środa, 14 sierpnia 2019

#124 Reakcja BTS Gdy uczysz ich jeździć na ...

4 komentarze:
Hej
   Przybywam do Was moje Słoneczka z reakcją BTS, którą miałam dodać już jakiś czas temu, lecz nie potrafiłam jej skończyć. Dziś jednak mi się udało, więc postanowiłam ją dodać. Dawno nie pisałam takich prac, więc wątpię by było szałowo, ale postaram się nadrobić te stracone miesiące w kolejnych postach!
Ostrzeżenia: Brak
    Zapraszam
~ ~ ~
JIN
Od tygodnia planowałaś wspólny wyjazd z Seokjinem, ponieważ dawno nigdzie ze sobą nie byliście. Z racji tego, że była zimowa pora roku, postanowiłaś wyjechać z nim do domku w górach, którego właścicielem był twój ojciec. Doskonale wiedziałaś, że chłopak kompletnie nie radził sobie na nartach, a bardzo chciałaś z nim na nie iść. 
   -No chodź oppa, będzie super! - pisnęłaś radosna, klaszcząc przy tym w dłonie.
   -A jak złamię nogę? Dobrze wiesz, że niedługo zaczyna się trasa. - wymruczał niezbyt zachwycony tym pomysłem Kim, patrząc to na swoje zapięte narty to na ciebie. 
   -Zaufaj mi, będzie super, naprawdę! - ujęłaś jego dłoń mocno i powoli zaczęłaś się z nim kierować na małą górkę, gdzie chłopak miał się uczyć jeździć na nartach.
    -Aish, ja wciąż nie mam pojęcia co robię w tych butach... 
    -Nie marudź tylko mnie słuchaj. - zaśmiałaś się i ucałowałaś jego zimny policzek, by zaraz szybkim i zdecydowanym ruchem popchnąć chłopaka. Brunet nie potrafił zrobić nic innego jak tylko zacząć piszczeć kompletnie się przy tym nie przejmując, że w tamtym momencie w ogóle nie był męski. W połowie górki jedynie co jeszcze mogłaś dosłyszeć, to jego głośną i zdecydowaną groźbę. 
    -Obiecuję, że nie siądziesz na tyłku cały tydzień !

SUGA
Yoongi spędzał z tobą miły i bardzo romantyczny czas w LA, oczywiście chłopak wynajął specjalnie prywatną, małą część plaży by móc na niej z tobą spędzić spokojnie czas, z dala od fanek, czy kogokolwiek. 
    -Pojeździmy na nartach wodnych? - zapytałaś z uśmiechem,wstając z koca, na którym siedziałaś wraz z Koreańczykiem. 
    -Hm? Co? - spojrzał na ciebie wyraźnie zaskoczony. - Na czym?
    -Narty wodne, to samo co te na śniegu. - poprawiłaś bikini i ruszyłaś wolnym krokiem w stronę wody. 
    -Hej, czekaj! Potrafisz jeździć na czymś takim? - podrapał się nerwowo po karku. 
    -Mówiłam ci tyle razy oppa, że wolne spędzałam nad wodą za każdym razem, gdy byłam u dziadków. - zaśmiałaś się cicho. - Nauczę cię, hm? Chcesz?
    -Wiesz, nie sądzę by ta nauka była mi do czegoś potrzebna.
     -Okey, nie ma sprawy. - poprawiłaś włosy, dodając. - Jestem pewna, że jest wiele chłopców, którzy będą chcieli ze mną spędzić w taki sposób czas. 
     -Yah, dobra, dobra. - mruknął zły, łapiąc cię za rękę. 
Po półgodzinie starałaś się pomóc Koreańczykowi z wodnymi nartami, lecz ten nawet nie był w stanie utrzymać się wystarczająco długo na powierzchni. Co chwila z ust Yoongiego wydobywały się przekleństwa i pomrukiwania, a fakt, że od czasu do czasu chłopak ze skutera na ciebie spoglądał sprawiał, że Min miał ochotę zabrać cię do hotelu. 
     -Jeśli teraz mi się nie uda to wracamy, jasne? - spojrzał na ciebie poważny.
     -Dobrze, oppa. - ku zdziwieniu całej trójki Suga dał radę się utrzymać na wodzie tak długo, że już po kilku sekundach płynął nieco niezdarnie na nartach wodnych. Już chciał krzyknąć do ciebie pełen dumy i zadowolenia, lecz w momencie, gdy na ciebie spojrzał, stracił równowagę i runął do wody całym ciałem. Chłopak, który obsługiwał skuter nie zauważył tego i przez kilka chwil ciągnął Koreańczyka za sobą. W momencie, gdy Min położył się na piasku, mruknął. 
     -Nigdy w życiu więcej takich atrakcji. Byłem pewny, że ja tam zginę!
     -Ale i tak jestem z ciebie dumna. - ucałowałaś go ze śmiechem w czoło, wtulając się w jego mokre ciało. 

J-HOPE
   Każdy doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że będąc jeszcze nastolatką uwielbiałaś jazdę na deskorolce, byłaś w tym naprawdę dobra i często się tym chwaliłaś, ponieważ byłaś z tego dumna. Często opowiadałaś Hoseokowi o swoich nagrodach, które zdobyłaś na turniejach czasami nawet pokazywałaś mu swoje triki, pod którymi zawsze miękły mu nogi, ponieważ było to coś, co go nie raz i nie dwa szokowało. Pewnego dnia, gdy byliście na krótkich wczasach postanowiłaś, że nauczysz swojego chłopaka kilku fajnych trików na desce. 
   - Trzymaj mnie za rękę tak długo jak nie złapiesz równowagi, jasne? - spojrzałaś na niego z szerokim uśmiechem radosna, że zgodził się na krótką naukę.
   - Coś czuję, że chyba szybko jej nie puszczę - zaśmiał się nieco nerwowo, gdy chwiejnym korkiem wszedł na deskorolkę. Mimo że starał się z całych sił  to za cholerę nie potrafił się zbyt długo na niej utrzymać, a co dopiero w momencie gdy nieco się poruszał na niej do przodu. 
   - Dobrze, teraz musisz dać nogę tu, nieco do tyłu by przenieś ciężar swojego ciała i - urwałaś, ponieważ nie wiedząc kiedy J-Hope po prostu runął jak długi na chodnik. - Omo, nic ci nie jest? Hobi?
   - Kto do cholery jasnej kładzie te kamyki pod te kółka, co? - wymruczał, masując swoje obolałe plecy, patrząc to na ciebie to na deskorolkę. - Kto do cholery przykleja do deski dwa kółka? Czy nie można było wymyślić czegoś innego? 
   - Na przykład? - zapytałaś z trudem tłumiąc śmiesz, ponieważ widok takiego złego Hobiego był uroczy. Naprawdę uroczy.
   - No nie wiem... COKOLWIEK innego od tej deski będzie lepsze - fuknął, wstając chwiejnie na równe nieco obolałe nogi.
   - To może nauczę cię jeździć na rolkach, hm? 
   - Co? Ale ja nie mówiłem, że się poddaję - oznajmił, biorąc do ręki deskorolkę. - Poza tym wydaje mi się, że ta decha i tak jest bardziej stabilna niż buty z kółkami - dodał ze śmiechem, ciągnąc cię na pobliską ławkę. 

RM
   Od dziecka lubiłaś typowo chłopięce rzeczy, piłkę nożną, koszykówkę, jazdę na rowerze i motocyklu. Mimo wszystko byłaś bardzo kobiecą dziewczyną, która dzięki takim upodobaniom miała wielu adoratorów, którzy kręcili się wokół ciebie jak ćma wokół świecącej lampy. Namjoona poznałaś przypadkowo w momencie, gdy oboje wpadliście na siebie będąc na przejażdżce rowerowej. Co prawda to poznanie było nieco bolesne i dało wam kilka siniaków na ciele, lecz mimo wszystko niemal od razu znaleźliście wspólny język. 
   W wolnych chwilach gdy RM nie pracował przy tekstach, czy tez muzyce, często przychodził do ciebie do domu i tam razem spędzaliście miło czas. Mieszkałaś na obrzeżach Seulu, więc mogłaś z nim wieczorami wychodzić na krótkie spacery, czy właśnie jazdę na rowerze. Z czasem chłopak dowiedział się o twoich zamiłowaniach, a on, zakochany w tobie po uszy pragnął ci się w jakiś sposób przypodobać. I właśnie dlatego późną nocą stałaś z nim na pobliskim parkingu, chcąc go nauczyć jeździć na skuterze, który dostałaś od dziadka na dziewiętnaste urodziny.
   - I tutaj masz hamulec, naciśnij go w momencie, gdy zaczniesz nieco panikować, czy zbliżać się do jakiejś przeszkody. - Posłałaś mu ciepły uśmiech i odsunęłaś się nieco.
   - Spokojnie, jestem dorosłym facetem i potrafię te wszystkie męskie rzeczy - odwzajemnił uśmiech i wszedł na skuter. Oczywiście nie miał żadnego doświadczenia jedynie znał teorię, która mu pokrótce omówiłaś, dlatego ze sztucznym uśmiechem i pewnością siebie, starał ci się zaimponować. W duchu jednocześnie błagając, by nie zepsuć ci prezentu i nie złamać sobie przy tym żadnej kości.
   - Oj wiem, wiem - parsknęłaś cicho, dodając. - Jednak uważaj, okej? Naprawdę nie chcę by coś ci się stało i - Nie dokończyłaś, ponieważ Namjoon pomylił sobie gaz z hamulcem i tym oto sposobem, dosłownie z piskiem opon ruszył przez siebie niczym z procy. Nie miałaś bladego pojęcia kto był przerażony bardziej, lecz słysząc jego dziwny pisk wywołany już nie ukrywanym strachem, postanowiłaś ruszyć mu na pomoc, krzycząc. 
   - Hamuj, Kim naciśnij hamulec! - I dopiero w momencie gdy RM zrozumiał co do niego wrzeszczałaś postanowił cię posłuchać. Gdy się zatrzymał blady niczym ściana podbiegłaś do niego, dysząc. - Dobra, przesuń się do przodu, inaczej cię nauczę, jasne? 
   - Um, tak. Wybacz T.I ja naprawdę - urwał zażenowany, lecz widząc rozbawienie na twojej twarzy sam się też uśmiechnął. Koniec końców usiadłaś za nim i powoli pokazywałaś mu co i jak, a blondyn w duchu dziękował swojej nieporadności, że dzięki niej dane mu było poczuć twoje ciało znacznie bliżej niż dotychczas.

JIMIN
   Od roku byłaś w szczęśliwym związku z Parkiem, dlatego na uczczenie tych ponad trzystu dni razem, postanowiliście się nauczyć czegoś nowego, a z racji tego, że była zima, padło na typowo zimowe rzeczy. Jimin nauczył cię zaparzać różne rodzaje kaw, ponieważ uwielbiał pić takie napoje, a ty natomiast postanowiłaś go nauczyć jeździć na łyżwach.
   - Omo, ślisko - zaśmiał się w ostatniej chwili łapiąc poręczy, która odgradzała lód od normalnej, drewnianej powierzchni lodowiska.
   - Bo jesteś na lodzie oppa - pokręciłaś głowa i z uśmiechem podjechałaś do niego. Złapałaś jego małą, ciepłą dłoń i wolnymi ruchami nóg podjechałaś z nim na środek lodowiska. Dookoła was było co prawda parę osób, lecz nikt nie zwracał na was uwagi, ponieważ Park był w swoim gwiazdorskim kamuflażu. Ale tak serio, to blondyn ubrał po prostu puchową kurtkę Taehyunga, a z racji tego, że Kim był od niego znacznie wyższy, to biedy Park "topił" się w wierzchnim ubraniu. 
   - Dobrze możemy się uczyć, tylko błagam, powoli T.I - powiedział spokojnie, lecz czując się dość niestabilnie na śliskiej powierzchni, zaczął się nieco stresować. Chciał wypaść przy tobie jak najlepiej, a czując i widząc, że stał już jak pokraka krepował się jeszcze bardziej. 
   - Nie będziemy szaleć, bo nie chce byś sobie zrobił jakąś krzywdę - ucałowałaś jego nieco pełny policzek i ujęłaś dłoń. - Jeździłeś na rolkach?
   - Nigdy nie miałem okazji.
   - To coś czuję, że chyba bez siniaków się nie obejdzie - zaśmiałaś się cicho i zaczęłaś z nim powoli jeździć. Jimin cały ten czas czuł się jak jakieś małe dziecko, które pierwszy raz w życiu stawia kroki, dlatego trzymał cię mocno za dłoń, wiedząc, że miał w tobie oparcie. Po kilku dość wolnych i pełnych utrat równowagi okrążeniach, postanowiłaś się nieco odsunąć od Koreańczyka.
   - Dobrze, spróbuj teraz sam, dobrze? Będę tuż za tobą i w razie czego cię złapię. - Uniosłaś kciuki pokazując mu, że będzie dobrze, dlatego chłopak postanowił zrobić na tobie jak najlepsze wrażenie. Jego pierwsze ruchy były dość nieśmiałe i wolne, lecz z czasem nabrał pewności siebie, która już po chwili potwierdziła twoje przypuszczenia. Park kompletnie nie radził sobie na lodzie. 
   - Mała, popatrz! - krzyknął radosny i odwrócił głowę nieco do tyłu, by upewnić się, że patrzysz na niego. Jednak nie widząc nic co  było przed nim nie mógł zauważyć dość sporej i twardej przeszkody, którym okazała się być barierka przez którą Jimin przeleciał. Podjechałaś szybko do niej i wychyliłaś się, widząc przed sobą leżącego chłopaka, który z grymasem na twarzy patrzył prosto na ciebie. 
   - Nic ci nie jest? Boli cię coś? 
   - Duma się zalicza do takich bóli? - mruknął zażenowany i usiadł powoli na panelach.
   - Och co ja z tobą mam Park - zaśmiałaś się cicho widząc, że twarz Jimina było ledwo widać, ponieważ kołnierz od krótki V prawie w połowie ją zasłaniał. 
   - I tak mnie kochasz - wtulił się w ciebie roześmiany, a w momencie gdy ucałowałaś jego czubek głowy zapomniał o bólu i urażonej, męskiej dumie, bo doskonale wiedział, że i tak byłaś z niego dumna.

JUNGKOOK
   Po ciężkiej pracy, która zaowocowała sporym sukcesem, BTS dostało upragniony, miesięczny urlop. Z racji tego, że była zima a Jeongguk był twoim chłopakiem, postanowiłaś zabrać go do swoich rodziców, którzy go wręcz uwielbiali. Nim przeprowadziłaś się do Seulu mieszkałaś na wsi, która posiadała przepiękne widoki na góry i lasy oraz rześkie powietrze, dlatego uznałaś, że dobrym pomysłem było spędzenie trochę czasu poza domem. 
   - Naprawdę potrafisz jeździć na desce snowboardowej? - zapytał wyraźnie zszokowany Guk w momencie, gdy stanęłaś z nim na średniej wielkości górce.
   - Pewnie, całe dzieciństwo tu spędziłam, więc każdą zimę jeździłam na desce razem z kuzynostwem - Poprawiłaś spokojnie kask na głowie Jeona i pomogłaś mu na niej stanąć. 
   - Nie wiem czy to dobry pomysł - zaczął cicho, patrząc jak powoli zapinałaś mu zapięcia od butów. - No wiesz, nie chce nic sobie połamać - dodał, nerwowo drapiąc się po szyi. 
   - Och, mój oppa się  boi? - uniosłaś lewą brew ku górze, doskonale wiedziałaś, że te słowa zmotywują Jeona do nauki jazdy, ponieważ zawsze pragnął być we wszystkim najlepszy i być docenianym. Zwłaszcza przez ciebie.
   - Ja? Jeon Jeongguk? Twój najcudowniejszy facet a w przyszłości mąż i ojciec naszych dzieci? O nie, nie, nie moja droga. Zjadę tam i to bez żadnych przeszkód - wypiął dumnie pierś i poprawił gogle na oczach. Doskonale widziałaś jak się chwiał na desce w momencie, gdy ta zaczęła leniwie poruszać się po śladach, które zdążyłaś zrobić na swojej desce, dlatego zaśmiałaś się cicho pod nosem. Górka nie była duża, sama na niej w dzieciństwie uczyłaś się jeździć, dlatego nie bałaś się, że Jeongguk mógł coś sobie zrobić. 
   - No dalej  mój Gukie, jedź - klasnęłaś w dłonie dopingując go. Brunet nie chcąc wyjść na tchórza przechylił się nieco do przodu by nabrać prędkości i już po kilku sekundach jechał w dół  z zawrotną prędkością. No, przynajmniej według niego. Mniej więcej w połowie górki przechylił się zdecydowanie zbyt mocno przez co runął do przodu, deska się odpięła chroniąc go przed złamaniami, lecz on niczym kula śnieżna toczył się na sam dół. Stanęłaś szybko na swojej desce i szybko zjechałaś do bruneta, który przysypany śniegiem i w nie małym szoku leżał na białym puchu, patrząc w zachmurzone niebo. 
   - Omo, omo, omo, omo, omo, oppa - kucnęłaś przy nim szybko i delikatnie poklepałaś go po policzku. 
   - To było... spektakularny lot - zaśmiał się głośno i usiadł szybko, będąc wciąż cały w śniegu. 
   - Za bardzo się przechyliłeś i - urwałaś, ponieważ te ucałował mocno twoje usta, mrucząc. 
   - Oj wiem moja mądralo. Chodź, spróbuję jeszcze raz - pomógł ci  wstać, lecz nim ruszył kolejny raz pod górkę, powiedział. - Ale w nocy to JA nauczę cię jeździć na czymś innym - po tych słowach dostał od ciebie po głowie co skomentował tylko głośnym śmiechem.

V
   W przypadku Kima było zupełnie inaczej, ponieważ to on wyszedł z inicjatywą abyś go nauczyła jeździć na rolkach. Chłopak był zazdrosny i zły, że sama jeździłaś na nich często w towarzystwie kolegów, których szczerze nie chciał widzieć w twoim otoczeniu. Dlatego w sobotnie popołudnie przyszedł do twojego domu z taką prośbą. 
   Już po piętnastu minutach znalazłaś się z nim w skate parku, gdzie postanowiłaś go nauczyć jazdy i być może przy dobrym czasie również kilku łatwych trików. Obydwoje ubraliście rolki i powoli wstaliście na równe nogi. Złapałaś go za prawą dłoń i z uśmiechem oznajmiłaś. 
   - Postaraj się wykonywać takie same ruchy jak ja, dobrze? Nie za późno i nie za wcześnie, bo inaczej ktoś z nas się wywali. 
   - Jasne kotku, będę cię obserwował - zaśmiał się, ruszając przy tym zabawnie brwiami. Już po chwili powoli jechałaś z V, który trzymał mocno twoją dłoń i czujne obserwował twoje nogi, które nie trzęsły się tak jak te jego. Z czasem jednak nabrał większej pewności i przede wszystkim złapał równowagę przez co spokojnie puścił twoją dłoń i wysunął się nieco naprzód będąc cały czas pod twoim czujnym okiem. Po kilku minutach gdy rozbolały go nogi przysiadł na pobliskiej ławce i popijając wodę przyglądał ci się z dużym uśmiechem i dumą, ponieważ widział jak trudne triki wykonywałaś, pokazując mu, że byłaś cudowna w jeździe na rolkach. Jednak jego dobry humor ulotnił się w momencie, gdy na horyzoncie wyczaił potencjalnego wroga w postaci jednego z twoich kolegów. Od razu zrobił się zazdrosny, a widząc drugiego Koreańczyka, który jeździł równie dobrze co ty na rolkach poczuł, że musiał wkroczyć do akcji tak szybko jak było to tylko możliwe. Jednak on dopiero się uczył, więc jeździł wolniej niż ty, dlatego już po chwili dość sporo się od niego oddaliłaś w towarzystwie kolegi, dlatego Kim nie patrząc już na to, że ledwo łapał równowagę, postanowił jakoś na siebie zwrócić uwagę. Co w sumie udało mu się niemal od razu, ponieważ "przypadkowo" wpadł na chłopaka, o którego był zazdrosny. Obydwaj upadli na ziemię jęcząc z bólu. 
   - Omo, TaeTae nic ci nie jest? - spojrzałaś na niego wystraszona, lecz widząc ten specyficzny, kwadratowy uśmiech zdałaś sobie sprawę, że to planował. - Tae, mogłeś zrobić sobie lub mojemu koledze krzywdę!
   - Nic mu nie jest, jak go coś boli to może spokojnie wracać do domu.
   - Jesteś niemożliwy, wiesz?
   - Wiem i szczerze mówiąc... Lubię to - odparł, szczerząc się pełen zadowolenia, że rywal odszedł wściekły od was, sprawiając, że Kim miał cię dla siebie od nowa. Lecz tym razem nie zamierzał więcej puszczać twojej dłoni.
 ~ ~ ~
I tak po długiej przerwie spotkaliśmy się na końcu reakcji.
Szczerze to sama nie wiem jak ona wyszła, dobrze, czy źle. 
Jednak nie ukrywam, że jestem zszokowana, że udało mi się ją napisać tak długą. 
Cóż, opinię pozostawiam Wam, mam nadzieję, że się z nią podzielicie, ponieważ jestem jej naprawdę ciekawa. 
Do następnego moje Słoneczka!

niedziela, 11 sierpnia 2019

Powrót

4 komentarze:
Cześć Słońce
Minęło sporo czasu odkąd otworzyłam bloggera i kliknęłam przycisk "Nowy post"
Większość swojego wolnego czasu spędzałam i spędzam na Wattpadzie, gdzie zamierzam poświęcić główną część swojego twórczego czasu. Jednak po dłuższym myśleniu postanowiłam wrócić do swojego Bubu jakim jest dla mnie mój blog. 
I Need U zrodziło się spontanicznie i nie chciałabym, aby jego koniec również taki był. Nie ukrywam, że nie raz i nie dwa zamierzałam go po prostu usunąć, zamknąć pewien rozdział i wspomnienia, które wiążą się z INU. Jednak pewnej dość burzowej nocy podjęłam taką a nie inną decyzję, a mianowicie; Mój powrót. 
Wiem, że mój ostatni tak naprawdę 100% przemyślany post powstał 17 stycznia, a dziś kiedy to czytasz Słońce jest 11 sierpnia. Więc minęło trochę czasu, prawda? Na jakość, ilość i długość prac wpłynęło ogrom czynników. 
1) Miałam i mam ogromną ochotę tworzyć długie prace, które będą w sobie zawierały zawiłą fabułę, masę bohaterów i zwrotów akcji. Jednak na przykładzie Aliena i TKC widzę, że takie prace nie są tu jakoś specjalnie mile widziane. Wiem, że żyjemy w czasach gdy nawet nie ma się czasu usiąść i zrelaksować, bo szkoła, bo praca, bo pomoc w obowiązkach domowych. Nawet jeśli jesteś jeszcze nastolatkiem to już wiesz, że zaczyna się wyścig szczurów i nawet zupełnie nieświadomie wplątujesz się w ten chory maraton, tracąc ochotę na cokolwiek. Dlatego też rzuciłam bloga na rzecz Wattpada, gdzie poznałam kilkanaście przecudownych osób, które piszą i czytają prace innych, znajdując na to czas. Doskonale wiem też to, że blogger jest coraz mniej popularny, ponieważ powstaje wiele innych, być może bardziej nowoczesnych platform. 
2) Szkoła. Miałam egzaminy, które pochłaniały mój czas, chęci na cokolwiek i otwartość umysłu. Oj, chyba każdy z nas doskonale wie, że kiedy się uczy czegoś kilka godzin nawet z przerwami, to już nic tak nie wchodzi do głowy jak przed nauką, prawda? A co dopiero, kiedy ma się coś samemu stworzyć. Siedzisz przed laptopem wolną chwilę, twoje oczy nie widzą nic innego tylko kawałek białej "kartki" i znacznik, który jest gotów odkryć przed tobą nowe słowo, które napisałeś. Ale to tak nie działa. Nie da się stworzyć coś z niczego, gdy nie ma się na to ochoty i czasu.
3) Po burzliwych znajomościach w świecie realnym i tym internetowym postanowiłam nieco odetchnąć od jakichkolwiek interakcji międzyludzkich, które ograniczały się tylko do kontaktów ze znajomymi w szkole. I wierz mi lub nie Słońce, ale to był najlepszy czas w życiu. Naprawdę czasem warto dać sobie spokój od Internetu na kilka dni, od platform społecznościowych, czy chociażby nawet blogów. To resetuje mózg, który z czasem jest gotów na przyjecie nowych wiadomości. 
Przede mną jeszcze więcej nauki, jeszcze mniej czasu, jeszcze więcej obowiązków. Czy jestem gotowa? A czy ktoś kiedykolwiek był? Cóż, może.
Dlatego mój powrót na bloga nie będzie taki jak dawniej. Nie będę pisać codziennie, nie będę pisać co drugi dzień.Prace może będę dodawać w weekendy jeśli będę w stanie, ponieważ jak wspomniałam wyżej, czas poświęcam Wattpadowi, gdzie czytam masę prac innych i sama co nieco tworzę. INU będę traktować jak odskocznię od odskoczni. Będę pisać i dzielić się swoimi pomysłami w momencie, gdy będę miała cały post gotowy, będzie w miarę poprawiony z błędów i z którego będę chociaż w 80% zadowolona. Nie będzie szału z postami, ale mam nadzieję, że jakieś się pojawią.
Wiem, że masa moich Słoneczek odeszła, bo nie ukrywajmy, dawno nic nie dodałam, a Wy na pewno macie masę swoich ulubionych blogów, czy prac na Watt, do których codziennie możecie powracać, widząc nowe posty. Nie tak jak na INU. Jednak myślę, że z czasem znowu ktoś powróci i doceni moją pracę w postaci komentarza. Cóż, INU zaczyna swoją przygodę zupełnie od nowa, jak długo będzie w grze? Zapewne tak długo jak Wy tu jesteście i tak długo, jak moja wyobraźnia będzie potrafiła sklecić nowe pomysły na reakcje i scenariusze.
Obecnie w pracach roboczych kiszą się trzy reakcje BTS i cztery scenariusze, dwa z chłopakami z BTS, jeden z Byunem i jeden, który jeszcze nie ma głównych bohaterów. 
Postaram się powrócić jak najszybciej, jednak nie obiecuję. Nigdy nie składam obietnic, których nie potrafię dotrzymać. Tego możecie być pewni. 

niedziela, 14 kwietnia 2019

sobota, 6 kwietnia 2019

Who Are You // BONUS

6 komentarzy:
Cześć
   Pojawiam się kolejny raz, lecz tym razem z czymś innym. Z czymś wyjątkowym i mam nadzieję, że to co przeczytasz Słoneczko sprawi, że spojrzysz na to opowiadanie z zupełnie innej strony. Jedno ze Słoneczek prosiło mnie o dodatek do TKC, więc po długim zastanowieniu i ubieraniu weny w całość jak i pomysłów, przybywam do Ciebie. Miałam tyle planów na ten dodatek, tak różne jego wersje zupełnie odbiegające od siebie, że postanowiłam je wszystkie skreślić i poszukać pomysłu gdzieś indziej. I ten pomysł poddała mi w sumie Delfinkek Dahwa, przypominając mi o czymś i tym samym zmieniając mi zupełnie plany. Za co bardzo dziękuję, naprawdę! Moim głównym celem w tym dodatku jest umocnienie głównego konceptu w TKC zamiast w Alienie jak miało to być pierwotnie. Kilka razy przewijało się to między zdaniami bohaterów, wydarzeniami, lecz nie wiem, czy ktoś to wychwycił nawet jeśli nie, to nic, jakoś sobie poradzimy tutaj, spokojnie.
   Wiem, że może początek jest teraz długi i chaotyczny, ale chcę zmienić coś w tym blogu co już pewnie zostało zauważone, przynajmniej mam takową nadzieję. Z każdym dniem mam wrażenie, że dorastam bardziej niż wcześniej i staram się, by w przyszłości zaowocowało to lepszymi postami, które będą posiadały większy zasób słów, by opisy były lepsze i bardziej szczegółowe, a bohaterowie bardziej różni od tych na samym początku. Jednak teraz ...
    Ostrzeżenia: Możliwe, że będzie nieco chaotycznie, ale postaram się, by można było się w tym całym chaosie odnaleźć.
Nie przedłużając...
    Zapraszam Słoneczko
~ ~  ~

│Kim jesteś // Dodatek do TKC丨


Gdyby koszmar kończył się za każdym razem, gdy tylko otworzę oczy, to na pewno nigdy bym ich nie zamykała


   Drobne dłonie Polki powoli sunęły po nagiej i zimnej skórze jej ukochanego, sporych rozmiarów blizny, kilka zagłębień po odniesionych ranach, a mimo to w jej oczach wciąż był idealny. Ciemne oczy pełne miłości, lecz także strachu i przemęczenia. Delikatne, lecz zimne usta. Policzki szczupłe, ukazujące nieco kości policzkowe, lecz prócz nich również kilka głębszych blizn. Całe ciało od głowy aż po stopy miał pokryte znakami przeszłości, ukryte pod ciemnymi, dopasowanymi ubraniami, lecz gdy tylko je zdejmował jego pewność siebie ulatywała niemal od razu. Lecz mimo tego wszystkiego wciąż był dla niej idealny, jedyny w swoim rodzaju. Mężczyzna, który pokochał ją kilkanaście lat temu, będący jej ukochanym mężem, a być może w przyszłości ojcem dzieci. Ktoś, kto sprawiał, że czuła się jak najważniejsza kobieta na świecie, chroniona i kochana, będąca całym jego światem, lecz z dnia na dzień oddalająca się od niego. 
   -Moja kochana królowa. - westchnął zmęczony i obolały, kładąc głowę na jej klatkę piersiową i ujmując jej lewą dłoń. - Jestem tak bardzo zmęczony. - dodał ciszej, wtulając się w nią jeszcze mocniej.
  -Przyniosę ci ciepłe mleko i ciastko, hm? - ucałowała jego bujne i poplątane włosy, które nieco przydługawe opadały na jego policzki i czoło.
  -Chcę ciebie, twojej miłości i czułości. - odparł w jej umyśle, siląc się na to, by brzmieć spokojnie, lecz doskonale obydwoje wiedzieli, że taki nie był. - Nie zostawisz mnie, prawda? Będziesz moja na zawsze?
   -Kochanie jestem twoja od trzech lat. - zaśmiała się cicho, lecz spoważniała momentalnie, widząc jego przymglone, ciemne oczy. - Zawsze będę u twego boku, nieważnie gdzie będziesz. - na te słowa mężczyzna uśmiechnął się smutno i przymknął oczy, wydając przy tym głośny i ochrypły pomruk zmęczenia. W ich świecie czas płynął zupełnie inaczej, szybko, dużo szybciej niż tam na dole, u ludzi. Tutaj jeden rok był tygodniem na Ziemi.
   -Kocham cię. - oznajmił przez sen Koreańczyk, obejmując pod nocną koszulą swoją ukochaną Somin i mimo że ich miłość była jak najbardziej szczera, to z każdym dniem odsuwali się od siebie z jednego, ważnego powodu.


    -Kochanie, zobacz to spadająca gwiazda! - pisnęła radosna dziewczyna, pokazując swojemu ukochanemu płonącą gwiazdę, która spadała coraz to szybciej w stronę ziemi.
   -Ta. - urwał, by niemal momentalnie wstać na równe nogi pociągając za sobą swoją ukochaną. - Kochanie, to nie gwiazda.. To Meteoryt! - wrzasnął przerażony zaczynając uciekać w stronę lasu, by znaleźć w nim miejsce na schron, lecz w momencie, gdy ich dłonie się zetknęły, ogromny kamień pędzący w ich stronę uderzył mocno w ziemię, zabijając i ich, i okoliczne zwierzęta.
    A tuż za nim, zaczęły spadać kolejne, większe i mniejsze, silniejsze i słabsze, lecz ich nagłe pojawienie się w licznych "stadach" oznaczało jedno. 
Świat Stwórców przestał istnieć, a kamienie spadające na Ziemię były jego pozostałością...

   Do katastrofy u Hybryd doszło w momencie, gdy zaginął ich jedyny król, pozostawiając po sobie tylko i wyłącznie koronę wysadzaną najdroższymi kamieniami. Chaos i panika, tylko tak można było nazwać w tamtym momencie zachowanie dużej grupy ras z różnych światów. Z racji tego, że TaeHyung był królem nie tylko Hybryd, lecz także wszystkich Ras w Galaktyce to duża ich część zaczęła po prostu panikować, zwłaszcza, że od dawna były problemy ze Światem Wampirów. 
   Dni i miesiące mijały, a brak władcy dawał się wszystkim we znaki, gdyż zaczął panować ogólny chaos, liczne niebezpieczne zachowania zaczęły być niemal codziennością w całej Galaktyce, a Wampiry zaczęły powoli dobierać się do korony Stwórców. Całej tej sytuacji starała się zapobiec Somin, która wepchnięta w wir niebezpiecznych zdarzeń sama stała się celem ataku. Pierwotnie miała zostać zlikwidowana cicho, lecz ostatecznie stała się głośnym celem Krwiopijców, którzy nie hamowali się przed żadnym czynem, ukazując swoją prawdziwą, okropną naturę. 
   W końcu do Świata Stwórców zostało sprowadzone ciało samego ich króla, który zginął od złotego sztyletu, który miał tylko i wyłącznie jednego właściciela, którego świat nie widział na oczy jakieś... Sześć lat.
   -Oppa! - krzyknęła zapłakana Polka, wtulając się w zimne, martwe ciało swojego męża. - Oppa, wstawaj, potrzebuję cię! - dukała przez ataki paniki, które zaczęła miewać od razu po zaginięciu ukochanego. 
   -Somin, proszę. - usłyszała za sobą poważny głos matki Kima. - Pozwól pochować mi syna. 
   -Nie!  On żyje! Musi! - krzyczała zapłakana, szarpiąc mocno ubraniami młodego władcy, jakby ten czyn miał go jakoś magicznie wybudzić. Lecz ostatecznie chłopak nie otworzył oczu, jego serce nie poruszyło się ani na milimetr, jego życie zakończyło się szybko i niemal bezboleśnie,  zakończone przez Wampira. Tego samego, którego udało mu się na kilka lat, zamknąć w kamieniu.

   Tuż po pochówku jak na jakiś sygnał, do Hybryd masowo zaczęły wkraczać Wampiry, chcące przejąc władzę. Jeśli nie dobrowolnie to siłą! - krzyczeli chórem, patrząc kolejno na każdego Stwórcę, którego mijali. To nie było tak, że najsilniejsza rasa w Galaktyce nie robiła nic, by się ochronić, bronili się długo i wiernie, lecz gdy pozostała ich tylko garstka zrozumieli, że najlepszym sposobem było się poddać. Po śmierci TaeHyunga nie było prawowitego władcy, jego matka zrzekła się praw do rządzenia światem tym samym zamykając sobie drogę na ponowne wejście na tron królewski, nawet jeśli wciąż była królową. Tak, królową bez władzy. A Somin będąca pół Człowiekiem - pół Stwórczynią również nie miała większych szans na objęcie władzy, ponieważ pogrążona w żałobie nie była w stanie chronić domu swego zmarłego męża. 
   Ostatecznie władzę w Galaktyce przejęły Wampiry, które powoli i skutecznie doprowadzały do całkowitego zniszczenia Świata Hybryd czego skutkami były liczne tsunami i spadające meteoryty na Ziemi. Polka została wygnana ze swojego starego domu i ostatecznie musiała wrócić do swojego ludzkiego domu, gdzie musiała zacząć się na nowo uczyć żyć. Już nie tylko po stracie męża, lecz także z milionami wspomnień z ostatnich, kilkunastu lat. Nie było łatwo, ba, było cholernie ciężko jednak dziewczyna starała się na tyle ile mogła, ostatecznie na nowo stając się Somin z Daegu.
   Z czasem z jej psychiką stało się na tyle źle, że została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym, gdzie została poddana leczeniu głębokiej depresji i stresu pourazowego. Jej lekarzem prowadzącym był nie kto inny jak Jeon, ten sam mężczyzna, który wyzwolił się z kamiennej pułapki i ostatecznie doprowadził do zawalenia jej dotychczasowego życia co właśnie skutkowało jej pobytem w tej placówce. Z racji tego, że z dziewczyną po przyjęciu do szpitala było na tyle źle, to spokojnie mógł użyć na niej swojej mocy tak jak na samym początku. Wymazał jej pamięć tym samym lecząc ją z tych wszystkich psychicznych i emocjonalnych chorób, które nią targały przez ostatnie dwa lata. Polka nie pamiętająca nic ze swojego poprzedniego życia wyszła z placówki, chcąc zacząć na nowo żyć u boku kochającego mężczyzny, którym był JungKook...
    I chociaż to wszystko wydawało się być zawiłe, przemyślane i dziejące się szybko, miało w sobie konkretny cel, który został osiągnięty, ponieważ już po roku Somin z Daegu, stała się Somin Jeon.

    Jednak tym razem nie miał jej kto uratować ze szklanej pułapki, do której kolejny raz wpadła. Kim nie żył, nie mógł tym samym uratować swojej byłej żony przez podjęciem tak szybkiej i w sumie nie indywidualnej decyzji jaką było wzięcie ślubu z największym kłamcą jakiego Ziemia nosiła. Lecz pasmo życia ludzkiego było i będzie przeplatane jakimś kłamstwem, a niestety ostatnie trzynaście lat życia Somin właśnie takim kłamstwem było. 
    
    Światło z pełni Księżyca padło na zmęczoną i bladą twarz Polki, która powoli się przebudzała z głębokiego snu. Westchnęła cicho pod nosem i przetarła zmęczone oczy, zerkając na swojego męża który spał w najlepsze, obejmując ją wokół bioder, by w razie czego mieć ją jak ochronić przez ewentualnym zagrożeniem. Świat, który pamiętała za dawnych czasów zniknął, obraz, który panował w jej życiu był postapokaliptyczny. Dawniej piękne i znane krajobrazy przerodziły się w scenerię filmu z horroru, ludzie zmienili się na tyle poważnie, że dawni sąsiedzi wydawali się sobie obcy. To już nie była ta dawna Ziemia, którą pamiętała za czasów dzieciństwa, to było już miejsce pełne czarnych i szarych barw z ciągłą możliwością całkowitego zniszczenia, ponieważ Świat Hybryd wciąż się starał dzielnie bronić tym samym sprawiając, że od czasu do czasu był deszcz meteorytów lub fal tsunami. 
   Somin westchnęła cicho pod nosem i wtuliła się w zimny tors swojego ukochanego, starając się wybyć z umysłu dawnych wspomnień pięknych i barwnych okolic, do których tak bardzo pragnęła wrócić. Dlatego ostatecznie zakryła się po sam nos kocem i przymknęła oczy, dosłownie zmuszając się do ponownego zaśnięcia, jednocześnie nie mając pojęcia, że cały czas przyglądał jej się wiecznie czujny i opiekuńczy Kook.

  
    Jednak ostatecznie wszyscy dostali ostatnią szansę na poprawę i zmianę decyzji, która została pierwotnie podjęta. Męska i mała dłoń chwyciła ogromny zegar, wiszący w starej sypialni Somin i TaeHyunga, by otworzyć szkiełko i zacząć powoli przesuwać wskazówki zardzewiałego zegara do tyłu tym samym cofając czas. Park, który jak obiecał sobie za życia i potwierdził po śmierci, chciał by jego malutka Somin była szczęśliwa, lecz prawdziwie szczęśliwa, a nie sztucznie jak po tych wszystkich zdarzeniach. Dlatego przebił barierę Śmierć-Życie i zaczął dawać wszystkim ostatnią szansę i tym samym sobie też. Nie wiedział, czy to co robił mogło wypalić, lecz chciał spróbować, w końcu już nikt w Galaktyce nie miał nic do stracenia. 
    Dlatego Jeon i Somin śpiący w swoich ramionach nie zauważyli jak zegary w ich domu zaczęły wskazywać poprzednie godziny, a kartki z poprzednich dni z kalendarza, zaczęły wracać na swoje miejsce. Jednak ostatecznie czas zatrzymał się o godzinie osiemnastej, czternastego czerwca trzynaście lat wcześniej. 

    Jej serce gwałtownie przyśpieszyło, gdy Kim się zatrzymał i patrzył na nią z takim chłodem, jakby jego spojrzenie miało ją zamrozić.
-Taehyung do szatni! - wrzasnął trener i upchnął młodszego w stronę szkolnej, męskiej szatni. Szatyn spojrzał ostatni raz na Somin, a jego oczy wróciły do normalnego koloru. Wtedy już wiedziała. Wiedziała, że było  z nim coś nie tak.
-Kim jesteś? - szepnęła, patrząc na oddalającą się sylwetkę Kima, który zniknął po chwili zza drzwiami od szatni.*
   -Och to nikt ważny mała, chodź, zjemy jakąś pizzę! - klasnął w dłonie chłopak, odciągając Somin od boiska szkolnego, gdzie wpatrywała się w TaeHyunga.
   -Hm? Nie znam cię. - mruknęła w szoku i nieco przestraszona.
   -Jestem Park JiMin, twój przyszły najlepszy przyjaciel i Anioł Stróż w jednym. - zaśmiał się głośno, chwytając na nowo dłoń Polki i idąc z nią w stronę pizzeri. Jednak wciąż czuł na sobie palący wzrok Jeona i Kima, którzy mimo wszystko na nowo chcieli podjąć walkę nawet jeśli obydwaj znali jej zakończenie.

      Nikt nie spodziewał się, że efekt motyla może być tak katastroficzny nie tylko dla tej trójki, lecz dla całej Galaktyki. Apokalipsa, którą dawniej ludzie się nawzajem straszyli była niczym w porównaniu z tą, która mogła dopiero nadejść. 


THE END
~ ~ 
I taki oto jest prawdziwy koniec tej historii jeśli miałabym to opowiadanie ciągnąć dalej. Ostatecznie z niego zrezygnowałam i postanowiłam napisać inne co sami wiecie, ale mam nadzieję, że ten dodatek do TKC jest jeszcze lepszy niż epilog - Tear. 
*Fragment 1 rozdziału pt. - Kim jesteś?// Alien
I co sądzicie? Zaskoczyłam Was? Napiszcie mi swoje odczucia jestem bardzo ciekawa co sądzicie. 
Wiem że cały dodatek może być za szybki i nie ma dialogów, lecz ostatecznie chciałam skrócić mniej więcej całe opowiadanie, by pokazać wam najważniejsze jego części. Myślicie, że Kim i Jeon podjęliby się kolejnej walki? Czy może rozegraliby to jakoś inaczej? 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

piątek, 29 marca 2019

#123 Reakcja MONSTA X Gdy mają atak fanboy'a

3 komentarze:
Witam
Przybywam do Was z niczym innym jak z reakcją mojego ukochanego zespołu. Obawiam się, że BTS z pierwszego miejsca spadnie na drugie i to MONSTA X zajmie ich miejsce, i będzie moim UB zespołem, ale to się jeszcze okaże. Poza tym nawet patrząc na nich widzę pewne cechy jak u chłopaków z BTS i każdy z MX odpowiada poszczególnemu chłopakowi z BTS. A przynajmniej mi się tak wydaje.  W reakcji możecie poczuć się jak znana modelka, aktorka, piosenkarka,czy tancerka dlatego właśnie chłopcy mają atak fanboy'a.
  Ostrzeżenia: Wiem, że dwóch z nich ma zmienione nazwisko/imię, dlatego posłużę się tym drugim.
Nie przedłużając...
  Zapraszam
~   ~   ~
SHOWNU
   Son od zawsze kochał taniec, gdy poruszał się w rytm muzyki jego problemy chociaż na chwilę znikały, pozwalając mu się skupić na ruchach całym sobą. Dlatego nikt z MX nie dziwił się, gdy chłopak cały czas o tobie mówił i oglądał twoje taneczne występy, podobałaś mu się nie tylko z wyglądu, lecz także z charakteru. Kilka razy z tobą rozmawiał i od razu przez to wpadłaś mu w oko, dlatego gdy tylko zaszła możliwość, że stworzysz z nim układ do ich najnowszej piosenki od razu się zgodził. 
   -Tak, zdecydowanie masz rację. - przytaknął, energicznie przy tym ruszając głową, patrząc to w twoje oczy, to na twoje usta. 
   -Myślę, że twój pomysł również jest dobry, dlatego wykorzystamy i to, dobrze? - uśmiechnęłaś się do niego delikatnie, a po jego umięśnionym ciele przeszły mocne dreszcze, natomiast jego poważna twarz rozpromieniła się momentalnie, a policzki przybrały nieco czerwonawy kolor. 
   -Zgadzam się w stu procentach. - kolejny raz przytaknął, gdy w pewnym momencie nie wiadomo skąd i kiedy, zza drzwi wyjrzał roześmiany Jooheon, mówiąc.
  -Uwierz mi ___, hyung zgodzi się na wszystko tylko dlatego, że jest twoim największym fanboyem w Korei. - po tych słowach lider MX wstał gwałtownie z krzesła, by następnie ruszyć biegiem w stronę wciąż rozbawionego rapera zespołu, będąc całym czerwonym z zawstydzenia.

MINHYUK
   Według wielu fanek Lee miał idealną twarz i mimikę, by być modelem do różnych okładek, dlatego również duża ich część wysyłała mu propozycję współpracy. Jednak chłopak był mocno zajęty ćwiczeniem do comabacku, dlatego nic nie mogło go oderwać od tej pracy, do momentu twojej propozycji. 
   -Masz okazję pozować z ___, a ty nie wiesz czy się zgodzić? Jesteś głupi, czy głupi? - wymruczał markotny I.M, bijąc po głowie Lee ręcznikiem. 
   -A jeśli źle wyjdę? Albo akurat dostanę jakiegoś trądziku, czy coś? - wyjęczał starszy, zakrywając twarz dłońmi. 
   -Cały czas wzdychasz do jej zdjęć na IG, oglądasz z nią filmiki i nie powiem co jeszcze po nocach robisz zboczeńcu! - kolejny raz zdzielił go po głowie maknae, widząc jak brunet zrobił się czerwony. - Zresztą już wysłałem za ciebie do niej wiadomość, zgadzając się na wspólną sesję, która jest już jutro po południu. 
   -Że co?! - pisnął wokalista i z niedowierzaniem spojrzał na swój laptop, gdzie widział potwierdzenie wysłanej wiadomości. 
   Następnego dnia po piętnastej stał cały czerwony i podenerwowany na planie zdjęciowym, starając się nie okazywać tego, jak bardzo był radosny, że będzie z tobą współpracował. 
   -Hej, przepraszam, że tak długo czekałeś, ale nie mogłam zapiąć sukienki. - uśmiechnęłaś się do niego delikatnie, kłaniając się nieco.
   -Um, h-hej! - wyszczerzył się cały już czerwony i również się ukłonił. - Spokojnie, dopiero sam tutaj dotarłem. Zaczynamy? 
    Po tych słowach zaczęliście razem pozować, Lee czując twoją ciepłą skórę i oddech na swojej szyi dostawał aż zawrotów głowy i co jakiś czas musiał upijać łyk wody, ponieważ ciągle zasychało mu w ustach. W pewnym momencie pocałowałaś go nieśmiało w policzek co było częścią planu, lecz niczego nieświadom wokalista pisnął jak dziewczyna radosny, klaszcząc przy tym w dłonie. 
   -Podobało mi się, mogę więc jeszcze raz? - zapytał kompletnie już nie hamując swojego ataku fanboya.

HYUNGWON
   Chae od zawsze należał do bardzo nieśmiałych chłopaków, lecz gdy udało mu się zadebiutować starał się nieco swoją nieśmiałość przezwyciężyć co szło naprawdę opornie. Pewnego razu przez zupełny przypadek fani dowiedzieli się, że Hyungwon jest twoim niesamowitym fanboyem, ponieważ jednej z twoich fanek, udało się go nagrać, gdy zamaskowany i ubrany w koszulkę z twoją podobizną świetnie się bawił na twoim koncercie. Dlatego już po miesiącu, gdy filmik ukazał się w Internecie, wokalista został zaproszony na krótki wywiad. Oczywiście większość pytań dotyczyła ciebie, dlatego Koreańczyk przeżył ogromny szok, gdy prowadzący oznajmił mu, że również zostałaś zaproszona. 
   -Omo. - wymruczał tylko cicho i poprawił swoje włosy, lecz w momencie, gdy tylko cię zobaczył zrobił się od razu cały czerwony i z zawstydzenia zaczął bawić się guzikiem od koszuli.
  - Cześć - uśmiechnęłaś się wesoło i uścisnęłaś jego dłoń, siadając tuż obok. I tak właśnie zaczął się wasz wspólny wywiad, lecz każda kamera mogła spokojnie uchwycić jak nieco zawstydzony i onieśmielony Chae, spoglądał na ciebie co jakiś czas, a gdy tylko na niego zerkałaś, robił się cały czerwony i obracał głowę w każdą inną stronę, by tylko nie nawiązać kontaktu wzrokowego 
   -Może zaśpiewacie coś razem, hm? - zaśmiał się prowadzący, widząc zażenowanie na twarzy wokalisty, dlatego gdy ten zaczął śpiewać każdy mógł spokojnie zauważyć, że każde słowo było kierowane tylko i wyłącznie do ciebie.

I.M
   Lim od zawsze lubił dziewczyny, które chociaż w połowie kochały muzykę tak jak on, dlatego był twoim największym fanem, ponieważ byłaś jedną z bardziej znanych producentek muzycznych. Tworzyłaś muzykę od najmłodszych lat i byłaś w tym naprawdę bardzo dobra, dlatego maknae bardzo chciał z tobą współpracować, nie tylko dlatego, że również  mu się podobałaś. W tej sytuacji to akurat on starałby się nawiązać z tobą jakikolwiek kontakt, by móc cię poprosić o możliwą współpracę, dlatego skakał wręcz z radości, gdy tylko przyjęłaś jego propozycję. 
   Gdy nadszedł wasz wspólny dzień pracy, I.M chodził rozmarzony i uśmiechał się szeroko pod nosem, co nieco wyglądało przerażająco. Po powitaniu i zamienieniu kilku słów przystąpiliście razem do pracy, oczywiście brunet bardzo chciał ci zaimponować, dlatego od razu ostro wziął się do pracy. 
   -Przepraszam, skocze na chwilkę do toalety. - uśmiechnął się lekko i dosłownie wybiegł do wspomnianego pomieszczenia zapominając jednocześnie wziąć ze sobą komórki. Nie należałaś do ciekawskich, lecz gdy chłopak dostał powiadomienie to ekran urządzenia się podświetlił, a na tapecie zauważyłaś I.M'a, który całował poduszkę, na której było twoje zdjęcie. Wpierw się mocno przeraziłaś, bo nie wyglądało to na zbyt normalne, lecz ostatecznie roześmiałaś się cicho rozczulona jego zachowaniem. Wiedziałaś, że był twoim fanboyem, bo szło to rozpoznać niemal od razu, gdy się na niego spojrzało, dlatego zarumieniłaś się nieco, a gdy chłopak przyszedł, powiedziałaś spokojnie.
    -Podoba mi się twoja tapeta. Jest... Wyjątkowa. - puściłaś mu oczko, natomiast maknae momentalnie zbladł i zaczął cię szybko przepraszać, tłumacząc się przy tym intensywnie. 

KIHYUN
   Chłopcy doskonale wiedzieli, że Yoo był twoim niesamowitym fanboyem i miał z tobą koszulkę, kilka plakatów oraz masę zdjęć, byłaś jego ulubioną aktorką, dlatego ich pomysł na prezent dla Kihyuna był jeden. Załatwili mu krótki i mały epizod w nadchodzącej dramie, gdzie miał zagrać policjanta, oczywiście nie powiedzieli mu, że byłaś w niej główną bohaterką, bo inaczej chłopak by się powstrzymał od zagrania swojej małej roli. Jednak w momencie, gdy zobaczył cię na planie, czytającą scenariusz zrozumiał ich mały plan.
   -Yah! Dobrze wiecie, że zacznę się jąkać, gdy tylko na mnie spojrzy! - powiedział zestresowany, zerkając kolejno na każdego z kolegów.
   -No wiesz, kiedyś musi być ten pierwszy raz. - zaśmiał się Wonho, ruszając przy tym zabawnie brwiami. 
   -Jak  wrócę do dormu to urządzę wam piekło i - urwał, ponieważ w tej samej chwili, usłyszał twój cudowny głos. 
   -Och, już jesteś Kihyunie, to dobrze, bo właśnie jest nasza scena! Zapraszam! - pomachałaś do niego z szerokim uśmiechem, lecz Yoo był na tyle speszony, że był w stanie tylko i wyłącznie kiwnąć głową. 
    W tej scenie miał cie skuć kajdankami, ponieważ byłaś niesłusznie podejrzana w jednej ze spraw, dlatego gdy tylko za tobą stanął i ujął twoje ręce, zrobił się mocno spięty i czerwony. Bał się, że z wrażenia zapomni te parę zdań, których musiał właśnie lada moment wypowiedzieć. Lecz ostatecznie po trudach wydobycia z siebie głosu, udało mu się odegrać swoją rolę i jednocześnie mógł trzymać cię blisko siebie bez żadnych przeszkód. Dopiero po skończonej scenie rozkuł twoje dłonie.
   - Um, mam nadzieję, że cię to nie bolało.
   -Spokojnie, zagrałeś to naprawdę bardzo dobrze. Nie myślałeś może o tym, by wziąć udział w jakiejś dramie? 
   -Jeśli tylko będziesz tam moją dziewczyną, to mogę się już zgłosić. - powiedział spokojnie i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wymówił to na głos. - Omo, ja... 
   -Spokojnie, chłopcy mnie uprzedzili, że jesteś moim fanboyem. To naprawdę miłe, zwłaszcza, że ja jestem twoja ogromną fanką. 
   -Więc skoro tak, to może wybierzemy się na kawę, huh? - uśmiechnął się szeroko radosny, ujmując od razu twoją dłoń.

WONHO
   Shin jako jedyny z chłopaków nie ukrywał faktu, że był twoim ogromnym fanem i że byłaś również jego inspiracją do tworzenia różnych układów tanecznych. Tak jak w przypadku Shownu, często inspirował się twoimi układami i dokładał, niektóre ruchy do swojej wersji, starając się tym samym ci zaimponować. Pewnego razu wybrałby się na twój taneczny występ, ponieważ miał dzień wolnego, a bardzo pragnął móc się z tobą chociaż na kilka tych chwil widzieć. Jednak chłopak nie przewidział jednego; tamtego wieczoru postanowiłaś wybierać na scenę tych, których taniec ci się naprawdę spodobał, dlatego niemal od razu wybrałaś Wonho na scenę. Blondyn ruszył na nią pewny siebie, lecz gdy stanął z tobą ramię w ramię, skulił się sam w sobie mocno zestresowany i zawstydzony. 
   -Widzę, że masz ogromny talent do tańca, powiesz mi jak masz na imię? - uśmiechnęłaś się wesoło do niego, chcąc zdjąć jego maskę, która utrudniała ci rozpoznanie go, lecz gdy ty i twoi fani usłyszeliście jego głos i imię od razu zrozumieliście. 
   -HoSeok - ucałował czule twoją dłoń, nie chcąc już jej więcej puścić. 
   -Omo, sam wokalista MONSTA X? Czuję się zaszczycona. - zawstydziłaś się nieco, na co blondyn zareagował szerokim uśmiechem.
   -To ja jestem zaszczycony, że mogę trzymać swoją największą idolkę za dłoń. - powiedział spokojnie i z delikatnym zawstydzeniem. I właśnie tamtego wieczoru, twoi fani jak i jego fanki, zaczeli was mocno shipować.

JOOHEON
   Ty i Lee mieliście razem stworzyć duet i napisać wspólnie piosenkę, która miała być występem otwierającym koncert MX. Byłaś nie tylko producentką muzyczną, lecz także znaną na całą Koreę i nie tylko raperką, która co rok zbierała różne nagrody. W wielu wywiadach Lee mówił, że byłaś jego największą idolką i że to właśnie dzięki tobie był w zespole, ponieważ za wszelką cenę chciał cię poznać, a jako zwykły fan nie miał na to szans. 
   Gdy tylko przyszłaś do waszego studia, by napisać wspólnie piosnkę od razu zostałaś miło przyjęta i obdarowana dużym oraz bardzo pięknym bukietem niebieskich róż, które wprost kochałaś. 
   -Omo dziękuje bardzo. To naprawdę miłe Jooheon. - posłałaś mu swój uroczy uśmiech. 
   -Starałem się wybrać te różne, które będą dorównywały twojej urodzie, lecz zdałem sobie sprawę, że nie ma na Ziemi tak pięknego i niepowtarzalnego kwiatu jak ty. - powiedział poważnie, lecz ze swoim specyficznym uśmiechem przez co "zmiękły" ci nogi, ponieważ były to naprawdę kochane słowa. Dlatego tylko podziękowałaś mu cicho mocno zakłopotana, na co raper zareagował szerokim uśmiechem, ponieważ wiedział, że osiągnął swój mały sukces. 
   Podczas waszej wspólnej pracy Lee zdał sobie sprawę jak wiele was łączyło i jak bardzo jesteś w jego typie, dlatego od razu zapytał, czy po pracy poszłabyś z nim na kawę. 
   -Omo, to naprawdę miłe i tak, chętnie z tobą pójdę na kawę. - ucałowałaś jego policzek, na co szatyn uśmiechnął się szeroko i zaczął się kręcić z tobą dookoła własnej osi. 
   -Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi, naprawdę! - zaśmiał się, podrzucając cię wysoko ze szczęścia, że zgodziłaś się z nim spędzić jeszcze kilka godzin poza pracą. 
~~
Mam nadzieję, że te krótkie reakcje przypadły Wam do gustu, moje Słoneczka.
Która reakcja podobała Wam się najbardziej?
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

wtorek, 26 marca 2019

Ach, ten czas tak szybko leci, prawda?

6 komentarzy:
Cześć
   Po krótkim wstępie chciałam  przejść do jeszcze jednej części, lecz tym razem z informacją. A mianowicie:  5 marca o godzinie 23:15 minęło równe trzy lata odkąd I Need U istnieje. Wiem, że pisze to już późno, ale tak się złożyło, że nie miałam kiedy nawet świętować urodzin bloga. Dlatego chciałam przesłać nieco spóźnione podziękowania, że jesteście ze mną. Wiem, że część z Was jest zapewne od połowy, może od niedawna. Wiem również to, że zapewne duża część Słoneczek odeszła z różnych powodów i zupełnie to rozumiem, mimo że mi Was brakuje. I mimo po licznych przykrych, czasem wulgarnych komentarzach, ba, nawet po nie miłych słowach w Ankiecie stwierdzam, że odniosłam naprawdę duży sukces. Większy niż na pewno sobie wyobrażałam, nigdy nie pomyślałabym, że ktoś będzie tak licznie odwiedzał i komentował mojego bloga, zwłaszcza, że INU ma już 752, 515 tysięcy wejść*. Naprawdę dziękuję każdemu Słoneczku z osobna za wkład również w tego bloga, w postaci komentarza, czy chociażby samego odwiedzenia go i być może pozostania tutaj. I mimo że nie ma słów, które określiłby jak bardzo jestem z siebie dumna, że wciąż blog istnieje, i szczęśliwa że Was mam (Nawet jeśli widzę, że z dnia na dzień jest Was naprawdę coraz mniej) to mimo tego chciałabym naprawdę podziękować i powiedzieć, że z Was również jestem dumna. Że wytrwaliście w tych dennych scenariuszach i reakcjach, które z czasem mam nadzieję się poprawiły, że piszecie komentarze, że po prostu ze mną jesteście mimo że wiem, jak wiele moich Słoneczek nie komentuje, lecz mimo to i tak wiem o ich istnieniu, chociażby dzięki tej Ankiecie.
   Dlatego, dziękuję Ci, moje Słoneczko, że jesteś przy mnie od początku/od połowy/od niedawna. Za komentarz lub ciche wspieranie mnie, wiem, że może myślisz, że o Tobie nie wiem. Jednak mylisz się Słońce, wiem o Tobie i o Twoim cichym wsparciu, a każde Twoje wejście na tego bloga tylko motywuje mnie do dalszego działania, mimo że może teraz tego jakoś specjalnie nie widać. Dziękuję, że obserwujesz mojego bloga/lub po prostu go odwiedzasz od czasu do czasu. Dziękuję za pomoc, słowa otuchy, a przede wszystkim za OGROMNĄ cierpliwość, którą - przyznajmy szczerze - trzeba do mnie mieć.
   *Gdy sprawdzałam statystykę taka była liczba, lecz dziś po 14 marca ta liczba się zwiększyła, za co bardzo dziękuję!*
                                         So, I love you, my Sunshine - Always and forever! 






























niedziela, 24 marca 2019

#122 Reakcja BTS Gdy tkwisz z nimi w toksycznym związku

7 komentarzy:
Cześć
  Przychodzę do Was po chwilowej nieobecności jednak to nie będzie moment, w którym będę się Wam tłumaczyła czym ta nieobecność była i będzie spowodowana. Mało kogo to interesuje, poza tym nie sądzę, by była również takowa potrzeba, by mówić co się działo/dzieję/będzie dziać.
Chciałam dodać kilka reakcji, bo dawno ich nie było, poza tym mam chwilowy przypływ weny, więc myślę, że ten sposób na jej użycie jest naprawdę dobry i ma jakikolwiek sens. Jedynie co jeszcze mam do powiedzenia to to, że nie mam po prostu weny, jestem zmęczona i nie mam na nic ochoty, a pisanie jest dla mnie czystą zmorą. Teraz.
   Ostrzeżenia: Wpierw chciałam by reakcja była typowo o związku, lecz moje plany się zmieniły i... Chcę od razu zwrócić uwagę, że pojawi się prawdopodobnie dużo krwi, wulgaryzmów, przemocy, czy samookaleczenia. Dlatego bądźcie gotowi na wszystko lub nic.
Ach, i jeszcze jedno, miałam zamiar dodawać reakcje po reakcji, taki spam, lecz nie wiem, czy w momencie zakończenia tego postu znów nie stracę sił i pomysłów na dalsze rzeczy, więc... Bądźcie gotowi na wszystko lub nic.
  Zapraszam
~ ~ ~
J-HOPE
   Głośne uderzanie pięściami w drzwi roznosiło się potężnym echem po dość dużym i wpół już pustym pokoju waszej sypialni. Siedziałaś skulona pod szeroko otwartym oknem patrząc na drżące od uderzeń drzwi, które z każdą sekundą wydawały coraz to głośniejsze skrzypienie co tylko uświadamiało ci, że lada moment a mężczyzna po drugiej ich stronie wparuje do pokoju. Pomieszczenie, w którym przebywałaś już nie przypominało tego, z którego nie miałaś ochoty wychodzić, ponieważ był miejscem twego spokoju i malutkim królestwem. Jednak dotychczas zielone ściany zaczął pokrywać grzyb i pleśń, białe panele były brudne od zaschniętych plam krwi, alkoholu czy chemikaliów. Okna mimo że czyste to w miejscach popękane, lampa na dawniej białym suficie, wisiała już tylko na ostatnim kabelku, z którego od czasu do czasu wydobywały się iskry. I mimo że to pomieszczenie, ten budynek był dla ciebie już klatką, a nie oazą, to mimo tego wszystkiego to nadal był twój dom...
   -Otwieraj ty cholerna idiotko! Wiem, że tam siedzisz! Nigdy nie potrafiłaś ruszyć tego dupska z pokoju! -warczał i charczał jednocześnie HoSeok, twój dawniej ukochany i najbardziej idealny facet na świecie. Lecz coś w nim pękło, a maska normalnego faceta spadłą, ukazując jego potworną osobowość. 
   -No dalej, rusz się! Albo sam je sobie otworzę! - po tych słowach usłyszałaś, że Koreańczyk musiał kopnąć w drzwi, ponieważ pojawiła się w ich środkowej części ogromna dziura. Pisnęłaś przerażona i chwyciłaś pierwszy lepszy przedmiot obok ciebie, który okazał się być starym pamiętnikiem. Co prawda nie pomogłoby ci to w ewentualnej walce, ale to zawsze coś, prawda? Z każdym kolejnym kopnięciem i przekleństwem byłaś coraz bardziej świadoma, że jeśli nie zaczniesz uciekać, możesz za swoją bezsensowną walkę przepłacić życiem. Dlatego spojrzałaś ostatni raz na drzwi, by zaraz wyskoczyć przez okno, nie dbając o to, że byłaś na trzecim piętrze. 
 

JIMIN
   Codzienne awantury, krzyki, libacje, alkohol, czy wszelkiego rodzaju inne używki zaczęły być twoją rutyną w momencie, gdy Park stracił pracę. Wydawało ci się, że wasz związek był naprawdę silny, zdolny do przetrwania próby czasu, czy większych przeszkód na swojej drodze, lecz to było tylko twoim marzeniem. To było coś o czym marzyłaś, czego pragnęłaś z całego serca, prawdziwej i niepowtarzalnej miłości, lecz klapki na oczach spadły, ukazując ponury wręcz makabryczny, a przede wszystkim realny obraz na całą sytuację w domu i poza nim. Byłaś z charakteru raczej silną osobą, lecz bądźmy ze sobą szczerzy, nawet najsilniejszy człowiek na Ziemi ma jakiś swój malutki, słaby punkt. U ciebie takim słabym punktem było spojrzenie JiMina oraz jego delikatny, nieśmiały uśmiech, którym obdarowywał cię po każdej kłótni. I mimo że mówił same epitety w twoim kierunku i może czasem cię mocniej popychał, to zawsze mu wybaczałaś, nie tylko przez te uśmiechy, lecz także dlatego, że byłaś w nim zakochana po uszy. Nawet jeśli usta były popękane od spożywania alkoholu, nieco napuchnięte od bijatyk, to wciąż potrafiły ukazywać swój cudowny uśmiech, mimo że nie był już tak idealny jak dawniej.
   Całą tą okropną sytuację przerwał moment, w którym zdałaś sobie sprawę, że na uratowanie związku jak i samego JiMina nie było szans. Wszelkie próby leczenia jego uzależnień, czy narastającej depresji nie dawały żadnego innego skutku, jak kolejne siniaki na twoim drobnym ciele. Dlatego odeszłaś od niego nawet jeśli w głębi serca wciąż chciałaś mu dać kolejną szansę, pokazać, że wasza miłość była wstanie przetrać to wszystko. Jednak chłopak trafił do więzienia za mocny uszczerbek na zdrowiu sąsiada oraz ze względu na zadłużenia w banku, który po krótkim czasie zabrał mu nawet dom. I mimo że twoje serce się łamało na miliony kawałków widząc go samego w ciemnej, ciasnej celi, to wiedziałaś, że lepszego "orzeźwienia" nie mógł dostać, dlatego pozostało czekać. Albo stanie znów na nogi, albo stoczy się na głębsze dno, niż był dotychczas.

SUGA
    Nieprzespane noce, jeszcze gorsze poranki, a do tego wszystkiego ciężka i męcząca praca. Ciąg nieprzyjemnych zdarzeń i rozmów sprawił, że zaczęłaś mieć naprawdę złe samopoczucie, twoja samoocena gwałtownie zaczęła spadać w dół. Lecz zamiast pomocnej dłoni, słów wsparcia, czy nawet cichej obecności mogłaś się spotkać tylko i wyłącznie z ludzkim murem. Szklaną powłoką, która nie dość, że nie pozwalała ci się przebić, by ukazać problemy, to jeszcze blokowała ci osoby chcące dać ci pomoc. Takim ludzkim murem dla ciebie był Min YoonGi, zadufany w sobie, egoistyczny, chamski i opryskliwy facet, który nie widział nic prócz własnego czubka nosa. Bagatelizował każde twoje problemy, o których chciałaś mu powiedzieć, lecz o swoich nadawał cały czas nie dając ci nawet dojść do słowa. Przy okazji wychodził z kolegami po pracy do klubów, barów, kina, czy nawet na durny basen, lecz ciebie nie zabierał. Nie chciał takiej kuli u nogi, jaką byłaś dla niego właśnie ty, ponieważ od kilkunastu miesięcy miałaś depresję, czy po prostu jej początki. Wpierw wydawało ci się, że chłopak w ten sposób próbował odreagować stres w pracy i w domu, ponieważ często się kłóciliście, lecz z czasem zdałaś sobie sprawę, że po prostu cię już nie kochał. Traktował cię ozięble i z dystansem, krzyczał i ubliżał, a każdy twój czyn komentował w niemiły sposób. Lecz mimo licznych kłód pod nogami, złych spojrzeń i dogryzań postanowiłaś wreszcie o siebie zawalczyć. Wyjść z tej toksycznej relacji, która na początku była wręcz cudowna, można by rzec, że brawie jak w bajce. 
   Spakowałaś swoje rzeczy, następnie wrzuciłaś je do bagażnika swojego samochodu i mimo że psychicznie byłaś wykończona, to jeszcze gdzieś w głębi potrafiłaś znaleźć jakiś mały punkt zaczepienia, by chociaż spróbować o siebie zawalczyć. O siebie, bo o związek już nie było szans, dlatego zamknęłaś klapę z hukiem i wsiadłaś do czarnego pojazdu, ostatni raz zerkając na dom, który tylko powodował twój głębszy smutek. 
    - Ugh, wreszcie, już się bałem, że będę musiał z nią dalej żyć. - wymruczał Min, zamykając za tobą drzwi z szerokim i pełnym ulgi uśmiechem.

V
   TaeHyung był naprawdę kochanym, czułym i opiekuńczym chłopakiem, lecz miał jedną okropną wadę, która z czasem zniszczyła wasz związek. Był niesamowicie zazdrosny o każdego chłopaka w twoim otoczeniu, zdarzało się czasami, że potrafił pobić twego kuzyna, gdyż ten w jego mniemaniu, dotykał twojej dłoni w niewłaściwy sposób. Na początku udawało ci się go uspokoić, by nie robił i nie mówił głupot, lecz z czasem, gdy wasz związek stawał się coraz bardziej zaawansowany, on zaczął popadać w paranoję. Każde twoje wyjście z domu musiało być zapowiedziane dwie godziny wcześniej, do tego liczne "przesłuchania" czemu idziesz tam i z kim oraz jad długo ma cię nie być. Na początku starałaś się to jakoś od siebie odpychać i z uśmiechem na twarzy mówiłaś mu o swoich planach oraz pozwalałaś mu na kontrolę, lecz z czasem zabronił ci wychodzić  z domu, nawet po ulotkę rzuconą na wasze podwórko musiałaś iść z nim.
    -Przestań Tae! - pisnęłaś, gdy ten uderzył z całej siły klienta za wami, ponieważ zapytał cię o godzinę. Kim nie zamierzał słuchać, a wręcz przeciwnie, chciał udowodnić wszystkim, że to ty byłaś tylko i wyłącznie jego kobietą. Ostatecznie Koreańczyka zgarnęła policja, a klienta karetka, ponieważ Tae dał mu nieźle popalić. 
    W końcu nie mogłaś tak dłużej żyć, wiedziałaś, że po ślubie mogłaś zostać uwięziona w swoim własnym domu, dlatego musiałaś zareagować. Przyszłaś na kilkuminutowe widzenie z V, który nie potrafił bez ciebie wytrzymać. 
   -Koniec z nami, TaeHyung, jesteś niebezpieczny i nieobliczalny. - westchnęłaś, mając łzy w oczach, by zaraz wstać od stołu. Kim słysząc twoje słowa dostał szału i zaczął uderzać w okienko, które was rozdzielało i nawet jeśli sam był odciągany przez policjantów, to nie potrafili mu podołać, ponieważ dostał takiej siły. 
   -Jesteś moja! Znajdę cię wszędzie, nie ukryjesz się przede mną ___!
 

RM
   To co dzieję się za zamkniętymi drzwiami każdego z domów wiedzą tylko i wyłącznie jego domownicy, reszta to tylko plotki, czyjeś wizje na temat możliwych scenariuszy. Lecz są takie momenty, gdzie nawet mur domu zaczyna przepuszczać liczne krzyki, płacze, wyzwiska, czy awantury. Z czasem dom ten staje się cholernie przepuszczalny, lecz mimo tego, czasem mało kto jest na tyle odważny by komuś pomóc, nawet jeśli już na sto procent wie, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami domu. 
    W twoim przypadku było podobnie, NamJoon od jakiegoś czasu zaczął nadużywać wszelkiego rodzaju używek bez większego powodu, a z racji tego, że był byłym policjantem wzbudzał respekt w okolicy. A przynajmniej ten pozorny, Dlatego nawet jeśli było słychać awantury zza drzwi to nikt nie reagował, bo się bał, bo uważał, że to nie jego sprawa. Lecz to właśnie w tych momentach kochani sąsiedzi jak nigdy powinni wepchnąć swoje nosy w nie swoje sprawy, lecz w tym przypadku było niestety inaczej. Byli wyjątkowo głusi i ślepi.
   W tym przypadku nie było mowy o naprawie związku, psychiki jednej jak i drugiej osoby, a każda awantura tylko uświadamiała ci, że to zachodziło coraz dalej. Że z dnia na dzień mogło być znacznie gorzej, zważywszy na to, że twój mąż był byłym policjantem i miał pozwolenie na broń. W końcu stróżem prawa jest się do końca życia, prawda? 
   Pewnego wieczoru po głośnej kolacji pełnej wyzwisk i gróźb, NamJoon nie wytrzymał ze wściekłości i po prostu chwycił strzelbę. Odbezpieczył ją bez żadnych zahamować i wymierzył prosto w twoją bezbronną osobę. Atmosfera zrobiła się tak ciężka, że nawet moment, w którym ogląda się najstraszniejszą scenę w horrorze nie czuje się czegoś takiego.
    -Kochanie, porozmawiajmy. - wyszeptałaś, cofając się powoli w stronę kuchni.
   -O czym ty chcesz kurwa gadać, co? Że nam się nie układa? Wiem. Że masz innego? Wiem. Że uważasz mnie za śmiecia? To też kurwa wiem! - warknął, unosząc lufę broni na tyle wysoko, że jeden strzał, a w twojej głowie pojawiłaby się dziura.
   -N-Nie prawda... D-Da się naprawić, wszystko. - wyszeptałaś przerażona, gdy za swoimi plecami wyczułaś meble, które skutecznie zasłoniły ci drogę ucieczki. Kim patrzył na ciebie przez chwilę w milczeniu, mając lekko przymrużone i przekrwione oczy, wyglądał jakby się nad czymś mocno zastanawiał.
    -Spieprzaj... No, spieprzaj stąd! - wrzasnął, a ty nie czekając ani sekundy uciekłaś z domu zalana łzami. Wiedziałaś, że się wahał, lecz ostatecznie pozwolił ci żyć, czy wrócisz? Tak, lecz tylko po swoje rzeczy.
 

JUNGKOOK
    Są takie momenty w życiu człowieka, zwłaszcza tego słabego, gdzie coś zaczyna brać nad nim górę, coś nim rządzi i nawet jeśli chce się wyrwać, to jest bezbronnym niewolnikiem, czekającym albo na szybki ratunek, albo na szybki koniec. Takim niewolnikiem uzależnienia stał się Jungkook, młody, przystojny Koreańczyk, który zaczął zapuszczać się w świat wirtualny. Technologia na tyle była już rozwinięta, że wystarczyło ubrać zwykłe gogle, by poczuć się jak w grze, emocje a czasem nawet zapach jeśli byłeś wciągnięty wyjątkowo mocno. Jeon był na tyle słaby, że gry wzięły nad nim górę, z czasem przestać odróżniać świat wirtualny od tego normalnego co przejawiało się nie tylko agresją fizyczną, lecz także psychiczną. A z racji tego, że Jeon był zagorzałym gamerem, miał swoją jedną jedyną, ukochaną grę, gdzie wcielał się w rolę niezniszczalnego wręcz bosa mafijnego, mającego władzę nie tylko nad światem, lecz także nad kobietami. Byłaś jego dziewczyną, dlatego to ty obrywałaś z wszystkich najmocniej, musiałaś być mu posłuszna, ponieważ każda twoja decyzja na "nie" kończyła się sinym okiem. 
     Chłopak z czasem już nawet nie potrzebował TV, czy komputera, by czuć się jak w grze. Jego choroba postąpiła tak szybko i zwinnie, że zajęła całe jego ciało i umysł. Niczym robot był kierowany fałszywymi wizjami, które utwierdzały go w błędnym przekonaniu, że naprawdę był kimś z tej gry. 
     Doszło do tego, że chłopak zamykał cię na klucz w pokoju bez możliwości wyjścia, może czasem do łazienki, bo to jeszcze rozumiał. Lecz już żaden inny próg w domu nie mógł być przekroczony przez twoją osobę, wszelkie zakupy robił Kook przez laptopa, dlatego wasza dwójka nawet nie wychodziła z domu. Bo po co? 
    Pewnego wieczoru tuż po jego grze, słyszałaś głośne i ciężkie kroki, pod nosem nucił melodię na tyle głośno, że mogłaś ją doskonale usłyszeć. Wiedziałaś, że jeśli z jego ust wydobywa się taki dźwięk, to znaczy, że musiałaś zgadzać się na wszystko, dlatego dziękowałaś sobie w duchu, że chłopak zapominał schować klucz i zamknęłaś się w pokoju od środka. Lecz nawet drewniane wejście nie było w stanie go powstrzymać, ponieważ wyważył drzwi wściekły i ruszył na ciebie prędko. Lecz głośne BANG!, które rozbrzmiało w przyciemnionym pomieszczeniu uświadomiło ci, ze miałaś szanse uciec. Policja była zawiadomiona, dlatego pozostało ci tylko i wyłącznie na nich czekać, by zabrali rannego Jeona, a ciebie uratowali z rąk byłego oprawcy.

JIN
   SeokJin z pozoru wydawał się być spokojnym, miłym i kochającym mężczyzną, którego marzeniem było założyć rodzinę. Fakt, z tym ostatnim można było się zgodzić, lecz wcześniejsze jego rzekome zalety, były tylko maską, ubieraną w momencie, gdy musiał się z tobą pokazywać publicznie. W domu stawał się arogancki, pyskaty tak pewny siebie, że było to wręcz obrzydzające, narcyz nad narcyze. 
    Nie było dnia ani nocy, gdzie potrafił siedzieć cicho i spokojnie, by w skupieniu oddać się jakiejś wykonywanej przez siebie czynności. Każde twoje zachowanie, podjęte decyzje, czy nawet zrobioną przez ciebie rzecz musiał skomentować. Oczywiście komentarze te były pełne drwiny, sarkazmu, wrednoty w czystej postaci. Znęcał się nad tobą psychicznie od prawie samego początku, sprawiał, że twoja samoocena gwałtownie spadła w dół, że nie potrafiłaś zrobić nic już samodzielnie, ponieważ bałaś się jego spojrzenia i słów. 
     Z czasem twój stan zrobił się na tyle poważny, że zaczęłaś się samookaleczać co również nie umknęło uwadze Panu Wiecznie Perfekcyjnemu, dlatego nawet to, było jego powodem do drwin. Z dnia na dzień było już widać, że z twoim stanem było coraz gorzej a Jin tak jakby upijał się tym widokiem. Na szczęście twoja rodzina czujna i zawsze w porę, wyciągnęła cię z tego toksycznego związku a SeokJina pozwała w sądzie o znęcanie się psychiczne. Jednak nawet w sali rozpraw nie potrafił się powstrzymać od komentarzy pod twoim adresem, przez co z marszu wygrałaś sprawę, a mężczyzna osadzony w więzieniu na trzy lata. Składał apelacje, lecz nawet w nich umieszczał różne przykre słowa, co tylko utwierdzało sąd jak i ciebie, że Kim był po prostu chory psychicznie. 
~ ~ 
Dawno nie było reakcji, więc myślę, że to dobra decyzja, by coś takiego dodać. 
Na pomysł wpadłam spontanicznie, więc mam nadzieję, że dało się to dobrze czytać.
Nie wiem kiedy będą kolejne posty, dlatego nie zadawajcie mi takich pytań. 
Pojawią się kiedy się pojawią. 
MILE WIDZIANE KOMENTARZE 

Obserwatorzy