Przybywam do Was z krótkim, nawet bardzo krótkim scenariuszem z liderem GOT7.
Miałam go dodać z Jinem, jednak wypadło na JB, mam nadzieję że praca się Wam spodoba, mimo lichej długości, ale mam nadzieję, że nie jakości.
Taki scenariusz na zatkanie pustki na blogu, oraz żebyście mieli co ciekawego poczytać.
Muzyka: Ghost Of Mine
Ostrzeżenia: Długość scenariusza będzie raczej krótka
Nie przedłużając..
Zapraszam <3
~ ~ ~
Delikatne, kobiece dłonie gładziły bladego i zmęczonego chłopaka, który z nie małym trudem starał się zasnąć wtulonym w swoją przyjaciółkę, która leżała tuż obok niego. Z radia wydobywała się cicha, spokojna melodia, ich oddechy były spokojne, głębokie.
-Zaśnij spokojnie. - szepnęła w jego usta dziewczyna i odgarnęła czule niesforne kosmyki włosów z jego bladego czoła.
-Przepraszam, ale nie mogę... Nie dam rady. - szepnął, by zaraz schować w swoje duże i równie blade dłonie, twarz.
-Spokojnie, jakoś znajdziemy na to sposób. Może przyniosę ci ciepłe mleko? Opowiem bajkę? A może policzymy razem owieczki? - pytała troskliwie, dając mu tyle czułości ile tylko mogła. Jego czarne jak noc tęczówki spojrzały na nią, pełne miłości, strachu i niemiłosiernego bólu, który rozdzierał go od środka. Niszczył, targał, wiercił dziurę w zdrowszych i jeszcze nie tkniętych tkankach.
-Może... Może tylko mnie pocałuj? Taki mały, maluteńki buziak? - zapytał, mając już nieco spierzchnięte usta. Już po kilu sekundach poczuł delikatnie i nieco pełne wargi brunetki, która z nie małą czułością złożyła delikatny pocałunek na jego ustach.
A gdy jednak odejdę, obiecuję...
Och, obiecuję, że będę przy tobie.
Każdy szmer, każdy podmuch silniejszego wiatru, to ja
To ja.
Spacerowali wzdłuż brzegu jeziora, trzymali się za ręce i stawiali spokojne, małe kroki. Nie przejmowali się jutrem, żyli chwilą, tą chwilą, która mogła być dla nich tą ostatnią.
-Och, zobacz. - uśmiechnęła się delikatnie dziewczyna i pokazała palcem na stado pięknych, kolorowych ptaków. W świecie chłopaka, te ptaki były zupełnie czarne. Żadnych kolorów, żadnej nadziei, żadnych milszych uczuć, prócz miłości,, która była silna i szczera, która kierowana była w postać drobnej Polki.
-Piękne. - skłamał, by nie martwić jej za bardzo. Nie chciał kolejny raz jej tego mówić, w końcu tylko on wiedział, że jego świat był tylko czarno-biały. Chciał zobaczyć kolory, poczuć ciepło, jednak dookoła otaczał go chłód i ciemne kolory. Nic a nic więcej.
-Mój kochany, porcelanowy chłopcze. - szepnęła i ujęła jego twarz w dłonie, stanęła na palcach i spojrzała w czarne oczy przyjaciela. - Och, mój kochany, porcelanowy chłopcze. - kolejny raz wypowiedziała jego przezwisko z młodych lat. Brunetka nazwała go tak, gdy mieli po pięć lat, a ona nie mówiła zbyt dużo, to wtedy Im pomógł jej w tych gorszych chwilach, dlatego ona pomaga mu teraz.
-Tylko twój, wiesz? - wyszeptał cicho będąc wciąż poważnym. Przestał się uśmiechać trzy lata temu, dlatego dziewczyna nawet nie marzyła, by zobaczyć chociaż cień jego pięknego uśmiechu. Wiedziała doskonale, że nie było już dane jej go widzieć.
Ja kocham ciebie. Ty kochasz mnie.
Mimo to nie będziemy razem.
Przeszkadza nam ból, strach, i czerń.
Zwłaszcza ta czerń.
Wybacz, że nie potrafię dać ci tego, na co zasługujesz.
Ale obiecuję, och, obiecuję, że.
Że kiedyś w jakiś sposób ci to wynagrodzę.
-Co zrobię... Co zrobi twój porcelanowy chłopczyk, gdy cię straci?
-Nie straci. - zapewniła go, lecz wiedziała, że nie o takiej stracie mówił.
-Wiesz, że to nieuniknione, że w końcu nadejdzie ten czas? Gdy cię stracę...
-Cii. - zatkała jego nieco blade usta, uśmiechając się do niego smutno. - Obiecałeś mi, że będziesz cieszył się chwilą.
-Cieszę się.
-Tak, taką mam nadzieję. - westchnęła i wbiła łyżeczkę w ciasto, dodając. - Postaraj się tak, jak ja się staram.
-Staram się. - uciął, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę zawiedzenia.
-Dlaczego mam wrażenie, że z każdym dniem coraz mniej? - po tym pytaniu chłopak wstał. Spojrzał na nią ze smutkiem i bez słowa opuścił kawiarnię.
-I znowu to samo. - westchnęła. Przerabiali to każdego wtorku, o tej samej godzinie, w tym samym miejscu. Lecz z dnia na dzień było już tylko i wyłącznie gorzej.
Nie jestem idealny. Nigdy nie będę.
Jednak dla ciebie mogę stać się nim na tyle,
na ile będzie mnie stać.
Lecz teraz błagam,
nie zostawiaj mnie.
Bo jestem znów
tym porcelanowym chłopcem.
Po każdej nocy podobno ma przyjść dzień, lecz w świecie chłopaka tego dnia już nie było. Od trzech lat męczył się praktycznie sam w tych ciemnościach, bez żadnego małego chociażby źródła światła. Podobno z każdego pokoju można wyjść, lecz nie w przypadku JB, on nie potrafił go opuścić, nie w swojej głowie. W niej ciągle był zamknięty sam, pośród ciemnych ścian.
-Oppa. - usiadła na jego kolanach Polka i objęła go nogami wokół bioder.
-Tak?
-Pójdziemy jutro razem na spacer?
-Przepraszam. - szepnął i spuścił głowę.
-Aish, za co?
-Za jutrzejszy dzień. - kiwnął głową na kalendarz, dziewczyna również na niego zerknęła i dopiero sobie zdała sprawę, co ich czekało.
-Nie martw się, będę przy tobie. - dodała mu odrobinę otuchy i ucałowała jego czoło. - Zawsze będę.
-Ale nie jutro i nie potem.
-Oppa...- urwała, po poczuła na swoich dłoniach małe kropelki łez. - Och, mój porcelanowy chłopcze. - westchnęła i wtuliła go w swoje ciepłe ciało.
Następnego dnia stało się to, czego obawiała się dwójka przyjaciół. Gdy tylko wysiedli z samochodu, stanęli tuż przed ogromnym, ceglanym budynkiem, który otoczony był również ceglanym murem. Zielonooka ujęła bladą i dużą dłoń chłopaka, który chwycił w drugą dłoń swoją pełną walizkę.
-Gotowy?
-Nigdy w życiu nie będę gotowy na takie coś. - westchnął i otarł szybko łzę zerkając na równie smutną przyjaciółkę i ukochaną. Ruszyli niepewnie w stronę budynku, by już po kilku chwilach zniknąć za drzwiami.
Długa rozmowa, spisana kartoteka, opaska na lewą rękę z danymi osobowymi, a na końcu mała sala przeznaczona tylko dla niego. Ciężkie pożegnanie prawdopodobnie już na zawsze, a przynajmniej w umyśle JB, który za nic w świecie nie chciał żegnać się z Polką.
-Musze już iść, godziny widzeń się już kończą...
-Ale...
-Przykro mi, ale obiecuję, że niedługo znowu cię odwiedzę. - szepnęła i ostatni raz musnęła jego usta.
Stanęła przy samochodzie i odwróciła się niepewnie w stronę budynku, z którego właśnie przyszła. W oknie, na samym górnym piętrze wyglądał Im, który blady i z nieukrywaną rozpaczą, przyglądał się jego ukochanej.
-Żegnaj mój mały, porcelanowy chłopcze. - szepnęła i odjechała, a tuż za nią zamknęła się brama z napisem "Zakład dla chorych psychicznie".
I co sądzicie o scenariuszu?
Podobał Wam się?
Ktoś się spodziewał takie zakończenia?
MILE WIDZIANE KOMENTARZE
Wchodzę na blogger'a, patrzę post od ARMY, jeszcze raz patrzę post od ARMY o JB, o JB! A gdzie JB tam i ja XD
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nigdy nie widziałam JB, jako mężczyzny z załamaniem nerwowym, z początku myślałam że jest chory fizycznie, potem psychicznie, a jeszcze później że jest przestępcą, druga opcja, okazała się słuszna...
Liczę na większą ilość GOT7, na tym blogu, długość była ok, trzymaj się i weny!
http://opowiadaniaazjatyckiejwariatki.blogspot.com/
Smutny scenariusz ale ładnie napisane :)
OdpowiedzUsuńmy-dream-is-love.blogspot.com