wtorek, 29 maja 2018

#9 Alien - Zatańcz ze mną Taniec Demona

5 komentarzy:
Witam <3
I tym razem przybywam do Was z niczym innym jak z kolejną częścią Aliena. Mam nadzieję, że opowiadanie wciąż Was ciekawi i jesteście podekscytowani postami tak jak ja. Bardzo mnie ciekawi jaki koniec historii obstawiacie, wiem, że do tego jeszcze całkiem spora droga, ale może już ktoś ma własne spekulacje na ten temat hm? Napiszcie mi.
   Ostrzeżenia:Brak
Nie przedłużając...
   Zapraszam <3
~ ~ ~
Są takie słowa, których nie wolno wymawiać.
Są czyny, których nie można robić.
Jednak.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie złamie
takie przepisy. 

   Na bujanym fotelu w pokoju Somin siedział blondyn, jego twarz była ponura i nieco blada, pełne usta były wykrzywione w grymasie, gdy słuchał tego co mówił do niego JungKook. NamJoon - bo tak miał na imię blondyn - siedział już drugą godzinę w jej pokoju rozmawiając z Wampirem.
-Dlaczego  karzesz mi na nowo rozdrapywać zabliźnione rany? - westchnął Upadły i spojrzał pourym wzrokiem na Jeona.
-Twój zmarły narzeczony chce zabić Somin za to, że mu nie pomogła. 
-I co mnie to obchodzi? Jeden człowiek mniej i tyle, wielkie mi halo.- spojrzał gniewnie swoimi czarnymi oczami na dziewczynę o turkusowych włosach. Ta wtuliła się od tyłu w ciało Jeona, czując, że w kącikach oczu pojawiają się spore łzy.
-Przestań tak mówić NamJoon. - westchnął brunet i spojrzał na niego spokojnie. - Porozmawiaj z Jinem, proszę.
-Myślisz, że jak mnie zobaczy i pogada ze mną to mu przejdzie? Wiesz, że nie.
-Można spróbować. - warknął już podminowany Kook. - Dopiero wczoraj się zmaterializował przed Somin, być może uda ci się go przekonać, że jej śmierć mu nie pomoże. 
-Wiesz, że zjawy i tak zabijają, prawda? - spojrzał na starszego od siebie chłopaka.
-Może w tym przypadku będzie inaczej.
-Wątpię. - mruknął blondyn i poprawił włosy.- Ale niech wam będzie, porozmawiam z nim, gdy tylko się pojawi. 
  Coś koło jedenastej rano w pokoju Polki pojawiło się istne tornado wywołane obecnością Jina. Mężczyzna rzucał jej przedmiotami, meblami wszystkim czym tylko dał radę, dziewczyna o turkusowych włosach płakała głośno schowana pod łóżkiem jakby to miało jej w czymś pomóc. SeokJin dostał szału, gdy tylko zdał sobie sprawę, że nie będzie mu już być dane Upadłym, mimo że bardzo tego pragnął, gdyż cholernie tęsknił za swoim narzeczonym. W pewnym momencie do pokoju Somin wkroczył blondyn, zaskoczony wzrok zjawy spoczął na wysokim NamJoonie.
-Hyung.. - zaczął Upadły i szybko wtulił się w swojego zmarłego narzeczonego. - Aish, mój hyung. - mruknął cicho pod nosem, gdy poczuł na swojej szyi pełne usta Kima.
-Aish, tak bardzo za tobą tęsknię mały. - wyszeptał cicho do jego ucha i mocno się w niego wtulił, czując jak szybko biło serce jego Upadłego Anioła.
-Ja za tobą też...
-Już niedługo znów będę żywy, znów będę tylko twój. - ujął twarz blonda i spojrzał mu czule w oczy.
-Hyung, to niemożliwe. - powiedział cicho NamJoon. - Ta dziewczyna nie jest wiedźmą tylko zwykłym człowiekiem. Ona nie potrafi cię ożywić...
-Potrafi... Musi. Musi, rozumiesz ?! - krzyknął Jin i kolejny raz zaczął się miotać po pokoju z rozpaczy i tęsknoty za swoim życiem.
-Hyung... Hyung! - krzyknął blondyn i mocno się do niego przytulił mając w oczach łzy. - Hyung, proszę. Nie rób jej krzywdy...
-Dlaczego ona jest dla ciebie taka ważna co?!
-Nie zależy mi na niej. Jak dla mnie może zdechnąć mam to gdzieś, serio. Jednak... Jednak jest to miłość życia Kima. - wyszeptał do jego ucha, oczy starszego otworzyły się szeroko, przełknął głośno ślinę, mrucząc.
-TEGO Kima?
-Tak, hyung. Tego. Jeśli coś się jej stanie... Jeśli ją chociaż draśniesz, urządzi ci prawdziwe piekło i będziesz cierpiał już całą wieczność. Lub zrobi coś mnie. - wyszeptał w tors swojego ukochanego i mocniej go przytulił. - Hyung jej śmierć nie pomoże ani tobie ani mnie. Zabije nas, no, mnie.
-Ale mały... Ja chcę przy tobie być...
-Wiem hyung, wiem. Ale bądź rozsądny. - mruknął w jego usta i musnął je delikatnie. NamJoon zawsze potrafił sprowadzić na ziemię jego hyunga, w końcu to on pełnił rolę prawdziwego i rozsądnego kochanka w tym związku.
-Dobrze... - usłyszał jego cicho westchnięcie. - Dobrze. - mruknął już poważniej i odsunął się od blonda. - Powiedz jej, że gdyby nie ON, już dawno gniłaby w mogile. - po tych słowach splunął w stronę schowanej pod łóżkiem dziewczyny.
-Hyung, nim odejdziesz... Proszę... Pocałuj mnie tak jak dawniej. - SeokJin podszedł do swojego narzeczonego i ucałował go czule i namiętnie tak jak zawsze miał w zwyczaju. Jego pocałunek z każdą sekundą stawał się namiętniejszy i bardziej łapczywy, lecz w pewnym momencie odsunął się od blonda. Stanął przed nim jeszcze bledszy niż wcześniej a jego młodszy kochanek mógł zobaczyć jak ten rozpadał się na kawałki. Jego blada cera zrobiła się jak u porcelanowej laleczki, która została stłuczona. Najpierw pojawiły się drobne ryski na jego policzkach, następnie zrobiły się dłuższe i grubsze już po sekundzie zaczynały się otwierać, by zaraz odłamać się od skóry na jego policzku i odlecieć w postaci małych, szklanych odłamków. Upadły patrzył na to z nieukrywanymi łzami, w końcu na jego oczach jego hyung dosłownie się rozpadał. Patrzył cały czas w jego smutne oczy, czując narastający smutek, który był spowodowany tak przykrym widokiem.
-Żegnaj kochanie. - szepnął, patrząc na małe odłamki szkła, które leżały na środku pokoju dziewczyny. Jeszcze przez chwilę stał tam, patrząc na pozostałości swojego hyunga, by zaraz opuścić pokój Polki, i udać się na grób jego narzeczonego i tam go na nowo pochować.


    Od tamtego zdarzenia minęły równe dwa tygodnie, dziewczynę już nic nie nachodziło, lecz mimo to wciąż czuła wyrzuty sumienia, że musiała tak skrzywdzić i NamJoona oraz SeokJina. Jednak nie miała wyboru.
Stała w korytarzu patrząc przez okno, miała wolną lekcję, bo nauczycielka się rozchorowała, dlatego postanowiła przeczekać ją po prostu pod klasą. Usiadła na parapecie i opuszkami palców dotknęła szyby, za oknem padał deszcz i wiał wiatr. Od razu przypominał jej się dzień, w którym poznała prawdę o tych wszystkich rasach. Westchnęła cicho i podkuliła nogi, patrząc w jeden punkt, z bezpiecznej odległości przyglądał jej się TaeTae. Pilnował jej z ukrycia każdego dnia i każdej nocy, jednak nie mógł sobie pozwolić na nic więcej jak oglądanie jej z ukrycia. Bała się go i to było wyczuwalne na każdym jej kroku, chciał to zmienić nawet bardzo dlatego postanowił, że się zmieni. Że pokaż jej iż potrafi być dobry i miły tak jaki był naprawdę, a nie taki jakiego siebie kreował przed innymi.
   Chwyciła szelkę od torby i ubrała ją już nieco zmęczona ciężkim i ponurym dniem w szkole, wyszła z klasy jaka ostatnia, dlatego już cały korytarz był pusty. Zrobiła zamyślona kilka kroków, lecz w pewnym momencie dostrzegła jakąś postać, która stała na środku korytarza, była odwrócona do niej tyłem dlatego nie rozpoznała kim ów postać była. Stała niepewnie przez kilka sekund aż w pewnym momencie doskonale rozpoznała kim był ten ktoś na korytarzu. Tuż w jej stronę bardzo szybkim krokiem szedł HoSeok ubrany w szkolny mundurek, uśmiechał się do niej zadziornie co mocno ją przerażało.
- C-zego chcesz? - zapytała przerażona, gdy ten stanął centralnie przed nią.
-Ja? Twojej śmierci. - zaśmiał się rozbawiony i pstryknął ją mocno w nos. Somin była pewna, że już za kilka minut jej żywot się zakończy, lecz ku jej zaskoczeniu, usłyszała. - Jeśli chcesz, mogę sprawić, że przestaniesz widzieć inne rasy. Sprawię, że dam ci spokój.
-Co? - spojrzała na niego zaskoczona jednocześnie za bardzo nie rozumiejąc co do niej mówił. Dlatego ponownie zapytała. - Że co?
-Sprawię mała, że dam ci spokój. Że będziesz bezpieczna.
-Jak? - zapytała szybko.
-Po prostu musisz ze mną zatańczyć Taniec Demona.
-Hm? Jaki taniec?
-Aish. - mruknął już nieco zniecierpliwiony. - Po prostu ze mną zatańcz.
-Ale ja nie potrafię...
-Nauczę cię. - wyciągnął w jej stronę dłoń, dziewczyna już miała za nią chwycić, gdy nagle ktoś ją objął od tyłu, a oczy HoSeoka otworzyły się do granic możliwości.
-TaeHyung? - pisnęła zaskoczona chcąc się odsunąć, lecz silne ramiona Kima mocno, lecz czule trzymały ją w swoich objęciach. - Puść...
-Nie tańcz z nim. - mruknął swoim niskim i potężnym głosem. - Nigdy w życiu nie tańcz z Jungiem.
-Jeden mały taniec nikomu nie zaszkodził. - uśmiechnął się Demon i spojrzał na dziewczynę, która już kompletnie nie miała pojęcia o co chodziło. - No chodź, uwolnię cię od tych wszystkich rzeczy.
-Nie. - syknął zły Kim i spojrzał na starszego od siebie chłopaka. - Ona nic z tobą nie zatańczy.
-To ona decyduje co robi.
-W tej kwestii akurat decyduję ja.
-Dobrze, więc podziękuj temu idiocie za zmarnowaną szanse życia w spokoju. - zaśmiał się Jung i znikł w postaci czarnego pyłu.
-Yah! I coś ty zrobił?! - krzyknęła zła i rozczarowana wyrywając się nieco boleśnie z uścisku Tae.
-Uratowałem cię. - oznajmił spokojnie.
-Ciekawe przed czym co? Mogłam być wolna, a ty musiałeś to zniszczyć! Dupek! - warknęła zła i odwróciła się na pięcie odchodząc szybko od Kima.
-Nie ma za co. - westchnął cicho smutny i spuścił głowę jak mały chłopczyk.

   Siedziała zła i rozczarowana w pokoju w towarzystwie jej nowego przyjaciela, który był jej zupełnie oddany.
-Mała, co jest? - zapytał JiMin i przysiadł się do niej. Polka opowiedziała mu szybko zła co się stało jak zachował się Tae.
-Dupek i tyle. - fuknęła i wtuliła się w umięśniony i nagi tors Parka.
-Skarbie... On naprawdę cię uratował.
-Co? Jak to?
-Taniec Demona jest to rytuał z Piekieł. - westchnął Wilkołak i pogładził ją po głowie. - Gdybyś z nim to zatańczyła, zostałabyś przed niego zniewolona, byłabyś już mu na wieczność posłuszna. Wykorzystywałby cię seksualnie i jako formę krzywdzenia TaeHyunga, mnie, czy chociażby JungKooka.
-Czyli... Czyli ten taniec jest formą zniewolenia?
-Tak skarbie. Demony w ten sposób sprawiają, że ludzie są im całkowicie posłuszni, robią to co Demony im karzą, nie ważne o jaką formę rozkazu by to chodziło. Jung zabrałby cię do piekieł a tam byłabyś wykorzystywana na każdy możliwy sposób, kto wie, może by cię nawet tam katował.
-Och. - westchnęła cicho i wtuliła się w tors JiMina. - Będę musiała przeprosić Tae... Skrzywdziłam go.
-Jestem pewny, że nie ma ci tego za złe.
-Hm? Czemu? Na pewno go te słowa zabolały oppa.
-Po prostu... Mam takie przeczucie. - ucałował ją w głowę jednocześnie zerkając na Tae, który siedział na balkonie dziewczyny z delikatnym uśmiechem i miłością w oczach do Somin.
~ ~ 
Dziewiąta część Aliena za nami. 
Ale to leci, prawda?
Jak Wam się podoba ta część?
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

piątek, 25 maja 2018

#8 Alien - Zjawy, duchy, czy coś w tym stylu

3 komentarze:
Witam <3
Przybywam do Was po raz kolejny z Alienem, ogólnie na początku pisało mi się je bardzo dobrze i szybko, lecz teraz jest nieco gorzej. Mam nadzieję, że nie będzie to zbyt odczuwalne.
  Ostrzeżenia:Wystąpi gościnnie EXO
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~ ~ ~
Spójrz w moje oczy i powiedz
Że zrobiłaś wszystko co mogłaś
By mnie uratować

    Gdy tylko nastolatka otworzyła oczy, zobaczyła, że na parapecie siedział jakiś nieznajomy chłopak, który z ogromnym smutkiem na twarzy przyglądał się jej. Jego twarz była blada usta choć pełne to nieco już sine, umięśnione ciało zrobiło się jakoś dziwnie wątłe, zakryte białą koszulą i czarnymi spodniami. Jego bujne, brązowe włosy były wyjątkowo starannie ułożone co nieco zaskoczyło Polkę. 
-Kim jesteś? - zapytała spokojnie, siadając na łóżku. 
-Kim... Kim SeokJin. 
-Co tu robisz? - kolejne pytanie padło z jej ust, lecz nie uzyskała żadnej odpowiedzi. - Więc czego ode mnie chcesz? - zadała znowu pytanie. 
-Chcę być znów żywy. - jęknął zrozpaczony i znikł, zostawiając zaskoczoną dziewczynę w jej pokoju. Jednak jego nieobecność nie trwała zbyt długo, ponieważ już po piętnastu minutach pojawił się tuż obok niej. Upchnął ją dość mocno na ścianę i przypilił ją do niej mówiąc oschle.
-Chcę być żywy i ty masz mi w tym pomóc?
-Co? Ja? Nie potrafię robić takich rzeczy. - jęknęła cicho ponieważ ramka z obrazu wbiła się w jej już i tak nieco posiniaczone plecy.
-Nie zrobiłaś nic by mnie uratować, więc teraz się poświęć i mnie ożyw. - syknął i przypilił ją do ściany mocniej.
-Ale co ja mogłam zrobić? Ja cię nie znam.
-Będąc w szkole, patrzyłaś na moją śmierć, gdy Jung boleśnie mnie zabijał. - spojrzał w jej oczy, ukazując jej tym samym swój ogromny ból. - Przez ciebie zostałem rozdzielony z moją miłością życia. - dodał cicho, a Somin przypominała sobie Upadłego, który został zamordowany pod jej szkołą. To on... To ten Upadły...
-Przepraszam ja naprawdę nic nie mogłam zrobić.
-Gówno mnie to obchodzi! - krzyknął rozjuszony i mocno uderzył pięścią w ścianę przez co pojawiła się w niej dziura i szczelina na całej jej szerokości. - Masz mnie znów przywrócić do życia.
-A-ale jak. - jęknęła cicho, patrząc na niego z przerażeniem.
-Nie wiem ani mnie to nie obchodzi. Masz to zrobić i już. - mruknął, po czym znikł zostawiając dziewczynę kompletnie przerażoną.
   Ciche i nieco niepewne pukanie do drzwi rozległo się echem po korytarzu, mahoniowe drzwi otworzył zaskoczony Wampir, widząc przed sobą bladą i przestraszoną Polkę. Kompletnie nie przejęty, że stał przed nią w samych bokserkach, chwycił ją delikatnie za rękę i wprowadził do środka.
-Co się stało mała? - posadził ją na miękkiej i wygodnej kanapie. Jeszcze nieco przerażona Somin opowiedziała mu szybko o tym co zaszło rano w jej kuchni.
-I właśnie dlatego tu jestem... On mnie zabije jeśli nie powróci do żywych.
-Aish nie martw się, tego nie może zrobić jest tylko zjawą, w dodatku nie ma żadnej energii, bo niczym się nie żywi.
-No właśnie moja ściana w kuchni miała tego przykład jaki on jest słaby. - westchnęła i podkuliła nieco nogi jednocześnie zerkając na umięśnione ciało JungKooka.
-Spokojnie mała coś na to poradzimy, ale teraz coś zjedz najlepiej, wiesz gdzie mam kuchnię, prawda?
-Tak.
-Dobrze, więc idź coś zjeść, a ja się ubiorę. - puścił jej oczko i udał się spokojnie do swojej sypialni.
    Gdy dziewczyna siedziała spokojnie w kuchni jedząc śniadanie do pomieszczenia wszedł potężny i czarny wilk, którego żółte oczy od razu dostrzegły Polkę.
-Omo. - pisnęła przestraszona jednocześnie spadając z krzesła. Zwierze wiedząc to podeszło do niej i usiadło na jej biodrach wystawiając język, lecz gdy tylko spojrzała w jego oczy poczuła dziwny spokój i powiązanie z ów wilkiem. Nieco drżącą dłonią pogłaskała go po głowie, widząc ze zwierzęciu się to bardzo podobało, bo zaczął merdać dość sporym ogonem.
-Yah, JiMin zejdź z niej. - mruknął JungKook jednocześnie wchodząc do kuchni. Gdy tylko wilk usłyszał te słowa przybrał ludzką postać przez co Somin mogła dostrzec bardzo przystojnego i umięśnionego bruneta.Widząc go od razu się cała zarumieniła i odwróciła swój speszony wzrok od jego przystojnej twarzy.
-Jaka ty jesteś słodziutka. - pocałował ją swoimi pełnymi ustami w kącik jej ust i zszedł z niej zadowolony.
-Wybacz, JiMin jest dość... Osobliwy. - mruknął Kook pomagając jej wstać. - Wiesz, nie zdziw się gdy zacznie cię traktować jak swoją dziewczynę.
-Co? Czemu?
-Bo taką ma naturę, jest bardzo czuły i kochający dla bliskich osób.
-On mnie nie zna... - szepnęła, patrząc ukradkiem na Wilkołaka, który w najlepsze wyjadał mięso z lodówki Wampira.
-Oj, zna cię. Bardzo dobrze. - uśmiechnął się i puścił jej oczko.
-Zaczyna mnie irytować fakt, że wy mnie znacie a ja was nie. - mruknęła zła, patrząc lodowatym wzrokiem to na JiMina to na JungKooka.
-Cóż, teraz będziesz miała okazję poznać mnóstwo osób. Twoje grono znajomych na FB wzrośnie naprawdę sporo. - zaśmiał się Park i przytulił ją czule od tyłu jednocześnie nieco przyciągając do twojego umięśnionego torsu.
-Wiecie co to Facebook?
-Och, nie rób z nas ludzi ze średniowiecza. - prychnął najstarszy z całej trójki i spojrzał na dziewczynę rozbawiony. - Mamy każdy wasz portal społecznościowy.
-A ja mam nawet Snapa. - zaśmiał się brunet i pomachał Somin komórką tuż przed twarzą.
-Dobra... To była dziwne. - uśmiechnęła się nieznacznie i znów przysiadła przy stole, patrząc na radosnego Wilkołaka i uśmiechniętego Wampira.
   Wracała do domu siedząc na potężnym, czarnym wilku, trzymała się jego nieco wielkich uszu i z uśmiechem głaskała go od czasu do czasu po głowie. JiMin postanowił odprowadzić swoją małą Kruszynkę do domu pod postacią wilka, by móc ją oswoić z tym naprawdę niecodziennym widokiem. Oczywiście wybrał całkiem inną, dłużą drogę, by żadne ludzkie oko ich nie dostrzegło.
Jednak w pewnym momencie Wilkołak stanął jak wryty pośrodku pustej ścieżki, jego potężne mięśnie się napięły, a pysk otworzył ukazując potężne, ostre kły. Jego czujne, duże i żółte ślepia dokładnie obserwowały otoczenie.
-JiMinie? - szepnęła Somin do jego ucha, gdy w pewnym momencie została brutalnie z niego zepchnięta przez dobrze znanego jej Demona. Pisnęła cicho z bólu i zaskoczenia jednocześnie uderzając swoim ciałem o potężny pień dębu. Park widząc to wstał gwałtownie na dwie tylne łapy zmieniając się w jeszcze potężniejszą bestię niż był wcześniej. Otworzył ogromny pysk i ruszył szybkim pędem prosto na dużo silniejszego od siebie HoSeoka. Mimo swojej potężnej postury był dużo wolniejszy od Demona, dlatego musiał się pilnować na każdym kroku, by nie oberwać od niego, zwłaszcza, że rany zadane szponami Demonów są śmiertelnie groźne dla Wilkołaków, gdyż mieszkańcy Piekieł posiadają w sobie truciznę, która zabija w zaledwie trzy godziny. Park przygniótł swoim potężnym cielskiem HoSeoka pewny, że uda mu się go zgładzić, lecz brunet był bardziej przebiegły od niego, więc przywołał do walki dwóch swoich podwładnych. Byli mniejsi i dużo brzydsi od HoSeoka, ponieważ była to najmniejsza i najbardziej brutalna grupa pochodząca z Piekieł. JiMin doskonale zdał sobie sprawę, że miały one zając się Somin, dlatego już po chwili z jego ogromnego pyska wydobył się ryk przywołujący jego podwładną watahę, która składała się z dwunastu równie potężnych Wilkołaków. Dosłownie po kilkunastu sekundach otoczyły dziewczynę z każdej strony będąc gotowymi do ataku w razie, gdyby podwładni Junga postanowili jednak ją zaatakować.
-JiMinie! - pisnęła, gdy potężny Demon kopnął go na tyle mocno i brutalnie, że wilk całym swoim cielskiem uderzył w drzewo łamiąc je w pół. Jednak jedną z największych cech Parka była upartość w walce, dlatego mimo bólu, który był wywołany złamaniem żebra, wstał szybko i ruszył biegiem na HoSeoka. Trzech Wilkołaków z bezpiecznego okręgu Somin odeszło, staczając walkę z dwoma pozostałymi demonicznymi rasami.
Po kilkunastu długich dla Polki minutach, została wypuszczona z okręgu Wilkołaków. Od razu podbiegła do leżącego na ziemi Parka i wtuliła się w jego wilcze ciało.
-Oppa, oppa. - szepnęła cicho, bojąc się okropnie, że temu coś się groźnego stało. Jednak Park położył dużą łapę na jej biodrze i mruknął potężnym głosem prosto do jej ucha, jakby chcąc ją zapewnić, że nic mu się wiele nie stało.
-JiMin. - kucnął przy nim nieznany jej blondyn i delikatnie przejechał dłonią po jego żebrach. - Musimy to opatrzeć, chodź z nami do domu. - jednak z psyka wilka wydobył się tylko cichy pomruk. - Dobrze, pójdę po JungKooka. Nie zostawię jej tutaj samej. - dodał i odszedł od nich zamieniając się szybko w wilka.
-Jestem Kai. - usłyszała nad sobą głos jakiegoś chłopaka, niepewnie spojrzała na niego widząc przyjacielski uśmiech.
-Somin. - mruknęła cicho wciąż niepewna i spojrzała na JiMina. - Oppie JiMinowi nic nie jest?
-Ma złamane żebro, opatrzymy mu to spokojnie i wróci do ciebie.
-Gdzie poszedł tamten blondyn? Po JungKooka tego co znam, czy kogoś innego?
-Lu? Och, po Jeona, tego samego co go znasz. - zaśmiał się i kucnął przy niej. - Musi cię zabrać bezpiecznie do domu.
-Ale... Ja mogę sama wrócić.
-Gdyby któryś z nas puścił cię samą, zostalibyśmy albo wygnani z watahy, albo zabici przez JiMina, bądź Kooka. - dziewczyna słysząc to delikatnie się zarumieniła.
   Już po kilkunastu minutach siedziała spokojnie w swoim domu w towarzystwie Wampira.
-Zostaniesz ze mną na noc? - zapytała niepewnie, patrząc na dziurę w ścianie, którą zrobił SeokJin.
-Oczywiście mała, będę cię chronił. - przytulił ją do siebie i położył podbródek na jej głowie.
-Co zrobimy z tym duchem?
-Zjawą kochanie, zjawą.
-Ale czytałam o tych zjawach i duchach... On mnie nie zabił... Jeszcze.
-Jesteś chroniona przez mój amulet. - westchnął. - Jednak wiem, jak mogę ci prawdopodobnie pomóc z Jinem.
-Hm? Jak?
-Pójdę po jego narzeczonego. - wyszeptał cicho, przypominając sobie dwójkę zakochanych w sobie Upadłych.
~  ~ 
I jak Wam się podoba ósma część Aliena?
Co sądzicie w ogóle o tej całej historii?
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

wtorek, 22 maja 2018

#7 Alien - Sen czy jawa?

2 komentarze:
Witam <3
 Przybywam do Was z nieco krótszą częścią Aliena. Co sądzicie o całym opowiadaniu? Podoba Wam się? Czy ktoś ma teorię co może łączyć Hobiego i V? Jestem bardzo ciekawa co o tym myślicie.
Ostrzeżenia: Brak
  Nie przedłużając...
Zapraszam<3
~ ~ ~
   Płonąca postać niesamowicie szybko przemieszczała się po pustych ulicach Daegu, złoto-czerwona łuna, którą po sobie zostawiała powoli znikała zostawiając po sobie tylko ciepło. Był niczym filmowy Flash, lecz różniło od niego jedynie to, że płonął żywym ogniem, który nic a nic mu nie robił.
Rozejrzał się szybko dookoła szukając jakiegokolwiek schronienia, ponieważ był już dość mocno słaby i ranny, a jego wróg był już niedaleko. W pewnym momencie poczuł przeszywający, upadł obolały na kolana na sam środek pustej jezdni. Tuż przed nim z czarnego pyłu zmaterializował się HoSeok, by zaraz jednym mocnym i celnym kopnięciem, powalić płonącą postać na ziemię. Ogień z ciała chłopaka zniknął dosłownie wchłaniając się w jego poranione i mocno posiniaczone ciało, jego błękitne oczy spojrzały na Demona z nieukrywanym bólem.
-I co, nie jesteś już taki silny TaeHyung co? - zaśmiał się Jung i z całej siły kopnął Tae w żebra przez co ten polecił kilka metrów dalej wydając przy tym głośny i niski jęk.
-Cały czas jestem silny. - wymruczał, wstając powoli i chwiejnie z drogi. - To ty z każdym dniem jesteś coraz słabszy.
-Ja? - zaśmiał się, patrząc się na niego z kpiną. - Ani trochę.
-Gdzie jest Somin. - otarł krew z ust i spojrzał na bruneta z powagą.
-Co tak zmieniasz temat huh? Mam rację, co?
-Gdzie jest moja Somin. - ponowił pytanie blondyn i spojrzał na wroga, którego mocno cała ta sytuacja bawiła.
-Domyśl się. - odparł rozbawiony i szybko stanął za plecami Kima, by zaraz kopnąć go mocno w nie z pół obrotu. Błękitnooki zachwiał się mocno, lecz ostatecznie złapał równowagę, mimo opuszczających go sił przypilił starszego od siebie Demona o ścianę, sycząc.
-Gdzie ona jest! Gdzie ją zabrałeś! - lecz zamiast odpowiedzi zobaczył jak czarne oczy starszego, zerkając w stronę wysokiego biurowca, na którym stał inny Demon i trzymał na rękach nieprzytomną dziewczynę.
-Jedno moje kiwnięcie głowy i twoja dziewczyna leci w dół. - zaśmiał się Jung i wyrwał się z rąk blondyna. TaeTae chciał się odwrócić i pobiec w stronę jego ukochanej, której groziło ogromne niebezpieczeństwo, lecz za ramiona złapały go długie, czarne szpony Demona. Odwróciły go w jego stronę dosłownie rozdzierając mu skórę na ramionach.
-Nie ma dla niej ratunku, wcześniej czy później ona zginie. - zaśmiał się i dodał. - Nasza rasa wygrywa, więc i tak zginiecie.
-Nie zginiemy. - powiedział pewny swego Tae i spojrzał w zaskoczone oczy Junga.
-Nic nie robisz, twoja rasa też nie.
-Skąd wiesz co? - cichy chichot wydobył się z ust V, który mimo bólu, wyrwał się mocno z rąk Hobiego.
-Gdyby tak było już dawno zostalibyśmy pokonani. Prawdopodobnie.
-Nie świętujcie zbyt szybko. - syknął blondyn i mocno ogryzł swoimi kłami szyję Demona, czując przy tym metaliczny, lecz cudowny dla niego posmak czarnej krwi. Jednak w tym samym momencie Demon, który stał z Somin na dachu, postanowił zrealizować plan, o którym mówił mu jego Pan. Stanął na krawędzi dachu i zrzucił ze swoich ramion nieprzytomną dziewczynę, która z ogromną prędkością i siłą leciała w dół. Głośny krzyk przerażonego V rozniósł się echem po śpiącym mieście, ponieważ nie mógł jej złapać, gdyż silne szpony Demona przygniotły go do ziemi. Jednak ku zaskoczeniu ich wszystkich, ciało Polki nie upadło na chodnik, lecz spoczęło w silnych, umięśnionych ramionach niesamowicie przystojnego chłopaka.
-Jesteś bezpieczna księżniczko. - szepnął cicho i bez żadnego czekania znikł w ciemnej uliczce.
   
TaeHyung wpadł szybko do willi JungKooka, rozejrzał się szybko po salonie i nie czekając ani sekundy wybiegł do góry po schodach. W przytulnym i dużym pokoju, na czarnym łóżku spała Somin, która została opatrzona przez nieznajomego, który siedział spokojnie obok niej i przeglądał komórkę.
-Omo, Somin. - szepnął V i wyciągnął w jej stronę dłoń, by móc ją delikatnie dotknąć, lecz już po chwili usłyszał głośne i groźne warczenie. Spojrzał na bruneta, który szczerzył do niego swoje duże i ostre kły jednocześnie dając mu sygnał, że jeszcze jeden ruch, a dłoń V zostanie odgryziona.
-Uspokój się JiMin.
-Zmuś mnie. - syknął i wstał szybko, stając twarzą w twarz z TaeHyungiem. Zmierzył go swoimi brązowymi oczami od stóp do głów. - Nie potrafisz jej ochronić, nie nadajesz się nawet do obrony.
-Zamknij się. - warknął blondyn, chcąc pogładzić po głowie śpiącą dziewczynę, lecz w tym samym momencie JiMin mocno go upchnął przez co już i tak mocno osłabiony chłopak opadł na fotel.
-Mówiłem ci coś, zostaw ją w spokoju. Ściągasz na nią same kłopoty.
-Ja ją chronię....
-Właśnie miałem tego przykład. - gdy tylko wypowiedział te słowa do pomieszczenia wszedł Wampir.
-Uspokoić się, bo ją tylko obudzicie, a chyba żaden z nas tego nie chce co?
-Nie. - warknął Tae. -Nic jej nie jest?
-Ma kilka siniaków i drobne rany, lecz nic się nie stało. Dobrze, że JiMin był w pobliżu inaczej dziewczyna byłaby już martwa. I to znowu przez ciebie TaeHyung.
-Możecie ze mnie zejść? Mam wam przypomnieć, że to wy macie mi być posłuszni? To, że na razie znoszę wasze, że tak powiem, pierdolenie, nie czyni z was wszechwiedzących.
-Żyję od ciebie o dwieście lat dłużej. - ciemne tęczówki Wampira spojrzały na jasne od mocy, oczy V.
-I? W każdej chwili mogę was pozbawić życia i to jednym ruchem.
-Właśnie mieliśmy przykład po HoSeoku. - skomentował JiMin, który delikatnie otarł chusteczką siniaka na ramieniu Somin.
-To co innego i dobrze wiecie....
-Gówno prawda, po prostu sobie nie radzisz. - syknął zły Kook. - Jak już tak bardzo pokazujesz jaki to waleczny jesteś, to dołącz się wreszcie do wojny z Demonami. Resztę swoich przydupasów też mógłbyś wziąć, zwłaszcza, że doskonale widzisz, że przegrywamy. Miasto powoli zaczynają zalewać Demony.
-Staram się jak mogę.
-Gówno robisz i taka jest prawda. - odezwał się Wilkołak i przysiadł blisko śpiącej Polki. - Dużo mówisz, mało czynisz.
-Nie jest łatwo przekonać matkę do tego, by wreszcie zrozumiała, że to będzie wojna stuleci. - mruknął V i otarł krew z czoła, która została mu jeszcze po Jungu.
-Księciunio. - mruknął pod nosem kolejny raz JiMin, lecz tym razem został gwałtownie i brutalnie chwycony za szyję przez Tae.
-Słowo, a skręcę ci kark kundlu.
-Tae, zostaw go. - powiedział spokojnie JungKook i odsunął od siebie rozjuszonych i w tym samym wieku chłopaków.
-Nie moja wina, że sam pcha się pod nóż. - syknął blondyn i splunął na buty JiMina.
-Yah! One są od Chanel! - pisnął i wytarł szybko buty, V tylko przewrócił oczami i ucałował delikatnie w tym czasie Somin w czoło.
-Ile mamy ci jeszcze dać czasu? Nie możemy ciągle ukrywać przed nią kim jesteś. - westchnął Kook i przysiadł na krawędzi łóżka, patrząc czerwonymi tęczówkami na śpiącą dziewczynę.
-Nie mogę teraz ryzykować, zwłaszcza, że HoSeok na mnie i na nią poluje.
-To, że się dowie, że jesteś z rodziny królewskiej niczego przecież nie zmieni.
-Zmieni, zmieni. Poza tym ona mnie nienawidzi.
-Bo sam ją do tego zmuszasz. - mruknął Kook. - Gdybyś jej tak nie odpychał, może by nawet była przyjaciółką.
-Tak będzie dla niej najlepiej.
-Tak nie jest najlepiej dla żadnego z was. Ty ją kochasz, a ona potrzebuje opieki najsilniejszej istoty jaka chodzi w ogóle po tym świecie.
-A jeszcze przed chwilą mówiłeś, że mam dać sobie spokój, bo i tak sobie nie radzę.
-Bo sobie nie radzisz. - stwierdził Wampir. - Jednak z pomocą moją, JiMina i Wonho może być inaczej.
-Skoro już mówisz, to... Co się dzieje z Wonho?
-Leży w naszej bazie, został mocno poturbowany, gdy zszedł do Piekieł.
-Puściliście go tam samego?
-Nie moja wina, no. Sam się zgłosił. - prychnął Kook i spojrzał na JiMina, który pod postacią ogromnego, czarnego wilka leżał tuż obok Somin, mając swój duży pysk na jej brzuchu, będąc jednocześnie gotowym do ataku, gdyby coś miało jej grozić.
-Dużo z was jest już rannych? - zapytał V, wstając powoli z fotela.
-Prawie połowa, nie pociągniemy zbyt długo TaeHyung. Przekonaj jak najszybciej swoją matkę inaczej ludzie zginą i my też.
-Zobaczę co da się zrobić. Pilnujcie jej jak oka w głowie, pamiętajcie.
-Tak, tak tak. Wiemy. - pokręcił głową Jeon i spojrzał na TaeHyunga. - Podleczyć cię?
-Dobrze wiesz, że moja tkanka sama się zrasta tam, gdzie jest ranna.
-No tak, Stwórca. - prychnął cicho Kook, patrząc na blondyna.

   Dziewczyna obudziła się coś po dwunastej po południu, jej ciało było nieco sztywne i obolałe. Miała wrażenie, że jej sen, o którym śniła był bardzo realny, lecz wiedziała również to, że nie mógł być on prawdą. Jednak gdy tylko postanowiła wziąć kąpiel, zobaczyła na swoim ciele kilka drobnych siniaków, co uświadomiło jej jedno. To co przeżyła to nie był jednak jej sen.
~ ~
Co myślicie o zachowaniu TaeTae?
Nadaje się na obrońce Somin, czy jednak nie bardzo?
Ma ktoś z Was teorię odnośnie V i Hobiego?
Jestem bardzo ciekawa...
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

  

piątek, 18 maja 2018

#6 Alien - Czy prawda może zniszczyć świat?

3 komentarze:
Witam <3
Przybywam do Was z kolejną częścią Aliena. Co prawda miałam chwilowy przestój z weną, bo jakoś nie mogłam się zabrać za pisanie, ale czuję, że coś jednak ruszyło i może uda mi się coś napisać.
  Ostrzeżenia: brak
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
~ ~
   Nikt nigdy nie jest gotowy na prawdę.
Nie zależnie jaka ona by nie była.
Zawsze szokuje, cieszy, bądź smuci.
I w tym przypadku nie będzie inaczej.

    Tydzień minął błyskawicznie, dziewczyna już powoli się przyzwyczajała do rzeczy, które widziała i do istot, które również mieszkały w tym samym mieście co ona. Lecz mimo wszystko, gdzieś w głębi swojego umysłu miała nadzieję, że jednak była we śnie. 
Siedziała w szkolnej bibliotece słuchając muzyki przez słuchawki, miała godzinę wolną, więc postanowiła przeczekać ją w tym pomieszczeniu. Może dlatego, że czuła się bezpieczniej właśnie w tym miejscu?  
   Trzy biurka dalej, jak zawsze na uboczu siedział TaeHyung, który przyglądał się Somin, uwielbiał na nią patrzeć w każdej możliwej sytuacji i zawsze z ukrycia. Uwielbiał patrzeć na nią nocami, gdy dziewczyna spała sobie wygodnie pod miękkim kocem, gdy się uczyła lub gdy po prostu gdy słuchała muzyki. Kochał na nią patrzeć w najprostszych czynnościach, jedynie tego nie robił, to gdy się kąpała. Oczywiście mógłby to robić i podziwiać jej zupełnie nagie ciało, lecz nie był taki jak HoSeok, poza tym bardzo się wstydził. Fakt, wstydził się i to bardzo, ale taka była jego natura, mimo że jego rasa skłaniałby go do robienia raczej czasem niegrzecznych czynności. 
Gdy tylko spostrzegł, że Polka na niego spojrzała, odwrócił wzrok wydając się przy tym być bardzo obojętnym, a tak przynajmniej wydawało się dziewczynie. Pragnął się do niej uśmiechnąć, ale nie potrafił, chciał naprawdę bardzo tego chciał, lecz nie potrafił.
Nie wiedząc kiedy Somin przysiadła się do niego i bez słowa spojrzała w jego ciemne tęczówki. 
-Dlaczego mi nie powiesz kim jesteś? - zapytała spokojnie i dotknęła swoją małą i delikatną dłonią jego dłoni. Poczuł przyjemne dreszcze i miłe ciepło na sercu, lecz mimo to jego twarz wyrażała tylko i wyłącznie obojętność. 
-Bo nie jest ci to potrzebne? - mruknął swoimi niskim, zachrypniętym głosem widząc zaskoczenie w jej cudownych oczach. Tak naprawdę nie chciał tego mówić, ale tak jak zawsze, nie potrafił powiedzieć nic innego. 
-Dlaczego mnie odpychasz? Nienawidzisz mnie, czy po prostu się tak przed ludźmi bronisz.
-Nienawidzę cię i to jak cholera. - warknął beznamiętnie, lecz czuł, że jego serce rozpadało się na kawałki.
-J-ja. - urwała mocno zszokowana jego słowami. - Ja myślałam, że... Że możemy być przyjaciółmi. 
-Nie i nigdy nie będziemy a teraz stąd zjeżdżaj. -  jego oczy przybrały kolor błękitu, dlatego Polka od razu odeszła od niego nie chcąc kłopotów. Kim jeszcze przez chwilę patrzył za nią czując ogromny ból i niesamowitą rozpacz, bo musiał być taki dla kogoś, kogo całym czarno-czerwonym sercem kochał. 

   Gdy tylko Polka opuściła już budynek nauczania od razu skierowała się w stronę przystanku autobusowego. Usiadła spokojnie na małej ławce i oparła się o ścianę przystanku, do busa miała jeszcze sporo czasu, dlatego wyjęła słuchawki i zaczęła spokojnie słuchać muzyki. W pewnym momencie zerknęła w lewą stronę, widząc obok siebie nieznajomego, który się dosiadł. Miał na sobie kaptur, więc dziewczyna nie przejęta nim za bardzo przymknęła oczy ciesząc się spokojną chwilą od wizji HoSeoka i lodowatego wzroku Tae. Jednak ta błoga chwila nie trwała zbyt długo, bo gdy tylko otworzyła oczy, zobaczyła przed sobą chłopaka z wizji. Jego oczy były ciemne jak noc, a czarne i nieco rozmierzwione włosy dodawały mu buntowniczego wyglądu. Ubrany cały na czarno stał tuż przed nią mając wyciągniętą ku niej lewą dłoń.
-Chodź. - powiedział spokojnie i ujął jej dłoń.
-C-co? K-kim jesteś? I, yah, puść mnie! - pisnęła przestraszona, ponieważ wiedziała jakiej rasy był.
-No chodź. - mruknął i przerzucił ją przez ramię, a ona zdała sobie sprawę, że ten chłopak który kilka minut temu się do niej dosiadł, był właśnie nim.
-Gdzie mnie zabierasz? - zapytała mocno przestraszona.
-Musimy pogadać. - mruknął i rozłożył swoje potężne, szare skrzydła, które gdzieniegdzie krwawiły. Tak, to był ten sam chłopak co w jej wizjach.
   Siedziała na wysoki wzgórzu, skąd mogła spokojnie podziwiać panoramę swojego rodzinnego miasta, tuż obok niej siedział Upadły Anioł. Spojrzała na niego nieco niepewnie, pytając.
-To ty? To ciebie widziałam w wizjach tego Demona?
-Tak, to ja, Min YoonGi, lub Suga. Zależy co wygodniej ci wymówić. - przymknął oczy i oparł się wygodniej o drzewo.
-O czym miałeś mi powiedzieć?
-Zapewne pamiętasz te pierwsze wizje, prawda? Tam, gdzie poznałaś mnie, JungKooka, Jimina, Jina, oraz Wonho.
-Kogo? - spojrzała na niego za bardzo nie rozumiejąc.
-Imion ich nie znasz, a przynajmniej tych, których jeszcze nie poznałaś. Jednak to nie ma teraz znaczenia. Chodzi mi o to, byś powiedziała mi, co mówiłem ci w tych wizjach.
-Um. - urwała na chwile, zastanawiając się. - Mówiłeś coś o wojnie Demonów a Upadłymi, dodałeś też, że z wami walczą jeszcze inne rasy. Jakie?
-Później ci powiem, lecz wiem, że coś jeszcze musiałem ci tam mówić. - oznajmił nieco zniecierpliwiony.
-Kazałeś mi wyjawić ludziom prawdę.
-Prawdę?
-O tych wszystkich istotach, które żyją tu, w tej miejscowości, na całym świecie.
-Wiesz, że nie możesz tego zrobić, prawda? - spojrzał na nią swoimi ciemnymi oczami przez co poczuła lodowate dreszcze.
-D-Dlaczego?
-Bo ludzie wezmą cię za świra, zamkną cię w psychiatryku, a tam Jung czy inny Demon będzie mógł cię łatwo zabić. Poza tym wy, ludzie, w niczym nam nie pomożecie, jesteście zbyt słabi, by spojrzeć chociażby nam w oczy, a co dopiero walczyć.
-Ale ja... ja normalnie z wami rozmawiam.
-I to jest właśnie dziwne. - przyjrzał się jej uważnie i poprawił bladą dłonią grzywkę z jej oczu. - Musisz być bardzo silną dziewczyną skoro jeszcze żyjesz.
-Nie wiem, nie znam się. - szepnęła i odwróciła od niego wzrok. - Powiedz mi, kiedy to się skończy?
-Co?
-Ta cała wasza wojna? Te wizje, te spotkania z Jungiem...
-Jak na razie przegrywamy, jesteśmy już nieco słabsi. - westchnął, ocierając krew, która kapała mu z lewego skrzydła. - Jednak nie poddajemy się.
-Dlaczego walczycie w naszej obronie?
-W waszej? Raczej w naszej. - zaśmiał się smutno i dodał. - Po prostu rasa Junga nie może zdobyć waszego świata, naszego też nie, inaczej Demony nas wszystkich zabiją lub zniewolą. A uwierz mi, nie chcesz być niewolnikiem Demona.
-Czyli... Nie walczycie dla nas tylko dla siebie.
-No może nie zupełnie. W jakimś tam stopniu zależy nam byście żyli, jednak nie jesteście naszymi sojusznikami, w niczym nam nie pomagacie. Dostarczacie nam jedzenia, ale zabieracie ziemię.
-Jedzenia? - spojrzała na niego nieco spanikowana.
-Wiesz, Wampiry piją waszą krew, my czasami też, ale karmimy się też innymi rzeczami. Demony na przykład wcielają się w morderców i was zabijają, a potem jedzą. Są jak sępy, jedzą wasze martwe ciała.
-Fu... - jęknęła, czując mdłości. - Nic mi nie mów więcej na ten temat. Jednie czego pragnę się dowiedzieć to jakiej rasy jest TaeHyung.
-TaeHyung? - powtórzył zaskoczony, a w jego oczach pojawiła się iskierka niczym łuna ognia. - Kim TaeHyung?
-No tak, znasz go? - zadała zaciekawiona pytanie, jednak chłopak nic nie odpowiedział tylko zbladł nieco bardziej.
- Czy ty... No... Kumplujesz się z nim? - zapytał niepewnie i rozejrzał się szybko dookoła jakby bojąc się, że zaraz zostanie z ukrycia zaatakowany.
-Nie. - odparła krótko i przyjrzała się nieco przestraszonemu Upadłemu. - Kim jest Tae? Dlaczego się go boisz?
-Ja? Bać się? - zapytał, udając rozbawienie, lecz Somin doskonale widziała strach w jego oczach.
-Nie kłam, doskonale widzę, że się go boisz... Boisz się nawet wymówić jego imię. Powiedz mi kim on jest? Nikt mi nie chce powiedzieć.
-Uwierz mi, że to nawet lepiej dla ciebie. - szepnął i wstał szybko z ziemi.
-Co? Jak to? Powiedz mi kim on jest! I to już! - tupnęła nogą jak mała dziewczynka.
-Skoro sam nie powiedział to znaczy, że nie chce byś wiedziała.
-On... On jest.... Demonem? - zapytała niepewnie jakby bojąc się, że usłyszy ' tak' z ust chłopaka.
-Nie. - mruknął krótko.
-Więc kim? Skoro to rasa Demonów jest najgorsza.
-Demonów? Nie. - pokręcił głową. - Ta rasa, która jest najgorsza nie jest opisana w żadnej księdze, nie poznasz ich słabych punktów... To ona nami rządzi. Ta rasa jest milion rasy silniejsza od nas, od Demonów, od każdej innej rasy.
-Co? Jak to? Więc dlaczego ta rasa wam nie pomaga?
-Nikt nie wie jak wyglądają czym się odznaczają, ich moce są tak silne i zróżnicowane, że ukrywają się, by nie zostać rozpoznanym.
-Skoro są najsilniejsi to dlaczego się ukrywają? To bezsensu. - skomentowała patrząc na nieco zestresowanego Upadłego. - Czyli... Czyli Taehyung należy do tej rasy tak? - Suga jednak nic nie odpowiedział, lecz Somin kolejny raz powtórzyła pytanie. - Tak?
-Tak. - szepnął, patrząc na ogromny szok i strach w oczach Polki.

  Siedziała na łóżku otulona puchatym kocem, jej myśli ciągle błądziły wokół popołudniowej rozmowy z YoonGim, który wyznał jej, że prawda jaką zna może być groźna dla niej, dla ludzi i dla innych ras. To od niej zależały losy tych wszystkich ludzi dlatego mocno przytłoczona tym faktem położyła się na łóżku i spojrzała pustym wzrokiem w biały sufit. Nie miała nawet się kogo poradzić, nie miała nikogo komu mogłaby zaufać.
   Stała ubrana w podartą sukienkę i ubrudzone buty na wysokim biurowcu. Jej oczy dokładnie śledziły przerażonych ludzi, którzy uciekali w popłochu przed ogniem, wodą, huraganami. Apokalipsa nastała, rasa Demonów wygrała, a ludzi i inne rasy czekała tylko i wyłącznie śmierć. A to wszystko była jej wina, ponieważ postanowiła wyjawić mediom prawdę, wpierw uznano ją za świruskę, lecz gdy rzeczy, o których opowiadała stały się prawdą,uznano ją za jasnowidza. Jednak nawet prawda nie uchroniła jej i ludzi od zguby, którą zapowiadał im HoSeok, dlatego pewna wyrzutów sumienia patrzyła na wszystkich z góry. Usiadła na krawędzi biurowca i ponurym wzrokiem patrzyła na tornado, które z ogromną siłą, i prędkością niszczyło wszystko i wszystkich. 
  Meteoryty, powodzie, susze, trzęsienia ziemi, tornada, pożary, wojny, wybuchy największych nawet uśpionych od setki lat wulkanów. A to wszystko to tylko dopiero początek tego co miało się zdarzyć, z ogromnych szczelin, spod ziemi wypełzywały Demony rożnej wielkości, silniejsze i słabsze. Zadowolone i pełne dumy kroczyły w stronę jeszcze żywych lub wpół żywych ludzi, rozszarpywały im gardła, wyjmowały na żywca ich wnętrzności jednocześnie ciesząc się z wygranej nad ludźmi. Cały świat już był ich, a to wszystko dlatego, że rasy broniące ludzi wyginęły lub zostały na tyle poważne ranione, że nie były wstanie już walczyć. Somin nie wyjawiła prawdy mediom jednak nawet to nie uchroniło nikogo przed rychłą śmiercią, dlatego nie ważne co by zrobiła, ludzie i tak zginą. Chyba, że wreszcie najsilniejsza ze wszystkich ras się wreszcie przebudzi i stanie do walki u słabszych ras. 
-Nie masz z nami szans. - zaśmiał się HoSeok, siedząc na wpół przytomnej Somin, która coraz mocniej krwawiła z rany po ostrzu na swoim brzuchu. - Nikt wam nie pomoże. Jesteście bez szans. 
-Jeszcze... Nie wszystko stracone. - wyszeptała, widząc, że Demon nachylał się nad jej brzuchem. 
-Kwiatuszku, Kwiatuszku. - zaśmiał się i ukazał dwa, duże kły. - W tej chwili straciliście wszystko co było możliwe. - po tych słowach przejechał swoim długim, czarnym i nieco szpiczastym językiem po jej ranie, smakując jej krew i ból, który jej tym czynem zadawał. Mimo to Somin nie krzyczała, mimo że ból był naprawdę okropny, nie wydała żadnego najcichszego jęku, być może dlatego, że już powoli odpływała na tamten świat i nie była w stanie nic już zrobić. 
-A teraz sobie wreszcie coś zjem. - jednym ruchem rozerwał jej brzuch szponami tym samym pozbawiając dziewczynę życia. 
    Spadła gwałtownie z łóżka jednocześnie uderzając głową o krawędź półki nocnej jednie co poczuła to spływającą krew po jej łuku brwiowym a następnie po policzku. Już wiedziała... Wiedziała, że nic nie uratuje ludzi jeśli najsilniejsza rasa w świecie nie stanie po ich stronie.
~ ~
Szósta część za nami. 
Podobała Wam się?
Mam nadzieję, że tak.
P.S za wszelkie możliwe błędy przepraszam...
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

wtorek, 15 maja 2018

#5 Alien - Spójrz mi w oczy bez strachu

4 komentarze:
Witam <3
  Przybywam do Was z kolejną częścią Aliena, ktoś się cieszy?
Ostrzeżenia: Brak
  Nie przedłużając..
Zapraszam <3
~ ~ 
   Następnego dnia nie poszła do szkoły, udała przed mamą, że źle się czuła, co w sumie po części było prawdą. Naprawdę było jej nie dobrze na samą myśl, że miała znowu zobaczyć HoSeoka, w dodatku bała się też spotkać Kima, ponieważ nie wiedziała jak się zachowywać w jego towarzystwie. W końcu  nie była pewna, czy chłopak wiedział o jej wiedzy, dlatego nie wolała ryzykować, poza tym nie wiedziała do jakiej rasy należał TaeTae.
Przysiadła nieco jeszcze blada do swojego biurka w pokoju, wyjęła książki i zeszyty, chcąc się coś pouczyć, zwłaszcza, że w poniedziałek miała mieć sprawdzian z fizyki, a nie była zbyt dobra z tego przedmiotu. To nic, że był piątek, ona już chciała się pouczyć.
       Dość duże, czarne skrzydła unosiły się i opadały w wolnym, jednostajnym tempie. Ich właściciel latał nad parkiem korzystając z ciemnych, deszczowych chmur, które zgromadziły się na obrzeżach Daegu. TaeHyung obrał sobie dokładnie jeden znany mu kierunek, a mianowicie dom jego koleżanki z klasy. Gdy tylko Koreańczyk spostrzegł, że nie było jej w szkole sam też uciekł, wiedział, że musiał z nią porozmawiać. Chociaż trochę.
Stanął niepewnie przed drzwiami od jej balkonu, schował swoje czarne, potężne skrzydła i zapukał.
-Hm? Tae? - usłyszał zaskoczony i nieco drżący głos dziewczyny.
-Cześć. - mruknął nisko, mając głośną chrypę. - Mogę wejść?
-Po co?- zapytała szybko, jakby bojąc się, że gdy tylko przekroczy jej próg, zabije ją.
-Proszę, wpuść mnie.
-Nie wiem czy powinnam. - westchnęła, lecz otworzyła bardziej drzwi, tak by chłopak mógł wejść do środka.
-Dziękuję. - uśmiechnął się nieznacznie i przeszedł przez próg, nie czując żadnej niewidzialnej dla oka przeszkody. Należał do takiej rasy, że musiał mieć zaproszenie do środka czyjegoś domu, by móc wejść bez przeszkód.
-Coś chciałeś? - zapytała dziewczyna o turkusowych włosach, stojąc tuż za obróconym do niej tyłem Tae.
-Chciałem tylko o coś cię poprosić. - westchnął głośno i spojrzał na nią swoimi błękitnymi tęczówkami. Dziewczyna odruchowo cofnęła się, by zaraz poczuć jego delikatne i ciepłe dłonie na swoich policzkach, i sześć zaskakujących dla niej słów.
-Spójrz mi w oczy bez strachu. - gdy tylko wypowiedział te słowa, jego oczy kolejny raz przybrały naturalny, brązowy kolor.
-K-kim jesteś? - zapytała cicho, lecz blondyn nie po to do niej przyszedł.
-Proszę, zaufaj mi, dobrze? - zapytał po chwili ciszy i spojrzał jej głęboko w oczy. - Nie ważne jak bardzo trudne by to było, zaufaj mi. Nic ci nie zrobię, nic ci nie grozi, jestem dla ciebie bardzo łagodny, nie dałbym rady zrobić ci krzywdy.
-Jak to? O czym ty mówisz?
-To jest teraz ciężko zrozumieć, ale obiecuję, że pewnego dnia ci wszystko doskonale wytłumaczę. Jednak teraz proszę cię o to być mi zaufała.
-W czym?
-We wszystkim, pamiętaj, że nie możesz zawsze wszystkim wierzyć, jesteś dopiero na początku tej przygody, lecz to zupełnie coś innego. Tych, których będzie dane ci poznać, możesz stracić w każdej chwili, nawet mnie.
-Yah! Ja nic nie rozumiem, no! Wytłumacz mi to do cholery! - krzyknęła i tupnęła nogą co w oczach Tae wyglądało raczej uroczo.
-Na twojej drodze łącznie stanie sześciu chłopaków, trzech z nich już znasz.
-Yah, jesteś jasnowidzem, czy jak?! Tak samo wiesz co się wydarzy jak ten cały JungKook. - fuknęła zła i zacisnęła swoje małe dłonie w pięści. - W tej chwili masz mi wszystko wytłumaczyć! Gubię się no!
-Przykro mi, ale to jeszcze nie ten czas. - szepnął i ruszył w stronę balkonu. - Daj mi i sobie czas.
-Nie chcę! Nie wiem, czy mogę ci wierzyć, czy nie jesteś taki sam jak HoSeok.
-Nigdy nie będę taki jak on. - warknął, a jego oczy znowu zrobiły się błękitne. Somin już wiedziała, że temat tamtego Demona, był bardzo wrażliwy dla TaeTae.
Gdy tylko to powiedział od razu opuścił jej pokój, zostawiając ją sam na sam z setką pytań.

    Spacerowała samotnie po plaży słuchając muzyki, już powoli przyzwyczaiła się do tego, że odczuwała przy sobie czyjąś obecność. Nie wiedziała jeszcze tylko jednego, czy mogła naprawdę ufać Kimowi? W końcu to tak naprawdę od niego się wszystko zaczęło i spokojnie mogła zwalić winę na niego. Jednak mimo wszystko nie robiła tego, w końcu i ona się jakoś przyczyniła do tego, co przeżywała. Gdyby tylko mogła cofnąć czas na pewno by to zrobiła.
    Głośne pukanie do drzwi rozniosło się echem po dość sporym domu JungKooka, brunet niechętnie je otworzył od razu wiedząc kto za nimi stał.
-Czego chcesz TaeHyung? - mruknął, zerkając na szatyna który wręcz z grobową miną stał tuż przed nim.
-Pogadać.
-O czym? - zapytał zaskoczony.
-Dobrze wiesz. - mruknął Kim i przeszedł spokojnie przez próg, by zaraz udać się do salonu JungKooka.
-Aish Somin. - mruknął pod nosem brunet i usiadł wygodnie w fotelu, zerkając na gościa. - Czego więc chcesz od Somin?
-Chcę byś ją jakoś do mnie przekonał. Żebyś wytłumaczył, że jest przy mnie bezpieczna.
-Czemu ja? Ty języka nie masz?
-Mam. - warknął swoim potężnym, niskim głosem. - Jednak się mnie boi.
-Dziwisz się jej? Wplątałeś ją w takie szambo, że powinna cię nienawidzić. Narażasz ją i jej bliskich na śmierć.
-To nie moja wina...
-A czyja? Oczywiście, że twoja Tae. Nie potrafiłeś się ukryć z mocą, więc wiń tylko siebie.
-Robię to. - westchnął zrezygnowany, myśląc o dziewczynie. - Naprawdę chcę jej jakoś pomóc, staram się jak mogę chronić ją przed HoSeokiem.
-Dobrze wiesz, że Jung to na razie jej najmniejsze zmartwienie. Tu toczy się wojna Kim. Ona widzi coś czego nigdy w życiu nie powinna zobaczyć. Módl się, by nie ześwirowała.
-Wiedziałeś do kogo z tą modlitwą wystrzelić. - prychnął, patrząc na swoją dłoń, która płonęła żywym ogniem.
-No już się tak nie popisuj, tylko mów czego tak naprawdę chcesz. - mruknął Kook i spojrzał na starszego kątem oka.
-Po prostu... ty też ją chroń.
-Robię to od samego początku. Wiedziałem, że w końcu wpadniesz, zwłaszcza że ją kochasz.
-Ale chyba nie mówiłeś jej tego. - mruknął nieco spanikowany.
-Nie, tak by mi nie uwierzyła, dobrze wiesz. Z resztą wątpię by kiedykolwiek uwierzyła.
-Dlaczego? - szatyn spojrzał na niego nieco zaskoczony tymi słowami.
-Nie nadajesz się do związku. Jesteś odludkiem, nie potrafisz okazać uczuć innych niż obojętność i złość. Nie nadajesz się praktycznie do niczego. - te słowa bardzo mocno zabolały Kima, bo miał nadzieję, że jednak kiedyś uda mu się być z dziewczyną.
-Skąd wiesz... Może....Może będzie inaczej. - szepnął, czując łzy w kącikach oczu.
-Jesteś śmieciem. Dosłownie.
-Yah! - wstał i gwałtownie odepchnął od siebie stół przez co mebel wylądował po drugiej stronie salonu. - Jeszcze słowo a cię zabiję! - jego tęczówki przybrały kolor jasnego błękitu co oznaczało, że Kim był bliski użycia mocy, nie koniecznie w dobry sposób.
-Nie zrobisz tego. - oznajmił spokojnie Wampir i również wstał.
-Niby skąd taka pewność, huh? - syknął Tae i spojrzał na bruneta z nieukrywaną złością. Nienawidził go całym swoim sercem jednak mimo to, potrzebował jego pomocy. Tylko on z bliska mógł ratować Somin.
-Bo gdyby nie ja, już dawno leżałaby martwa na cmentarzu.
-Mówisz to tak, jakbym ja nic nie robił.
-Bo nie robisz nic innego, jak tylko ściągasz na nią kłopoty. - oznajmił Kook.- Teraz wyjdź stąd, bo jestem zajęty i nie mam czasu na gadanie z tobą.
-Pamiętaj o tym, o czym ci mówiłem. Jeśli coś się jej stanie... Niech tylko zobaczę małą ranę na jej delikatnym ciele, obiecuje, że wyrwę ci to martwe serce z klatki piersiowej i zjem je na śniadanie.
-O jeju, jeju, jak ja się boję. - mruknął znudzony Wampir i machnął dłonią w powietrzu, by dopić spokojnie resztę wina. - Żegnaj. - dodał na koniec i wrócił do swojej kuchni jednocześnie słysząc, jak Kim opuścił jego wille.

    Kolejny dzień. Sobota. Tamtego dnia mocno wiało i padało, a ogólne samopoczucie Polki było naprawdę kiepskie. Nie tylko ze względu na zaistniałą sytuację, lecz także dlatego, że jej rodzicie wyjechali na dwa tygodnie do rodziny za Koreę co oznaczało, że dziewczyna była zupełnie sama. Nie miała nikogo, by móc się odezwać i wyżalić, mimo że była popularna i lubiana w szkole, to nie miała nikogo bliskiego. Fakt, na początku bardzo chciała się zaprzyjaźnić z kilkoma uczennicami w szkole jednak plan nie wypalił, a ona nie miała żadnej przyjaciółki, czy przyjaciela.
Siedziała na parapecie i słuchała spokojnej muzyki, która nieco ją uspokoiła, lecz jej wzrok wciąż spoczywał na czarnych, wypalonych śladach na białych płytkach, którymi był wyłożony taras. Nie wiedziała kto wtedy siedział przy niej, kto również - prawdopodobnie - płakał razem z nią. Ale sądząc po śladach jakie po sobie zostawił, nie była to istota, o której jeszcze kiedykolwiek czytała. Westchnęła cicho i poprawiła swoje nieco poplątane, turkusowe włosy, spojrzała na zegarek, dochodziła jedenasta rano a ona jeszcze nic nie jadła. Jakoś nie potrafiła nic przełknąć od kiedy zobaczyła HoSeoka, który z uśmiechem mordował Upadłego Anioła i to na jej oczach.
   Siedziała skulona w kącie w swoim pokoju, panowała ogromna burza i wichura a ona cała zapłakana walczyła z okropnymi wizjami, którymi karmił ją rozbawiony do łez Jung. Demon siedział na łóżku wygodnie i przyglądał się jej, gdy ta starała się odepchnąć od siebie różne urywki wydarzeń, które miały się niedługo wydarzyć.
-Przestań! - krzyczała cała zapłakana, szlochając każdą sekundą coraz bardziej i bardziej.
-Zmuś mnie. - parsknął ze śmiechem, patrząc na nią swoimi czarnymi oczami.
-Proszę. - szepnęła powoli tracąc siły na to, by chociażby oddychać. Lecz w pewnym momencie, gdy HoSeok miał przesłać do jej umysłu jedną z najgorszych wizji, do pokoju wpadła ciemna postać. Napadła mocno Demona i wbiła mu sztylet prosto w bark, jednocześnie warcząc.
-Lepiej uciekaj nim wsadzę ci ten sztylet prosto w narząd, który ludzie nazywają sercem. - po tych słowach jego silna i blada dłoń spoczęła na szyi Demona. Zacisnęła się na niej naprawdę mocno prawie miażdżąc mu krtań, dziewczyna przez to mogła usłyszeć małe chrupnięcie, dlatego przerażona spojrzała na dwójkę chłopaków. Jej oczom ukazał się Jung, który z coraz większym trudem łapał oddech, pisnęła przez to cicho i schowała się w szafie, jakby to miało jej w czymś pomóc.
-Śmieć. - syknął jej obrońca i wyłamał bark HoSeokowi, by zaraz wyrzucić go z domu dziewczyny, a sam pokój otoczyć nieco bezpieczną, niewidzialną tarczą, która mogła się utrzymać do pięciu godzin. Głośne kroki rozeszły się echem po ciemnym i przytulnym pokoju, skrzypnięcie uświadomiło Polce, że drzwi do jej szafy zostały otwarte, a ona siedziała skulona tuż przed jakąś postacią.
-Chodź do mnie. - usłyszała niesamowicie łagodny i pełen troski głos, a następnie silne dłonie, które czule objęły ją wokół bioder. Niepewnie otworzyła swoje oczy, by tuż przed swoją buzią, zobaczyć twarz uśmiechniętego JungKooka.
-To ty... - szepnęła zaskoczona.
-Tak, to ja. - ucałował ją w czoło i posadził na swoich kolanach od razu ją wtulając w swoje umięśnione ciało. - Jesteś już bezpieczna. - szepnął w jej włosy i ucałował czubek jej głowy.
-Skąd... Skąd wiedziałeś?
-Nosisz medalion ode mnie, to on powiadamia mnie o tym, że coś ci grozi.
-To dlatego mnie tak piekło. - dotknęła drżącą dłonią biżuterii, która była jeszcze ciepła.
-Tak, dlatego musisz go zawsze nosić, jeśli chcesz bym cię chronił.
-Nigdy go nie zdejmę. - schowała twarz w jego szyi, by zaraz usłyszeć jego spokojny i pełen czułości głos gdy nucił dla niej piosenkę, którą  - o dziwo - obydwoje lubili.
- Wiesz, że nie tylko ja cię chronię, prawda? - szepnął nagle prosto do jej ucha i przejechał swoją dużą dłonią po jej plecach.
-Hm? A kto jeszcze? - spojrzała na niego, lecz zamiast odpowiedzi zobaczyła tylko, jak wskazywał bladą dłonią na drzwi od balkonu. Dziewczyna spojrzała w tamtą stronę, lecz jedynie co mogła dostrzec swoim ludzkim okiem, to duże, wręcz ogromne skrzydła i ciemną postać.
-K-kto to? - szepnęła nieco przestraszona. Niestety Wampir kolejny raz milczał, patrząc spokojnym wzrokiem prosto w oczy zazdrosnego i pełnego smutku TaeHyunga.
~ ~ ~
I co sądzicie o piątej części?
Podobała Wam się?
Mam nadzieję, że tak.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

piątek, 11 maja 2018

#4 Alien - "No za chwilę cię zabiję. Jak nic!"

25 komentarzy:
Witam <3
  Przybywam do Was z kolejną częścią Aliena. Nie wiem dokładnie ile będzie tych części, ale na pewno nie więcej niż dwadzieścia i nie mniej niż piętnaście, więc... Będzie co czytać.
Z waszymi zamówieniami, czy scenariuszami, przyjdę dopiero po zakończeniu historii Aliena, ponieważ nie chcę robić między częściami nie potrzebnych w niczym odstępów innymi pracami. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
  Ostrzeżenia:Dość niesmaczne sceny
Nie przedłużając..
  Zapraszam <3
~ ~
   Nerwowo stała przed szafką jednocześnie czując na sobie palący wzrok jakiejś postaci, rozejrzała się, lecz jedynie co widziała to innych, zabieganych uczniów. Była w szkole, lecz mimo to czuła się w niebezpieczeństwie. Westchnęła ciężko i zamknęła swoją szafkę, poprawiła szelkę od torby i ruszyła w stronę klasy, gdy nagle ktoś stanął centralnie przed nią. Odsunęła się zaskoczona i uniosła swój wzrok, by zaraz spojrzeć w ciemne, duże i pełne obojętności oczy Kima. Otworzyła delikatnie usta jakby chcąc coś powiedzieć, lecz nie wiedziała co, ponieważ miała ogromny mętlik w głowie, dopiero po kilku sekundach zdała sobie sprawę, że stała z nim sam na sam w pustym korytarzu. 
Patrzyli sobie w oczy jednocześnie trwając w kompletnej ciszy, może dziewczyna czułaby się zakłopotana, gdyby nie fakt, że TaeHyung patrzył na nią lodowatym, wręcz morderczym wzrokiem.
-J-ja. - zaczęła niepewnie, szukając dobrych słów. - Dziękuję za wczoraj, za obronę przed tym Demonem. - dodała półgłosem. Mimo to Kim cały czas patrzył na nią bez słowa, a ona miała wrażenie, że się wygłupiła, że to co się wczoraj wydarzyło nie było prawdą. - O ile to było prawdą. - dodała szeptem, by zaraz wyminąć chłopaka i ruszyć do klasy.
-To co się dzieję, to co widzisz i czujesz, to sama prawda. To co przeżywasz i to co dopiero przeżyjesz, to też będzie prawdą. - powiedział niskim, mocno zachrypniętym, wręcz potężnym głosem, tylko po to by samemu ruszyć w stronę wyjścia ze szkoły.
    Lekcje mijały, a dziewczyna wciąż czuła się jak w innym świecie, w pewnej chwili wszystko  wydawało jej się takie obce, nieznane. Ludzie, rzeczy, miejsca, to wszystko nabierało zupełnie innych barw, innego znaczenia od kiedy poznała coś, czego nie powinna. Zerknęła w okno. I to był jej największy błąd, ponieważ była świadkiem, jak HoSeok zadźgał jej nieznanego chłopaka, który miał potężne i szare skrzydła. Patrzyła na martwe ciało Upadłego Anioła, który zalany krwią leżał na chodniku, otworzyła usta i patrzyła przerażona na Demona, który z ogromnym zadowoleniem, oblizał długim i czarnym językiem krew ze sztyletu, który wyjął z klatki piersiowej martwego nieznajomego.
-P-proszę pani, mogę do łazienki? - zapytała blada i nie czekając na odpowiedź starszej kobiety, dosłownie wybiegła z klasy, od razu kierując się do łazienki, gdzie zaczęła wymiotować. Kabina, która dotychczas wydawała jej się normalna, zmieniła się na okropne, oblepione ludzkimi tkankami pomieszczenie. Wszędzie była krew, jej imię było wyrzeźbione na jednej ze ścian, przez co doskonale wiedziała, że to było ostrzeżenie. W pewnym momencie coś chwyciło ją mocno za szyję robiąc głębokie i bolesne rany wokół jej tętnicy, dopiero po kilku sekundach zobaczyła z sedesu wyszła potężna, odcięta ręka, która swoją ogromną siłą, próbowała ją utopić w krwi, która pływała w ów toalecie. Krzyczała przerażona szarpiąc się z odciętą kończyną, co z jednej strony wyglądało przerażająco, a z drugiej znowu komicznie. Jak w tanim horrorze. Po kilkunastu mocnych szarpnięciach udało jej się wyswobodzić z bolesnego i mocnego uścisku, tylko po to, by na czworakach wyjść z kabiny. Oddychała ciężko, czując jak krew spływała po jej szyi i brudziła podłogę, jej ciemne kropelki krwi tworzyły różne wzory na białych płytkach, dlatego położyła się na zimnych płytkach i przymknęła oczy. Spod jej zamkniętych powiek wychodziły małe, czerwone kropelki łez, które do złudzenia przypominały krew. Jej ciało nachodziły kolejne mocne dreszcze, które sprawiały, że miała wrażenie, jakby siedziała zamknięta w chłodni, chciała otworzyć oczy, lecz nie była w stanie. Nie w tamtej chwili.
  
Gdy się obudziła leżała na miękkim materacu w nieznanym jej pokoju, przetarła zaskoczona swoje nieco zaspane oczy, by dostrzec obok siebie uśmiechniętego, przystojnego bruneta, który wpatrzony był w nią jak w obrazek.
-Omo, kim ty jesteś? - zerwała się z łóżka, od razu tego żałując, bo poczuła silne zawroty głowy.
-Jestem Jeon JungKook. - posłał jej delikatny uśmiech i objął ją czule wokół bioder. - Ty jesteś Somin, tak?
-Czego ode mnie chcesz? - odsunęła się od niego nic nie rozumiejąc, lecz w jego obecności czuła się naprawdę dobrze i bezpiecznie.
-Znalazłem cię w łazience, byłaś nieprzytomna i miałaś kilka ran, opatrzyłem cię.
-Tak bezinteresownie?
-Jeśli chcesz możesz mi zapłacić, ale pieniądze na nic mi są potrzebne. - posadził ją na swoje kolana bez żadnego skrępowania. Swoją dużą, lecz nieco chłodną dłonią pogładził ją po policzku patrząc na nią jak w najpiękniejszy obraz, był nią bardzo oczarowany.
-Przestań.- fuknęła, chcąc się odsunąć, lecz JungKook na to jej nie pozwolił.
-Jesteś może głodna? Przespałaś trzy dni.
-Że co?! - krzyknęła zaskoczona i mocno przerażona tym faktem.
-Trzy dni spałaś, najwyraźniej to co widziałaś w szkole mocno na ciebie wpłynęło. - powiedział spokojnie i poprawił je podwiniętą spódniczkę od mundurka. - Jednak żyjesz, co oznacza, że masz silną psychikę jak i osobowość.
-Weź te ręce. - strzepnęła jego dłoń, która delikatnie wsunęła się pod jej spódniczkę wywołując miłe uczucie w jej podbrzuszu. - Chcę do domu.
-Nie sądzę, by było tam bezpiecznie, nie teraz.
-Jak to?
-Teraz jesteś podatna na wpływy wszelkich istot na tej ziemi, poza tym jesteś też nieco ranna, a jestem pewien, że twoi rodzice to zauważą.
-Więc niby gdzie mam mieszkać?
-Możesz ze mną, będzie mi bardzo miło.
-Nie licz na to. - warknęła i odsunęła się od niego na tyle, na ile mogła. - Chcę iść do domu.
-Dobrze, ale musisz nosić przy sobie medalion. - wyjął z małego, ozdobionego kuferka piękny medalion, z błękitnym jak jej oczy kryształem. - Zawsze noś go na szyi.
-Po cholerę.
-No za chwilę cię zabiję. Jak nic! - krzyknął już nieco zły jej ignorancją. - Bo w każdej chwili Demon może cię zabić, a ten medalion cię od tego jako tako uchroni. - jego oczy zrobiły się czerwone, a ciało napięło pod wpływem gniewu. Dziewczyna szybko i bez słowa ubrała piękną i drogocenną biżuterię na szyję.
-Dziękuję. - szepnęła, na co chłopak momentalnie się uspokoił.
- Grzeczna dziewczynka.  - pogładził ją po głowie i również wstał na równe nogi. - Chodź, oprowadzę cię, bo będziesz tu zapewne częstym gościem.
-Skąd możesz mieć taką pewność?
-Bo wiem, że sama sobie nie poradzisz, a TaeHyung na pewno nie będzie ci pomagał.
-Hm? Skąd ty o nim wiesz?
-Znam każdą prawie istotę paranormalną w tej części miasta. - wzruszył ramionami i ujął jej dłoń.
-Kim jest TaeTae? Jakiej rasy?
-Nie wiesz? Skoro sam ci nie powiedział, to znaczy, że chce to zatrzymać dla siebie. - wyszedł z nią z pokoju, a dziewczyna dostrzegła dopiero, jak wielki musiał być to dom. Raczej, nie tyle dom co willa.
-Proszę, powiedz mi, kim jest TaeHyung?
-Nie mogę, znaczy, może nie do końca, że nie mogę. Po prostu nie chcę. To sam Kim musi ci wyznać.
-On się do nikogo nie odzywa, wszystkich traktuje jak potencjalnych wrogów.
-Bo każdy dla niego może być wrogiem, poza tym Tae nie należy do wylewnych. - spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem. - Nie martw się, jeśli będzie chciał to sam wyzna ci to, kim jest.
-Ale nie muszę się go bać, prawda? - zapytała, lecz nie otrzymała od razu odpowiedzi. - Prawda? - ponowiła pytanie.
-Każdy sam wybiera jak się zachowuje w danej chwili, więc nie mogę zaprzeczyć, ani potwierdzić. - oznajmił ze stoickim spokojem.
-Więc jak mam się zachowywać przy nim?
-Tak jak zawsze. -  oznajmił spokojnie i zaprowadził ją do bogato urządzonej kuchni.
-A ty? Jakiej rasy jesteś?
-Po co ci to wiedzieć?
-Chce mieć pewność, że mnie nie zabijesz. - gdy tylko to powiedziała, przypomniała sobie wizję. To on... To JungKook był w jej szkole, to on wymordował jej klasę, dlatego gdy tylko zdała sobie o tym sprawę, zaczęła się powoli cofać do wyjścia.
-A ty gdzie chcesz pomknąć? - usłyszała za sobą, odwróciła się gwałtownie, przez co jej czoło spotkało się z umięśnionym torsem Jeona.
-J-jak ty... - urwała, kolejny raz się cofając, lecz tym razem w głąb kuchni.
-Pytam ostatni raz, gdzie chcesz iść, hm?
-Do domu. Chcę iść do domu.
-Boisz się mnie. - stanął tuż przed nią i ujął delikatnie jej twarz, w swoje duże dłonie i spojrzał jej głęboko oczy. - Wizje HoSeoka. - mruknął szeptem pod nosem.
-Skąd wiesz? Skąd ty do cholery tyle wiesz?!
- Jestem taką istotą, że łatwo czytam w myślach. - uśmiechnął się do niej w uroczy sposób. - Poza tym to jest najczęstsza broń Junga, wizje z przyszłości.
-Czyli zniszczenie świata, ci chłopcy... ty... - urwała, czując w kącikach oczu łzy.
-Spokojnie, to od ciebie zależy, która z tych wizji będzie prawdą.
-Mówisz to tak, jakby było to coś bardzo łatwego.
-To życie, robisz błędy i ponosisz za nie konsekwencje. - westchnął cicho i otarł łzę z jej policzka.
-Proszę, chcę do domu. - jęknęła przez łzy, by zaraz zacząć głośno płakać.

   Siedziała zapłakana i skulona pod ścianą w swoim pokoju, jedynie co rozświetlało pomieszczenie, to mała lampka nocna, która świeciła, stojąc na małej półce obok jej łóżka. Ciche szlochanie mogła usłyszeć tylko ona i Tae, który siedział na balkonie, patrząc na nią swoimi zmienionymi, niebieskimi oczami. Jego oklapnięte, przefarbowane blond włosy były nieco w nieładzie, a pełne obojętności twarz, patrzyła wprost na płaczącą Polkę. To nie tak, że Kim napawał się tym widokiem, było mu żal i przykro, że dziewczyna tak cierpiała i to przez jego własną nieuwagę, dlatego szukał rozwiązania jak jej pomóc. Chociaż trochę, w końcu Somin nie zasłużyła sobie na takie traktowanie i na takie doświadczenia, prawda?
Chciał ją przytulić, pocieszyć i jednocześnie potwierdzić, że będzie jej pomagał tak długo jak tylko będzie potrafił. Lecz Koreańczyk nigdy nie potrafił wykonać kroku do nowych relacji z ludźmi, zwłaszcza, że do niedawna jego serce zaczęło gwałtownie przyspieszać na widok dziewczyny, która właśnie zalewała się łzami we własnym pokoju. Żałował, że nie potrafił niczego zrobić w tę stronę, zawsze panikował, gdy była obok niego. Modlił się w duchu, by nic do niego nie mówiła, ponieważ ten nigdy nie potrafił się do niej odezwać. Był jak jej cichy Anioł, lecz problem w tym, że jego zachowanie przy niej się zmieniało i raczej jej dawało powody do tego, by zacząć go nie znosić, a nie kochać.
-Przepraszam. - wyszeptał i sam się skulił, czując smutek i poczucie winy. - Nie chciałem ci tego robić. - dodał, a z jego oczu zaczęły powoli wypływać czarne łzy. Sam zaczął zanosić się płaczem, dlatego dziewczyna o turkusowych włosach uniosła swój zaskoczony wzrok. Spojrzała na ciemną postać, która również kuliła się na jej balkonie, lecz nie mogła dostrzec kim była. Gdy tylko blondyn to wyczuł wstał gwałtownie na równe nogi, otarł szybko czarne łzy, i rozłożył swoje czarne, potężne skrzydła, by zaraz wzbić się jak najwyżej. Zaskoczona dziewczyna podbiegła szybo do drzwi i otworzyła je, lecz nic nie mogła dostrzec, prócz kilku czarnych łez, które wypaliły dziurę w płytkach na jej balkonie.
~ ~
I co sądzicie o tej części?
O Kooku, Hobim i V?
Jak Wam się podobają?
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

wtorek, 8 maja 2018

#3 Alien - Demon?!

3 komentarze:
Witam <3
   Przybywam do Was z kolejną częścią Aliena, mam nadzieję, że mini opowiadanie przypadło Wam do gustu. Prawdopodobnie na blogu pojawi się najpierw cała seria Aliena, dlatego też usunęłam zakładkę z zamówieniami. 
Ostrzeżenia: Możliwe wulgaryzmy, przemoc
  Nie przedłużając...
Zapraszam <3

~ ~ ~
To co wpuściłaś do swojego życia jest trudne.
Jest złowrogie, ciężkie do przetrwania.
Lecz widzę w tobie ogromny potencjał.
Kto wie, może i ty staniesz się kimś ponadnormalnym ?


  Tym razem nie obudził jej budzik, lecz mocny ból głowy i zdrętwiałe ciało. Z lekko przymrużonymi oczami spojrzała na zegarek, było coś po ósmej rano, tego dnia miała wolne, ponieważ w szkole odbywały się zawody sportowe i odwołano większość zajęć. 
-Omo, moja głowa. - jęknęła głośno, by powoli z dużym wahaniem usiąść na miękkim materacu łóżka. Kompletnie nic nie pamiętała z tego, że coś paranormalnego odwiedziło ją w pokoju, nawet nie pamiętała o swoich szkicach, które leżały na biurku. Wzięła powoli kilka głębszych wdechów, by zaraz powoli ruszyć do łazienki. Gdy tylko otworzyła drzwi do pomieszczenia, które przylegało do jej pokoju, zobaczyła przed lustrem chłopaka, który wpatrywał się w swoje odbicie. Nie znała go, nawet nie kojarzyła z ulicy, a powinna, zwłaszcza, że osobnik miał całe czarne oczy wraz z gałkami. 
Stała tak w progu drzwi, patrząc na nieznajomego, który zaraz przeczesał swoje bujne, czarne włosy. Nie krzyczała, nie starała się nawet uciekać, była zbyt zmęczona i obolała, by móc się szybciej ruszyć, poza tym jej umysł jeszcze nie pracował zbyt szybko, więc informacje z zewnątrz docierały do niej bardzo powoli.
-Wstałaś, huh? Wyspana? - te dwa pytania rozbrzmiały w jej głowie z potężną siłą, tak jakby wszędzie panowała cisza i ktoś nagle włączyłby głośną, i potężną syrenę. W jej głowie pojawiały się urywki obrazów, wizji, czegoś, czego jeszcze nigdy w życiu nie widziała ani nie doświadczyła, dlatego oparła się blada o ścianę i osunęła się po niej, siadając szybko na zimnej podłodze. 
-K-kim jesteś? - wyszeptała mocno zmęczona, by spojrzeć na nieznajomego swoimi dużymi i nieco już przestraszonymi oczami.
-Jung HoSeok, ale możesz mi mówić po prostu Hobi. - uśmiechnął się nieznacznie i przysiadł na krawędzi wanny, patrząc na nią czarnymi oczami. 
-Co z twoimi oczami? 
-Nic, są zupełnie normalne. Takie oczy ma każdy Demon.
-Demon?! - pisnęła, zdając sobie powoli sprawę, że była w gównianej sytuacji.
-A coś myślała?  Że krasnoludki? - zaśmiał się gardłowo, dzięki czemu dziewczyna dostrzegła dwa, duże kły, który wyglądały jakby potrafiły rozszarpać ludzkie gardło.
-Czego chcesz?
-Ja? Nie mam żadnej misji, po prostu zatruwam ci życie. - wzruszył ramionami. - Poza tym to, co teraz widzisz to dopiero początek tego, czego możesz doświadczyć.
-O czym ty mówisz? - przymknęła oczy, czując mocne pulsowanie w głowie. 
-Odkąd poznałaś tajemnicę Kima, przeczytałaś tę durną księgę, zaczęłaś byś ludzkim znacznikiem. Twoja aura świeci na czerwono, przez co każdy z nas wie, że jesteś świadoma tego, jakie istoty cię otaczają.
-Że co? O czym ty do mnie mówisz? - jęknęła.
-Teraz wydaje ci się to być dziwne i nierealne, ale to dopiero początek Kwiatuszku. - zaśmiał się i przykucnął obok niej, dotykając palcem jej siniaka, który pozostał po jego małym buziaku. Gdy tylko jego skóra zetknęła się ze skórą Polki, ta poczuła ogromne pieczenie i przeszywający ból. Miała wrażenie, że jego palec przechodzi przez całą jej czaszkę i mózg, że dociera do ściany i dotyka jej bez problemu. - Wy ludzie jesteście tacy słabi. - zaśmiał się, mając na twarzy ogromne obrzydzenie. - Powinno się was wyplenić, jesteście niczym chwast, rana na zdrowym ciele. 
-My? - szepnęła, dotykając czoła i czując na nim małą plamę krwi.
-A kto, Smerfy? -warknął już znudzony tą głupią - według niego - konwersacją. 
-Czego ode mnie chcesz?
-Od ciebie? W sumie na razie nic, tak tylko cię odwiedzam, byś była gotowa na kolejne istoty, które ci się ukażą. 
-Co? Jest was więcej?
-Są nas miliony, jednak każda rasa rozsiana jest po świecie. Ja obrałem sobie za dom to miasteczko. 
-A co tu masz tak ciekawego? - zerknęła na niego nieco nieśmiało i z lekkim strachem, by zobaczyć jego czujny i nieco rozbawiony wyraz twarzy. 
-Ludzi, czyli dużo jedzenia. No i jakiś burdel też się trafi. - zaśmiał się, a ona kolejny raz poczuła mocne pulsowanie w głowie. 
-Odejdź stąd, proszę. 
-Wiesz, mam wyjebane na twoje prośby, tak szczerze mówiąc. Ale odejdę. Nie na długo, ale jednak.
-Przynajmniej tyle. - westchnęła i położyła się obolała na zimnej podłodze, kuląc się w pozycję embrionalną. 
-Do zobaczenia piękna. - uśmiechnął się szeroko, by zaraz dosłownie rozpłynąć się w powietrzu, w postaci czarnego pyłu. 
   
   Głośna muzyka rozbrzmiewała w jej uszach, gdy spacerowała wolnym korkiem wzdłuż plaży, chłodny wiatr rozwiewał jej turkusowe włosy, a policzki nieco ją piekły od chłodu. W głowie układała sobie całe wydarzenie z ranka, gdy to poznała - rzekomo bądź nie - Demona, który przedstawił się jako niejaki HoSeok. Nie mogła zrozumieć, że to co widziała i czuła, było prawdą, a nie wymysłem jej nieco bujnej wyobraźni. Starała się wszystko dokładnie zrozumieć, lecz za nic w świecie nie mogła uwierzyć w  to co się stało, i gdyby nie fakt, że czuła przy sobie czyjąś obecność, pewnie by w to od razu zwątpiła. W pewnym momencie dostała silnych bólów głowy, upadła na kolana i trzymała się mocno za głowę, jej myśli gdzieś uleciały, a zostały zastąpione mrocznymi wizjami. Każda kolejna wizja była gorsza od poprzedniej, Polka widziała w swoim umyśle momenty, gdzie ludzie ginęli przez ogromne kataklizmy, pożary, powodzie, tornada, a to wszystko to tylko mały początek tego, co mogło się stać nawet i nazajutrz.
-Aish. - jęknęła z bóli i straciła przytomność, upadając całym ciałem na mokry od deszczu piasek.
   Dziewczyna stała na środku drogi, nie mogła się ruszyć chociaż doskonale widziała samochód, który z ogromną prędkością gnał w jej stronę i nawet jeśli kierowca ją widział, nie hamował. Mimo tak okropnej i groźniej sytuacji, zamiast strachu, czy paniki, jej umysł i cało wypełnił ogromny spokój, a jej szybko bijące serce uspokoiło się. Nawet jeśli pojazd nadal jechał w jej stronę. Nie wiedząc dlaczego przymknęła oczy, słysząc głośny pisk opon, nie czuła bólu,praktycznie nie czuła nic, dopóki z pojazdu nie wyszedł przystojny chłopak. Otworzyła oczy, widząc przed sobą wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka, jego włosy miały kolor wyblakłego błękitu, oczy były jasne, a na dolnej wardze i lewej brwi, tkwił kolczyk. Uśmiechnął się do nie czule, podchodząc do niej wolnym krokiem, Polka czuła ogromną radość, dlatego wyciągnęła w jego stronę dłonie niczym małe dziecko, i wtuliła się w jego umięśniony tors. 
-Moja mała księżniczka. - szepnął w jej głowę i ucałował ją w czoło, by po chwili zniknąć z jej objęć, i wsiąść znów do samochodu, który również zaraz zniknął.  
  Jej lokalizacja się zmieniła. Tym razem stała pośrodku ogromnego labiryntu, które ściany składały się z metalowego ogrodzenia. Doskonale mogła dostrzec przystojnego i wysokiego szatyna, który z paniką w oczach i zaschniętymi na policzkach łzami, starał się do niej dotrzeć. Czuła niepokój i bezsilność, ponieważ miejsce, w którym stała nie było dostępne dla nieznajomego, który bardzo pragnął się do niej dotrzeć, bowiem wejścia do jej "pomieszczenia" nie było. Nawet sama zainteresowana nie wiedziała jak znalazła się w tym miejscu.
-Proszę! Błagam! Ocal mnie! Pozwól mi znów żyć! Błagam! - krzyczał zapłakany i upadł mocno na kolana, chowając swoją bladą twarz w duże i lodowate dłonie.
-Wybacz, ale nie potrafię. Nie mam takich zdolności, bym potrafiła ci pomóc.
-Możesz! Jesteś silna, najsilniejsza ze wszystkich! Błagam, pozwól mi być znowu człowiekiem! - krzyczał, a jego ciało robiło się powoli wątłe, wychudzone, a wręcz przeźroczyste.
-Tak bardzo przepraszam. - szepnęła, czując okropny i rozdzierający ból w okolicy serca. 
   Kolejna zmiana, lecz tym razem stała na środku szkolnego korytarza. Zadzwonił dzwonek na przerwę, lecz żaden z uczniów nie wyszedł na korytarz, dlatego zaskoczona nastolatka zajrzała przez małe okienka w drzwiach do klasy. Jej oczom ukazały się zakrwawione ciała jej kolegów i koleżanek z klasy, które leżały w kręgu na środku pomieszczenia, ich gardła były rozszarpane, a krew praktycznie zalewała pomieszczenie. Pisnęła i odsunęła się szybko od drzwi, lecz mimo takich widoków, i tak czuła spokój, niepokojący spokój. W pewnym momencie coś ją podkusiło, by spojrzeć w głąb korytarza, zrobiła to bez zawahania, dlatego dostrzegła oddalającą postać się chłopaka, który ubrany w szkolny mundurek, kierował się w stronę wyjścia.
-Hej! Zaczekaj! - krzyknęła za nim, lecz gdy ten odwrócił głowę w jej stronę, stanęła w miejscu jak wryta. Ślady krwi na jego ustach, zadziorny, ale delikatny uśmiech, oraz cholernie czerwone oczy, patrzące prosto w nią,
-Chcesz być moją kolejną ofiarą?
-N-nie. - szepnęła.
-To dobrze, więc się uspokój i usiądź, bo to co widzisz, to dopiero początek. - zaśmiał się, by zaraz kolejny raz ruszyć przed siebie. 
  Następna jej lokalizacja zmieniła się na jej łazienkę, lecz wtedy, po raz pierwszy podczas tych wizji, czuła ogromną rozpacz i smutek. Nie miała pojęcia dlaczego i o co chodziło do momentu, aż we wannie zobaczyła bladego, wpółnagiego chłopaka, który martwymi oczami patrzył prosto na nią. Woda z wanny zalewała całe pomieszczenie, lecz wtedy nie było to dla nich nic ważnego, ponieważ liczyła się tylko i wyłącznie ich dwójka. Czuła silną więź z nieznajomym, który skulony siedział we wannie, czekając na jej ruch.
-Oppa...
-To bez znaczenia. To nie ma sensu, dla mnie już nie ma ratunku. - usadowił się wygodnie, powoli przymykając nieco już zamglone oczy. 
-Oppa proszę, potrzebuję cię! - krzyczała cała zapłakana.
-Ja ciebie też. Jednak muszę cię na razie opuścić Słoneczko. - uśmiechnął się smutno, by pogładzić dziewczynę po mokrym od łez policzku. - Oppa zawsze, ale to zawsze przy tobie będzie, pamiętaj.
-Błagam oppa, nie zamykaj oczu, nie śpij. Nie teraz. - płakała głośno, przytulając do siebie mokre, zakrwawione i poranione ciało chłopaka, który cały czas ją czule obejmował nagimi ramionami. - Tak bardzo proszę. - wyszeptała w jego ucho, by po chwili poczuć ogromny chłód i powiew wiatru. W tamtej chwili nie stała już w łazience, nie obejmowała chłopaka, lecz stała tuż przy jego nagrobku. Chciała przeczytać jego imię, jednak nie mogła, bo ów tabliczka rozpłynęła się w powietrzu, w postaci kremowego pyłu wraz z całym nagrobkiem, a następnie lokalizacją. 
  Kolejne miejsce i tym samym ostatnie, przemieściło ją do czytelni w miejskiej bibliotece, skąd dowiedziała się o tych wszystkich istotach, i skąd się te wszystkie niepokojące rzeczy wzięły. Lecz tuż przed nią, bokiem do jej osoby, stał chłopak nieco wyższy od niej. Jego bujne, brązowe włosy były idealnie ułożone, a umięśnione ciało pokrywały liczne tatuaże, od szyi po same jego biodra. Doskonale widziała zarys jego mięśni, dlatego patrzyła na niego nieco oniemiała. Wtedy się odwrócił, a ona zobaczyła czarne oczy, cholernie czarne oczy tak samo jak u HoSeoka, lecz chłopak przed nią roztaczał zupełnie inną, bezpieczniejszą aurę. Uśmiechnął się do niej z delikatnym rozbawieniem, lecz zaraz zrobił się poważny. Bez słowa ujął jej twarz w dłonie i przysunął swoje usta do jej, dziewczyna byłą pewna, że ten chciał ją pocałować, lecz jego głęboki, mocno zachrypnięty głos, szepnął.
-To od ciebie maleńka zależy, czy przeżyje ludzkość, czy może jakaś rasa. To od ciebie zależy dosłownie wszystko, ponieważ wplątałaś się w sam środek wojny.
-Wojny? Czyjej? - zapytała niepewnie, lecz nie dlatego, że się bała, lecz dlatego, że czuła iż ktoś im się przyglądał, a ów osoba nie była bezpieczna.
-Demony chcą przejąć kontrolę nad waszym ludzkim światem, natomiast reszta ras walczy o pokój i obronę was. 
-O czym ty mówisz?
-To od ciebie zależy, czy wyjawisz to opinii publicznej, czy zachowasz dla siebie i z ukrycia będziesz się przyglądać martwym ciałom Upadłych, czy Demonów, a o reszcie to nie wspomnę.
-Dlaczego sami tego nie zrobicie?
-Ludzie nas nie widzą, widzisz nas tylko ty.
-Wezmą mnie za świra, gdybym to powiedziała. - jęknęła cicho. 
-Nie, ponieważ będziesz miała takie dowody, że każdy ci uwierzy.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł by mówić... Ludzie nie pomogą innym rasom w walce z Demonami. Zabiją nas samym spojrzeniem.
-Ale możesz ich przestrzec.
-Przed czym?
-Przed końcem ich świata. - szepnął niemal niesłyszalnie i odsunął się od niej, by zaraz rozłożyć potężne, szare skrzydła, których końcówki ociekały krwią.
-Co ci się stało?
-Ja też walczę, jestem jednym z Upadłych.
-Aniołów?
-Upadłych Aniołów. - poprawił ją, by dodać. - Teraz zmykaj i przemyśl to wszystko. - po tych słowach sufit w bibliotece zniknął, a dziewczyna mogła bez problemu patrzeć na niebo jednocześnie wciąż będąc w bibliotece. Nieznajomy obdarzył ją ostatni raz delikatnym uśmiechem, by zaraz pofrunąć jak najwyżej jednocześnie ginąc za dużymi i ciemnymi chmurami.

   Usiadła gwałtownie na piasku, była cała mokra, dookoła panowała niemiłosierna wichura, a jej ciało przechodziły mocne dreszcze nie tylko z zimna. Nie wiedziała czy to był sen, czy może te wizje były prawdą, lecz bała się ich tak samo mocno.
-Poznałaś prawdę. - dobiegł ją głos HoSeoka. - Dlatego muszę cię teraz zabić. - dziewczyna przerażona spojrzała w czarne oczy Demona, który z ogromnymi szponami chwycił jej bladą szyję. Wisiała w powietrzu, trzymana przez Junga, czuła że jej koniec był bliski, lecz w pewnej chwili ktoś mocno uderzył Demona od tyłu, dlatego Polka kolejny raz wylądowała na piasku.
-Uciekaj! - krzyknął chłopak o niskim głosie, dziewczyna o turkusowych włosach bez wahania ruszyła biegiem w stronę domu. Obejrzała się tylko raz, tyko po to, by dostrzec TaeHyunga, który zaciekle i brutalnie bił się z nieco niższym, lecz silniejszym Demonem.
~ ~ 
I co sądzicie o tej części?
Podobała Wam się?
Jak myślicie, który z chłopaków należy do jakiej rasy?
Jeśli ktoś będzie miał jakieś wątpliwości dotyczące fabuły lub ras może śmiało pytać, to wytłumaczę dokładniej.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

Obserwatorzy