Witam <3
Przybywam do was z kolejną historią. Postanowiłam, że wszystkie historie chłopców połączę niedługo w całość. Nie wiem czy wyjdzie to scenariusz, czy dłuższy imagin. A wy, którą opcję chcecie?
Tytuły imaginów połączą się w całość i stworzą razem wspólną historię siedmiu pogubionych chłopaków. Ciekawi mnie co o tym myślicie.
Może w piątek lub sobotę wstawię całą historię.
Zobaczymy.
Imagin z Sugą może się trochę różnić od wcześniejszych ze względu na styl, ogólny chaos i... w ogóle...
Nie przedłużając...
Zapraszam <3
~ ~
Nigdy nie potrafiłem nawiązać
nowych relacji z innymi.
Byłem trudnym gnojkiem,
żyjącym we własnym świecie.
Z dala od ludzi i ich natrętnego
Pie**olenia.
Nigdy nie potrzebowałem innej
osoby. Było mi dobrze samemu.
Może dlatego, że byłem zbyt skryty?
Nie potrafiłem się sam do kogoś
odezwać. Ale to się zmieniło.
Kiedy? Kiedy poznałem ciebie
___.
Ocaliłaś mnie przed samotnością.
Przed własną zgubą.
Nauczyłaś mnie normalnie funkcjonować.
Dzięki tobie kochanie, potrafiłem czuć.
Nie tylko złość, lecz także miłość.
Naprawdę wiele ci zawdzięczam.
Nawet nie wiem, kiedy się w tobie
zakochałem. Zawsze byłem sam,
albo z muzyką. Nie miałem nic.
Ale potem miałem ciebie.
Kochaną, zabawną i cholernie
uroczą __, która stała się moją muzą.
Jednakże w życiu nie zawsze można
być szczęśliwym. Tak było i w naszym
przypadku. Po trzech latach bycia razem,
coś się posypało. Coś zawiodło.
Kłóciliśmy się, wyzywaliśmy się.
Płakałaś nocą, a ja jak tchórz
uciekałem z domu i zaszywałem
się w pracowni. Tam powstawały,
nowe utwory, które z każdym dniem
stawały się tylko wspomnieniem,
po naszej kłótni.
Pamiętnej nocy, tak się pokłóciliśmy,
że mnie uderzyłaś. Mocno i cholernie
boleśnie. Jednakże nie byłem zły.
Przyjąłem cios, jak nauczkę.
Chciałem cię objąć, pocałować i
przeprosić za bycie dupkiem.
Ale wtedy....
Zerwałaś ze mną. Ze łzami w oczach,
powiedziałaś kilka bolesnych słów.
Zostawiłaś mnie samego w pokoju,
ze łzami w oczach, leżałem na łóżku,
próbując jakoś przyswoić twoje słowa.
Moje życie posypało się,
jak pęknięte lustro. Odłamki
szkła, raniły mnie co dnia coraz
mocnej i mocniej.
Zacząłem cierpieć tak, jak
jeszcze nigdy. Moje starania
o lepsze jutro, o lepsze życie
legły w gruzach. A ja ?
A ja sam byłem w rozsypce.
Z każdym kolejnym dniem,
stawałem się bardziej cichy.
Nie jadłem, nie piłem, nawet
nie spałem. Tworzyłem tylko
nowe piosenki, by chociaż
trochę ukoić ten cholerny
ból.
Z każdym kolejny dniem popadałem
w nowe nałogi. Paliłem,
piłem, nawet ćpałem.
Hej, kochanie...
Wrócisz do mnie kiedyś?
Jak przez mgłę pamiętam ostatnie swoje
dni. Były zbyt ponure, zbyt bolesne,
bym nawet chciał je pamiętać.
Traciłem sens życia, sens tworzenia.
Odeszłaś ode mnie, zostawiając mnie z niczym.
Odebrałaś mi radość życia, odebrałaś wenę,
odebrałaś nadzieję.
Zostałem sam. Całkowicie sam.
Mimo to, jakaś część mnie,
wciąż wierzyła, że znów się pogodzimy.
Pewnej nocy, coś podkusiło mnie do
spaceru. Ruszyłem przed siebie,
zatopiony w muzyce i myślach. Nawet
nie wiem, kiedy dotarłem pod twój dom.
Stałem pod twoim oknem niczym Romeo.
Czekałem na ciebie, lecz nawet nie
zdawałaś sobie sprawy, że byłem zaraz obok.
Już miałem zapukać do drzwi,
już nawet miałem komórkę w dłoniach,
lecz zobaczyłem cie.
Tańczyłaś na balkonie.
Ale nie sama.
Tańczyłaś z jakimś chłopakiem.
Wtulona w niego uśmiechałaś się.
W tamtym momencie, poczułem
dziwny uścisk w sercu.
Rozpłakałem się, jak małe dziecko.
Zacisnąłem dłonie w pięści,
i znów jak tchórz wycofałem się.
Jak przez mgłę pamiętam powrót
do domu. Byłem tak zrozpaczony, że
wszystkie swoje prace, cenne rzeczy,
porozrzucałem po pokoju.
Rwałem włosy z głowy, krzycząc
i wyjąc na przemian ze smutki i
złamanego serca.
Coś we mnie pękło.
Kochanie, tak wiele dla mnie
znaczyłaś. Tak wiele we mnie zmieniłaś.
Zostawiłaś mnie samego. Zupełnie samego.
Cierpiałem. Krzyczałem. Płakałem.
Czułem sie jak pier**lony śmieć.
Byłem nikim.
Nie mogłem i nawet nie chciałem dłużej walczyć.
W przypływie rozpaczy i ogromnej złości,
rozlałem benzynę po pokoju.
Chwyciłem zapalniczkę, i nim
rzuciłem ją do kałuży benzyny.
Włączyłem piosenkę, którą
napisałem dla ciebie.
Śpiewając jej kolejne zwrotki, rzuciłem
zapalniczkę na dywan.
Płomienie zaczęły unosić się do góry,
po moich nogawkach, paląc
moją skórę i ubranie.
Roniąc coraz więcej łez bólu i smutku,
zatopiłem się w ogniu, z ostatnimi słowami
piosenki na ustach.
Hej, kochanie, nie wiń się.
Zawsze byłem zupełnie sam.
Bez ciebie nie mogę oddychać
Bez ciebie jestem nikim
Otwórz moje zamknięte serce
Przesiąknij je sobą
Tak żebym mógł cię poczuć, obejmij mnie
Twoje ramiona, twoje ciepło, twoje serce
Chcę widzieć to wszystko, błagam cię
Ta chwila, nawet ciepły wiatr pachnący kwiatami
Nawet niebo bez żadnej chmurki
Wszystko jest chłodne, czyste niebo mnie przeraża
Jeśli nie ma cię tutaj. Jestem niczym zwłoki, jak mam oddychać?
To boli, zawszę płaczę
Szaleję wycieńczony przez ciebie
Nieprzerwanie o tobie myślę
Nienawidzę wszystkiego, mam dość każdego dnia
Doprowadza mnie to do łez, rind ding dong
Jeśli dostanę szansę, złapię cię
Biegnę, zaczyna się odliczanie
Gotów jestem na twój uścisk jak róży, obejmę cię ponownie
Potrafię widzieć tylko ciebie
Potrafię widzieć tylko ciebie, samą
Słuchaj, dla wszystkich jestem taki sam, ale ty stanowisz wyjątek
Nie mogę teraz przeżyć dnia bez ciebie, błagam
Podobało wam się?
Tekst z BTS - Hold me tight.
MILE WIDZIANE KOMENTARZE