszta to tylko plotki, czyjeś wizje na temat możliwych scenariuszy. Lecz są takie momenty, gdzie nawet mur domu zaczyna przepuszczać liczne krzyki, płacze, wyzwiska, czy awantury. Z czasem dom ten staje się cholernie przepuszczalny, lecz mimo tego, czasem mało kto jest na tyle odważny by komuś pomóc, nawet jeśli już na sto procent wie, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami domu. 
    W twoim przypadku było podobnie, NamJoon od jakiegoś czasu zaczął nadużywać wszelkiego rodzaju używek bez większego powodu, a z racji tego, że był byłym policjantem wzbudzał respekt w okolicy. A przynajmniej ten pozorny, Dlatego nawet jeśli było słychać awantury zza drzwi to nikt nie reagował, bo się bał, bo uważał, że to nie jego sprawa. Lecz to właśnie w tych momentach kochani sąsiedzi jak nigdy powinni wepchnąć swoje nosy w nie swoje sprawy, lecz w tym przypadku było niestety inaczej. Byli wyjątkowo głusi i ślepi.
   W tym przypadku nie było mowy o naprawie związku, psychiki jednej jak i drugiej osoby, a każda awantura tylko uświadamiała ci, że to zachodziło coraz dalej. Że z dnia na dzień mogło być znacznie gorzej, zważywszy na to, że twój mąż był byłym policjantem i miał pozwolenie na broń. W końcu stróżem prawa jest się do końca życia, prawda? 
   Pewnego wieczoru po głośnej kolacji pełnej wyzwisk i gróźb, NamJoon nie wytrzymał ze wściekłości i po prostu chwycił strzelbę. Odbezpieczył ją bez żadnych zahamować i wymierzył prosto w twoją bezbronną osobę. Atmosfera zrobiła się tak ciężka, że nawet moment, w którym ogląda się najstraszniejszą scenę w horrorze nie czuje się czegoś takiego.
    -Kochanie, porozmawiajmy. - wyszeptałaś, cofając się powoli w stronę kuchni.
   -O czym ty chcesz kurwa gadać, co? Że nam się nie układa? Wiem. Że masz innego? Wiem. Że uważasz mnie za śmiecia? To też kurwa wiem! - warknął, unosząc lufę broni na tyle wysoko, że jeden strzał, a w twojej głowie pojawiłaby się dziura.
   -N-Nie prawda... D-Da się naprawić, wszystko. - wyszeptałaś przerażona, gdy za swoimi plecami wyczułaś meble, które skutecznie zasłoniły ci drogę ucieczki. Kim patrzył na ciebie przez chwilę w milczeniu, mając lekko przymrużone i przekrwione oczy, wyglądał jakby się nad czymś mocno zastanawiał.
    -Spieprzaj... No, spieprzaj stąd! - wrzasnął, a ty nie czekając ani sekundy uciekłaś z domu zalana łzami. Wiedziałaś, że się wahał, lecz ostatecznie pozwolił ci żyć, czy wrócisz? Tak, lecz tylko po swoje rzeczy.
 

JUNGKOOK
    Są takie momenty w życiu człowieka, zwłaszcza tego słabego, gdzie coś zaczyna brać nad nim górę, coś nim rządzi i nawet jeśli chce się wyrwać, to jest bezbronnym niewolnikiem, czekającym albo na szybki ratunek, albo na szybki koniec. Takim niewolnikiem uzależnienia stał się Jungkook, młody, przystojny Koreańczyk, który zaczął zapuszczać się w świat wirtualny. Technologia na tyle była już rozwinięta, że wystarczyło ubrać zwykłe gogle, by poczuć się jak w grze, emocje a czasem nawet zapach jeśli byłeś wciągnięty wyjątkowo mocno. Jeon był na tyle słaby, że gry wzięły nad nim górę, z czasem przestać odróżniać świat wirtualny od tego normalnego co przejawiało się nie tylko agresją fizyczną, lecz także psychiczną. A z racji tego, że Jeon był zagorzałym gamerem, miał swoją jedną jedyną, ukochaną grę, gdzie wcielał się w rolę niezniszczalnego wręcz bosa mafijnego, mającego władzę nie tylko nad światem, lecz także nad kobietami. Byłaś jego dziewczyną, dlatego to ty obrywałaś z wszystkich najmocniej, musiałaś być mu posłuszna, ponieważ każda twoja decyzja na "nie" kończyła się sinym okiem. 
     Chłopak z czasem już nawet nie potrzebował TV, czy komputera, by czuć się jak w grze. Jego choroba postąpiła tak szybko i zwinnie, że zajęła całe jego ciało i umysł. Niczym robot był kierowany fałszywymi wizjami, które utwierdzały go w błędnym przekonaniu, że naprawdę był kimś z tej gry. 
     Doszło do tego, że chłopak zamykał cię na klucz w pokoju bez możliwości wyjścia, może czasem do łazienki, bo to jeszcze rozumiał. Lecz już żaden inny próg w domu nie mógł być przekroczony przez twoją osobę, wszelkie zakupy robił Kook przez laptopa, dlatego wasza dwójka nawet nie wychodziła z domu. Bo po co? 
    Pewnego wieczoru tuż po jego grze, słyszałaś głośne i ciężkie kroki, pod nosem nucił melodię na tyle głośno, że mogłaś ją doskonale usłyszeć. Wiedziałaś, że jeśli z jego ust wydobywa się taki dźwięk, to znaczy, że musiałaś zgadzać się na wszystko, dlatego dziękowałaś sobie w duchu, że chłopak zapominał schować klucz i zamknęłaś się w pokoju od środka. Lecz nawet drewniane wejście nie było w stanie go powstrzymać, ponieważ wyważył drzwi wściekły i ruszył na ciebie prędko. Lecz głośne BANG!, które rozbrzmiało w przyciemnionym pomieszczeniu uświadomiło ci, ze miałaś szanse uciec. Policja była zawiadomiona, dlatego pozostało ci tylko i wyłącznie na nich czekać, by zabrali rannego Jeona, a ciebie uratowali z rąk byłego oprawcy.

JIN
   SeokJin z pozoru wydawał się być spokojnym, miłym i kochającym mężczyzną, którego marzeniem było założyć rodzinę. Fakt, z tym ostatnim można było się zgodzić, lecz wcześniejsze jego rzekome zalety, były tylko maską, ubieraną w momencie, gdy musiał się z tobą pokazywać publicznie. W domu stawał się arogancki, pyskaty tak pewny siebie, że było to wręcz obrzydzające, narcyz nad narcyze. 
    Nie było dnia ani nocy, gdzie potrafił siedzieć cicho i spokojnie, by w skupieniu oddać się jakiejś wykonywanej przez siebie czynności. Każde twoje zachowanie, podjęte decyzje, czy nawet zrobioną przez ciebie rzecz musiał skomentować. Oczywiście komentarze te były pełne drwiny, sarkazmu, wrednoty w czystej postaci. Znęcał się nad tobą psychicznie od prawie samego początku, sprawiał, że twoja samoocena gwałtownie spadła w dół, że nie potrafiłaś zrobić nic już samodzielnie, ponieważ bałaś się jego spojrzenia i słów. 
     Z czasem twój stan zrobił się na tyle poważny, że zaczęłaś się samookaleczać co również nie umknęło uwadze Panu Wiecznie Perfekcyjnemu, dlatego nawet to, było jego powodem do drwin. Z dnia na dzień było już widać, że z twoim stanem było coraz gorzej a Jin tak jakby upijał się tym widokiem. Na szczęście twoja rodzina czujna i zawsze w porę, wyciągnęła cię z tego toksycznego związku a SeokJina pozwała w sądzie o znęcanie się psychiczne. Jednak nawet w sali rozpraw nie potrafił się powstrzymać od komentarzy pod twoim adresem, przez co z marszu wygrałaś sprawę, a mężczyzna osadzony w więzieniu na trzy lata. Składał apelacje, lecz nawet w nich umieszczał różne przykre słowa, co tylko utwierdzało sąd jak i ciebie, że Kim był po prostu chory psychicznie. 
~ ~ 
Dawno nie było reakcji, więc myślę, że to dobra decyzja, by coś takiego dodać. 
Na pomysł wpadłam spontanicznie, więc mam nadzieję, że dało się to dobrze czytać.
Nie wiem kiedy będą kolejne posty, dlatego nie zadawajcie mi takich pytań. 
Pojawią się kiedy się pojawią. 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

niedziela, 3 lutego 2019

TKC #11 Tear - Epilog

11 komentarzy:
Cześć
  Przybywam do Was z epilogiem, który raczej nie będzie należał do długich, ponieważ nie chcę zanudzać rzeczami, które mogłyby być według niektórych po prostu nudne. Ogólnie miałam sześć pomysłów na zakończenie TKC, po długim zastanowieniu się co powinno się w nim znaleźć, postanowiłam, że połączę trzy zakończenia, które według mnie wydawały się najbardziej ciekawe/inne/pasujące do całej tej serii. Nie wiem, czy zakończenie będzie takie jakie sobie wyobraziłam, czy czegoś nie zawalę, ale mam nadzieję, że będzie znośne i że w jakimś stopniu Was ono zaskoczy.
  Ostatnio czuje jakąś dziwną ekscytację, chodzę radosna, ciągle się śmieję i cieszę się z małych rzeczy. I chyba już wiem, czym ta ekscytacja może być spowodowana, prawdopodobnie tym, że pozbyłam się pewnego ciężaru, który od dwóch lat ściągał mnie w jakimś stopniu w dół, hah. Zabieram się niedługo za pewną pracę, znalazłam ciekawe wydawnictwo, więc jeśli się zepnę i wszystko pójdzie dobrze, to może kiedyś tam w przyszłości, będzie moje opowiadanie widniało na Waszych półkach? Oczywiście nie będę pod tym pseudonimem, ale sposób pisania czasem bywa jak odcisk palca, więc ktoś kto długo ze mną jest na blogu, będzie wiedział, że to moja praca. I od razu uprzedzam wszelkie możliwe hejty... To co pisze i nad czym pracuje, jest zupełnie inne niż to co widzicie tutaj. Nad tym opowiadaniem pracuje już kilka lat i pewnie jeszcze parę nad nim posiedzę, ale sądzę, że będzie na tyle dobre i ciekawe, że ktoś po nie sięgnie.
   Ostrzeżenia: Brak
Nie przedłużając...
  Zapraszam
~ ~

  Spokojna, cicha melodia odbijała się echem po ogromnej sali, która spokojnie pomieściłaby tysiąc ras.Setki jak nie tysiące oczu spoczywające na wysokiej sylwetce blondyna, który z ogromną niecierpliwością i radością wypatrywał swojej ukochanej. Miała pojawić się niebawem, za kilka chwil, lecz część jego podświadomości mówiła mu, że nie może być tak pewny siebie. Że jest kilka możliwości iż jego kobieta się nie pojawi, może uciec, może zostać porwana, a może zabita? Jego długie i zręczne palce co chwila miętosiły kawałek jego białej koszuli, czasem zahaczały o muszkę, która była na jego szyi. Duże, ciemne oczy co chwila na nowo zmieniały kolor na błękitny jakby chcąc tym samym pokazać, że w razie jakiegokolwiek problemu, był gotów rzucić się na ratunek swojej damie serca. Lecz w pewnym momencie muzyka przestała grać, oczy gości skierowały się na duże, mahoniowe drzwi koloru kasztanowego, w ich progu stanęła dziewczyna. Drobna, blada, z dużymi i bardzo pięknymi oczami, które były jak dwa, cudowne i najdroższe kamienie świata. Jej długa, biała suknia lekko opinała jej kobiece i nieco krągłe ciało, od czasu do czasu połyskujące na złoto perełki tylko dodawały jej jeszcze więcej urody. Kroczyła spokojnie w stronę Stwórcy, patrząc mu prosto w oczy, jej serce biło jak  oszalałe, a mózg przetwarzał każdy możliwy scenariusz. A jeśli źle wypowie słowa przysięgi i każdy będzie się z niej śmiał? A co jeśli potknie się nagle o zbyt długą suknie i runie na ziemię tuż przed ołtarzem? 
   -Spokojnie księżniczko. Jestem tu. - dobiegł ją spokojny i opanowany ton głosu TaeHyunga, który wpatrzony był w nią jak w obrazek. Była cała jego, tylko i wyłącznie. Na zawsze. Blondyn wyciągnął w jej stronę dłoń, którą chwyciła niemal od razu, gdy pojawiła się bliżej niego i właśnie w tamtym momencie każda jej obawa zniknęła. Wiedziała, że to co się działo było szybkie, że tak naprawdę nie znała doskonale Kima, że równie dobrze mogłoby się okazać, że byłaby szczęśliwsza przy Jeonie. Jednak postanowiła zaryzykować, może w przyszłości musiałby za to zapłacić, ale chciała podjąć ryzyko, niezależnie jakie byłby potem jego konsekwencje. 
   Ceremonia się rozpoczęła, Somin patrzyła tylko i wyłącznie w oczy Tae, bo tylko w nich mogła tonąć godzinami. I mimo że nie rozumiała ani słowa, które wypowiadał Kapłan Hybryd, wiedziała, że każde słowo, które po nim powtórzy nawet z lekkim błędem, będzie szczere i prawdziwe. Że przysięga, którą składała będzie wieczna bez względu na to, co mogłoby się wydarzyć w przyszłości. 
   Cały czas dziewczyna miała wrażenie, że czuła na sobie palący wzrok pełen rozpaczy i niedowierzania. Jednak wiedziała, że nie mógł być to wzrok Kooka, w końcu chłopak został na ziemi, prawda? Kątem oka zerknęła na tłum gości, których - prócz matki Kima - nie znała, jednak tuż przy drzwiach stał Park. Z wesołym uśmiechem i ze łzami w oczach, patrzył na nią z taką miną, jakby był z niej dumny? A może szczęśliwy, że wybrała Kima? Nie miała pojęcia, lecz widząc jego twarz nawet przez ułamek sekundy, uśmiechnęła się pod nosem, mówiąc machinalnie. 
   -Tak. - tym samym zgadzając się zostać Królową Świata i żoną TaeTae. Na jej palec nałożony został złoty pierścień, a na ustach spoczął przyjemny i pełen miłości pocałunek. Nie widząc kiedy objęła Kima i mruknęła cicho w jego wargi, nie przejmowała się tym, że mogłoby to być niestosowne zważywszy na to, że nie byli sami, ale miała to gdzieś. Chciała pokazać gościom, teściowej i mężowi, że była cholernie w tamtym momencie szczęśliwa. 
   
   Wesele trwało w najlepsze, TaeHyung zapragnął, by Somin też czuła się jakby była na ziemi, więc zamiast pierwszego toastu i przemowy, postanowił by był pierwszy taniec. Tak jak na Ziemi, dlatego objął ją czule i przyciągnął bliżej swojego torsu, patrząc w jej oczy. Tańczyli na środku sali tronowej, nikt nie potrafił oderwać od nich wzroku, ponieważ wyglądali tak, jakby byli dla siebie stworzeni, jakby ich małżeństwo było z góry już zaplanowane. 
  -Nawet nie wiem jaki jestem szczęśliwy kochanie. - uśmiechnął się szeroko i ucałował jej czoło. 
  -Ja też oppa jestem bardzo szczęśliwa, tylko boję się, że nie będę potrafiła tych rzeczy co każda królowa. - westchnęła nieco zakłopotana faktem, że naprawdę nie miała pojęcia o Królewskiej Etykiecie, nie znała praw Hybryd. 
   -Będziesz cudowną władczynią, wiem to. - zaśmiał się i uniósł ją wysoko, kręcąc się z nią dookoła własnej osi. Chyba nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy, jak w momencie, gdy Polka powiedziała "Tak" przy ołtarzu.
   Polowi zapadał wieczór, goście się bawili, Królowa tańczyła z Lucyferem pierwszy raz się szczerze uśmiechając, natomiast para młoda postanowiła odpocząć gdzieś, gdzie było cicho i spokojnie. Dlatego Tae zabrał Somin do ogrodu, ponieważ miał też dla niej ogromną niespodziankę. 
   -Nie wiem, czy u was też tak jest w dniu ślubu, że pan młody daje swojej żonie prezent. - zaczął blondyn, ujmując jej dłoń.  
   -Hm? U nas nie ma czegoś takiego oppa. - pokręciła głową, zerkając na poważnego blondyna. - Co to za prezent, hm? - jednak zamiast odpowiedzi słownej, zobaczyła, że chłopak kiwnął głową na coś przed nimi. Dlatego jej wzrok od razu skierował się na punkt, który wskazał jej V i właśnie w tamtym momencie, na środku przepięknego ogrodu, tuż obok niedawno naprawionej fontanny zobaczyła Jeona. Lecz to nie był żywy Kook, lecz jego niesamowicie realny, kamienny posąg. Stał, patrząc na nią smutnymi oczami, lecz jego usta były wykrzywione w nienaturalnym, fałszywym uśmiechu. Jedną dłoń wyciągał w jej stronę, a drugą miał na klatce piersiowej w miejscu, gdzie było serce. 
  -Jungkookie?! - pisnęła, nie wiedząc co się działo, lecz TaeHyung uśmiechnął się szeroko, obejmując ją od tyłu. 
  -Kazałem miejscowemu artyście zrobić jego posąg, a z racji tego, że mężczyzna jest mega utalentowany, to zrobił go tak realistycznie. - ucałował jej szyję namiętnie i przyciągnął bliżej swojego torsu. - Podobny, hm? 
  -Wygląda tak realnie. - wymruczała wciąż w szoku tym widokiem i nie wiedząc kiedy delikatnie przejechała dłonią po jego zimnym, kamiennym policzku. 
  -Pora wracać skarbie. - uśmiechnął się czule i objął ją jednocześnie kierując się w stronę zamku. Gdy Somin się odwróciła, oczy JungKooka zmieniły położenie, ponieważ tym razem zamiast patrzeć na punkt przed sobą, dokładnie śledziły każdy ruch Polki. Z jego oczu spływały pojedyncze, prawdziwe krople łez, które następnie spadały na płatki róż.  Kim doskonale wiedział, że najgorszą karą dla Jeona, będzie trwanie w kamiennym śnie i oglądanie Somin szczęśliwej przy V, zamiast jakaś tam śmierć, która skończyłaby jego katusze. TaeHyung zapragnął, by Wampir czuł to samo co on jeszcze trzy lata temu, dlatego go wtedy w ogrodzie nie zabił, a pozwolił mu przeżywać wieczne katusze.
    Czekaj na mnie. Prawdziwa miłość jest tuż obok.
  I to obudziło w nim na nowo chęć do walki. I mimo że minęło zaledwie parę dni, coś sprawiło, że na jego kamiennych plecach pojawiły się delikatne szczeliny, a jego martwe serce kolejny raz zaczęło się leniwie poruszać.
   Miłość, bo tylko dla niej na nowo był wstanie ruszyć do walki.


~ ~ ~ 
I tym oto sposobem zakończyliśmy The King Comeback.
Mam nadzieję, że epilog się Wam podobał.
Lubię czytać zakończenia, które w jakimś stopniu dają nadzieję na możliwość kontynuacji, a Wy?
Kolejne posty to będą już tylko i wyłącznie scenariusze i reakcje Słoneczka.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

piątek, 1 lutego 2019

TKC #10 - Lie

13 komentarzy:
Cześć
  Przybywam do Was z kolejną częścią TKC, mam nadzieję, że miło Wam się spędza czas czytając moje prace. Postaram się epilog dodać jak najszybciej.
Mam wrażenie, że mam swoją własną kopię. Każdy mój czyn jest dokładnie powtarzany, nie wiem czemu, czy to z braku własnej inicjatywy, czy może jestem aż tak ciekawa. Nie mam pojęcia, ale schlebia mi fakt, że mam fana i jednocześnie denerwuje, że jestem w pewnym sensie plagiatowana.
 Ostrzeżenia: Jakieś są, ale ciężko mi na początku sprecyzować, co dokładnie się pojawi. Wybaczcie.
     Nie przedłużając...
Zapraszam
~ ~ ~


  Minęło zaledwie cztery miesiące odkąd Somin poznała prawdę i Tae, lecz wciąż wierzyła, że to był tylko głupi sen. Że się obudzi jak zawsze nad ranem, wtulona w nagi tors Jeona i mruknie pod nosem z uśmiechem kolejny raz zasypiając. Jednak to co się stało było prawdą, tak brutalną i szczerą, że zdawała sobie powoli sprawę, dlaczego jej były zachował się tak, a nie inaczej. Zaczęła mu po prostu wybaczać, zrozumiała, że naprawdę działał dla jej dobra, dla ich wspólnego życia. Jednak, czy była na tyle odważna, by na nowo z nim zacząć życie?
  -Kotku.. - usłyszała za sobą ponury i cichy głos Kooka, odwróciła się w jego stronę, patrząc mu prosto w oczy. Czuła każdą częścią ciała, jak bardzo ją kochał, jak wiele by dla niej zrobił, lecz coś ją blokowało przed tym, by ponownie skoczyć w jego ramiona i wtulić się w jego zimne ciało. 
  -Nie mów tak na mnie, nie jestem twoją dziewczyną. - oznajmiła spokojnie, mimo że jakaś część jej serca wyrywała się, krzycząc "Kochasz go, idiotko!".
  -Daj mi szansę, proszę. Każdy na nią zasługuje, sama zresztą tak mówiłaś. - ujął jej twarz w dłonie i musnął czule jej usta.
  -Ale ty ją zmarnowałeś. - westchnęła cicho w jego usta, odruchowo obejmując go wokół bioder jak zawsze, gdy miała zły humor. 
  -Widzę i czuję jak bardzo mnie na nowo pragniesz, tak jak na początku. - uśmiechnął się czule i delikatnie przejechał kciukiem po jej dolnej wardze. 
  -Nie prawda, nie czuję do ciebie nic większego. Już nie.
  -Czemu mnie okłamujesz, hm? Jestem Wampirem i czuję twoje emocje.
  -Gdyby tak było, już dawno dałbyś sobie spokój. - wymruczała i odsunęła go od siebie.
  -Potrafisz skreślić nasz wspólnie spędzony czas, kotku? - ujął delikatnie jej podbródek i uniósł nieco jej głowę, by spojrzeć w jej błękitne oczy.
  -Tak, potrafię. - odparła niemal od razu. - Po tym co zrobiłeś? Co chciałeś zrobić? Dlaczego miałabym pamiętać to co nas rzekomo łączyło?
  -Mówisz to tak, jakby nasz związek był iluzją. - wymruczał z chrypą, patrząc na jej usta z nieukrywanym pragnieniem.
  -Mam wrażenie, że wszystko co jest związane z tobą to jedno wielkie kłamstwo. - odsunęła się bardziej, patrząc w jego nieco zaszklone oczy. Lecz chłopak uśmiechnął się minimalnie nie odrywając wzroku od jej ust.
  -Popatrz, a ja nie potrafię odpuścić. - zaczął,opierając dziewczynę plecami o bok samochodu. - Nie mogę zrezygnować z nas, naszego małżeństwa, z naszych dzieci, z naszej wspólnej przyszłości. - dodał, muskając czule jej szyję tak jak przed całym tym chaosem.
  -Nie mów tak, dobrze wiesz, że kiedyś i tak by się to wydało. - wymruczała, czując przyjemne uczucie rozchodzące się po całym jej zmarzniętym ciele.
  - Nie wydałoby się kotku, nigdy. - przygryzł delikatnie jej skórę na szyi, by następnie się na niej mocno zassać tworząc przez to malinkę. - To jeszcze nic straconego, możemy nadal być razem. Możemy uciec, gdzieś daleko, w odludne miejsce.
  -Kook, nie. - to okropne jak ten chłopak na nią działał, jak potrafił wykorzystać jej naiwność, jej czułe punkty. - Zostaw. - dodała pewniej, odsuwając go mocno od siebie.
  -Jesteś i będziesz moją kobietą.
  -Przestań traktować mnie jak swoją własność! - spoliczkowała go mocno przez co jej dłoń pozostawiła na bladym policzku Jeona czerwony ślad. Jednak sam zainteresowany wyglądał na kompletnie nie wzruszonego, a raczej... Rozbawionego.
  -Ulegasz mi, pragniesz mnie, to jest tak cholernie widoczne. - wymruczał, przyciągając ją do swojego torsu i ściskając mocno jej pośladki. I mimo że doskonale czuł oddech śmierci na karku, że czuł jej skostniałe dłonie na swoich barkach, nie zamierzał przestawać. To była jego ostatnia szansa, innej już nie było. Dlatego kolejny raz ujął jej twarz w swoje duże i zimne dłonie, spojrzał w jej oczy i spiął się cały. Chciał wymazać jej pamięć jak na początku, sprawić, że dziewczyna na nowo będzie jemu podwładna, że będzie się bała Stwórcy, który był realnym i ogromnym zagrożeniem dla ich obojga. Wpatrywał się w jej tęczówki z ogromną intensywnością jednocześnie przygryzając nerwowo swoją dolną wargę, jego dłonie machinalnie ujęły te Somin mocno się na nich zaciskając. Polka była pod całkowitą kontrolą Hybrydy, była odporna na moce Wampira, więc ten nie mógł nic zrobić, nic co byłoby odpowiednie. Tuż za plecami dziewczyny pojawił się wściekły TaeHyung, który wyczuł, że coś działo się z jego kobietą, dlatego objął ją wokół bioder i przyciągnął do siebie, patrząc swoim lodowatym wzrokiem na Jeona.
  -Próbujesz na nową ją zniewolić, huh? - wymruczał Stwórca patrząc z mordem w oczach na starszego. - Na nowo chcesz jej wymazać pamięć, lecz ja jednak postanowiłem cie ubiec.  Somin jest odporna na twoje gierki. - dodał, kładąc podbródek na ramię dziewczyny.
 -Słucham? Na nowo chciałeś mi wymazać pamięć?! - spojrzała na bruneta z niedowierzaniem, czując już kompletną niechęć do chłopaka. Jak na początku była w stanie mu wybaczyć, tak jej zdanie się diametralnie zmieniło, nie chciała go już znać.
  -Nie chciałem. - odparł od razu, odsuwając się od Polki. Czy na kłamstwie można coś zbudować? Oczywiście, że można, lecz grunt pod kłamstwem jest cholernie sypki.
  -Kłamiesz! - warknęła, a jej oczy zmieniły się na demoniczne. Wyglądała groźnie, niczym jak nieoswojone zwierze zamknięte w klatce, wyciągniesz dłoń i już jej nie masz.
  -Nie kłamię skarbie. - zaśmiał się ponuro przenosząc swój wzrok na widok za parą kochanków. Wymruczał coś niezrozumiale pod nosem i odwrócił się na pięcie, Śmierć kroczyła w jego stronę wyjątkowo szybko, za szybko, by zdążył zebrać się do ucieczki.

   Cudowna woń kwiatów, przepiękne zorze, które przecinały granatowe niebo, w oddali wyłaniający się księżyc zza potężnych, niezdobytych gór. Małe domy przystrojone w światełka i kwiaty, spore ogrody, i sady dokoła nich, a tuż przed nimi przepiękny i niezdobyty zamek połyskujący raz na złoto, a raz na srebro.
  Ciepła dłoń ujmująca drugą, niski głos sprawiający, że kobiety w okolicy zamierały z zachwytu, a na górze niezliczonej ilości schodów, stojąca matka Kima. Tak prezentował się Świat Hybryd, potężny i niezdobyty, tu na świat przychodziły różne rasy, tu rodziło się początkowe, paranormalne życie spoza Ziemi. Tu był początek jak i koniec każdej żywej, paranormalnej istoty. Od Stwórców, aż po same Demony, czuło się tutaj ogromną potęgę, która była wręcz miażdżąca dla tych, którzy postanowili tu zamieszkać, dlatego przeważały Hybrydy nad innymi rasami. Bo tylko one były w stanie utrzymać spokój między światami i nie dać się ponieść wyższości, czego nie potrafiły chociażby Demony.
  -Tu jest twój dom. - uśmiechnął się radosny TaeHyung, obejmując czule Somin, która nie radziła sobie z widokiem tak pięknego miejsca. A błękitne, czasem granatowe tęczówki Hybryd spoczywały tylko i wyłącznie na jej sylwetce, każdy się kłaniał w jej stronę okazując jej szacunek, nawet jeśli była wpół człowiekiem, a nie kimś silniejszym.
  -Ja.. Nie wiem, czy powinnam tu być. Czy powinnam tu mieszkać. - odezwała się najciszej jak mogła, widząc lodowaty, a wręcz morderczy wzrok Królowej.
  - Tutaj było od początku twoje miejsce kochanie. Nie bój się, wszystko przeżyjemy razem, pomogę ci się oswoić z tymi nowymi rzeczami. - zaśmiał się cicho i wytarł czekoladę z nosa dziewczyny, która nieświadoma niczego, szła ubrudzona przez ostatnio zjedzony deser.
  -Ja mam rodzinę Tae...
  -Wiem skarbie, ale za tydzień to tutaj będziesz miała też rodzinę. - spojrzał na jej dłoń z uśmiechem, widząc na nim złoty pierścionek zaręczynowy. Czy to było za szybko? Oczywiście, ale czy było na co czekać? Oczywiście, że nie.
  -Kim, to za szybko. Muszę mieć czas. - wyjąkała, idąc po stromych i licznych schodach jednocześnie widząc kątem oka zbierający się tłum na rynku tuż przy zamku.
  -Jesteś gotowa, czuję to. - ucałował jej skroń i ukłonił się przed swoją matką.
  -Pora na przemowę, TaeHyung. - odezwała się chłodno, obracając księcia w stronę istot dumnie wpatrujących się w przyszłą parę małżonków. Przerażenie jakie ogarnęło Somin było nie do opisania, jej dłonie były całe spocone, policzki koloru soczystej maliny, a oczy tak duże jak u porcelanowej laleczki. Chciała uciec, zawrócić, znaleźć jakiś kąt gdzie mogłaby dożyć resztę swoich dni, lecz wiedziała, że TaeHyung trzymał ją mocno przy sobie. Traktował ją jak swoją własność, był zazdrosny, porywczy dla możliwych rywali, stanowczy, więc dziewczyna musiała zgadzać się prawie na wszystko. Jednak z morza wad, które mogłaby wyliczyć Polka, znalazłoby się jeszcze więcej zalet u chłopaka, takich jak chociażby ogromna miłość, nadopiekuńczość, słuchanie jej zdania mimo że i tak koniec końców było tak jak Kim chciał. Był Hybrydą, nauczony przez matkę by brać garściami i nie obracać się do tyłu, nauczony by pomagać innym, ale jednocześnie być czujnym. Natomiast ojciec, mimo że rzadko go widywał, nauczył go bezgranicznej miłości do wybranki serca, troski o nią i ogromne czasem przesadne okazywanie uczuć. Co nie raz szokowało, zważywszy na sytuację.
  Kim widząc i czując narastający strach w narzeczonej objął ją mocno i przyciągnął do swojego torsu, wygłaszając taką mowę, która dosłownie zapierała dech w piersiach. Tłum wpatrywał się w niego z zachwytem, uwielbieniem i miłością, natomiast Królowa uśmiechała się minimalnie, wręcz niewidocznie widząc tak szczęśliwego syna jak jeszcze nigdy w życiu.
   Polka była w pewnym sensie zniewolona i niczego nieświadoma tak jak na początku związku z Jeonem, więc czy jej decyzja była słuszna? Czy w przyszłości nie uderzy w nią jak w Kooka efekt motyla? Bo chyba wplątała się w jeszcze większe bagno, tonąc w nim powoli bez możliwości ucieczki.

   Tu nie tylko toczyła się walka o serce byłej studentki AT, lecz także walka pomiędzy rasami Wampirów, a Stwórców. I Kim, i Jeon chcieli udowodnić przed swoimi rodami, że to oni byli tymi mocniejszymi, bardziej przebiegłymi.  Jednak, czy to nie jest tak, że gdzie dwóch się bije, to trzeci korzysta, hm?
   Był już osłabiony, jego ciało pokrywały liczne, świeże rany jednak on nie zamierzał się poddać. Walczy się do końca, prawda? Dlatego szedł przed siebie niczym zombie z trudem robiąc jakikolwiek krok, mijał zszokowanych jego widokiem Stwórców, którzy chcieli mu pomóc. Jednak ten zbywał ich machnięciem ręki, a jego kroki skierowane były w stronę wygłaszającego mowę Kima, który jako jedyny, wypatrzył go w tłumie tysiąca podwładnych. Jego ciemne tęczówki rozbłysły ostatkiem sił na czerwono, poranione ciało spięło się, a dłonie zacisnęły w pięści. Był gotowy na atak straży Kimów, był gotowy na atak Hybryd i innych ras, był gotów na wszystko. Lecz, czy tak naprawdę był przygotowany?
  -Ty, który odbierasz mi możliwość życia w miłości. Ty, który odbierasz mi możliwość założenia rodziny. - wymruczał niezrozumiale pod nosem, wycierając rękawem koszuli krew, która wydobywała się z jego siniejących ust.
  -Tak, to ja. - odezwał się blondyn, patrząc z pogardą na wysuszanego od środka Wampira.
  -Powinieneś był zginąć na samym początku. - wycharczał Kook i rzucił się na Stwórcę, uderzając go resztkami sił w twarz. Gdyby nie fakt, że Kim rzucił Jeonem na tyle mocno, że ten wylądował w Królewskim Ogrodzie, to starszy byłby już martwy z rąk służby blondyna.
  -Jednak to ty podzielisz los mojego brata. - roześmiał się młodszy, kopiąc mocno i wyjątkowo brutalnie Wampira w już połamane żebra. To była nierówna walka, obce terytorium, dużo mocniejszy wróg oraz Śmierć spoczywająca na plecach, nie było szans na wygraną. Mimo to nie poddawał się, zawsze walczył do końca. Dlatego powstał na nowo, starając się zebrać resztki sił, jednak kiwał się na boki jakby stał na dryfującej łodzi, a jego oczy już nie rejestrowały tak wielu szczegółów jak jeszcze sekundę temu.
  -Zniszczę cię.  - wymruczał brunet i skoczył na Stwórcę, kopiąc go mocno i celnie w sam środek klatki piersiowej, gdy ten tracąc chwilową czujność, nie przewidział możliwego ataku. Dlatego upadł na sam środek alejki, łapiąc szybko oddech, to miejsce na klatce piersiowej było wyjątkowo u niego czułe, gdyż trzy lata temu, HoSeok pokonał go niszcząc tę część ciała V.  - Będziesz żałował odrodzenia! - dodał, kopiąc blondyna jeszcze mocniej niż wcześniej przez co ten wpadł na fontannę, łamiąc ją w pół. Położył dłoń na długiej i głębokiej bliźnie na klatce piersiowej, czując stróżkę krwi. Jego serce nie było chronione tak jak reszta ciała, tkanka sprawiająca, że rany zrastały się niemal od razu została uszkodzona w momencie, gdy HoSeok rzucił w niego kulą popiołu, sprawiając, że ten zamienił się w kamień. Kaszlał głośno i mocno, czując narastający ból, który rozrywał go od środka, lecz zamiast jakiegokolwiek jęku, zaśmiał się gardłowo, patrząc błękitnymi tęczówkami na wpółprzytomnego Jeona.
  -Jeszcze jeden ruch i. - urwał brunet, ponieważ nie wiedząc kiedy, Hybryda zerwał się z miejsca i po sekundzie znalazł się przed twarzą Wampira. Zacisnął swoją dużą i ciepłą dłoń na jego szyi powoli ją miażdżąc, patrząc z nieukrywaną przyjemnością na wpół zamglone oczy byłego Somin. Na twarz V, wkradł się szeroki, kwadratowy i niesamowicie psychopatyczny uśmiech, uniósł starszego za szyję wyżej niż wcześniej, chcąc złamać mu kości, lecz w ostatniej chwili zmienił zdanie. Przymrużył oczy i przekrzywił głowę w prawą stronę, patrząc na ledwo żywego Wampira.
  -Parszywy śmieć. - zaśmiał się, patrząc mu w oczy z ogromną i szczerą nienawiścią.
~ ~
I co sądzicie o tej części?
Podobała Wam się, hm?
Jakie macie odczucia ? Podoba Wam się ta część?
Jesteście może zszokowani zachowaniem i jednego, i drugiego chłopaka, huh?
Specjalnie nie pisze zakończenia rozdziału, ponieważ tę przyjemność zostawiam Wam na jutro.
Na epilog, który być może dodam jutro wieczorem.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

Obserwatorzy