Kolejny paranormalny scenariusz, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :)
Czytałaś spokojnie książkę w swoim ogrodzie. Chłodny wiatr muskał lekko Twoją twarz, a kilka promieni słonecznych padała na pracę, którą czytałaś. Od zawsze kochałaś wszystko co paranormalne, inne czy dziwne.
Duży ogród z mnóstwem różnorodnych kwiatów, dwa dęby stały tuż przy płocie a pomiędzy nimi kilkuosobowa huśtawka na której właśnie siedziałaś. Koniec wiosny był wyjątkowo pogodny, więc wykorzystałaś to i wyszłaś na świeże powietrze.
W pewnym momencie do ogrodu wpadł duży, kremowy pies. Wzdrygnęłaś się widząc go, jego duże czarne ślepia patrzyły wprost na Ciebie a pysk lekko otworzył. Zaraz za nim pojawił się wysoki chłopak, na oko dwadzieścia trzy lata.Ubrany w czarą koszulkę i jasne jeansy, stał ze smyczą w dłoni szukając psa:
-Tak bardzo przepraszam, urwał się - zaczął znów zapinając zwierze, przytaknęłaś oniemiała wyglądem nieznajomego. Szczupła twarz z lekkim zarysem kości policzkowych, pełne malinowe usta i duże czarne oczy. Jego fioletowe włosy były w lekkim nieładzie dodając mu tylko tajemniczości - jestem Kim Him Chan - zaczął podając Ci dłoń, uścisnęłaś ją lekko i niepewnie mówiąc:
-Jestem ___
-Jeszcze raz przeprasza za tego psa - rzucił patrząc na zwierze, które było zajęte wąchaniem Twoich ulubionych róż - nie wiem co mu odbiło - dodał przenosząc swój wzrok na Ciebie
-Pewnie wyczuł kwiaty - zaśmiałaś się lekko mrużąc oczy.
-Dobrze ja nie będę Ci już przeszkadzać, chodź Zelo - rzucił w stronę psa. Zwierze tylko spojrzało na niego, po czym położyło się na ziemi wystawiając jęzor na wierzch
-Chyba nie za bardzo chce stąd iść - powiedziałaś rozbawiona widząc jak właściciel zwierzaka, próbuje go podnieść - spokojnie pewnie jest zmęczony. Usiądź a ja przyniosę nam po soku - rzuciłaś idąc w stronę domu.
Wpadłaś szybko do kuchni do dwóch dużych szklanek nalałaś trochę zimnego soku truskawkowego, po czym wróciłaś do Kim'a.
-Proszę - szepnęłaś podając mu szklankę, chłopak wyciągnął w Twoją stronę dłoń. Na jego nadgarstku zauważyłaś znamię w kształcie roztapiającego się półksiężyca - bardzo ładny tatuaż - rzuciłaś siadając obok niego
-To znamię - odparł spokojnie
-Tak? Wygląda jak tatuaż - zaśmiałaś się
Koreańczyk tylko przytaknął upijając łyk soku.
Nim się obejrzałaś już powoli zbliżał się wieczór, pies HimChan'a już dawno dawał mu znaki, że jest wypoczęty i mogą wracać do domu, lecz jego Pan był zdecydowanie bardzo pochłonięty rozmową z Tobą niż tym co jego pies próbuje mu przekazać:
-Która godzina? - zapytał po chwili
-Coś koło osiemnastej
-Tak późno? Tak bardzo mi się z Tobą dobrze rozmawiało, że straciłem poczucie czasu - zaśmiał się wstając z ławki - mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać - dodał
-Na pewno - odparłaś również wstając z huśtawki. Pożegnałaś się z Kim'em, po czym wróciłaś do domu.
Od ponad dwóch tygodni nie widziałaś się z HimChan'em, już powoli zaczęłaś o nim zapominać.
Wracałaś właśnie z kina, słońce już dawno zniknęło z nieba ustępując miejsca księżycowi.
Przechodziłaś właśnie obok jednej z ciemnych uliczek, gdy kątem oka zauważyłaś psa chłopaka, który był u Ciebie w ogrodzie.
Pies leżał pod ścianą z krwawiącą raną na brzuchu, podbiegłaś do niego niewiele myśląc.
Wyjęłaś z torby kilka chusteczek, po czym przyłożyłaś je w ranne miejsce. Zwierze otworzyło oczy lekko wystraszone:
-Spokojnie mały, pomogę Ci - szepnęłaś przerażona widokiem kałuży krwi obok psa - gdzie Twój pan? - zapytałaś rozglądając się. W pewnym momencie coś uderzyło głośno o ścianę, odwróciłaś się do tyłu, lecz niczego niepokojącego nie zauważyłaś. Gdy spojrzałaś znów na psa, zamarłaś.
Zamiast rannego zwierzęcia leżał na ziemi blondyn ubrany w białą zakrwawioną koszulkę i czarne podarte jeansy. Przerażona usiadłaś na ziemi tuż obok niego:
-G..gdzie ten pies? - jęknęłaś nie wiedząc o co chodzi
-To ja - zaczął kaszląc - i nie jestem psem - dodał patrząc uważnie na Ciebie swoimi ciemnymi oczami. Mimo, że byłaś przerażona nadal byłaś przy nim wciąż uciskając chusteczkami jego ranę.
-Zelo - mruknął za Tobą czyiś głos.
-HimChan - zaczął blondyn - to nie tak - dodał patrząc to na Ciebie to na chłopaka za Tobą
-Teraz nie jest to ważne - mruknął wciąż zły. Chwycił chłopaka mocno za dłonie i pomógł mu wstać mimo Twoich głośnych protestów i jęków dużo wyższego od niego blondyna
-Gdzie z nim idziesz?
-Do domu, Ty ze mną też - rzucił idąc w głąb uliczki
-Co?!
-Muszę Ci to wszystko wyjaśnić - odparł chwytając Twoją dłoń, zaskoczona i wystraszona ruszyłaś tuż za nim.
W dużym nowoczesnym budynku znaleźliście się pół godziny później. Choi, bo tak miał na imię ranny chłopak leżał obandażowany na kanapie patrząc na Ciebie uważnie:
-Dziękuję, że mi pomogłaś. Pewnie bym się tam wykrwawił - na te słowa uśmiechnęłaś się czule do niego
-Pewnie nic by mu się nie stało - zaczął poważnym tonem Kim - gdyby mnie słuchał. Mówiłeś, że jesteś jeszcze za młody, by samemu wybierać się na patrol - dodał podając mu butelkę z wodą
-Przepraszam hyung - jęknął - już się to nie powtórzy
-Na pewno - bąknął fioletowo-włosy
-Więc wytłumaczysz mi całą tą sytuację? - zapytałaś siadając na wprost chłopaka
-Muszę - odparł patrząc na Ciebie - Nie będę owijał w bawełnę - zaczął - Jesteśmy zmiennokształtnymi
-Kim?
-Zmiennokształtnymi czyli potrafimy zmienić się w dowolne zwierze. W mysz, kota...psa - rzucił patrząc na blondyna, który wciąż był w Ciebie wpatrzony - Ja i Zelo znaleźliśmy się tu całkowicie przypadkiem, po prostu gdy byliśmy jeszcze młodymi chłopcami, nasze rodziny postanowiły się nas pozbyć. Wyrzucili nas z domu, więc po miesiącu szukania odpowiedniego dla nas miejsca postanowiliśmy zamieszkać właśnie tu - powiedział patrząc to na Ciebie to na rannego
Przez kilka sekund próbowałaś przetworzyć otrzymane informacje. Gdyby nie to, że Zelo się przed Tobą zmienił w człowieka, pewnie byś teraz wyśmiała chłopaka:
-Czyli to znamię - zaczęłaś dotykając lekko nadgarstek chłopaka - to jakby znak, że należycie do Zmiennokształtnych?
-Dokładnie
-I co o nas sądzisz? Wierzysz nam? - zapytał Choi siadając na kaapie
-Pewnie bym nie uwierzyła, ale gdy zobaczyłam jak sie zmieniasz w człowieka jestem w stu procentach pewna, że mówicie prawdę
-___, ale wiesz, że nie możesz nikomu o nas powiedzieć, prawda? - rzucił HimChan nachylając się bardziej w Twoją stronę.
-Oczywiście, że wiem - mruknęłaś oburzona tym, że mają Cię za jakąś idiotkę
-Dobrze, więc w takim razie...zamieszkasz z nami? - zapytał nagle blondyn
-Co?!
-W domu potrzebna nam jest kobieca ręka. Nawet nie wiesz jak czasem potrafi być uparty ten gnojek - rzucił czarnooki kiwając głową na kolegę
-Ty też nie jesteś lepszy - odgryzł się
-Wiecie....wolałabym zostać jednak w swoim domu - zaczęłaś - ale zawsze mogę do Was wpadać, dobrze?
-Jasne - odparli na raz.
Po dwóch godzinach postanowiłaś wrócić do domu. HimChan zaoferował Ci swoje towarzystwo, więc nie wracałaś sama. Stojąc pod domem pocałował Cię lekko w usta szepcząc:
-Widzimy się jutro - po tych słowach przytulił Cię jeszcze,po czym wrócił do domu
Zaskoczona przekroczyłaś próg domu zamykając drzwi na klucz.
Tyle wrażeń na jeden dzień to zdecydowanie zbyt dużo.
I co o tym sądzicie? Może być?
Ach...mam nadzieję, że kolejne będą dużo lepsze
MILE WIDZIANE KOMENTARZE :)
-A.R.M.Y
Mój boże. Boże. Boże.
OdpowiedzUsuńZAPOWIETRZYŁAM SIĘ.
Nie słucham B.A.P'u, ale to jasnej anielki, to jest zajebiste!
Wiesz, że kocham paranormalne zjawiska XD Keep going <3
Cieszę się, że scenariusz z HimChan'em przypadł Ci do gustu :)
UsuńOd początku wiedziałam, że coś jest nie tak! Odkąd pies został nazwany Zelo, wiedziałam, że coś tu śmierdzi xd
OdpowiedzUsuńFajne, fajne, podobało mi się.
Życzę weny i pozdrawiam~
Cieszę się, że paranormalne B.A.P przypadło Ci do gustu ^^
Usuń