I tym razem przybywam do Was z niczym innym jak z kolejną częścią Aliena. Mam nadzieję, że opowiadanie wciąż Was ciekawi i jesteście podekscytowani postami tak jak ja. Bardzo mnie ciekawi jaki koniec historii obstawiacie, wiem, że do tego jeszcze całkiem spora droga, ale może już ktoś ma własne spekulacje na ten temat hm? Napiszcie mi.
Ostrzeżenia:Brak
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~ ~
Są takie słowa, których nie wolno wymawiać.
Są czyny, których nie można robić.
Jednak.
Zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie złamie
takie przepisy.
Na bujanym fotelu w pokoju Somin siedział blondyn, jego twarz była ponura i nieco blada, pełne usta były wykrzywione w grymasie, gdy słuchał tego co mówił do niego JungKook. NamJoon - bo tak miał na imię blondyn - siedział już drugą godzinę w jej pokoju rozmawiając z Wampirem.
-Dlaczego karzesz mi na nowo rozdrapywać zabliźnione rany? - westchnął Upadły i spojrzał pourym wzrokiem na Jeona.
-Twój zmarły narzeczony chce zabić Somin za to, że mu nie pomogła.
-I co mnie to obchodzi? Jeden człowiek mniej i tyle, wielkie mi halo.- spojrzał gniewnie swoimi czarnymi oczami na dziewczynę o turkusowych włosach. Ta wtuliła się od tyłu w ciało Jeona, czując, że w kącikach oczu pojawiają się spore łzy.
-Przestań tak mówić NamJoon. - westchnął brunet i spojrzał na niego spokojnie. - Porozmawiaj z Jinem, proszę.
-Myślisz, że jak mnie zobaczy i pogada ze mną to mu przejdzie? Wiesz, że nie.
-Można spróbować. - warknął już podminowany Kook. - Dopiero wczoraj się zmaterializował przed Somin, być może uda ci się go przekonać, że jej śmierć mu nie pomoże.
-Wiesz, że zjawy i tak zabijają, prawda? - spojrzał na starszego od siebie chłopaka.
-Może w tym przypadku będzie inaczej.
-Wątpię. - mruknął blondyn i poprawił włosy.- Ale niech wam będzie, porozmawiam z nim, gdy tylko się pojawi.
Coś koło jedenastej rano w pokoju Polki pojawiło się istne tornado wywołane obecnością Jina. Mężczyzna rzucał jej przedmiotami, meblami wszystkim czym tylko dał radę, dziewczyna o turkusowych włosach płakała głośno schowana pod łóżkiem jakby to miało jej w czymś pomóc. SeokJin dostał szału, gdy tylko zdał sobie sprawę, że nie będzie mu już być dane Upadłym, mimo że bardzo tego pragnął, gdyż cholernie tęsknił za swoim narzeczonym. W pewnym momencie do pokoju Somin wkroczył blondyn, zaskoczony wzrok zjawy spoczął na wysokim NamJoonie.
-Hyung.. - zaczął Upadły i szybko wtulił się w swojego zmarłego narzeczonego. - Aish, mój hyung. - mruknął cicho pod nosem, gdy poczuł na swojej szyi pełne usta Kima.
-Aish, tak bardzo za tobą tęsknię mały. - wyszeptał cicho do jego ucha i mocno się w niego wtulił, czując jak szybko biło serce jego Upadłego Anioła.
-Ja za tobą też...
-Już niedługo znów będę żywy, znów będę tylko twój. - ujął twarz blonda i spojrzał mu czule w oczy.
-Hyung, to niemożliwe. - powiedział cicho NamJoon. - Ta dziewczyna nie jest wiedźmą tylko zwykłym człowiekiem. Ona nie potrafi cię ożywić...
-Potrafi... Musi. Musi, rozumiesz ?! - krzyknął Jin i kolejny raz zaczął się miotać po pokoju z rozpaczy i tęsknoty za swoim życiem.
-Hyung... Hyung! - krzyknął blondyn i mocno się do niego przytulił mając w oczach łzy. - Hyung, proszę. Nie rób jej krzywdy...
-Dlaczego ona jest dla ciebie taka ważna co?!
-Nie zależy mi na niej. Jak dla mnie może zdechnąć mam to gdzieś, serio. Jednak... Jednak jest to miłość życia Kima. - wyszeptał do jego ucha, oczy starszego otworzyły się szeroko, przełknął głośno ślinę, mrucząc.
-TEGO Kima?
-Tak, hyung. Tego. Jeśli coś się jej stanie... Jeśli ją chociaż draśniesz, urządzi ci prawdziwe piekło i będziesz cierpiał już całą wieczność. Lub zrobi coś mnie. - wyszeptał w tors swojego ukochanego i mocniej go przytulił. - Hyung jej śmierć nie pomoże ani tobie ani mnie. Zabije nas, no, mnie.
-Ale mały... Ja chcę przy tobie być...
-Wiem hyung, wiem. Ale bądź rozsądny. - mruknął w jego usta i musnął je delikatnie. NamJoon zawsze potrafił sprowadzić na ziemię jego hyunga, w końcu to on pełnił rolę prawdziwego i rozsądnego kochanka w tym związku.
-Dobrze... - usłyszał jego cicho westchnięcie. - Dobrze. - mruknął już poważniej i odsunął się od blonda. - Powiedz jej, że gdyby nie ON, już dawno gniłaby w mogile. - po tych słowach splunął w stronę schowanej pod łóżkiem dziewczyny.
-Hyung, nim odejdziesz... Proszę... Pocałuj mnie tak jak dawniej. - SeokJin podszedł do swojego narzeczonego i ucałował go czule i namiętnie tak jak zawsze miał w zwyczaju. Jego pocałunek z każdą sekundą stawał się namiętniejszy i bardziej łapczywy, lecz w pewnym momencie odsunął się od blonda. Stanął przed nim jeszcze bledszy niż wcześniej a jego młodszy kochanek mógł zobaczyć jak ten rozpadał się na kawałki. Jego blada cera zrobiła się jak u porcelanowej laleczki, która została stłuczona. Najpierw pojawiły się drobne ryski na jego policzkach, następnie zrobiły się dłuższe i grubsze już po sekundzie zaczynały się otwierać, by zaraz odłamać się od skóry na jego policzku i odlecieć w postaci małych, szklanych odłamków. Upadły patrzył na to z nieukrywanymi łzami, w końcu na jego oczach jego hyung dosłownie się rozpadał. Patrzył cały czas w jego smutne oczy, czując narastający smutek, który był spowodowany tak przykrym widokiem.
-Żegnaj kochanie. - szepnął, patrząc na małe odłamki szkła, które leżały na środku pokoju dziewczyny. Jeszcze przez chwilę stał tam, patrząc na pozostałości swojego hyunga, by zaraz opuścić pokój Polki, i udać się na grób jego narzeczonego i tam go na nowo pochować.
Od tamtego zdarzenia minęły równe dwa tygodnie, dziewczynę już nic nie nachodziło, lecz mimo to wciąż czuła wyrzuty sumienia, że musiała tak skrzywdzić i NamJoona oraz SeokJina. Jednak nie miała wyboru.
Stała w korytarzu patrząc przez okno, miała wolną lekcję, bo nauczycielka się rozchorowała, dlatego postanowiła przeczekać ją po prostu pod klasą. Usiadła na parapecie i opuszkami palców dotknęła szyby, za oknem padał deszcz i wiał wiatr. Od razu przypominał jej się dzień, w którym poznała prawdę o tych wszystkich rasach. Westchnęła cicho i podkuliła nogi, patrząc w jeden punkt, z bezpiecznej odległości przyglądał jej się TaeTae. Pilnował jej z ukrycia każdego dnia i każdej nocy, jednak nie mógł sobie pozwolić na nic więcej jak oglądanie jej z ukrycia. Bała się go i to było wyczuwalne na każdym jej kroku, chciał to zmienić nawet bardzo dlatego postanowił, że się zmieni. Że pokaż jej iż potrafi być dobry i miły tak jaki był naprawdę, a nie taki jakiego siebie kreował przed innymi.
Chwyciła szelkę od torby i ubrała ją już nieco zmęczona ciężkim i ponurym dniem w szkole, wyszła z klasy jaka ostatnia, dlatego już cały korytarz był pusty. Zrobiła zamyślona kilka kroków, lecz w pewnym momencie dostrzegła jakąś postać, która stała na środku korytarza, była odwrócona do niej tyłem dlatego nie rozpoznała kim ów postać była. Stała niepewnie przez kilka sekund aż w pewnym momencie doskonale rozpoznała kim był ten ktoś na korytarzu. Tuż w jej stronę bardzo szybkim krokiem szedł HoSeok ubrany w szkolny mundurek, uśmiechał się do niej zadziornie co mocno ją przerażało.
- C-zego chcesz? - zapytała przerażona, gdy ten stanął centralnie przed nią.
-Ja? Twojej śmierci. - zaśmiał się rozbawiony i pstryknął ją mocno w nos. Somin była pewna, że już za kilka minut jej żywot się zakończy, lecz ku jej zaskoczeniu, usłyszała. - Jeśli chcesz, mogę sprawić, że przestaniesz widzieć inne rasy. Sprawię, że dam ci spokój.
-Co? - spojrzała na niego zaskoczona jednocześnie za bardzo nie rozumiejąc co do niej mówił. Dlatego ponownie zapytała. - Że co?
-Sprawię mała, że dam ci spokój. Że będziesz bezpieczna.
-Jak? - zapytała szybko.
-Po prostu musisz ze mną zatańczyć Taniec Demona.
-Hm? Jaki taniec?
-Aish. - mruknął już nieco zniecierpliwiony. - Po prostu ze mną zatańcz.
-Ale ja nie potrafię...
-Nauczę cię. - wyciągnął w jej stronę dłoń, dziewczyna już miała za nią chwycić, gdy nagle ktoś ją objął od tyłu, a oczy HoSeoka otworzyły się do granic możliwości.
-TaeHyung? - pisnęła zaskoczona chcąc się odsunąć, lecz silne ramiona Kima mocno, lecz czule trzymały ją w swoich objęciach. - Puść...
-Nie tańcz z nim. - mruknął swoim niskim i potężnym głosem. - Nigdy w życiu nie tańcz z Jungiem.
-Jeden mały taniec nikomu nie zaszkodził. - uśmiechnął się Demon i spojrzał na dziewczynę, która już kompletnie nie miała pojęcia o co chodziło. - No chodź, uwolnię cię od tych wszystkich rzeczy.
-Nie. - syknął zły Kim i spojrzał na starszego od siebie chłopaka. - Ona nic z tobą nie zatańczy.
-To ona decyduje co robi.
-W tej kwestii akurat decyduję ja.
-Dobrze, więc podziękuj temu idiocie za zmarnowaną szanse życia w spokoju. - zaśmiał się Jung i znikł w postaci czarnego pyłu.
-Yah! I coś ty zrobił?! - krzyknęła zła i rozczarowana wyrywając się nieco boleśnie z uścisku Tae.
-Uratowałem cię. - oznajmił spokojnie.
-Ciekawe przed czym co? Mogłam być wolna, a ty musiałeś to zniszczyć! Dupek! - warknęła zła i odwróciła się na pięcie odchodząc szybko od Kima.
-Nie ma za co. - westchnął cicho smutny i spuścił głowę jak mały chłopczyk.
Siedziała zła i rozczarowana w pokoju w towarzystwie jej nowego przyjaciela, który był jej zupełnie oddany.
-Mała, co jest? - zapytał JiMin i przysiadł się do niej. Polka opowiedziała mu szybko zła co się stało jak zachował się Tae.
-Dupek i tyle. - fuknęła i wtuliła się w umięśniony i nagi tors Parka.
-Skarbie... On naprawdę cię uratował.
-Co? Jak to?
-Taniec Demona jest to rytuał z Piekieł. - westchnął Wilkołak i pogładził ją po głowie. - Gdybyś z nim to zatańczyła, zostałabyś przed niego zniewolona, byłabyś już mu na wieczność posłuszna. Wykorzystywałby cię seksualnie i jako formę krzywdzenia TaeHyunga, mnie, czy chociażby JungKooka.
-Czyli... Czyli ten taniec jest formą zniewolenia?
-Tak skarbie. Demony w ten sposób sprawiają, że ludzie są im całkowicie posłuszni, robią to co Demony im karzą, nie ważne o jaką formę rozkazu by to chodziło. Jung zabrałby cię do piekieł a tam byłabyś wykorzystywana na każdy możliwy sposób, kto wie, może by cię nawet tam katował.
-Och. - westchnęła cicho i wtuliła się w tors JiMina. - Będę musiała przeprosić Tae... Skrzywdziłam go.
-Jestem pewny, że nie ma ci tego za złe.
-Hm? Czemu? Na pewno go te słowa zabolały oppa.
-Po prostu... Mam takie przeczucie. - ucałował ją w głowę jednocześnie zerkając na Tae, który siedział na balkonie dziewczyny z delikatnym uśmiechem i miłością w oczach do Somin.
~ ~
-Hyung.. - zaczął Upadły i szybko wtulił się w swojego zmarłego narzeczonego. - Aish, mój hyung. - mruknął cicho pod nosem, gdy poczuł na swojej szyi pełne usta Kima.
-Aish, tak bardzo za tobą tęsknię mały. - wyszeptał cicho do jego ucha i mocno się w niego wtulił, czując jak szybko biło serce jego Upadłego Anioła.
-Ja za tobą też...
-Już niedługo znów będę żywy, znów będę tylko twój. - ujął twarz blonda i spojrzał mu czule w oczy.
-Hyung, to niemożliwe. - powiedział cicho NamJoon. - Ta dziewczyna nie jest wiedźmą tylko zwykłym człowiekiem. Ona nie potrafi cię ożywić...
-Potrafi... Musi. Musi, rozumiesz ?! - krzyknął Jin i kolejny raz zaczął się miotać po pokoju z rozpaczy i tęsknoty za swoim życiem.
-Hyung... Hyung! - krzyknął blondyn i mocno się do niego przytulił mając w oczach łzy. - Hyung, proszę. Nie rób jej krzywdy...
-Dlaczego ona jest dla ciebie taka ważna co?!
-Nie zależy mi na niej. Jak dla mnie może zdechnąć mam to gdzieś, serio. Jednak... Jednak jest to miłość życia Kima. - wyszeptał do jego ucha, oczy starszego otworzyły się szeroko, przełknął głośno ślinę, mrucząc.
-TEGO Kima?
-Tak, hyung. Tego. Jeśli coś się jej stanie... Jeśli ją chociaż draśniesz, urządzi ci prawdziwe piekło i będziesz cierpiał już całą wieczność. Lub zrobi coś mnie. - wyszeptał w tors swojego ukochanego i mocniej go przytulił. - Hyung jej śmierć nie pomoże ani tobie ani mnie. Zabije nas, no, mnie.
-Ale mały... Ja chcę przy tobie być...
-Wiem hyung, wiem. Ale bądź rozsądny. - mruknął w jego usta i musnął je delikatnie. NamJoon zawsze potrafił sprowadzić na ziemię jego hyunga, w końcu to on pełnił rolę prawdziwego i rozsądnego kochanka w tym związku.
-Dobrze... - usłyszał jego cicho westchnięcie. - Dobrze. - mruknął już poważniej i odsunął się od blonda. - Powiedz jej, że gdyby nie ON, już dawno gniłaby w mogile. - po tych słowach splunął w stronę schowanej pod łóżkiem dziewczyny.
-Hyung, nim odejdziesz... Proszę... Pocałuj mnie tak jak dawniej. - SeokJin podszedł do swojego narzeczonego i ucałował go czule i namiętnie tak jak zawsze miał w zwyczaju. Jego pocałunek z każdą sekundą stawał się namiętniejszy i bardziej łapczywy, lecz w pewnym momencie odsunął się od blonda. Stanął przed nim jeszcze bledszy niż wcześniej a jego młodszy kochanek mógł zobaczyć jak ten rozpadał się na kawałki. Jego blada cera zrobiła się jak u porcelanowej laleczki, która została stłuczona. Najpierw pojawiły się drobne ryski na jego policzkach, następnie zrobiły się dłuższe i grubsze już po sekundzie zaczynały się otwierać, by zaraz odłamać się od skóry na jego policzku i odlecieć w postaci małych, szklanych odłamków. Upadły patrzył na to z nieukrywanymi łzami, w końcu na jego oczach jego hyung dosłownie się rozpadał. Patrzył cały czas w jego smutne oczy, czując narastający smutek, który był spowodowany tak przykrym widokiem.
-Żegnaj kochanie. - szepnął, patrząc na małe odłamki szkła, które leżały na środku pokoju dziewczyny. Jeszcze przez chwilę stał tam, patrząc na pozostałości swojego hyunga, by zaraz opuścić pokój Polki, i udać się na grób jego narzeczonego i tam go na nowo pochować.
Od tamtego zdarzenia minęły równe dwa tygodnie, dziewczynę już nic nie nachodziło, lecz mimo to wciąż czuła wyrzuty sumienia, że musiała tak skrzywdzić i NamJoona oraz SeokJina. Jednak nie miała wyboru.
Stała w korytarzu patrząc przez okno, miała wolną lekcję, bo nauczycielka się rozchorowała, dlatego postanowiła przeczekać ją po prostu pod klasą. Usiadła na parapecie i opuszkami palców dotknęła szyby, za oknem padał deszcz i wiał wiatr. Od razu przypominał jej się dzień, w którym poznała prawdę o tych wszystkich rasach. Westchnęła cicho i podkuliła nogi, patrząc w jeden punkt, z bezpiecznej odległości przyglądał jej się TaeTae. Pilnował jej z ukrycia każdego dnia i każdej nocy, jednak nie mógł sobie pozwolić na nic więcej jak oglądanie jej z ukrycia. Bała się go i to było wyczuwalne na każdym jej kroku, chciał to zmienić nawet bardzo dlatego postanowił, że się zmieni. Że pokaż jej iż potrafi być dobry i miły tak jaki był naprawdę, a nie taki jakiego siebie kreował przed innymi.
Chwyciła szelkę od torby i ubrała ją już nieco zmęczona ciężkim i ponurym dniem w szkole, wyszła z klasy jaka ostatnia, dlatego już cały korytarz był pusty. Zrobiła zamyślona kilka kroków, lecz w pewnym momencie dostrzegła jakąś postać, która stała na środku korytarza, była odwrócona do niej tyłem dlatego nie rozpoznała kim ów postać była. Stała niepewnie przez kilka sekund aż w pewnym momencie doskonale rozpoznała kim był ten ktoś na korytarzu. Tuż w jej stronę bardzo szybkim krokiem szedł HoSeok ubrany w szkolny mundurek, uśmiechał się do niej zadziornie co mocno ją przerażało.
- C-zego chcesz? - zapytała przerażona, gdy ten stanął centralnie przed nią.
-Ja? Twojej śmierci. - zaśmiał się rozbawiony i pstryknął ją mocno w nos. Somin była pewna, że już za kilka minut jej żywot się zakończy, lecz ku jej zaskoczeniu, usłyszała. - Jeśli chcesz, mogę sprawić, że przestaniesz widzieć inne rasy. Sprawię, że dam ci spokój.
-Co? - spojrzała na niego zaskoczona jednocześnie za bardzo nie rozumiejąc co do niej mówił. Dlatego ponownie zapytała. - Że co?
-Sprawię mała, że dam ci spokój. Że będziesz bezpieczna.
-Jak? - zapytała szybko.
-Po prostu musisz ze mną zatańczyć Taniec Demona.
-Hm? Jaki taniec?
-Aish. - mruknął już nieco zniecierpliwiony. - Po prostu ze mną zatańcz.
-Ale ja nie potrafię...
-Nauczę cię. - wyciągnął w jej stronę dłoń, dziewczyna już miała za nią chwycić, gdy nagle ktoś ją objął od tyłu, a oczy HoSeoka otworzyły się do granic możliwości.
-TaeHyung? - pisnęła zaskoczona chcąc się odsunąć, lecz silne ramiona Kima mocno, lecz czule trzymały ją w swoich objęciach. - Puść...
-Nie tańcz z nim. - mruknął swoim niskim i potężnym głosem. - Nigdy w życiu nie tańcz z Jungiem.
-Jeden mały taniec nikomu nie zaszkodził. - uśmiechnął się Demon i spojrzał na dziewczynę, która już kompletnie nie miała pojęcia o co chodziło. - No chodź, uwolnię cię od tych wszystkich rzeczy.
-Nie. - syknął zły Kim i spojrzał na starszego od siebie chłopaka. - Ona nic z tobą nie zatańczy.
-To ona decyduje co robi.
-W tej kwestii akurat decyduję ja.
-Dobrze, więc podziękuj temu idiocie za zmarnowaną szanse życia w spokoju. - zaśmiał się Jung i znikł w postaci czarnego pyłu.
-Yah! I coś ty zrobił?! - krzyknęła zła i rozczarowana wyrywając się nieco boleśnie z uścisku Tae.
-Uratowałem cię. - oznajmił spokojnie.
-Ciekawe przed czym co? Mogłam być wolna, a ty musiałeś to zniszczyć! Dupek! - warknęła zła i odwróciła się na pięcie odchodząc szybko od Kima.
-Nie ma za co. - westchnął cicho smutny i spuścił głowę jak mały chłopczyk.
Siedziała zła i rozczarowana w pokoju w towarzystwie jej nowego przyjaciela, który był jej zupełnie oddany.
-Mała, co jest? - zapytał JiMin i przysiadł się do niej. Polka opowiedziała mu szybko zła co się stało jak zachował się Tae.
-Dupek i tyle. - fuknęła i wtuliła się w umięśniony i nagi tors Parka.
-Skarbie... On naprawdę cię uratował.
-Co? Jak to?
-Taniec Demona jest to rytuał z Piekieł. - westchnął Wilkołak i pogładził ją po głowie. - Gdybyś z nim to zatańczyła, zostałabyś przed niego zniewolona, byłabyś już mu na wieczność posłuszna. Wykorzystywałby cię seksualnie i jako formę krzywdzenia TaeHyunga, mnie, czy chociażby JungKooka.
-Czyli... Czyli ten taniec jest formą zniewolenia?
-Tak skarbie. Demony w ten sposób sprawiają, że ludzie są im całkowicie posłuszni, robią to co Demony im karzą, nie ważne o jaką formę rozkazu by to chodziło. Jung zabrałby cię do piekieł a tam byłabyś wykorzystywana na każdy możliwy sposób, kto wie, może by cię nawet tam katował.
-Och. - westchnęła cicho i wtuliła się w tors JiMina. - Będę musiała przeprosić Tae... Skrzywdziłam go.
-Jestem pewny, że nie ma ci tego za złe.
-Hm? Czemu? Na pewno go te słowa zabolały oppa.
-Po prostu... Mam takie przeczucie. - ucałował ją w głowę jednocześnie zerkając na Tae, który siedział na balkonie dziewczyny z delikatnym uśmiechem i miłością w oczach do Somin.
~ ~
Dziewiąta część Aliena za nami.
Ale to leci, prawda?
Jak Wam się podoba ta część?
MILE WIDZIANE KOMENTARZE