środa, 22 sierpnia 2018

#113 Scenariusz Jungkook Album

Witam <3
Przybywam do Was z kolejnym scenariuszem, lecz tym razem z JungKookiem. Praca raczej nie będzie należała do długich, ale mam nadzieję że mimo to przypadnie wam do gustu.
  Ostrzeżenia: Brak
Nie przedłużając...
  Zapraszam <3
  ~  ~ ~

    Głośny brzęk otwieranego zamka rozniósł się echem po pustym, jednorodzinnym domu. Przez próg przeszła młoda dziewczyna mająca zaledwie siedemnaście lat, jej rude, farbowane włosy były nieco rozmierzwione, ponieważ na zewnątrz zerwał się spory wiatr. Zamknęła niepewnie za sobą drzwi, zrobiła mały krok od razu czując sporą ilość kurzu na meblach, ponieważ od razu kichnęła. Wspomnienia w jej głowie zaczęły gwałtownie przybierać na sile, a w zielonych oczach pojawiły się łzy. Jej blada i szczupła dłoń przejechała powoli po kanapie, zbierając na opuszki palców resztę kurzu, rozejrzała się po salonie i niczym kierowana czyjąś dłonią wyszła na schody. Na końcu korytarza były brązowe drzwi, na których była masa różnych naklejek i napisów przez chwilę patrzyła niepewnie na wejście, by zaraz powolnym krokiem zbliżyć się do nich. Nacisnęła klamkę i delikatnie pchnęła drzwi, słysząc głośne skrzypienie, ponieważ zawiasy, na których były drzwi już dawno zardzewiały. Stanęła na środku pokoju, ściany dawniej kremowe przybrały nieco szarego odcienia, pajęczyny wisiały z sufitu, z lampy, z każdego możliwego mebla. Duże i wygodne łóżko stało pod ścianą zupełnie puste, żadnego koca i poduszki, po prostu jakby było kupione i jeszcze nie używane. Biuro było również zupełnie puste tak samo jak komoda i szafa, cały pokój był pusty, tylko jedno z okien miało na sobie firankę, dlatego podeszła do niego niepewnie i wyjrzała za nie. Jej zielonym oczom ukazał się zarośnięty, dawniej bardzo piękny ogród kolejną rzeczą, którą zauważyła była dwuosobowa huśtawka, aż wtedy mogła usłyszeć jej nieco denerwujące skrzypienie, gdy się na niej huśtała. I właśnie w tamtym momencie jej oczy naszły łzami, a serce zabiło szybciej na wspomnienie dziecięcych lat i jej ukochanego przyjaciela, który był dla niej całym światem, tak samo jak ona dla niego. Bez problemu mogła sobie przypomnieć jak biegali wokół huśtawki i polewali się wodą w gorące dni, ona ubrana w sukienkę, i na bosko i on w za dużej koszulce brata, która sięgała mu kolan. Zaśmiała się cicho na tę myśl, by zaraz przejechać dłonią po zimnym szkle.
-JungKookie... - wyszeptała najciszej jak tylko mogła, by zaraz poczuć spływającą łzę po bladym policzku.
   Po godzinie siedzenia na parapecie w swoim dawnym pokoju i wspominania szczęśliwych lat jako dziewczynka, postanowiła udać się w jeszcze jedno miejsce. Mimo że mózg kierował ją w zupełnie inne miejsce w domu, serce prowadziło ją prosto na strych, wiedziała że to nie był dobry pomysł, ale nie mogła się zatrzymać. W końcu właśnie po to przyszła. Stanęła na środku nieco ciemnego pomieszczenia, były tylko jedno dość spore okno dachowe, więc po kątach było całkiem ciemno i ponuro. Polka spięła włosy w kucyk i powolnym krokiem ruszyła pod jedną ze ścian, gdzie stał stary, biały fortepian. Usiadła na małym krześle i westchnęła głośno jednocześnie omiatając strych szybkim krótkim spojrzeniem, w pewnym momencie jej wzrok zatrzymał się na pudełku, które było nieco zniszczone. Sięgnęła po nie mocno drżącą dłonią i położyła je na swoje kolana, otworzyła je od razu widząc masę zdjęć, listów, małych liścików, rysunki. Wszystkie od dzieciństwa aż do szesnastego roku życia, chwyciła niepewnie jedno ze zdjęć, które przedstawiało ją przebraną za wróżkę i jej przyjaciela, którym był JungKook przebrany z kolei za Piotrusia Pana. Przejechała palcem po postaci chłopaka, po czym ze łzami odłożyła zdjęcie, do ręki wzięła kolejne zdjęcia i tak powoli zaczęła przeglądać uwiecznione wspomnienia.
   -Kochanie tylko nie biegaj dużo i szybko! - krzyknęła Koreanka o ciemnych włosach do swojego syna.
-Hm, czemu ? - zapytała ciekawa Polka swojego przyjaciela, który również tak jak ona miał pięć lat. 
-Mama mówi, że moje serduszko jest bardzo słabe. Nie mogę długo i szybko biegać jak inne dzieci. 
-Och, boli cię? 
-Czasami, gdy jestem zmęczony to bardzo, mama wtedy panikuje i daje mi jakieś leki. - uśmiechnął się czule i usiadł na kolanach ___, która zaraz go mocno objęła. 
-Czyli nie zagramy w piłkę?
-Przykro mi ale nie. Za to mogę pobawić się twoimi lalkami, co? Ja będę księciem, a ty księżniczką, którą będę ratował ! - klasnął w dłonie radosny.
-Omo, tak! - przytuliła się do niego mocno i zaraz chwyciła za dłoń, by zaprowadzić go do swojego pokoju. 
  Rudowłosa uśmiechnęła się przez łzy i chwyciła do ręki kolejne zdjęcie, które tym razem przedstawiało ją i bruneta w dzień ich szkolnych zawodów, w których uczestniczyła ___. Była najlepsza w biegach w całej szkole, prócz tego była kapitanką kobiecej drużyny siatkarskiej, dlatego każdy uważał, że jej przyszłość będzie oparta na siatkówce bądź biegach.
   -Dobrze mam dla ciebie wodę, ręcznik i batonika proteinowego. - uśmiechnął się Kook pełny dumy ze swojej przyjaciółki. 
-Dziękuję. - ucałowała go w policzek widząc urocze rumieńce na jego twarzy. - Mam nadzieję, że uda mi się dojść chociaż na trzecie miejsce. 
-Jestem pewny, że  wygrasz. - przytulił ją mocno do siebie, dziewczyna bez wahania go objęła i pocałowała lekko  w szyję.
-Będziesz mnie dopingował ?
-Zawsze i wszędzie mój Promyczku. - poprawił jej grzywkę. - Teraz zmykaj na start i daj z siebie wszystko. 
-Tak zrobię Kookie. - zaśmiała się cicho i podeszła na linię startu. Doskonale widziała jak Jeon czuł się źle, że nie mógł brać udziału w lekcjach wychowania fizycznego, jak nawet nie mógł się z nią dla zabawy pogonić wokół domu. Cierpiał nie tylko z  braku możliwości aktywnego życia, lecz także dlatego, że często miewał ataki bólu w klatce piersiowej. 
Wyścig się rozpoczął, ___ ruszyła z linii startowej jak z procy i już po pierwszym okrążeniu prowadziła. Po czwartym okrążeniu przekroczyła linię mety jako pierwsza przez co wygrała zawody i dość sporą sumę. Uradowana skakała, trzymając w dłoni złoty medal, gdy w pewnym momencie zobaczyła jak w jej stronę biegł radosny Jeon.  Przytulił się do niej mocno i zaraz uniósł ją dumny, i lekko podrzucał do góry. 
-Omo, nie możesz. Nie wolno ci robić takich rzeczy. - powiedziała nieco spanikowana Polka.
-Cii. - zaśmiał się i podrzucił ją tak wysoko jak tylko potrafił, tłumiąc w sobie jęk bólu i grymas na twarzy. Przebiegł może pięć metrów, a miał wrażenie jakby sam zrobił pięć okrążeń i w dodatku mając przy tym na plecach jakiś potężny ciężar.
   Kolejne wspomnienia jakie wpadło do ręki ___ był krótki, ale pełen ukrytych znaczeń list od Kookiego, który na tydzień wakacji wyjechał do USA na specjalne badania. Zielonooka otarła łzę i zaczęła czytać. Po chwili otarła kolejne łzy, które co chwila wypływały z jej już i tak napuchniętych oczu. Kochała go bardzo mocno nie tylko jako wspaniałego przyjaciela i kompana do nocnych schadzek i podjadania słodyczy z barku jego brata, lecz także jako chłopaka. Chciała znów móc się do niego przytulić i wyżalić, lecz od półtorej roku nie miała już takiej możliwości.
   Od trzech dni trwały ferie zimowe, niestety tak się złożyło, że pierwszy tydzień JungKook  był u babci, a ____ nie mogła tam z nim jechać, bo się przeziębiła. Każdy dobrze wiedział, że Kook nie dałby za wygraną i siedziałby przy chorej dziewczynie, a z racji tego, że sam miał naprawdę liche zdrowie, musiał wyjechać do babci. Niby pod pretekstem odwiedzin. 
Mimo odległych kilometrów Jeon i tak "był' przy Polce, ponieważ ciągle gadali razem przez Skype, albo wysyłali sobie krótkie filmiki. Nie mogli bez siebie żyć, byli ze sobą połączeni już od najmłodszych lat, lubili się, a nawet kochali mimo młodego wieku. 
-Potem ulepimy bałwana, ale wiesz, takiego wielkiego. - pokazał brunet z uśmiechem. 
-Aish, albo zrobimy takie słodkie aniołki, co? Byłoby super!
-Omo to też świetny pomysł, mała! - zaśmiał się cicho rozczulony widokiem rozczochranej, owiniętej w koc niczym w kokon Polki i jej czerwonych policzkach i  nosku. - Kurczę, ale teraz bym cię przytulił i wytarmosił za te słodziutkie, czerwone policzki. - dodał ze śmiechem i położył się wygodnie na łóżku. Dziewczyna na chwilę zamilkła, by przyjrzeć się lepiej przyjacielowi. Nie wiedziała, czy to przez światło, czy nie, ale chłopak był cholernie blady. Obawiała się, że jego zdrowie pogorszyło się znacznie, dlatego zapytała niepewnie.
- Kookie?
-Tak, mała?
-No wiesz... Nie mówiłeś mi jak badania. - podrapała się nerwowo po karku. 
-Dobrze, myszko. Z każdym dniem naprawdę coraz lepiej. - posłał jej uroczy uśmiech, chowając kartę badań pod koc. 
-JungKook, ale powiedziałbyś mi, gdyby było coś nie tak? Gdyby... Gdyby było gorzej, prawda?
-Oczywiście, nigdy w życiu bym cię nie okłamał. - kolejny raz się uśmiechnął, ściskając w dłoni kartę z napisem  "Skierowany do przeszczepu".
    
    Dziewczyna westchnęła głośno patrząc zamglonym wzorkiem na sufit, nie miała już łez, obawiała się, że za te półtorej roku naprawdę wszystkie łzy już zdążyły opuścić jej ciało. Podobno ci, którzy nie mają już czym płakać są w najgorszym przypadku i zdolni do wielu rzeczy. Ale ___ taka nie była, chciała żyć pełnią życia, musiała być silna, w końcu obiecała to wielu osobom.
  
   Dnie mijały a z sercem chłopaka było zdecydowanie coraz gorzej, w ostatnim tygodniu szkoły tuż przed wakacjami wylądował w szpitalu. Przeszedł szereg badań, przemyślał "za i przeciw" by razem z rodzicami zgodzić się na przeszczep serca. Jednak był jeden dość konkretny problem... Nie było jeszcze dawcy. 
-Oppa, oddam ci swoje. - powiedziała przez płacz dziewczyna. - Jest zdrowe, silne, pełne energii. Takie, jakie potrzebujesz oppa. 
-Aish nie mów takich głupot. - przytulił ją do swojego torsu i odetchnął ciężko, całując ją przy tym. - Oppa da radę, znajdzie się ktoś z serduszkiem, na pewno. 
-Nie zostawisz mnie, prawda?
-Nigdy mała, nigdy. - wtulił ją w siebie i pogładził delikatnie po głowie. 
    Ich relacje stały się jeszcze mocniejsze i bliższe, dziewczyna walczyła godzinami, dniami o serce dla przyjaciela, dzwoniła po szpitalach, po ludziach, ale nikt nic nie wiedział, albo nie było już dawcy. W końcu na świecie było wiele osób takich jak JungKook, czasami nawet młodszych. Rudowłosa już była w takim stanie, że była gotowa wyrwać sobie serce i dać je do przeszczepu przyjacielowi, nie mogła patrzeć jak się męczył i żyć ze świadomością, że mógłby odejść i to w wieku prawie szesnastu lat. 
   Kolejne dni mijały tworząc tygodnie, a następnie miesiące, stan chłopaka był coraz gorszy a wiadomość o przeszczepie była bardzo oczekiwana, niestety nawet nie było wspomnienia o dawcy. 
Zielonooka, leżała spokojnie na łóżku szpitalnym Jeona i tuliła go do siebie, gdy ten powoli tracił nadzieję, była jego wsparciem mimo że sama  również go potrzebowała. Jednak w pewnym momencie usłyszała cichy szloch, a następnie głośny płacz przyjaciela, który mówił.
-Nie chce cię zostawiać samą. Boje się... Boję się śmierci i tego że nigdy w życiu cię już nie zobaczę, nie dotknę ani nie przytulę. 
-Cii, mój oppa, nic się takiego nie stanie. Jesteś silny, bardzo silny i wiem, że dasz radę zaczekać na nowe serduszko. - ucałowała go w czoło i wtuliła w siebie czule. 
-Naprawdę się o ciebie boję, że nie będzie mi dane już być twoim przyjacielem, że nie przeżyję tego co inni chłopcy w moim wieku. - szlochał cicho, a dziewczynie dosłownie łamało się serce na te słowa. 
-Oppa, będzie dobrze. Naprawdę. Nawet lekarze mówią, byś nie tracił nadziei.
-A jeśli nie?
-Ciii, będzie dobrze. - uśmiechnęła się smutno i nie wiedząc kiedy, musnęła delikatnie jego nieco spierzchnięte usta. 
    Pewnego ranka do sali chłopaka wpadła uradowana aż do łez Polka, wtuliła się w niego mocno i krzyknęła.
-Znalazł się dawca! - nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek w życiu ucieszy się z czyjegoś nieszczęścia. 
-Omo...N-Naprawdę?!
-Tak oppa, lekarze mówili,  że za godzinę serce będzie w szpitalu, a ty będziesz operowany! - przytuliła się kolejny raz mocno i otarła łzy szczęścia. W końcu jej przyjaciel będzie mógł robić to co ona, kto wie, może nawet razem w końcu pobawią się w berka?
   Już po półtorej godzinie Kook leżał na sali operacyjnej czekając na nowe, zdrowsze życie, a ___ i jego rodzicie dreptali po całym korytarzu czekając wiernie na syna i przyjaciela. Chcieli mieć to już za sobą i znów móc go widzieć radosnego jak jeszcze pół roku temu. 
-Omo, mój oppa... Mój oppa... - powtarzała cicho, patrząc z tęsknotą na pokój, gdzie jeszcze kilka minut temu leżał Kookie. 
Gdzieś po pięciu godzinach chłopak wrócił na sale, lekarze oznajmili, że najważniejsze są dla niego pierwsze czterdzieściosiem godzin, potem będzie tylko lepiej. Szesnastolatka wiernie siedziała przy chłopaku, który jeszcze nie wybudził się z narkozy, dlatego ze strachem czekała, aż wreszcie ujrzy jego piękne, radosne oczy. 
  Jednak coś poszło nie tak...
Po czterech godzinach wywieziono JungKooka znowu z sali, w ranę wdała się infekcja, a serce okazało się odrzucone przez organizm Koreańczyka. Głośny płacz i krzyki rozniosły się echem już po pustej sali chłopaka, rodzina w żałobie a przyjaciółka ze złamanym sercem wciąż wtulała się w jeszcze ciepłe łóżko przyjaciela. To nie tak miało wyglądać... Nie tak!
   Trzy dni później tłum ludzi zebrał się na cmentarzu wokół białej trumny, w której leżał Jeon. ___ nie była w stanie stać blisko niej, dlatego stałą na samym końcu, gniotąc w dłoni ich wspólne zdjęcie i zalewając się łzami. Obiecała mu, że będzie lepiej, że będą dzielić ze sobą każdą chwilę, lecz dla chłopaka czas się zatrzymał... W sumie... Dla niej już też. 
   Po dwóch miesiącach się przeprowadziła, ponieważ nie potrafiła dalej mieszkać w tej samej okolicy i w tym samym domu. Wszystko do niej wracało ze zdwojoną siłą, nie mogła tak żyć... Wiedziała, że Kookie chciał jej dobra i żeby żyła tak jak dawniej, dlatego musiała odejść z tego domu. Wszelkie wspomnienia z brunetem schowała do pudełek i zamknęła na strychu w bezpiecznym miejscu. Budynku nie sprzedano, ponieważ rodzina miała do niego sentyment. 

   W końcu po półtorej roku postanowiła znów powrócić na chwilę, tylko po to by powspominać. Powoli godziła się z jego śmiercią i starała się żyć tak, jakby wciąż był obok niej. Wiele rzeczy wciąż jej o nim przypominało, lecz już nie robiło takich ran jak dawniej.
Spojrzała na zegarek, było już coś po szesnastej a autobus do domu miała o siedemnastej, schowała szybko rzeczy do pudełka i kolejny raz je ukryła. Zabrała kurtkę i ostatni raz spojrzała na kartony.
-Tęsknię Kookie. - wyszeptała cicho by zaraz opuścić dom i kolejny raz zamknąć go na klucz. Rozejrzała się szybko i weszła na jezdnię. Nic nie jechało, dlatego z uśmiechem ruszyła na pasy, chcąc szybko znaleźć się na przystanku. Już prawie schodziła z pasów, gdy usłyszała głośny klakson, spojrzała przerażona w prawą stronę i dałaby sobie rękę uciąć, że za kierownicą widziała .. JungKooka.

   To nie możliwe, fakt. Ale jak wyjaśnisz to, że w rocznicę jego śmierci, po półtorej roku i ona zginęła w wypadku? Była gotowa by żyć dalej mimo straty, wciąż mając go w swoim sercu, lecz... Chyba to JungKookie nie potrafił się pogodzić ze stratą przyjaciółki,a nie na odwrót...
~ ~
Taki oto krótki scenariusz, co o tym myślicie ?
Podobał Wam się?
Mam nadzieję, że tak.
P.S Wybaczcie za możliwe błędy, ale pisałam to naprawdę szybko.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE

3 komentarze:

  1. To było cudowne omo😍❤ gdy to czytałam aż się popłakałam
    nie wiem co napisać tak szczerze, bo aż mi słów zabrakło😭💔❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, dobra, w końcu znalazłam czas. Hura, cieszmy się!
    Podoba mi się ten melancholijny nastrój, który wprowadzasz - notabene zgrało się to z ulewą w mojej okolicy. Idealny klimat do czytania!
    I krótki przerywnik - łolaboga, komu by się chciało wnosić fortepian na strych! Przecież ma dużo większe gabaryty od pianina. Kurczaczki, szanuję tych, co to zrobili.
    Autentycznie mam łzy w oczach, gdy czytam fragment z listem. Tak bym chciała, żeby i do mnie pisał chłopak poprzez listy.
    Aaa, czuję się jakbym oglądała najsmutniejszą dramę na świecie. Tak się nie robi! Nie, nie i jeszcze raz nie.
    No i polały się łzy, nie tylko bohaterki, ale i moje. Pomimo tego że to tylko one-shot zżyłam się z postaciami, ba, mam wrażenie, jakbym oglądała dramę, a końcówka to jej ostatni odcinek.
    Jejku, masz talent, uwielbiam twoje bardziej smutne opowiadania - wydaję mi się, że świetnie się w nich odnajdujesz i wiesz, co napisać, aby wzbudzić w człowieku smutek.
    Pozdrawiam, życzę weny i czasu do pisania i, kurcze, rozwijaj się dalej!

    http://cutestarjk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytało się cudownie, jednak czuje niedosyt. Koniec daje wiele teori xD💜💜

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy