Przed wami kolejna historia chłopców, ktoś spodziewał się, że będzie ona o Sudzie i Hobim?
Jedno ze Słoneczek napisało mi, że może to być Hobi i V, przyznam, że zastanawiałam się nad zmienieniem scenariusza, jednak postanowiłam go zostawić w pierwotnej wersji ^^
Scenariusz z ostatnim chłopakiem ( Taehyungiem ), będzie całkowitym wyjaśnieniem historii, ponieważ nie napisałam całej ( chodzi mi tu o to, że RapMon & ChimChim oraz Kook & Jin to nie cała historia ). Okey, może nie za bardzo można skapować się o co mi tak właściwie chodzi, lecz będzie duże nawiązanie w scenariuszu z V, do poprzednich moich prac. Barman w scenariuszu o Jiminie i Monie, to był Suga.
A kto wystąpił gościnnie w scenariuszu z Kookiem i Jinem? Tae! Aish, nieźle co?
Dziękuję za uzupełnienie ankiety ^^ Jedno ze Słoneczek napisało, że jeśli chce to może zacząć komentować. Oczywiście każda wasza opinia to moja motywacja, więc im więcej komentarzy tym lepiej ;)
Nie przedłużając....
Zapraszam <3
~ ~
W mojej wyobraźni kłócimy się, godzimy i ja rozumiem cię
Twoje gesty, twój wzrok, wyblakły, ale dlaczego nie zanikają?
Dlaczego one nie zanikają?
Twoje gesty, twój wzrok, wyblakły, ale dlaczego nie zanikają?
Dlaczego one nie zanikają?
(BTS - Let me know)
To jest zbyt trudne
Czy ta ścieżka jest odpowiednia dla mnie?
Jestem zdezorientowany
Nie zostawiaj mnie samego
Czy ta ścieżka jest odpowiednia dla mnie?
Jestem zdezorientowany
Nie zostawiaj mnie samego
(BTS -Lost)
*SUGA*
Siedziałem w ostatniej ławce w środkowym rzędzie. Słuchałem swojej ulubionej piosenki kompletnie ignorując otoczenie. Nie przejmowałem się tym, że mogłem dostać ochrzan, czy godziny w bibliotece, które miałem odbyć za karę. Nic się dla mnie nie liczyło.
Przymknąłem oczy rozkoszując się kolejnymi słowami mojego ulubionego rapera, gdy nagle dostałem zeszytem po głowie. Otworzyłem gwałtownie w oczy, widząc przed sobą nauczycielkę.
-Min YoonGi, powinieneś uważać na lekcji - zaczęła swój wywód, a ja miałem ochotę uciec z pomieszczenia, w którym się wręcz dusiłem - jeśli nie chcesz się nic nauczyć to trudno. Nie będę cię zmuszała, lecz powinieneś chociaż być kulturalny wobec nowej koleżanki - dodała, patrząc na nową dziewczynę. Spojrzałem na nią z przymrużonymi oczami. Była średniego wzrostu, miała średniej długości brąz włosy i niebieskie oczy. Ubrana w szkolny mundurek, stała na środku klasy delikatnie się uśmiechając.
-To jest ___, jest nowa, więc nie utrudniaj jej życia, tak jak nam - warknęła starsza kobieta, po czym skierowała się w stronę biurka. Czy wspominałem, że nie miałem przyjaciół i że nie byłem lubiany?
Siedziałem pod ścianą znów zatapiając się w muzyce. Często komponowałem własne utwory, lecz nie miałem na tyle odwagi, by komuś je pokazać. Eh, czasem bycie introwertykiem może dać w kość, zwłaszcza jeśli chodzi o spełnienie marzeń.
Przymknąłem oczy by uspokoić się przed lekcją wychowawczą. Nasz wychowawca, był okropnym gburem i matołem. Nie znosiłem go. Nie znosiłem tego budynku. Nie znosiłem ludzi.
-Przepraszam - dobiegł mnie czyiś głos. Otworzyłem jedno oko, a następnie drugie. Tuż przede mną stała nowa dziewczyna w klasie. Patrzyła na mnie z powagą, lecz jej usta były wykrzywione w delikatnym uśmiechu.
-Co jest? - mruknąłem, wstając na równe nogi.
-Mógłbyś mi pomóc w poznaniu szkoły? Gubię się.
-I? Na cholerę mam tracić dla ciebie swój cenny czas? - zapytałem sarkastycznie na co dziewczyna pobladła - poproś któregoś z tych idiotów - dodałem, pokazując palcem na śliniących się do niej chłopaków. Dziewczyna chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz machnąłem rękę, po czym wszedłem do klasy, zajmując swoje miejsce.
Ignorowałem ___, mimo że starała się do mnie zagadywać. Oferowała pomoc w błahych sprawach, swoją obecnością poprawiała mi humor, lecz nie miałem odwagi by się do tego przyznać. Powoli zaczynałem ją znosić, nawet ją trochę polubiłem! A uwierz mi, że u mnie z tym cholernie trudno było.
Pewnego wieczoru wracałem z meczu koszykówki. Przegraliśmy na niej naprawdę sporą różnicą punktów, byłem tak wściekły, że miałem ochotę rwać włosy z głowy. Kopnąłem mocno kamyk, który potoczył się do przodu i uderzył w kostkę jakiejś osoby. Zerknąłem na postać przed sobą. Kilka metrów przede mną stała ___. Ubrana w czarną bluzę i ciemne jeansy, patrzyła na mnie z powagą.
-I co się gapisz? - warknąłem, patrząc na nią wrogo. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami robiąc kilka kroków w moją stronę. Ruszyłem szybko, chcąc ją minąć, lecz ku mojemu zaskoczeniu chwyciła mnie za rękę na tyle mocno, że wypuściłem piłkę.
-Puść mnie do cholery - mruknąłem, myślałem, że na mnie nawrzeszczy, że zacznie wyzywać i mówić, że jestem dupkiem. Ale wiesz co ona zrobiła? Przytuliła się do mnie. Tak....tak delikatnie, tak łagodnie, że wstrzymałem oddech. Z zaskoczenia jęknąłem, nie wiedząc co zrobić. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Nikt mnie nigdy nie tulił, a przynajmniej nie w taki sposób.
-Puść - szepnąłem, czując łzy w oczach.
-Nie YoonGi. Za bardzo cierpisz, bym teraz cię puściła. Zrobię to, gdy mi zaufasz i zechcesz się przede mną otworzyć - nie mogłem uwierzyć. Starałem się, ale nie potrafiłem.
Byłem dla niej wredny, oschły i chamski, a ona? A ona jako jedyna dała mi szansę.. Szansę na uwolnienie się od samotności, która zbierała coraz większe żniwo w postaci utraty bliskich osób.
Ku mojemu zaskoczeniu zacząłem się zmieniać. Moje postrzeganie świata nie było już tak pesymistyczne jak wcześniej, co naprawdę mnie zaskoczyło. Uważałem, że tego nie da się zmienić, lecz przebywanie z ___, rozmowa z nią i spędzanie wspólnego czasu, jakoś mi pomogło w zmienieniu się na lepsze. Nawet kilku chłopaków się ze mną zakumplowało.
Odkryłem również, że codziennie myślałem o Polce, o jej ślicznych oczach, o jej uśmiechu i delikatnym dotyku, którym mnie coraz częściej obdarzała. Zrozumiałem, że moje niedostępne, pełne strachu i braku zaufania serce, przyśpieszyło. Mocno i szybko, sprawiając, że kręciło mi się w głowie.
Za każdym razem, gdy próbowałem się od niej oddalić, nie otwierać swojego serca, by nie cierpieć, ona znów wkraczała. Niczym błyskawica uderzała w moje strachliwe serce, niczym wiatr muskała moją twarz, niczym ogień roztopiła moje lodowate wnętrze.
Starałem się, by się nie zakochać. Broniłem się, mimo że pragnąłem tego uczucia. Moja dusza introwertyka, moja samotność... to wszystko zaczęło powoli zanikać w momencie, gdy pozwoliłem ___ wejść do mojego serca.
Po roku znajomości, postanowiliśmy zrobić krok w naszej relacji. Staliśmy się parą. Dopiero, gdy mogłem Polkę nazywać swoją kobietą, damą mojego życia, czułem się wyjątkowo.
Nigdy wcześniej nie czułem takiej ilości szczęścia, miłość i wiary w lepsze jutro, że miałem ochotę upijać się tymi uczuciami. Czerpałem z dnia i nocy jak najwięcej. A w momencie, gdy pokazałem mojej księżniczce swoje prace, poczułem też i satysfakcję.
-Oppa, to naprawdę świetne - krzyknęła, zdejmując słuchawki z uszu - naprawdę sam to stworzyłeś? - zapytała z uśmiechem, patrząc mi prosto w oczy. Przytaknąłem, po czym dziewczyna mocno mnie przytuliła. Jej dotyk niczym lekarstwo, sklejał moje człowieczeństwo i wiarę w siebie.
Ucałowała mnie w usta rumieniąc się przy tym. Zawsze miała czerwone policzki, gdy mnie całowała, to było tak urocze, że obawiałem się, że pewnego dnia dostanę cukrzycy.
-Kocham cię misia - szepnąłem, gdy usiadła na moich kolanach. Przez kilka sekund patrzyła z powagą w moje oczy, po czym powiedziała.
-Czyli mi zaufałeś oppa?
-Tak, dokładnie tak.
-Cieszę się, że ten ból minął - szepnęła, po czym schowała twarz w zagłębienie mojej szyi. Włożyłem dłonie pod jej koszulkę, dotykając jej delikatnej i ciepłej skóry. W ramach tego dobiegł mnie jej cichy jęk, a potem dostałem od niej prezent w postaci malinki na szyi.
Powiedz mi, czy można być jeszcze szczęśliwszym, gdy ma się obok kogoś takiego?
Nasz związek był idealny. A przynajmniej dla mnie. Mimo różnicy zdań w wielu kwestiach, potrafiliśmy się dogadać, znaleźć wspólny kompromis. W końcu po dwóch latach bycia razem, postanowiliśmy zamieszkać wspólnym mieszkaniu, które dostałem od Rap Monstera.
Monster - a raczej - Kim Namjoon, był naprawdę świetnym gościem. Poznałem go w barze, było to coś pod koniec czerwca. Balował z przyjaciółmi, a raczej oni balowali, ponieważ blondyn tylko się upijał. Wtedy pracowałem dorywczo jako barman, musiałam zarobić na własną pracownię muzyczną i na sprzęt. Mimo że byłem młody, przyjęli mnie do jakiegoś klubu. Trafiła się okazja to skorzystałem.
Pamiętałem nasze spotkanie. Ja byłem porzucony przez dziewczynę, a on jednostronnie zakochany. Rozumiałem go. Też czułem ten ból, więc doradziłem mu w paru kwestiach, przez co zdobył dziewczynę. Szczerze? Nawet nie mogłem sobie przypomnieć jej imienia. Pamiętałem tylko to, że była z Polski, tak jak moja kruszyna. Niestety w wyniku odbicia Jiminowi dziewczyny, Polka, Monster i Jimin mieli trudne relacje. W wyniku czego Monster siedzi już dwa lata za kratami, Jimin dwa lata nie żyje, a Polka zginęła bez ślidu.
-Zamyśliłeś się - dobiegł mnie cichy i spokojny głos szatynki.
-Ach, przepraszam.
-O czym tak myślałeś? - znów zadała mi pytanie, tuląc się do mnie i okrywając nas kocem.
-O przyjacielu.
-Zam go?
-Nie. Na pewno nie.
-A poznam?
-Też nie.
-Dlaczego?
-Kochanie, od kiedy zadajesz tyle pytań? - zaśmiałem się, pstrykając ją w nos.
-Och, oppa - jęknęła, tuląc się jeszcze bardziej - to powiesz mi?
-Aish, mój kolega - zacząłem, czując lekki strach przed tym wyznaniem - jest w więzieniu.
-Dlaczego?!
-Popełnił kilka błędów - mruknąłem, po czym ją przytuliłem - nie mówmy o tym - dodałem, całując ją w czoło. Dziewczyna tylko przytaknęła rozumiejąc, że nie chciałem jej o tym mówić.
Pewnego razu, wieczorem coś się stało. Coś dziwnego, przerażającego i cholernie smutnego. Pokłóciłem się z ___. Wiadomo, że miewaliśmy kłótnie, ale ta była inna. Coś w niej pękło. We mnie też. Kłóciliśmy się tak, jak jeszcze nigdy. Padły ostre słowa, w postaci przekleństw i popychanek.
____, uderzyła mnie, przez co z zaskoczenia usiadłem na łóżku. Miała czerwone policzki i oczy, jej ciało drżało, a oddech był szybki. Nie wiedziałem co wywołało tą burzę, ale wiedziałem jedno, to musiało się tak skończyć.
-Wychodzę - warknęłam, mijając ją w drzwiach. Ruszyłem szybki krokiem w stronę swojej pracowni, która znajdywała się po drugiej stronie ulicy.
Wkurzony, smutny i rozczarowany usiadłem przy pianinie. Uderzałem w klawisze, słysząc huk i głośne dźwięki. Krzyczałem tyle ile miałem sił w płucach, kiwałem się na boi, czując łzy.
-Stracę ją - szepnąłem, chowając twarz w dłoniach.
I tak oto dobrnęliśmy do końca historii imaginów Sugi i Hobiego.
Podobało wam się? Co sądzicie o tej historii?
MILE WIDZIANE KOMENTARZE
-I? Na cholerę mam tracić dla ciebie swój cenny czas? - zapytałem sarkastycznie na co dziewczyna pobladła - poproś któregoś z tych idiotów - dodałem, pokazując palcem na śliniących się do niej chłopaków. Dziewczyna chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz machnąłem rękę, po czym wszedłem do klasy, zajmując swoje miejsce.
Ignorowałem ___, mimo że starała się do mnie zagadywać. Oferowała pomoc w błahych sprawach, swoją obecnością poprawiała mi humor, lecz nie miałem odwagi by się do tego przyznać. Powoli zaczynałem ją znosić, nawet ją trochę polubiłem! A uwierz mi, że u mnie z tym cholernie trudno było.
Pewnego wieczoru wracałem z meczu koszykówki. Przegraliśmy na niej naprawdę sporą różnicą punktów, byłem tak wściekły, że miałem ochotę rwać włosy z głowy. Kopnąłem mocno kamyk, który potoczył się do przodu i uderzył w kostkę jakiejś osoby. Zerknąłem na postać przed sobą. Kilka metrów przede mną stała ___. Ubrana w czarną bluzę i ciemne jeansy, patrzyła na mnie z powagą.
-I co się gapisz? - warknąłem, patrząc na nią wrogo. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami robiąc kilka kroków w moją stronę. Ruszyłem szybko, chcąc ją minąć, lecz ku mojemu zaskoczeniu chwyciła mnie za rękę na tyle mocno, że wypuściłem piłkę.
-Puść mnie do cholery - mruknąłem, myślałem, że na mnie nawrzeszczy, że zacznie wyzywać i mówić, że jestem dupkiem. Ale wiesz co ona zrobiła? Przytuliła się do mnie. Tak....tak delikatnie, tak łagodnie, że wstrzymałem oddech. Z zaskoczenia jęknąłem, nie wiedząc co zrobić. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Nikt mnie nigdy nie tulił, a przynajmniej nie w taki sposób.
-Puść - szepnąłem, czując łzy w oczach.
-Nie YoonGi. Za bardzo cierpisz, bym teraz cię puściła. Zrobię to, gdy mi zaufasz i zechcesz się przede mną otworzyć - nie mogłem uwierzyć. Starałem się, ale nie potrafiłem.
Byłem dla niej wredny, oschły i chamski, a ona? A ona jako jedyna dała mi szansę.. Szansę na uwolnienie się od samotności, która zbierała coraz większe żniwo w postaci utraty bliskich osób.
Ku mojemu zaskoczeniu zacząłem się zmieniać. Moje postrzeganie świata nie było już tak pesymistyczne jak wcześniej, co naprawdę mnie zaskoczyło. Uważałem, że tego nie da się zmienić, lecz przebywanie z ___, rozmowa z nią i spędzanie wspólnego czasu, jakoś mi pomogło w zmienieniu się na lepsze. Nawet kilku chłopaków się ze mną zakumplowało.
Odkryłem również, że codziennie myślałem o Polce, o jej ślicznych oczach, o jej uśmiechu i delikatnym dotyku, którym mnie coraz częściej obdarzała. Zrozumiałem, że moje niedostępne, pełne strachu i braku zaufania serce, przyśpieszyło. Mocno i szybko, sprawiając, że kręciło mi się w głowie.
Za każdym razem, gdy próbowałem się od niej oddalić, nie otwierać swojego serca, by nie cierpieć, ona znów wkraczała. Niczym błyskawica uderzała w moje strachliwe serce, niczym wiatr muskała moją twarz, niczym ogień roztopiła moje lodowate wnętrze.
Starałem się, by się nie zakochać. Broniłem się, mimo że pragnąłem tego uczucia. Moja dusza introwertyka, moja samotność... to wszystko zaczęło powoli zanikać w momencie, gdy pozwoliłem ___ wejść do mojego serca.
Po roku znajomości, postanowiliśmy zrobić krok w naszej relacji. Staliśmy się parą. Dopiero, gdy mogłem Polkę nazywać swoją kobietą, damą mojego życia, czułem się wyjątkowo.
Nigdy wcześniej nie czułem takiej ilości szczęścia, miłość i wiary w lepsze jutro, że miałem ochotę upijać się tymi uczuciami. Czerpałem z dnia i nocy jak najwięcej. A w momencie, gdy pokazałem mojej księżniczce swoje prace, poczułem też i satysfakcję.
-Oppa, to naprawdę świetne - krzyknęła, zdejmując słuchawki z uszu - naprawdę sam to stworzyłeś? - zapytała z uśmiechem, patrząc mi prosto w oczy. Przytaknąłem, po czym dziewczyna mocno mnie przytuliła. Jej dotyk niczym lekarstwo, sklejał moje człowieczeństwo i wiarę w siebie.
Ucałowała mnie w usta rumieniąc się przy tym. Zawsze miała czerwone policzki, gdy mnie całowała, to było tak urocze, że obawiałem się, że pewnego dnia dostanę cukrzycy.
-Kocham cię misia - szepnąłem, gdy usiadła na moich kolanach. Przez kilka sekund patrzyła z powagą w moje oczy, po czym powiedziała.
-Czyli mi zaufałeś oppa?
-Tak, dokładnie tak.
-Cieszę się, że ten ból minął - szepnęła, po czym schowała twarz w zagłębienie mojej szyi. Włożyłem dłonie pod jej koszulkę, dotykając jej delikatnej i ciepłej skóry. W ramach tego dobiegł mnie jej cichy jęk, a potem dostałem od niej prezent w postaci malinki na szyi.
Powiedz mi, czy można być jeszcze szczęśliwszym, gdy ma się obok kogoś takiego?
Nasz związek był idealny. A przynajmniej dla mnie. Mimo różnicy zdań w wielu kwestiach, potrafiliśmy się dogadać, znaleźć wspólny kompromis. W końcu po dwóch latach bycia razem, postanowiliśmy zamieszkać wspólnym mieszkaniu, które dostałem od Rap Monstera.
Monster - a raczej - Kim Namjoon, był naprawdę świetnym gościem. Poznałem go w barze, było to coś pod koniec czerwca. Balował z przyjaciółmi, a raczej oni balowali, ponieważ blondyn tylko się upijał. Wtedy pracowałem dorywczo jako barman, musiałam zarobić na własną pracownię muzyczną i na sprzęt. Mimo że byłem młody, przyjęli mnie do jakiegoś klubu. Trafiła się okazja to skorzystałem.
Pamiętałem nasze spotkanie. Ja byłem porzucony przez dziewczynę, a on jednostronnie zakochany. Rozumiałem go. Też czułem ten ból, więc doradziłem mu w paru kwestiach, przez co zdobył dziewczynę. Szczerze? Nawet nie mogłem sobie przypomnieć jej imienia. Pamiętałem tylko to, że była z Polski, tak jak moja kruszyna. Niestety w wyniku odbicia Jiminowi dziewczyny, Polka, Monster i Jimin mieli trudne relacje. W wyniku czego Monster siedzi już dwa lata za kratami, Jimin dwa lata nie żyje, a Polka zginęła bez ślidu.
-Zamyśliłeś się - dobiegł mnie cichy i spokojny głos szatynki.
-Ach, przepraszam.
-O czym tak myślałeś? - znów zadała mi pytanie, tuląc się do mnie i okrywając nas kocem.
-O przyjacielu.
-Zam go?
-Nie. Na pewno nie.
-A poznam?
-Też nie.
-Dlaczego?
-Kochanie, od kiedy zadajesz tyle pytań? - zaśmiałem się, pstrykając ją w nos.
-Och, oppa - jęknęła, tuląc się jeszcze bardziej - to powiesz mi?
-Aish, mój kolega - zacząłem, czując lekki strach przed tym wyznaniem - jest w więzieniu.
-Dlaczego?!
-Popełnił kilka błędów - mruknąłem, po czym ją przytuliłem - nie mówmy o tym - dodałem, całując ją w czoło. Dziewczyna tylko przytaknęła rozumiejąc, że nie chciałem jej o tym mówić.
Pewnego razu, wieczorem coś się stało. Coś dziwnego, przerażającego i cholernie smutnego. Pokłóciłem się z ___. Wiadomo, że miewaliśmy kłótnie, ale ta była inna. Coś w niej pękło. We mnie też. Kłóciliśmy się tak, jak jeszcze nigdy. Padły ostre słowa, w postaci przekleństw i popychanek.
____, uderzyła mnie, przez co z zaskoczenia usiadłem na łóżku. Miała czerwone policzki i oczy, jej ciało drżało, a oddech był szybki. Nie wiedziałem co wywołało tą burzę, ale wiedziałem jedno, to musiało się tak skończyć.
-Wychodzę - warknęłam, mijając ją w drzwiach. Ruszyłem szybki krokiem w stronę swojej pracowni, która znajdywała się po drugiej stronie ulicy.
Wkurzony, smutny i rozczarowany usiadłem przy pianinie. Uderzałem w klawisze, słysząc huk i głośne dźwięki. Krzyczałem tyle ile miałem sił w płucach, kiwałem się na boi, czując łzy.
-Stracę ją - szepnąłem, chowając twarz w dłoniach.
*J-HOPE*
Opuściłem mury szpitala, czując zimny wiatr i krople deszczu. Narzuciłem na głowę kaptur, po czym wkładając dłonie do kieszeni, ruszyłem w stronę domu. Rozglądałem się zaciekawiony po okolicy, powoli przypominałem sobie budynki i ludzi. Tak długo byłem w szpitalu, że zapomniałem, jak to jest być wśród innych ludzi, niż ci co chodzą ubrani na biało.
Przymknąłem lekko oczy, gdy w pewnym momencie wpadłem na kogoś. Zachwiałem się, lecz ostatecznie odzyskałem równowagę. Gdy otworzyłem oczy, zauważyłem przed sobą młodą dziewczynę.
-Przepraszam, zagapiłam się - oznajmiła spokojnie, poprawiając swoje włosy - nic ci nie jest? - dodała, przyglądając mi się. Otworzyłem zaskoczony usta, mrugając kilkakrotnie oczami - hej, kontaktujesz? - znów zadała mi pytanie, machając mi dłonią przed oczami.
-T-tak. Przepraszam - odparłem szybko - pójdziesz ze mną na kawę? - wypaliłem nagle. Szatynka, patrzyła na mnie zaskoczona, szukając odpowiednich słów. Już miała coś powiedzieć, lecz ją ubiegłem mówiąc.
-Nie przyjmuję odrzucenia, to w ramach przeprosin - po tych słowach nawet nie czekałem na jej reakcję, tylko zabrałem ją do pobliskiej kawiarni.
-Chorujesz? - zapytała, patrząc na mnie z uwagą - na co?
-Mam zaburzenia osobowości - oznajmiłem spokojnie.
-Naprawdę? Jakie?
-Zaburzenia alter ego - mruknąłem, bawiąc się łyżeczką - mam kilka osobowości - dodałem, obracając w palach plastikowy przedmiot - ale to nic strasznego - dodałem, widząc w jej oczach lekki strach.
-Tak, coś...coś w tym rodzaju - zaśmiałem się ponuro - lecz teraz jestem wyleczony - dodałem szybko, jakby chcąc ją uspokoić.
-Na pewno?
-Pokazać ci moje wyniki badań? - warknąłem. - przepraszam, po prostu wiele ludzi bierze mnie za kompletnego idiotę - dodałem ciszej, po czym upiłem łyk kawy.
*SUGA*
Mimo że ja kochałem ją coraz mocniej, ona chyba kochała mnie coraz mniej. Spędzaliśmy ze sobą coraz mniej czasu, często się kłóciliśmy o błahe rzeczy, mimo to czułem się wciąż tak, jak na początku związku. Ciężko mi było stwierdzić kiedy tak naprawdę zacząłem żywić się kłamstwami, udając że wszystko było okey, że nadal było tak, jak dawniej.
Kochałem ją, kochałem moją ___ tak mocno, że miałem wrażenie, że gdyby doszło do czegoś najgorszego, byłbym wstanie odebrać sobie życie. Zawdzięczałem jej naprawdę wiele rzeczy, pomagała mi, dbała o mnie. Natomiast ja? Bywałem gburem, chamem i arogantem, ale tylko wtedy, gdy się broniłem. Samotność powoli zaczęła wyłaniać się z ciemności, a strach przed utratą Polki był coraz silniejszy. Pragnąłem mieć ją tylko dla siebie, była moim szczęściem i nadzieją, lecz ja dla niej byłem udręką. Nawet jeśli tego nie mówiła, czułem to.
Nasze kłótnie z dnia na dzień stawały się takie same. Ja krzyczałem, ona płakała, ja uciekałem do pracowni tworząc kolejne teksty, a ona zostawała w domu cierpiąc podwójnie. Dlatego nie chciałem się zakochać. Ja ją tylko krzywdziłem chcąc dać jej swoją miłość.
*J-HOPE*
___, była miłą i zabawną dziewczyną. Często spotykaliśmy się w parku lub kawiarni. Rozmawialiśmy godzinami, a śmialiśmy się jeszcze dłużej. Polubiłem ją, nawet bardzo. Była inna niż dziewczyny, które poznawałem. Nie uciekła, gdy zacząłem opowiadać jej o swoich przeżyciach, nie wyśmiała mnie, gdy mówiłem jej o swoich marzeniach. Była dla mnie dobra.
Z czasem zauważyłem, że robiła się coraz bledsza, chudsza i zmęczona. Martwiłem się, bo myślałem, że na coś była chora. Jednak potem okazało się, że miała problemy w związku.
-Dlaczego z nim nie zerwiesz? - zapytałem, podając jej kubek z czekoladą.
-Kocham go.
-Kochasz? Da się kogoś takiego kochać? - mruknąłem - z tego co mi opisujesz to kawał z niego chama - dodałem, siadając obok niej.
-Każdy ma wady Hoseok - oznajmiła spokojnie. Zawsze go broniła. On na nią krzyczał, a ona go broniła. To związek bez przyszłości, chory i dziwny.
-Nie powinnaś dłużej tego ciągnąć.
-Ale ja naprawdę go kocham.
-Serio? Bo z twoich łez i zmęczenia wnioskuję coś innego. Zasługujesz na kogoś lepszego - szepnąłem, tuląc ją do siebie.
Po czterech miesiącach, miałem wrażenie, że ___ i Yoongi, znów byli dla siebie mili. Dziewczyna chodziła uśmiechnięta i chwaliła się piosenkami swojego chłopaka. A ja czułem się szczęśliwy, ponieważ jej radość była radością dla mnie.
Jednak pewnego wieczoru, gdy już kładłem się spać, ktoś zapukał do moich drzwi. Gdy otworzyłem je, na schodach zobaczyłem Polkę. Była przemoknięta od deszczu, płakała i trzęsła się. Ten widok tak szarpnął moim sercem, że sam zacząłem płakać.
-Taka dobra istotka, a tak wiele cierpi - szepnąłem.
-Z-zerwałam z...z nim - jęknęła, po czym wtuliła się we mnie.
A mnie? A mnie to po prostu zmroziło....
*SUGA*
Kolejnego wieczoru znów się pokłóciliśmy. O brak czasu i zaufania. O to, co najważniejsze w związku. Wtedy ___ spoliczkowała mnie. Miała rację robiąc to, należało mi się.
-Kochanie - szepnąłem, chcąc ją przytulić.
-Nie Yoongi. Dość szans. Miałeś ich zbyt wiele. Koniec z nami.
-Co?! Jak to koniec?! Nie możesz! - krzyknąłem, tuląc ją mocno do siebie.
-Nie chcę być z kimś takim jak ty - oznajmiła, po czym wyrwała się z mojego ścisku i zostawiła mnie samego w mieszkaniu.
Przez kolejne godziny, próbowałem pozbierać myśli i serce. Szukałem odpowiedzi na uczucia, które mną tragały. Dzwoniłem do niej, pisałem wiadomości, robiłem wszystko by móc się z nią skontaktować, lecz ona? Zostawiła mnie samego. Cholera....znów zostałem sam.
Po pięciu miesiącach bycia samemu, zrozumiałem, że takie miałem przeznaczenie. Mimo że Polka starała się mi pomóc, dać mi szczęście i miłość, ja nie potrafiłem tego wykorzystać. Będąc z nią i tak byłem sam. Zawsze tak było. Dla kogoś takiego jak ja, nie było wyjścia.
Założyłem buty i ubrałem płaszcz. Włączyłem muzykę na fula, po czym ruszyłem chodnikiem w nieznaną mi stronę. Tak, jak dawniej, zatracałem się w muzyce, próbując znaleźć w niej ukojenie.
Jednak nic mi nie pomagało. Od sześciu miesięcy nie potrafiłem znaleźć swojego miejsca, tego miejsca, które chciałem mieć zaraz u boku szatynki. To było trudne, nawet bardzo, być i starać się przeżyć, podczas gdy masz ochotę rzucić się z mostu. Gdy masz ochotę odebrać sobie życie, zdając sobie sprawę, że twoje egzystowanie tylko przeszkadza i rani innych.
Nim się zorientowałem, byłem tuż przy domu Polki. Stałem pod jej oknem niczym Romeo i patrzyłem na balkon. Miałem ochotę się po nim wspiąć i ratować to co straciłem, to na co pozwoliłem by mi odebrano. Gdy ruszyłem do drzwi, usłyszałem muzykę dochodzącą z pokoju Polki. Tańczyła na balkonie tulona przez jakiegoś chłopaka. Uśmiechała się, mając przy tym zamknięte oczy. Ten chłopak dał jej to szczęście, którego ja nie potrafiłem jej dać.
Przeczesałem dłonią włosy rozmierzwiając je. Wycofałem się. Znów się wycofałem tracąc przy tym szansę na jej odzyskanie.
Wróciłem do domu, zdając sobie sprawę z tego, że naprawdę ją straciłem. Że miała innego.
A ja? A ja znów zostałem uwięziony przez samotność.
Może nawet nie powinienem z nią walczyć? Może ___ byłaby szczęśliwa? Może nie cierpiałaby przeze mnie.
Chwyciłem karnister z benzyną, którą zawsze trzymałem w piwnicy. Po co? Nie miałem pojęcia, ale w tamtym czasie to się dla mnie nie liczyło. Rozchlapałem ją po całym domu, a na koniec w pokoju. Włączyłem odtwarzacz, na którym miałem nagrane swoje piosenki.
Chwyciłem zapalniczkę, mrucząc pod nosem kolejne teksty. Rzuciłem ją w kałużę benzyny, usiadłem na łóżku, czując ogromne gorąco, które buchało we mnie z każdej strony. Nie uciekałem, nie krzyczałem. Przyjmowałem ból jak zapłatę za swoją walkę z samotnością.
*J-HOPE*
Tuż po pogrzebie Yongiego, coś pękło w ___. Chodziła smutna i zapłakana, a ja nie potrafiłem jej pomóc. Starałem się mimo wszystko.
Moja choroba znów postanowiła wrócić, akurat w takim momencie, gdy miałem okazję na szczęście. Moje alter ego potwora, uruchomiło się w momencie, gdy miałem spędzić randkę z __.
Goniłem ją przez park, wtedy była okropna burza. Pamiętam jej krzyk, jej głośny szloch i jej krew, która zostawiała ślady na ścieżce. Może tak miało być? Może musieliśmy tyle wycierpieć, by wreszcie otrzymać spokój i radość?
-Proszę, Hobi - jęknęła, czołgając się po ziemi.
-Nie jestem tym śmieciem - warknąłem - nie jesteś warta życia i szczęścia.
-D-dlaczego?
-Bo nie kochałaś tego, którego powinnaś - warknąłem, po czym uderzyłem ją kamieniem. Kilkanaście uderzeń w głowę wystarczyło, by jej twarz kompletnie straciła swoje rysy, by nie można było jej nazwać ___. Siedziałem na niej okrakiem i wpatrywałem się w jej twarz, a raczej w łupę skóry, która została. Czułem się dziwnie. Naprawdę bardzo dziwnie.
Po czterech miesiącach moje sumienie na tyle mnie zniszczyło, że miałem kilkanaście nieudanych prób samobójczych. Mimo że zamknęli mnie w psychiatryku, czułem, że to nic mi nie dało.
Moja druga osobowość okazała się być śmiertelna dla ___ i dla mojego człowieczeństwa. Każdy uważał mnie za potwora. Mieli rację.
-Przepraszam za to, że mnie poznałaś - szepnąłem, przywołując obraz ___, gdy wpadłem na nią, na chodniku - gdyby nie ja, byłabyś szczęśliwa - dodałem, roniąc coraz więcej łez.
Stanąłem na krześle w swoim małym, białym pokoju. Włożyłem swoją głowę w pętlę, moja twarz odbijała się od lustra. Blada i wychudzona jak u anorektyka. Aish, byłem uwięziony przez sumienie, ale należało mi się. Za te krzywdy, które wyrządziłem taka cena, to za mało.
Popchnąłem krzesło, czując nagły uścisk na szyi i gwałtowne odebranie tlenu. Machałem nogami, a rękami próbowałem się uwolnić od pętli. Kilkanaście długich sekund walczyłem o tlen, by na koniec zobaczyć w swoim odbiciu ____.
Podobało wam się? Co sądzicie o tej historii?
MILE WIDZIANE KOMENTARZE
Okey. Cała historia ukazana w albumach nagle nabrała jeszcze innego znaczenia :") Dziękuję za kolejną z setek teorii do rozkminienia XD
OdpowiedzUsuńOgółem bardzo mi się podobało, a historia była genialnie przemyślana. Jestem pod wrażeniem obmyślenia czegoś takiego jak ten scenariusz ;)
Przepraszam za to, że dość dawno nic nie komentowałam, ale olimpiady + szkoła = mało czasu :c
Pozdrawiam ;)
Suga umarł ;-; Jestem wrakiem. Naprawdę nie wiem jak ty to robisz że czuje się taka smutna i jednocześnie przezroczysta (jeżeli tak można to nazwać)
OdpowiedzUsuńSuga jako barman *-*
Jak. Ty. Śmiałaś. Go. Zabic.
OdpowiedzUsuńRanisz moje serce! Jak możesz XD
Dobrze wiec podejrzewałam ze Suga jest barmanem, a Tae był powiązany z historią Kooka :D Jednak nie raz zdaża mi się dobrze pomyśleć :D
OdpowiedzUsuńCo do historii Sugi i Jhope. Nie spodzewałam się tego, że obaj umrą, a tym bardziej tego, że Jhope wróci choroba i wszystko się tak potoczy.
Mimo wszystko podoba mi się :D
Życzę weny na kolejne :D
O kur...
OdpowiedzUsuń.
.
.
Sorry, nie stać mnie na nic sensownego. Nadal próbuję się pozbierać, ale nie bardzo mi się udaje.
Co ty ze mną zrobiłaś? 😱
Pozdrawiam~